Praca nad sobą, gdy nie da się zmienić świata
Myślę, że gdy się człowiek zdecydował na walkę, w której widzie jakiś sens, to łatwiej mu wyjść z "wyuczonej bezradności". Wyuczona bezradność, jak u psów, które tak wytresowano, by nie uciekały z pomieszczenia, w którym dostają wstrząsy prądem, mimo, że było w nim wyjście. Wiadomo, u człowieka jest to bardziej skomplikowane, ale nasze mózgi nie różnią się aż tak bardzo od tych psa, jeśli chodzi o budowę. Kiedyś świat był dla mnie okropnym miejscem, chciałem się zabić, myśląc o tym chyba codziennie. Było mi bardzo źle, odczuwałem to czasami prawie jak ból fizyczny. Dystansowałem się od świata, równocześnie za nim tęskniąc, nie jest to najprzyjemniejsze uczucie, stać przed pancerną szybą. Teraz pracuję nad sobą i widzę wyniki. Nie jest mi idealnie, ale jest mi dużo lepiej niż kiedyś i nie myślę już o samobójstwie. Wiem, że muszę uważać, ale przyzwyczaiłem się do tego, żeby nad sobą pracować. Wyszedłem z założenia, że skoro nie mogę zmienić świata, to mogą zmienić siebie, tak, ...