Posty

Wyświetlanie postów z 2010

Poślizgi

Fajnie było w wigilię, wczoraj grałem prawie cały dzień w bilarda na komputerze, zupełny luz, a dzisiaj, jak jechałem do przyjaciół na obiad, to wpadłem w poślizg, na zakręcie. Ten zakręt był mi zawsze podejrzany, ale chyba się zagapiłem, bo ślisko było i jednak za szybko byłem. Jak mi zaczęło przodem samochodu majtać, to nie wiem, czy popełniłem błąd, czy może po prostu było już i tak za późno, ale w sumie, to wylądowałem w rowie, po drugiej stronie drogi. Podejrzewam, że jakby kto z drugiej strony jechał, to może bym tu tego dzisiaj nie pisał, bo 60 plus 50, czy ile kto by jechał, to nieźle mogło by być. Ale nic mi się nie stało, wyciągnęła mnie jaka dobra dusza, który miała napęd na 4 koła. Nawet nie wiem, czy mam linkę holowniczą, bo trochę w szoku byłem. Jak wychodziłem z samochodu, to mi się ręce trzęsły. Pojechaliśmy po linkę do niego do domu, dwójka ich w sumie była, z Bośni gdzieś, choć w Niemczech urodzeni, czy coś. Wyciągnęli mnie za koło najpierw, bo nawet nie wiedziałem g...

Popieprzony świat

Putin ma podobno 40 miliardów, Assange, czyli ten, który stworzył Wikileaks jest oskarżony o to, że chciał mieć seks bez prezerwatywy. Jeden noblista prowadzi wojnę, drugi siedzi w Chinach w kiciu. Ja tęsknię za kimś bliskim i jedna część mojego mózgu, albo parę jego części wciska mi głupoty, o których wiem, że nie są prawdą, inna część powoduje lęki, a inna czasami się temu przygląda i próbuje normalnie żyć, ze świadomością, że i tak jestem inny i taki pewnie pozostanę. Myślę czasami o NB, ale jakoś mi łatwiej, albo może łatwiej mi uczucia blokować. Niektóre dni spędzam na ucieczce od myśli i uczuć, oglądają seriale, czy śpiąc, lub jedząc. Czasami wyjdzie mi coś w robocie. Ale ostatnio fajnie mi się wspina, bo coraz częściej wspinam się kawałkami w dachu i odkrywam nowe rzeczy. Możliwe, że mniej mnie fale emocji zalewają, gdy widzę jakąś dziewczynę, z tego typu, który coś we mnie budzi, nawet nie wiem co. Ale to uczucie powoduje, że coś mnie zaczyna w klatce piersiowej ściskać, czuję ...

śnieg

Tu śnieg. Jakieś smęciarstwo w kafejce, może żeby mnie przydołować? Byłem się wspinać, trochę się mogłem wyszaleć. Moja partnerka to nawet miła dziewczyna. Widziałem K, to jakaś taka jedna, fakt, mogłem ją zapytać co robi dzisiaj wieczorem. Teraz mi to do głowy przyszło. Ale nie zapytałem i jest mi smutno, ale nie z tego powodu. Może z tego powodu, że jestem sam. Ale wydaje mi się, że lepiej czasami samemu niż plątać się w coś, od czego mi potem naprawdę cholernie źle. Nie lubię tej samotności, ale nie chciało mi się iść z ludźmi na "Weihnachtsmarkt", czyli do budek, gdzie można się grzańca napić i w nogi zimno. Może innym razem. Jutro wpada moja siostra. Ma coś załatwić, czy chce coś załatwić i będzie u mnie parę dni, to znaczy, ze dwa tygodnie. Wsio ryba. Muszę się bliżej centrum przeprowadzić, bo tracę za dużo czasu na dojazdy i poza tym, to mieszkam na końcu świata. Jakiś czas mi to pasowało, ale chyba powoli przestaje. Myślę czasami o NB, to znaczy, myśli mi się, gdy wid...

Gitara

Może znowu zacznę coś więcej na gitarze pogrywać, zobaczę. Byłem dzisiaj na basenie, z kumplami. To perwersja, ale pływaliśmy na otwartym, a na zewnątrz poniżej zera, opary się unosiły i jak człek dłużej postał to w głowę zimno było. Robotę mi chyba trochę przedłużą. Byłem na imprezie, tańczyłem do 4-tej nad ranem, bo o dziwo, była to impreza z tańcami ;) Napisałem kumpelce, że nie umiem rozgryźć Niemek, to ona mi odpisała, że mam ich nie rozgryzać, ale pożerać, eh. Spotkałem kumpelkę z Indonezji, która mieszka tu, tyle, że na południu. Ma już koło 30-ki i rodzina zaczyna jej stres robić, że to już czas na faceta, dzieci itp. Poza tym, to byłem na innej imprezie, w sobotę też, ale nudy na pudy. Ogólnie, to zaliczyłem 3 imprezy i jedno spotkanie w sobotę, bo rano jeszcze śniadanie u znajomych. A w niedzielę nie miałem siły się wspinać. Poznałem na ściance nową dziewczynę, ale ona poszła do domu, mąż jej kolację robił i nie chciała się spóźnić. Dała mi numer telefonu, bo czasami trzeba m...

Gitara

Może znowu zacznę coś więcej na gitarze pogrywać, zobaczę. Byłem dzisiaj na basenie, z kumplami. To perwersja, ale pływaliśmy na otwartym, a na zewnątrz poniżej zera, opary się unosiły i jak człek dłużej postał to w głowę zimno było. Robotę mi chyba trochę przedłużą. Byłem na imprezie, tańczyłem do 4-tej nad ranem, bo o dziwo, była to impreza z tańcami ;) Napisałem kumpelce, że nie umiem rozgryźć Niemek, to ona mi odpisała, że mam ich nie rozgryzać, ale pożerać, eh. Spotkałem kumpelkę z Indonezji, która mieszka tu, tyle, że na południu. Ma już koło 30-ki i rodzina zaczyna jej stres robić, że to już czas na faceta, dzieci itp. Poza tym, to byłem na innej imprezie, w sobotę też, ale nudy na pudy. Ogólnie, to zaliczyłem 3 imprezy i jedno spotkanie w sobotę, bo rano jeszcze śniadanie u znajomych. A w niedzielę nie miałem siły się wspinać. Poznałem na ściance nową dziewczynę, ale ona poszła do domu, mąż jej kolację robił i nie chciała się spóźnić. Dał numer telefonu, bo czasami trzeba mieć ...

Murki

Tak sobie siedzę w kafejce. Nawet nie zagaduję do obsługi, bo po co. Ona ma faceta, który mieszka tu za rogiem, kiedyś miała innego. Kiedyś mi nawet dała swój numer telefonu i umówiliśmy się, ale jakoś nic z tego nie wyszło, nie dzwoniłem do niej więcej. Znajoma zapytała mnie co z NB, czyli moim narkotykiem B, czy się odzywa, bo coś dawno o niej nie wspomniałem. Jak nie wspomniałem, to znaczy, cholery, że nie mam ochoty wspominać i tyle, nie lubię ludzi, którzy grzebią w moich wnętrznościach. Nawet lubię moją pracę, ale nie wiadomo, czy mi przedłużą, czy w ogóle są z tego co robię zadowoleni, bo coś mało chcą wiedzieć, co ja w ogóle robię. Ale, pożyjemy, zobaczymy. W każdym razie dobrze mi robi tak sobie pojeździć promem i potem kolejką po mieście. Trochę życia zobaczę, bo mieszkam naprawdę na końcu świata. Jest mi jakoś dziwnie, trzymam się na dystans i staram się mieć kontakt z wewnętrznym dzieckiem i nie dawać się wciągać w ból. Smutek, tak, ból nie. Jak moja mama mnie traktowała? P...

Dachy

Przez robotę nie chodzę do kafejki, temu też mało piszę. Ale może się luźniej zrobi. Kobita by mi się przydała, ale chyba się za niewłaściwą kategorią rozglądam ;) Ostatnio zacząłem bardziej w dach wchodzić, jak się wspinam, fajne uczucie, tak gdzieś jakby w powietrzu wisieć, poza tym, to dostaje się lekkiego kopa adrenaliny :) Czytam coś ostatnio Asimova i zastanawiam się, co było zanim był wielki wybuch, o ile był, bo to teoria. Skomplikowane. Nic dziwnego, że ludzie sobie upraszczają i mówą "Bóg", choć to nic nie wyjaśnia, przesuwa tylko problem w inne miejsce ;) Byłem w weekend u kumpla i poszliśmy grać w Snookersa w Kolonii, fajnie się grało, tym bardziej, że on znał zasady. żona go zastawiła, ale mieszka w fajnym domu, z widokiem na otwartą przestrzeń. On stwierdził, czy zacytował kogoś, że brak bólu jest szczęściem, czy coś w tym rodzaju. W tym momencie czuję czasami smutek, czy pustkę, ale nie czuję tego przenikającego bólu, czy nie wciąga mnie tak ta czarna nicość. Z...

Robota

Przez robotę mam coś mniej czasu i energii, mam nadzieję, że się to jakoś ułoży. NB (narkotyk B) na razie się nie odzywa, mam nadzieję, że tak to zostanie. Na ściance kumpel mi się zapytał, gdzie są moje partnerki do wspinaczki, bo jak się przecież zawsze z dziewczynami wspinam. Wolę z dziewczynami, z różnych powodów. Faceci często lubią się popisywać, jacy to nie są dobrzy, a i tak to wszystko amatorzy, to co się tu popisywać ;) Spotkałem przypadkowo E, z który miałem króciutką historię, prawie, że bez seksu. Nie mam coś ochoty na seks z nią, ale lubię sobie z nią pogadać. Ostatnio staram się wchodzić więcej w dach, czy jak się to mówi, jak się wspinam. Lubię to i coraz lepiej mi idzie. A dziewczyny też mnie chyba lubią, bo same się chętnie ze mną wspinają, i tyle :) Gdybym sam siebie nie znał, to bym pomyślał, że jestem gay ;) ale, to tylko moje niewinne oczy, bo jedna moja kumpelka od razu powiedziała, że mam "kurwiki w oczach" ;) Staram się utrzymywać kontakt z samym sobą...

Zamieszanie i pogoda

Niebieskie niebo, choć ostatnio sporo padało. Zagadałem do jednej dziewczyny w kafejce, jak siedziałem tam z kumplem. Zrobiliśmy jej zdjęcia, bo chciałem wypróbować aparat kumpla i dała nam, dokładniej jemu, swojego maila, żeby zdjęcia posłał. Coś tam odpisała, ja coś do niej napisałem i posłała mi swój numer telefonu mailem, żebym zadzwonił, jak znowu w tej kafejce będę. Spotkaliśmy się tam, nawet fajnie nam się gadało. Wspomniała nawet, że ma dwójkę dzieci. Ale gadaliśmy też dużo o religii, bo ona się tym po części zawodowo zajmuje. Wyszliśmy razem, bo mieliśmy wspólny kawałek, ja na przystanek autobusowy, ona do domu. Pogadaliśmy chwilę przed jej drzwiami, kropiło trochę, a ona powiedziała nagle, "możesz u mnie przenocować, co będziesz w taki deszcze do domu wracał". "Ale będziemy musieli spać na jednym łóżku". Szczerze mówiąc, to nie miałem na to aż takiej ochoty, może dlatego, że nie wiedziałem, czego ona chce. Bo po co spać z kimś na obcym łóżku bez seksu, to ...

Zdjęcia i rozum

Znalazłem dzisiaj przypadkowo parę zdjęć NB (narkotyku B). Udało mi się nawet parę skasować, ale nie wszystkie "bo warto mieć takie zdjęcia". Po co warto, to nie wiem, bo mam pełno różnych zdjęć, których nigdy już nie oglądam, bo po co. Może to trochę jak z papierosami. Gdy palimy, podnosi nam się poziom dopaminy i czujemy się szczęśliwi, potem spada on drastycznie, a mózg jest nauczony, że nikotyna go znowu zwiększa, więc znowu sięgamy po następnego, albo po następne zdjęcie, choć potem jest nam gorzej. Więc nie oglądałem wszystkich zdjęć, a nawet parę skasowałem, czyli sukces, jakiś drobny, ale zawsze. Chcę znaleźć sens życia, taki mój, nie polegający na tęsknocie za kimś. Od jakiegoś czasu nie czułem tego bólu, sięgającego wnętrza. Staram się też nie popaść w taką sytuację, żebym go czuł. Uczę się chronić siebie samego. I gdy tak siedziałem koło M, było mi bardzo miło, ciekawe, czy ją jutro zobaczę, bo jutro tu nie ma święta, a znam ją z pracy. W pracy spokojniej, powoli, ...

Rozmowy

Spotkałem wczoraj jedną z moich lepszych kumpelek. Fajnie nam się gada, choć mieszka ona teraz w innym mieście i rzadko się widujemy. Na koniec tańczyliśmy krótko na ulicy, nucąc sobie jakiś rytm. Nasze pożegnanie było długie i gdyby nie fakt, że ma chłopaka, i w sumie, to moja dobra kumpelka, to może bym ją pocałował. Nie dlatego, że bym miał taką ochotę, czy coś, ale po prostu staliśmy naprzeciwko siebie, trzymając się za ręce, blisko i pocałunek jakby do tego pasował ;) NB (narkotyk B) odezwała się wczoraj znowu, zapytała po prostu w smsie "żyjesz?". Odpowiedziałem jej dzisiaj "żyje", bo nawet nie mam polskich liter na komórce. Już mi tydzień temu, czy coś napisała "Miłego wieczoru", czy coś w tym stylu, ale nie odpowiedziałem. Pewnie, przypomniało jej się, wygodny pewnie byłem, taki absztyfikant, co po prostu było i za nią biegał, choć na odległość. Ale stwierdziłem wreszcie, że po co mam za kimś biegać, co mi w sumie tylko ból sprawia, bo jestem cały ...

Dziwnie

Siedzę sobie u siostry w Polsce, dziwnie mi się tu siedzi, trochę za dużo jeszcze wspomnień, i to przeważnie nie takich, do jakich bym chciał wracać, chcę z powrotem do pracy, do zapomnienia, do mojego mieszkania, do wspinaczki. Byłem wczoraj na basenie, też było fajnie. Ciekawe, że jak się kawałek delfinem przepłynie, czyli 25 metrów, czy 50 to ludzie myślą, że się pływanie trenowało. Ale jutro wracam, choć jestem trochę padnięty. Brak mi chyba seksu, ale nie tak bardzo, żebym korzystał z okazji, które mi się nadarzają, tak mi się wydaje. Wspinałem się z miła dziewczyną. Pożyjemy, zobaczymy. Staram się rozmawiać z wewnętrznym dzieckiem, albo choćby przy nim być, choć czasami o tym zapominam. Tak sobie myślę często, gdy widzę jak się ludzie ze swoimi dziećmi obchodzą, że moje dzieciństwo było jednak mało miłe. Wiem o tym, ale zapominam, jak pokręcone to było, choć w sumie, takie normalne, dla mnie.

Bach

Siedzę dużo w pracy, co zresztą lubię, ale denerwuję się trochę, że mi tak powoli idzie ughhh, Rozmowy z wewnętrznym dzieckiem, to w sumie nie rozmowy w pełnym tego słowa znaczeniu, taki odjechany to jeszcze nie jestem. Po prostu jestem ze sobą z przeszłości, tym, który był taki samotny i wystraszony. Pozwalam "jemu" na te uczucia, na przykład smutku, czy lęku, wiedząc, że to przeszłość, który wychodzi. A co do muzyki, to słucham ostatnio Bacha, ostatnio, czyli mam go w samochodzie, Das Wohltemperierte Klavier, ale najczęściej, to i tak jeżdżę rowerem. Trochę mi się to kojarzy z tymi filmami, w których ktoś słuchał Mozarta. Nie wiem, czemu się wszyscy na to uwzięli, że Mozart to taki super. Oprócz G-moll, to mnie on raczej nie podchodzi. Nie odzywam się do NB (narkotyku B) i dobrze mi z tym. Wolę rozmawiać z samym sobą ;)

Rozmowy z samym sobą

Uczę się rozmawiać ze sobą samym, to znaczy, z moim wewnętrznym dzieckiem, czyli z moją podświadomością, czyli z częścią mózgu, który mieści się koło ciałka migdałkowatego, czy coś w tym rodzaju. Co dziwne, to mi chyba pomaga. A może pomaga mi też, że mam znowu robotę? Ale łatwiej mi chyba pewne decyzje podjąć, tak mi się wydaje. I gdy czuję gwałtowny smutek, lęk, bezradność, to staram się przytulić mnie samego, tego z czasów, gdy byłem bezradny i żyłem w lęku, to znaczy, w wieku od 0 do może 16-tego roku życia. Ale rozmawiam ze sobą, gdy mam może 8-10 lat. Nie wpadłem sam na to, przeczytałem masę książek, ostatnio czytam nawet coś o NLP (Programowanie Neurolingwistyczne), pierwszy lepszy link: http://www.nlp.pl/firma,1,nlp.html Wiadomo, niektórzy z NLP mówią, że NLP to dobre na wszystko, na kurzajki, na komary (czyli kopruchy) i na problemy z osobowością ;) Może mają rację nie wiem, ale parę rzeczy można się pewnie od nich nauczyć. Ale ja to wolę na samym NLP nie polegać. I gdy teraz...

W imię

Zmęczony, budziłem się parę razy w nocy, ale nawet lubię tak, gdy za oknem jest ciemno i spokojnie. Starałem się myśleć o swoim wewnętrznym dziecku. To mi chyba pomaga. Wiadomo, mógłbym iść na terapię, ale nie chce mi się w tym momencie, nie mam zaufania do terapeutów, dlatego wolę sam się sobą zajmować, uczyć, próbować coś zmienić. A życie płynie, ale jest mi lepiej niż kiedyś, to ważne. Widziałem na ulicy młodą „panienkę”, wyglądała na może 16, czy 18, a może mi się zdawała, była 8-a rano. Naczytałem się ostatnio historii, jak faceci, czyli żigolo, wciągają takie dziewczyny w prostytucję. Ale co jest z tymi dziewczynami nie tak, że na to pozwalają, coś pewnie czasami jest, jakieś skrzywione dzieciństwo, czy coś, że nie potrafią się bronić, że gubią zdrowe podejście do rzeczywistości, i dla faceta, który im w sumie krzywdę sprawia, pozwalają się wykorzystywać. A to pod przykrywką miłości. Możliwe, że czasami trudno zaakceptować swoje uczucia, po prostu to, co się czuje. Nie musi się t...

Stare i nowe

Czytam sobie w kolejce, albo na łódce, o walce ze smokiem, to znaczy, o walce ze sobą samym, w sumie, czy z niektórymi myślami, które do niczego nie prowadzą. Ogólnie, to pracuję dużo, myślę dużo o pracy i fajnie się chodzi po ulicach pełnych ładnych dziewczyn, a może to tylko mój wysoki poziom testosteronu? W każdym razie dzisiaj zagadała do mnie w kolejce lekko podpita dziewczyna. Zapytała najpierw, czy we właściwą stronę jedzie, była z jakimś chłopakiem, który usiadł, a my staliśmy przy drzwiach. Nie miałem pojęcia, czy we właściwą stronę jedzie, ale pokazała mi, na planie, jednym z tych na suficie kolejki, że dobrze jedzie. Tak mnie zagadywała, jakiej muzyki słucham. Wygrała bilety na jakiś koncert i właśnie tam jechali, albo może ona jechała sama, ale chyba z nim, nieważne. Na ściance wczoraj wspinałem się z dwoma dziewczynami. Fajnie było, tym bardziej, że nie za długo. Potem zagadałem krótko do K. K to po prostu jedna z dziewczyn tam, dosyć ładna, tak mi się wydaje. Nie tęsknię ...

Robota

Chodzę do roboty, co mi dobrze robi, choć w jedną stronę muszę koło godziny samochodem jechać. Wczoraj byłem się wspinać z dwoma fajnymi dziewczynami i wiem, jak ma na imię jeszcze inna. Jak idę do pracy, to widzę po drodze chyba ze sześć sex-shopów i pierwszego dnia, jak padało, a było to jeszcze rano, czyli koło 8.30, to widziałem w bramach dziewczyny. Jak to ja, geniusz naiwności, zastanawiałem się, czy one po prostu na jakiegoś kumpla nie czekają. Teraz rozpoznaję je po wysokich koturnach. To takie sobie uczucie, przechodzić ulicą i widzieć ludzi, którzy może po części coś robią, bo są od narkotyków zależni. Małe kafejki tureckie, z facetami, pijącymi herbatę, gadającymi, dużo sklepików z warzywami, owocami, taka dosyć kolorowa dzielnica. Lubię to po części, ale z drugiej strony, to widać ludzi, siedzących na niektórych skrawkach zieleni, może podpitych, albo po czymś. Trudno wyczuć. Po drugiej stronie dworca jest jedna z najbardziej eleganckich dzielnic Hamburga. Taki kontrast, dw...

Praca i zapomnienie

Praca dobrze mi robi, nie myślę tak o NB, bo nie mam kiedy, a i na ulicach jest tyle ładnych dziewczyn, że NB ucieka w zapomnienie. Tym bardziej, że z soboty na niedzielę byłem pośpiewać, w tunelu, z grupką ludzi, między innymi z bardzo fajną dziewczyną. Nie wiem, czy ją jeszcze zobaczę, ale mam z nią może więcej wspólnego, niż z NB, choć jest trochę młoda, ale starsza od NB. Poszliśmy śpiewać koło północy. Jest artystką, a ja lubię artystów, bo się z nimi dobrze dogaduję. Nie wiem, ona ma chyba chłopaka, a je nie mam jej numeru. Ale i tak staram się nie egzaltować, po prostu "take it easy". Dałem mój numer jej kumplowi, bo w sumie, to ona zaczęła brać mój, ale coś się zagadaliśmy jadąc samochodem, że ma tylko moje imię i nazwisko, ale nie ma numer. No i dobrze, bo tak, to bym czekał, aż pośle smsa ;) Idąc do pracy, z kolejki, mijam seks shopy, i dziewczyny stojące na schodach wejściowych do kamienic. Jeszcze nie wykumałem, czy na kogoś czekają, bo są umówione, czy czekają na...

Słoneczny dzień

Coś mi jakoś podejrzanie dobrze dzisiaj. Wiem, mam problem ;) Tak, jakby część lęków zniknęła, dziwne. Podoba mi się: http://www.youtube.com/watch?v=_4BdbrhKdus&feature=related Napisałem wczoraj do NB, po tym, jak obejrzałem to video. Ogólnie, to jestem marzycielski, ale trudno mi to połączyć z moimi problemami, z moim życiem. Jak powiedziałem mojemu kumplowi, temu emerytowanemu profesorowi oceanografii, że chciałem być muzykiem, to mi powiedział, że mogę to i tak robić, na boku. Ciekawe. Słońce za oknem. Dlaczego mi tak jakoś dobrze? Próbuję takie momenty zapamiętać i trzymać się ich, gdy mi potem źle. Dużo "rozmawiam" z wewnętrznym dzieckiem. Może to też pomaga, może to perspektywa pracy w poniedziałek, to znaczy, zlecenia, choć nie mam pojęcia, jak tam będzie, mogą mnie po tygodniu wyrzucić, co mi się jeszcze nie zdarzyło. Raczej próbują mnie zatrzymywać, gdy gdzieś pracuję. Rano czułem lęk, a teraz go nie ma. Czuję radość :)

Controlled by fear

Dzisiaj czułem bardziej świadomie, jak mnie lęk ogarnia. Nie było to jakieś bardzo określone uczucie, tylko coś mnie jakby trzymało w miejscu i nie umiałem się za nic konkretnego zabrać. Nie wspominam tu o oczywistych fizycznych odczuciach, jak ściskanie w żołądku, czy nacisku na skronie. Przesiedziałem w domu, czytając, ale nie ucząc się, oglądając jakieś seriale po angielsku. "Cut to the chase", jak to się mówi. I oczywiście, myślałem dużo o NB (narkotyk B). Gdy do niej piszę, to mój lęk znika, po prostu jestem w innym świecie. Jak to z narkotykami bywa. Od poniedziałku idę znowu do pracy, będę codziennie 2 godziny na dojazd tracił, ale ileż to godzin straciłem w domu, nie robiąc nic. Jak będzie ładna pogoda, to przynajmniej będę trochę rowerem dojeżdżał. Narkotyk B, w ciąży, z innym facetem, a ja powtarzam ten sam schemat, czepiając się przeszłości, always trying to change myself, zawsze próbując samego siebie zmienić. Ale taki jestem, nie znaczy, że nie rozglądam się za i...

Stanie na głowie

Poszedłem na jogę, no nie, na głowie nie staliśmy, ale robiliśmy świecę, między innymi. Nauczyciel jogi przestał się golić, ogoli się w kwietniu, powiedział, bo wtedy kończy swój kurs Kundalini jogi. W czasie kursu nie goli się. Mhmm, nawet mu z tą brodą do twarzy. Spotkałem kumpelkę ze ścianki, jak wychodziła z sali, więc poszła ze mną na jogę, czyli wróciła się. Znam jej chłopaka, bo się razem wspinają. Mnie coś głowa boli. Myślę dużo o NB (narkotyk B). NB jest w ciąży, a ja ciągle mam z nią kontakt. Nie wiem dlaczego, normalnie, to jak wbiję zęby w ścianę, to potrafię kontakt zerwać, ale z nią mi coś to nie wychodzi. "Nie chcesz", powiedziałaby moja siostra. Rano obudziłem się i wylegiwałem przez jakiś czas, czując w brzuchu lęk. To moje wewnętrzne dziecko, z którym czasami rozmawiam, ostatnio coraz częściej. Wydaje mi się, że mi to pomaga. Bo to tylko lęk, ten z przeszłości, mam kasę, mam w razie czego gdzie mieszkać, nawet mam kawałek działki. Ale lęk jest i mówię sobie,...

Eh tam

Coś mi się nie chciało pisać, z nosa mi cieknie, ale już mnie gardło nie boli. Byłem pod namiotem, w drugą noc tylko +6, ale miałem jakąś dziewczynę koło siebie, na odległość dwóch zamkniętych śpiworów, ale przynajmniej grzała. Myślę, że to z NB (narkotyk B) trochę mnie ugryzło, to znaczy, jej ciąża, ale, mogło być gorzej. Tak mi się wydaje, że jakoś to zniosłem, nie licząc tego lekkiego przeziębienia, ale nie wiem, ile w siebie wgryzam. Fakt, muszę zacząć znowu więcej pisać, pozbierać się i żyć dalej. Czytam sobie o wewnętrznym dziecku i próbuję odróżnić uczucia z przeszłości od tych z dzisiaj, nie poddawać się bezradności. Ale dzisiaj nawet nie myślałem o samobójstwie, to znaczy, nie, żebym poważnie o nim ostatnio myślał, ale to taki refleks u mnie, w stylu "jak mi już całkiem źle będzie, to zawsze mogę się zabić". Ale, na dłuższą metę nie jest to oczywiście metodą na rozwiązywanie problemów ;)

Wycieczka

Jadę w skałki, jak mnie w końcu zabiorą, bo się powoli późno robi. NB odpisała, że przeprasza, że tak zareagowała, ale było jej źle, a w ogóle, to ja też źle zareagowałem, ale rozumie, że może za dużo oczekiwała. W sumie, to ja jestem masochista, ona mi pisze, że próbuje z facetem dziecko zrobić, a ja nie kupię paczki antracytu i nie poślę tego jej, albo sobie ;) ale znam ją od tylu lat, że, a cholera, szlag by to. Mam po prostu porąbane w głowie, bo ciągle wierzę, że możemy być razem, to znaczy, jakiś tam zwój w mojej głowie, a może nawet półtora, bo trudno je policzyć. Rzeczywistość sobie tutaj, swoją drogą, a w mojej głowie uczucia, robią co chcą. Ale rozmowy z moim wewnętrznym dzieckiem pomagają mi chyba. Cały czas mnie coś ściska, ale wiem, że w sumie, to przeszłość, bo tak naprawdę, to sobie jakoś radzę.

Skok przez wodę

Dzisiaj rano zastanawiałem się, czy się nie zabić. Nie chodzi o to, czy na poważnie, czy nie, ale po prostu tak sobie analizowałem, jak się czuję i co ma sens. Trudno sobie w takich momentach przypomnieć, że czasami życie ma sens. Ale potem jakoś się rozkręciłem. Musiałem oddać samochód do małej naprawy i wróciłem z warsztatu biegnąc, już tam pojechałem w moich rzeczach do biegania. NB nie odpowiada, pewnie obrażona na śmierć. A potem myślałem sobie o tym, co czytałem ostatnio. żeby nie próbować tłumić swoich "nieracjonalnych" uczuć, ale pozwolić im być, tak po prostu, wiedząc, że to "wewnętrzne dziecko". Wiadomo, to wewnętrzne dziecko można by jako część pamięci z ciałka migdałkowatego, czy jak to się zwie, opisać, ale ogólnie, to chyba to dosyć pasuje. I rozmawiam z moim wewnętrznym dzieckiem, choć kiedyś nie umiałem. Nie próbuję oceniać tego, że coś mnie godzinami za żołądek ściska, czy coś za gardło trzyma ze smutku. Albo gdy czuję ciarki stresu, czy lęku na ple...

Chowany

Napisałem do NB, bo ona przestała się odzywać, to nic nowego dla niej. Może nie powinienem do niej pisać, ale mnie to trochę wpieniło. Jak mnie i moje lęki wpieniają. Robiłem masaż Shiatsu kumpelce, po jakichś 15 minutach zacząłem się czuć spokojniejszy, choć masaż taki sobie był. Próbuję zachować zimną głowę i wydaje mi się, że lepiej mi się z moim wewnętrznym dzieckiem gada, łatwiej jest mi się bronić przed innymi, czyli ładnymi dziewczynami. W piątek jadę w skałki, może być fajnie. Czuję stres, trzyma mnie za żołądek, ale czuję też w sobie wściekłość, na to wszystko, nie na mnie, na innych. Moja ciotka powiedziała mi, gdy ją niedawno spotkałem: "Pamiętam, jak twój ojciec krzyczał na ciebie, jak byłeś mały, ty stałeś z rękami po bokach i łzy spływały ci po policzkach. Nie umiałam tego wytrzymać, więc wzięłam moje dzieci i wróciłam do domu". No, dziękuję ciociu ;) Ale mi pomoc. Mam dosyć moich lęków, wściekają mnie, przeszkadzają mi, a jednocześnie są częścią mnie, więc chce...

Wołanie śmierci

NB poprosiła mnie, żebym trzymał za nią kciuki, napisała mi, że wieczorem mi powie dlaczego. Wieczorem mi napisała, że dziękuje, że jest w ciąży. Gdy przeczytałem tego smsa, pomyślałem, że chciałbym umrzeć. I gdyby był taki przełącznik, gdzieś w mózgu "śmierć", to bym go nacisnął. Ale go nie ma i parę razy już to miałem, że chciałem się zabić. Tak wiele bólu, że nie wiadomo, co z tym zrobić, ale przeszedł on. I tak mam inne problemy, i czas, żeby tą wieczną i nieszczęśliwą historię z NB jakoś zakończyć. Wczoraj napisała mi ona smsa, gdy zobaczyłem, że to od niej, jakaś żelazna pięść ścisnęła mnie za splot słoneczny. Dlaczego ma mi być źle, z jej powodu, dlaczego nie mogę po prostu zapomnieć? Ale teraz się chyba ciężko obraziła, bo jej napisałem, że wiem, że ona się z tego cieszy, ale ja się nie cieszę. No i może dobrze. Moim problemem jest, że nie umiem się z mojej klatki wydostać. Ale nie mam zamiaru się zabić, choć myślę z uśmiechem, że spisałem testament, ale tylko po to, ...

Pogodzenie

W tym momencie czuję się jakoś pogodzony z losem, przez moment. Jeszcze parę godzin temu byłem nerwowy, czułem ucisk w okolicach splotu słonecznego, ale teraz jest lepiej. Napisałem do NB (narkotyk B), ona mi napisała w mailu, że czasami za mną tęskni. No i co z tego, myślę sobie, jak ona może tam w ciąży, ze swoim chłopakiem, psem i kotem. Więc trzymam się na odległość, uczuciową i pozwalam życiu płynąć, na ile się da. Mój ojciec zmienia się w marchewkę, czy inne warzywo. Przykro na to patrzeć, bo szkoda mi go jako człowieka, ale nie szkoda mi go jako rodzica, bo wystarczająco dużo w moim życiu spieprzył. Sprzedał mi za tanie pieniądze kawałek działki. Uznałem to jako miły gest, ale piszę testament, tylko po to, by nie dostał czegoś po mnie, jak mi się coś wydarzy. Spotykając go czułem się w miarę dobrze. Bo dogadywał swojej kobiecie, a nie mnie. A pamiętam, gdy leżałem dwa lata temu w małym domku, gdy on był może 500 metrów dalej, to przez głowę przeszła mi myśl, że on przyjdzie i m...

Starczy życia?

Idę sobie tą moją drogą życia. Wiele się zmienia, rzeczy, które kiedyś chciałem, stają się nierealne, chcę innych, też nierealnych, niektóre mogę, ale nie wiem, czy chcę ;) Pamiętam, jak kiedyś waliłem głową w ścianę, jak mi źle było, albo się ciąłem. Teraz tego już nie robię. Nawet nie myślę poważnie o tym, żeby się zabić. Czyli jest lepiej? Uczę się o samym sobie. Tak, jakbym rozbierał plastikową zabawkę, bo zobaczyć, co jest w środku, próbować coś naprawić. No, może to porównanie nie jest za dobre, ale tak mi do głowy wpadło. Czuję czasami wiele lęku, czasami głęboki smutek, taki, który mi mówi "zabij się, to nie ma sensu". Ale on przechodzi, chyba coraz szybciej. Uczę się rozmawiać z moim wewnętrznym dzieckiem, pojęcie z psychologii, o którym kiedyś nie miałem pojęcia. Gdy jest mi gorąco, tak na raz, gdy mam coś zrobić, to wiem, że to adrenalina, lęk, coś tam wychodzi z przeszłości. I nie mam przez to uczucia, że się spalam, od środka, nie wiedząc co z tym zrobić. Wiem, ż...

Ostatnio

Ostatnio mi się coś dobrze wspina na ściance, może przez jogę, nie wiem. Niezależnie od tego, że reszta życia trochę leży i kwiczy. Ale teraz siedzę sobie w kafejce, cappuccino, za oknem pochmurnie, może będzie lało. Udało mi się wdrapać na VIII-, ale i tak nie dałem rady jej przejść a w jednym miejscu, to musiałem się obcego chwytu złapać, żeby linkę w express kliknąć. Ale uciecha i tak była, bo kiedyś, to mi się VIII nieprawdopodobne wydało, a teraz próbuję się do nich dobierać. Coś trudno mi jest robić coś sensownego w domu. Coś mnie tam blokuje, w kafejce dużo łatwiej. Ciekawe dlaczego. W domu czuję moje lęki, ale wiem, że to lęki, mogę się o to złościć, ale przynajmniej jest problem jakoś zdefiniowany, wiem, co to jest.

kafejka II

W sumie, to mógłbym to samo napisać, co ostatnim razem, tyle, że obejrzałem sobie o tym S. Stephenson : http://www.youtube.com/watch?v=9J-LPLECebY Fakt, rodzice go najwidoczniej kochają, bo jego ojciec przestał pracować, żeby się nim zajmować, a może dlatego, że mu się to bardziej opłacało? Nie wiem, ale chyba dlatego, że chciał coś dla niego zrobić? Nie mam pojęcia. Ja się cieszę, że mnie mój ojciec nie zabił, albo mi nic nie złamał. Ciekawe, czy byłby do tego zdolny. Kiedyś musiałem robić różne rzeczy, nie zawsze odpowiednie dla mojego wieku i kiedyś mi gruba płyta kości dłoni złamała. Wiem, że mojej rodzinie często się to nie podobało, jak musiałem na przykład studnię kopać, bo mojemu ojcu się zwidziało, że będzie woda ze studni na działce. Ale po tym, jak się dokopałem do dwóch metrów i trafiłem na jakiś kamień po byku, to mu przeszło. Później kuzyn, na tej działce studnię zrobił, to znaczy, ciągnie z głębokości ok. 20 metrów, bo tam dopiero jest woda. Ale, mój stary miał takie po...

kafejka

Siedzę tu sobie. Szukam zleceń, piję cappuccino, albo galao, co tam popadnie. Po prostu idę dalej, krok po kroku, raz do przodu, raz trochę do tyłu. Nie tak wyobrażałem sobie moje życie, ale też nie wyobrażałem go sobie inaczej, nigdy się nie zastanawiałem co będzie w przyszłości, kiedyś, to wychodziłem z założenia, że i tak długo nie pożyję. I jak to człowiek może się pomylić. Nie chce mi się pisać, ale coś tam popiszę. Męczą mnie trochę te moje lęki, kiedy coś mnie dusi, kiedy nie umiem znieść rzeczywistości i uciekam w jakąś prostą gierkę, słuchając równocześnie jakiegoś serialu, tyle, że po angielsku. To taki stan niebycia. Ale uczę się, żeby rano nie przejmować się za bardzo moim humorem, wiedząc, że po południu będzie lepiej. Gdy czuję nerwowość, to łatwiej mi iść pobiegać, jak dzisiaj rano, koło siódmej. Nic to, trza walczyć dalej. Ale to z Seanem Stephensonem podoba mi się, wiadomo, nie do końca, to co on mówi, ale energia, jaką ma w sobie. Mnie nikt inny nie pomoże, niż ja sam...

Ciekawe

To jest ciekawe, niestety po angielsku: http://daily.finerminds.com/mind/sean-stephenson-love-relationships/ Wiadomo, że to nie do każdego pasuje, ale myślę, że paru rzeczy możny się nauczyć, albo sobie przypomnieć. Też o wartości siebie samego i o "neediness", czyli o potrzebie, o tym, czego się szuka u kogoś. O tym, że jak się kogoś potrzebuje, za bardzo, to łatwo wpaść w pułapkę i odrzucenie. Ciekawe, też porównuje zakochanie do narkotyku (heroiny) ;) jak ja NB nazywam "narkotykiem-B". Fajnie jest się wspinać, choć człowiek chce coraz trudniejsze drogi robić, łatwiejsze stają się trochę nudne. Ale przy trudniejszych muszę uważać, żeby nie przesadzić i znowu sobie czegoś nie uszkodzić, na przykład palców. A poza tym, to walczę, o to, by "normalnie" żyć, czyli mimo lęków, albo coś z tymi lękami zrobić.

Kroki

Byłem pod namiotem. Trochę się wspinaliśmy, ale niewiele. Choć ja się na dwóch drogach trochę pobawiłem. Obejrzałem film "Am limit", o jednych z najlepszych wspinaczy, braciach Huber. Dużo było w tym filmie o lęku, bardzo dużo. W sumie, to jeden z nich wspina się free solo, choć nikt go do tego nie zmusza, choć oboje mają rodzinę, dzieci. Ale walczą, coś sobie postanowią i walczą o to, zderzając się ze swoimi granicami. Tak, że czasami rzeczywiście droga jest celem. Ja też walczę, czasami wydaje mi się bez sensu to co robię, czasami nie mam pojęcia, czy ma to w ogóle sens, myślę sobie, że gdybym nie był taki, albo taki, to bym łatwiej jakąś normalną drogę znalazł. Ale niezależnie od tego, to staram się walczyć. Brak mi kobiety, ale ona mi mojego życia nie zastąpi, nie wypełni pustki, po której się czasami moje lęki przechadzają. Zauważyłem, że gdy się wspinałem, to nie zastanawiałem się, co się stanie, gdy spadnę. Może dlatego, to nie robiłem nic tak trudnego, albo było to d...

F-day

Są lepsze i gorsze dni. Dzisiaj mam lekki kłopot zdrowotny, oprócz tego, co mnie czasami w boku boli. Może pójdę kiedyś do lekarza, ale w sumie, no, może pójdę. Byłem popływać, trochę jak stara dętka, ale potem weszła jakaś kobieta do basenu, dosyć atrakcyjna. Nawet próbowałem zagadywać, ale, to prawie terra incognita, nie wiem jak. Łatwiej mi się z dziećmi, czy z facetami gada, o niczym. Może się spinam, a może ta płeć tu jakaś taka, w Polsce łatwiej. W każdym razie wściekłem się, że potrzebuję prawie 50 sekund na 50 metrów, jak w miarę szybko płynę, i postanowiłem jak w bieganiu, trochę się wyżywać. Więc nie robiłem żadnych ćwiczonek do delfina, popływałem tak sobie, dla zabawy. 40 metrów kraulem, 40 delfinem, i tak z 5 razy. Człowiek się trochę może wyżyć. I przez tą jogę zaczynam znowu głową do kolan sięgać, lubię tak. Można położyć policzki na nogach, zamknąć oczy i po prostu tak sobie być. To ciekawe uczucie. L, moja współmieszkanka, zostawiła dużego pluszowego misia, którego jej...

Deszcz

Dzisiaj to coś dzień smutku. Po prostu mi smutno. Rano nic nie zrobiłem, aha, poszedłem pobiegać, ale też nie za szybko. Potem poszedłem się powspinać, coś mi ostatnio podejrzanie dobrze idzie, może to z powodu jogi, a może dlatego, że parę kilo straciłem, nawet nie wiem kiedy. Moja współmieszkanka poszła, szkoda mi jej. Szkoda mi tego, że siedziała zagubiona w pokoju obok, a ja w sumie, to nie wiedziałem jak jej pomóc. Kumpelka powiedziała, że co ja się tak przejmuję, bo przecież ona nawet za lipiec mi nie zapłaciła. Ale to nie zmienia faktu, że mi jej szkoda. A może to szkoda mi mnie, a może ten jej smutek mój smutek obudził? Nie wiem, ale dopuszczam ten smutek do siebie, siedząc w kafejce. Za oknem fajerwerki, tu jakieś imprezy. Może powinienem iść na jakąś imprezę, albo zagadać do dziewczyn na ściance. W sumie, to zacząłem coś zagadywać, ale mało co z tego wyszło. Takie siedzenie nie ma może sensu, ale nie chce mi się iść "do ludzi", czyli na bardziej uczęszczaną ulicę, c...

Za miękki

Ciekawe, większość ludzi powtarza mi, że jestem za dobry, czyli za miękki w stosunku do dziewczyn. Może z wyjątkiem niektórych, tych, które ze mną były. Moja współmieszkanka wyprowadziła się dzisiaj. Mogła zostać do końca sierpnia, ale zrobiła to dzisiaj. Próbowała to zrobić chyłkiem, i tak jest mi jeszcze winna za lipiec. Szkoda mi jej i trochę mi się smutno zrobiło, ale z drugiej strony chyba mnie trochę wykorzystała, takie mam wrażenie. Sama mi kiedyś powiedziała, że jestem mięczak. Mhmm, napisałem smsa do NB (narkotyk B), że szkoda, że jest tak daleko, ale fajnie, że jest jej fajnie. To tutaj, to jak na spowiedzi, chcę się wygadać i żeby mi ulżyło. Jestem zmęczony, ale może zaczynam się znowu więcej uczyć. Jeszcze bym się chciał dwóch języków obcych nauczyć. Niezależnie od tego uczę się rzeczy do mojej pracy. Jeszcze bym chciał do przodu ze Shiatsu pociągnąć, ale nie chce mi się ludzi masować. Ale mógłbym chociaż parę protokołów napisać, bo je potrzebuję. Czasami życie przepływa mi...

Daemony i inne

Jak to w bajkach bywa, istnieją źli czarnoksiężnicy, wiedźmy, demony i inne dziwadła. Co z wiedźmami robić, tego nie wiem. Chociaż, w mieszkaniu nade mną opieprza czasami blondynka swojego faceta. Nie wiem, czy po pijaku, czy co, może na dragach, ale wydziera się ona strasznie, tak, że mnie w nocy budzi. On rzadko coś odburknie, a przynajmniej nie słychać tego, co mówi. Demony, smoki, czarnoksiężnicy, gdy znać ich prawdziwe imię, wtedy tracą część swojej władzy. Tak to jest w bajkach, często. Gdy wiem, jakie lęki mnie gonią, gdy nadam im imię, to jest mi prościej. Nie znikną one, ale jest mi łatwiej coś z nimi robić, choćby wołać, jak na puszczy ;) Gdy wiem, że coś mi rano mówi "to nie ma sensu, śpij dalej", to myślę sobie, "eh, to znowu coś tam z mojej głowy, coś pomieszane z przeszłości". I co, i od razu mi lepiej? Nie, tak prosto to nie jest, ale wiem, że po południu będzie mi lepiej, nawet, gdy w tym momencie wszystko wydaje się szare, samotne i beznadziejne. Sł...

Spokojniej

Dzisiaj coś mi spokojniej. Napiłem się rano mocnej herbaty i chyba dlatego zacząłem po ścianach chodzić, to znaczy, czułem silny niepokój i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. W sumie, to na basen nie chciałem iść, nie chcę ramienia nadwyrężać, na ściankę też nie, bo jeszcze mnie trochę co poniektóre palce bolą, biegać mi się nie chciało. Zdecydowałem się na ściankę, bo zawsze tam trochę ludzi i jest szansa, że "dziewczynę mego życia" tam spotkam. W sumie, to już dwie dziewczyny tam spotkałem, ale to już jakiś czas temu. Wybrałem się w końcu na ściankę. Było tam może ze 20 osób, które znałem i ileś tam więcej, których nie znałem. Ale było miło. Na chwilę zapomniałem o moich lękach, czy niepokojach. Myślę, że przez praktykowanie jogi łatwiej jest mi się wspinać, jestem bardziej porozciągany. Teraz siedzę w kafejce i piję herbatę "Yogi". Tak się nazywa. Dziewczyny nie spotkałem, ale trudno. Jak mi koło południa tak dziwnie było, to nie myślałem o tym, by do NB napisać, ...

Dwa do tyłu

Coś wczoraj był jeden z tych dni, do tyłu. Bo mówi się, trzy kroki do przodu, dwa do tyłu. W sumie, to trudno mi zobaczyć to "do przodu", ale za to lepiej czuję te kroki do tyłu. Wczoraj nic nie zrobiłem. Udało mi się wyrwać samego siebie na basen. Bo wiem, że mi to dobrze robi. Ale jak się tak w domu siedzi, to człowiek sobie mówi "a po co", albo "ramię mnie boli, będzie jeszcze gorzej po basenie", albo "potrzebuję spokoju". Ale gdy jestem w wodzie, zanurzę głowę, to wiem, że warto było. Tym bardziej, że nie próbuję pływać na czas, ale tak sobie, po prostu. Na czas nie mogą, bo jest tylko 40 metrów, reszta jest oddzielona jako część dla niepływających. Czemu tego wzdłuż nie podzielą, tak, żeby był przynajmniej jeden pas dla pływających w kółko? I tak by tego pewnie nie upilnowali, ale muszę się zapytać. Ale ogólnie, to nie mam tam tradycji oddzielania pasa do pływania, temu trzeba uważać. Dzisiaj rano było mi smutno. To znaczy, bardziej smutno, ...

I nic

Coś tu popisałem wczoraj, ale dosiedli się do stolika w kafejce i mi zniknęło, pewnie nie wysłałem, diabli wiedzą. Czasami mnie zostawiają w spokoju, ale czasami ktoś się przysiądzie i wtedy nie mogę normalnie pisać, bo mi przeszkadzają. Zastanawiałem się nad tym, że po prostu muszę iść dalej. Robić coś, szukać tricków, bo samo nic się chyba nie stanie. Pracować, to znaczy szukać pracy i wierzyć, że wszystko będzie dobrze. To znaczy, nie muszę w to wierzyć, ale mogę sobie to powtarzać, może mi to w czymś pomoże. Lubię chodzić na jogę. Ale gorąc, muszę kończyć, bo mi zaczyna klawiatura komputera pływać. Siedzę oczywiście w kafejce przy cappuccino, będzie ze 30 stopni, w cieniu. Bezsens, ale co zrobię, przecież się nie zabiję ;)

Huśtawka

Moje życie jest huśtawką uczuć, walką. Jak nauka gry na instrumencie. Chciało by się coś zagrać, ma się to w uchu, ale palce są niezgrabne. A czasami nawet nie wie się, jak to ma zabrzmieć, nie mówiąc o zagraniu tego. Ale tutaj, chcę coś zrobić, ale mam na przeszkodzie mój mózg, moje myśli, reakcje, które mi przeszkadzają. I muszę ćwiczyć tyle rzeczy, mało co przychodzi mi łatwo, tak mi się wydaje. Choć niektóre rzeczy może prościej, patrząc na reakcję ludzi. Ale z dziewczynami coś nie wychodzi. Albo one mnie nie chcą, albo ja nie chcę, żeby one się do mnie tuliły, coś mnie odpycha. Nawet jak wiem, że to reakcja mojego mózgu, ciałka migdałowatego, czy hippokampusa, to nie pomaga mi to. Nawet jak wiem, jak chcę coś zagrać, to moje palce są zbyt niezgrabne, jak tutaj, moje uczucia robię sobie co innego. Chcę coś zrobić, a one mi mówią "nie", a ja nawet nie wiem dlaczego. Muszę podchodami próbować, kombinować. Nie mogę poddać się emocjom, bo one są czasami jak dziecko, coś chcą,...

Uzależnienie od NB II

No właśnie. Mam ochotę napisać do NB, ale wiem, co się wydarzy. Albo napiszę coś mało osobistego, to wtedy ona też coś odpisze. Albo napiszę coś osobistego, to ona może też coś odpisze, wcześniej, czy później. Ale żadna z tych odpowiedzi mnie nie zadowoli, bo jak chciałbym być przy niej, blisko niej. To nie znaczy, że by to dobre było. Jak dawka kokainy, czy papierosy. Można za nimi tęsknić, ale one życia nie zastąpią. Ona powiedziała kiedyś, że "nie wyobrażam sobie życia z Tobą", albo, że "nie mogę ci dać więcej niż przyjaźń". A z drugiej strony posłała zdjęcie swojego zwierzaka, leżącego na jej dekolcie. To znaczy, więcej było tego dekoltu, niż tego zwierzaka. I tak można się całe życie bawić. Ale mam wrażenie, że bez kontaktu z nią czuję się lepiej. Pewnie jak ktoś, kto pije, czy coś. Jak pije, to mu gorzej, ale łatwiej uciec od bólu, tęsknot, problemów. Jak nie pije, to łatwiej mu życie poukładać. Więc dlatego nie piszę do niej. To dziwne, jak moje myśli się wko...

Uzależnienie od NB

Ciągle myślę o NB, czyli moim narkotyku B. Narkotyk, bo mam ochotę do niego uciec, gdy jest mi źle, albo gorzej, albo dobrze. Ale czasami o Niej zapominam, jak wczoraj, gdy byłem w skałkach z dwoma dziewczynami, z których jedna ma chłopaka, a druga jest po prostu miła. I ta z chłopakiem oczywiście zdjęła stanik, jak byliśmy na plaży nad jeziorem. Chciała się całkiem rozebrać, ale to było na wiosce, więc jej powiedziałem, żeby sobie lepiej spokój dała, wiadomo, jesteśmy w Niemczech i nikt z orczykiem nie przyjdzie, ale nie miałem ochoty na stres. A może to ja nie chciałem się rozebrać, choć nie musiałem. Przynajmniej się fajnie z nią żartuje. Muszę się nowych rzeczy do pracy uczyć, to znaczy, chcę też, bo inaczej się nie da czegoś do roboty znaleźć bez ruszania stąd tyłka, chyba. Czuję lęk, gdy mam do kogoś w sprawie pracy zadzwonić, tym bardziej,gdy podejrzewam, że to i tak poza moim miastem i będzie głupia gadka, bo będę musiał powiedzieć, że póki co, to szukam tylko tutaj. Myślę, że ...

Uzależnienie

Mam ochotę napisać do NB. Moja kumpelka paliła wczoraj papierosy, ale takie bez nikotyny. Ładnie pachniały i były prawie dwa razy droższe. To taki odruch. Miała ochotę zapalić, to paliła to ładnie pachnące siano. Co ja mam zajarać, żeby nie myśleć o NB. Po prostu jakaś inna dziewczyna, choć nie jest to to samo? Ale, "trzeba z żywymi naprzód iść", nie chce mi się sprawdzać, który to poeta był. W tym momencie przynajmniej dwie dziewczyny chętnie utrzymują ze mną kontakt. A ja myślę o NB. Może bym się musiał znowu zakochać, albo po prostu brakuje mi seksu. Pożyjemy, zobaczymy. Ale uzależnienie istnieje, choć jak jestem na ściance, to o NB zapominam.

Herbata

Chcę się znowu trochę na herbatę przerzucić, więc piję herbatę, zamiast cappuccino, siedząc w kafejce. Ja myślę, że jestem nieśmiały, gdy mam pokazać, że mi na kimś zależy, albo gdy mam kogoś poderwać. Co innego na ściance, tam znam już połowę ludzi, a co innego kogoś na kawę zaprosić. Ale uczę się. A poza tym, to próbuję o NB zapomnieć i szukam nowych znajomości. Byłem pobiegać, przedłużyłem sobie trasę. Czasami mnie coś w sercu ściska, gdy widzę ładną dziewczynę, ale nie wszystkie. Musi ona coś w sobie mieć. Wiadomo, najlepiej, jakby była NB. A NB ma chłopaka i posłała mi zdjęcia swojego ulubionego zwierzaka. Na jednym ze zdjęć leżało toto na jej dekolcie, tak, że nie wiadomo było w sumie, na co patrzeć. Pokazałem to moim wing-women i jedna z nich stwierdziła "wiesz, kobiety są strasznie przewrotne", czyli, że najlepiej bym zrobił, jakbym numer telefonu i emaila do NB skasował. Więc póki co, to nie piszę więcej do NB, za to rozglądam się tutaj, za kimś, kto mi ją z pamięci ...

Bar

Uczę się podrywać w barze. Mam do tego dwie "wing-woman" i one mi pomagają. To znaczy, póki co, to byłem dwa razy w barze i za każdym razem trochę dalej zajdę. Ostatnio uczyłem się stawiać drinki. Póki co, to mi wing-women pomogła zagadać, bo ona się nie czai, po prostu łapie kogoś za ramię i pyta "jak masz na imię", a potem mi mówi, co mam robić. Ostatnim razem trochę się rzucały, że za mało do przodu idę, ale teraz uznały, że muszę iść swoim tempem i nie złoszczą się za bardzo, jak coś nie tak robię. To znaczy, mówią mi tylko, jeśli uważają, że tracę czas gadając z kimś, kto na mnie nie patrzy jak na faceta. Bo w barze spotkałem oczywiście dwie kumpelki ze ścianki. Ale na nie, to szkoda było czasu, ich zdaniem ;) Nie wiem, czy ich technika jest dobra, ale przynajmniej jest wesoło i czegoś się uczę. Mój kumpel, muzyk klasyczny, to w ogóle nie ma pojęcia o tym, jak się w barze kogoś wyrywa, on to się uczył innych rzeczy, na przykład grać na jakimś fortepianie, czy k...

Słońce

Wreszcie wiosna, czyli ładna pogoda :) Ostatnio chodzę na jogę. Kiedyś myślałem, że joga to powolne oddychanie i statyczne ćwiczenia. Ale nie ta, którą praktykują tutaj, spocę się co niemiara. Ale widać nie jestem taki ostatni, bo mi się prowadzący zapytał, czy też chcę spróbować stania na głowie, bo większość chyba nawet nie próbowała. W sumie, to umiem stać na głowie, ale nie robię tego za często i nie chciałem dać przypału przewracając się. Ale mało kto stał na głowie, choć to grupa zaawansowana. Lubię czasami stać na głowie, to dobre na katar. Sportowo to jestem może trochę do przodu, co innego praca i dziewczyny. Wczoraj mi się też ratownik na basenie zapytał, czy trenowałem pływanie, bo mój delfin dość dobrze wygląda. Fakt, 50 metrów, czy ileś tam to wiadomo, że przepłynę. Wczoraj pierwszy dzień na otwartym basenie. Woda poniżej 20 stopni, w głowę było zimno. Poza tym, to nic nowego. Szukam zlecenia, mieszkania do kupna w Polsce i walczę z lękami. Aha, rozglądam się za dziewczyna...

Kraje

Wypiłem trochę cappuccino w kafejce. Polskę zalewa, a tu słonecznie i w miarą sucho. Mam dosyć mojej bezwładności i braku seksu. Choć seks to też ucieczka od problemów i lęku, za to jakaż to przyjemna ucieczka, najczęściej. Zastanawiam się, czy się w przyszłym roku do Australii wybiorę. Może pojadę tam na rok. Zobaczę. Może tam zostanę jakiś czas, w sumie, to ciekawie by było mieć dowód osobisty już czwartego kraju. Zrywam powoli znajomości ze starymi ex. One mnie trzymają z tyłu, ciągną z powrotem tam, gdzie nie chcę być. Łatwiej mi chyba, bo przeszedłem trochę przez moje dzieciństwo i stwierdziłem, że w sumie, to dużo smutku bierze mi się z tęsknoty za moją mamą. Który nigdy za wiele czasu dla mnie nie miała, z tego co pamiętam. Ona udawała, że wszystko jest ok. No fakt, jej się nie obrywało, tylko mnie i siostrze. A ona miała zaradnego faceta. I jak ktoś ze mną chce na ten temat dyskutować, wpływ dzieciństwa na dorosłe życie, bla, bla, bla, że od 30-ki, czy 20-ki nie ma co zwalać na...

Taniec

Wczoraj spotkałem się z kumpelką, nauczycielką salsy. Może pójdę na jakiś kurs tańca, ale raczej na Zouk, niż salsę. Dzisiaj wspinam się chyba znowu z DN. Ona kocha swojego faceta, ale częściej widziałem ją płaczącą z jego powodu, niż radosną. No cóż, takie życie. Ona powoli zaczyna reflektować i chce coś zmienić. Takim ludziom wydaje się, że "są jacy są" i częste bronią tego straszliwie, swojego "ja". Nic dziwnego. By reflektować musieli by spojrzeć w przeszłość, a często mają złe wspomnienia, do których nie chcą wracać, nawet, jeśli by musieli umrzeć z tego powodu. Samobójców jest więcej, niż ludzi umierających w wypadkach samochodowych. Nie mówiąc już o chorobach psychosomatycznych. Ale, inni mówią: Besser ein Ende mit Schrecken als ein Schrecken ohne Ende. Tak mi jeszcze przyszło do głowy, bo akurat o tym czytam. Ludzie się tną, bo ich coś boli. A tnąc się, mają kontrolę nad tym bólem, bo sami go sobie zadają. I może zagłusza on ten ból wewnętrzny.

Agentki

Mam dwie kumpelki, agentki. Chodzę z nimi na kawę, a wczoraj z zaskoczenia poszliśmy do baru. Przesiedzieliśmy tam, a dokładniej mówiąc, przetańczyliśmy całą noc. Z nimi jest po prostu fantastycznie. Tym bardziej, że mi na bieżąco opowiadają o facetach, którzy je próbują poderwać. Nie muszę dodawać, że obie są zamężne i wiem, że ci faceci na seks się nie załapią. Mnie uczą podrywać dziewczyny. Idzie mi to dosyć opornie, muszę przyznać, bo bary to nie moje środowisko, ale z drugiej strony nie ma zakamuflowanych ofert. Jak się coś chce, to się chce i tyle. Jak zaczepiam dziewczyny w hali wspinaczkowej, to zaczepiam je też dlatego, że są fajne, można fajnie z nimi pogadać, mamy coś wspólnego. Tak, że nie wiadomo, czy chodzi mi o coś więcej, czy tylko o miły kontakt. W barze jest sprawa jasna, dlatego trudniejsza. Ogólnie, to poznaję ludzi chyba dosyć łatwo, gdy nie muszę uczuć ujawniać. Ale, uczę się. I walczą z moimi lękami. Niektóre z nich lepiej rozumiem, z niektórymi jest trudniej. Za...

basen i ból głowy

Coś byłem wczoraj zupełnie bez kondycji na basenie. To znaczy, zaczynała mnie głowa boleć, jak coś szybciej przepłynąłem. Możliwe, że za mało piłem, albo, że mnie coś łapie, bo mam też afty. Wczoraj w nocy sąsiedzi się kłócili, obudzili mnie tym, tak koło 2-giej nad ranem. Oni się czasami głośno kłócą, choć to starsza para. Nie chciałbym chyba być w ich skórze, wyobrażam ich sobie, jak dwa zwierzaki, krążące wkoło siebie, nie potrafiące od siebie uciec, ale czasami nie znoszące swojego widoku, czy zapachu. Ale może mi się tylko tak wydaje, może to w stylu "kto się czubi, ten się lubi"? Byłem w kafejce z DN. Mówi, że świetnie jej akurat z chłopakiem idzie, ale za każdym razem, jak tak mówi, wydaje mi się, że robi smutny wyraz twarzy. Mówi, że są zupełnie różni, dlatego jest to często powodem do kłótni. Nie wiem, może, ale już parę razy ją przeżyłem, jak płakała. Ale, to nie moja sprawa. PAL - czyli PIL na Polski, problem innych ludzi. Ja jak zwykle, czuję, jak mnie coś obezwła...

Wyspać się

Wreszcie się trochę wyspałem. Wesele trwało 2 dni, a z drugich poprawin się urwaliśmy i pojechaliśmy do Zamościa. Ładne miasto, szczególnie nocą i we mgle. Ogólnie, to było z przygodami. Ale co się wytańczyłem na weselu, to się wytańczyłem. Przytyłem chyba ze 20 kilo, bo takie dobre jedzenie było. Pójdę może dzisiaj popływać. W sumie, to wyjechałem z domu na tydzień, a nie ma mnie tam już od 3 tygodni. Ale w sobotę może wracam, o ile się nic nowego nie wydarzy. Może już jutro wracam. NB czasami odpisuje na smsy, czasami nie. Włóczę się ostatnio z G.

Samochód

Coś mi się samochód znowu popsuł, hamulec zaczyna trzeć, koło się robi gorące. Zauważyłem to jak wracaliśmy z miasta. To znaczy, ktoś z mojej rodziny, bo ja do zapachu spalonej gumy, to już chyba jestem przyzwyczajony. Ktoś mi zwrócił kasę, zawsze miło. To wesele, to prawie na kresach, czy jak się to nazywa, koło granicy ukraińskiej. W dodatku mój ojciec do mnie zadzwonił. Mam się zająć jego pogrzebem, w razie czego i jeszcze jakieś inne sprawy. Internet ma dosyć dobrą pamięć i jest w nim pełno rzeczy. W sumie, to czasami można odkryć tu wiele rzeczy o wielu ludziach. Piszę o dzieciństwie, dalej, i budzę się smutny. Chodzę na basen i tam wyprzedza mnie jakaś młoda. Eh, życie, ale raz na tydzień może mnie ktoś wyprzedzić. Coś smutny dzisiaj jestem, ale rano tak czasami mam. Ale pracuję nad wstępem do książki, bo nie wiem, jak to wszystko poukładać. To dziwne, ale myślę, że żal mi mojego ojca, choć mi tyle krzywdy wyrządził. Traktuję to po prostu jak jedno z uczuć, nieco zdziwiony, ale j...

świat

Ja się znowu trochę szlajam, bywam tu i tam, przeżywam to i tamto. Jak to w życiu. Idę w sobotę na wesele, ciekawe jak będzie :)

W pagórach

Siedzę raz dla odmiany między pagórkami, gdzieś paręset metrów dalej ruiny zamku. Polubiłem jakoś ostatnio stare zamki, wyobrażam sobie jak kiedyś, może 1000 lat temu ludzie tam żyli, no może 600 lat temu. Inaczej się ubierali, może nie czyścili zębów, a kąpać się, to chyba też często nie robili. Może sobie znowu pójdę na jaką terapię, żeby parę kroków dalej pójść. Zobaczę jeszcze. Staram się uczyć żyć dzień po dniu, zrozumieć co się dzieje.

Takie sobie życie

Siedzę sobie w kafejce, cappuccino, za oknem w miarę ładna pogoda. Piszę sobie, rozmawiam z różnymi ludźmi. --> Mój ojciec bije mnie na trzeźwo. Ojciec znajomej bije ją po pijanemu. „Jego oczy robią się inne, jakby dzikie”, mówi ona. Kładzie pas na stole i każe jej mówić tabliczkę mnożenia. Mój ojciec inaczej, gdy trochę wypije, staje się nawet jowialny. Czasami przychodzi znajoma para na brydża. Wtedy macha tylko ręką, żebym szedł, gdy wchodzę do zadymionej papierosami kuchni, gdzie grają z mamą i gośćmi w karty, by się odmeldować, bo idę spać. „Melduję posłusznie, że umyłem ręce, nogi, uszy, zęby, szyję”. Gdy grają w karty słyszę ich głośne głosy i wiem, że to spokojny wieczór, bo nie przyjdzie do mojego pokoju, dlatego, że mu się coś przypomniało. Dlatego, że któreś z nas nie zakręciło szamponu, albo zrobiło czymś plamy na klapie sedesu. W sumie, to ciekawe, że oprawcy potrzebują jakiegoś usprawiedliwienia, żeby dokonywać przemocy. Oznacza to dla mnie, że za ich przemocą kryje si...

Bieganie

Byłem pobiegać. Mam ochotę do NB napisać, ale nie chcę tego robić, to narkotyk, wolę poczekać na jej odpowiedź, o ile ona coś odpowie. Jak nie, to trudno i tak rozglądam się za innymi dziewczynami, z nią to tylko marzenia, ściętej głowy może, ale trudno. Zacząłem pływać ze stoperem, bo inaczej muszę się wlepiać w zegar na ścianie. Chyba popracuję nad techniką kraula, bo powolny jestem. Ciekawe, czy pisanie o dzieciństwie tak mnie stresuje. Obserwuję to. Ostatnio się ktoś zgubił, kto jest mi pieniądze winny. Mój kumpel miał taki przypadek kiedyś. Tyle, że tamta osoba była dobrze postawiona, że po prostu powiedziała, że nie odda. Co dokładnie powiedziała, tego nie wiem. Ale kumpel miał kumpli znowu i oni poszli po prostu do niej, nie bawiąc się w sądy. Dodajmy, że nie była biedna ale takie sprawy ciągną się latami. Skończyło się na tym, że pieniądze były następnego dnia na koncie, czy ile potrzebują na dotarcie z jednego banku do drugiego. Kumplowi trochę głupio było, bo on sam lubi zwie...

Za oknem słońce

Siedzę w mieszkaniu, za oknem słońce, napisałem wczoraj do NB, że mi jeszcze na niej zależy. Mam nadzieję, że na tym zakończy się nasza znajomość, przynajmniej na pół roku, czy rok. Oczywiście, zaproponowałem jej, że możemy próbować normalnie rozmawiać, mimo tego, ale myślę, że ona nie jest do tego w stanie, albo może ja nie jestem. Ale nie chce mi się udawać, że mi na niej nie zależy, nawet, jeśli jest to tylko słabość do narkotyku. Piszę sobie o dzieciństwie i mam wrażenie, że jest mi przez to łatwiej, co by się z teorią zgadzało. --> Siedzę w moim pokoju. Tęsknię za moją mamą, za jej przytuleniem, uściskiem. Jest wtedy ciepło i przytulnie, przez moment. Potem odchodzi. Bo musi coś zrobić, bo stary jest. Gdy stary jest, to wpada ona tylko na chwilkę, jakby ukradkiem. Dla mnie to oczywiste, że nie wpada na dłużej, bo przecież stary jest w domu. Gdzieżby siedziała przy mnie i odrabiała lekcje ze mną. Siedzi czasami w pokoju stołowym i rozwiązuje krzyżówki, albo krząta się po kuchni....

Trening

Wczoraj poleciałem ze 4 metry głową w dół. Ciekawe uczucie, przynajmniej wiem, że pas działa też, jak się do góry nogami wisi. Za słabe łapki mam do chodzenia po "dachu". Byłem na basenie, i o ile mi się nie pomieszało, to pierwszy raz, pewnie dzięki pracy nad zwrotami, udało mi się poniżej 30 minut zejść. Cieniutko, ale zawsze coś. I tak pływam tylko dla zabawy. Siedzę w kafejce, NB nawet odpisała na mojego maila, czym mnie bardzo zdziwiła, muszę powiedzieć. Czekam na cud, a póki co, to żyję sobie po prostu i próbuję walczyć z moimi lękami. L, moja współmieszkanka, jest podejrzanie miła ostatnio, może dlatego, że ja też jestem bardziej otwarty i się jej nie czepiam, ale sobie z niej jaja robię. Dzisiaj musiałm nawet kartofle na obiad obierać, do czego to doszło, i marchewkę też. Obudziłem się w paskudnym nastroju, po części może to kontakt z NB, po części może prostu stare sprawy, trudno powiedzieć. Wpienia mnie strasznie, jak niektórzy ludzie, jak im się pieniądze pożyczy, ...

Ucieczki i powroty

Ciekawe, ile ludzi ucieka. Ile się zabija. W sumie, to niesamowite, że codziennie parędziesiąt osób popełnia samobójstwo. Nie, żeby mnie to specjalnie ruszało, ale interesujące jest, jak mało ludzi o tym, wie, bo może nie chcą wiedzieć. A może dlatego, że tak mało się o tym w gazetach pisze. Byłem na basenie, pluskałem się trochę, ale powoli, muszę dalej z techniką walczyć. Jest jeden facet, który regularnie chodzi i jest szybszy ode mnie. Muszę nad przewrotem popracować, bo przy tym najwięcej tracę, jak koło niego próbuję płynąć. Jakiś dzień pełen lęku. Ale tak bywa. Przespałem do 11 rano, bo bałem się, że mnie jakieś choróbsko złapie. Wczoraj na ściance byłem trochę nieprzytomny. Zacząłem ostatnio robić jakieś trudniejsze drogi, nie aż takie trudno, bo coś koło VII-, ale wykańczające wczoraj. Ale dzisiaj się lepiej czuję. L, moja współmieszkanka nawet obiad zrobiła, ale nie chciałem za dużo jeść przed basenem, bo się potem pływać nie da.  Napisałem znowu smsa do NB, pewnie nie odpowi...

Kroki

Coś się zmienia. Może nie długoterminowo, ale zacząłem pisać mój pamiętnik siedząc w domu. łatwiej mi też pewne rzeczy robić. Czuję lęk, ale łatwiej mi jest mu się nie poddawać. Jakoś wiążę to z moim pisaniem o dzieciństwie. Uważam, żeby nie przesadzać, ale może jakiś próg przekroczyłem i jest mi po prostu łatwiej się z tym obchodzić? Pożyjemy, zobaczymy. Chodzę sobie popływać i ćwiczę przewrót, bo ciągle mi cienko wychodzi.

Praca nad techniką

Dzisiaj było pełno dzieciarstwa na basenie, ferie mają. Ale po jakichś 15 minuta zrobiła się wolna oddzielona część basenu. Zaczął tam pływać jakiś facet, myślałem, że to może też jak ten "zwierzę", który bardzo szybko pływa. Spytałem się go, tak po prostu, z uprzejmości, bo mi przeca nie odmówi, czy też mogę i on powiedział, że pewnie, że możemy w kółko pływać, jak będę za wolno pływał, to mnie wyprzedzi. No to ja sobie porobiłem moje ćwiczonka, bo trenowałem trochę na sucho w domu i byłem napalony, żeby je wypróbować. On mnie raz wyprzedził, a potem ja go wyprzedziłem. Skończyło się na tym, że on sobie przerwy robił. "Zwierzak" ćwiczy z płetewkami, czy innymi narzędziami tortur. A poza tym, to robi przewrotkę. Ja, bo nie mogłem przez tych pierwszych 20 minut normalnie pływać, też porobiłem parę przewrotek. Dlatego robię już na zwrotach przewrotkę, człowiek się raz porządnie odbije, jak jeszcze we właściwą stronę, to parę metrów ma za darmo, jak w niewłaściwą, to p...