Posty

Dopaminie się coś miesza

Dzisiaj tu znowu słońce, choć wiatr i chłodno. Byłem coś potrenować z A i 2xR. Byłem jakiś połamany, na hali zimno, czy coś, nic nie wychodziło. Znaczy, z A przegrałem, bo robimy sobie ćwiczenia na punkty, ona, choć dziewczyna, to w niektórych ćwiczeniach wygrywa, takich na pół kortu. Potem z A, jej mężem i 2xR, czyli dwoma Hindusami na jakimś obiedzie. Jakiś smutek mnie w czasie powrotu do domu ogarnął. Może dlatego, że zamiast na kawę, to A pojechała z mężem do domu, bo on chciał finały zawodów w paletki oglądać. -- Co z tego, że smutek -- pomyślałem sobie -- pewnie znowu się jakimś dopaminom coś miesza. Rano miałem nawet dobry humor. Może to niewyspanie, czy skoki pogody, kto to wie, ale, próbuję robić swoje.

Kosmici i papierosy

Tu leje, tak naprawdę, w niektórych okolicach ma spaść do 200 mm deszczu. Tak mi się skojarzyło. Gdyby ktoś nam powiedział, że kosmici nam wszczepili jakiś chip, taki, który nam każe mówić, czy myśleć o sobie "jestem do niczego, do d..y, najlepiej się zabiję", to byśmy mu nie uwierzyli, oczywiście. Ale gdyby to wyszło na zdjęciu rentgenowskim, czy skanie z tomografu, to oczywiście chcieli byśmy, żeby nam to usunięto z głowy. Co za bezczelność ze strony kosmitów, coś takiego nam wszczepić do głowy, by nas kontrolować. Co innego, oczywiście, gdy mamy poje..., znaczy się, toksycznych, rodziców, którzy nam implantowali takie myśli, przez paręnaście lat. Nie mówili, "najlepiej się zabij", zamiast tego "po co Ty jesteś na tym świecie", "do niczego się nie nadajesz". Wtedy nam nie przyjdzie do głowy, że to coś obcego, obce myśli. Bo to nasze myśli, to JA. - Przecież to ja tak myślę, nikt inny - można sobie powiedzieć. - Aha, a wiesz, jak Twój mózg dział

Wychodzić z kręgu lęku

Wczoraj coś się dusiłem, nie umiałem się za nic zabrać. To znaczy, sporo energii mnie to kosztowało, bo na koniec coś tam zrobiłem. Było to na tej zasadzie -- Po prostu rób. O dziwo, jakoś to zadziałało. Tyle, że wypiłem chyba ze trzy kawy, może dlatego się w nocy obudziłem, czy pociłem. Postanowiłem wziąć prywatne lekcje z paletek. Po części dlatego, że dałem komuś trochę kasy, rodzinie nieżyjącego już przyjaciela. Pomyślałem sobie, że skoro daję kasę ludziom, których nawet na oczy nie widziałem, to mogę też dla siebie coś zrobić. Może nie ma w tym logiki, ale jakieś moje wewnętrzne dziecko, czy coś, trochę się tego domagało. Może dlatego też obudziłem się w nocy, bo się nad tym zastanawiałem? Ten trener jest ciekawy, sam mówi za każdym razem o plastyczności mózgu i chodzi mu bardziej o to, żebyśmy zrozumieli co robimy i jak to działa, niż o powtarzanie jakichś ćwiczeń. Jest na pewno inspirujący. Choć kasę kosztuje. Ale, podobnie jak kawa w kafejce, może pomoże mi to trochę w wyskakiw

Głęboki wdech na lęki

Obraz
Byłem wczoraj znowu na paletkach. Dla mnie to też jedno z poletek eksperymentalnych. Obserwuję jak reaguję na stres. Grałem parę pojedynczych gier, z Z ciągle jeszcze przegrywam, na 3 gry wygrałem tylko ostatnią, bo on padał na nos. Potem grałem z D. Też była to kwestia nerwów, bo wiem, że gram lepiej od niego. Chodzi o ostatnie punkty, które decydują o wygranej lub przegranej. Udało mi się wygrać, koncentrując się na grze, a nie na tym, co będzie, jak przegram. Grałem potem parę innych gier, na koniec ze zmęczonym S. Znowu to samo, udało mi się na ostatnich dwóch punktach wygrać. Staram się myśleć o oddychaniu, trochę o taktyce, nogach. Wtedy nie ma tyle czasu na stres. A może po prostu jestem spokojniejszy, gdy gram, ogólnie, bo lepiej mi idzie? Trenowałem, to lepiej mi wychodzi. Niby oczywiste, ale nie dla mojej głowy. Podobnie z pisaniem książki. Kosztuje mnie to sporo energii, muszę rozkładać to na raty i nie daję rady wiele zrobić, ale jest lepiej niż przed pół rokiem, czy rokiem

Czasami działa

Siedziałem sobie w kafejce i zastanawiałem się, czy dam radę zrobić coś sensownego, gdy wrócę do domu. Przeważnie kończy się to na tym, że siedzę jak baran przed internetem, jakoś niezdolny do zrobienia niczego. Chociaż, wczoraj udało mi się trochę poćwiczyć, nawet na gitarze pograć. Stosuję prostą technikę, która w niektórych sprawach funkcjonuje, w tych mniejszych. Po prostu pytam sam siebie, czy istnieje jakieś logiczne wytłumaczenie, dlaczego mam pewnych rzeczy nie zrobić. Jak na przykład wyjąć w tym momencie pranie z pralki. -- Jestem zmęczony - mówi coś w mojej głowie. - Na tyle, że nie jesteś w stanie wstać i powiesić prania - pytam. - No nie - odpowiada ten głos. Więc wstaję i wieszam to pranie, pokonują przy tym jakąś tam wewnętrzną barierę Podobnie z poćwiczeniem, przez jakichś 20 minut, co nie jest w sumie wiele. - Weź się - mówię. Wtedy czuję jakieś dziwne uczucie, jakby smutek, jakbym sam siebie tłamsił? Myślę, że to moje lęki tak działają. Blokują mnie, swoimi sposobami,

Bezwład schematu emocjonalnego

Wczoraj byłem na paletkach. Mało ludzi było, więc grałem cały czas pojedyncze, przegrywając prawie, że wszystkie. W niektórych brakowało mi paru punktów, myślę, że to też kwestia psychiki, nad którą pracuję. Starałem się analizować grę, nigdy wcześniej nie robiłem tego tak świadomie. Zastanawiałem się nad słabościami przeciwnika, nad moimi, próbowałem moimi mocnymi punkami atakować jego słabe. Myślę, że można to przenieść na normalne życie, znaczy się moje. Moim przeciwnikiem są moje lęki. Jakie są ich słabe punkty, jak je obejść, jak z nimi wygrać? Ostatnio obserwowałem jak to działa, że lęki powodują jakiś tam rodzaj zachowania u mnie, czy że robię się smutny i bezradny. Stwierdziłem, że to po prostu schemat zachowania i nie mam ochoty wpadać w smutek. W tym momencie czułem, jak ogarnia mnie jakaś bezwładność, potrzebna mi była energia, jak przy ćwiczeniach fizycznych, żeby nie dać się temu schematowi. Myślę, że tak to działa. Gdy nadchodzi stary schemat, lęku, albo smutku, to żeby m

To nie góra z czubkiem w chmurach

Coś się obudziłem w nocy, może to zbyt późna kawa, albo zbyt dużo kawy? Przegrałem wczoraj na treningu z Z, jak jestem za powolny, to mnie on bije na głowę. Czasami z nim wygram. Projektuję to oczywiście na moje postępy w walce z lękami, jakże by inaczej. Wygrałem za to z SH, ale oczywiście, nie jest to takie ważne, jak przegrana z Z, choć ogólnie, to SH gra dużo lepiej niż Z, przynajmniej w podwójnej. U mnie liczą się przegrane. Coś w mojej głowie zaczęło się robić smutne, po tej przegranej, ale nie dopuściłem do tego. To nie żadne zawody, tak sobie graliśmy. Więc dlaczego mam być smutny? To po prostu automatyczna reakcja. Pomogło. Staram się robić swoje, choć dzisiaj do tyłu trochę, czyli normalka. - Co z tego - mówię sobie - do przodu, czy do tyłu, rób swoje. Trochę mnie dusi, trochę niepokój, czyli normalka. Staram się uczyć przejść jakoś przez te moje różny obezwładniające trochę stany. To trochę jak w tych grach. Czytam ostatnio książkę o podejściu mentalnym, do gry "Winning