Posty

Rozmowa z wewnętrznym dzieckiem

Tak się zastanawiałem nad tym znajomym, który chciał popełnić samobójstwo, miesiąc temu, czy dwa, czy jak to było. Wtedy go tak dobrze nie znałem. Dlaczego chciał to zrobić? Nie wiem, brakło nam czasu na rozmowę. Wiem, dlaczego ja latami chciałem. Było mi źle i nie widziałem możliwości na zmianę, to znaczy, nie wierzyłem, że coś się może poprawić. No właśnie, dlaczego teraz nie chcę? Bo jest mi lepiej. Ale dlaczego? Po części dlatego, że mam lepszy kontakt z wewnętrznym dzieckiem, czyli ze swoimi emocjami, tak to w skrócie ujmując. Ktoś mnie tu kiedyś zapytał "Jak Ty rozmawiasz z wewnętrznym dzieckiem". -- Normalnie -- myślę sobie. Ale, takie proste to oczywiście nie jest :P Po pierwsze to musiałem nawiązać z nim kontakt. Łatwiej powiedzieć niż zrobić, bo to przecież nie jest jakiś inny człowiek, czy pies, z którym można pogadać, czy go pogłaskać. To coś, no właśnie coś, w głowie. Emocjonalny element związany z przeszłością, ale istniejący, jak to emocje, w teraźniejszości. A

Walczyć, czy nie

Wczoraj gadałem z jednym gościem, zdolnym, mówiącym "nie jestem utalentowanym". Opowiadał, że niedawno uciekł ze szpitala psychiatrycznego, po murze, jakiś przewód tam był czy coś, potem szedł na bosaka przez 10 km, nogi sobie przy tym pokrwawił. Chciał się zabić. Z zewnątrz oczywiście wygląda to inaczej. Gościu jest super przystojny, choć sam tak pewnie nie uważa, potrafi niektóre rzeczy świetnie robić. Dlaczego chciał się zabić? Ano, parę sporych traum w przeszłości, mówię o poważnych traumach, nie takich, że komuś ulubiony iPhone na ziemię spadł. Szkoda, myślę sobie w takich przypadkach, szkoda by go było. Jak mu powiedziałem, że nie mam już myśli samobójczych, to pogratulował mi ściskając rękę. -- Mhmm, dziwne -- pomyślałem sobie. -- Czego tu gratulować. Tak się dzisiaj zastanawiałem nad moją rekcją. Myślę, że jestem już tak daleko w tym moim świecie zmian i walki, że uważam to za coś zupełnie normalnego, że nie mam myśli samobójczych, bo niby dlaczego miałbym mieć. To ja

Zmęczenie, prawdziwe, czy nie

Jednak pobyt na korcie mi pomaga. Tak po prostu odbijam sobie o ścianę, trochę ćwiczę kroki, przy okazji uczę się słówek. Potem kawa w kafejce. Da się żyć. Wiem, że trudno mi się czasami na ten kort wybrać. Jak zwykle, jestem wtedy zmęczony, padam na pysk. Siadam pod jakimś pozorem wygodnie na łóżku, czy kanapie i najchętniej bym nie wstał. Ale wiem, że jeśli tak zrobię, to i tak nie odpocznę, nawet mnie to może jeszcze bardziej zmęczyć. To raczej ucieczka przed robieniem czegokolwiek. Tak to jest zakodowane w mojej głowie i czasami się to włącza. Reakcje i emocje nie są przylutowane na stałe, czy przymocowane, jak druty wysokiego napięcie do słupów, czy kable w komputerze, czy choćby ścieżki mikroprocesorów. Poza tym, to czym są właściwie emocje, albo, po co one istnieją? Ich obecność można sobie wytłumaczyć tym, że mają one nam pomóc w podejmowaniu pewnych decyzji, czasami dotyczących choćby naszego przetrwania. Gdy jakiś kawałek jedzenia nieprzyjemnie pachnie, czy wygląda, tak, że c

Trochę tygrysa

https://www.youtube.com/watch?v=egWbhNXuGAE Słucham sobie tej piosenki, lubię ten tekst: Since you left me I have lost my gentleness Await in this endless snowy mountain road hearing the freezing wind whistling Watch the boundless country view letting the wind cut my face like a knife Mam wtedy przed oczami ośnieżone góry, z długą białą drogą i podoba mi się "pozwalam by zimny wiatr jak nóż ciął mnie w twarz". Kojarzy mi się to z północnymi krajami. Ale nie o tym chciałem pisać. Bardziej o przechytrzaniu mojego mózgu. Gdy gram w paletki i przegrywam, bo wcale nie potrafię robić rzeczy, które oczekuję od samego siebie, to czuję frustrację, smutek, przychodzą myśli "to nie ma sensu, po co to robię". Wiem, że gdy mam takie myśli, to warto je po prostu olać. Nauczyłem się, albo przynajmniej uczę się, nie ulegać im, gdy mnie łapią w momencie, gdy nie czas na nie. Mam zasadę, żeby próbować nie zastanawiać się nad sensem tego co robię, gdy sobie postanowiłem, że to robię,

Smutek wspomnień

Wczoraj byłem odebrać resztę szkieł kontaktowych. Gadałem nawet z C, ładną okulistką. Miło mi się robi na jej widok. Pokazywała mi nawet swoje zdjęcia z występu, bo brała udział w jakimś konkursie piosenkarskim. Eh, życie. Tyle tych dziewczyn, a wszystko takie młode, albo ja szukam wymówki. Pewnie obie rzeczy na raz, bo byłem już z młodszymi dziewczynami, nie raz. W każdym razie dałem jej mojego maila, to znaczy, ona go wprowadziła do ichnego systemu, może mi pośle linka do jej nagrania na YT. Pożyjemy, zobaczymy. Wiadomo, jakbym był bardziej odważny, to bym ją zaprosił na kawę. Może bym wtedy dostał te soczewki jeszcze taniej, albo drożej. Nigdy nie wiadomo, czy uśmiecha się tylko z uprzejmości, czy mnie lubi. A jak lubi, to jako kogo, starszego pana, albo kogoś po prostu fajnego. Inaczej by mi chyba zdjęć nie pokazywała, jakby mnie w ogóle nie lubiła. Zauważyłem, że łatwiej mi się tą książkę pisze, to znaczy, łatwiej zdania kleci, ale jest to też związane ze smutkiem wspomnień. Inter

Poranek z dopaminą

Siedzę w kafejce. Dzisiaj rano o dziwno jakiś zastrzyk pozytywnych hormonów, dopaminy, czy serotoniny, czy co. Trudno wyczuć co było tego powodem. W każdym razie w ciągu dnia było w miarę normalnie, coś tam zrobiłem z mojej listy, coś tam mnie dusił lęk. W każdym razie coś udało mi się popisać. Kupiłem sobie nową rakietkę, żeby mieć dwie takie same na zawodach, jakby naciąg poszedł. Może to mi poprawiło humor? Napisał do mnie szef z poprzedniej pracy, pytając, kiedy wracam. W sumie to nieźle było by wrócić do tej samej roboty, choć nie jest ona specjalnie fascynująca, za to wiem co i jak i nie jest tak daleko od domu. Pożyjemy, zobaczymy. Ale póki co, to jestem tutaj. Tak sobie piszę o dzieciństwie i pewne rzeczy mnie trochę zaskakują, choć oczywiście wiedziałem o nich. Kiedyś dostawałem po twarzy, w szkole i nie próbowałem się specjalnie bronić. Widać, jak człowiek zmienia się w ciągu lat, Teraz, nawet gdy ktoś za blisko palec zbliży do mojej twarzy, to zwracam grzecznie uwagę, żeby t

Po prostu dalej

Jakoś mi  smutno, tęsknota, jesienna, albo zimowa. Może tęsknię za Dżi, wymysłem mojej wyobraźni, jak kiedyś NB (narkotyk-B). Oczywiście, istnieją one realnie, ale są tak odległe, że równie mogą być tylko wirtualne. Na treningu, sam na sam z trenerem coś mi nie szło. Miałem robić coś innego, powiedział, ale jak zobaczył, jak gram z jednym, to stwierdził, że coś innego musimy poćwiczyć. A może to przez oglądanie tych teledysków, z chińskimi piosenkami. Przez ten trening dzisiaj nic nie zrobiłem, idę zaraz pograć sobie, tak normalnie. Myślę, że w odróżnieniu od przeszłości, to teraz, gdy coś mi nie wychodzi, to budzi to we mnie bunt. Nie mam ochoty się poddawać, ale dalej pracować nad tym, nie na oślep, właśnie próbować coś jakoś wykombinować. Trudno się mówi, po prostu idę dalej. A tak swoją drogą, to wolę smutek od bólu. :)