Posty

Wyświetlanie postów z 2013

Droga i idea.

Wczoraj po paletkach jedna pięknooka zapytała mnie, czy byśmy nie poszli do innej hali, dalej grać, bo byliśmy akurat w czwórkę. Nie potrafię odmówić niebieskiemu spojrzeniu, szeroko otwartym źrenicom. Ona zawsze tak wygląda, jakby była na prochach. W sumie, to pomyślałem sobie, że mogę iść do domu i obejrzeć do końca jakiś głupi film, w stylu "zabili go i uciekł", albo iść do tej innej hali. Nic z tego nie wynikło, ale miło było. Muszę więcej wychodzić. Potem czułem lekki smutek, samotność, ta z teraz i z kiedyś. Czasami myślę sobie, że moje życie nie ma sensu, że muszę walczyć ze swoimi lękami. Wtedy pomaga mi trochę chińska muzyka, taka trochę ulotna, może tajemnicza. Chińskie filmy są często smutne, główni bohaterowie umierają na koniec, walcząc dla jakiejś idei. Gdy słucham tej muzyki i potem zaczynam czytać jakąś gazetę internetową, to czuję zgrzyt, jakby dwie chropowate krawędzie ścierały się w mojej głowie. Walka o pieniądze, wyścig szczurów, tu jakiś pieprznięty, sko...

Gong-Fu, czyli codzienna walka

Byłem wczoraj na paletkach. Najpierw mi się dobrze grało, pierwsze trzy godziny, potem po przerwie, z ciastem, źle. Złości mnie, jak mi nie wychodzi. Projektuję to na moje życie. Robię coś, ćwiczę, może więcej, a to nie wychodzi. Ale, nie wiem, czy mam rację. Bo w niektórych rzeczach mi lepiej wychodzi, nie wiem. Wieczorem, wybrałem się jednak z ludźmi na bowling, czyli kręgle, czy jak się to nazywa. Było miło. Była KJ, czyli Japonka z paletek, S, też miła i paru kumpli. Nic nowego. Dzisiaj rano z częścią grupy śniadanie. Każdy miał przynieść jakiś prezent i potem przez rzucanie kostką graliśmy w to, co kto dostanie. Tak może z pół godziny, albo i dłużej, według skomplikowanych zasad. Na koniec dostałem to, co sobie na początku wybrałem, nie wiedząc co jest w środku. Jakaś fajna CD. Słucham dużo chińskiej muzyki. Nie rozumiem prawie nic, do niektórych rzeczy jest tłumaczenie. http://www.youtube.com/watch?v=6HMrnM-1-HI To rodzaj ucieczki, w inny świat. Trochę tajemniczy, pełen delikatny...

Stres w plecy

Zgubiłem telefon. Złości mnie to, smuci, złości, po raz drugi, bo miałem tam sporo rzeczy na nim, a ostatni backup robiłem 2 miesiące temu. Telefon oczywiście się nie znalazł, ktoś go pewnie od razu zwinął. Gdy próbowałem dzwonić na ten numer, to nie odpowiadał. Z drugiej strony, to myślę, że ostatnio za bardzo uciekałem w sport. Wczoraj przegiąłem i w drugiej turze paletek, po przerwie, nie rozgrzałem się. Coś zabolało w stawie skokowym. Rano poczułem więcej, potem ścianka, trudne drogi, męczyłem się z jakimiś 7-kami, czy 8-kami. Potem kawa u mnie z J, a potem bieg na kolejkę, by zdążyć do kina. Wtedy mi pewnie wyleciał, ten głupi telefon. Za dużo ostatnio uciekałem, trenując, czując, że mnie już od tego plecy zaczynają boleć. Więc czasami myślę sobie, że taki krótki przystanek, strata czegoś materialnego, lekko rozwalona noga, lepsze od rozwalonych pleców. Więc jutro chyba nie pójdę na mój ulubiony trening, bo z tą kostką, to z czym do ludzi. Zobaczę, jak będzie rano. Coś ostatnio mi...

Rozmowy z samym sobą

Tak mi się akurat przypomniało. Zadzwonił dzisiaj do mnie ojciec NB (narkotyk-B), bo czasami dzwoni. Coś tam zagadnął, że do niej jedzie, ale mnie to specjalnie nie ruszyło, po prostu nie wchodziłem w temat. Czyli powoli mi przechodzi, z NB. No i dobrze. Ogólnie, to tak gadaliśmy. Czasami budzę się rano i wszystko wydaje się bez sensu. Inni ludzie mają normalne życie, a moje, jakieś takie puste, samotne, pełne lęków i rzeczy, których jakoś nie potrafię zrobić. W takich momentach mówię sobie "to tylko Twoje depresyjne myśli", choć nie wiem, czy zwracam się do siebie z dużej litery ;) Coraz częściej staram się połączyć ze sobą, tym z kiedyś. Wiem, że nie jest to proste, bo czasami jest tych emocji za dużo. Nie, żebym to tak w tym momencie czuł, ale to wychodzi. Robię się chory, czy jakiś, taki gorący od środka, często następnego dnia. Ale myślę też, że mi ten kontakt z sobą samym pomaga. Tak, jakby sam siebie składał, z rozsypanych kawałków. Próbuję się posklejać, poskręcać, cz...

Za mało spokoju w głowie

W sobotę grałem sporo w paletki. Na koniec przyszła S, o dużych niebieskich oczach, prawie całkiem wypełnionych źrenicami, jakby była na prochach. Ale ładna i miła, więc grałem z nią, choć trochę padałem na pysk. Mam jej coś tam pożyczyć, więc pytała, czy będę dzisiaj na treningu. Dzisiaj mi nie pasuje, bo idę do innego klubu, jak coś chce, to niech sobie to kiedyś odbierze. Tego jej oczywiście nie napisałem. Napisałem, że dzisiaj nie będę. W niedzielę ścianka. Była C. Jak na początku specjalnie się do niej nie odzywam, to sama szuka kontaktu. Tuliła się trochę, ale, to może złe przyzwyczajenie, bo czasami po prostu się obejmiemy. Na tym się kończy. Też się pytała, czy bym w środę nie przyszedł na ściankę. Mnie w środę nie pasuje, wolę pograć w paletki. Do tej pory miałem wymówkę, bo robiłem zastępstwo. Ona nie może w czwartek, czy wtorek, ale nie powie dlaczego, to niech się wypcha. W sumie, to w paletki mogę grać codziennie, więc dlaczego nie pasuje mi z tą środą? Może dlatego, że to...

Czasami mam wrażenie, że widzę jakieś kontury, w tym labiryncie we mgle, po którym chodzę.

Wiem, że kiedyś też tak myślałem, że to, co jest w mojej głowie, to po prostu jest. I trudno takie podejście zmienić, wydaje mi się, gdy to, co jest w głowie, związane jest z lękami, przed którymi się ucieka. Dlatego niektórzy psycholodzy, czy studenci psychologii, nieco alergicznie reagują na krytyczne spojrzenie na niektóre elementy ich metod. Dogma charakteryzuje się tym, że jest ona jak piramida, postawiona na głowie. Praktycznie nie ma bazy. Więc jeśli ktoś próbuje coś zmienić, to może się ona zawalić. Tym różni się ona może od systematycznie zbieranej i weryfikowanej wiedzy. Jak na przykład w fizyce. Oczywiście, może się okazać, że nagle wszystkie zasady fizyki się zmienią, ale póki tak się nie dzieje, to obowiązują one. Niektórzy twierdzą wprawdzie, że zasady Newtona nagle straciły ważność, jak przyszedł Einstein. Oczywiście, od czasów Einsteina wszystko jest relatywne i jabłka czasami latają do góry, spadając z drzew. Nie mówię, że psychologia opiera się na dogmie, ale czasami ...

Ta piosenka przypomina mi trochę kołysankę.

W sumie, to słucham sobie tej piosenki, prawie, że w kółko. Wiem, że mi przejdzie. Jakoś smutek mnie odwiedził. Już może parę dni temu. Może też wczoraj, po tym, jak prawie cały czas grałem z X, czyli tą Chinką. Ona zniknęła na koniec, bez pożegnania. Próbuję patrzeć na to tak, jak ja patrzę na inne dziewczyny. Parę chce ze mną gadać, ale mnie się nie zawsze chce. Ale ogólnie, to podobno można ze mną dobrze porozmawiać. Nawet z X niewiele gadam, bo coś się rozmowa nie klei. Dzisiaj rano posłałem X maila z linkiem o technice z paletek i z linkiem do tej piosenki. Odpisała w stylu, "dziękuję za link". Pasuje "link", bez -a, bo użyła niepoprawnego artykułu ;) Ogólnie, to ona się czasami chyba szybko złości, czy jest niecierpliwa, co mi już A opowiedział, który ją częściej widywał, jak grywała ze swoim chłopakiem, który pracuje w innym mieście. Nie robię sobie jakichś nadziei, jeśli chodzi o X, bo jest za młoda. Słucham piosenki. Gdy jest mi smutno, to myślę, że to moje...

"Chciał(a)bym Ci cicho wyszeptać..."

Byłem na treningu. Treningu nie było, bo trener coś spieprzył w domu i musiał naprawiać, więc graliśmy sobie. Wygrałem podwójną, z fajnym kumplem graliśmy. Nawet mi sporo rzeczy wychodziło. Pierwszą grę przegraliśmy, dwie następne wygraliśmy. Tak grałem, myśląc tylko o następnym punkcie. Czasami w czasie gry staram się połączyć z moim wewnętrznym dzieckiem, żeby nie siedziało tak samo, w tym pokoju z przeszłości. Czasami mi to przeszkadza, czasami nie. Chyba jest lepiej. Słucham sobie piosenki. Jakoś na mnie wrażenie zrobiła. Wiem, że niektórzy ludzie uważają, że analizuję i mam wszystko poukładane. To może trochę, jakby komuś, kto idzie po linie nad przepaścią powiedzieć "Ty to umiesz prosto chodzić" ;) Może już nie jestem na tej linie, może już idę tylko granią. W każdym razie słucham sobie piosenki, w kółko. Nie rozumiem wszystkiego, to znaczy, rozumiem tylko parę zdań, no, może dwa ;) "Chciał(a)bym Ci cicho wyszeptać..."想悄悄告訴你" Tak się ta piosenka też nazyw...

Zimna fala

Wgryzam się w moje lęki, jak zły pies, albo może, lepiej, wilk. Gryzę czasami po omacku, najczęściej chyba sam siebie. Gdy czuję niepokój, to myślę sobie teraz, że to wewnętrzne dziecko ze mną chce gadać, znaleźć kontakt, bo to ono się boi. Wiem, że "wewnętrzne dziecko", to tylko pewien model. Dla mnie, to parę sytuacji z przeszłości, mój pokój, w którym siedziałem, praktycznie uwięziony, bo niebezpiecznie było z niego wyjść, gdy stary był w domu, albo w tym samym mieście, bo w każdym momencie mógł wrócić do domu. Niby wiem o tym, ale co jakiś czas odkrywam to na nowo, coraz lepiej. W sumie, to byłem karany za to, że nie byłem mechanicznym robotem i za to, że po prostu byłem. Ktoś może powiedzieć "nasz stary bił nas po pijaku". Mnie mój stary bił na trzeźwo i trudno było powiedzieć kiedy się oberwie. Chyba obrywałem za to, że istniałem. To znaczy, jakiś powód zawsze się znalazł. Niedokładnie wyczyszczone buty, źle uczesany, że coś zrobiłem, niezależnie nawet od tego...

Nad pustką

Coś, po tym pobycie u dentysty, gdy mi powiedział, że z moją parodontosą jest gorzej, jakiś mi się smutno zrobiło. Może, to też jesień, czy prawie zima? Może samotność, szarość za oknem, zakwasy, ucieczki? Staram się walczyć z lękami i gdy czuję się bezradny, to chyba mnie to nieźle przybija. Jak z tymi zębami. Nagle coś staje się problemem. Ale powoli jakoś udaje mi się do tego zdystansować. Stwierdziłem, że nie będę jadł miodu po 18, bo to też nie jest za dobre, miód na noc. Cały czas mam lekkie afty, budzę się czasami zlany potem. Ale, takie życie. Staram się po prostu iść dalej. Rano myślałem sobie, że w sumie, to fajnie było by nie żyć, nic nie czuć. Przez chwilę bawiłem się tą myślą, bo to przecież wygodne, uciec w śmierć. Nie dlatego, że mi tak specjalnie źle, że jestem w sytuacji bez wyjścia, ale dlatego, że mam taki odruch. Coś nie tak, to zamiast walczyć, w pierwszym odruchu uciekam. No, chyba, że ktoś chce dać mi "w mordę", czyli mi fizycznie zagraża, to wtedy nie ...

Kroki w nieznane

Wczoraj na treningu czułem ostro moje udo, bo w sumie, to codziennie coś robiłem. W sobotę grałem najpierw prawie, że 3 godziny, potem, po dwugodzinnej przerwie graliśmy znowu. Przyszła nawet X, moja ulubiona Chinka z paletek. Akurat ćwiczyłem z S, na jednym boisku z A i K (Japonką), jak usłyszałem, jak A i K zaczynają mi szeptać, z uśmieszkami na twarzy "X przyszła". "Co z tego", mówię. W sumie, to wiadomo, trochę się ucieszyłem, a trochę mi to było obojętne. A i X dalej coś tam przygadywali, ja odgrywałem rolę góry lodowej, tym bardziej, że X była po drugiej stronie hali, za moimi plecami. Po paru  minutach A coś powiedział S i ten zniknął z mojego pola widzenia. Odwracam się i widzę, że gada z X. A posłał najwyraźniej S, żeby ze mną grała. Taka mała paletkowa mafia. Byłem u dentysty, mam gorzej z parodentosą. Jak miło. Od razu budzi się we mnie myśl "to mam dosyć", "to mi się nic nie chce". Przyglądam się tej myśli i wiem, że to tylko odruch, ...

A życie płynie dalej, trochę jak rodzaj gry

Coś śpiący jestem. Wczoraj musiałem zostać dłużej na paletkach, bo mnie jeszcze prowadzący o zastępstwo poprosił. Potem, w domu, chciałem jeszcze obejrzeć relację z mistrzostw w szachach. Nie, żeby mnie szachy tak specjalnie interesowały, ale facet fajnie opowiada. Rano o 6.30, wpadł kawałek rodziny, bo akurat jest przejazdem. Wiedziałem, może dlatego też, trochę niespokojnie spałem. Zresztą, znowu się coś pociłem. Tak bywa. Dzisiaj ścianka. Czasami myślę o NB (narkotyk-B), nie wiem dlaczego. Wczoraj było mi smutno, rano też. Może dlatego, że jedna ex napisała, że spodziewa się drugiego dziecka, może dlatego, że na paletkach cienko mi szło, może dlatego, że moje życie jest w miarę puste, bo nie udaje mi się tak żyć, jakbym chciał. Nie, żebym dokładnie wiedział, jak chcę żyć, ale czasami mam trudności z prostymi rzeczami, co jest wkurzające. Do dzisiaj nie zrobiłem porządku z drugą lodówką, którą mam w kuchni, albo nie wyrzuciłem starej elektroniki. W dodatku stresuje mnie myśl, że za p...

Boję się być sam w domu?

Coś mnie chyba przeziębienie łapie, nie wiem. Afty mnie męczą, witamina B nie pomaga. Chyba za mało śpię, bo budzę się w nocy czasami, idę za późno spać i budzę się za wcześnie rano. Wczoraj pisałem sobie coś o dzieciństwie, dzisiaj w nocy obudziłem się zlany potem. Ciekawe, czy to przypadek, czy może to rzeczywiście stres wspomnień. Kiedyś bywało gorzej. I tak śpię zawsze na ręczniku, bo czasami się ze mnie leje, niezależnie od temperatury w pokoju. Wczoraj na paletkach czułem jeszcze zakwasy, czy co mi tam było, ale na koniec grałem nawet z tą Chinką X. Jej chłopak też tam był, widziałem go chyba po raz pierwszy od roku. Grałem z X przeciwko niemu i jednemu kumplowi, ale ten kumpel był coś cienki, dlatego nawet wygraliśmy. Tym bardziej, że chłopak X specjalnie ostro nie grał, przynajmniej nie ścinał ostro na nią, pewnie nie chciał jej się narazić ;) Brakuje mi kogoś bliskiego myślę sobie, szczególnie po takich spotkaniach, jak z X, czy C. Ale z drugiej strony mam święty spokój. Nie w...

Dom, niebezpieczne miejsce

Wczoraj byłem na treningu, coś sobie lekko naciągnąłem w udzie, bo jak zwykle przesadziłem. W sumie, to wszystkich coś tam bolało, bo jesteśmy cienko wytrenowani, w niektórych rzeczach. Na koniec graliśmy podwójną i przegraliśmy, to znaczy ja, z tym, z którym grałem. W sumie, to powinniśmy byli wygrać. Złości mnie jak gram bez sensu. Nie wiem, czy brakuje mi doświadczenia, czy gram za nerwowo, ale trafiam niedokładnie i w ogóle. To promieniuje trochę na moje samopoczucie, bo czuję się znowu trochę bezradny. Bezradny, to znaczy, znowu w klatce bez wyjścia. Myślę sobie wtedy, że i tak nie dam rady, po co to wszystko. Czasami trudno mi iść do przodu, ale jakoś idę. Czasami mam wrażenie, że stoję, albo, że się cofam. Jestem sam i jakoś nic nie idzie do przodu. Choć bywało gorzej, byłem sam i bolały mnie moje stare miłości, albo nowe miłości, albo po prostu świat bolał, czasami tak, że się zginałem w pół. W niedzielę byłem na ściance, wspinałem się z B. Potem brałem gorący prysznic, bo są t...

Szukanie wyjścia z klatki i weekendowe depresje

Czasami rano, gdy się budzę, to czuję, jak coś we mnie chce uciec, może przed rzeczywistością, czy cholera wie, może to przeszłość znowu przychodzi. Wtedy trudno się poderwać, coś zrobić, szczególnie w weekend. A jednocześnie, nie mam ochoty tak leżeć, pozwolić, żeby czas i życie przepływało, bez mojego wpływu na nie. Czasami pomaga herbata, czasami muszę na ściankę, bo jestem umówiony. Możliwe, że po prostu brakuje mi kogoś bliskiego, ale z drugiej strony wiem, że czasami to wcale nie pomagało, a nawet było gorzej. Bo ile można się tulić do kogoś, ucieczka, to ucieczka. Niepokoi mnie myśl o Australii, zastanawiam się, po co tam chcę iść i na jak długo. Zostawić to tu wszystko i iść w nieznane? A z drugiej strony, to jeśli jest mi tu przez większość czasu źle, to dlaczego nie spróbować czegoś innego. Zawsze miałem w sobie te dwie siły, jedna, by uciec, by zostać tam, gdzie jestem i druga, by szukać czegoś nowego, może po prostu wyjścia z tej klatki, choćby czasami na oślep.

Skala niepokoju?

No właśnie. Miałem dzisiaj dać wymienić koła, z letnich na zimowe. Wczoraj wracając z treningu mogłem obserwować, jak wzrasta we mnie lęk. Czułem zimno i niepokój, gdy pomyślałem, że mam wyjąć zimowe koła z piwnicy, wsadzić je do samochodu, a rano pojechać do mechanika. Coś we mnie zaczynało zastygać, na myśl o tym. Ta zmiana mojego rytmu życie wydawała się być niepokojąc. Jadąc rowerem pomyślałem, że w sumie, to nie istnieje jakiś realny, rzeczywisty powód, bym nie włożył tych kół do samochodu. Pomyślałem, że będę się potem lepiej czuł, jak to zrobię. I wsadziłem te koła do samochodu. Rano pojechałem do warsztatu. Po południu, mając odebrać samochód czułem znowu ten niepokój. Niepokój czuję często, ale nie zawsze taki silny. W sumie, to mógłbym pewnie zrobić skalę niepokoju i jego objawów. Może tak zrobię. I tak lepiej mi chyba niż kiedyś, a kto wie, czy ten niepokój kiedykolwiek zniknie z mojego życia, więc równie dobrze mogę zrobić skalę. Idę na paletki do innej hali, gdzie jeszcze ...

Każdy dzień to walka

X mi właśnie odpisała, że ona tylko czasami chodzi do tej hali, we wtorek, jak ma czas. Napisałem jej rano, że widzieliśmy, że jej nie było, czy coś w tym rodzaju. Gdy dostałem maila od niej, poczułem przez chwilę duszność i niepokój. Ciekawe takie uczucia, wyskakują. To z X nie ma w miarę sensu w rzeczywistości, ale ciekawie jest obserwować, co się ze mną dzieje. Jakiś jestem dzisiaj niespokojny i chyba zmęczony. Mam parę rzeczy do załatwienia, może to one mnie męczą, nie wiem. W każdym razie ciekawie jest tak obserwować uczucia i wystawiać je trochę na zewnątrz, jak zawody w paletki. Wczoraj grałem w paletki, jak często, trochę cienko, trochę mi się nie chciało. Na końcu graliśmy coś tam i było dosyć wyrównane. Wystarczył jeden, czy dwa błędy, czy ich brak i można było wygrać, lub przegrać. Pomyślałem sobie znowu, że nie mam ochoty tego przegrać i wygraliśmy. Myślę, że to kwestia koncentracji. Dzisiaj znowu paletki, jutro nie wiem, może pójdę zobaczyć do innej hali, bo wczoraj było t...

Nie uciekać przed lękiem.

W sobotę ścianka, między innymi z C. Jedna z grupy obchodziła urodziny, które były parę dni wcześniej, ale było ciasto i jakiś sekt, którego mi się nawet nie chciało spróbować. C trudno wyczuć, mieliśmy się może spotkać w niedzielę, ale na koniec najpierw nie odbierała telefonu, a potem już nawet do niej nie dzwoniłem, jak odpisała "dziękuję", za życzenia urodzinowe, bo miała urodziny. Nie wiem, może nie miała ochoty ze mną gadać, może była z kimś. Z nią nigdy nic nie wiadomo. Ładna jest, to sobie trochę pozwala i ludzie jej to przepuszczają. Ma chyba kłopoty ze wspólnym mieszkaniem z kimś, bo już drugi raz, od kiedy ją znam, odpuściła sobie mieszkanie z facetem. Za pierwszym razem znaleźli już nowe mieszkanie i wypowiedzieli stare mieszkania, każde z osobna, chodzili ze sobą już chyba parę lat. Zanim się wprowadzili ona powiedziała chyba, że nie chce, z tego co wiem, rozstali się chyba, i na szybko szukało każde z osobna mieszania. Teraz też, mieszkała z facetem, ale wyprowa...

Herbata miętowa i Snoopy

Obraz
Wczoraj poszedłem na fintess, bo chciałem coś dla napięcia ciała poćwiczyć, dla ścianki. Na koniec zgadałem się z prowadzącą, która się zawsze do mnie uśmiecha. W miarę ładna, szczupła, bo wiadomo, wysportowana. Ja się naciągałem, a ona siedziała koło mnie, na dużej piłce, bo mi parę ćwiczeń z piłką pokazała. W pewnym momencie powiedziała, że też by chciała kiedyś wspinaczki spróbować, bo wspomniałem, że trochę się wspinam. Chwilę się zastanawiałem, w czasie, gdy rozmawialiśmy i nawet jej zaproponowałem, że ją mogę ją kiedyś zabrać ze sobą, bo samą ją na halę nie wpuszczą. Miło się z nią gadało, choć miałem wrażenie, że rozmowa nie do końca się klei. Zastanawiałem się, ile tak jeszcze będziemy siedzieć, bo chciałem jeszcze odebrać rakietkę z nowym naciągiem, a czas leciał. Na koniec wstałem, żeby jej coś pokazać, ze wspinaczki, a potem, jak już wstałem, to polazłem precz, bo ile tam mogę siedzieć. Przedstawiłem się, bo jak już tyle gadaliśmy. Ona i tak miała na bluzie tabliczkę ze swoi...

Czasami może idę trochę do przodu.

Wczoraj było fajnie na treningu paletek. Powoli się ludzie przyzwyczajają, że ja pierwszą godzinę zawsze trenuję. Coraz częściej ktoś chce ze mną trenować. Prowadzący ćwiczenia też się pojawił, z ceramiczną płytką teraz, między kręgami, ale wyglądał dosyć zdrowo. Dzisiaj idzie już do pracy, operację miał przed 1,5 tygodnia. Sam chce iść do pracy, bo jest nauczycielem i uważa, że uczniowie go potrzebują, bo bez niego rozrabiają, albo czują się niewyraźnie, bo prowadzi klasę sportową. Pewnie mają jakieś egzaminy, czy coś. W każdym razie, najpierw trenowałem z jednym i stwierdziłem, że w niektórych rzeczach, to ja jestem strasznie cienki, nawet w tych podstawowych. Potem trochę gry, gdzie nawet jakąś podwójną wygraliśmy, kalecząc. Potem trochę treningu z jednym Belgiem. Trochę się mogłem wyszaleć. W domu czekał na mnie mail od X. Napisała, że przeczytała mojego maila, że też lubi grać w paletki, ale z różnymi ludźmi, bo można się więcej nauczyć. Nie napisała, czy lubi grać ze mną. "N...

Moje mysie dziury, gra na własnych emocjach

Wczoraj byłem na paletkach. Przyszła X i graliśmy parę meczy. Byłem zły, że przegraliśmy z AiK. Gdy gram z X, jestem pospinany. Podoba mi się ona, choć wiem, że ma chłopaka i jest dużo za młoda. Ale co z tego, gdy coś w moich emocjach nie zwraca na to uwagi. W sumie, to mogłem więcej z nią porozmawiać, tak normalnie, w przerwach między grami, ale gadałem chyba tylko o badmintonie, bez sensu, a może z sensem. Nawet nie wiem, czy ona chętnie ze mną gra, bo trudno mi ją wyczuć. Myślę, że trochę lubi grać i tyle. Ani mniej, ani więcej, ale mój mózg, moje emocje szukają w niej oczywiście dziewczyny, uczuć i emocji. Napisałem potem maila do niej, że lubię z nią grać, ale nie wiem, czy ona lubi, bo nie wiem, co ona myśli. Nie wiem, czy ten mail miał sens, ale miałem ochotę go napisać. Uczucia do kogoś jak X, czy C (ze ścianki), to trochę jak chodzenie po krawędzi grani, w skalistych górach. Gdy człowiek się poślizgnie, to może kawałek polecieć. Z drugiej strony może mnie to trochę z tego mara...

Walczę, dla zasady, bo wolę walczyć, niż tylko uciekać.

Zastanawiam się czasami jak czują się ludzie, którzy nie czują tego niepokoju, codziennie. W sumie, to przyzwyczaiłem się trochę do niepokoju, ale lęki mnie trochę denerwują. Dużo energii kosztuje mnie wychodzenie z dołka, przerywanie tych niewidocznych więzów, na jakiś czas. Potem splatają się one znowu, ściskają mi klatkę piersiową, paraliżują ruchy, jak niewidoczna meduza, taka z Australii. Pewnie, nauczyłem się unikać niektórych sytuacji, w niektórych jest mi łatwiej, jak choćby zrobienie paru papierkowych rzeczy w domu przy biurku. Na paletkach jest V. Pewnie jej się trochę podobam, nie wiem, trudno wyczuć. W sobotę poszła w sumie sama coś zjeść po paletkach. Mnie się nie chciało. Ona mnie jakoś męczy, może dlatego, że mam wrażenie, że nie jest do końca szczera. Jakoś tak dziwnie. Byliśmy z grupką ludzie na zawodach, to znaczy, popatrzeć. V też pojechała z nami. W sumie, to nie wiem, dlaczego o tym piszę. Mam znowu więcej ochoty uczyć się Chińskiego. Nie, żebym to naprawdę robił, ...

Nikt tego za mnie nie zrobi

W sumie, to niewiele się może dzieje u mnie. W poniedziałek nie byłem na paletkach, poszedłem we wtorek. Była tam jedna miła Chinka, ma chłopaka, no trudno. Ale fajnie nam się grało i wymieniliśmy się mailami, żeby grać znowu razem w przyszłym tygodniu. Zanim z nią grałem, to grałem z jedną U. Niemki są czasami jednak jakoś zimne. Niby się uśmiechają, ale trochę jakby przez szybkę z lodu. Z tą U wygraliśmy miksta w zeszłym tygodniu, na tej lidze dla zupełnych amatorów. U jest atrakcyjna, to trzeba powiedzieć. Ale jak X, czyli Chinka do mnie podeszła, czy bym z nią trochę nie pograł, to momentalnie zapomniałem o U. Fajnie się grało, ale na koniec bolało mnie udo, bo jak się z dziewczynami gra, przeciwko dwóm facetom, to trzeba się bardziej nabiegać. W poniedziałek był taki wiatr, że niektóre kolejki nie jeździły. Jechałem kolejką, bo nie chciało mi się rowerem. W jednej z tych kolejek dziewczyna się do mnie uśmiechnęła. Nigdy nie wiem, w takich przypadkach, czy ktoś się do mnie uśmiecha...

Iść dalej

Coś się znowu trochę duszę dzisiaj. Trudno mi się na pracy skoncentrować, to znaczy, obijam się, ale trudno mi się też na obijaniu skoncentrować. Denerwuje mnie ten bałagan tutaj, no i moje lęki. Kolano mnie trochę boli, dlatego nie poszedłem wczoraj na ten fajny trening drużynowy. Idę dzisiaj pograć z tymi hobbystami, może coś tam potrenuję. Kumplowi, którego zastępuję na paletkach, wstawili płytkę ceramiczną, bo mu się dysk lekko poluzował. Inny przyszedł, po operacji obojczyka i na spotkaniu grupy powiedział między innymi, żeby się życiem cieszyć, a nie tylko pracą. Jego mały dzieciak zrobił trzy koziołki ze schodów i choć nic mu się nie stało, to K doszedł pewnie do wniosku, że życie może być czasami krótsze, niż człek się tego spodziewał. To znaczy, K naderwał sobie przy tym wiązadła przy obojczyku. Wczoraj wiało tu, niektóre pociągi stały. Musiałem wysiąść wcześniej, bo mój wcale nie jeździł, więc jechałem innym. Wysiadłem koło sklepu sportowego, do którego się od miesięcy wybier...

Lepiej niż kiedyś

Coś mi się nie chce ostatnio nic pisać. Słucham sobie Dido. Gram dużo w paletki i mam wrażenie, że gram coraz gorzej. Wczoraj też przegrałem coś tam, jakąś podwójną na treningu i byłem zły, że przegrałem, bo mogłem wygrać. Tyle, że chciałem grać po swojemu. Mogłem grać na jednego początkującego, ale wolałem po swojemu. To znaczy, byłbym zadowolony, gdym mógł wygrać grając tak, jak chciałem ;) Nie lubię tych moich lęków. Po prostu przychodzą i mnie czasami duszą. Kiedyś myślałem, że flash-back jest taki, jak na filmach, że widzi się to, co się kiedyś wydarzyło. Ale u mnie to po prostu lęk i emocje z przeszłości. Przypominam sobie coraz lepiej, że chyba za każdym razem czułem lęk, wracając do domu, wiedząc, że stary tam jest. To było podobne uczucie do tego, które łapie mnie teraz. Czasami czuję zapach tych czasów, albo wpadnie mi do głowy jakiś kolorowy fragment, który coś tam we mnie wywoła. Tyle lat uciekałem od przeszłości nie wiedząc o tym. Zamknąłem moje dzieciństwo i nigdy do nieg...

Lubię się wyżyć grając, albo ćwicząc

Wczoraj na paletkach powiedziałem trenerowi, żeby mi mówił, jak widzi, co źle robię. Powiedział mi, że chciał mi jedną rzecz powiedzieć, ale zapomniał, bo w sumie, tyle... Zepsuło mi to trochę humor, bo takie coś działa na moje emocje, w stylu "do niczego się nie nadaję". Wiadomo, gdy przebiegnę coś szybciej, niż ktoś z mojej grupy, to się tym cieszę, ale gdy odniosę jakąś porażkę, to bardziej ją przeżywam, niż sukces. W sumie, to chyba normalne. Może jestem też tak przewrażliwiony, bo widzę, jak sobie czasami nie radzę, widać to po moim mieszkaniu, gdzie dużo jest rzeczy, jak w graciarni. Coś się zmienia, chyba, powoli, ale do końca, to nie wiem, jak szybko, wtedy pewnie wpadają mi do głowy myśli "nie da się". Z tym, że wiem, że mam takie myśli, takie reakcje, więc po prostu biorę na przeczekanie. Wiadomo, nie mam wielkich aspiracji w paletkach, chociażby ze względu na rozwalone kolana, rozwalone ramię i wiek. Więc dlaczego to na mnie tak działa? Pewnie dlatego, ja...

Darmozjady

Coś w mojej głowie myśli czasami o NB (narkotyk-B), może dlatego, że to ostatnia dziewczyna, do której się silnie przywiązałem, to znaczy, moje wewnętrzne dziecko. Siedzę i czuję niepokój. Coś mi lekko ściska skronie, czy może głowę. Lekki ciężar na płucach, muszę świadomie głębiej oddychać. Ramiona jakby lekko nie moje. Może to za dużo kawy, ale bez kawy trudno mi czasami wytrzymać. Obserwuję, jak czasami uciekam. Jak wczoraj. Nie pomagała ani herbata, ani mocne espresso, zrobione na palniku, w małej maszynce. Mimo tego zmęczenia siadłem do komputera i porobiłem parę papierkowych rzeczy. Gdy już siadłem i zacząłem coś robić, to zmęczenie zniknęło. Poza tym, to przyszła JK, czyli Japonka, którą uczę trochę gry na gitarze. Przyniosła wypasione ciastka. Pouczyłem ją trochę na gitarze, zrobiłem zupę, miso, pooglądaliśmy trochę grę podwójną Japonek i poszliśmy na koniec na spacer. JK jest zazdrosna o M, które czasami kręci się koło AP, czyli A z paletek. Nie przyznaje się do tego, ale wych...

świadomość i wyuczone schematy

Za każdym razem, jak się loguję, mam opcję logowania przez "facebook". Teraz wszyscy, albo przynajmniej część, używa facebooka. Wiadomo, jest to wygodne, do przekazywania informacji, pokazywania, gdzie się jest i kiedy. Przypomina mi się dowcip rysunkowy, w którym dziewczyna opowiada, że chodzi ulicami i wykrzykuje co jadła na obiad i w którym sklepie była rano, i tak dalej. Mówi, że ma trzech "follower", z czego dwóch, to chyba policjanci ;) Wiadomo, złodzieje cieszą się z informacji na facebooku ;) Ludzie dziwią się oczywiście, jak wychodzi, że służby specjalne też mają do niego dostęp. Czuję napięcie w klatce piersiowej, nie wiem, skąd się bierze, czy to kawa, czy lęk, czy tylko lęk? Gdy piję kawę w kafejce, to jestem przeważnie pobudzony. Gdy w pracy, czy w domu, to różnie to na mnie działa. Tak sobie wczoraj po treningu myślałem, że moje wewnętrzne dziecko cieszy się, gdy gram w paletki. Na treningu, sami dorośli, ale, że nas sporo było, to nam trener zrobił gr...

Przynajmniej próbowałem

Coś mi się ostatnio nie chce pisać. Wczoraj ścianka. Miałem się wspinać z C, ale ona się rozchorowała. Myślałem, że jej się nie chce, ale odpisała dzisiaj, że idzie do lekarza. Wspinałem się z innymi dziewczynami i też było fajnie, a może nawet fajniej ;) C jest ładna, czy nawet bardzo ładna i wychodzi często, że jest trochę rozbestwiona ;) Idę dzisiaj na trening drużyny, zobaczymy, jak będzie się moja noga, czyli kolano, czy łydka sprawować. Lubię te treningi, bo poziom jest wyższy niż w grach z hobbistami. Chociaż, ostatnio przegrałem na zawodach hobbystów, czyli w piątek. Fakt, oszczędzałem się, ze względu na łydkę, ale byłem też zdenerwowany. Wtedy siada mi motoryka. Zawsze mnie to dołuje, jak ze zdenerwowania nie umiem porządnie grać. Czuję się wtedy bezradny i wskakuje schemat "wyuczonej bezradności". Fakt, uczyłem się tego schematu latami, za dziecka, gdy człowiek się podobno najszybciej uczy. Musiałem stać na baczność przed starym i patrzeć na niego, gdy do mnie mówił...

Bo tak czasami po prostu jest

Coś , mi się ostatnio nie chce pisać. Byłem pobiegać, przez ten most. Nawet fajnie się biegło, bo słońce świeciło, niebieskie niebo. No fakt, trochę wiatru było, ale dało się przeżyć. Wystartowałem na końcu, dlatego cały czas wyprzedzałem. Na 2200 facetów byłem gdzieś koło 200. Tyle, że były dwa biegi, bo za dużo ludzi., temu nie wyprzedziłem 2000 facetów, ale może z 1000 Na początku musiałem się trochę przepychać, bo moja grupa, 3 dziewczyny, ja chłopak jednej, wolała bardziej rekreacyjnie, czyli na końcu zacząć. Za to po drugim kilometrze fajnie się biegło, bo moją grupę zaraz na początku zostawiłem. Chciałem przebiec poniżej godziny, przebiegałem w 54 minuty, czyli gdzieś 4.30 na kilometr. Na to, że prawie nic ostatnio nie biegałem i miałem lekko rozwaloną łydkę, to i tak nieźle, jak na mnie uważam. Tyle, że sobotę i w niedzielę padłem na pysk. W piątek miałem wolne, temu joga i paletki, ale weekend zdechły. Staram się regularnie coś robić, konkretnego w domu. Wiem, że boję się wrac...

Wygodne IV przykazanie, mondai nashi

W sobotę byłem pobiegać, bo przez lekką kontuzję łydki nie chciałem iść na paletki. Biegłem w miarę spokojnie, przynajmniej pierwsze kółko. Potem jednak pojechałem do hali, żeby się spotkać z KJ i A, po prostu pogadać. Na końcu coś tam potrenowałem. W niedzielę zamieszanie, zamiast ścianki, miał być wyjazd, żeby zobaczyć zawody. Z tego nic nie wyszło, bo zawody odbyły się w sobotę, a tu niedziela. Skończyło się na tym, że wpadła KJ (K-Japonka), której coś tam na gitarze pokazałem. Przyniosła zupę mizo, a potem poszliśmy na spacer. Zastanawiam się, czy jej zależy na A, bo złości się trochę, jak A z innymi dziewczynami trenuje. K jest mężatką, dodam, ale co to dzisiaj znaczy. Poszliśmy do parku na spacer, słońce świeciło, siedliśmy na schodach nad jeziorkiem i wygrzewaliśmy się. KJ czekała pewnie, aż A się odezwie, żeby do nas dołączyć, ale on nas olał. To znaczy, poszedł na zakupy, a potem dalej grał w kosza, na którego punkcie ma lekkiego fioła, podobnie, jak na punkcie paletek. A narz...

Uczyć się walczyć i żyć

Wczoraj byłem się wspinać z ładną dziewczyną, którą znam od lat. Potem nie czułem smutku, raczej trochę złości, bo w sumie, to mi godzina nie pasowała i musiałem linę tachać, chociaż ona była samochodem. W sumie, to byłem zadowolony, że nie czułem tego głębokiego smutku, który często się pojawia, gdy spotykam jakąś dziewczynę, która jest w pewnym sensie nieosiągalna. Ale, nawet nie wiem, czy bym chciał być bliżej tej C. Może dlatego nie było tego smutku, a może po prostu coś się we mnie zmienia? Staram się mieć dużo kontaktu z wewnętrznym dzieckiem, czyli emocjami z przeszłości, które codziennie wychodzą. Myślę, że wychodziły one też kiedyś, ale o tym nie wiedziałem. "Kiedyś", to byłem prawie cały czas nieszczęśliwie zakochany. To była w sumie wygodna forma ucieczki od problemów. "Bo gdyby...". Wiem, że nie tylko ja tak robię. Część ludzi czepia się kurczowo przeszłości, marząc o miłościach, które były, część czegoś innego. W sumie, miłość, czy zakochanie, to też fo...

Walka z wyuczonym.

Jestem trochę zmęczony i rozdrażniony. Niepotrzebnie napiłem się mocnej herbaty około ósmej wieczorem. Obudziłem się potem na chwilę w nocy, a potem o piątej nad ranem. Wczoraj nie zrobiłem nic. To znaczy, byłem się wspinać. Moja partnerka, bardzo ładna blondynka. Miło się było do niej na chwilę przytulić, gdy siedzieliśmy na niskim murku, przed ścianką. Idziemy się wspinać we wtorek, trochę późno, bo o 19, ale, czego się nie robi, jak się nie ma nikogo innego do wspinania się. Walczę z moimi wyuczonymi zachowaniami. Coś mnie trzyma i dusi, gdy tylko pomyślę o niektórych rzeczach, które miałbym zrobić. Każdy dzień to jakaś tam walka. Czasami sobie odpuszczam, czasami nie. Czasami pewnie rzeczy muszę zrobić, bo nie da ich się odwlec. I jak zwykle, gdy się do czegoś zasiądzie, to zrobienie tego kosztuje mniej wysiłku, niż uciekanie przed tym. Chyba prawie każdy to zna. Walka ze zmęczeniem i z bezsensem robienia pewnych rzeczy. Ale co, gdy będę jeszcze z trzydzieści lat żył? Kiedyś moje ż...

Nie na temat

Wczoraj nie  poszedłem biegać, bo czułem łydkę. No i dobrze, bo tak, to bym się dzisiaj pewnie jakiej kontuzji nabawił. Po prostu siedziałem w domu, wieczorem i oglądałem paletki, mistrzostwa świata. Zadzwoniłem też do kumpla, choć nie przepadam za gadaniem przez telefon. W sumie, to ostatnio nie czuję bólu, tego wewnętrznego, tego, który się bierze gdzieś ze środka, z głowy. Nie czuję też tak głębokiego smutku, gdy widzę dziewczynę, która mi się podoba i wiem, że jestem sam. Przypomniała mi się piosenka "Oh, porque estou tan sozinho", samba. Możliwe, że moja wyuczona bezradność gdzieś powoli znika, gdy widzę, że jakoś sobie daję radę. A może obniżyłem poprzeczkę? Nie uczyłem się ostatnio Chińskiego, jakoś nie mam ochoty, czuję się, jakbym miał jakąś deskę w głowie, która mi przeszkadza. Miałem wrażenie, że nic mi nie wchodzi do pamięci. Chcę trochę podejście zmienić, bardziej uczyć się słuchać, czyli wymowy, żeby móc rozumieć, co mówią. Gdy jechałem na rowerze do pracy, mokr...