Bez boulderingu i wydawcy.

 Jestem na ściance, to znaczy, w tej kafejce. Póki co, to robię sobie przerwę z boulderingiem, bo mój palec serdeczny coś się nie goi. Nie boli mnie tak na co dzień, ale jak go obciążam, to ostro go czuję. Temu chodzę na małą siłownię tutaj.

Wysłałem propozycję mojej książki do dwudziestu wydawców. Nie dlatego, żebym uważał, że ją ktoś wyda, choć miło by było, oczywiście. Myślę, że książka jest jak ten blog, tematycznie pomieszana. Nie pasuje do żadnej rubryczki, bo jest autobiograficznie, popularnonaukowa. Z tym że umieściłem w niej mniej więcej to, co sam chciałbym kiedyś wiedzieć.

Myślę, że nie uda mi się doprowadzić tej książki do takiego stanu, żeby ktoś ją chciał wydać, to znaczy, żeby wydawcy się spodobała, to znaczy, istniała dobra szansa, żeby kliencie chcieli ją kupić. Z tym że nie to było celem mojego pisania. Uważam, że jeśli znajdzie się pięć osób, którym ona się spodoba, to znaczy, coś pozytywnego wniesie, to jeden z moich celów będzie spełniony.

Posłałem też do tylu wydawców w ramach treningu mentalnego. Postanowiłem sobie, że tak zrobię i tak zrobiłem. Ogólnie, to przez pisanie książki nauczyłem się chyba lepiej walczyć ze swoimi lękami, nie mówiąc już o tym, że dużo więcej zrozumiałem z tego, jak działa umysł.

To trochę jak z pokazaniem komuś magicznej sztuczki i wytłumaczenie, jak ona działa. Nie da się tego "odwiedzieć". Tak ja teraz patrzę na to, co dzieje się w mojej głowie. Z tym że znajomość budowy instrumentu nie wyklucza zdolności do delektowania się muzyką. Tak i znajomość podstaw budowy umysłu nie przeszkadza w tym, żeby odczuwać emocje.

Teraz rozglądam się za jakimś wydawnictwem, któremu się płaci, za to, żeby wydali. To tak zwane "vanity press", czy jakoś tak. Czyli "wydawnictwa dla zarozumiałych", czy jakoś tak. Chodzi o to, że jak książka jest słaba, to można ją w ten sposób wydać. Także, jak nie pasuje do niczego jak moja, a w dodatku jest napisana tak sobie, eksperymentalnie.

Starałem się pisać dobrze, ale doszedłem do swoich ograniczeń. Lęki ostro mi przeszkadzały w procesie tworzenia, co nawet było interesujące do obserwacji. Może odczekam jaki miesiąc, nabiorę sił i przerobię tę książkę tak, żeby do czegoś tam pasowała, zobaczę. Z tym że pomysł jest taki, żeby znaleźć tanie wydawnictwo, dać to jakoś zredagować, wydać, a potem rozdać.

Uważam, że niektóre pomysły w mojej książce są dobre, to znaczy, mogą komuś pomóc.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Chciałem

Francuzka