Posty

Wyświetlam posty z etykietą PTSD (zespół stresu pourazowego)

Druga redakcja i aminokwasy w kosmosie

 Ciekawe, odkryto podobno, na jakim meteorycie aminokwasy, takie, które związane są z życiem, czy wodą. Wiadomo, może być zanieczyszczenie, albo jakiś błąd pomiaru. Z drugiej strony wyjaśniałoby to zaistnienie życia na ziemi. To niezależnie od tego, czy ktoś wierzy w boga, czy nie. To znaczy, takie odkrycie nie wyjaśnia skąd bierze się życie w ogóle, ale przynajmniej wskazuje na to, że może nie powstało bezpośrednio na ziemi, czy jakoś tak. Moja książka przeszła pierwsze redaktorskie czytanie. Płacę redaktorce za to, więc nie narzeka ona specjalnie na zawartość, ale stara się mój tekst wygładzić. Uważam, że dobrze jej to wychodzi. Zastanawiam się, czy dać tę książkę wydrukować, czy wydać ją na razie jako e-book. Poza tym to muszę z kimś pogadać, ile to wszystko zachodu kosztuje i jak to wygląda. Mój umysł krąży na różnych poziomach abstrakcyjnych, włączają się różne wzorce myślenia. Uważam, że interesująca jest obserwacja tego, choć stan, w którym się znajduję, nie zawsze jest przy...

Szukanie terapeuty i kawa

 Nie wiem, czy wspominałem, ale znalazłem redaktora do mojej książki, czy może redaktorkę, wsio ryba. W każdym razie, jest to ktoś, kto wydaje się w miarą konkretny i pracuje dla czasopisma popularno-naukowego. Rozmawiałem z innymi redaktorami i ten miał od razu jakieś uwagi do tego, jak można by poprawić mieszankę autobiograficzno-popularnonaukową. Ja siedzę nad wstępem do książki, bo mi się nie podoba. Zostawiłem resztę tekstu, bo kręcę się w kółko, takie mam wrażenie. Zadzwoniłem do Australii, żeby zamrozić swoje ubezpieczenie zdrowotne, za które ciągle coś tam płaciłem. Niewiele, ale zawsze coś. Kosztowało mnie trochę wysiłku, mentalnego, żeby to zrobić. Staram się poukładać niektóre rzeczy w głowie. Chciałem odpisać tej PT (psychoterapeutce), która mnie nie chciała. To znaczy, nie chciała pracować ze mną. Ona mi odpisała całkiem miło, więc też na zakończenie chciałem jej coś napisać, coś więcej, ale nie mam do tego dzisiaj zdrowia. Zacząłem pisać już chyba w poniedziałek, czy ...

Realtywnie szybki AliExpress i szukanie psychoterapeuty.

 Tydzień temu, czyli 22.10 zamówiłem parę kabli w AliExpress, przyszły już wczoraj, czyli 29.10. Uważam, że to całkiem spokojny czas, bo na początku pokazywało mi, że przesyłka ma przyjść dopiero 3.11. W dodatku przyszło wszystko na raz, dwa krótkie kabelki i wtyczki, więc całkiem praktycznie. Kupuję najczęściej w Amazon, ale tutaj było to chyba 5 razy taniej, tyle że chodziło tu też o zwykłe cienkie kabelki. Polutuję je dzisiaj, albo jutro, żeby mieć bardziej wygodne zasilanie do EEG. Dalej się zastanawiam nad książką, chyba ją jednak przerobię. Napisałem ją w sumie dla siebie, z nadzieją, że się komuś spodoba. Pewnie by się jednej osobie na 100 może spodobała, ale do takiej trzeba najpierw dotrzeć. Dlatego może prościej to tak przerobić, żeby było bardziej komunikatywne. Możliwe, że wstawiłem część autobiograficzną na koniec książki dlatego, że nie chcę, żeby to ktoś przeczytał. To jednak nie ma chyba sensu, więc w ramach walki z własnymi barierami wstawię to na początek. Szukam ...

Samotność i rozgadanie

Jestem znowu na ściance, w kafejce. Napiłem się kawy i mam wrażenie, że zagadałem na śmierć dwóch kumpli, którzy się do mnie dosiedli. Czasami mam tak, szczególnie po kofeinie, że trudno mi przestać gadać. Muszę się nauczyć to lepiej kontrolować, bo nie chcę wyjść na wariata, który gada jak wodospad, zalewając ludzi potokiem słów. Idą jutro na spotkanie członków założycielskich klubu, bo kumpel, ten muzyk, chce założyć klub muzyczny. To znaczy, taki, który wspiera jego duet. Jak się ma klub, to łatwiej o kasę z państwa i tak dalej, a do założenia potrzeba siedem osób. Siedmiu muszkieterów ;) Dalej poprawiam książkę, ale teraz w sumie już bardziej czytam. Chcę dojść do takiego momentu, że nie będę już wiele zmieniał. W sumie to obojętne, jak ludzie na tę książkę zareagują. Nie spodziewam się popularności, choć wiadomo, miło by było. Ogólnie, to myślę, że temat jest trudny, a też ilość potencjalnych czytelników ograniczona. Z tym że chodzi głównie o to, żeby mnie samemu się to podobało, ...

Poprawianie myśli i demony

 Jestem znowu na ściance, moje prawe ramię ma się trochę lepiej, więc próbuję trudniejszych dróg bez obawy, że zaraz mnie coś sieknie. Powoli kończę tę książkę, poprawiam, choć coraz mniej może. Ogólnie, to staram się część rzeczy powyrzucać, albo uprościć pewne opisy.  Ciepło tu dzisiaj, prawdziwe lato. Ludziom trauma kojarzy się z czymś strasznym. Fakt, samo przeżycie było przeważnie straszne, inaczej nie byłaby to trauma. Niektórzy ludzie boją się jednak wracać do przeszłości, tego, co tam się wydarzyło. Interesujące jest, gdy spojrzeć na to bardziej neurobiologicznie. Wracając do tego co było, przywołuje się pewne emocje. Mogą być one radosne, jak z urlopu, ale też związane z lękami, jak na przykład po wypadku samochodowym. W praktyce jakaś sytuacja, czy obiekt, aktywuje określony zbiór emocji. Nie ma w głowie żadnych "demonów przeszłości", choć czasami ma się wrażenie, że coś takiego siedzi w głowie.

PTSD i książka

 Zastanawiam się nad pierwszym rozdziałem do książki. Równocześnie nad życiem. Będę szukał psychoterapeuty, nie dlatego, że oczekuję specjalnych efektów, ale żeby mieć to skreślone z listy. Napisałem książkę, w sumie, to dla siebie. Teraz chcę ją tak zmodyfikować, żeby ktoś inny ją przeczytał.

Półprzytomny, jak się wyrwać

Ale się podle czuję, znowu mało co spałem, o drugiej w nocy pisałem coś tam z kumplem z Australii, potem założyłem sobie konto na tinderze. Muszę się przebijać przez ciemną falę lęku, która mi mówi, że nic nie ma sensu? Nie wiem, czy ona mi coś mówi, po prostu nie umiem zasnąć, nie chce mi się jeść, choć próbowałem coś jeść na siłę teraz. Już nie wiem, czy nie umiem spać z głodu, czy może to ciągle te myśli. To prawie komiczne, że nie wiem, czy to głód, czy myśli. Myśli, że już nie będę mógł biegać, że mnie biodro coraz bardziej będzie bolało i skończy się na sztucznym biodrze. Jestem chyba powoli jak Czarny, choć może jest lepiej niż wczoraj, chociaż nie jestem do końca przekonany. Kumpel zaprosił mnie na urodziny, dzisiaj, ale chyba nie pójdę, bo tak padam na pysk. Idę za to na targ. Może wyrwę się na rower, trochę mi to myśli wyklaruje, choć z drugiej strony nie mam ochoty, jak taki trochę półprzytomny jestem. Jak tu się wyrwać z tego stanu. Poszedłbym na ściankę, ale boję się, że m...

Proste, jak religia.

Wymieniłem się paroma wiadomościami z NB (narkotyk-B). Nic o głębszym sensie, po prostu coś tam o sporcie, bo ona nawet na siłownię chodzi pobiegać. Po tej krótkiej korespondencji czułem się dziwnie, czyli jak zwykle. Zastanawiałem się co to za uczucie, lekkie duszenie się, lekka ekscytacja. Jak interpretuje to moja głowa? W sumie, nie było to przyjemne uczucie, ale też nic specjalnie przykrego, taka po prostu mieszanka. Wczoraj poszukałem czegoś na YT, o myśleniu zwierząt. Oczywiście, kiedyś uważano, wiele osób do dzisiaj tak uważa, że zwierzęta nic nie czują, a nawet jak odczuwają ból, to nie wiedzą, że to ból, bo nie są go świadome. Więc go nie czują, jako tako.Przynajmniej nie tak jak my, czyli ludzie. To interesująca hipoteza, dosyć wygodna oczywiście. Gdy przyjrzeć się mózgom zwierząt, w tym człowieka, to budową aż tak bardzo one się nie różnią między sobą. Dlaczego więc zwierzęta miały by pewne rzeczy inaczej odczuwać? Kiedyś niewolnicy byli zwierzętami, czyli można było z n...

Po prostu sport

Ja znowu na sporcie, po prawie tygodniowej przerwie. Oponki mi na brzuchu przybyło, wiadomo, święta. Dwie sesje sportu dzisiaj. Na pierwszej nie grałem w ogóle na punkty, więc jestem bardziej wyluzowany, bo mniej stresu było. W sumie, to chcę nauczyć się grać tak, żebym miał satysfakcję z tego, jak się poruszam i jak trafiam. Może to dziwne, ale z drugiej strony, to trochę jak strzelanie z łuku, to japońskie, czy sztuki walki. Niektórzy traktują to jako zawody, grę z przeciwnikiem, ja mam uciechę z ruchu i wiem, że mi to dobrze robi. A może sobie to tylko tak tłumaczę, żeby się nie stresować, gdy przegram? Z drugiej strony, to wiadomo, poprzeczkę można stawiać sobie dowolnie wysoko. Mistrzem świata, kraju, czy nawet miasta na pewno nie zostanę, a reszta? Jak w sztukach walki, wiadomo, można je ćwiczyć, ale gdy ktoś na odległość z karabinu chce kogoś pyknąć, to szybkość i refelks może pomóc, a nie jakaś specjalna technika. B pisze z Kanady, mają tam teraz -25 C. To już niezłe temperatur...

Lubię choinki

święta jakoś przeleciały, to znaczy, jeszcze nie do końca. Spędziłem je sam, nie licząc krótkiego spotkania z Bl, którą spotkałem na lotnisku, bo wracała do swojej pracy. To było w poniedziałek. Dzisiaj, nie licząc krótkiego spaceru w parku, oglądałem chiński serial. Muszę przy każdej linijce zatrzymywać, żeby zrozumieć o co chodzi. Czasami nic nie kumam, czasami szybko przeczytam. Ogólnie, to kumam więcej, niż nie kumam. Powoli wiem, jak jest "rozwieść się", "być w ciąży", bo serial wchodzi w ten etap. Strasznie powoli mi ten chiński wchodzi, ale, zawsze to jakiś sukces, że potrafię czytane napisy jakiejś soap-operę w miarę zrozumieć. Dodam, syn, maminsynek, synowa, rozbestwiona trochę, jej teściowa straszna intrygantka, znająca się na rzeczy i tak dalej. Oczywiście, są jakieś wątki poboczne, jak to w takim serialu. Oglądam go, bo jest w miarę łatwo pokapować o co chodzi, a poza tym, to interesujące jest, że tam rodzice mieszkają z dziećmi, co znam. Nie mówiąc już ...

Wygrana, czy przegrana, stres

Coś mnie znowu afty męczą, plus od czasu do czasu lekki tik w lewym oku. To ostatnie wskazywało by na stres. Stres jak stres, ale afty są wkurzające, bo trudniej się mówi, a jedzenie wyciska mi łzy z oczu, jak innym jakiś romantyczny film. W każdym razie polazłem dzisiaj na sport, bo wiem, że mi to dobrze robi, jak mam stres, a nawet jak mnie coś przeziębienie boli. W nocy musiałem nieźle zęby ściskać, bo mnie żuchwa rano bolała, to znaczy, zawieszenie. Ciekawe skąd mi się to bierze. Grałem dzisiaj znowu jakiej krótkie gry. Wygrałem, no i dobrze, choć graliśmy tylko jednego seta z każdym. Starałem się nie popadać w panikę, że gram. To znaczy, jakaś część mojego mózgu stresuje się tym "wygrać/przegrać". W każdym razie, to pamiętałem o mówieniu do siebie, ale zapomniałem trochę o oddychaniu. W każdym razie zawsze coś. Oczywiście, wygraną mniej się przejmuję niż porażką, takie życie. żebym wiedział skąd się ten stres bierze, to łatwiej byłoby mi coś z tym zrobić. Czasami trudno ...

Jesienny liść

święta będę prawdopodobnie spędzał sam. Nie wiem, czy będzie mi smutno, trudno wyczuć. Jakby mnie kto zaprosił, to bym pewnie nie poszedł, chyba, żebym miał iść pograć w biliarda. Tak kiedyś spędziłem jeden z wieczorów wigilijnych, o ile pamiętam. Wiadomo, święta nastawiają czasami nostalgicznie, przynajmniej w północnej europie. W Australii 24-go nic się nie obchodzi, oni obchodzą 25-go. Azjaci to i tak olewają, oni mają swoje święta. Gdybym był w Polsce, to pewnie bym spędził święta z rodziną. Dzisiaj tu nawet słońce wyszło, ja sobie potem rowerkiem pograć w paletki, albo po prostu potrenować coś tam. Wczoraj też byłem. Grałem nawet z Łamaczem (rakietek). Pierwszy mecz wygrałem, drugi przegrałem. Z Łamaczem nigdy nie jest nudno, bo on się wkurza. Zaczyna się to tym, że ja zaczynam prowadzić, w jakimś decydującym secie. On atakuje, mnie się udaje obronić, więc słyszę. - No tak, teraz, to on wszystko odbiera, przeklęte, przeklęte. Łamacz wybija następną piłkę w aut i prawie, że krzyczy...

Dołki, czy jakoś tak

Wczoraj na treningu, zamiast wspaniałego zwycięstwa, przegrałem z kumplem. Oczywiście, nie używałem wszystkich rodzajów serwu, bo chciałem wygrać tak jak grałem. Mimo wszystko przegrałem i pewne zwoje w mojej głowie od razu zaczęły wysyłać sygnał w stylu - Tragedia, do niczego się nie nadajesz, po co w ogóle trenujesz. W dodatku jedna dziewczyna z klubu się coś na nas obraziła, bo woleliśmy z kumplem trenować, zamiast z nią grać. Interesujące jest obserwowanie tego, jak się potem różne emocje włączają. Szczególnie te w stylu "Do niczego się nie nadajesz, nie ma po co się wysilać, bo i tak nic z tego nie będzie". Z drugiej strony zrobiłem wczoraj moją codzienną dawkę rzeczy z listy "todo". To jednak nie wystarczy, bo jak się ma dołkowaty humor, to człowiek sobie mówi "tak mało robisz", zamiast powiedzieć sobie "znowu ci się udało dzisiaj". Tak to już jest, w sumie, patrząc na to z dystansu wydaje się to być nawet trochę śmieszne.

W lasku

No właśnie, duchy przeszłości. Coś tam sobie pisałem o tym jak było, jak mnie też trochę w szkole przygłupy prześladowały, przynajmniej w podstawówce. Jeden z nich, Jeżyna, stał kiedyś przede mną w klasie i dawał mi lekko z liścia w twarz. Nie broniłem się, jakoś. Myślę, że dlatego, że w domu mnie do tego przyzwyczajono. Jak człowiek tyle w twarz obrywa i nauczony jest, że nie wolno mu się bronić, to pozostaje to. Jak mnie Stary tresował, to nie wolno mi się oczywiście było zasłonić. Było by to uznane za karygodną krnąbrność i można było wtedy rzeczywiście oberwać. Więc tak mi pewnie to kiedyś pozostało. Ten Jeżyna dawał mi w twarz, ja nic. Biedak się w końcu zdenerwował i walnął mnie pięścią w brzuch. Trafił klamrę paska spodni. Spojrzał wtedy na mnie zdziwionym wzrokiem, bo go ręka nieźle zabolała i na jakiś czas dał mi spokój. Ja czułem się trochę jak bohater, jakbym to ja mu oddał, a nie klamra mojego paska do odzieży dolnej. Tak to już jest pomieszane w głowie. Przypomniało mi się...

Zamiast uciekać

No właśnie. Na treningach jestem w stanie ledwie zipieć, ale robić swoje. To, że jest mi gorąco, to normalne, wiadomo. Człowiek ma ochotę przerwać, bo coś mu tak w mózgu mówi, ale stara się jakoś wytrzymać. Jak wczoraj, gdy robiłem sobie te "plank", czyli deski na płasko, na boku, potem jeszcze trochę podskoków. W czasie drugiej serii ćwiczeń zaczęło mi kapać z czoła na podłogę, ciało się trochę trzęsło, jak osika na wietrze, ale nie było to powodem, żeby przestać. Co się dzieje, w czasie walki z lękami? Robi mi się gorąco, check, trudniej mi się oddycha, check, mam ochotę przestać, też się zgadza. No, może z tą małą różnicą, że często po prostu uciekam od czegoś, co stwarza lęk. Uczucie lęku jest abstrakcyjne, to nie strach, gdy widzi się obiekt obaw. Zauważam coraz częściej, jak to działa. Po prostu robi mi się gorąco, gdy o pewnych rzeczach tylko pomyślę, jak o pisaniu mojego lękowego pamiętnika. - Jak wytrzymasz trening, kłopoty z zipieniem, gdy musisz zasuwać - myślę sob...

Imbir i sport, dobre prawie na wszystko.

Moje migdały mają się lepiej, to znaczy, mam tylko jednego, który był ostatnio nieźle opuchnięty. Teraz już mnie w każdym razie nie boli, jak przełykam, choć bolało tylko przez pierwszych parę minut, gdy zaczynałem jeść. Uważam, że to uzdrowienie wydarzyło się po części dzięki obżeraniu się produktami czekoladowymi, miodem, masłem (o zgrozo), a także dzięki mocnej herbacie z imbiru. Dlatego wczoraj po treningu znowu sobie takiej strzeliłem, walnąłem jeszcze do termosu, żebym mógł sobie popijać przed zaśnięciem i jakbym się tak obudził. Nawet mogłem z tego pomysłu skorzystać, bo się obudziłem nocą, nawet parę razy. Rano, w przebłysku geniuszu sprawdziłem na wujku Googlu, czy nie aby imbir mi w tych nocnych pobudkach nie pomógł. Faktycznie. Imbir jest dobry, jak człowiek chce się trochę obudzić, pobudza całe ciało. Wiadomo, nie przebija kawy, ale tej sobie na stoliku koło łóżka nie postawiłem. Ogólnie, to co jest dobre na spanie. Na pewno nie imbir, w moim przypadku, nawet zmieszany z mi...

Uczucie niepokoju nie zabija

No i co dalej? Wczoraj na treningu przegrałem. Od razu poczułem się zdołowany. - I po co tyle trenuję, jak przegrywam z ludźmi, którzy mało co coś robią? - pomyślałem sobie. Oczywiście, do niczego się nie nadaję, byłoby logiczną konsekwencją tego myślenia. Jednocześnie włączył się jakiś inny kawałek mojego mózgu. - Czym się przejmujesz - powiedział on - po co się masz dołować. Uprawiasz sport, bo ci to dobrze robi. - Coś w tym jest - pomyślałem sobie. Jakoś się lepiej przez to poczułem, choć ten pierwszy głos mi coś tam jeszcze gderliwie dogryzał. Olałem go, więc kiedyś zamilkł, nawet nie wiem kiedy. Próbuję robić to ze swojej listy. Możliwe, że mi to jakoś łatwiej przychodzi. - Zaraz poczuję ten znany uścisk na klacie - myślę sobie - takie życie. Siadam do stołu w kuchni, puszczam jakąś bardziej dziką muzykę i zaczynam się trochę zwijać, bo najchętniej, to bym wstał. - Uczucie niepokoju nie zabija - mówię sobie.

Nie chcę czekać

Czekam, aż się NB (narkotyk-B) odezwie. Ona się nie odzywa, ja do niej nie zagaduję, bo to jak zabawa z wężem. Złapie się go za ogon, to on się może odwróci i dziabnie. Obejrzałem coś tam na YT, jakiś "survivor" depresji, czyli taki, który przeżył depresję, chyba głęboką, opowiadał jak sobie z tym radzi. Z zawodu jest lekarzem, co mu pewnie nie pomaga, ale może tak, bo wie jak to działa. Nie pomaga, bo sam sobie nie wstrzyknie nic do głowy, ale z drugiej strony problemy psychiczne to też stan choroby, tyle, że bardziej hormonalno-neurologicznej, niż powodowanej przez bakterie. Powiedział - jeśli czekasz, aż ci lęk przejdzie, to robisz coś źle. Nie wiesz, czy ci przejdzie, a jeśli nie zniknie, to będziesz rozczarowany, będziesz sobie pluł w brodę. Możliwe, że mi się to dlatego spodobało, bo sam do takiego wniosku doszedłem, mniej więcej, niedawno. - A co, jeśli mi lęki nie przejdą, jeśli takie będą do końca życia? - zacząłem się pytać, sam siebie, na poważnie. Kiedyś by mnie t...

Chłodna sauna i gorący policzek

Co za dzień, to znaczy, poranek. Obudziłem się koło 2 w nocy, cholera wie po co i dlaczego, może sąsiedzi znowu tupali, biegając w chodakach, albo trzaskali gdzieś drzwiami? Wiem, niektórzy są zdania, że ludzie i zwierzęta mało co ze sobą mają wspólnego. Stado wrzeszczących małp, siedzących na drzewach, nie ma nic wspólnego ze zgrupowaniem na koncercie, czy jakimś meczu. Wiadomo. Kiedyś było prościej, człowiek, istota wyższa, stworzona na podobieństwo Boga, bliska inteligencją i w ogóle, niejako aniołom. Zwierzęta, to istoty bezmyślne, zero emocji, bo kierowane są instynktami. No, chyba, że czyjś pies, czy kot domowy. Spróbuj takiego kopnąć i powiedzieć właścicielowi, że ma się tak nie stawiać, bo ulubieniec i tak nic nie czuje, reaguje po prostu instynktownie. W czym problem, kurna, co się pani tak miota? Wkurzył mnie wczoraj jeden mały po..b, bo już po skończonej godzinie gry wzięło się staremu i małemu, który miał może z 10 lat, na kopanie piłki. Nie wiem skąd ją wytrzasnęli. Nawet ...

Kto wie

Wczoraj poszedłem do kafejki, po południu. Miałem wprawdzie nadzieje, że będzie padać, więc będę mógł zostać w domu, ale nie, dosyć często wychodziło słońce i w radiu zapowiedzieli pogodę bez deszczu. Coś w mojej głowie wcale nie chce wyjść z domu, w niedzielę. Nie, żebym się w mieszkaniu dobrze czuł, dostaję czasami lekkiego bólu głowy, czuję się jakiś taki, dziwny. Wiem, że mi dobrze zrobi, jak wyjdę. Po prostu wiem. Emocje mówią mi coś innego. W związku z tym, że nie używają one słów, to czuję po prostu zmęczenie, gdy mam coś zrobić. - Co będę wychodził - mówię sobie wtedy - poza tym, to nie mam czasu na spacery. To naprawdę piękny pokaz braku logiki. Bo gdy siedzę w domu, to oglądam coś tam, najczęściej na YouTube. Jestem już powoli znawcą od topienia metali, to znaczy, tych do kucia mieczy, czy katany. Chociaż, katana też jest mieczem, tyle, że japońskim. Internet ma to do siebie, że znajduje się w nim praktycznie nieograniczona ilość materiału. Co godzinę, co minutę, przybywa ile...