Opowiadalem krotko mojej dobrej kumpelce, jak u mnie w domu bylo. A zaczelo sie od tego, ze jej powiedzialem, ze odkurzylem w sobote moje mieszkanie, nawet na szafach, choc normalnie, to mam z tym klopot. "Mam klopot z lekami", powiedzialem. "Z lenistwami?", czy cos w tym stylu, zazartowala. "Nie, z lekami.", pewnie, przez moje nawyki w dziecinstwie, powiedzialem. W sumie, to ludziom trudno sobie wyobrazic, ze dziecko moze byc wrogim dla rodzica. "Moze byl zazdrosny", powiedziala kumpelka. Kto wie, moze. Ja mysle, ze byl psychopata, po prostu nie mial pojecia, jak sie czujemy. "Przytulil cie kiedys", zapytala. "Oczywiscie, ze nie, mysmy przed nim uciekali". To znaczy, nie uciekalismy oficjalnie, bo za to mozna bylo by oberwac, za uciekanie przed kochanym tatusiem. "Pil?", zapytala. "Nie pil, a jak czasami sie napil, to wtedy byl nawet latwiejszy do zycia, robil sie jowialny" A moze tylko dlatego, ze przewaz...