Szuranie i lęki.
Jestem jakiś połamany, tak, jakby mnie coś brało. W nocy obudził mnie znowu sąsiad, koło 4 nad ranem, czy coś. Czymś tam szurał. Obmyślałem cały ranek, cały dzień, co bym mu nie powiedział, jak poprzednim razem. Nie poszedłem na sport, bo padam jakoś na pysk, lodówka hałasuje, tyle rzeczy do zrobienia, choćby pozmywać. Tyle rzeczy, za które bym się musiał zabrać. Nie poszedłem też na ten sport, żeby się całkiem nie załatwić. W paletki ciągle nie mogę grać, bo mnie ten mięsień boli. W niedzielę świeciło słońce, wyszedłem przed dom, chciałem iść pobiegać, ale mnie zaczęło boleć. Odwróciłem się więc na pięcie, by wrócić do mieszkania. -- Choć się trochę przejdź -- przeszło mi przez głowę. Więc trochę pokuśtykałem, trochę potruchtałem. Potem się to jakoś rozruszało, stwierdziłem, że da się biec, jak kolana wyżej podnoszę. Nawet poskakałem na skakance. Nie muszę dodawać, że w poniedziałek mnie o wiele bardziej bolało. I tak dobrze, że do roboty chodzę, zawsze się trochę kasy przyda. Pojadę ...