Posty

Wyświetlam posty z etykietą pisanie książki

Powoli wiosna

 Już marzec, za oknami słońce, choć jeszcze dosyć chłodno. Oddałem książce do agencji wydawniczej. Zobaczymy, jak to pójdzie, to strasznie wolno im to coś idzie, a przynajmniej odpowiedzi na miale. Zastanawiałem się, czy nie dać przeprowadzić pewnych prac redakcyjnych, a także składania do druku przez inne agencje, tańsze, ale stwierdziłem, że by mnie to zbyt dużo nerwów kosztowało. To między innymi dlatego, że nie znam się na temacie wydawnictwa i druku książki, więc obawiam się, że mogę jakieś szczegóły przegapić. W weekend byłem coś do niczego, ale dzisiaj jestem na ściance, choć pociągam nosem. Taka ładna pogoda, że warto się przejechać rowerem.

Sposoby publikacji książki

 Siedzę znowu w kafejce na ściance. Dzisiaj jest tu pełno, nawet nie wiem dlaczego, choć tak bywa w soboty. W sumie to chciałem iść do domu, ale pomyślałem, że jest to moje miejsce kontaktów społecznych, więc mogę coś tam przy cappuccino posiedzieć. Szukam wydawcy do mojej książki. Wydaję ją w self-publishing, bo wydawcy, do których kiedyś napisałem, nie byli zainteresowani.

Oczekiwanie na wiosnę

 Za oknami słońce, ja siedzę w kawiarni na ściance. Napisałem do dwóch agencji wydawniczych, takich małych, ale nie odpowiedziały jeszcze. Zbieram informacje na temat przygotowania tekstu do druku, bo może wydam na koniec sam gdzieś, w Empiku albo w Amazon. Zobaczę jeszcze. Mam dzisiaj wieczorem paletki w innej hali, zastępczej. Zaczynają się dopiero o 20 i trzeba 15 minut rowerem. Nie chce mi się, ale nie chcę zostawiać Surfiarza samego. Jak mu napisałem, że chyba nie przyjdę, bo zimno, to od razu zadzwonił. Powiedział, że namęczył się na mrozie, przygotowując tyczki, które mają być użyte do powieszenia siatki. Więc przejadę się dzisiaj, ale często tam nie będę chodził. Jakiś dziwny humor mam dzisiaj. Może to dlatego, że zacząłem znowu wracać do przeszłości? To jeden z punktów mojego codziennego programu, popisać trochę o tym, co było.

Druga redakcja i aminokwasy w kosmosie

 Ciekawe, odkryto podobno, na jakim meteorycie aminokwasy, takie, które związane są z życiem, czy wodą. Wiadomo, może być zanieczyszczenie, albo jakiś błąd pomiaru. Z drugiej strony wyjaśniałoby to zaistnienie życia na ziemi. To niezależnie od tego, czy ktoś wierzy w boga, czy nie. To znaczy, takie odkrycie nie wyjaśnia skąd bierze się życie w ogóle, ale przynajmniej wskazuje na to, że może nie powstało bezpośrednio na ziemi, czy jakoś tak. Moja książka przeszła pierwsze redaktorskie czytanie. Płacę redaktorce za to, więc nie narzeka ona specjalnie na zawartość, ale stara się mój tekst wygładzić. Uważam, że dobrze jej to wychodzi. Zastanawiam się, czy dać tę książkę wydrukować, czy wydać ją na razie jako e-book. Poza tym to muszę z kimś pogadać, ile to wszystko zachodu kosztuje i jak to wygląda. Mój umysł krąży na różnych poziomach abstrakcyjnych, włączają się różne wzorce myślenia. Uważam, że interesująca jest obserwacja tego, choć stan, w którym się znajduję, nie zawsze jest przy...

Książka u redaktora

 Ale ten czas leci. Jutro muszę do dentysty. Ma mi zakładać korony na dwa zęby. Masakra. Najpierw je musi zeszlifować. W ogóle mi się ten pomysł nie podoba, ale takie życie. Byłem nawet u innego dentysty, po drugą opinię. Tak bywa, człowiek się trochę sypie. To tym bardziej że zgrzytam zębami w nocy. Jestem na ściance. Mam coś lekko z plecami, więc na ostrożnie. Coś sobie lekko nadwyrężyłem tydzień temu. Oddałem książkę redaktorce w poniedziałek. Dlatego większy luz, bo już nie mogę jej poprawiać. Wziąłem się za to za czyszczenie mailowej skrzynki pocztowej. Muszę zrobić nadpłatę za podatek, za rok 2021, bo mój księgowy zapomniał zrobić zlecenie za mnie. Takie życie. Nie mam ochoty, bo kto miałby, ale zapłacę i będzie spokój. Powoli zaczynam się rozglądać za pracą, zleceniem. Czas kończyć artystyczny okres życia. Byłem na koncercie muzyki klasycznej. Wrzucę może zdjęcie, jak będę w domu. Fajne to było, bo pomagałem muzykom, więc miałem dostęp na zaplecze. Też się jak artysta poczuł...

Bez boulderingu i wydawcy.

 Jestem na ściance, to znaczy, w tej kafejce. Póki co, to robię sobie przerwę z boulderingiem, bo mój palec serdeczny coś się nie goi. Nie boli mnie tak na co dzień, ale jak go obciążam, to ostro go czuję. Temu chodzę na małą siłownię tutaj. Wysłałem propozycję mojej książki do dwudziestu wydawców. Nie dlatego, żebym uważał, że ją ktoś wyda, choć miło by było, oczywiście. Myślę, że książka jest jak ten blog, tematycznie pomieszana. Nie pasuje do żadnej rubryczki, bo jest autobiograficznie, popularnonaukowa. Z tym że umieściłem w niej mniej więcej to, co sam chciałbym kiedyś wiedzieć. Myślę, że nie uda mi się doprowadzić tej książki do takiego stanu, żeby ktoś ją chciał wydać, to znaczy, żeby wydawcy się spodobała, to znaczy, istniała dobra szansa, żeby kliencie chcieli ją kupić. Z tym że nie to było celem mojego pisania. Uważam, że jeśli znajdzie się pięć osób, którym ona się spodoba, to znaczy, coś pozytywnego wniesie, to jeden z moich celów będzie spełniony. Posłałem też do tylu ...

Koniec pisania

 Stwierdziłem, że doczytam do końca to co napisałem i zakończę na tym proces twórczy. Nie, żebym uważał, że książka jest dobra, ale po prostu nie mam już więcej siły, ani ochoty.  Prawdopodobnie dam to wydać w Novae Res, czy innym wydawnictwie, któremu się płaci kasą za to, żeby to wydali. Nie chce mi się szukać jakichś tradycyjnych wydawnictw, bo nie wydaje mi się, że któreś z nich się moją książką zainteresuje.  W sumie, to napisałem to, co sam chciałem, żebym mógł kiedyś przeczytać, w przeszłości. Nie wydaje mi się, żeby to wiele osób zainteresowało, choć oczywiście, trudno powiedzieć. Ta książka jest taka, popularno-naukowa, autobiograficzna, lekko jakby filozoficzna może. W każdym razie, dam ją wydać, bo na tym mój projekt, mój eksperyment polega. Teraz padam na twarz, bo tak to jest, że jak się coś skończy, to potem człowiek wpada w lekki dołek.

Porządkowanie w głowie

 Stwierdziłem, że muszę sobie trochę odpuścić, to znaczy, mniej się stresować. W sumie to stresuje mnie brak pracy, ale chcę skończyć pisanie książki. Jestem na etapie poprawiania. Myślę, że będę musiał po prostu zapłacić jakiemuś wydawnictwu, żeby ją wydali. Wątpię, żeby któreś się zainteresowało, choć na wszelki wypadek poślę do paru. Głównie, to chodzi mi o to, żebym ja mógł przeczytać to, co sam napisałem. Zawsze tak miałem, że trudno było mi czytać własne teksty. Podobnie może jak z tym, co kiedyś grałem, jak chodziłem do szkoły muzycznej. Teraz już nie wyćwiczę palców do takiego poziomu jak kiedyś, więc nie mogę pracować nad tym, to znaczy, mogę, ale jakoś mi się nie chce. Paznokcie łamię regularnie na ściance, więc to też utrudnia sprawę. Mimo wszystko może coś kiedyś poćwiczę. W głowie mam spory bałagan, który staram się uporządkować. Myślę, że na tym też polega jeden z problemów pisania. Za dużo myśli mam na myśli, te są w dodatku nieuporządkowane. Jestem na ściance. Jest ...