Posty

Wyświetlanie postów z 2011

Nowy Rok

życzę wszystkim szczęśliwego, zdrowego i radosnego Nowego Roku 2012 !!! :) A J, zamiast spędzić Sylwestra w Am.Płd. spędzi go na wysepce, gdzie mieszkają pingwiny, bo samolot im wysiadł. Ciekawe jestem po prostu jak to będzie, jak wróci. Nic, idę na imprezę, choć mi się trochę nie chce.

Zmienna pogoda

Cos sie dusze, to troche wplyw kawy, ktora mnie oszolamia, ale rownoczesnie chyba wywoluje spore napiecie w moim ciele. Czasami trudniej mi sie skoncentrowac. Czuje drobniutkie dreszczyki i jestem jakby po napieciem, trudno mi wysiedziec. Znam to. Przechodzi po sporcie, albo w czasie sportu. Moze to stare leki, przynajmniej po czesci, moze to dlatego, ze J sie nie odzywa od tygodnia. Wraca kolo 4-tego, czy cos. Ciekawe, jak bedzie. Przed chwila swiecilo slonce, a teraz mkna chmury po niebie, male laciate i wielkie szare. To uczucie niepokoju mam od lat. Kiedys nie wiedzac co to jest, teraz wiedzac, albo przypuszczajac. I co mi to daje? Przynajmniej moge to uczucie nazwac po imieniu. Zawsze cos.

No nie wiem...

W sumie, to jestem już w domu. Wracając, a to ponad 800 km o mało nie zasnąłem, tym bardziej, że nie miałem ochoty na to cappuccino ze stacji benzynowej. Na koniec wypiłem, ale i tak musiałem się na chwilę zatrzymać, bo bałem się, że zasnę za kierownicą. Chyba źle spałem ostatnio, w tym domu, gdzie kiedyś wyrosłem. Mój siostrzeniec powiedział, że mój stary był chyba psychicznie chory, jak mu parę rzeczy opowiedziałem. Kto wie, mnie się wydaje, że był po prostu psychopatą. Dlaczego, tego nie wiem. Jak powiedziałem przy siostrze, że dzieci (własne), były dla mojego starego ludźmi drugiej kategorii, to ona powiedziała, że ona uważa, że dla niego dzieci były jego wrogami. Jak zwał, tak zwał. Przyszło mi to do głowy, bo on ostatnio chciał wysiadać z jadącego samochodu, podobno tak z nim daleko. Siostra twierdzi, że jemu tak wygodnie, zapomnieć, temu podświadomość zadziałała i teraz wszystko zapomina, czy coś w tym stylu. Ale ona jest chyba bardziej nawiedzona ode mnie. To dziwne uczucie, mi...

Krok po kroku

święta jakoś lecą, bez większego stresu. Mam ciepły śpiwór, więc nie marznę tak, a może jest tu po prostu ciepło? J odpowiedziała na maila, poopisywała trochę, co tam robią. Jakaś znajoma napisała mi "fajnie, że jesteś". Nigdy nie wiadomo, co z takimi wypowiedziami zrobić. Czym ja się tak przejmuję? życie idzie dalej. Kiedyś chciałem się zabić, było mi czasami cholernie źle, teraz jakoś się życie stabilizuje, nie tylko przez poduszkę finansową, ale też chyba przez to, że coś się w mojej głowie zmieniło. Lęki są i pewnie jeszcze będą, ale wiem, że to one i mam inne podejście do nich. To pomaga, nawet, jak się człek samotnie czuje.

przed drzwiami

Tak sobie tu siedzę, słucham Goulda w tle. Gdzieś tam leżą koty po parapetach. Nie moje, jestem u mojej siostry. J się nie odzywa, NB oczywiście też nie. Byłem za to na basenie i miałem całe pas tylko dla siebie. Fajnie się tak pływa, powoli, bez pośpiechu, czując tylko wodę, albo starając się ją czuć, i własne mięśnie. Gdy wracałem z powrotem widziałem ten dom, który tyle we mnie kiedyś grozy wzbudzał. To znaczy, nie ten dom, ale jego co poniektórzy mieszkańcy. Teraz dochodząc do drzwi wejściowych, ciemnych, brunatnych, albo zielonych, wstępując na tych parą schodków poczułem to uczucie z przeszłości. Lęk, obawę, bezradność może też. Jakby było to znowu tutaj. Uczucie bliskie i znane, a równocześnie odległe. Basen mi dobrze zrobił. Szkoda, że J się nie zgłasza, ale może to i też lepiej. Polskie dziewczyny mają coś w sobie.

Raz tak, raz tak, II

Staram sie nie myslec ani o J, ani o NB (narkotyk B). Zauwazylem, ze jak pije za duzo kawy, to zaczynam sie czuc znowu, jakbym sie spalal od srodka. Poszedlem w srode na sport, jakis tam workout. Potem, oczywiscie po czesci dlatego, ze byly tam ladne dziewczyny, poszedlem na kondycyjny, troche sie ponaciagac. I wciagnelo mnie w bieganie. Nie na darmo mnie czasami "Forest" nazywali. Gdy sie wyzywam w sporcie to zapominam o wszystkim innym, to takie proste. Ale potem wraca rzeczywistosc. J napisala nawet dlugiego maila. Opisala co robi, ale nie napisala nic osobistego. W sumie, to mogl byc mail do kazdego. W sumie, to jeden ucieka w alkohol, ja w "zakochanie". Nie wiadomo, co lepsze. Dzisiaj ide znowu na paletki. Ogolnie, to jest mi chyba lepiej. Przynajmniej wiem, ze to lek. Czuje go, jak inny czuje katar, czy bol glowy. W sumie, to ciesze sie, ze sie za to wszystko wzialem, ze wiem, z czym mam do czynienia. Kiedys bylo gorzej, gdy nie wiedzialem, jakie demony mnie o...

I tak dalej

J nie odzywa sie od dziesieciu dni. Takie zycie. Mile to nie jest, ale zycie idzie dalej. Coraz powazniej zastanawiam sie nad Australia.

Sladniki pierwsze

Tak sie czasami zastanawiam, dlaczego mam takie problemy, jakie mam. To jak wedrowka roznymi sciezkami mysli i uczuc. Dlaczego czuje to co czuje. Dlaczego mam stany lekowe, albo dlaczego ciagnie mnie do dziewczyn, ktore mnie nie chca, albo z ktorymi "i tak nic nie bedzie". Wiadomo, nie wszystko da sie zrozumiec i nie na wszystko jest lekarstwo, ale pewne rzeczy przyjmuje jako hipoteze robocza. Dzisiaj rano, jadac promem zastanawialem sie nad moim dziecinstwem, po raz ktorys. W sumie, to nie mam go w pamieci jako cos zlego. Choc z drugiej strony, to wiem, ze zylem w leku, ze wiele rzeczy bylo pomieszanych. Gdy rozmawiam z moimi kumplami, czy sasiadami z tamtych czasow, to wydaje sie byc dla nich oczywiste, ze moj stary mi zycie "utrudnial". Gdy pomysle, ze inni grali w pilke, gdy ja czasami musialem prostowac gwozdzie, to wydaje mi sie to prawie paradoksalne. A z drugiej strony wszystko bylo jakby w porzadku. To bylo normalne, ze sie uciekalo, jak stary wjezdzal samo...

Rozne swiaty

Tak sobie mysle, ze w sumie, to nie wiem, na ile sie moje zycie rozni, czy jest podobne do zycia innych ludzi. Wiem, ze mialem inne dziecinstwo, ale nie az tak inne, czuje moje leki, teraz wiedzac, co to jest, kiedys nie. Z drugiej strony mam w miare normalne zycie, choc raczej samotne, z innej znowu strony, to pewne mysli sa chyba inne, szokuje mnie cos innego, niz niektorych. Mysl o samobojstwie, dla mnie jest w sumie czyms normalnym. I jest dla mnie oczywiste, ze czasami je warto popelnic, jak jest naprawde zle i nie widac wyjscia. Z drugiej strony dziwi mnie, ze ludzie tak spokojnie jedza mieso, jakby zwierzeta nic nie czuly. Ja tez czasami jem, ale raczej rzadko. Kiedys to niewolnicy byli tymi "nizszymi istotami". W sumie, to cos innego chcialem pisac. Po prostu walcze z moimi ograniczeniami, wsciekaja mnie one, ale im lepiej je znam, tym latwiej mi sie z nimi obchodzic. Szukam metod na wyjscie z tej klatki, w ktorej jestem. Kiedys, myslalem, ze cos samo sie zmieni, jak...

Demony

Slucham sobe Glena Goulda, lubie przejrzystosc jego interpretacji Bacha. Inni graja moze ladniej, milej, ale u niego slychac struktury, przebiegi melodyjek. J mi sie zapytala, czy to jedna osoba gra, bo Gould gra czasami jak orkiestra. Na youtube jest pare fajnych wycinkow z nim, o jego zyciu. Facet byl pokrecony, bral na koniec za duzo lekow antydepresyjnych i mu odbijalo. W sumie, to przypomina mi on Van Gogha, Hemingwaya i innych. Jest w nich jaka taka nutka, trudna do uchwycenia, smutku, zamyslenia, czegos wiecej? Innego swiata? Ja walczylem wczoraj z moja ospaloscia. Musze szukac malego mieszkania do kupna, trudno mi sie za to zabrac. W sumie, to nie musze, ale wypadalo by, mowi moj ksiegowy. Ospaloscia, to znaczy, stanami lekowymi. To zabawne, mam coz zrobic, co mnie stresuje i czuje od razu, albo sennosc, albo zaczyna robic mi sie goraco. Kiedys nawet nie wiedzialem, ze tak czuje, po prostu unikalem pewnych rzeczy, zloszczac sie, ze nie umiem sie za nie zabrac. Nie nalezy mylic ...

Nie chciało mi się

Czyściłem sobie laptopa i coś spieprzyłem w kablu klawiatury, teraz nie wszystkie litery działają. Ale piszę na innym. Coś mi się ostatnio nie chciało pisać. Na promie piszę sobie o dzieciństwie. Praca nad dzieciństwem to jedna z moich metod obchodzenia się z lękami. Obserwuję ludzi, jak żyją, do niektórych dzwonią ich dzieci, chodzi mi o ojców. Im więcej sobie o przeszłości piszę, tym bardziej widzę, jaka pokopana była. Ale nie piszę dlatego, żeby sobie popisać, ale, by jakoś połączyć te pogubione, stłumione emocje, z wydarzeniami. Wtedy nie będą one "bez powodu" wzbudzały lęku w teraźniejszości. Mnie by nigdy za dziecka nie przyszło do głowy, żeby do mojego starego zadzwonić. żyłem raczej jak zwierzę unikające niebezpieczeństwa, czyli starego. To z jednej strony prawie śmieszne, że potrafiłem usłyszeć jego samochód z odległości chyba z pół kilometra, jak było cicho. W sumie, to automatycznie nasłuchiwałem cały czas. Cały czas trzeba było być ostrożnym, żeby człowieka gdzieś...

Nie do uzytku

W weekend nic nie robilym, bylem jakis lichy, gralem na telefonie w glupia gierke "Angry Birds", cala sobote i pol niedzieli, bo mnie glowa rozbolala, wiec poszedlem pobiegac. A moze glowa mnie rozbolala, bo J nic nie napisala. J napisala dzisiaj, mowila, ze nie mieli internetu, bo sniezyca byla. Siedza tam na jakiejs krze, czy innej wysepce lodowej i czasami nawet z tego ichnego iglo nie moga wyjsc, bo taki wiatr. Iglo, to znaczy baza. Za to NB (narkotyk B) poslala mi smsa, ze ma zimne uszy, i milego wieczoru pozyczyla. Czego ona znowu chce? Kobiety. Nie poszedlem sie wspinac bo kumpele glowa bolala, a mnie sie nie chcialo. A dzisiaj jakis taki nie do uzytku. Za duzo mysli mam na mysli i zly jestem, ze nic w weekend nie robilem, choc mam tyle do roboty. Ale, czasami mnie cosik zniewala, szczegolnie w domu. Siedzac na lodce pisze sobie o tym jak kiedys bylo i dochodze do wniosku, ze mialem przerabana rodzine. Czegos takiego na zywo nigdzie jeszcze nie widzialem, ale tego nie ...

Jeden tak, inny inaczej

Jakos sie zyje. Rano mialem dolek, nie chcialo mi sie wstac, a wstaje kolo piatej rano. Nikt mnie do tego nie zmusza, tyle, ze wole rano wstac, wtedy jest wiecej spokoju na ulicach i nie ma tloku na lodce, albo korkow, gdy jade samochodem i jest miejsce na parkingu firmowym. J sie nie odezwala od dwoch dni, z zimnych krajow. Do NB (narkotyku B) jeszcze ja sie nie odezwalem, bo po co, po co mam sobie jeszcze bardziej mieszac w glowie. Codziennie czuje ostatnio ciezar na piersiach, cos w rodzaju mrowek chodzi mi po plecach, czy cos. Trudno to opisac. Moze pije za duzo kawy? Ale musze dokonac zakupu, szukac najpierw. Bylem na urodzinach kumpla. Jedna moja znajoma, tym razem w moim wieku, albo starsza, opowiedziala mi juz, jak wychodzilem, o swoim znajomym. Dojezdza on codziennie 1,5 godziny do pracy, rowerem. Latem, zima. Mial juz pare wyppadkow, cos go najechalo, gdzies sie na lodzie poslizgnal. Wariat. Ale wyszlo na to, ze on nie robi tego dla sportu, ale po prostu boi sie ludzi. A mies...

Szukam

Wczoraj pojechalem zobaczyc jedno mieszkanie, kolo lotniska. Bylem podenerwowany, mieszkanie dosc fajne, ale kolo lotniska. Nie chce tez mieszkania na parterze, bo jak juz kupuje, to chce cos, w czym ja bym sie dobrze czul. J jeszcze sie nie zglosila, NB (narkotyk B) nie odpowiedziala na maila, jeszcze. W sobote ide sie wspinac. Tak sobie mysle, ze powoli moze przyzwyczajam sie do moich lekow, o ile mozna sie do czegos takiego przyzwyczaic. Boje sie, ze popelnie jakis blad, ale ogolnie, to gdy jechalem zobaczyc to mieszkanie, to po prostu czulem normalne zdenerwowanie. Sciskanie w zoladku, spiecie. Oczywiscie, szukalem argumentow, by tam nie pojechac, ale wszyscy mi radzili, "jedz, zobacz, co ci szkodzi". Ciekawe, z tymi argumentami w glowie. Unika sie czegos, podswiadomie, a "swiadomie" glowa zawsze znajdzie jakis stosowny argument, w najgorszym razie "bo tak!". Byle uciec od czegos, co lek wywoluje. Kobieta by mi sie przydala. Zauwazam to jeszcze bardzie...

Jak codzien, w glowie

Ciekawe, co sie w moje glowie dzieje, co tam przebiega roznymi sciezkami. Dlaczego czuje nagly, dziwny impuls, jak dreszcz, przeszywajacy cale cialo, wibrujacy w mozgu. A tylko dlatego, ze jakas dziewczyna, ktora mi sie w miare podoba wyszla za maz. Nie NB, albo J, albo ktos, ale po prostu jakas inna fajna. W sumie, nie ma powodu do takiej reakcji, ale cos we mnie reaguje. Albo gdy sie rano budze i czuje niepokoj. Tak, jakbym byl lekko pod pradem. Ale nie tak, zebym od razu wstal, raczej, jaby mnie cos trzymalo, jakas niewidzialna sila, niewidzialny ciezar. Wiec leze tak, liczac oddechy, oddychajac spokojnie, ba jakos nad sytuacja zapanowac. I wtedy przysypiam na moment, moze pare sekund, moze minute. I znowu licze oddechy i tak w kolko. Albo po prostu wstaje. Wiem, ze mialem popieprzone dziecinstwo, zawsze wiedzialem, ale nie wiedzialem, ze to tak na czlowieka dziala. Wiadomo, czlowiek czyta, ze to, jak sie ktos z dzieckiem obchodzi jest wazne, bla, bla, bla. Widze, jak sie ludzie ze ...

Zakwasy

J się wczoraj nie odezwała, ale ona taka jest, na odległość, często. Ja muszę ze względów podatkowych sporych zakupów dokonać, nie mam ochoty. Są ludzie, którzy chętnie kupują, ja nie lubię, chyba, że sprzęt sportowy ;) Czuję niepokój, gdy się budzę, taki instynktowny. U mnie w domu nie wolno było rano w łóżku leżeć, niedziela, czy sobota, wsio ryba. Dyscyplina jak w wojsku, ale oczywiście, paranoiczna. Stary nigdy nie czepiał się tego, że mam bałagan w pokoju. Za to można było oberwać za źle wyczyszczone buty ;) Mam niesamowitą ilość niepokoju i lęku w sobie, choć jest chyba lepiej niż kiedyś. Oj, przytulił bym się do J, bardziej niż do NB. Wczoraj jakaś pomylona dziewczyna złapała mnie za rękę po paletkach. Najpierw gadała krótko coś z S, Hindusem, potem ze mną, pokazując mi kalendarz o zdrowej żywności z krótkimi historyjkami. W jednej z historyjek były nieprzyzwoite słow. Ja przeczytałem i nic. Była z nami jeszcze kumpelka L, gdyby nie ona, to może bym z tą wariatką pogadał, podobn...

Dalekie kraje

J jest juz gdzies nad Am. Pld, a ja tu siedze i slonce swieci mi w twarz, co jest nawet dosyc przyjemne. Znajomosc z J okazala sie bardzo przyjemna, dala mi wiele ciepla i radosci, choc nie szaleje za nia tak, jak za NB (narkotyk B). Ale moze dlatego, ze J nie jest narkotykiem, jest przyjemniej. A teraz jej nie ma, zobacze ja moze dopiero w przyszlym roku, ale milych momentow z nia tak szybko nie zapomne, dodaja mi one troche sily, czy energii, czy jak to zwal. Inaczej niz z NB. Wiec dlaczego tak mysle o NB? Pewnie budzi ona we mnie jakis schemat zachowania, nawet chyba wiem jaki, ale nie chce mi sie tu rozpisywac, bo musial bym to najpierw dokladniej w glowie poukladac, zanim pogmatwanie cos sprobuje okreslic.

Jutro i tak samo, lub inaczej

J wyjeżdża jutro, może ją dopiero w przyszłym roku zobaczę, ale mimo wszystko, to mam z nią milsze wspomnienia niż z NB (narkotyk B). Z J jest po prostu fajnie, miło, seksy, czasami po prostu ciepło, czasami odległo, jak to w życiu. Idę spać, dawno już sportu nie uprawiałem, oprócz godziny biegania w niedzielę. Walczę, bo muszę parę poważniejszych zakupów zrobić, na które nie mam najmniejszej ochoty.

Jesień

Może za chwilę J zadzowni. NB się nie zgłasza. Muszę sobie to wszystko jakoś w głowie poustawiać. J jest chyba po prostu za młoda dla mnie, albo ja za stary dla niej ;) W każdym razie aż tak często się nie widzimy, bo ona zawsze ma coś do roboty, albo sport, albo nauka. Taka to może niemiecka natura, ale jest z nią miło. NB (narkotyk B) jest inna, ale nie chce mieć nic ze mną do czynienia i jest daleko. Walczę z moimi lękami, chcę się uczyć nad nimi panować, jak już wiem co to jest. Oglądałem parę programów "Super Human", czy coś w tym rodzaju. Ciekawe do czego mózg ludzki jest zdolny, czy ciało. Oczywiście, w paru miejscach trochę w jednym serialu bujali, jeśli chodziło o wspinaczkę, ale, jeśli chodzi o mózg, to ma on wiele możliwości. A ja tu się kurcze nie mogę języka obcego nauczyć, to jest nowego. Nic to, walczę dalej.

Lato i jesien

Byłem pod namiotem, z J. Było fajnie, wspinaliśmy się, spędzaliśmy czas w namiocie, grylowaliśmy, lub próbowaliśmy puszczać latawiec. Pogoda była jak latem. Myślałem o NB, napisałem jej pozdrowienia, odpisała. Dzisiaj jej napisałem maila i parę smsów, bardziej z rozpędu, niż z potrzeby. NB (narkotyk B) chodzi mi po głowie. Napisała mi, że to chyba za zimno na namiot. Odpisałem, że jak się jest we dwójkę, to nie jest zimno. Odpisała, że domyślała się, że nie marznę i napisała "miłego dnia", kończąc tym chyba dzisiejsze smsy. Ciekawe, czy się obraziła, poczuła zazdrosna, czy nie ma czasu, czy coś. Nie wiem. Ma faceta i dziecko i tyle razy byłem przez nią zazdrosny, że szkoda gadać ;) Ale nie piszę jej nic po to, żeby była zazdrosna, ale dlatego, że ona też mi o swoim facecie pisała, więc czym tu się przejmować. Ciekawe jak to będzie z J. Dziwnie mi, jak ona się żegna, ale mam inne kłopoty w głowie. Muszę ze względów podatkowych jakąś inwestycję zrobić, nie mam na to ochoty, męc...

Dlugi weekend

Jade na dlugi weekend z J. Ciekawe jak bedzie. Dzisiaj ma cos ugotowac, jutro do kumpla bardziej na poludnie Niemiec, potem w skalki. Poniedzialek jest wolny. Wzialem dodatkowo urlop, ktory i tak moge wczesniej zakonczyc. Wczoraj bylem z dobra kumpelka u paru przyjaciol. Z nimi mozna sie dobrze posmiac, moze dlatego, ze sie z moich dowcipow zasmiewaja, chociaz one sie tez normalnie zasmiewaja, tym bardziej po winie. Spie po 6, 6.5 godzin dziennie, chyba mi zaczyna brakowac troche snu. Mysle czasami o NB, walcze z lekami, ale za to ladna pogoda i mozna sie bedzie do J przytulic, zawsze cos. Ciekawe jakby to bylo spotkac NB. Ale, wole poczuc realne cieplo J, niz spotykac NB w myslach ;)

Podróże po rzece

Rano jadę promem, zamiast autobusem. Dzisiaj słońce miało złocisty kolor. Ciekawe jak to będzie w piątek, bo mam się znowu z J spotkać. Mamy pojechać gdzieś razem na przedłużony weekend, bo tu poniedziałek wolny. Ona ma jeszcze jakiś egzamin w piątek. Walczę z lękami i nudą w pracy, bo nie mam nic konkretnego do roboty, a to co mam, jest nudne. J była u mnie w sobotę, byliśmy pobiegać, to znaczy, jak biegłem, ona na rowerze, choć ona chyba częściej ode mnie biega. Siedzieliśmy na skraju jeziora i zaczęła mówić, żebym wiele nie oczekiwał, i co ja w ogóle oczekuję. Powiedziałem, że życie czasami płynie, tak po prostu, zobaczę, co przyniesie. Przed bieganiem ja jej zrobiłem masaż, po bieganiu ona mnie. Miło jest mieć kogoś bliskiego. Czasami myślę o NB, ale odchodzi ona powoli w przeszłość. Na promie widzę jedną dziewczynę, kobietę. Czasami z nią rozmawiam. Ale, nie wydaje mi się, żebyśmy mieli cokolwiek wspólnego. Choć jest nawet atrakcyjna. -"Macie tu jakie atrakcję we wiosce?...

Dziwnie z kobietą

Jutro idę się z J wspinać, dzisiaj mi napisała, że poważnie się za przygotowywanie naszej wyprawy do kumpli wziąłem. Ona jedzie do swojego kumpla, ja do mojego, w sumie, a potem mamy razem gdzieś pod namiot. Nie rozumiem jej. Nie wiem, czego chce, co jej się podoba, co nie. Ale chyba nie ja jeden mam ten problem? Za to dzięki niej zapomniałem trochę o NB (narkotyku B) i jest mi po prostu fajniej. Jakoś inne dziewczyny stały się bardziej rzeczywiste. Ale J ma coś, nie hałasuje i można po prostu spędzać z nią czas, obojętnie w jaki sposób. Nie jest nudno. Ale nadal nie mam pojęcia, czy dojdzie do naszego wspólnego wyjazdu, czy może mi powie, że nie, że za blisko siebie na raz jesteśmy, że jesteśmy tylko partnerami do wspinaczki. A może jesteśmy tylko partnerami do wspinaczki? A moje lęki dalej sobie. Muszę znaleźć jakąś technikę na wyluzowanie się. Picie kawy tym na pewno nie jest.

Słońce i deszcz

Byłem pod namiotem z J. Teraz jestem trochę niewyspany, było wino, gitara, śpiew, niebo, słońce, pogubienie się w lesie (2 razy) trochę wspinaczki w dobrej ścianie. I leźliśmy przez las, z kłodami drewna na ognisko. Pogubiliśmy się trochę, po ciemku, ale miałem przy sobie GPSa, tak, że nie było tak źle. W sumie, to lubię też las nocą. Z J. nic nie wiadomo. Wiadomo, prawie na pewno, że jedzie na jeden z biegunów na 3 miesiące. Szukam w sobie tego, czego kiedyś szukałem u innych. Mam wiele lęku, ale nie tyle bólu w sobie. Gdy widzę Vanessę Mae na youtube, to myślę trochę o NB (narkotyk-B). Ale NB to powoli przeszłość. Z J mogę śpiewać, pić wino, wspinać się, czuć jej ciepło. NB jest jak V.Mae, piękna, i nieosiągalna. http://www.youtube.com/watch?v=_4BdbrhKdus Mniej jest bólu w moim życiu, to fakt. Z odległego kontynentu zadzwoniła A. mam z nią kontakt mailowy. Kiedyś wielkie uczucia, ból, tęsknota, teraz, miło się myśli, że jest tam gdzieś, na szczęście daleko. Szukam dalej siebie samego...

Dzisiaj i jutro

Ide sie dzisiaj wspinac, z J, o ile ona w ostatnim momencie nie zrezygnuje, bo ma akurat sporo na glowie. Ogolnie, to widze, ze traktuje mnie ona jak dobrego kumpla, wiec nie pozostaje mi nic innego, jak sie do sytuacji dostosowac. Kiedys moze bym sie bil z myslami, emocjami, walczyl, ale mysle, ze musze zmienic podejscie. Po co sie kopac z koniem, jak mozna znalezc dziewczyne, ktora po prostu bedzie miala ochote ze mna byc. Bylem wczoraj na paletkach i mnie moj kumpel wpieprzyl, bo gral jak lamaga. Fakt, jest w miare poczatkujacy, choc niezle mu idzie, wiec mu nic nie powiedzialem. Mysle, ze ogolnie bylem pod napieciem. J odzywa sie srednio na dzien smsem, raz o 1-szej w nocy, raz w ciagu dnia. Uczy sie Polskiego. Czemu ja sie wszystkim tak przejmuje, zawczasu. Mecza mnie stany lekowe. Przeszlosc siedzi jeszcze we mnie. Wiadomo, mozna to potraktowac abstrakcyjnie, jak niektorzy ludzie robia, uznac mozg za galaretke, ktorej dzialania nie znamy, dodac do tego dusze i juz jest czlowiek. ...

Relatywnie

Obejrzalem wczoraj dwa filmy, jeden o chlopaku, ktory mial zlego ojczyma, drugi, o facecie, ktory po wylewie tylko jedna powieka potrafil ruszac, "lock in". Ten z ta powieka napisal ksiazke, mrugajac, cos "Skafander pletwonurka i motyl", nie wiem bo tytul byl po francusku a ogladalem z angielskimi napisami, facet byl glownym redaktorem "Elle", do wylwu, znaczy sie. Bylem wczoraj pobiegac, bo zaczynam sie okragly robic, a jak sie wspinam, to J jest lepsza w przewieszkach. Oswajam J, albo oswajam siebie. Nie wydaje mi sie, zeby cos z J wyszlo, bo ona duzo, duzo mlodsza, a poza tym, to jedzie na biegun poludniowy na 3 miesiace. Ale moze mi to pomaga, ta znajomosc, daje troche energii. Kiedys moze bym do niej pisal maile, albo myslal, ze jestem strasznie zakochany, teraz wiem, ze to droga ucieczki, ucieczki od pustki, od czegos, czego nie potrafie zdefiniowac. Probuje wydostac sie z mojej klatki, wyniesc z tego mieszkania, w ktorym mieszkam, przeprowadzic bliz...

Chodzi mi po glowie

Bylem pod namiotem z J i H. Okazalo sie, ze H cos czuje do J, poza tym, to jest lekko depresyjny. Po tym jak to wyjasnili, atmosfera ani sie nie poprawila, anie nie pogorszyla, ale byla moze bardziej meczaca. W sobote po skalkach poszedlem z J nad jezioro. Ogolnie, to spalismy w tym samym namiocie z piatku na sobote, co sie H pewnie nie podobalo. Do niczego miedzy mna a J nie doszlo, choc moze moglo dojsc, jakbym bardziej probowal. Ale mam wrazenie, ze J sie zawsze jakos wywinie, jak sie za blisko siebie znajdziemy, nie liczac tego, ze lezy kolo mnie, czy na moim ramieniu i pozwala sie po wlosach glaskac. Troche jak oswajanie lisa, z Malego Ksiecia. Co do lisa, to pszyszlo takie bydle pod namiot z soboty na niedziele, bo mielismy w menazce pieczone kielbaski. Podrapal mi namiot. Ale fajnie za to bylo jego cien na plachcie namiotu widac. J tez sie kiedys obudzila i dusilismy w sobie smiech, zeby go nie sploszyc. Mial szpiczaste uszy i czail sie kolo wejscia. Jak na filmie rysunkowym. Ot...

Jutro

Jadę jutro pod namiot z J i H, czyli dziewczyną-J i chłopakiem-H, z którymi się ostatnio wspinam. Może pojedziemy dopiero w sobotę rano, bo H ma jeszcze jakieś spotkanie. Zaczęło się od tego, że J miała wpaść do mnie w odwiedziny. Potem zaproponowała, że pójdziemy się w piątek wspinać i ona potem wpadnie. To mnie wpadło do głowy, że ma być ładna pogoda, więc w skałki pojedziemy. Może będą tam jacyś fajni ludzie, bo z J, to chyba nic nie wyniknie, ale fajnie się z nią gada i wspina. Wpieprzają mnie moje lęki, ale trudno znaleźć obiektywny odnośnik, trudno powiedzieć, czy radzę sobie dobrze, średnio, czy źle, w stosunku do moich możliwości.

Rano i wieczorem

Rano jak się budzę, to mam paskudny humor, zastanawiam się po co żyję. Wieczorem czuję się raczej lepiej. Może to wpływ przebywania między ludźmi, kto to wie. J może wpadnie do mnie w piątek po ściance, ale, raczej jako dobra kumpelka. Kontakt z nią jest dziwny, albo normalny. Chodzimy na kawę, ale ona stara się raczej unikać kontaktu cielesnego. Mimo to, jest miło. Muszę się rozglądać za mieszkaniem, a nie potrafię się za to wziąć. Mniej myślę o NB. Tyle jest dziewczyn, a ona jest pewnie tylko wytworem moich pomylonych uczuć, nie pierwszym i nie ostatnim. Tym bardziej dlatego, że mnie kiedyś olała, i trochę wykorzystała, a teraz nie odpisuje. Szukam rozwiązania części moich zagmatwanych problemów w dzieciństwie. Potrafię sobie wyobrazić jak to jest, jak się ktoś nad dzieckiem znęca, a drugi rodzic nie reaguje, tuląc uszy po sobie i udając, że w sumie, to wszystko jest normalne. To chore, ale choroby istnieją. Trudno mi powiedzieć, że się mój stary nade mną znęcał. To kwestia definicji...

Interwałowy trening życia

Kiedyś, jak miałem się na egzaminy uczyć, to ustawiałem sobie stoper, na 15, czy 20 minut. Potem przerwa, potem znowu. Jak na treningu interwałowym, na przykład biegi, gdy biegnie się 5 minut, potem wolniej 2, czy ileś i potem znowu szybciej. Więc stwierdzając, że trudno mi wytrzymać rzeczywistość, tą w domu, zacząłem sobie ustawiać stoper (count down). I 15 minut uciekam przed rzeczywistością, oglądając głupie seriale, niezależnie od tego, że po angielsku i 15 minut robię coś innego, bez komputera. Albo po prostu jestem, nie robiąc nic, ale też nie chowając się. Wspinałem się w niedzielę z J, potem gadaliśmy do północy, a teraz ona się nie odzywa. Pewnie uczy się do egzaminów, albo nie ma ochoty na kontakt. To po prostu inne, niż mój chory kontakt z NB (narkotyk B). Z J jest po prostu miło, trochę seksy, trochę fascynująco. Możemy gadać godzinami, o wszystkim i o niczym, i nie nudzę się jakoś. Dzisiaj pykałem sobie w paletki, jak zwykle z różnymi ludźmi, a w sumie, to z jedną blondyną...

Imprezy

Wczoraj byłem z J na imprezie. Miło było. J to taka studentka, kumpelka ze ścianki. Idę zaraz na paletki, potem ścianka. Napisałem znowu do NB (narkotyk-B). Napisałem jej, że życzę jej szczęścia i cieszę się, że ma dzieciaka i normalnego faceta, bo tego chciała. I też tak naprawdę czuję. Ja jestem niestety za stary dla niej, przynajmniej ona tak kiedyś stwierdziła ;) I napisałem jej też, że pracuję nad sobą samym. Mało śpię ostatnio, oczy mnie trochę szczypią. Dlaczego idę na paletki, a nie spać? Bo nie zasnę, a na paletkach zapominam o całym świecie. Wiem, że kiedyś było mi gorzej niż teraz. Jedni ludzie żyją sobie, a inni muszą walczyć, wot takie życie, ja muszę walczyć, ale walka też rozwija chyba, może, tak mi się wydaje ;)

Raz tak, raz tak

Obudzilem sie kolo 4.30 rano. Siedzialem sobie, cos w rodzaju medytacji. Jakos mi dobrze bylo. A teraz mam podly humor, bo NB nie odpisuje i w robocie mnie wszystko wpieprza, za bardzo sie sam stresuje, chocby tym, ze mam wrazenie, ze mnie czasami ludzie niepowaznie traktuja, albo, ze sobie nie daje rady. Cholera wie. Bylem wczoraj u przyjaciol, powiedzialem, ze napisalem do NB. "I tak, ze sie przyznal", uslyszalem, "wiesz, ze Ci to zle robi" i na dodatek, ze wierza w telepatie. Chodzi o to, ze NB mi po prawie pol roku niepisania siadla do komputera, ze mi cos napisac, bo jej sie przysnilem, a ja akurat poprzedniego wieczoru do niej napisalem, tez moze po paru miesiacach. Ale nie wierze w telepatie, szczerze mowiac. Mam niedlugo urodziny, ale nie planuje imprezy, nie jestem w nastroju. Najchetniej ugryzl bym kogos w noge. Ale ide dzisiaj popykac w paletki, to moze mi sie humor poprawi.

Jak narkotyk

Coś ostatnio znowu więcej o NB myślę, czyli narkotyku B. Może dlatego, że czuję pustkę w moim życiu, może dlatego, że często sobie z moimi lękami nie radzę? Byłem na ściance, nawet się fajnie można było powspinać. Tym razem byłem z jednym kumplem, a nie jakąś dziewczyną. Myślenie o NB, to jakby życie w dwóch różnych światach. Jednym realnym, tutaj, w którym ona gdzieś jest ze swoim dzieckiem, facetem, i drugi świat, w którym o niej myślę, w sumie, to bez sensu, bo po co? Jakieś zamknięte kręgi neuronów w mózgu i trochę hormonów szczęścia, za marzenia o NB. Potem znowu, powrót do tego świata. I wiem, że gdy napiszę do NB, to będę się potem źle czuł, ale, brakuje mi jakoś tego. Czyli pomieszanie z poplątaniem :)

Czarna ściana

Jest tyle rzeczy, które chciałbym zrobić, i sporo takich, które musiałbym zrobić. Ale gdy tylko o nich pomyślę, czuję coś dziwnego. Tak, jakby mnie coś od tych myśli odpychało. W okolicach splotu słonecznego powstaje coś twardego, co mi utrudnia oddychanie. I jak mówię, moje myśli zaczynają uciekać od "niebezpiecznego" tematu. Gdy pozostaję przy nim, zaczyna mi się mieszać w głowie, tak, jakby długość pojedynczego zdania, które sobie układam w czasie myślenie, zaczynała się skracać, aż rozsypie się, w drobne ziarenka, jak piasek. Wtedy zapominam, co myślałem przed chwilą, wracam do tej myśli, znowu mi ona ucieka, muszę za nią gonić. To jak próbować zbudować skomplikowaną strukturę z piasku, a nie po prostu blok, czy piramidę. Nic się nie trzyma kupy, co chwilę się coś osypuje, jakiś fragment się gubi. I czasami mam wrażenie, że napotykam na ścianę, po prostu ciemną ścianę, której nie widzę, ale przed którą najczęściej uciekam. Pomyślałem sobie wczoraj, że życie leci, coraz mn...

Ale mi sie robic nie chce...

Co za dzien, tu dopiero poranek, a mnie sie za cholery wstac nie chcialo. Nawet nie wiem dlaczego, jak i nie wiem, dlaczego mi NB (narkotyk B) po glowie chodzi. Wczoraj jeszcze J napisala, ze idzie sie wspinac, czy przyjde. Niech sie wypcha, ja ide na paletki, tym bardziej, ze jedna hala chyba zamknieta i tlok bedzie. Motywacja do roboty zerowa. Zastanawiam sie jak sie dobrac do moich lekow. Zrobilem sobie liste malych rzeczy, ktore chce zrobic. Mozliwe, ze nigdy sie tych lekow do konca nie pozbede, wiec musze aproksymowac i nauczyc sie lepiej z nimi obchodzic. Moze sobie moje tricki pospisuje, jak picie kawy, czy herbaty, bo to pomaga. Ciekawe, ze moja siostra radzi sobie w pewnym sensie gorzej ode mnie, ucieka w ezoteryke i od rzeczywistosci, bardziej niz ja, choc sama mowi, ze jej bylo lepiej niz mnie. Ale kazden jeden jest inny. Ja mam bardziej analityczny sposob myslenia, choc bardzo pomieszany z emocjonalnym. I gdy emocje mi mowia, ze jest bez sensu, albo, ze nic nie ma sensu, to...

Nic nowego

Pooglądam chwilę finał zawodów badmintona w Indonezji i idę spać. Pograłem trochę na gitarze z T. Nie wiedziałem, że się rozstał ze swoją dziewczyną. Ale specjalnie na ten temat nie gadaliśmy. Nie wiem, może powinienem go był o szczegóły zapytać? Miła była ta jego dziewczyna. Nic się nie pouczyłem języka dzisiaj, ale naprawiłem jedną rzecz dla dzieci J. Może się trochę znowu Francuskiego pouczę, bo na paletkach czasami coś tam do Francuza jednego zagadałem. On wyjechał, ale ma przyjechać znowu i koniecznie chce ze mną na jakimś turnieju zagrać. Nawet dało się dzisiaj wytrzymać, z lękiem. Były moment, że kojarzył mi się on z domem rodzinnym, podobne uczucie. Dziwne do określenia, ale od którego chce się uciec, po prostu tego nie czuć. Ale bywały dużo gorsze niedziele. Oglądam sobie BBT (big bang theory), czasami odnajduje siebie w niektórych rzeczach. Jutro paletki, może niezdrowe dla moich ponadrywanych stawów, ale, ile przy tym uciechy :)

Po sporcie...

Tak sobie pomyslalem, ze jestem do tego przyzwyczajony, ale mam niezle skoki emocjonalne. Czasami czuje prawie, ze euforyczny stan, kocham wszystkich, prawie, by mnie po jakims czasie, albo chocby tego samego dnia z rana wszystko dobijalo. Budze sie i mysle o tym, ze w sumie, to samobojstwo, to nie bylo by takie zle. Nie przygladalem sie temu, ale mysle, ze to sie tego samego dnia czasami dzieje. W przerwie obiadowej poszedlem potrenowac w paletki, z jednym wariatem A. Po prostu cwiczylismy sobie, zamiast grac. Na piec minut przed koncem TT chcial ze mna zagrac, do pieciu, bo bylo malo czasu. I fajnie sie gralo, bo mi troche technika wraca. Potem obiad, w indonezyjskim barze, i teraz cos tam dlubie, popijam kawe, jem witamine B, bo mam jak zwykle afty, i bylo mi przez moment dobrze. Tak po prostu dobrze. To po sporcie, mysle sobie. Kiedys "Sporty", to byly papierosy, nie wiem, czy jeszcze sa. Mysle czasami o NB, ale coraz mniej w tym smutku, czy czegos. Wczoraj bylem poplywac...

Interpretacja zachowania kobiet, ..., przechlapane...

Byłem dzisiaj znowu na ściance, wspinałem się z J, bardzo miłą, dużo ode mnie młodszą, ładną moim zdaniem. Na koniec siedzieliśmy sobie na trawie i o czymś tam gadali, od czasu do czasu popijając herbatę J. W pewnym momencie podeszła do nas V. O ślicznych niebieskich oczach, z kawą w papierowym kubku. Przywitałem się z nią już dużo wcześniej, J też ją trochę zna. V też pewnie w wieku J. V usiadła z mojej drugiej strony i zaproponowała łyka kawy. Nie odmówiłem, bo co się było zastanawiać, lubię kawę i ostatnio też chciałem. Potem podszedł H, który się z nią dzisiaj wspinał. V ma chłopaka i mnie lubi, to wiem, ale po prostu po koleżeńsku, myślę. I tak siedzimy. Jedna z mojej jednej strony, druga z drugiej, jakby nie dało się inaczej. I nie da się po ludzku pogadać. Tylko H siedział normalnie, w miarę naprzeciwko nas. "Tak dziwnie siedzimy", mówię, "nie da się pogadać". Ale one jakby mnie nie słyszały, a może nie załapały o co chodzi? Tak, jakbym nie miał innych spraw ...

Jak z bajek o wiedzmach

Po prostu sie dusze, cos siedzi mi na klatce piersiowej i nie puszcza. Cos miesza mi lekko w glowie. W dawnych czasach moglbym powiedziec, ze mnie ktos zauroczyl, albo cos mnie nawiedzilo. Kiedys myslalem, ze cos jest ze mna nie tak, gdy nagle mna cos prawie o sciane rzucalo, gdy szarpalem sie sam ze soba.

Obgryzana trawa rosnie szybciej ;)

Artykul nazywa sie "Verletzung nicht immer vom Nachteil" Gryziona trawa rośnie szybciej czyli zranienie nie zawsze ma negatywny wplyw. W sumie, to ciekawe, wprawdzie chodzi tylko o trawe, ktorej niektore gatunki szybciej rosna (Arabidopsis thaliana) jak sie je przycina, albo jak je jakas inna krowa obgryza. Jej komorki maja na poczatku 10 chromosomow, ale przy podziale ich liczba podwaja sie, jak sa obgryzane (nacinane). Konczy sie na tym, ze maja 320 chromosow, niewyzyte ;) Moral z tej historii taki, ze liczba chromosomow nie zawsze jest niezmienna, jak sie latami niektorzy uwazali. Wiadomo, istnieje cos takiego jak epigenetyka, ale to sie dopiero rozwija. NB (Narkotyk-B) jeszcze nie odpisala, ciekawe, czy kiedy odpisze. Moze sie znowu wkurzyla, moze jej sie nie chce. Kiedys bym sie tym bardziej przejal, teraz mam powoli przeblyski rozsadku, tak, jakby ktos na chwile drzwi, czy okno otworzyl i za nim widac niebieskie niebo, przez moment, ale zawsze cos. Pomyslalem o kumpelc...

Raz lepiej, raz gorzej

Dzisiaj nie robiłem prawie nic, trochę czekałem na odpowiedź NB, które nie odpowiedziała. Wczoraj jej coś odpisałem, czyli ja napisałem w sumie 3 maile, ona jednego. Więc nie mam zamiaru więcej do niej pisać, póki ona nie odpowie. Tym bardziej, że czegoś takiego jak z nią, to nie miałem jeszcze, jeśli chodzi o komunikację. Jak zaczęła chodzić ze swoim chłopakiem, to napisała mi, że czuje się jeszcze bliżej mnie, niż kiedyś. Jak zaszła w ciążę, to do mnie, że martwi się, że nic z tego nie będzie. Tak, jakby nie wiedziała, co ja czuję. A teraz pisze mi, że uważa, że się nie dogadamy, ale napisać można. Jakby człowiek z dzieckiem gadał, albo z małolatą. Takiego cyrku jak z nią, to jeszcze nie miałem. Mam kontakt z wieloma dziewczynami, niektóre chciałby by czegoś ode mnie, od niektórych ja, a z niektórymi fajnie się po prostu gada, czy wspina. Jak z V, o ślicznych niebieskich oczach, prawie o kolorze nieba. Jak już jesteśmy przy ściance, to komuś opowiadałem, że trzeba tam uważać, bo nie ...

Kroki, proste, lub skomplikowane.

Byłem na małej imprezie. Córka znajomej (B), u której kiedyś jako lokator mieszkałem jedzie do Anglii. Nawet cieszyła się, że przyjdę na tą imprezę pożegnalną. Miło było. To jakby kawałek rodzinny, choć nie mam z nimi dużo kontaktu. Napisałem do NB, odpisała na drugi dzień. Posłała zdjęcia swojej córeczki, coś tam napisała. Napisała, że nie uwierzę, ale śniłem jej się i siadła do komputera, żeby do mnie napisać. Nie wiem, czy przed, czy po moim mailu? Napisała, że dalej uważa, że się nie dogadamy, ale napisać można. Nie poruszył mnie ten mail tak jak by mnie poruszył kiedyś. Cieszę się z tego, bo nie znoszę tego uczucia ściskania w żołądku, dudnienia w skroniach i uczucia, że ma się po prostu dosyć. Bałem się tego, ale jakoś mnie to ominęło. Na imprezie, w ogródku przed domem, w sumie na wiosce, było parę fajnych dziewczyn, za młodych, ale fajnie było. Istnieją też starsze. Nawet pograłem trochę na gitarze i zaśpiewałem jedną piosenkę. Czasami życie wydaje się być beznadziejne, a czasa...

Konie lubia jesc jablka II

M, czyli dziewczyna o skosnych oczach, cos jest milsza ostatnio. Moze dlatego, ze jej czasami pomagam w pracy, choc ostatnio, to ja zrywam nasze rozmowy, jak gdzies na korytarzu gadamy. Przestala juz na mnie tak dzialac, no i dobrze. Jestem jakis dziwny, mysle, o NB (Narkotyku B), moze napisze do niej. Nawet nie wiem po co i dlaczego, moze dlatego, ze cos w mojej glowie tego chce. Pamietam, jak za niektorymi dziewczynami szalalem, niezaleznie od tego, czy ja je zostawilem, czy one mnie. W sumie, to jakos wiekszosc, to chyba ja zostawilem, albo odstraszylem. Nie wiem, nie chce mi sie nad tym zastanawiac. Po co pisac do NB? Moze, zebym nie musial sie zastanawiac, czy napisac, czy nie. To dziwne uczucie, chciec do kogos napisac, a rownoczesnie, tego nie chciec. Mysle, ze sporo ludzi takie cos zna. Ale za to milo rozmawia sie z M, ona tez sie wyluzowala i zaczyna sie droczyc, bo wczesniej powazniej brala to co mowilem. Ja dalej walcze, mhmm, czy mozna to nazwac walka? --- Wieczór Napisałe...

Mysli o zyciu, albo i nie, o poranku

W sumie, to pomyslalem sobie kiedys, ze latwiej bylo by byc wariatem, bo wtedy czlowiek wie, na czym jest. Ale tak patrzac z perspektywy czasu, to co to znaczy, byc wariatem? Czasami chodzi mi jakas mysl po glowie, jakies zdanie, jakies wspomnienie, jak to z NB. Nie wiem, dlaczego mi NB (narkotyk B) tak w glowie pozostal. Ale nie, chodzi mi tez moja byla wspolmieszkanka po glowie. Moze dlatego, ze miala cos w sobie dzikiego i byla niesamowicie seksy, szczegolnie biegajac w polprzezroczystych pizamkach po mieszkaniu. Tyle, ze przeszkadzalo mi, ze bylismy na zupelnie roznych poziomach rozumienia pewnych rzeczy. I co z tego? Teraz budzac sie rano mysle najczesciej o smierci. Wiem, ze mi to przejdzie i po poludniu bede myslal inaczej, dlatego po prostu przygladam sie tym myslom, probujac polapac o co w ogole chodzi. Nie oplaca mi sie zabic, najpierw musial bym kase wydac, ta ktora mam. Pewnie, mozna pewnych rzeczy sprobowac, a nie gdybac, ale NB nie jest narkotykiem, ktorego dzialanie latw...

Mieszanki emocji

Moje emocje skacza sobie, w mojej glowie, na mojej skorze, blokuje mi oddech, pozwalaja oddychac, sklaniaja mnie do ucieczki, albo mam ochote jakas dziewczyne przytulic. Dziwnie mi sie robi, jak slysze, jak ktos o swoich dzieciach opowiada, o swoich bliskich. To jakby inny swiat, do ktorego nie mam w tym momencie dostepu. "Z rodzina najlepiej wychodzi sie na zdjeciu." Nie wiem co zrobic z tymi emocjami. Gdybym mogl, to poszedlbym pobiegac, poplywac, ucieklbym od nich. Ale akurat nie moge, wiec siedze tutaj i pisze, bo to pomaga. Nie wiem dlaczego, ale na chwile uspakaja. Mam wrazenie, jakby moj mozg krecil sie w mojej glowie, jak karuzela, i zamiast koni, sloni, lwow, mial uczucia, ktore sie pojawiaja, znikaja. Wiec biore powoli oddech, jeden za drugim i zyje dalej. Cos ostatnio o NB mysle, narkotyku-B, ma dziecko, faceta, chcialem do niej cos napisac, ale sie powstrzymalem, bo po co. Po co brac jeszcze jedna dawke, po ktorej bedzie mialo sie ochote na wiecej. I co dalej?

Proby i ucieczki...

Tak sobie szukam metody, na to, by isc dalej. Stwierdzilem, ze latwiej mi sie uporac z lekami, ktore mam, gdy musze cos zrobic, gdy biore sobie maly kawalek. Wtedy nie przytlacza mnie taka gore, ktorej wierzcholku nie widze. To raczej pagorek kreta, na ktory moge spojrzec z gory. Kiedys robilem pewne rzeczy ze stoperem, 20 minut cos robic, przerwa. Bylo to meczace, ale dzialalo. Teraz wole male rzeczy, krok, po kroku. Pozyjemy, zobaczymy.

Cisza pustki

Czasami odzywa się coś we mnie, trudno mi powiedzieć co. To znaczy, przypuszczam, że to jakiś odruch, jak u chrząszcza, czy innego zwierzaka, które udaje nieżywego. Tak sobie myślę, bo wiedzieć, to nie wiem. Nie wejdę sobie sam do głowy i nie popatrzę jakie obrazy wiszą na ścianach tego labiryntu. Ale myślę sobie, że kiedyś uciekałem w inny świat, trochę tak jakby mnie nie było. Tak, jakby mnie nigdzie nie było. To dziwne uczucie. Wszystko jest takie, jakieś odległe, po prostu nierealne i tyle. Nie lubię tego uczucia. Ale gdy gram w paletki, to czas istnieje dosłownie w tym ułamku sekundy, gdy próbuję lotkę z sensem odbić. Albo gdy się wspinam. Ale nie mogę się cały czas wspinać, biegać, grać, albo pracować. Czasami jestem w domu, sam, i nie ma nowego serialu na internecie, i czuję, że coś mnie trzyma, otacza. Teraz wiem, to przejdzie. Kiedyś bywało gorzej. Ta pustka nie jest nawet czarna, bo pustka oznacza, że nie ma nic. Czy "nicość" jest czarna, albo czy jej po prostu nie ...

Zatluke cie jak psa...

Widzialem kiedys jak moj ojciec naszego psa bil, suczke, chyba byla nawet szczenna. Przegryzla rog namiotu. On to zobaczyl, zawolal ja, na co przyszla, czolgajac sie prawie, wijac po ziemi, znajac ten jego ton glosu. On ja zaczal walic drewnianym zmiatkiem, ktory mial akurat pod reka, powtarzajac "ja cie naucze", czy cos w tym stylu. Ja stalem obok. Nie bylo mi jej nawet zal, nie przepadalem za nia. Po prostu stalem, bo pomagalem mu w rozladowywanio czegos, gdy to odkryl. A moze po prostu wyjmowalem gwozdzie ze sterty desek. Lub prostowalem je mlotkiem na metalowej kostce. Patrzylem i uczylem sie swiata. Mnie bil najczesciej w bardziej cywilizowany sposob, to znaczy, nie zmiatkiem. Ale w gruncie rzeczy, to na jedno wychodzi, tym razem ona miala pecha, innym razem ja. Chyba latwiej mi bylo potem zrozumiec znaczenie jego slow, gdy patrzyc mi prosto w oczy mowil mi "Zatluke cie jak psa...".

Wystawiony do wiatru ;)

Umowilem sie wczoraj z jedna na scianke, nie przyszla, nawet smsa nie poslala. No i dobrze, mysle sobie, bo wspina sie duzo lepiej ode mnie. Ale wsciekalem sie, bo moglem isc na basen, choc i tak poszedlem troche na "bouldern". Wole sie wsciekac, niz byc smutny. Kumpel ja od razu okreslil "dziwka" ;) Tak sobie mysle, ze ludzie sie tak swoimi dziecmi przejmuja, to robia dla nich, tamto, cackaja sie. I dziwi mnie gdzies tam, w jakims kawalku mozgu, ze dzieci do swoich ojcow biegna, czy cos od nich chca. Mysmy naszego starego raczej unikali. Wiadomo, nie uciekalismy przed nim, jak nas widzial, bo wtedy i tak bylo juz za pozno, ale jak slyszelismy jego kroki, albo widzielismy samochod, to zmykalismy do swoich pokoi, albo chowalismy sie gdzies, jesli to bylo na ulicy. Ja to i tak chodzilem jak w partyzantce, z oczami na plecach, zeby mnie stary przypadkowo gdzies nie zobaczyl, bo, strzezonego pan bog strzeze. A tu ludzie przejmuja sie, ze dziecko cos tam. Ja bylem szczes...

Konie lubia jesc jablka

Dzisiaj udalo mi sie powiedziec do Chinki, ktora mi sie podoba "Konie lubia jesc jablka", nawet zrozumiala. Miala akurat jablko na biurku. Ale dalej mnie to w naszych relacjach nie posunelo. Dzisiaj basen. Wymienilem sie z inna telefonami, moze sie za tydzien razem powspinamy. Ciesze sie na paletki jutro. Mozliwe, ze moja terapia, ktora stosuje na sobie samym cos tam zaczyna dzialac, bo juz mnie tak dziewczyny nie rozstrajaja, jak kiedys. Nie wpadam w smutek bez dna, gwaltowny niepokoj. Niepokoj czuje prawie, ze caly czas, z przerwami, i zlosci mnie to, ze nie potrafie sie zebrac za szukanie nowego mieszkania. Na sama mysl o tym robi mi sie troche cieplo, jakby ktos mi napuszczal goraca wode pod skore, nie lubie tego uczucia.

Chce mi sie wyc

Fakt, ktos by powiedzial, ze mam proste zycie, bez wiekszych zamrtwien, tak z zewnatrz patrzac. A mnie sie chce wyc, bo czasami nie potrafie najprostszych rzeczy zrobic. Rzeczy okreslonego typu, ktore musze zrobic. To troche jakby ktos rzucil moneta, decydujac o moich uczucia, niektore rzeczy potrafie, nie wiem dlaczego, jak wypadnie reszka, niektorych nie, przy orzelku. Czasami zmienia sie to, czasami nie. Umialem przenosic sie z miejsca na miejsce, teraz jakos nie umiem sie ruszyc. Kiedys wylem za dziewczynami, pisalem do nich listy, bez konca, bez sensu, teraz nie musze. Kiedys nie wiedzialem co sie ze mna dzieje, teraz moze wiem, a moze nie wiem. Ktos powiedzial o Kafce, czy innych, ze nie znali regul gry. A moze gra jest losowa?

Po prostu walka

Tak sobie po prostu żyję, walcząc z uczuciem gorąca, albo czymś, co by mnie najchętniej do ucieczki zmusiło, do tego, żebym biegł przed siebie, bez końca. Kiedyś nie wiedziałem, że to po prostu lęk, bo żyłem z nim latami, z nim się wychowałem. Chowałem się przed nim w inny świat, uciekałem w niespełnione miłości, myląc je z ucieczką. I nadal uciekam w sport, idę pobiegać, jak mam czas i siłę, albo idę na jakiś trening. Ale walczę, by przestać uciekać, by umieć robić to co chcę, żyć bardziej jak chcę. Wracam do tych czasów lęku, piszę o tym, zmieniając jego niekonkretność w coś namacalnego. Czasami wraca do mnie fala uczuć z tamtych czasów, bardziej wyczuwalna, niż ten nieświadomy niepokój, który tłumię kawą. Wiem, to paradoks, ale jeden sobie strzela setkę, jak sobie walnę kofeinę. Kawę, czy herbatę, mnie dużo nie trzeba. I coś się zmienia, tak mi się wydaje. Trochę mniej bólu, mniej tęsknoty. Byłem na zawodach w paletki. Fajnie było, ale większość strasznie cienko grała, łącznie ze mn...

Dzien jak codzien

Wczoraj poszlismy grac w biliarda, z roboty. Ja na koniec niezadowolony, bo przegralem moze ze cztery razy, na nie wiem ile gier w ciagu dwoch godzin. Gralem gorzej niz normalnie, ale reszta grala oczywiscie jeszcze gorzej. A moze zle sie czulem, bylem niezadowolony, bo bylo tam pare dziewczyn, z facetami, a ja oczywiscie jestem sam? Niezaleznie od tego wszystkiego, to mniej mysle o tym, jakby to bylo przejechac przez barierke, jadac samochodem przez most. Mysle, ze uwazal bym to za przegrana, gdybym teraz, w sumie bez powodu, popelnil samobojstwo. To znaczy, powody sa gdzies zapamietane w moim cialku migdalkowatym, amygdali. Powodem nie jest, ze czasami jest zle, bo czasami jest tez fajnie. Za malo spie, a dzisiaj jeszcze paletki wieczorem.

Skoki nastroju i basen

Polazłem dzisiaj na basen po pracy, to znaczy, miałem kąpielówki przy sobie, itp. Woda przygarnęła mnie, że tak powiem. Muszę sobie tylko czepek kupić, bo mi do uszu leci, jak to woda. Rano zastanawiałem się po co żyć. W pracy męczyłem się, raz mniej, raz więcej, raz wcale, bo puściłem sobie muzykę i robiłem swoje. Potem zagadałem do ładnej sprzedawczyni w sklepie, miała ładne oczy, no nie tylko. Będę się starał zapamiętać, że moje emocje mają skoki. Ale cieszę się, że można już na zewnątrz pływać, tym bardziej, że znam tam ludzi i przeważnie jest popołudniami prawie pusto. A w sumie, to pomyślałem sobie, że przed ośmioma miesiącami jakoś gorzej mi było, na tym basenie, niż teraz. Tak, jakbym robił więcej rzeczy na siłę, zmuszał się do życia, a mniej żył. Pogram sobie jeszcze chwilę na gitarze, to znaczy, zagram jedną piosenkę i idę spać, tak po prostu.

Dlaczego ludzie ...

Obejrzałem akurat film "Shrink", nie mylić ze Shrekiem ;) Cały dzień, prawie, grałem w biliarda. Jedna dziewczyna z obsługi chce iść ze mną na basen, ale ja nie chcę, bo mi to za skomplikowane. Nie licząc tego, że ona jest muzułmanką. Jak się komuś mówi o swoich problemach, to część ludzi rozumie, ale niewiele. Problem chyba w tym, że oni wtedy próbują coś radzić, sami pewnie nie potrafiąc się z pewnymi rzeczami uporać. "Musisz robić to, czy tamto, wtedy ..." Dla mnie to czasami jak powiedzieć komuś, kto się boi wody "to ty idź sobie popływać, to dobrze robi, można się wyluzować...". To, zamiast po prostu pokiwać głową, niezależnie od tego, czy się rozumie, czy nie. Bo nie wszystko da się zrozumieć, od razu, albo w ogóle. Ale wtedy może nie jest się tak samemu.

Małe i duże radości

W sumie, to czułem dzisiaj cholerny niepokój, taki, zjadający trochę od środka. To po prostu "flash-back", myślę sobie wtedy. Taka myśl może trochę pomaga, bo przynajmniej wiem, co się ze mną dzieje. Kiedyś myślałem, że "flash-back", to uczucie związane z jakimś wspomnieniem, że coś mi się przed oczami pojawi, coś mi się przypomni. A tu nic, po prostu zasznurowana klatka piersiowa i uczucie, że człowiek się dusi, że najchętniej, to bym wstał i wyszedł z budynku, poszedł gdzieś do lasu, pobiegł przed siebie. W dodatku zastanawiałem się nad rakietką do badmintona, którą poprzedniego dnia kupiłem. Droga, i coś mi nie leży. Wiadomo, to tylko rakietka, ale kiedyś był badminton jedną z moich największych pasji. Skończyło się na tym, że po robocie poszedłem do sklepu i kupiłem inną, która mi się w sumie bardziej podobała, choć nie była Yonexem, a chciałem mieć Yonexa. Za to jest ona zajebista, choć jeszcze nią nie grałem. Ale samo trzymanie jej w ręku cieszy, ma kolor błęk...

Czasami

Czasami jak mi się chce spać, to nie wiem, czy to ucieczka od rzeczywistości, czy po prostu senność. Może nauczę się to kiedyś rozróżniać. Brakuje mi kogoś bliskiego, a może najbardziej po prostu seksu? Za to wiem lepiej, kiedy czuję lęk, ten z przeszłości, zawsze coś. Jedną z jego oznak, to też senność, w ciągu dnia, mimo której trudno mi zasnąć. Więc lepiej spadam z domu, byłem już pobiegać, teraz biliard.

Niechciane emocje

To dziwne uczucie, gdy jestem blisko kogos, kto jest tak daleko, jak na koncu swiata. Choc wolal bym bym na koncu swiata, wtedy czulbym moze tylko smutek, nie zapieralo by mi oddechu, nie trzymala by mnie jakas anomalia grawitacyjna w miejscu, nie pozwalajac odejsc. Ale nauczylem sie, ze nie warto robic z siebie idioty i szukac bliskosci kogos, kto mnie nie chce. "Nauczylem sie", to chyba za duzo powiedziane, staram sie po prostu normalnie odejsc, jakby mnie nic nie ciagnelo do tej osoby, jakbym nie chcial byc po prostu blizej, dotknac jej. I nawet nie wiem, dlaczego to ona, a nie taka, ktorej ja sie podobam. Nie, zeby tylko ona tak na mnie dzialala. Co budzi ona we mnie, dlaczego jest to tak podobne do leku? Moze dlatego, ze to adrenalina? Przypomnialo mi sie wczoraj, jak siedzialem kiedys na lozku, jak bylem maly i mialem nadzieje, ze mnie krewni z domu zabiora. A oni tylko zartowali, wiem, tak, jak to sie po prostu mowi. A ja siedzialem wieczorem, moze dziewieciolatek i cz...

Odruchy obronne i pisanie

Wczoraj słuchałem reportażu z jakimś pisarzem, który powiedział, że pisząc o czymś, o swoich wspomnieniach, zmienia się je. Też tak uważam, choć czasami o tym zapominam, albo rozumiem to inaczej. Piszę o moim dzieciństwie, by być bliżej moich lęków, czyli irracjonalnej reakcji na jakieś impulsy. Piszę o tym jak było, wracając do mojego życia w strachu, którego część zamieniła się w lęk. Gdy człowiek latami żyje w stanie pogotowia, szczególnie jako dziecko, to nauczy się tego stanu, to po prostu jego życie. I później trudno się tego odzwyczaić, a jeszcze trudniej jest to sobie w ogóle uświadomić, zreflektować. Wracam codziennie do przeszłości, jadąc promem, gdzieś, nie na lądzie, jakby zawieszony w innym świecie, który się trochę buja. Wkoło są ludzie, czyli czuję się bezpieczniej, jakaś część mnie, i też nie jest ich za dużo, przynajmniej nie o szóstej rano. I gdy teraz mam ataki lęku, które często powodują nerwowość, a nawet agresję, gdy ktoś mi za bardzo następuje na pięty, to łatwie...

Głupoty podłamują, choćby zgubione rakietki

Wczoraj po badmintonie zostawiłem moje rakietki w kolejce. Pojechałem potem na dworzec główny, zapytać co zrobić, czy w ogóle co się robi w takich sytuacjach, ale facet powiedział, że jak ktoś znajdzie, to u nich oddadzą. Wiadomo, teraz myślę sobie, że mogłem następną kolejką kawałek podjechać i przejść się po pociągu, to znaczy, próbować złapać ten sam, ale wczoraj byłem taki wykończony, że nie wpadłem na ten pomysł. Może dlatego, że do stacji końcowej było pół godziny jazdy. Jakoś mnie to podłamało. Wiadomo, rakietki sobie kupię, bo wątpię, żeby się znalazły, ale moja ogólna sytuacja nagle mnie uderzyła. Utrata rakietek, to jakby utrata kawałka bezpieczeństwa, kawałka, nie wiem, czego. Może gdybym nie był sam, to łatwiej by mi z tym było. Wiadomo, zadzwoniłem do przyjaciół, by zapytać się, co się robi w takiej sytuacji, to znaczy, jak się coś w kolejce zapomni. Zadzwoniłem do zajezdni, itp. Ale widać, że brak snu, bo cały tydzień mało spałem, i zmęczenie fizyczne, bo się wyszalałem, ...

Zamieszanie w glowie

To interesujace, jak na mnie dzialaja niektore niewiasty. Wywoluja u mnie reakcje, podobne do lekowych, nie liczyc tych normalych mysli, jakie sie ma, jak sie widzi kogos bardzo milego. Zaczyna mi sie robic goraco, w skroniach cos pulsue, zaczynam sie troche dusic, nie znosze tego uczucia. Ona jeszcze ma przyjsc, bo robi cos pare metrow kolo mnie. Moge do niej zagadac, ale to do niczego dalej nie prowadzi. To w sumie, normalne, ze czasami mozna przy kims wymieknac, ale u mnie dzieje sie tak za czesto, i leki mam tez "bez powodu", czasmi wystarczy, ze jestem w mieszkaniu. Dzisiaj wyzylem sie w moim pisaniu na rodzicach. Jak slysze tutaj, czy widze u znajomych jak sie rodzice dziecmi opiekuja, pomagaja im, to jest mi po prostu nieprzyjemnie, nawet nie wiem dlaczego. Przed moim starym zawsze uciekalem i zabranial mi on prawie wszystkiego, o czym sie dowiedzial. Oprocz pracy na podworku, ktora uwazal za bardzo ksztalcaca. Skur...yn. Moze byc ciekawie, bo M ma mi pomoc uczyc sie C...

Smutek, który wpienia

Nie lubię tego smutku, który mnie czasami ogarnia, szczególnie, gdy widzę ładną dziewczynę, albo po prostu przychodzi tak, po prostu, jakbym go kurna zaprosił. Czuję go w żołądku, bo smutek można w żołądku, w gardle czuć. Ale wiem, że to po prostu smutek, i tyle. Ból, to coś innego, ból skręca wnętrzności, smutek po prostu ściska za gardło, ale da się z nim żyć. Ale może kiedyś przejdzie? Tęskno mi po prostu za kimś, jak kiedyś. Nauczyłem się tego uczucia, utrwalało się ono we mnie latami, i teraz muszę nad tym pracować, żeby to zmienić. Za to wyszalałem się na badmintonie. Większość gier podwójnych i tak wygrywam, a czasami mi szkoda przeciwnika, czasami mi się nie chce, czasami mnie kolano boli. Ale zabawa jest :) Coś mi się ostatnio strasznie Azjatki podobają, nawet nie wiem dlaczego.

Pomieszane w głowie

Wczoraj byłem na jakiejś imprezie, kulturalnej, gadałem nawet z jedną fajną, ale potem rozmowa się coś zacięła, trudno powiedzieć dlaczego. Może ja gadałem za dużo, może za powierzchniowo, za dużo o sobie, cholera wie. Ale dzień był fajny, siedziałem z J w małym sklepie, bo ona robiła zastępstwo dla swojej przyjaciółki. Siedzieliśmy trzy godziny, ona mnie potem na zakupy wyciągnęła, gdzie nakupowałem pełno cholernie drogich koszul. Ale, będą miał na jakiś czas spokój. Dla J jest ważne, żeby koszulki miały znaczek markowy. Ja mam jeszcze bluzę, którą kupiłem sobie paręnaście lat temu na targu w Portugalii, za jakichś 5 euro. Tyle, że J nie jest moją dziewczyną, więc mi to nie przeszkadza. Wczoraj w nocy myślałem o D, z którą gadałem, od której nawet nie wziąłem maila, nie zapytałem, czy ma chłopaka. Jej maila może dostanę od kogoś, ale zastanawia mnie, jak silnie na mnie zwykłe spotkania działają. Coś w mojej głowie jest pomieszane, co nie jest nowością.

W domu nic

W domu trudno mi się za coś zabrać. Potrafię pisać na promie, w kafejce, nawet na przystanku, czekając na łódkę, ale jak jestem w domu, to zaczynam się gubić. Zaczynają mnie zalewać fale gorąca, na myśl o pisaniu, wolę jeść, jeść, oglądać coś na kompie, czytać Bukowskiego, albo coś na internecie. Dom był dla mnie zawsze więzieniem, i teraz, nawet jak się cieszę, że wracam do mieszkania, to w momencie, gdy w nim jestem, ta radość zaczyna się gubić. Zanika gdzieś. Udaje mi się zrobić jedną, dwie rzeczy, a potem zamieniam się w mechaniczną zabawkę, uciekającą od tego gorąca. Ale za to idę wcześniej spać. Wstaję koło piątej. Mógłbym wstać o siódmej, ósmej, wsio ryba, ale wolę chyba tak rano, albo coś we mnie woli, bo nie używam budzika. A może po prostu budzą mnie ptaki za oknem i szarość nadchodzącego poranku, jego spokój, cisza (nie licząc tych ptaków), kto wie.

Sport

Wyszalałem się dzisiaj na kondycyjnym :) To mi dobrze robi. Za to Chiński mi powoli wchodzi, ale zacząłem sobie więcej tych ichnych znaczków pisać i to mi się podoba, bo okazuje się, że te znaczki się powtarzają ;)

Nie umiem

Chce sie przeprowadzic z miejsca, w ktorym mieszkam, gdzies blizej miasta, i po prostu nie umiem. Nie umiem sie nawet wziac za szukanie mieszkania. A tyle razy w zyciu sie juz przeprowadzalem. Ciekawe, co sie w mojej glowie dzieje. A z drugiej strony, to ladnie jest, tam, gdzie mieszkam, ale wiem, ze to wymowka, bo ladnie, to jest w gorach, nad morzem, a park przed domem, troche wody, drzewa owocowe, to mi nie zastapi straty czasu na dojazd, codziennie godzine w jedna strone, tyle, ze wiekszosc z tego, to prom i rower.

Poza domem

Czytam sobie dalej Bukowskiego, niektóre rzeczy są trochę nudniejsze, ale ogólnie, to fajnie się czyta, można się w paru rzeczach odnaleźć. W tym, że dla niego idzie się przez życie, jak przez płynny beton. Ja stwierdziłem kiedyś, że idę jak przez płynny asfalt. Trudno powiedzieć, co jest lepsze do wędrówek, ale optymalne warunki to to nie są. Grałem wczoraj w biliarda, z J, facetem, który tam chyba jest codziennie. Dzisiaj sobie po prostu trochę ćwiczyłem. Nawet byłem pobiegać, w deszczu, bo jak wychodziłem z mieszkania, to jeszcze chyba słońce świeciło, jak doszedłem na dół, to zaczynało padać. Wot, pogoda zmienną jest. O NB zapominam powoli, staje się jakby odległa i nierealna, no i dobrze, tego kwiatu jest pół światu, a ja nie muszę gonić za tą, która akurat nic ode mnie nie chce, a jeszcze nawet potrafiła by mnie może zniszczyć, gdybym nie uważał. Jestem zmęczony, młody sąsiad z dołu hałasował, to znaczy, darł mordę, bo mieli coś w rodzaju małej imprezy, a może to nie on, może kto...

Tęsknota vs ból

Czytam sobie trochę Bukowskiego, opowiadania. Facet powtarza czasami, że tęsknota jest lepsza od bólu, ale i tak, prędzej czy później człowiek znowu wpada na jakąś kobietę. On zatapiał swoje lęki i bezradność w alkoholu, i w pisaniu. Ja uciekam do kawy, który działa na mnie trochę jak alkohol, no i herbaty, czy sportu. Przez sport rozwalam sobie czasami jakiś staw, ale gdy się ucieka, to nie można być zbyt wybiórczym. Grałem znowu w badmintona, tak zupełnie na luzie, starając się nic sobie nie rozwalić, ani naciągnąć, bo jestem bez treningu i mam trochę rozwalone kolana. Gram w biliarda, godzinami i czasami coś mi wychodzi. Może pójdę na basen, jak będzie cieplej. A moja głowa jest pełna myśli, moje ciało czuje niepokój, coś we mnie chciało by uciec, lub przytulić się do ciepłych piersi. Codziennie rano, na promie, piszę sobie o tym, jak kiedyś było, starają się zbliżyć do powodów moich lęków. To zadziwiające, żyłem paręnaście lat w lęku, prawie dzień w dzień, nie licząc wakacji. W dom...

Myśli, czyli głosy w głowie

W sumie, to jak się tak zastanowię, to słyszę jakieś głosy w mojej głowie, to znaczy, może po prostu moje myśli. To nie jakieś obce głosy, ale gdy jest mi źle, gdy coś mnie ściska za żołądek, albo gdy czuję ten tępy ból w piersi, połączony ze smutkiem, to automatycznie coś mi mówi "zabij się". Nie wiem, skąd ta myśl, to znaczy, podejrzewam, że wiem. Ale dlaczego pojawia się ona tak nagle, powodując, że bezradność może zamienić się w tragedię? Dlaczego zaczynam się wtedy zastanawiać, jak to zrobić. Myślę, że wystarczy skręcić kierownicę, by wylecieć z autostrady, która nad rzeką przebiega. Albo mieć pecha i po prostu odbić się parę razy od barierki. Gdy widzę niektóre dziewczyny, to myślę, że są ładne, z niektórymi chciałbym się kochać, a widok niektórych, ich spojrzenie, powoduje, że czuję jakby ciężki kamień na piersiach, jakby obręcz, gniotącą moją klatkę piersiową. Możliwe, że czuję się bezradny, ale na pewno smutny, bezsilny, skłonny do wycia. Ale stwierdziłem, że gdy jes...

Dziwny humor

Coś mam dziwny humor, może dlatego, że najpierw siedziałem przez 10 godzin w pracy, a potem grałem sobie w biliarda, co mnie uspakaja, to ostatnie, znaczy się. A może dlatego, że mi widok jednej dziewczyny, drobnej Chinki w pracy, w głowie miesza? Nie mam pojęcia, ale nawet nie chce mi się kolacji jeść, dziwne.

Części pierwsze

Rozkładam się na części pierwsze, spuchnięte kolano (badminton) trochę jeszcze opuchnięty i lekko krzywy palec (wspinaczka) bolący mocno mięsień nogi (badminton, i cholera wie co wcześniej, bo mnie już przed wczorajszym badmintonem bolało). Jak nie znajdę sobie jakiegoś pogotowia seksualnego, to mnie mój popęd do sportu zupełnie rozwali. Może pójdę z tym palcem do lekarza, choć co on, najwyżej da mi jakąś szynę, albo unieruchomi, choć już jest lepiej niż przed czterema tygodniami, czy kiedy to było. Kurna, mam coś za szybki internet, mój ulubiony serial załadował się w 4 minuty (Big Bang Theory), kiedyś to trwało z 10 minut. Napiłem się herbaty, jak mi się uda, to idę zaraz postukać w biliarda, za oknem niebieskie niebo, a ja do ciemnej hali. Chcę zdobyć z powrotem mój pokój gościnny, czy stołowy. To znaczy, wieszam tam tylko pranie, kiedyś tam czasami medytowałem po bieganiu, ale nie biegam, przez długie dojazdy do pracy nie mam na to czasu i ochoty. Wchodzę tam rzadko, choć to najład...

Lęk i kawa

To ciekawe, muszę coś zrobić i czuję jak mnie coś łapie, zaczyna mi się gorąco robić, coś mi skronie ściska. Gdyby nie fakt, że tu chodzi o mnie, to bym to za śmieszne uznał. Ale stwierdziłem, że zastosuję tą samą technikę, jak w pracy, po prostu piję kawę. To podnosi mój poziom adrenaliny i nie czuję już tak lęku, jak lęku, ale mhmm, jestem trochę na haju. To jakby mieszanie koktajlu we własnej krwi. Za dużo kofeiny, to mnie zetnie, za mało, też. To nie ma nic wspólnego z lękiem, gdy się idzie nocą przez park. Bo wtedy budzi się we mnie ostrożność, idę, uważam, i myślę sobie, że zawsze mogę coś zrobić, albo uciec, albo co. Chociaż już kiedyś goniłem włamywacza, które nocą do mojego mieszkania wszedł. Ale taki lęk w głowie, ten jest inny. Ale walczę i tyle, próbując się dopasować.

Herbata

Prowadzę sobie proste, nieskomplikowane życie. Piję herbatę w weekend i chodzę po ścianach, jak to się mówi, po herbacie. Za oknem niebieskie niebo, a świat, jest trudny do opisania, słowa niezgrabne, obijają się o ściany pokoju, spadają gdzieś na dywan, który musiał bym odkurzyć. Ostatnio czuję więcej smutku, niż bólu. Zawsze jakiś postęp. Muszę się stąd wyprowadzić, do miasta, ale coś trzyma mnie, nie pozwala się za to zabrać. Tyle dobrze, że mam robotę do końca września. Grałem wczoraj w badmintona, mimo bolącego kolana. Ale co mam robić. Wspinać się nie chodzę, bo mam jeszcze trochę gruby palec. Ale grałem sobie na boku z jakimś początkującym, starając się po prostu dobrze trafiać lotkę, przypominając sobie powoli, jak to kiedyś było. Potrafię tak godzinami, odbijać lotkę, jak i grać w biliarda, wsłuchując się po prostu w ruch, jakby to była muzyka. Wtedy świat przestaje istnieć, pozostaje tylko ruch, i odgłos rakietki uderzającej korek lotki. Chciałbym znowu więcej na gitarze grać...

Krawędzie

No i nie przyszła na badmintona, ta ładna A. Szkoda, a z drugiej strony ominąłem może trochę chwil bólu. Nie mówię tu o zwykłym, bo zwykły to czasami pestka. Przynajmniej wiadomo, o co chodzi. Zdarzyło mi się raz, że miałem niewykryte pęknięcie wyrostka łokcia. Normalnie, to trzeba to blachą łatać, jak się idzie do lekarza. Nie poszedłem, za to pojechałem na zawody, mimo, że jedną ręką nie umiałem porządnie nic trzymać, ani nic. Może dlatego złamał mi jeden ciućma obojczyk. Na pogotowiu powiedziałem, że mnie boli, to oni od razu, "od kiedy", "a przecież mieliście badania lekarskie przed zawodami". Badania były, jeden z nas poleciał z listą do lekarza, ten ją podbił, wiadomo jak jest. To się nie przyznałem, że mnie jeszcze mocno boli. Wyszło to po dwóch tygodniach, na wizycie kontrolnej, jak powiedziałem, że mnie jeszcze boli. "To niech pan zegnie", miła pani doktor zażyczyła sobie, bez pytania o badania przed zawodami. Coś strzyknęło, to mnie na rentgena ...

Rozterki

ciekawe,czy bedzie dzisiaj na badmintonie ta dziewczyn, z ktora bylem ostatnio w saunie... W sumie, to nie wiem, czy wolalbym, zeby byla, czy nie. Ale to i tak ode mnie nie zalezy... Moje "ataki" leku, czy zlosci sa ciekawe, a zarazem trudne do opisania. Probuje je jakos uchwycic i latwiej mi moze nad nimi zapoanowac. Zlosc jest moze prostsza, czlowiek sie po prostu zlosci, cos go denerwuje, kogos by puknal. Z lekiem jest inaczej. Wtedy mam ochote po prostu pobiec przed siebie, uciec. Od czego, to znaczy od jakiego uczucia. Jakby to opisac, kazdy to zna, to jakby drobniutkie szpileczki wbijaly sie w cale cialo. Trudniej jest mi oddychac, a gdy oddycham swiadomie, glebiej, to czuje jakby lekkie pieczenie. Musze popatrzec kiedy sie to pojawia. Czesto w porze obiadowej. Fakt, obiady w domu byly niezle. Tresowanie dzieci. Ale, to bylo kiedys, tyle, ze reakcje gdzies pozostaly, to znaczy, gdzies w cialku migdalkowatym, czy innym thalamusie. Taka jest przynajmniej hipoteza robocza ...