Posty

Samotność i rozgadanie

Jestem znowu na ściance, w kafejce. Napiłem się kawy i mam wrażenie, że zagadałem na śmierć dwóch kumpli, którzy się do mnie dosiedli. Czasami mam tak, szczególnie po kofeinie, że trudno mi przestać gadać. Muszę się nauczyć to lepiej kontrolować, bo nie chcę wyjść na wariata, który gada jak wodospad, zalewając ludzi potokiem słów. Idą jutro na spotkanie członków założycielskich klubu, bo kumpel, ten muzyk, chce założyć klub muzyczny. To znaczy, taki, który wspiera jego duet. Jak się ma klub, to łatwiej o kasę z państwa i tak dalej, a do założenia potrzeba siedem osób. Siedmiu muszkieterów ;) Dalej poprawiam książkę, ale teraz w sumie już bardziej czytam. Chcę dojść do takiego momentu, że nie będę już wiele zmieniał. W sumie to obojętne, jak ludzie na tę książkę zareagują. Nie spodziewam się popularności, choć wiadomo, miło by było. Ogólnie, to myślę, że temat jest trudny, a też ilość potencjalnych czytelników ograniczona. Z tym że chodzi głównie o to, żeby mnie samemu się to podobało,

Perspektywy

 Coś mnie przystopowało przy poprawianiu książki. Akurat jestem przy "granicach" i coś mnie zablokowało. Może to też zmęczenie, bo od czwartej nad ranem nie śpię.  Idę wieczorem na koncert, kumpel ma grać. Mam nadzieję, że nie zasnę. Nie wiem, jak się ubrać, ale nie chce mi się stroić, to w jakiejś galerii. Wyszalałem się trochę na ściance, na tej nowej zabawce. Póki mi się nie znudzi, to na niej dużo ćwiczę. Martwię się, że mi się kasa powoli zaczyna kończyć, a tu nie widać końca książki, choć w sumie, to i tak już poprawiam tylko, choć niektóre kawałki muszę sporo zmienić, jak to o granicach. W sumie to książka jest raczej dla mnie, bo nie wiem, czy dużo osób ją w ogóle przeczyta. Mnie ona pomaga zrozumieć samego siebie. To dziwne uczucie, gdy spojrzy się na swoje życie jakby z oddali, albo innej perspektywy. Dzisiaj chyba idealna pogoda na rower. W sumie to przyjechałem na ściankę głównie po to, żeby się na rowerze przejechać i zmienić trochę tok myśli.

Zęby i zasypany

 Dowiedziałem się, do dentystki, że potrzebuję korony na zęby, bo moje plomby puściły. Poszedłem nawet do innego dentysty, żeby się dowiedzieć, czy naprawdę. Nie podoba mi się ten pomysł, ale dentysta potwierdził, że zwykła plomba nie wystarczy. W takich reakcjach reaguję jak zwykle, mentalnym załamaniem. Mam wrażenie, że zaczynam się zupełnie sypać, tak, jak moje zęby. Obudziłem się już dwie noce pod rząd i przejmowałem się tym wszystkim. Wiem, że tak samo było, jak mi biodro wymieniali. To znaczy, szok był dużo większy. Zastanawiam się, czy nie dać sobie tych zębów u dentysty zrobić, który mi to wczoraj jeszcze raz obejrzał. Jestem u dentystki, ale ona jakaś trudna w komunikacji, tak mi się wydaje. To znaczy, wie wszystko i ma rację, takie odnoszę wrażenie. Ciekawe. Piszę o tych koronach, bo interesujące jest dla mnie, jak coś takiego wpływa na mój stan psychiczny, który okazuje się być labilny. Wczoraj przeczytałem o gościu, który spędził 16 dni przysypany na kopalni. To znaczy, dos

Powoli

 Powoli łatwiej mi się czyta to, co napisałem. Jadę teraz od początku do końca i poprawiam. Chcę dojść do takiego momentu, żebym już nie poprawiał. Wiadomo, perfekcyjnie nie będzie nigdy, ale chodzi o to, żebym sam był w stanie to przeczytać i rozumiał, o co chodzi. Dzisiaj na ściance na luzie, bo mam coś słabe palce, czy jakoś tak i skóra trochę podrapana. Spadam, bo chyba zaraz deszcz ma padać. Samochód by się przydał.

Nowa zabawka na ściance

Obraz
 Od paru tygodni mamy nową deskę na ściance, kilterboard. To w miarę znormalizowane chwyty na płycie. Fajnie jest to, że takie deski są na całym świecie i ludzie mogą robić nowe drogi, gdzieś tam w USA, albo w Australii i można je potem w Europie powtarzać, albo na odwrót. Chwyty, których należy użyć są oznaczane światełkami. Można zmieniać kąt pochylenia, zazwyczaj ma on koło 40 stopni. Dzisiaj próbowałem krótko na 60 stopni, to dobre na technikę nóg. Ja to jestem cienki Bolek, ale uciecha jest spora.    

Poprawianie książki

 Ja znowu na ściance. Stwierdziłem, że będę powoli tę książkę poprawiał, choć już dawno temu chciałem skończyć. Z tym że jak za długo nad tekstem siedzę, to nie umiem poskładać myśli w głowie. Takie życie. Nie ma więc chyba sensu siedzieć nad nią godzinami, bo się zapętlam. Jak na razie, to jestem przy trzech godzinach dziennie, z tego część w kafejce na ściance, bo tu dobra kawa.

Kokaina dobra na wszystko?

 Ale ten czas leci. Może pójdą na paletki do hali, gdzie już dawno nie byłem. Idę tam, bo sąsiadka się tam wybiera. Ona nie może grać, bo bierze udział w teście kremu. Tak sobie dorabia czasami. Powiedziała, że może trenować, ale nie może grać. Pewnie jej chodzi o to, że nie może się spocić, czy jakoś tak, ze względu na ten krem. Mnie to wsio ryba, chciałem do tej hali, żeby zobaczyć trochę dawno nie widzianych twarzy. Sąsiadka to i tak cienki Bolek, więc dużo z nią nie będę trenował. Mam poza tym trochę zjechaną skórę na palcach, od boulderingu. Opowiadałem dzisiaj kumplom o helikopterze na marsie. Lata sobie tam, oni o tym nawet nie wiedzieli. To pierwszy helikopter, to znaczy, zrobiony przez człowieka, który lata na obcej planecie. Z drugiej strony, ludzie rozwalają sobie głowy, ze względu na fundamentalistyczne podejście do religii. Poza tym to ze względu na inne rzeczy. Z punktu widzenia neurobiologii lepiej rozumiem takie ludzkie zachowanie, lepiej niż kiedyś. Sam dostrzegam u mn