Posty

Wyświetlanie postów z 2012

"Dexter" jest bez sensu...

Oglądam nowy serial, "Dexter", o mordercy seryjnym, ale takim, który zabija tylko "złych" ludzi. Pierwszych parę odcinków dało się znieść, ale reszta wydaje mi się bez sensu. Poczytałem oczywiście trochę krytyk, w stylu "I hate it" i doszedłem do wniosku, że zgadzam się z tym, że jak na psychopatę, czy socjopatę, to Dexter wykazuje za wiele uczuć. Poza tym, to jest czasami "pussy",  jak to ktoś określił. Ogólnie, to serial na podstawie książki, a że nie mieli pewnie co zrobić z czasem, bo książka, to pewnie na dwu godzinny film, to wypełnili resztę bezsensem. Ale ściągam sobie napisy i uciszam głos, ucząc się w tym samym czasie słówek do Chińskiego. Rozbawiło mnie, jak ktoś w tym serialu powiedział, że słucha Chopina, jak zajmuje się rozwiązywaniem spraw ;) Byłem na imprezie u kumpelki J, musiałem tam pograć na gitarze, bo śpiewaliśmy kolędy. Chwalili mnie, jak to ładnie gram na gitarze, więc zacząłem trochę ćwiczyć ostatnio, bo nie lubię źle gra...

święta...

Coś już dawno nie pisałem, ale nie chciało mi się coś, za dużo zamieszania, może tego w głowie. W każdym razie moja ręka ma się już lepiej, jeszcze nie całkiem, ale spoko. Coraz lepiej wychodzi mi gra w paletki lewą ręką. Nie chce mi się zmieniać na prawą, bo coś powoli zaczyna wychodzić i pojawił się znowu kumpel, z którym mogę trochę trenować. Miał coś z łokciem przez pół roku. Oddałem to stare mieszkanie, jeden problem mniej. Inne problemy też się powoli prostują. żadnej dziewczyny w moim życiu, ale, nie jest mi źle, muszę powiedzieć. żyję sobie w jakimś tam moim świecie, przynajmniej po części, uczę się tego Chińskiego, nie wiem po co i znowu mogę zacząć robić pompki, bo przedtem nie mogłem się na tej ręce oprzeć. Byłem jeszcze na zakupach i widziałem tyle ładnych dziewczyn. Jedna z nich spowodowała, że coś dziwnego poczułem, jak przy NB, trochę. Ciekawe, co to za uczucie. Zastanawiałem się nad nim przez chwilę, ale potem mi uciekło. W sumie, to najważniejsze, że jestem w miarę zdr...

Lubię poniedziałki (czasami)

Czytam sobie codziennie demotywatory i tam ludzie wiecznie narzekają na t0, że poniedziałek. Ja w sumie, to wolę może poniedziałek, od środy, bo w poniedziałek mam paletki, a za weekendami jakoś nie przepadam, jak siedzę w domu. Kiedyś nie lubiłem weekendów, bo musiałem je spędzać ze starymi, co oznaczało stres, czyli można było oberwać i tak dalej. I coś mi z tego zostało, bo jestem bardziej pozbierany w ciągu tygodnia, a może to po prostu depresja weekendowa ;) Dzisiaj miałem parę rzeczy zrobić i mnie pukawka zaczęła boleć. Fakt, nie mogę się na sporcie wyżyć, nawet nie mogę jeszcze pompek robić. Mógłbym iść pobiegać, ale jak jest tak ciemno na dworze, to mi się nie chce. Chciałem pograć na gitarze, ale już się późno robi, idę spać, bo wolę wstać rano, jak ulice są jeszcze w miarę puste, jak się z domu wychodzi. Jadę koło parku, potem wjeżdżam powoli między domy. Fajny jest ten park, ma chyba 5 km w obwodzie, czyli można go dwa razy oblecieć, żeby się trochę zmachać. A ja raczej bieg...

Idę pobiegać

Nawet nie obejrzałem dzisiaj żadnego filmu dokumentarnego o mordercach. Fabularnego nie mam ochoty oglądać, bo nie lubię patrzeć, jak ludzi męczą. Tym bardziej, że nie interesuje mnie chyba to, jak ktoś coś komuś robi, tylko raczej dlaczego, czyli, co się w mózgu dzieje. Za to obejrzałem trochę o ludziach z torretem, lękami, czy innymi, mają przechlapane. Myślę, że niektóre rzeczy łatwiej zauważyć, jak człowiek sam do swoich problemów trochę dystansu nabrał, trochę je przerobił. Brzuch mi rośnie, bo nie uprawiam sportu, nie licząc codziennej jazdy rowerem. To znaczy, ostatnio straciłem 4 kilo, teraz pewnie przytyję ze dwa. Wiadomo, ludzie się ze mnie śmieją, jak powiem, że jestem gruby, ale, wiem, że nie jestem gruby, tyle, że mam za dużo tłuszczu :) Moje lęki. W sumie, gdy oglądam jakiś program, gdy widzę, że inni też się męczą, to trochę to może otuchy dodaje. Ale w sumie, i tak walczę. Gdybym się miał poddać, to bym się już dawno sam zlikwidował. Idę pobiegać. W sumie, to miałem rob...

Co po głowi chodzi…

Tak sobie czasami zajrzę do jakiegoś blog, oprócz tych, do których regularnie zaglądam i mam wrażenie, że żyję w równoległym świecie ("parallel universum"), czy jak to zwał. Jeszcze parę godzin temu mi jeden postrzeleniec coś tam opowiadał, że grawitację można opisać za pomocą teorii światła, to znaczy, światło zmienia prędkość, załamuje się, gdy zmienia się medium. Nie chciało mi się tego słuchać, choć facet miły, choć trochę postrzelony, matematyk, ma jednego, czy dwa doktoraty, nie wiem do końca. Czasami go zdenerwowałem, raz w sumie prawie dla zabawy, to dostał tiku nerwowego, jak Sheldon z "Big Bang Theory". A poza tym, to oglądałem znowu o seryjnych mordercach, Gacy, czy jak mu było i Ramirez. Oboje mieli problemy z głową, jeden tracił przytomność, drugi dostawał ataków padaczki. Oboje mieli zszargane dzieciństwo. Prosta piłka, tyle to już wiedziałem. Gacy zabił ze 33 osoby, czy coś koło tego. Wiadomo, podłoże seksualne jest najczęstszym powodem. Eh, i tyle. A...

Różnice

Boli mnie jeden punkt na plecach, pod łopatką, to znaczy, w okolicach łopatki. Myślę, że to jeszcze z tego, jak poleciałem przez tą kierownicę. Ręka też jeszcze trochę opuchnięta, choć ma już normalny kolor. W sumie, to wystarczyło by tego po dwóch tygodniach, ale może rzeczywiście coś było pęknięte, cholera wie. Oglądam programy o seryjnych mordercach. Ale mnie coś ten jeden mięsień, czy punkt kłuje i piecze, w zależności od tego jak siedzę. Powoli zaczyna być nudne, z tymi mordercami. Bo to tak, mieli porąbane dzieciństwo, matka alkoholiczka, albo ojciec, albo byli adoptowani i potem wyzywani od bękartów, przez uczniów w szkole. Przypomniało mi się, jak psy zagryzły jednego, to znaczy husky, bo ciągle chciał być przewodnikiem stada, a one, ta grupka była silniejsza. W sumie, to było to rodzeństwo, a on nie. No więc, ci mordercy mordują i ciągle im za mało, bo wiadomo, nie ta dziura, to znaczy, nie wystarczy w kimś innym zrobić dziurę, czy go kontrolować, jak się samemu jest nieszczel...

Na twarz

Jechałem trochę może za szybko, trochę może za nieuważnie na rowerze i wywaliłem się przez kierownicę, jak wyprzedzałem kogoś i nie zauważyłem, że ktoś jedzie z naprzeciwka, dodajmy, po wąskiej dróżce i po niewłaściwej stronie. Teraz mnie prawa ręka boli. Ale opuchlizna już powoli schodzi, tyle, że mnie jeszcze nieźle boli, tak, że nic z paletek, czy ze ścianki. Obijałem się przez cały weekend, oglądając na internecie programy o mordercach seryjnych. W sumie, to ja mam też pokopane w głowie, często nienawidzę ludzi, często nimi pogardzam, ale mam za dużo empatii, żeby kogoś ubić. Nawet nie opieprzyłem tej dziewczyny, który mnie przyblokowała jak jechałem na rowerze. Potrafię się odizolować od świata, ale na mordercę to się chyba nie nadaję. Kiedyś bałem się tego, bo czasami mam ataki złości, czy czegoś, co mnie zalewa. Szczególnie wtedy, gdy ktoś mnie za bardzo zrani, jakiś kawałek mnie. Rzadko mi się to zdarza, może dlatego, że nie daję nikomu do mnie podejść. Z drugiej strony, to roz...

Skoki nastroju

Mam akurat zamieszanie. Będę musiał remontować stare mieszkanie, to znaczy malować itp. Chyba to nawet sam zrobię, tak po prostu, dla jaj, żeby coś zrobić, jako rodzaj terapii. Chociaż najpierw, to chcę wytapetować mój nowy przedpokój. Chcę więcej popisać. Myślę o NB (narkotyk B), ale chyba dlatego, że nie mam nikogo. Nie lubię tego mojego myślenia, to naprawdę jak uzależnienie. Od lat nic mi z tego dobrego nie przyszło. Może pójdę jutro na ściankę, zobaczę. Chcę po prostu robić rzeczy, wtedy czuję mniej smutku. Stresowałem się dzisiaj, tym, że jakiś facet, miał stwierdzić co mam robić w tym starym mieszkaniu. Chciałem je dalej wynająć, ale tak, to będę musiał w sumie płacić za nie do końca grudnia, bo za późno złożyłem wypowiedzenie, jak zwykle... Ale walczę. Jak ten facet był, to gadałem z nim i czułem, jak mi krople potu zaczynają spływać po klatce piersiowej. Ciekawe, wiem, że robi mi się gorąco, jak czuję lęk. Nie bałem się tego faceta, ale coś we mnie budziło lęk. Gdy jestem tak ...

Zmęczenie, smutek, a może też nie wiem co...

Byłem dzisiaj na paletkach, w sumie, to chyba wszystkie podwójne wygrałem, może z wyjątkiem pierwszej i ostatniej. Pierwsza, bo facet miał coś z kolanem, ostatnia, bo mi się już nie chciało. Czego mi brakuje? Dziewczyny, to na pewno, ale czy mój smutek bierze się tylko stąd. Czasami pomaga mi chyba, gdy spojrzę, skąd przeszedłem. Gdy pomyślę, że tyle kiedyś myślałem o samobójstwie, uciekałem przed czymś, nie wiedząc o tym, psując to, co było wkoło mnie, tak, aż byłem sam. Co jest lepsze? Czuję mnie bólu. Nie składam się wpół i nawet powoli zaczynam lubić weekendy. Wczoraj byłem w kafejce, po ściance. Zjadłem pizzę, napiłem się cappucino, pouczyłem trochę Chińskiego. Powoli mi ten Chiński idzie. W dodatku moja kumpelka z pracy mnie podłamała, bo powiedziała, że tylu jest obcokrajowców w Chinach, którzy mówią tak dobrze jak Chińczycy. A ja, ja nic. Fakt, nie robię żadnego kursu, uczę się sam, ale... Myślę, że rzadko jestem z siebie zadowolony. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają. N...

Jesień i co dalej

Obraz
Wiadomo, jesień, za oknem szaro, deszczowo, przeważnie. Ja muszę wreszcie zdać to stare mieszkanie, we wtorek mają je ze spółdzielni oglądać. Ciekawe ile mnie będzie remont, czy coś kosztowało, bo tu trzeba mieszkanie wyremontowane oddawać. W dodatku mam tam jeszcze meble kuchenne, posadzkę, wykładzinę, itp. Pożyjemy, zobaczymy, pieniądze, to rzecz nabyta. Dlaczego nie mam nikogo, dlaczego włóczę się po świecie sam? Rzeczywiście, jestem trochę jak Ronin, albo włóczykij. Teraz, w poszukiwaniu szczęścia, czy może nie wiem czego, myślę o Australii. Wiadomo, skoro mam już wizę do pracy, to szkoda by ją było "zmarnować", bo się niedługo kończy. Po co mi ta Australia? Nie wiem. Ale po co mi tu samotne siedzenie, w Niemczech, też nie wiem. Ogólnie, to chyba jest lepiej, bo mniej myślę o samobójstwie. Raczej myślę sobie, że włóczę się po jakimś japońskim lesie. A może by pojechać do Japonii? Nie, chyba wolę do Australii. Gdy widzę dziewczyny, przechodzące w dole ulicą, lub które spot...

Przeziębienie

Coś mnie złapało i trzyma przeziębienie. Wczoraj nie wystawiłem nosa za drzwi, cały dzień w domu, bo ciągle jeszcze kaszel, czy inne lekkie drapania w gardle. Za to w sobotę byłem na ściance a potem sprzątałem na starym mieszkaniu. Ciekawe, kiedy się stamtąd do końca wyniosę. Nie miałem nawet niczego do produkcji muzyki, nawet tablett'a. Za to objadłem się ze stresu. Jakoś źle na mnie to stare mieszkanie działa, choć jest dużo ładniejsze i mało kto w okna zagląda, przynajmniej w sypialni. Za to czuję lęk, coś mnie tłamsi. Na nowym jest jakoś inaczej, jakoś łatwiej mi pewne rzeczy robić. Może to też kwestia "kontroli społecznej", bo mi każdy sąsiad może w okna zajrzeć i widzi co robię. Kiedyś bym się tym może bardziej przejmował, teraz to ignoruję. Wiadomo, mógłbym powiesić firanki, ale mam je tylko w sypialni, nie ma co przesadzać z ekshibicjonizmem. NB (narkotyk B) nie zgłasza się. Napisała mi ponad tydzień temu "jutro się zgłoszę", czy coś i zamilkła. Może prz...

Zamieszanie...

Coś się ostatnio przeziębiłem, mało snu, dużo zamieszania. Nie przeprowadziłem się jeszcze do końca, wlecze się ten ogon za mną. NB (narkotyk B) nie odzywa się, pewnie odezwie się za pół roku, o ile. Denerwuje mnie, że jakaś część mojego mózgu jeszcze o niej myśli. W nowym mieszkaniu zrywam tapety, bo śmierdzą papierosami. Ale, kaszel powoli przechodzi. Mimo przeziębienia jeździłem rowerem, bo lubię, w sumie. Nie wiem, co będzie za dwa miesiące, żyję tak, myśląc trochę o Australii. Po co żyję? Nie wiem, ale chyba się lepiej czuję w tym nowym mieszkaniu, więcej tam robię. Przedtem może dlatego, że nie miałem internetu, teraz, może dlatego, że ściana do połowy obdarta z tapet wygląda do kitu. Nawet straciłem na wadze ostatnio, przez tą jazdę rowerem myślę. Mam teraz dobre hamulce, to mogę jeszcze szybciej jeździć :)

Krótkie dni...

NB (narkotyk B) coś się nie zgłasza. Przydała by mi się jaka dziewczyna, to bym nie myślał tyle o NB, choć ostatnio mało o niej myślę. Dzisiaj myślałem o X, takiej Chince z paletek, ale za młodej dla mnie. Cosik mi się chyba młode dziewczyny podobają. Myśl o Roninie chyba mi trochę pomaga. Tak sobie czytam tą Hagakure i myślę, że mieli przechlapane, w pewien sposób, a w inny, to życie było jakby w ten sposób prostsze. Jakby inny rodzaj religii. Ciekawe, jak to będzie, jak mi się robota w grudniu skończy, co wtedy zrobię. Na tym nowym mieszkaniu, jakby mniej było tych lęków, ludzie mogą mi zajrzeć przez okna kuchni, czy sypialni, czy w ogóle każdego pomieszczenia do mieszkania, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Czuję się trochę jak w teatrze ;) czasami może lubię stać w centrum. Przez X mam większą ochotę uczyć się Chińskiego, choć nie wiem, czy ją jeszcze kiedy zobaczę. Za to mogę sobie trochę z M, inną Chinką, w pracy poćwiczyć. Tyle, że ta już jest wydana, ale bardzo ładna i miła. Ano...

NB się nie odzywa

Tak się zastanawiałem, czego NB (narkotyk B) chce, bo najpierw zadzwoniła, że czyta moje maile, potem napisała parę smsów, coś tam chciała wyjaśnić, zgłosić się "jutro", a potem zamilkła. Ale NB, pewnie w odróżnieniu do uzależnienia od innych narkotyków, już tak na mnie nie działa. Gdy ona coś tam napisze, albo się zgłosi, to od razu nastawiam się na to, że coś jej się zwidziało, nie wiadomo, czego chce i że pewnie jej się znowu odwidzi. Poza tym, to jakoś żyję, byłem nawet u fryzjera, w domu żyję z pudeł, nawet nie znalazłem jeszcze pojemników na śmieci, bo późno wracam do domu. Mógłbym się spytać sąsiadów, ale wczoraj sąsiadki z piętra nie było, a na dół nie chciało mi się iść. Wiadomo, ta z piętra jest bardziej atrakcyjna, jakaś miła ciemnoskóra, choć nie wiem, czy jest miła, wiem, że ciemnoskóra. Dzisiaj rakietki, dwie już złamałem, teraz gram jedną w miarę tanią, mam nadzieję, że przeżyje. Czytam sobie dalej "Hagakure", w sumie, to ciekawie kiedyś żyli. Samuraj...

Nic nowego z NB

NB (narkotyk B) odzywała się i coś jej przeszło, tak samo, jak ją pewnie coś naszło ;) Mnie męczy niepokój, najchętniej bym uciekł z pracy, ale dokąd? Więc siedzę. Jeszcze się do końca nie przeprowadziłem, ale mieszkam już w mieście, co ma swoje zalety, bo jest blisko do pracy. W sumie, to dziwne, bo może jakbym gdzieś do pracy na stałe poszedł, to byłbym spokojniejszy? A może te rzeczywiście tylko lęki egzystencjalne, albo lęki z dzieciństwa? Szkoda, że z NB nic nie wyszło, ale muszę iść dalej. Taki Ronin, to nie miał lekko, niektórzy umierali z głodu, przyłączali się do gangów, albo do piratów, pod tym względem, to mam lepiej. Ciekawe, jak by to było, tak żyć z dnia na dzień, bez dachu nad głową. Potrafię być sam, to znaczy, nie jestem tak zdesperowany, że na siłę kogoś muszę mieć, ale tak żyć jak Ronin? Ciekawe, kiedy NB się odezwie, ja nie odezwę się pierwszy, bo już mi się znudziło. Szkoda energii, którą w to ładuję, jak w beczkę bez dna. Nadłamałem drugą rakietkę, zauważyłem to, ...

Ronin a PTSD

Tak sobie piszę, to pozwala pozbierać myśli. NB (narkotyk B), chodzi mi po głowie od lat. Teraz jest dzieciata, zamężna. Napisałem jej, że jak myślę o niej, to świat nie jest taki pusty, odpisała mi, że też tak czuje. PTSD, to post traumatic stress disorder, nawet nie wiem, jak to się dokładnie po polsku nazywa, stres po wydarzeniu traumatycznym? Cholera wie, nie chce mi się sprawdzać. W sumie, to zawsze mi się trochę śmiać chce, jak widzę, jak się rodzice ze swoimi dziećmi cackają. Ja nie miałem tak źle, bo moja mama była w miarę normalna, w miarę, ale przed moim starym to po prostu uciekaliśmy. Nie dlatego, żeby wracał pijany do domu. Gdy był pijany, co mu się rzadko zdarzało, raczej podpity, to był nawet łatwiejszy do życia, jowialniejszy, można było nawet przejść koło otwartych drzwi kuchni, bo przeważnie coś podpijali, jak grali w brydża, bez lęku, że się zaraz przyczepi i da po twarzy, czy inne. Kawa zrobiła się letnia, nie lubię letniej kawy. Ronnin, to samuraj, który nie ma swo...

Hagakure

Czytam sobie kawałki Hagakure, czyli "Drogi Samuraja", czy coś. Ciekawe, jak ludzie żyli, choć to pewnie trochę jak bajki Andersena, ino, że inksze. Na paletkach jest jedna dziewczyna/kobieta z Japonii. Mówiła, że nie znali w Japonii tego serialu "Shogun" ;) NB coś się ostatnio zgłasza, to znaczy, nie za często, ale teraz chce zainstalować skypa na komórce, żeby coś pogadać. W sumie, to nie wiem, czego chce, czy jest znowu w ciąży, czy co. Fakt, ostatnio napisałem parę maili do niej. "Pewnie ona chce ode mnie nerki", jak powiedział bohater jednego serialu, czy jakiegoś filmu, gdy do niego jego Ex zadzwoniła. Byłem wczoraj na paletkach i złamałem jedną, przy ścinaniu. Moją zapasową, po tym, jak w ciągu dwóch tygodni w mojej "głównej" dwa razy naciąg zerwałem i jest w naciąganiu. Jak zatrzeszczała, to się wystraszyłem, że to coś z moim ramieniem. Byłem nawet trochę dumny, że ścinając złamałem rakietkę, ale z drugiej strony, to szkoda rakietki, bo b...

Zdziwienie

Byłem wczoraj w tym nowym mieszkaniu, po paletkach, z których nie byłem specjalnie zadowolony, bo na siatce grałem jak palant. Pojechałem do tego nowego mieszkania, żeby zawieźć tam trochę książek, bo powoli się zaczynam przeprowadzać. Zacząłem skrapiać tapety wodą, bo to mieszkanie po palaczach, zapiera dech na wejściu, jak zadzwoniła komórka. Okazało się, że to NB (narkotyk B), która dzwoni, żeby mi powiedzieć, że czyta moje maile. Ostatnio napisałem parę maili do niej, dodając, że nie wierzę, że ona je przeczyta, bo są długie. Ciekawe, co jej się stało, że zadzwoniła. Ostatnio rozmawiałem z NB, ponad rok temu, dwa lata temu? Dzisiaj idę na ściankę, już dawno nie byłem, potem do mieszkania, pozdzierać tapety, czy cóś, potem może paletki. Mam wrażenie, że moje lęki trochę przechodzą, nie wiem, ale zacząłem się zastanawiać co robić dalej. Robota mi się kończy, więc pewnie pojadę do Australii, na parę miesięcy, a może na całe życie. Moje lęki mówią "nic nie rób", ale czasami u...

Z życia zwierząt..., czy coś w tym rodzaju

W sumie, to często porównuję ludzi do zwierząt. Wiem, w Polsce, czy w innych krajach głęboko religijnych, czy to katolicyzm, czy islam, takie stwierdzenia są mało popularne. Pamiętam, jak jeden muzułmanin się oburzył, jak powiedziałem, że człowiek to też zwierzę. Ale, na temat religii, a przynajmniej niektórych czasami trudno się dyskutuje. Tak sobie myślałem dzisiaj znowu o wiewiórce. Wiewiórka zbiera orzechy, czy inne żołędzie i po prostu jest. Nie zastanawia się chyba "po co"? Wiele ludzi musi się jakoś "udowodnić", począwszy od prymusa w klasie, a skończywszy na dresie, ze złotym zegarkiem, czy naszyjnikiem. Byłem na jodze, to było miłe, brakuje mi chyba medytacji, muszę znowu pomedytować. Ale w sumie, to napisałem ostatnio parę maili do NB. NB, to narkotyk-B. W trakcie pisania maili do Niej, jest mi miło, wydziela się pewnie serotonina, czy jakaś inna dopamina. Potem się głupio czuję, jak na kacu, bo ona nie odpowiada na takie maile. Potem jestem na odwyku, bo ...

Zmęczenie, drogi i bariery...

Ktoś kiedyś powiedział, że jak się chce osiągnąć jakiś cel, to szuka się dróg, jak się nie chce, to szuka się przeszkód. Zastanawiam się, jak to odnieść do mojej obecnej sytuacji. Był weekend, nie przepadam za weekendami, bo co mam w nie robić. W domu nie potrafię się za nic konkretnego wziąć, tyle, że mogę iść na ściankę, na dłużej. W ten weekend nigdzie nie byłem, bo mnie coś łapało, od paru dni. Nie robiłem nic sensownego i miałem z tego powodu zły humor, tyle, że przeziębienie trochę przeszło. W piątek byłem na paletkach i grałem z początkującymi, choć oni, a przynajmniej część z nich, pewnie by się obrazili, jakby ich "początkujący" nazwać. Bo przecież trafiają lotkę. Dzisiaj grałem parę meczy podwójnej i w sumie, wszystko przegrałem, w dodatku poszedł mi znowu naciąg rakietki, nowy. Ale nic dziwnego, jakiś taki pospinany jestem i trafiam byle jak. Ostatniego debla grałem z S, takim fajnym Hindusem. Na początku przegrywaliśmy sporo, ale potem zaczęliśmy grać na luzie, p...

To ci pech...

Byłem pograć w paletki, nie szło mi, poszedł mi naciąg w rakietce, ale oczywiście mam zapasowe, a na koniec coś mnie w łydce zabolało, coś sobie chyba naderwałem. Nie dość, że mam zły humor, to jeszcze to, że nie mogę się wyżyć przy sporcie. Mam jakiś kontakt z NB (narkotyk B), jakoś nie umiem się oderwać od tego narkotyku. Poczytałem trochę wspomnień ludzi, którzy mają problemy z lękami. Niektórzy mają przechlapane. Ja też mam przechlapane, ale pewnie nie tak do końca. Nie chce mi się pisać. Mam zły humor przez tą łydkę i w ogóle, wszystko. Tyle dobrze, albo i źle, że mam akurat zlecenie, inaczej bym pozałatwiał parę rzeczy i pojechał do tej Australii albo na inny koniec świata.

Z nudów

Tak sobie siedzę, nic mi się nie chce, a na rzeczach, które mam robić, nie umiem się coś skupić. Przeprowadzka, ciekawe jak to będzie. Mam w głowie tyle różnych małych przeszkód, które muszę codziennie przeskakiwać. Sport, to chwile zapomnienia, najczęściej, choć teraz staram się nie wykańczać moich stawów. Coś czuję ostatnio bardziej lęk przeszłości, tak, jakby drzwi do czegoś ciemnego, pachnącego trochę zimnem i lekko pleśnią, były otwarte za moimi plecami. Ale pozwalam na to, wracam myślami tam, gdzie mi było kiedyś źle, staram się nie uciekać, choć najczęściej to robię. Kiedyś żyłem chyba w dwóch światach, a może w paru, jednym, tym w którym byłem zakochany w jakiejś dziewczynie, która mnie oczywiście nie chciała. Mogłem sobie o niej pomarzyć, gdyby ona była blisko mnie, to wszystko było by dobrze. Drugi, ten bardziej rzeczywisty, gdzie muszę się uczyć, albo pracować. Trzeci, to sport, czasami do upadłego, by odbudować adrenalinę i zaznać trochę spokoju. Ale chyba jest lepiej, bo d...

Kawa,

Nie wiem, czy bym w robocie bez kawy wysiedział. Jak nie piję, to mam ochotę uciec stąd, jak się napiję, to czuję się dziwnie, ale trochę jak na prochach, potem chce mi się spać, więc piję kawę. Coś w mojej głowie jest pomieszane. Dlaczego nie potrafię się czasami wziąć za proste rzeczy? Pobili jednego znajomego mojej siostry, bo coś tam kasy nie oddał i chyba brał za dużo kasy od jednej kobiety, ano taki wiejski Don Juan. Pobili go w warsztacie samochodowym i jakoś wraca do mnie wyobrażenie tego. Przypomina mi się może moje uczucie z garażu, gdy musiałem staremu pomagać, poniżanie, obrywanie, obawa, że mnie naprawdę walnie tym, co ma akurat w ręce, a niektóre narzędzia są ciężkie. Widziałem parę razy jak bił zwierzęta, mnie też rozwalił kiedyś plastikową rurkę na głowie. Ogólnie, to lubił mnie pukać w głowę, "żeby ci rozumu przybyło", tak to nazywał. Psychopata. Tak sobie myślę, że ogólnie, to po prostu tak sobie walczę. Raz jest lepiej, raz gorzej. Za to fajnie grało mi się...

Poranne walki

Budzę się rano i co? Po pierwsze, to obudziłem się o 4-tej, choć poszedłem spać koło 23.00. Potem obudziłem się koło piątej i tak dalej. W każdym razie rano czuję się jakiś bez sensu, w sensie tego, co się w moich splotach mózgowych dzieje. Smutek, bezradność, bezsens. Wiem, że to tylko chwilowe emocje, w ciągu dnia się to zmieni, przejdzie. To trochę tak, jakbym się budził w przeszłości, mając nadzieję, że moje życie to sen, z którego się zaraz obudzę i będę w tej normalnej rzeczywistości. Ale fakt, czasami śniło mi się, że byłem w Oświęcimiu, czyli Auschwitzu i wtedy moja rzeczywistość była dużo lepsze, niż sen. Kwestia relacji. Nie chodzi mi o narzekanie na to, że się miało takie, czy nie inne dzieciństwo, czy, że coś się przytrafiło, albo i nie. Gdybym nie miał moich lęków, wahań emocji, to by mnie to wszystko nie interesowało. Latami nie wracałem do dzieciństwa, nie zdając sobie sprawy, że trzeba tam wrócić, żeby móc rozwiązać problemy teraźniejszości. Wiadomo, nie wszystkie, ale ...

Tam i z powrotem

Tyle mam do zrobienia, a mało co robię. Ciekawe, co mnie trzyma. W sumie, to po części lęk, bo czasami robi mi się po prostu gorąco, gdy mam coś zrobić. Po części, to po prostu pewnie nie wierzę, że coś się zmieni, choć rozsądek mi mówi coś innego. Wiem, że gdy będę więcej robił, to szybciej się coś zmieni, ale czasami mam ochotę po prostu uciec, schować się przed całym światem, przed ludźmi. Więc mieszkam tu, gdzie nikt mnie nie odwiedza i dokąd ja w sumie nikogo nie zapraszam. Nie urządzam imprez, nie gotuję, nie spotykam się z nikim. Słucham muzyki brazylijskiej. Kiedyś byłem krótko z jedną Brazylijką. Potem wyjechałem do Szwecji. Ona pewnie miała nadzieję, że wrócę, choć już nie byliśmy razem. Tak to jest, gdy jestem blisko kogoś, to zaczyna mi ona działać na nerwy, a gdy jest daleko i nic ode mnie nie chce, to zaczynam tęsknić. Wiadomo. Boję się chyba po prostu bliskości. Powtarzam sytuację, jaką znam z domu. Mama była zawsze jakoś na odległość, przy starym nie wolno było się przy...

Raz tak, raz tak

Robie ostatnio rano kolo 100 pompek, to znaczy, na dwa razy. Dobrze mi to chyba robi, poza tym, nie potrzebuje kawy, zeby sie obudzic. Kawe pije dopiero w robocie, bardziej, by nie zglupiec, niz dlatego, ze jestem spiacy. Kawa, to narkotyk, przynajmniej dla mnie. Robie sie czesto gadatliwy, po prostu skacze mi ilosc adrenaliny we krwi, czy czegos tam. Wczoraj nic nie robilem, po robocie, oprocz sportu oczywiscie, 50 minut jakiegos troche nudnego workout'u, bo moja ulubiona trenerka, Polka zreszta, juz tego nie prowadzi. Podpisalem umowe na wynajem mieszkania, bo co sie mam zastanawiac. Teraz sie bede musial przeprowadzac, remontowac to stare i to nowe. Robota mi sie moze skonczy, nie wiadomo gdzie nastepna, ale najwazniejsze, ze wyprowadze sie blizej ludzi. Tyle jest ladnych dziewczyn na tym sporcie, a ja jestem za stary, a moze tylko tak sie czuje. Musze sie wreszcie wziasc za robienie sensownych rzeczy. Ciekawe, kiedy mi sie to zlecenie tutaj skonczy. Po prostu przytulic sie do k...

Zaleznosci i uzaleznienia

J jedzie na ponad tydzien do innego kraju. W sumie, to mam wrazenie, ze sie do niej lasze, bo bylismy blizej, krotko, rok temu, ciagle majac kontakt, ale nie fizyczny. Ja po prostu szukam czyjejs bliskosci, ale chyba nie za bliskiej, takie mam wrazenie. Poslalem NB (narkotyk B) moje zdjecie i napisala, ze sie "stesknila za mna, bo juz sie dawno nie widzielismy", czy cos w tym stylu. Staram sie, zeby mnie to nie ruszalo. To jak taniec na linie, no, powiedzmy na krawezniku, bo jakby byl na linie, to bym sie juz dawno zupelnie rozwalil. Slucham sobie wlasnie w kolko "Golden Brown", bo podoba mi sie klawesyn i rytm. Wczoraj napilem sie herbaty, mocnej, moze kolo 19.00 wieczorem. Potem zaczalem troche graty porzadkowac, bo znalazlem mieszkanie i sie wyprowadzam do miasta. Poszedlem spac kolo 23.30. Mocna herbata, biologiczna dodam, czarna, pozwolila mi przezwyciezyc zwykla ociezalosc domowa, to uczucie bezruchu i olowiowej bezradnosci. Za to budzilem sie przez nia, ta he...

Mieszanka w glowie

Rano budze sie i czuje na ten przyklad smutek, mam wrazenie, ze nic sie nie zmieni, ze tak zawsze bedzie. Wiec mowie sobie, ze to tylko jeden kawalek mojego mozgu, ktory tak czuje, bo racjonalnie, to wiem, ze sie to nie zgadza. Uczylem sie o tym juz przed laty, ze czasami trudno sobie wyobrazic, ze moze byc inaczej, gdy ma sie dola. Jestem zmeczony. Napisalem smsa do NB, odpisala na drugi dzien i poslala zdjecie swojej malej i swoje, ze swoja małą. Eh, emocje. Nie lubię tych moich lęków, smutków. Ale lepsze to od bólu. Walczę i tyle.

Bariery lęku, progi, threshold

Threshold, to w sumie próg. Musiałem się zastanowić, jak to jest po polskiemu ;) Lubię piosenkę, "The Stranglers - Golden Brown", przypomina mi ona NB (narkotyk B). Mam dni, jak dzisiaj, kiedy udaje mi się coś w domu zrobić. Tak, jakby lęk ustępował, na jakiś czas. A może się do niego przyzwyczajam? Może wierzę, że lepiej sobie z nim radzę. Brakuje mi kogoś bliskiego, ale z drugiej strony, jest mi chyba łatwiej, nie muszę być kimś, kim nie jestem, walczę ze sobą sam i nie muszę wysłuchiwać, czemu czegoś nie robię, przecież to "proste". Ten klawesyn z Golden Brown przypomina mi jedną, nie jak NB, ale taką z którą byłem parę lat. Wczoraj polazłem na ściankę. J nie mogła, więc byłem z D i B. B jest w sumie dosyć atrakcyjna, ale mnie ona nie rusza. Miałem lekką satysfakcję, bo przeszedłem znowu jedną lekką VII+, którą B nie dała rady, choć chodzi częściej niż ja. Potem polazłem na jedną VII-kę, która w sumie jest trudniejsza od tej VII, i tyle na temat stopni trudności....

Trening a ucieczka

Ano, szukam mieszkania, choć nie chce mi się przeprowadzać, to mnie nikt nie odwiedza, co jest niewątpliwie dobre, ale też złe, gdy mam doła. W każdym razie nie lubię czytać ogłoszeń o mieszkaniach. Wiem, ludzie wydają sporo kasy na mieszkania, a mnie się nie chce. A może to ucieczka? Stać mnie na porządne mieszkanie, ale uważam, że to wyrzucanie kasy, szukam czegoś normalnego, tyle, że normalne mają okna z widokiem na sąsiadów i mam wrażenie, że będę wtedy mieszkał jak w akwarium. Moje lęki są codziennie ze mną, gdy piję kawę, gdy rano się budzę. Myślę, że przyzwyczaiłem się do nich. Walczę z nimi, raz wygrywam, raz przegrywam. Na dłuższą metę, to nie wiem. Bo nie wiem, gdzie mogę być, co mogę wywalczyć. Akurat był jakiś artykuł o depresji, że w najgorszym razie ma się myśli samobójcze. Nie mam depresji, myślę sobie, a myśli samobójcze mam od dzieciństwa. Wiadomo, myśl o śmierci była pocieszeniem, w świecie bez wielu radości, ale z dużą ilością stresu. Byłem dzisiaj na sporcie, najpie...

"The only easy day was yesterday..."

Tak przynajmniej twierdzą Navy-Seals na treningu. Ja wczoraj miałem dosyć prosty dzień, może dlatego, że od pewnych rzeczy uciekam? W każdym razie czułem lęk prawie cały dzień. To takie dreszczyki, jakieś napięcie, uczucie, że ma się ochotę uciec, z pracy, z biura. Wtedy piję kawę. Wiadomo, kawa nie pomaga, ale ogłusza trochę. Potem poszedłem oglądać mieszkania, żadne mi się nie podobało. Potem poszedłem na trening kondycyjny, na którym mogłem się wyżyć, bo facet dawał wycisk przez 1,5 godziny. Wiadomo, to nie to samo co trening z niektórych sztuk walki, ale, trochę porównywalny. A potem, w nagrodę, że taki dzielny byłem i pooglądałem te mieszkania i nie oszalałem w robocie, pograłem sobie z godzinkę w paletki. Trochę mi się śmiać chciało, bo jak zacząłem ścinać, to ten z którym grałem mnie trochę uspokoił, mówiąc, że przeciwnicy się zniechęcą. Więc dałem sobie spokój i tak sobie pykałem, tym bardziej, że miałem trochę miękkie kolana po tym kondycyjnym. Nie gram dobrze w paletki, ale c...

"one evolution at a time"

Ogladalem pare filmow on "BUDs", czyli "BUDs- Basic Underwater Demolition Training", czyli trening Navy-Seals. W sumie, to dostawali oni taki wycisk, mimo, ze byli wytrenowani, ze na koncu dzialali automatycznie. Co chwile musieli wchodzic do wody o temperaturze 10-14 C i lezec tam. W ciagu 4 dni spia chyba tylko ze 4 godziny w sumie. Chodzi o to, po raz pierwszy to zalapalem, ze potem w przypadku jakiejs akcji bojowej, tez takie cos musza wytrzymac. Na treningu moga sie pomylic, w czasie akcji raczej nie, taki maja zawod, takie ryzyko. Czasami po prostu gina w pracy. Ale ogolnie, to pomyslalem sobie, ze jesli oni cos takiego potrafia wytrzymac, to ja tez musze po prostu walczyc. Takie moje zycie. Moge sie poddac, i zyc jakos, nie wiem, uciekajac, a moge probowac. Wiadomo, uciekam, ale nie poddaje sie, a przynajmniej nie za czesto. Trudno jest wyczuc, gdzie jest granica tego, co moge zrobic, a tego, czego nie dam rady, co mnie odrzuci do tylu. Teraz szukam mieszkani...

Glod lepszy od bezsilnosci

Szukam mieszkania, bo chce sie wyniesc z tej "wioski", gdzie mieszkam, gdzies blizej centrum. Trudno mi sie bylo za to zabrac, ale powoli sobie poukladalem co i jak. Nie lubie, jak mi ludzie do pokoju zagladaja, wiec kupie sobie po prostu firanki, choc za nimi nie przepadam. Na wiosce w sumie unikam pokoju, ktory wychodzi na inny dom, zamiast sobie po prostu cos na okno zarzucic. Zaczalem ograniczac moje kolacje, bo stwierdzilem, ze jestem za gruby. W sumie, to wystarczy mi nie jesc kolacji i lepiej sie potem czuje. Tak, to widze, ze tyje i ze nie radze sobie z moimi problemami, i przychodzi bezsilnosc, ktorej nie lubie. Wiadomo, nie mam brzucha od piwa, bo nie pije piwa ;) Chodze duzo na sport, prawie, ze codziennie. Wczoraj bylem na sciance. Ciekawe, wdrapuje sie na drogi, o ktorych kiedys moglem tylko pomarzyc. Ale i tak jestem w sumie zaawansowanym poczatkujacym. W pracy czuje niepokoj, nie wiem, czy to z powodu kawy, czy moze wychodza ze mnie jeszcze odruchy dziecinstwa,...

Raz tak, raz tak

NB napisała SMSa "Jak Twoje lato?". Strasznie rozgadany sms. Kiedyś dostał bym pewnie palpitacji serca, teraz mnie to specjalnie nie ruszyło. Zastanawiam się ciężko nad Australią i doszedłem do wniosku, że pojadę tam najpierw na parę miesięcy, zobaczę, czy mi się będzie chciało dłużej zostać. A teraz co, szukam mieszkania. A mieszkania tu drogie i albo trzeba zapłacić prowizję, albo szybko reagować. A jak tu reagować, jak mnie czasami moje lęki łapią i mam stres, czytając tylko ogłoszenia. Choć to też się zmienia, najważniejsze, to się nie poddawać. Myślę, że jak przeniosę się bliżej ludzi, to mi to dobrze zrobi, dosyć chyba mam powoli samotności. Byłem na ściance, z D. Z nią można się na luzie wspinać, nie ma stresu, bo wspina się dużo gorzej ode mnie. J wspina się w sumie lepiej, ale jej teraz nie ma. Próbowałem wejść na jakąś 8-kę, ale była za trudna. Przytyłem parę kilo ostatnio, więc staram się zrzucić. Po prostu nie objadać się tyle orzechami z miodem i nie jeść tyle na...

Walka z duchami

No i jakoś żyję. Budzę się czasami rano i coś mnie dusi, po prostu zwykły lęk. Albo jak jestem w pracy. Piję wtedy herbatę, w pracy, albo nie robię nic, w domu, albo idę pobiegać. Ogólnie, to jestem jeden dzień w tygodniu do tyłu. Jak idę na ściankę, to jeszcze jakoś leci, ale jak siedzę w domu, to nie potrafię się za nic zabrać. Ogólnie, to od lat mnie coś dusi, tyle, że się do tego przyzwyczaiłem, jak do tego, że tęsknię za jakąś dziewczyną. Po prostu zawsze tak było. Nawet jak byłem z jakąś, to też było coś nie tak. Wtedy czułem mój lęk, wszystko stawało się skomplikowane, bolało. Teraz czuję tylko lęk, czasami smutek. To inny lęk, niż ten gdy wchodzi się na ściance. Ostatnio poleciałem trochę i siniak zmienił po tygodniu kolor na żółty, teraz go już prawie nie ma. Człowiek poleci, rąbnie się trochę, ale jest to namacalne. A ten lęk w głowie, to jak klatka. Wszyscy go tak opisują. Trudno się od niego wyzwolić. Ale, co tam. Może nigdy nie przejdzie, a ja walczę dalej. Szukam mieszka...

Walka, żeby tylko z cieniem

Dzisiaj mi kumpel powiedział, że mam nie przyprowadzać J na ściankę, bo jest zbyt czarująca. Ciekawe, że dopiero teraz ją zauważył. Jestem w domu. Trudno mi się za coś zabrać, uciekam w filmy, czy internet. Czuję, jak mnie zimno ogarnia, taki sobie zimny lęk. Pamiętam, jak mną rzucało o ściany, gdy byłem sam i miałem coś zrobić. Sam, to znaczy, sam w domu, nawet jak z kimś byłem. Wiedziałem, że muszę coś zrobić, a nie potrafiłem. Zalewało mnie albo gorąco, albo, no właśnie co? Wczoraj byłem w jakiejś galerii z E, który wpadła z Berlina. Wystawiała jedną swoją rzecz, wystawiało w sumie ponad dziesięć osób. Wszyscy artyści, dobra, prawie wszyscy, ubrani byli na czarno, a w najlepszym wypadku szaro. Wiadomo, to Hamburg. Ale po północy zaczęliśmy nawet tańczyć, tyle, że DJ puścił tak głośno, że uszy siadały. W sumie, jedyne co mi się układa, to chyba finanse, w miarę. Byłem na sporcie, prawie codziennie, bo się otłuściłem. Ale mimo tego, że jestem parę kilo cięższy, to robię trudniejsze dr...

Jak zwykle, dwa swiaty

Tak sie troche miotam, nie wiem, czy stoje w miejscu, czy ide do przodu, a moze sie cofam? Fakt, nie czuje tyle bolu, co kiedys. Czasami ogarnia mnie smutek, w weekend nie potrafie sie za nic wziac. W soboty wiadomo, scianka, z J, inaczej bym chyba w ogole nic nie zrobil. Ciagle nie udalo mi sie przeprowadzic. Ale zanim sie przeprowadze, to chce troche rzeczy sprzedac, zaby ich nie wlec ze soba. Problem w tym, ze trudno mi sie za to zabrac. Cos mnie blokuje, wiadomo co, moje leki. Cos wlacza sie w mojej glowie, jakby ktos prezstawil zwrotnie i zaczynam czuc lek. Wiec moje zycie, to walka z lekami, albo ucieczka przed nimi. J chce jechac w skalki ze mna, a ja nie wiem, czy mi sie chce. Ale pewnie pojade, bo brakuje mi czyjegos ciepla. NB (narkotyk B) nie odpisalem na ostatniego smsa, bo co, ona cos napisze i ja mam jej od razu odpisywac. Nawet jej sie nie chce maila napisac. Nie chce mi sie juz tlumaczyc zachowania innych, ze niby to, czy tamto, dlatego nie pisza. Czasami trudno jest so...

Gruby brzuch

Byłem wczoraj na jakimś tam "workout" i paletkach, bo mi brzuch naprawdę rośnie. W przedłużony weekend w skałkach i na długich marszach z J. Byliśmy nad jeziorem, idąc w jedną stronę 2 godziny szybkim marszem. Nie każda jedna dziewczyny chyba by coś takiego zrobiła, ale J chyba lubi. Ogólnie, to sporo jest wysportowanych dziewczyn w Niemczech, a może się tylko w takich kręgach obracam, bo ludzie ze ścianki coś tam próbują robić, bo im człowiek cięższy, tym trudniej się wchodzi. Mnie brzuch urósł, to znaczy, tłusty się zrobiłem, bo przez kłopoty ze ścięgnem mało robiłem. Ale, teraz już lepiej, no i pogoda na basen częściej. NB (narkotyk B) mi SMSa posłała. Zaczęła czytać książkę, którą jej parę lat temu podarowałem. Coś A. Miller, z psychologii. Podziękowała. Niech się ku..a wypcha. Czego ona ode mnie chce? Mam ochotę na mięso. Kupiłem sobie dzisiaj salami. Coś po tym wyjeździe w skałki, to znaczy, z J, mnie tak wzięło. A może ta moja bezwolność i lęki mnie tak męczą, że się w...

Goraco i basen

Ale sie ku..a spalam od srodka, cos mnie dusi. Skad sie ten stres bierze? Czy to naprawde wychodzi cos ze starych czasow, dodane do rzeczywistosci? Zaczal sie sezon otwartych basenow, wiec wskocze do wody, splucze troche tego cholerstwa z moich zwojow mozgowych, reszte wysuszy slonce. W weekend jade z J w skalki, troche mi sie nie chce, wolalbym z jakas, z ktora cos ciekawego moze sie wydarzyc. Ale przynajmniej sie wyspie i troche natury zaznam, moze jeziorko w lesie zalicze.

Słońce

Byłem dzisiaj na rowerze, padało, wróciłem do domu, słońce świeci. Wczoraj ścianka z J, prawie, że się nie pokłóciliśmy, ale to nie moja dziewczyna, więc nie ma po co się kłócić :) NB (narkotyk B) do mnie smsa napisała, coś w stylu, że myśli o mnie. Możliwe, że przegapiłem jej urodziny, ale ona mi nigdy nie składa życzeń. A może tak zagadała, jak zwykle, nie wiadomo po co. Walczę dalej, próbując, czy musząc trochę roboty papierkowej zrobić. Raz robi mi się gorąco, raz mniej. Coś w moim mózgu jest pokręcone, ale piję kawę, to najczęściej pomaga.

Nie wiem, czy lubie ludzi

W sumie, to jakos tak zawsze wyladuje, ze mieszkam poza miastem. Przygladam sie moim lekom. Gdy mam energie, to z nimi walcze, gdy mniej, to odpuszczam, chyba, ze inaczej sie nie da, to pije wtedy kawe, czy mocna herbate i robie to co trzeba. Sporo energii mnie to wszystko kosztuje, tak mi sie wydaje. Z drugiej strony latwiej mi teraz zauwazyc granice leku, ten impuls, ktory powoduje, ze zaczyna mi sie robic goraco, cos zaczyna mnie tlamsic, przydusza, wciska w lozko, lub krzeslo, przeskadza sie poruszac, czy nawet rozsadnie myslec. Kiedys uciekalem w milosci, czy zakochania. Myslalem o tej jedynej, dzieki ktorej bylo by mi lepiej. Pisalem do niej, albo odurzalem swoj mozg wyobrazeniem o niej. To pomagalo, jak kazdy narkotyk. To znaczy, na chwile, potem bylo gorzej. Jednak moze jest troche lepiej, bo zamiast rozwalac sie przy jakichs sportowych wyczynach jezdze sobie na rowerze, to znaczy, gazuje, jak to sie u nas mowilo. Mozna sie fajnie wyzyc i sporo ptakow sie widzi, nawet pijawki w...

I tak sobie ciagne

Ciekawe, prawie caly czasa czuje niepokoj. Kiedys uciekalem w sport, teraz moze mi sie to lepiej udaje wytrzymac, a moze jest tego niepokoju mniej. Jest mi po prostu goraco, od srodka, tak, jakbym mial pusta, rozgrzana przestrzen miedzy cialem i skora. W sumie, to jest to nawet interesujace uczucie, tyle, ze w miare nieprzyjemne. Rownoczesnie przeszkadza mi cos w robieniu prostych, zwyklych rzeczy. Wiadomo, istnieje cos takiego jak prokrastrynacja, czy jak to sie nazywa. Dusze sie i uciekam w filmy, a dzisiaj ide znowu na scianke. Na paletki nie chodze, bo czekam, az mi sie sciegno Achillesa do konca wygoi, za to jezdze na rowerze, to tez fajne, bo mieszkam w spokojnej okolicy.

Wpienia mnie

Siedze tu i czuje jak mi cos sciska klatke piersiowa, przeszkadzajac w oddychaniu. Cos miesza mi znowu w glowie. W sumie, to dziwne, tak po prostu czuc lek, wiedzac, co to jest. Moze nie tyle dziwne, bo normalne, ale nie ma do tego powodu, zeby go czuc. Zastanawiam sie nad Australia, jechac tam, nie jechac. Poki co, to staram sie pozbyc zbednych rzeczy, co mi powoli idzie, bardzo powoli. Chcialbym umiec spakowac sie w duza torbe i zostawic wszystko za soba. Dochodzi do mnie coraz bardziej, jak to kiedys bylo. Ze czesto obrywalem, w sumie, to za istnienie. Wpienia mnie to, wole zlosc, czy nienawisc, od bezradnosci, ktora mnie lubi ogarniac. Ku..., co za rodzina.

Granice szaleństwa i Bach

Wczoraj nie robiłem cały dzień nic, leżąc na łóżku, oglądając filmy. Dzisiaj muszę parę rzeczy zrobić, bo życie idzie dalej. Wiem, że spędzając czas przed internetem tracę kawałki mojego życia, uciekając przed rzeczywistością, przed pustką i lękiem i cholera jeszcze wie czym. Teraz coś robię i czuję, jak zalewają mnie fale gorąca. Najchętniej bym wył, ale w bloku się nie da. Więc siedzę, piję kozie mleko i próbuję nie uciec. Czy będzie lepiej? Nie wiem. Muszą podjąć parę decyzji finansowych. Gdy zaczynam się za to brać, zaczyna mi dech zapierać. Więc się najczęściej nie biorą, aż muszę. Niech mi ku.. nikt nie mówi, że trzeba się tylko wziąć w garść. Rozumiem ludzi, którzy biorą giwera i strzelają do innych. Jeśli mnie jest źle, to dlaczego ma być tym uśmiechniętym gębom dobrze. Tym, którzy i tak przejmują się tylko sobą, czy tym, co posiadają, żoną, kochanką, dziećmi, samochodem. Dlaczego mam takie spojrzenie z zewnątrz i widzę małpowatość rasy ludzkiej. Jeden kumpel powiedział, że nie...

Trauma, tak sobie po prostu

Czytam troche o traumatycznym dziecinstwie. Kiedys trudno mi bylo o tym czytac, czyli jakis postep jest. Ostatnio przeklinam ostro, w tym, co pisze, mam wrazenie, ze mi to pomaga, tak sie po prostu wyzyc na papierze, ze tak powiem, bo pisze na notebooku. Wczoraj na poczcie widzialem ladna dziewczyne, spojrzelismy sobie gleboko w oczy, ona przy swojej paczce przy okienku, ja przy mojej. Nie osmielilem sie odezwac, ona tez nic nie powiedziala. Wot, cala historia, moze szkoda, moze nie. W sumie, to przewaznie szkoda, jak sie czlowiek nie odezwie. Zawsze sobie potem znajde pare wymowek, dlaczego to akurat nie jest dobry czas na poznawanie nowych dziewczyn. Ide sie dzisiaj wspinac, z J. Powiedziala ostatnio, ze poznala kogos, jak byla za granica, dlatego tez jest "inaczej" miedzy nami. Ano, przypomnialo jej sie po trzech, czy czterech miesiacach, ze kogos przed paroma miesiacami poznala? Nie pytalem sie o szczegoly, bo po co sie kopac z koniem. Teraz jestem jak pod pradem, bo musz...

Przeklinanie

Nigdy specjalnie nie przeklinałem, ale ostatnio zacząłem, przynajmniej jak piszę. Psychopata stary, matka miękka jak masło na parapecie wiosną. Gdy pomyślę jaki kiedyś byłem, po prostu popieprzony. Teraz, wiem, że jestem trochę inny.

Zapomnieć, albo i nie

Nie napisałem do NB (narkotyk B), za to ona napisał, życząc mi wesołych świąt. To coś tam odpisałem. Eh, i nie wiem, starać się ją zapomnieć? W sumie, to najlepiej, to jakąś inną znaleźć.

Rodzinne strony

Jestem tu, gdzie kiedyś wyrosłem, w codziennym strachu. Ale jakoś mi lepiej, niż podczas poprzednich odwiedzin. Poszedłem do garażu, miejsce, w którym często byłem z tym psychopatą sam na sam. I jakoś wydał mi się ten garaż mały. Ciemny, jak zawsze, ale jakby zminiaturyzowany. Łańcuch na ścianie, zardzewiały, nawet nie wiem, do czego był. Stęchły zapach drewna i silny zapach benzyny, smaru i ropy. To wszystko jest tylko w mojej głowie. Łatwiej mi o tym mówić, czy w ogóle potrafię o tym mówić, o moim dzieciństwie, lękach. Nawet mniej myślę o NB (narkotyk B). Pamięć rozmywa wspomnienia. Chciałem do niej smsa napisać, ale pomyślałem "po co, tyle bólu mi zadała, więc dlaczego mam się w to pchać, to chore", więc nie napisałem.

Kroki

Wczoraj rano jak pisałem, to kląłem. Może nie co drugie słowa, ale przynajmniej co drugie zdanie. Jakaś mnie taka wściekłość ogaraneła. Przeczytałem o rodzicach, z których jedno się na ten przykład znęca, a drugie nic przeciwko temu nie robi. Przypomniała mi się moja matka. Bardzo kochana, ale pozwalała staremu na wszystko. Kiedyś to do mnie nie docierało, że to była dorosła kobieta, ciągle traktowałem ją z perspektywy przeszłości, perspektywy dziecka, które razem z nią cierpiało. Ale to ona przecież do k.. jędzy znalazła sobie tego przygłupa i zrobiła z nim dwójkę dzieci. Jak jej kiedyś powiedziałem, że się na ten świat nie prosiłem, to była obrażona. Ta, ona nie obrywała tak jak ja. Był okres bólu, smutku, teraz jest okres nerwowości, wewnętrznego niepokoju, lęku. Kiedyś uciekałem myślami do NB (narkotyku B), albo do jakiejś innej, teraz jest mi jakoś lepiej. Mam kontakt z J, z którą się wspinam, pomaga mi ona w paru rzeczach, ale na tym się nasz kontakt kończy. Zabawne, jaka ona jes...

Krok po kroku

Tak sobie jakoś żyję, jak na morzu, raz spokojniej, raz burzliwie, czasami wiatr gdzieś moją małą łódkę pędzi, sam nie wiem dokąd. Rano się budzę i czuję niepokój, mojego odwiecznego towarzysza. Jak wtedy, za dziecka, gdy nasłuchiwałem po obudzeniu, czy stary jest, czy śpi, gdzie jest. I tak mi to chyba zostało. NB (narkotyk B) napisała mi smsa, że myślała o mnie, stęskniła się i posyła mi uściski i :). No pięknie, pomyślałem i na drugi dzień zapytałem, czy to był sms do mnie, bo nie było w nim żadnego imienia. Okazało się, że do mnie. Kumpelka powiedziała, że wiosna, że NB się nudzi. I tyle. Bo co mam do NB za dużo pisać, tyle razy to robiłem. To jak jakaś głupia gra. Ja piszę, ona mnie olewa, to znaczy, czasami coś odpisze, nie podoba mi się to. Więc po jej ostatnim smsie nic już do niej nie napisałem. Dzisiaj wspinaczka, wczoraj paletki. A poza tym, to walka z uczuciem lęku. Ale mam wrażenie, że jest lepiej, bo wracam do przeszłości, próbując połączyć lęk ze wspomnieniami. Trochę to...

Daemony, albo i nie

Chce się przeprowadzić, bo mieszkam na końcu świata i potrzebuje prawie godziny, żeby dojechać do roboty, zależy czym jadę. Przeprowadzka, to oznacza stres. Dostałem aftow, jestem jakiś dziwny, napięty i nerwowy, choć w sumie, czym się przejmować? W nocy leje się ze mnie. Myślę, ze stres powoduje, ze coś robi "klick" w mojej głowie i budzą się stare wspomnienia. Pewnie coś się boi, ze może być tak jak kiedyś. Bo jak by to inaczej wytłumaczyć? J pomaga mi w znalezieniu mieszkania, place jej zresztą trochę za to, bo ona potrzebuje w tym momencie trochę kasy, a ja pomocy.

Swiadomosc

Tak sobie powoli zdaje sprawę, jak bardzo codziennie czuje lek i jak bardzo się przez niego uzależniam. Kiedyś po prostu bylem, jaki bylem. Nie było mi z tym dobrze, ale myślałem, ze nie da się tego zmienić. Teraz bardziej zdaje sobie sprawę, ze to po prostu wspomnienia z przeszłości, które wyskakują, ten flash-back. Spędziliśmy mila niedziele z J. Byliśmy nawet na spacerze. Czemu ja się zawsze wplątuję w afery z młodymi dziewczynami. J jest dziwna. Spaliśmy w jednym łóżku, na wpół nadzy. Istnieją rzeczy mniej męczące.

Kto wie

Takie mam wrażenie, że łatwiej mi się ostatnio wyrwać z zamkniętego kręgu lęku, który powoduje, że nic nie robię, co powoduje, że czuję się bezradny, z tego wynika, czuję bardziej lęk. J ma mi pomóc znaleźć mieszkanie. Napiłem się mocnej herbaty i napisałem do NB (narkotyk B), że wiosna. Wiadomo, racjonalnie to ja czasami nie myślę, albo może tylko czasami myślę racjonalnie ;) Idę zaraz do J, pogadać o businessie i o niczym.

Czlowiek, zwierze

Ostatnio cos przeczytalem, w "Spiegel-online" ze w Thailandii, czy gdzies psy jedza, straszne niby. Niemcy sie nie szczypia. Od razu bylo pare glosow, ze tu (w Europie) sie to robi z innymi zwierzetami i nikt sie tym nie przejmuje. Ogolnie, to czasami jem mieso, ale nie widze specjalnej roznicy miedzy "zwierzeciem" i "czlowiekiem". Biologicznie, to czlowiek jest zwierzeciem. Jak to ktos napisal, wyzszosc "czlowieka" nad "zwierzeciem" jest glownie uzasadniona przez religie, rozne bliblie, czyli cos napisane przez czlowieka, dla czlowieka. Do 1990 roku zwierzeta byly uznawane w Niemczech jako "rzeczy". Ogolnie, jak czlowiek poczyta troche na temat zachowania sie zwierzat i ludzi, to roznica dosyc szybko znika. Nawet fakt, ze niektore malpy, czy nawet sroki, w lustrze sie rozpoznaja, swiadczy o tym, ze cos tam kumaja, wiedza, ze to one. Najciekawsze, ze niewolnicy do niedawna byli uwazani za zwierzeta. Byli trzymani w domach, jak...

Chyba

Spotkania z J chyba mi źle robią. Nie jest może tak źle, jak po spotkaniach z NB (narkotyk B), ale dostaję aftów i jakiś spięty jestem. Choć nie wiem, czy to przez nią. Ale w sobotę byłem się z J wspinać i z K. Sporo tam ładnych dziewczyn. Nawet nie wiem, czy J jest taka ładna, ale jest, mhmm, jaka jest, zamknięta w sobie? Jak NB? Stwierdzam, że moje lęki nie mają wiele do czynienia z dziewczynami. To znaczy, nawet, gdy jestem z jakąś, to nie jest lepiej. Więc czasami myślę, że nie jest tak źle samemu. Może dlatego mieszkam na końcu świata, wzdychając tylko, gdy widzę, co się na mieście kręci. Dzisiaj nawet nie czułem takiego lęku. Rano, gdy się budzę, to myślę o tym, jak to kiedyś było. Każda pobudka w domu, to moment, od którego trzeba uważać co się robi, co się dzieje, czy stary jest, gdzie jest, co robi, czy zaraz wyjdzie, czy trzeba się przygotować na to, że się go spotka. Więc gdy teraz czuję, jakbym się spalał od środka, to myślę, że to przeszłość wychodzi. Kiedyś myślałem, że j...

Kra na rzece

Jakoś się to życie wlecze. Przez chwilę gadałem w robocie z jedną, bardziej w moim wieku, a nie w wieku J, i miło mi się zrobiło. J się nie odzywa, NB też nie, muszę sobie jaką inną znaleźć, która się nie odzywa ;) A na rzece kra, promy mają spóźnienie, bo muszą się jednak trochę przebijać. Ale to za każdym razem trochę przygoda :) W sumie, to jadę tym promem prawie pół godziny w jedną stronę, jak nie ma spóźnienia.

W zasadzie, to nie wiem...

Ostatnio staram się czuć, to co czuje "wewnętrzne dziecko", oddzielić to trochę od rzeczywistości. Jestem zaniepokojony, czuję lęk, dlaczego? Może dlatego, że tak przez 16 lat mojego życia prawie codziennie czułem, to znaczy, nie licząc wakacji. Byłem się wspinać z J. Wyglądała miło i seksy. To trochę jak lizanie loda przez szybę. Mówię, "kiedy możemy się spotkać na masaż?", bo faktycznie by mi się przydał. A ona "Ale jak ty mi też zrobisz". A potem, w ten weekend nie, bo urządzam imprezę, w następny nie, bo coś tam. Miała mnie dzisiaj wieczorem po ściance, w hali pomasować, ale mi ochota przeszła, jak powiedziała, że w sobotę może się tylko do południa wspinać, bo potem robi imprezę, dla ludzi których gdzieś tam poznała. Nie wiem, może się w kimś zakochała. Powiedziałem jej, jak ją na kolejkę podwoziłem, że nie umiem się z nią dogadać. A potem przyjechał autobus i ona musiała wysiąść, bo staliśmy na przystanku. Fakt, mogłem podjechać dalej kawałek, za róg...

Ze strachem, czy lękiem

Byłem się wspinać z J. Najpierw się spóźniła, potem mnie niedokładnie ubezpieczała. Jak jak powiedziałem, że coś komunikacja chyba nie działa, to wydawało mi się, że pobladła, a przynajmniej się przejęła. Zrobiliśmy przerwę i przedyskutowaliśmy sprawę, przy czym ja odgrywałem rolę obrażonego, przyszło mi właśnie do głowy. W każdym razie idziemy się wspinać w sobotę, ma mi też pomóc kupić kurtkę, a potem chce iść ze mną na łyżwy, czy pochodzić po lodzie, nie wiem, po jaką cholerę. Najpierw zrywa ze mną, a potem chce się ze mną szwędać. Coraz mniej myślę o NB. W pracy czułem dużo niepokoju, jadłem przez to czekoladę (85%). Piję nadal kawę, żeby mieć lekki przypływ euforii, jak na dragach.

Różne myśli

Tak sobie siedzę, robię coś z papierami. Jechałem dzisiaj promem, rozbijał się przez krę, woda parowała z rzeki. J jest na dystans. Byłem się z nią wspinać w niedzielę, jakoś mnie denerwowała. Zdystansowana Niemka. W pracy czuję niepokój. Jakoś mi ostatnio lepiej w domu. Nikt tu nie przyjdzie, mam spokój. Oglądałem coś tam o legionach cudzoziemskich. Ci też walczą, w sumie mają jakiś tam cel, albo go nie mają, ale mają zasady. Jak dzisiaj, budzę się, nic mi się nie chce, czuję smutek i czuję się samotny. Moja ulubiona stacja radiowa nie działa, za oknem mróz. Ale potem jakoś idzie.

Wrażenia a emocje

Mam wrażenie, że jak nie mam kontaktu z J, po tym, jak ze mną zerwała, to lepiej się czuję, ale nie jestem pewny. Grałem w biliarda z kumplem i jedną, która kiedyś na mnie spore wrażenie robiła, ale już nie robi. Może dlatego, że wyszła niedawno za mąż, może udało mi się pójść na dystans, może mam coś innego w głowie, nie wiem. Ale po prostu już tak na mnie nie działa, z czego się bardzo cieszę :)

Jakos tak

Cos sie podle czuje, stress, czyli leki. I wczoraj gadalem przez godzine z J, ona zadzwonnila. Czuje sie, jakby energia ze mnie wyciekala, albo jakbym chcial zaczac krzyczec na glos, mhmm, najlepiej obie rzeczy na raz ;)

Wczoraj i dzisiaj

Opowiadalem krotko mojej dobrej kumpelce, jak u mnie w domu bylo. A zaczelo sie od tego, ze jej powiedzialem, ze odkurzylem w sobote moje mieszkanie, nawet na szafach, choc normalnie, to mam z tym klopot. "Mam klopot z lekami", powiedzialem. "Z lenistwami?", czy cos w tym stylu, zazartowala. "Nie, z lekami.", pewnie, przez moje nawyki w dziecinstwie, powiedzialem. W sumie, to ludziom trudno sobie wyobrazic, ze dziecko moze byc wrogim dla rodzica. "Moze byl zazdrosny", powiedziala kumpelka. Kto wie, moze. Ja mysle, ze byl psychopata, po prostu nie mial pojecia, jak sie czujemy. "Przytulil cie kiedys", zapytala. "Oczywiscie, ze nie, mysmy przed nim uciekali". To znaczy, nie uciekalismy oficjalnie, bo za to mozna bylo by oberwac, za uciekanie przed kochanym tatusiem. "Pil?", zapytala. "Nie pil, a jak czasami sie napil, to wtedy byl nawet latwiejszy do zycia, robil sie jowialny" A moze tylko dlatego, ze przewaz...

PTSD i leki

Jakos w sumie mi idzie. Tyle, ze budze sie o 4-tej nad ranem. Dzisiaj rano zapylalem juz o 5.30 rowerem przez snieg na prom, z torba do badmintona na bagazniku. Nie chcialo mi sie samochodem, bo jak swiezy snieg lezy, i w dodatku jeszcze pada, to jest meczace. Tym bardziej po moim ostatnim skoku do rowu. Poza tym to musze przed dlugachny most przejezdzac, i ogolnie, pelno tu wody i czasami jest slisko. Myslalem sobie, ze kiedy, to moze bym bardziej zeby w sciane wbijal. Teraz jakos lepiej. I tak mnie leki mecza, smutki, ktore tak, po prostu przychodza, jak do innych goscie na herbate, albo kawe, jak kto woli. Potem ida sobie, a ja co, zmarnowany dzien. Ale teraz cos idzie. Nawet nie czuje leku, moze dlatego, ze spie po cztery, czy piec godzin dziennie, nie wiem, co sie akurat w mojej glowie dzieje, ale mam wrazenie, ze mniej sie tych lekow boje, bo mnie chyba mniej blokuja. Ciekawe.

Demony na wolności

W sumie, jak było do przewidzenia, J powiedziała przy naszej kawie, że teraz będzie inaczej. Kiedyś by mnie to bardzie poruszyło, ale byłem w sumie przygotowany. Przyjechałem do pracy samochodem, by móc potem pójść na ściankę. Na ściance było fajnie. Nawet coś NB odpisała, że czyta maile, jak jej napisałem, że się rozwala z J. Kiedyś było prosto i nieprzyjemnie. Ja, ta wymarzona nieosiągalna i tyle. Jak było mi źle, to myślałem o niej. Teraz chcę sobie sam z tym poradzić i coś chyba wychodzi. Bo w sumie, jak mnie cały czas coś dusi, coś męczy w środku, utrudnia oddychanie, to wcale nie jest gorzej, jak mi J coś powie. Nie jest przyjemniej, oczywiście, ale nie jest dużo gorzej. Moje demony lęku i smutku latają sobie gdzieś tam.

Standardowy bol smutku

Tak sobie tu pisze, bo nie moge na notebooku. Przytulil bym sie do kogos. Musze sie do miasta przeprowadzić, tu wiecej dziewczyn do przytulienia sie. Gdy mam dolek, to cos mi mowi, ze to wszystko nie ma sensu, ze najlepiej, to by sie zabic, bo wtedy nic nie bedzie bolalo. Ale mysle, ze chodzi tu tez o bezradnosc, swiadomosc, ze nie potrafie tego wszystkiego zmienic. Tyle, ze nie jest to zgodne z prawda, bo zmieniam i probuje dalej. Tyle, ze w dolku, tam widac tylko sciany dziury, w ktorej sie siedzi i nieosiagalne niebo gdzies u gory. Kiedys mialem swiat marzen i byl swiat rzeczywisty. Gdyby swiat marzen sie spelnil, to znaczy, ta wymarzona dziewczyna byla ze mna, to wszystko bylo by dobrze. Ale czasami byla ona ze mna i nie bylo wcale dobrze. Wiec po co ta gadka? Aha, i jak mi bylo zle w swiecie rzeczywistym, to uciekalem do swiata marzen. A teraz? Cos w mojej glowie doszlo do wniosku, ze uciekanie do Niej, myslami, nie ma sensu. Wiec walcze. Wku...wia mnie to wszystko, tak szczerze m...

Ból uczuć

Rozmawiałem właśnie z J, i tak, że zadzwoniła. Jutro idziemy na kawę, po jej egzaminie. Potem spotyka się ona z rodzicami, potem, w piątek coś tam, w sobotę coś tam, ..., we wtorek coś tam. To po prostu boli. Dzisiaj szedłem ulicami i czułem ten ból. Bo nacisk na piersiach czuję tak często, że prawie, że nie zwracam na niego uwagi. Ale siedziałem przed komputerem i odhaczyłem parę rzeczy z listy, to znaczy, jedną. Zrobiłem sobie listę z rzeczami do zrobienia i staram się codziennie jakiś kawałek zrobić. Nie lubię tego bólu, nie lubię tego smutku, przenikającego wskroś. Ale cieszę się, że prawie, że nigdy nie myślę o tym, żeby się zabić. Zawsze coś, bo wiem, jak było. Myślałem sobie, o tej dziewczynie, którą wczoraj widziałem. Zawsze coś, jakaś miła myśl :) Aha, mózg chyba nie odróżnia tego bólu uczuć od bólu kolana, czy ramienia, przynajmniej mój. "What ever it was, I'm over it now...", kurna, kiedy tak powiem... Słucham ulubionych piosenek, piszę maile, napisałem nawet ...

I'm walking away...

Lubię tą piosenkę "New Age". J nie odpowiedziała na maila. Napisałem jej smsa. Wczoraj gadaliśmy przez telefon, skończyła nagle. Ale potem mi napisała smsa, że przykro jej, ale tyle ma na głowie akurat. Fakt. Egzamin w czwartek, wróciła o 3 tygodnie później, niż planowała, wynajmuje nowe mieszkanie. Moja osoba jest gdzieś tam na liście, myślę sobie, ale nie wiem dokładnie na którym miejscu, czy łatwiej liczyć od początku, czy od końca. Ale tak to jest, ja i kobity... Za to zacząłem mówić sam do siebie. To ciekawe uczucie. Nie, żeby mi całkiem odbiło. Wyczytałem, że to podobno dobre. Wiadomo, werbalizacja tego, co się tam myśli, pomaga w uzyskaniu lepszej struktury, czego, postrzegania, rozumowania, podejmowania decyzji? W każdym razie jest to ciekawe, gadanie do siebie samego. Poza tym, to zdałem sobie sprawę jak bardzo uciekam od lęku. Czuję na przykład jak cały chodzę, jak mnie prawie, że boli, coś w środku, tak, że chciałbym krzyczeć na głos. Albo czuję smutek. I gdy myślę...