Posty

Wyświetlanie postów z 2016

Pełno turystów

A teraz jestem na lotnisku w Guangzhou. W sumie, to trochę jak w kafejkach w niektórych dzielnicach Australii, tyle, że więcej białych, przynajmniej w porównaniu do kafejek do których chodzę. żadnych nowych przemyśleń, tylko lekki ból głowy, bo chyba za dużo filmów oglądałem w samolocie. Przede mną jeszcze ten dłuższy kawałek, 12, czy 13 godzin, czy coś koło tego. Kelnerki trochę chyba jak w Polsce, niezbyt zachwycone swoją rolą, a może jestem rozbestwiony po Australii, bo tam się zawsze uśmiechały. Za to pogadałem z jedną z Hondurasu, wyglądało na to, że nie ma ochoty opuszczać mojego towarzystwa, ale miała samolot, na szczęście. Dzieci tu grają super głośno na swoich tabletach, czy jak się to nazywa. Rodzice leżą trochę jak śledzie, pewnie zadowoleni, że mają spokój. Technika jest wszędzie podobna, nawet się mogę podłączyć moją europejską wtyczką do słupka do ładowania tutaj, mimo, że to Chiny W ogóle się tego jakoś nie czuje. Bardziej się czuję w Chinach jak jestem, no właśnie, w je...

Na lotnisku

Siedzę już na lotnisku, przeszedłem przez wszystkie bramki. Kupię jeszcze parę prezentów, ale póki co, to piję jeszcze kawę. Zadzwonił do mnie trener, z którym się nawet zaprzyjaźniłem. Tak sobie siedzę i piszę z różnymi ludźmi. Co tu było ciekawe, to samemu skanowało się paszport, potem trzeba było stanąć przez takim okienkiem i komputerowo chyba sprawdzali człowieka. Już dawno nie latałem, ponad dwa lata, więc nie znam takich nowoczesnych ustrojstw. Myślę, że dobrze mi zrobi zmiana klimatu, trochę nowych myśli, trza zarobić trochę kasy. W każdym razie, poprzez kontakt z Azjatami kupuję teraz więcej prezentów, bo oni dają sporo prezentów. Po tym, jak posprzątałem, spakowałem się, poprosiłem przyjaciół o sprzedaż samochodu, czuję się już jak w podróży. Sam nie wiem, co jest w mojej głowie, ale teraz, po mocnej kawie, na ruchliwym lotnisku, nie jest mi wcale źle. Ciekawe, jak to będzie na lotnisku w Chinach.

Jak by to było

Stres od rana, od 5, bo jutro wyjeżdżam. Mam wrażenie, że moje plany się sypią, nawet nie mam mleka do kawy. Ktoś przychodzi oglądać samochód, chciałem iść na siłownię, ale nic z tego, bo się raczej nie wyrobię. Muszę się po prostu zabrać za pakowanie i tyle. Jakaś część mojej głowy obserwuje to, co się dzieje, to, jak uciekam od robienia czegoś, bo robienie czegoś, to jakby zamykanie jakiegoś rozdziału, albo jakby krok bliżej do jakiejś zmiany. Tego moje schematy lękowe oczywiście nie lubią. Ciekawe, jakby to było, gdybym miał teraz dziewczynę tutaj, pewnie by mnie wkurzała, popędzając, trudno wyczuć. Może bym sam sobie jeszcze więcej stresu robił, by nie pokazać słabości? W każdym razie, to czas zacząć się pakować. Wzdycham, ale jakaś część mojej głowy myśli sobie - Poj..ane.

Nie lubię pożegnań

Wczoraj najpierw zaplątałem się na parking, zapchanego supermarketu, bo po prostu chciałem tam coś wydrukować. Niestety, jakoś nie przewidziałem, że będzie aż taki tłok, bo jakieś zniżki podobno były. Boxing day to się nazywa, chyba nie bez powodu. Potem spotkałem się z Księżycową Chmurą, bo tak się ona nazywa, choć używa prostszego imienia na co dzień. Poszliśmy na kawę, ale kafejka była zamknięta, mimo, że w internecie było, że czynna. Poszliśmy pół kilometra dalej, to samo. Wylądowaliśmy na obiedzie, w miarę taniej indyjskiej kuchni. Ona mnie zaprosiła, to znaczy, przy zamawianiu po prostu za mnie zapłaciła. Do tego też trzeba się przyzwyczaić. Potem poleźliśmy na kawę, rozsiedliśmy się, bo jeszcze były 2 godziny czasu do zamknięcia, a tu krzesła zaczynają składać. -- Nikogo prawie, że nie ma -- odpowiedział mi kelner na moje pytanie, o której zamykają. - Więc zamykamy za 15 minut. Poszliśmy więc z Chmurą na spacer do parku, rozmawiając o wszystkim i o niczym, o życiu. W parku zaczę...

Zapach krewetek

No i po śniadaniu świątecznym, które było zamiast kolacji, bo tu święta są 25. Była sałatka warzywna, szynka, krewetki i takie tam. Nie lubię krewetek, nie wiem dlaczego. Patrzą one na mnie wyłupiastymi, niewidomymi oczami. Nie wiem, dlaczego nie lubię też ich zapachu. W ostatnie święta też była jakieś "owoce morza", których zapachu nie znosiłem. Tyle, że wtedy były to jakieś śledzie, czy coś. Nawet dzisiaj deszcz padał, co było bardzo miłe, bo nie jest za gorąco. Piję kawę, żeby nie musieć walczyć z sennością, bo jestem w gościach. Jeszcze tylko 4 dni tutaj, aż dziwnie trochę. No właśnie, w tym momencie nie czuję lęku, ale senność. Dobrze, że się już trochę spakowałem. Co jest w sumie ważne teraz? Książka i paletki? Dobrze, że będę miał tą robotę w Niemczech, trochę stabilizacji może mi się przyda. Myślę, że nauczyłem się tutaj lepiej obserwować moje bariery lękowe, także czasami lepiej się z nimi obchodzić. żyłem też w miarę przyjemnie, czasami, to znaczy, uczyłem się czego...

Wolne stoliki

Dzisiaj jest 24, ale jakoś w ogóle tych świąt nie czuję. Siedzę na balkonie, bo tu czasami nawet przyjemny wiaterek zawieje. Na horyzoncie chmury. Może coś spadnie. Ptaki świergoczą, dzieci gdzieś tam wrzeszczą. O dziwo, nikt akurat nie kosi trawy. Temperatura, koło 28C. Miło się tu siedzi, może też dlatego, że mam nadzieję, że sąsiadkę dojrzę, śliczną dziewczynę z Tajlandii, która tu z czegoś tam doktorat robi. Samochodu nie sprzedałem, choć znowu ktoś go oglądał rano. Dlatego niewyspany, bo dzisiaj, to bym trochę chętnie pospał. To będzie niezły szok, gdy wyląduję w piątek w Niemczech. Ciekawe jak będę się czuł na starych śmieciach, po ponad dwóch latach nieobecności. Dodam, że wyjechałem na nie wiem ile, początkowy plan, to były 3 miesiące. Tyle, że ja często przedłużam mój pobyt, choć przeważnie nie o tyle. Za każdym razem to samo, raz, czy dwa razy przesuwam termin lotu, co za każdym razem coś tam kosztuje. Tym razem bilet mi przepadł. Do Niemiec kupiłem tylko w jedną stronę, bo c...

Jakoś się żyje

Interesujące jest obserwowanie emocji, przynajmniej dla mnie, przynajmniej moich. Wieczorem poczułem nagle niepokój. - Skąd się to dziadostwo wzięło - pomyślałem sobie. Po paru sekundach przypomniało mi się, że mam przecież nagrać życzenie na wesele kumpla, Chińczyka. Taka prosta rzecz, a mnie stresuje. Bo oczywiście, nie wiem, czy mam się do tego jakoś specjalnie ubrać, jak długie te życzenia, w jakim języku. Na koniec, to znaczy, dzisiaj, wyszło, że mam to sobie po angielsku napisać a potem na chiński przełożyć, bo tak łatwiej. Ta, ... Będę musiał poprosić o pomoc jedną z kumpelek. Potem nauczyć się to mówić, żeby nie wyjść na imbecyla, albo nie powiedzieć czegoś nie tak. Najlepiej niech to ktoś jeszcze sprawdzi. Spakowałem walizkę. To też może jakaś zmiana, bo kiedyś pakowałem w ostatnim momencie. Teraz staram się robić niektóre rzeczy po kawałku, ale codziennie. Możliwe, że to mnie tak męczy. Walka z lękami jest męcząca. Wiem, że mam dobrą kondycję, wszędzie mi to mówią, znaczy, ta...

Za krótkie życie

Piję kawę, spać mi się chce, znowu się wcześnie obudziłem, 4.30? Pewnie się jakieś ptaszysko darło, kto to tam wie. Byłem na korcie, co mi może trochę humor poprawiło, bo w domu się dusiłem. To w pewnym sensie zabawne, bo wiem, że to lęki mnie duszą. Mimo tego coś tam zrobiłem, to znaczy, zacząłem się pakować. Nie wiem, czy się nie wybrać na surf, choć nad morze z godzinę drogi i coś mi się nie chce. Ostatnio mam zacięcie na punkcie paletek. Myślę, że coś się tam poprawiłem, bo oglądałem swoje nagranie z teraz i z początku roku. Nadal nie mam kontaktu z NB (narkotyk B), myślę, że tak lepiej. Za dużo bezsensownego miotania się z emocjami, życie jest za krótkie na to. To znaczy, na taki eksperyment emocjonalny z samym sobą, bo NB chce mnie zapakować do friendzone, gdzie ja nie mam zamiaru się męczyć :P

Każdy coś tam ma

Padam na nos, bo byłem rano na treningu. ćwiczyłem trochę z tymi lepszymi, potem miałem trochę swojego treningu. Wreszcie nauczyłem się jednego uderzenia, a przynajmniej dowiedziałem się, jak się go powinno w miarę robić. Raczej nie daję pieniędzy na głodujące dzieci w Afryce, czy gdzieś. Może dlatego, że tyle tych dzieci jest i ciągle ich przybywa, bo medycyna robi postępy, a ludzie tam ciągle chcą mieć po 7-8 dzieci, choć się to też pewnie zmienia, powoli. Daję na jakieś tam Amnesty International, od jakiegoś czasu wspieram LINK, czyli Liberty in North Korea. Czemu akurat to? Możliwe, że dlatego, że nie lubię obozów koncentracyjnych, a to chyba jedyny kraj na ziemi, który je jeszcze prowadzi. Poza tym, jak ktoś stamtąd ucieknie, przez Chiny, to go Chińczycy albo używają jako niewolnika, jeśli to kobieta, wiadomo do czego, albo wydają policji, wtedy rząd ich wysyła z powrotem do Korei Północnej. Nie lubię obozów koncentracyjnych, bo mi się źle kojarzą, pochodzę z regionów, gdzie takie...

Ciągle walczę, tak już jest.

Ktoś wjechał ciężarówką w tłum na targu świątecznym w Berlinie. Oszołomów na tym świecie nie brakuje. Z jednej strony naukowcy zastanawiają się jak jest wszechświat zbudowany, z drugiej strony, to dla kogoś świat jest prosty. Obrażają ichnego boga, to trza ich zabić. Prosta piłka, co się tu dużo zastanawiać. Czasami prościej tak, nie mieć za dużo myśli na myśli, bo wtedy można by dojść do wniosku, że tak do końca, to nie wiadomo, czego ten bóg, czy inna planeta kosmiczna chce. Ktoś coś tam zapisał, sprzedaje jako świętą prawdę, takich prawd jest oczywiście więcej, jak i więcej jest religii. Ja siedzę w kafejce, jeszcze tydzień i już mnie tu nie będzie, no, może jeszcze 9 dni. Wyjechałem na 3 miesiące może, czy nie wiadomo ile, a zostałem tutaj przez 2,5 roku. Myślę, że dlatego, że fajnie mi tu trochę. Tak sobie pomyślałem, że może pewne rzeczy mi łatwiej przychodzą, choć tak do końca, to nie wiem. Ale mam wrażenie, że więcej jest momentów, w których myślę, że warto żyć. To może też dla...

Gra, a życie.

Tu wiatr dzisiaj, chyba pójdę wcześniej spać i będę mógł zamknąć drzwi balkonowe, bo tylko 24 stopnie, a temperatura spada. Nawet ktoś obejrzał ten samochód, ale jeszcze nikt nie kupił. Wczoraj grałem z jednym, lepszym ode mnie, ale, że był zmęczony, bo to pod koniec naszych gierek, i graliśmy tylko do 11, to udało mi się wygrać. To było miłe, takie zakończenie sezonu w tym klubie. Już parę gier wygrałem, z kimś klasę, czy dwie klasy wyżej, jak sobie mnie zaczęli za bardzo olewać. Wziąłem ich przez zaskoczenie. Z drugiej strony, to trener powiedział, że jakbym grał jak C-klasa, to nie brałby mnie do trenowania z najwyższą klasą. Dlaczego to dla mnie ważne? Bo uczę się wygrywać, to znaczy walczyć, starając się wygrać. Czy to na korcie, czy z moimi lękami. Chodzi mi o wiarę siebie, w to, że nawet jak czegoś nie potrafię, to istnieje możliwość, żebym się tego nauczył. Nie czuję się taki bezsilny, czy bezradny. W każdym razie, to walczę.

ślady po gradzie

Sprzedaję samochód. To uświadamia mi, że stąd wyjeżdżam, choćby na jakiś czas. Poza tym, to lubię mój samochód. Coś w nim puka, to wiem, nawet wiem chyba co, ale sam tego nie będę robił, bo to pod samochodem. Dzisiaj po raz pierwszy ktoś go chciał zobaczyć. Dwóch rośle Zbudowanych. Przyjechali nawet punktualnie. Ten jeden Zbudowany, w ciemnych okularach, to z żałości o mało na kolana nie padł, jak zobaczył na dachu samochodu zniszczenia po gradzie. - Kiedy ten grad był? - zapytał. - Jaki grad? - odpowiedziałem. - No ma pan ślady po gradzie na samochodzie - słyszę. - Gdzie? - pytam i pluję sobie w brodę, bo moje ubezpieczenie pokrywa zniszczenia po gradzie. - No tu - Zbudowany w okularach wskazuje w stronę dachu. Czas na mnie zakładać mocniejsze okulary, pomyślałem sobie. Chyba na pewne rzeczy nie zwracam uwagi. - Aha - mówię, bo coś tam rzeczywiście dojrzałem, poza tym, to nie chciałem z siebie robić idioty. Zaproponowałem jazdę próbną, bo oni się do tego nie kwapili. Nawet specjalnie ...

Jak na moje możliwości, oczywiście.

Spać mi się chce. Nie wiem już nawet ile kaw wypiłem. Idę późno spać, śpię przy otwartych oknach z balkonu, a koło 4 nad ranem, czy której tam, może 5, budzą mnie ptaki. Niektóre rzeczywiście dzioby drą. W każdym razie, to dalej walczę ze sprzedażą samochodu. Uczę się z tym jakoś obchodzić. żeby było weselej, to wsiadam wczoraj po porannym treningu do samochodu, odpalam go i widzę, że mi się jakaś lampka świeci. Pomyślałem, że to może dlatego, że nie dokręcałem zamknięcia wlewu benzyny, bo łatałem trochę bak. Przejechałem kawałek. światełko się nadal świeci. Zatrzymałem się i sprawdzam. Aha, to światełko do poduszek powietrznych, czyli tego całego airbagu. Następnego dnia miał przyjechać klient, zobaczyć ten samochód. -- Pierwszy raz mi się zaświeciło -- powiem mu, pomyślałem -- na pewno mi uwierzy. Nic to, w każdym razie po drodze do domu wstąpiłem do warzywniaka kupić jajka, bo mają takie, z powoli chodzących kur. Niedaleko domu, po warzywniaku, zauważyłem, bo ja jestem błyskotliwy z...

Po prostu walka

Mój samochód nie przeszedł przez test techniczny. Potraktowali mnie tam trochę z góry, próbując mi nawet wmawiać pewne rzeczy. Wiem, bo jedną część wymieniłem sam, a oni "już stara, trochę zużyta". W każdym razie, po pierwszym załamaniu podzwoniłem po znajomych, polecili innego mechanika. Pojechałem tam na drugi dzień, prawie pół godziny w jedną stronę. I tu widać, jak czasami miesza mi się w głowie. Facet powiedział, że nie ma go od 7.30-12.30, ja zrozumiałem, że jest tam o tej porze. Oczywiście, przed wyjazdem nie zadzwoniłem, bo "nie lubię telefonować". Pojechałem więc drugi raz, tym razem sprawdziwszy, że jest, bo jak go nie było, tam, to zadzwoniłem. Dokładniej mówiąc, jak nie umiałem jego warsztatu znaleźć. Okazało się, że nie był on pod numerem 28, ale 128. Lekka różnica. Nie wspomnę już tego, że miałem trudności z przeliterowaniem mojego nazwiska. Wiem już, że w takich sytuacjach miesza mi się w głowie. Dlatego próbuję się przygotować do tego, planując sobie...

Kafejka i lęki

Siedzę w kafejce, pijąc drugą kawę. Ciekawe, czy to się zakończy jakimś zawałem serca. Siedziała tu jakaś śliczna, młoda dziewczyn, z psem. Przypominała mi NB (narkotyk-B). Eh, popatrzeć sobie mogę. Ona na mnie oczywiście nie zwróciła uwagi. Wczoraj ćwiczyłem, grałem, w sumie przez jakichś 6 godzin. Bo najpierw ćwiczyłem trochę z dobrymi graczami, potem miałem swój trening, a potem, wieczorem, grałem. Na koniec musiałem przerwać bo mi pot kapał z  butów i boisko robiło się przez to za śliskie. Zmieniłem wprawdzie dwa razy koszulkę, wycisnąłem spodenki, ale nie zmieniłem skarpetek. Wczoraj wilgotność dochodziła pewnie do 85%, więc raczej nic tak szybko nie wysycha, nie paruje. Wieczorem, w łóżku, starałem się nie podkurczać nóg, bo groziło to skurczem. Takie życie. Lubię się tak wyszaleć, to pomaga zapomnieć. Najważniejsze, żeby nie dostać kontuzji. Oddałem samochód do warsztatu, mają zrobić obowiązkowy przegląd, bo inaczej, to nie mogę go sprzedać. Oczywiście się stresuję. Czym? że to ...

Czasami pomieszane

Coś jestem jakiś bez motywacji. Może to gorąco, może jutrzejsza wizyta u mechanika samochodowego, która mnie tak stresuje. Bo co w sumie muszę jeszcze zrobić? Z tym mechanikiem i sprzedać samochód. Czym ja się tak przejmuję? Nawet trening mi humoru nie poprawił. Widzę się na nagraniach, jak koślawo się poruszam. Coś myślę ostatnio o NB (narkotyk-B). Zerwałem z Nią kontakt, uważam, że bardzo dobrze, bo z kontaktem było mi jeszcze gorzej. Tak to już jest w tej mojej głowie, czasami jest po prostu pomieszane.

Dom i poza domem.

To zadziwiające jak mi się nastrój zmienia w zależności od tego gdzie jestem? Co robię? W domu się dusiłem. Było mi gorąco, nic nie miało sensu. Robiłem parę rzeczy, które sobie postanowiłem, ale poza tym, to wydawało się, że otaczają mnie wysokie ściany, mury, grube, stare, z których osypuje się już tynk. Potem wywlokłem się na basen, chciałem się porozciągać na siłowni, ale skończyło się tylko na basenie. Gdy jestem już w wodzie, zanurzam w niej głowę, to cały świat się wycisza. To krótki basenik, ma może 10 czy 15 metrów. Czasami oddycham tylko ze 3 razy gdy go przepływam, z głową zanurzoną w wodzie. Tu lato, więc basen oczywiście na zewnątrz, z przyjemną wodą, ani nie za ciepłą, a nie nie za zimną. Gdybym pływał szybciej, to pewnie była by za ciepła, ale pływam sobie na luzie, raz tak, raz inaczej. W każdym razie, teraz siedzę w kafejce. Nie duszę się, czuję się nawet miło. To też może obecność ładnych dziewczyn w pobliżu, a może ten basen i wyjście z domu. Interesujące. Dom, to st...

Znowu emocje i logika

Coś jestem dzisiaj do tyłu, nawet nie wiem dlaczego. Może zmęczenie, bo spałem przy otwartych drzwiach balkonu? Tu w nocy zawsze jakieś zwierzę jakoś tam hałasuje. W sumie, to lubię zasypiać przy cykaniu świerszczy, czy co to jest. Tyle, że czasami mordę wydrze jakiś ptak, czy oposy hałasują. Te ostatnie to zeżarły w nocy jeden z kwiatków, który współmieszkaniec dostał na urodziny, kaktusa w dodatku. Drugiego obgryzły. Trzeci, ten największy, najwidoczniej im nie podszedł, bo dalej stoi. W każdym razie, to muszę załatwiać parę rzeczy, jak przegląd techniczny samochodu, zrobić zdjęcia do ogłoszenia. Dlaczego mnie to tak stresuje? Może dlatego, że większość rzeczy, które muszę robić, mnie stresuje. Z drugiej strony, to jakoś sobie radzę. Zawalam parę rzeczy, ale ciągle żyję. - Co to za życie - mówi mi głos w głowie, ten który zawsze narzeka. W każdym razie, to dzisiaj czuję jakoś smutek. Ciekawe. Nie mam ochoty na ten smutek, czy frustrację. Byłem na siłowni, ale krótko, bo mam zakwasy i...

Tak już jest.

No właśnie, tak stanąć koło swoich uczuć, przyjrzeć im się. Czasami to pomaga, czasami nie, ale można się przy tym czegoś nauczyć. Przeczytałem wywiad z Murakami, lubię jego wcześniejsze książki. On w każdym razie pisze 6 godzin dziennie, stara się napisać 2,5 strony, rano, potem idzie pobiegać. Mówi, że bez rytmu to by nie dał rady. Po prostu siada do pisania i pisze, czy mu się chce, czy nie. Ja też mam taki rytm, moją listę rzeczy, które staram się codziennie zrobić. Jak na przykład pisanie czegoś w rodzaju pamiętnika. Staram się pisać przez 20 minut. Tyle daję radę, to wiem. Czasami robi mi się gorąco, czasami duszno. Nawet nie wiem, czy kiedyś było gorzej. Bywa, że po prostu siedzę, piszę, pijąc kawę, nic mi się nie dzieje. A nawet jak mi się innym razem coś dzieje, to mówię sobie -- nie zabije cię to. No właśnie, może jestem na takim etapie, że łatwiej mi pewne rzeczy zrobić, po prostu je robię. Niektóre. Myślę też, że można się przyzwyczaić do lęku, duszenia się, czy nacisku na ...

Deszcz

Dzisiaj tu trochę ciemno i pochmurnie, od dwóch godzin, a może krócej. Rzadko tu pada. To znaczy, wczoraj padało, teraz znowu słońce. No właśnie, czasami trudno jest oddzielić od siebie różne komunikaty, które otrzymujemy od naszej głowy. Myślę, że wiele ludzi wychodzi z założenia, że myślenie, to coś spójnego, prawa ręka niejako wie, co lewa robi. Ja coraz bardziej mam wrażenie, że to w pewnym senie niezależne schematy emocjonalne, myślowe, walczą o priorytet, kłócą się, kto ma rację. Nie dlatego, żeby chciały zaszkodzić, ale dlatego, że rzeczywistość jest czasami skomplikowana i zmienia się. To czego się nauczyliśmy wczoraj nie zawsze da się bezpośrednio wykorzystać dzisiaj. Gdy ja obrywałem w głowę za dziecka, latami, nie znaczy to, że teraz ktoś mi ma dać w łeb. Za to umiejętność czytania, czy pisania, także reagowania na gorącą płytę pieca, czy inne takie, to pozostaje. Także sympatia do zwierząt. Miło jest pogłaskać psa. Miło było, gdy byłem dzieckiem, miło jest teraz, czy pograć...

Różne waria(n)ty

Jestem coś zmęczony. Może zbyt późna kawa wczoraj, koło 18, teraz też ta sama godzina, a ja piję kawę. Diabelski krąg. Coś mam spuchniętą kostkę, rozwaliłem sobie ją trochę w sobotę, za bardzo się wyluzowałem. Oczywiście, następnego dnia poszedłem pograć, poćwiczyć, to samo wczoraj i dzisiaj. Uzależnienie od sport? Z drugiej strony to chcę wykorzystać dostęp do kortu, by jeszcze trochę poćwiczyć. Możliwe, że nie ma w tym wiele sensu, ale co ma sens? Nadal zastanawiam się nad tym, jak moje emocje mną kierują, znaczy, moje lęki, czy tam jakieś inne oczywiście też. Z tym, że lęki najbardziej mnie wkurzają, bo mam wrażenie, że mnie blokują. -- Co ja robię całymi dniami, marnuję życie, przez te lęki -- mówię sobie. -- Co znaczy, marnujesz życie -- pyta coś w głowie -- jak nawet nie wiesz jaki twoje życie ma cel, o ile jakiś ma. Myślę, że chodzi tu raczej o to, że jestem sam, nie mam dziewczyny, walczę z blokadami, które powodują, że mój czas przepływa mi między palcami. Z drugiej strony, to...

Obserwacja lęków

Obserwuję moje lęki. Najczęściej zaczynają się one od jakiegoś uczucia napięcia w okolicach splotu słonecznego. Czasami jest to po prostu wrażenie, że nie ma sensu się wysilać, no, bo nic nie ma sensu. Dlaczego tak to obserwuję? - Nie zajmuj się tak sobą samym, po prostu żyj - słyszałem nieraz, najczęściej od przedstawicielek płci piękniej. - Taa - myślę sobie - łatwo powiedzieć. Faceci zabijają się chyba ze 3 razy częściej niż kobiety, za to kobiety częściej próbują. Wiem jak niebezpieczna jest frustracja i depresja, pomieszane ze sobą, z dodatkiem PTSD, dlatego już nie słucham takich rad. Wolę się raczej zajmować moim problemem, niż skończyć gdzieś na belce, czy grubej gałęzi. A może mam uraz, bo moja Mama ignorowała, przynajmniej po części, nasze lęki? Jej stary nie bił. Ale na koniec ona i tak zaczęła pić, przynajmniej przez jakiś czas, więc co taka gadka. Patologiczna rodzina i tyle :P Myślę, że łatwiej jest mi obchodzić się z moimi lękami gdy wiem jak działają. Gdy je czuję, to w...

Ptasi móżdżek

Nie wiem, czy mój Stary mi kiedyś powiedział, że mam ptasi móżdżek. Coś takiego chodzi mi po głowie, ale, jak człowiek był wyzywany od gówniarzy, darmozjadów, tłumoków, czy innych, to pewnie na ptasi móżdżek nie zwróciłbym większej uwagi. To jak z obrywaniem w twarz. Gdy ktoś raz oberwie, to może sobie to zapamięta, kiedy, gdzie, gdy się obrywa co jakiś czas, to pamięta się tylko niektóre razy chyba, reszta, to jak biały szum, jak przechodzenie przez ulicę na czerwonym świetle, kto by to spamiętał. Ale, tak mi się to tylko skojarzyło. Czytałem dzisiaj artykuł o budowie mózgu ptaków. Niektóre ptaki, jak kruki, czy podobne, są dosyć cwane. Potrafią robić proste narzędzia, reagować też na to, gdy im się coś palcem wskazuje. Nie wszystkie małpy to potrafią. Podobnie, dużo gatunków małp nie potrafi się uczyć nowych technik robienia czegoś. Te kruki, czy inne papugi, to potrafią. No właśnie, jak to jest możliwe, mają przecież takie małe głowy? Odpowiedź jest w miarę prosta. Mózg ptaków jest ...

Po prostu lęk

Z rana jak zwykle, niepokój, lekkie uczucie duszenia się. Udało mi się wyjść z domu dopiero koło 16. Poszedłem do kafejki, dla zasady, bo wiedziałem, że w domu będę się gorzej czuł. W domu zaczęło mi jakby lekko odbijać. Jak większość razy sprawdziło się, że widok ładnych dziewczyn, a może po prostu wyjście z domu, dobrze mi robi. Gdy jednak jestem w domu, to uważam, że wychodzenie nie ma sensu. Uciekam gdzieś od samego siebie, czując to coś, co trudno jest określić słowami, ale wiem, że to lęk. Po prostu lęk.

Nie lubię kupować biletów

Nie lubię kupować biletów na samolot. Ogólnie, to chyba zawsze się cholernie długo zastanawiam na kupnem pewnych rzeczy, a potem, jak coś kupię, to ciągle jestem niezdecydowany. Tak się zastanawiałem, zastanawiałem, aż ze stresu jak kupowałem to wpisałem w niewłaściwe kratki moje imiona i nazwisko. To znaczy, na miejscu imiona, nazwisko i tak dalej. To trochę dlatego, że nad kratkami nie było napisów, jak przy innych polach. Na początek napisałem poprawnie, ale potem zmieniłem na niewłaściwą wersję. Kosztowało mnie to kupę kasy, bo musiałem skasować bilet, inaczej mi tego linie nie chciały zmienić. Nie wiem, może by się dało przejść przez te wszystkie kontrole, ale czytałem w necie, że ktoś się może przyczepić. Rezygnacja z biletu jest u tej linii cholernie droga. Z drugiej strony, to jakoś od razu do nich zadzwoniłem, choć musiałem do Chin dzwonić. Może dlatego o tym piszę. Normalnie, to mam kłopoty z dzwonieniem po ludziach, ale tu nawet jakoś poszło. Dobrze, że mówili po angielsku. ...

Ucieczki, czy nie ucieczki.

Dzisiaj rano znowu nacisk na klatce piersiowej i ataki senności. Takie życie. Wiem, że teraz będzie więcej stresu, bo wracam, czy jadę w grudniu z powrotem. Nawet nie wiem na ile, to wyjdzie w praniu. I tak jestem tu trochę tymczasowo. Ciekawe jak to będzie, po "powrocie", czy będę się inaczej czuł, czy może nie. Wiem w każdym razie, że mniej się będę bał przyjazdu tutaj, znowu. Wiem jak to działa. Co zrobiłem przez te dwa lata? Czy coś się zmieniło? Myślę, że jestem po części mniej zestresowany. Z drugiej strony, to może uciekam trochę przed stresem. To na pewno.

Ataki senności

Poranek jest jednak inny, niż popołudnie. O wiele trudniejszy, może dlatego, że w domu siedzę? Mało co ma wtedy sens. Dzisiaj też, poczułem zmęczenie, dwie kawy nie pomogły. Teraz, po południu, siedząc w kafejce, czuję się lepiej. Chociaż, gdy pójdę do domu, to pewnie będzie znowu gorzej, ale nie tak jak rano. Takie życie. Denerwuje mnie, jak ktoś koło mnie kaszle, bo oszołomy często nie zakrywają ust. Dzisiaj nawet chłodniej, bo wczoraj było znowu koło 35C. Udało mi się zrobić sporą rysę na zderzaku, jak parkowałem, to znaczy, wciskałem się, bo mało było miejsca. Nie zauważyłem, że jest jakieś badziewie przyspawane do słupka płotu. Parę innych rzeczy też jakoś zawaliłem. Mam takie dni. Rano ucisk w klatce piersiowej, wiadomo, lęki. Z tym da się jeszcze żyć, nie lubię tych ataków senności. Mój mózg się wtedy trochę wyłącza. -- Połóż się na chwilę na łóżku -- mówiło mi coś w głowie, jak chciałem wyjść. Wiedząc jednak, że to lęki, nie uległem temu. I tak by mi to nic nie dało, gdybym się...

Poletko eksperymentalne

Siedzę w kafejce, powoli się budzę przy mocnej kawie, choć już 18 godzina. Muszę potem na imprezę współmieszkańca, w jakimś hotelu, pewnie w barze. Nie chce mi się za cholery, ale on obchodzi okrągłą rocznicę, więc wypada iść. Może też mi się tak chce spać, bo rano trening kondycyjny. W sumie, to się na niego załapałem, bo robiłem trochę za taksówkę, bo dojazd na ten trening trudny, a ten, który normalnie tam kumpli zawozi, dzisiaj nie mógł. Poza tym, to może też temperatury i deficyt snu. Budzę się wcześnie, pewnie jakieś ptaszyska mnie budzą, pewnie już koło 5 nad ranem, bo już wtedy robi się powoli jasno. Tu lato, w ciągu dnia dochodzi do 35C. Trener mi powiedział, że muszę bardziej atakować, bo jestem zbyt bierny. Dlaczego o tym piszę? Jak wspominałem parę razy, sport to dla mnie poletko eksperymentalne. To z tą biernością odnosi się trochę do mojego życia, to znaczy, tego poza sportem. W nim też chyba jestem jakiś do tyłu. Dlatego też pewnie nie mam dziewczyny, od dłuższego czasu?...

Raz na temat polityki

USA ma nowego prezydenta. Nie lubię ani Clinton, ani Trumpa, ale szczerze mówiąc, to wolę tego popieprzonego Trump, od tej zimnej Clinton, o której mówią, że lubi kreować wojny, bo to dobre dla businessu. Poza tym, to, co sobie Trump wymyśli, musi przejść przez ten ichny parlament, więc może zbyt wielu idiotyzmów nie zrobi. I tak nie mam na to wpływu :P Dzieje się podobnie jak w Europie, gdzie ludzie wybierają nacjonalistów. Nic dziwnego, po tym, jak bankierzy dostają miliony za wciskanie ludziom kitu, a normalny człowiek musi się ostro napracować, by nigdy takiej kasy nie zarobić. Clinton, to właśnie te elity, zarabiające kasę. Trump ma podobno gadać z Koreą Północną. Ja wspieram organizację próbującą pomagać ludziom uciekającym z Korei Płn. Jak ktoś ucieknie, to często ląduje jako niewolnik, przeważnie kobieta, u jakiegoś Chińczyka. Chińczycy wysyłają koreańczyków z powrotem, gdzie na nich często czeka jakiś obóz zbliżony do koncentracyjnego. że nie lubię takich obozów, to wspieram c...

Odbijanie o ścianę i frustracje lękowe.

Jestem wkurzony, a może sfrustrowany. Na zawodach w sobotę zająłem w mojej kategorii drugie i trzecie miejsce. Gdybym się tak nie stresował, to bym zajął przynajmniej jedno pierwsze. Złoszczę się gdy przegrywam bo gram gorzej niż normalnie. Wiem, to moje lęki. Mimo wszystko, albo przez to, jest to frustrujące. I wiem, że gram gorzej, bo mi to w dodatki wszyscy naokoło mówią, to znaczy, ci, którzy mnie znają :P Kiedyś może bym coś odburknął, na takie stwierdzenie -- Widziałem, że nie był coś Twój dzień. Teraz po prostu spokojnie mówię, że się za bardzo stresuję. - Oj, znam to, znam to -- słyszę czasami. I dobrze. Co się mam szczypać. To też świadectwo na to, że jestem bardziej otwarty niż kiedyś. Co z tego wynika? Muszę się bardziej zająć przygotowaniem mentalnym, nauczyć się pewnych procedur uspakajających na pamięć, tak żeby siedziały. Niezależnie od poprawy mojej techniki. Zdarzało mi się, że wygrałem z ludźmi o jedną, czy dwie kategorie wyżej, ale to na treningu. Temu frustracja. Ki...

Mało powietrza

Po prostu coś mnie dusi. Staram się głęboko oddychać, to trochę pomaga, myślę sobie. Wiem, że to lęk. Kiedyś może bym myślał, że nie wiadomo co to się ze mną dzieje. Oczywiście, nie ma jakiegoś konkretnego powodu, to po prostu zamieszanie w moim życiu, jeszcze zawody, które są dla zabawy, ale moja głowa się nimi przejmuję. Tyle, że to uczucie duszenia się bywa chyba codziennie. Niezależnie od tego, czy już piłem kawę czy nie. Nie wykumałem do końca co może je powodować. Wiem, że nie lubię odgłosu synogarlic, kojarzą mi się z moim dzieciństwem. Może nie to, żebym ich nie lubił, ale przywołują jakieś podświadome nieprzyjemne skojarzenia, czyli dom rodzinny. Są momenty, że zaczyna mnie lekko mdlić. Czasami na chwilę znika, potem znowu się pojawia. Wkurzające, ale też interesujące.

PTSD i dobre rady

Jutro zawody. Nie wiem w sumie, po co tam się pcham. Mam zamiar mieć trochę zabawy, próbować realizować moje podejście mentalne, zwracać uwagę na oddychanie i takie. Pożyjemy, zobaczymy. To taki trening mentalny, walka z frustracją, blokadami i innymi. Poletko obserwacyjne. Niezależnie od tego, że można będzie popatrzeć na fajne gry, obeżreć się czekoladą i pogadać z fajnymi dziewczynami. Ja to cieniarz jestem, gram w najniższej lidze, czy prawie, że najniższej. Mam ochotę mieć z tego więcej przyjemności niż frustracji. Tak trzymać. Co o moich lęków. To schematy wyuczone, jak w każdym PTSD, inaczej nie było by to PTSD :P Gdy coś mnie dusi, to mnie dusi. Nazywam to "dusi", to po prostu niepokój. Wystarczy czasami, że jestem w domu. Do końca nie wiem jaki impuls to wywołuje. Wiem, że mi Natalia radzi, żebym się "lękowi" nie poddawał. Myślę, że na tym polega pomieszanie z poplątaniem, gdy ktoś się na ten temat wypowiada. Istnieje coś takiego jak generalizacja lęków. To...

Bariery lęku

Nadal przyglądam się moim blokadom. Co powoduje, że zamiast robić to, co mam na liście, siedzę w internecie, albo przed telewizorem? Zauważam, że często uciekam przed naciskiem na klatce piersiowej. Ogólnie, to niepokojem, ale przyglądam się temu, jak to odczuwam. Gdy oglądam coś w TV, albo na internecie, to moja uwaga skupia się na tym co tam się dzieje, albo na czytanym. Nawet jeśli nadal czuję niepokój, to jest go jakoś mniej, chociażby dlatego, że w tym momencie nie "grozi mi" wzięcie się za coś konkretnego. Z drugiej strony czasami jest nawet prosto przełamać tą barierę. Po prostu ją czuć. Myślę, że jak się jej lepiej nauczę, to łatwiej mi się będzie z nią obchodzić. Pożyjemy, zobaczymy. Wczoraj wygrałem z kumplem, z którym ostatnio przegrałem. - Miał zły dzień - pomyślałem sobie. - A może ja się poprawiłem? Trudno wyczuć. Trudno mi uwierzyć, że coś może mi się udać, mimo, że tyle rzeczy mi się już udało, choćby nauczyć się Hiszpańskiego, czy takie.

Nowe wtyczki

Trochę dla zabawy dodałem wtyczki "pinup", czy inne badziewie, którego nawet nie widzę, więc nie wiem, co robi. Zrobiłem nawet krótką notkę o sobie. Nie wiem, co mnie tak wzięło, ale, trzeba czasami coś zmienić :P A może to dlatego, że łatwiej się czymś takim bawić niż pisać tą moją książkę? :D Może mi ktoś zda relację, czy takie wtyczki mają sens. :P

Dla popołudnia

Siedzę w kafejce. Wygmerałem się nawet na kort dzisiaj. Chciałem coś robić rano. - To nie ma sensu - mówi mi coś w głowie. - A co ma sens? - pytam. - Zarobić trochę kasy, ale tego nie potrafisz, bo masz blokady. - Przecież zarobiłem już trochę, dlatego tu mogę siedzieć. Głos w głowie niechętnie się zgadza. Zmiana zdania związana jest z lekko nieprzyjemną emocją. Czymś w rodzaju mdłości, czy czegoś. - Jakbyś poćwiczył choćby 5 minut, to by Ci to sporo dało - myślę sobie. Czuję ciężar, jakby smutek. - To nic nie da - mówi mi ten smutek. - Po co się starać. Jak tu przeskoczyć ten smutek? Na czym polega ta blokada? Wiem, mimo, że rano nic nie ma sensu, to często po południu ma. Nie ma się co więc za bardzo kierować tymi myślami, choć one, szczególnie emocje, próbują mną kierować. Więc gdy coś rano robię, to raczej z myślą o po południu, bo robienie czegoś rano często nie ma sensu. - To ja tak rano myślałem? - pytam sam siebie, tak, jakby to nie moje myśli były. Teraz też wiele rzeczy nie m...

Codzienny rytm

Tak sobie siedzę, na krześle, przy stole. Za oknami pochmurno. Wyjątkowo, bo tu prawie, że codziennie słońce świeci. Na balkonie u sąsiada słychać jak D coś tam gada. D ma kłopoty z kolanem, miał operację jakiś czas temu, ciągle jeszcze kłopot,  a tu dwójka dzieci i żona. Ale, nie o tym chyba chciałem pisać. Przyglądam się moim emocjom. Wiem, że mną kierują, wiadomo, wpływają na moje myślenie, włączają się niektóre schematy myśli. Słucham jakiejś muzyki, "The Song of The Butterfly". Jest 7 rano. Mam jakiś tam plan dnia, jak co dzień. Bez planu czas przepływa mi jeszcze bardziej przez palce niż normalnie. Czym ja się stresuję? Jak to się dzieje, że siedzę w internecie, zamiast robić coś "sensownego"? Kiedyś nie było internetu, czytałem wtedy książki. Mam wrażenie, że łatwiej mi nad lękami zapanować. Albo może inaczej, nie wyskakują one już tak często gdy mam zrobić coś prostego, coś załatwić? Trudno wyczuć, w każdym razie, to staram się walczyć, jak co dzień, starają...

Tak sobie, po prostu dalej

Jestem jakiś zaspany dzisiaj, ale piję kawę, zamiast iść spać, na chwilę choćby. Wczoraj cały dzień w hali sportowej, grupa którą trenuję zajęła drugie miejsce, zawsze coś. Fajnie było z nimi, bo niektóry z tych małych, to 7 klasa, są trochę zwariowane, ale wesołe. Potem, zamiast jechać do domu, gdzie pewnie bym siedział w internecie, pojechałem do znajomych Chińczyków na pierogi, gdzie była mała impreza pierogowa. Jak ostatnim razem graliśmy w gry. Jak kto przegrał rundę, to musiał wypić łyka, chyba 56% alkoholu, czy coś. Ja nie piłem, bo padałem na nos i byłem samochodem. Za karę, bo raz przegrałem, robiłem pompki. Szkoda, że się sezon zakończył, będzie mi tych treningów brakowało, fajnie było. Takie życie, przynajmniej moje, rzadko stoi w miejscu, zmieniam kraje i ludzi. Zjadam akurat ostatnie czekoladki, które dostałem od nich. Jak jechałem na targ, to widziałem jak na ten basenik tutaj, na tym zamkniętym osiedlu, jakaś niewiasta szła. Gdy wracałem, to widziałem ją, jak się pluskał...

Laurka

Miło mi się zrobiło dzisiaj, bo na treningu szkoły dostałem od dwóch dziewczyn prezent na zakończenie i laurkę z ich i moim zdjęciami. Postawiłem sobie to na stole. Może dlatego, że nie były to oficjalne prezenty, te były wczoraj rano, na śniadaniu w szkole. Jutro ostatnie zawody szkoły. Związałem się jakoś z tymi dzieciakami, bardziej niż w zeszłym roku, może dlatego też, że więcej z nimi miałem do czynienia. Interesujące. Oczywiście, zapisuję sobie to na listę rzeczy, które mi dobrze robią, nawet wprowadziłem nową kategorię "miłe wydarzenia" :P Dziwne, że nie miałem takiej kategorii do tej pory, głównie raczej negatywne rzeczy zapisywałem?

Rodzice niszczący swoje dzieci

Spać mi się chce, ale napiłem się mocnej kawy, w kafejce. Wczoraj siadały mi nogi na treningu, za dużo tego dobrego. Muszę uważać, bo zbliżam się do momentu w którym mogę nabawić się kontuzji. Sport też bywa formą ucieczki. Uciekam przed pustką w moim wnętrzu, a także przed tym uczuciem niepokoju, czy duszenia się. Coś mi ściska splot słoneczny i takie. Wiem, że to lęki, bo astmy raczej nie mam. No właśnie, to w sumie zabawne, jak bardzo nasze emocje potrafią nami kierować. Przecież wiem, że nic mi nie zagraża, ale moje emocje mówią mi coś innego. Nic dziwnego, uczyłem się tego całe dzieciństwo, mieć się na baczności, nasłuchiwać, reagować na najmniejszy odgłos, czy to samochodu w oddali, czy skrzypnięcia podłogi w przedpokoju. Nic takiego się ze mną nie działo, obrywałem tylko i grożono mi, że mnie zatłuką, jak psa. Dlaczego mówię "nic takiego"? Bo akurat przeczytałem w wiadomościach, że ojciec znęcał się przez piętnaście lat nad swoimi córkami. Zaczął gdy jedna z nich miała...

Emocje w te i wewte

Nie wiem ile dzisiaj kawy, czy herbaty wypiłem. W każdym razie teraz siedzę w kafejce, piję znowu. Trudno mi pisać w domu, to nic nowego. Możliwe, że to nie tylko brak wiary w to co robię, ale też powroty, ocieranie się o dzieciństwo, powodują, że coś mi w tym przeszkadza. Rano musiałem wcześnie wstać, bo było śniadanie, koniec sezonu w szkole, choć jeszcze jutro i w sobotę coś jest. Wiem, że niektóre dziewczyny mnie lubią, jako trenera, oczywiście. To miłe. Na koniec, jak już wszyscy poszli, to została jeszcze z tyłu J i L. J mi się tak na zawodach podobała, w sobotę. Jakby była starsza, to bym się nią zainteresował, albo jakbym ja był młodszy. Coś im tam zacząłem opowiadać, jak mi dziękowały za pomoc na tych zawodach. Zamiast z nimi pogadać, zrobiłem im krótki wykład na temat walki ze stresem. Mogłem im po prostu powiedzieć, że dobrze grały, świetnie sobie radziły. Najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy po jakichś 30 minutach, albo jeszcze później. W każdym razie J jest śliczna. To...

Poznawanie swoich lęków

Siedzę w kafejce. Późno wybrałem się na kort, poodbijać o ścianę. W sumie, to mogłem iść dzisiaj pograć z ludźmi, ale czasami wolę poodbijać o ścianę, myślę, że lepiej mi to robi. W sobotę pomagałem w zawodach dziewczyn, których małą część trenuję. Porozrzucało nas, trenerów po różnych szkołach, bo zawody są w trzech szkołach na raz. 10 szkół walczy między sobą. Ogólnie, to nasza szkoła wypadła dosyć dobrze, biorąc pod uwagę wszystkie trzy miejsca rozgrywek. W każdym razie, to przesiedziałem tam ponad 10 godzin. Męczące, ale człowiek dobrze się czuje. Nie wspomnę już o tym, że część tych dziewczyn miała koło osiemnastki. Ja się coś chyba ratowniczce spodobałem, która się tam nudziła, ale dużo nie pogadaliśmy, bo musiałem się moją grupą zajmować. Dobra wymówka. Obserwuję moje lęki. Utrudniają one oddychanie. Trudno, oddycham wtedy głębiej. Próbuję wykumać jak one to robią, że za pewne rzeczy nie umiem się zabrać. Na korcie byłem w sumie 3 godziny później niż planowałem. Dlaczego? Po czę...

Poranek

Na śniadanie mandarynki, kawa i ciemna czekolada z orzechami. Bardzo zdrowo, wiem. Dostaję za to z powodu kofeiny i cukru lekkiego kopa w mózgu. Tak działa kawa i cukier. Za oknem kują beton. Współmieszkaniec biega jeszcze po domu, jedzie się zaraz wspinać, czy kiedyś tam. Nawet mi jego obecność specjalnie nie przeszkadza dzisiaj. Gdy pomyślę o tym, żeby sprzedać samochód, co muszę zrobić przed wyjazdem, to czuję jakieś takie wewnętrzne zimno, niepokój, cholera wie co. Gdy za to rozłożę to fazę sprzedaży na małe fazy, jak na przykład, posprzątać bagażnik, potem co innego, to jakoś mi się to łatwiejsze wydaje. Wiadomo, w sumie.

Plan i frustracja.

Czuję lekki smutek, po prostu to rejestruję. Ludzie tu gadają po chińsku, nie rozumiem o czym mówią, to frustrujące. Ale, co do emocji, to staram się je bardziej je zauważać, niż im ulegać. Jestem sam, brakuje mi kogoś bliskiego, a może to dlatego, że kumpel zadzwonił, z trójką dzieci tu przyjechał i z żoną. Tu, to znaczy, jest na tej samej wyspie, ale parę tysięcy kilometrów dalej. Mam obsesję, lekką, na punkcie kapiącej mi z baku benzyny. Siedzę w internecie i staram się wykumać, czy da się to jakoś naprawić. Jak inne problemy niż te, które ma kumpel z trójką dzieci. On jest dosyć zaradny, czy nawet bardzo zaradny. Taki mały polski businessman. Mam wrażenie, że nic nie robię, a inni żyją dużo lepiej. Z drugiej strony, to wiem, że każdy ma inne życie. Włączają się różne schematy w mojej głowie. - Jesteś do niczego, nic nie potrafisz zrobić - mówi mi jeden. - Może nie jest tak źle - mówi inny - bo nie ma się co porównywać. - Podobno jest około 100 miliardów galaktyk na świecie - mówi j...

Rano najtrudniej?

Coś mi się znowu dzień rozsypał, może dlatego, że postanowiłem się wziąć za tą kapiącą spod samochodu benzynę. Nawet wiem już skąd kapie, ale zajęło mi to sporo czasu, bo nie widać za dobrze miejsca. Jestem już ekspertem pod wczołgiwania się pod mój samochód, co w sumie nie jest taką sztuką, bo to SUV, czyli wysokie podwozie. Wczoraj też nic nie robiłem, sensownego, nie licząc uczenia paletek w szkole. Książka. Stoi, albo leży, jak zwał, tak zwał. Czym ja się tak przejmuję. Moja głowa się wieloma rzeczami za bardzo przejmuje, a potem ciach, i człowieka nie ma. Cz jest się czym przejmować? Z drugiej strony, to właśnie brak mi jakieś myśli przewodniej, szczególnie rano nic nie ma sensu, trudniej jest walczyć. Ale, siedzę teraz w kafejce, potem paletki, będę kombinował od nowa, rano.

Galaktyka, a stare przyzwyczajenia.

Siedzę w kafejce, piję kawę. Dużo kawy dzisiaj wypiłem. Nawet nie czuję dzisiaj fal gorąca. Obserwuję jak schematy lękowe bronią się przed tym, żebym robił coś sensownego, to znaczy, coś co "muszę", czy "postanowiłem sobie" 1. Czuję nieprzyjemne uczucie, czy to duszenie się, czy po prostu niepokój, albo jakiś rodzaj ucisku w okolicach przepony. To tylko jeden z przykładów 2. Mam ochotę czytać wiadomości w internecie, czy może cokolwiek, jakieś blogi. Ogólnie, to nie czytam pewnych rzeczy rano, takich, które zabierają zbyt dużo czasu, bo są zbyt obszerne. Czytam je dopiero od 16. Poczytałem trochę artykułów naukowych, w papierowej gazecie. Między innymi o teorii budowy wszechświata. Galaktyki poruszają się za szybko na to, co można zaobserwować. Więc żeby je w kupie trzymać, potrzebne jest trochę masy, by stworzyć grawitację, która je w miejscu trzyma. No, chyba, że przestrzeń jest bardziej zakrzywiona, niż się przyjmuje. Patrząc na to z tej perspektywy, moje problem...

Różne rodzaje pamięci

Dzisiaj piję sporo kawy. Teraz mocną w kafejce, choć jest już po czwartej. Nawet mi się jedna z obsługi zapytała, czy będę mógł spać, bo tak późno kawę piję. Pożyjemy, zobaczymy. Idę teraz na paletki, to może się trochę tej kofeiny wytrzęsie. Staram się utrzymać mój niepokój w ryzach. Wiadomo, jestem mało efektywny, większość czasu przepływa mi między palcami, ale staram się coś tam robić. To w sumie ciekawe, nie wiedzieć, co się będzie robiło za pół roku, czy będę w Niemczech, czy tutaj. Myślę, że raczej nie popełnię samobójstwa, choć kiedyś się tego obawiałem. Jak zwykle, to dodam, że mi pewnie kontakt z wewnętrznym dzieckiem pomaga, a może też nabrałem trochę wiary w siebie, jest mi trochę spokojniej? Cholera wie. Walka z lękami jest moim codziennym zajęciem. Staram się jakoś rozsupłać ten węzeł, między pamięcią autobiograficzną, a pamięcią zadaniową, czy jak to ostatnio wyczytałem. Autobiograficzna mówi mi, że czegoś się nie da zrobić, a zadaniowa mówi "po prostu rób". Dl...

Udawanie martwego

Chciałem iść do kafejki i na zakupy,ale  nie poszedłem. Snuję się po mieszkaniu. Wyszedłem kupić witaminę B, bo jest to niedaleko drogeria. Za drzwiami lato, to oznacza też, palące słońce gdy wracam pod górkę do domu. Jeśli to można nazwać domem. Witamina B, na afty, na nerwy. Jestem jakiś dziwny, mam takie dni. Mało co dzisiaj zrobiłem. Czułem zmęczenie. Piję kawę, ale słabszą niż ta w kafejce. Nie chce się zajechać. Jadę zaraz po banany i kawałek po jedną znajomą, którą podrzucam na trening. Nie wiem, dlaczego nie jedzie ona autobusem, ze mną musi jechać 1,5 godziny wcześniej, bo pomagam trenerowi w poprzedniej grupie. Myślę, że gram spokojniej. Jak to przenieść na pisanie, na życie? Skoro w jednej dziedzinie się da, to pewnie da się w innych. Do tego trzeba pracy, czyli też używania szarych komórek. Trener też mi sporo pomógł, jego rady. Takim odnośnikiem trenera byłby psychoterapeuta. Tyle, że jego wyniki są trudno wymierzalne, nie ma punktów. Nie mam ochoty na jakiegoś konowała. W...

Obiekt eksperymentu

Obraz
No właśnie, codziennie walczę z moimi ograniczeniami. Co by się stało, gdybym tego nie robił? Parę razy próbowałem, lądowałem w nierobieniu niczego. Jak to się dzieje, że lęki, czy emocje mną kierują. Przecież nie mam ochoty na to, żeby czuć się zmęczony, czy nie robić tego, co sobie zaplanowałem? Na zmęczenie może pomóc kawa. Ale długoterminowo, to wolę się nauczyć nie być zmęczonym, obejść te lęki, podobnie jak obejść to uczucie gorąca. -- To po prostu lęki -- myślę sobie. -- Brak chęci, motywacji do robienia czegoś, to przyzwyczajenie -- dodaję. Mimo wszystko pójdę na kort, potem do kafejki coś popisać, a potem pograć sobie. Oczywiście, chciałbym być bardziej wydajny, móc robić więcej rzeczy. Mam wrażenie, że stoję w miejscu, to znaczy, poruszam się bardzo powoli. Z drugiej strony, to mogę sobie pozwolić na to, żeby nie pracować już ponad drugi rok. Czyli pewne rzeczy jakoś mi wychodzą? Nie mam ochoty na bycie samemu, a jestem sam. To mi się też nie podoba. Sam dla siebie jestem obi...

Codzienne przebijanie się przez mgłę

Tak się zastanawiam, czy to starość, słońce, czy coś mi się robi na skórze. Skóry od dawna nie mam za dobrej. Ostatnio mi coś paznokcie zaczęły pękać. Widać dokładnie linię na paznokciach, kiedy miałem widocznie więcej stresu, może złe odżywianie. A może po prostu upaćkałem sobie czymś paznokcie, jak robiłem przy samochodzie? W każdym razie, to nigdy nie wiadomo ile człowiek pożyje. -- Czego się boisz -- pomyślałem sobie - śmierci? No właśnie, śmierci jako tako, logicznie myśląc, to się chyba nie za bardzo boję. Kiedyś to tęskniłem za nią, po trochu. Możliwe, że się jednak bardziej zmieniłem niż myślę. Nie dość, że nie mam ochoty na samobójstwo, to jeszcze uważam, że w miarę fajnie się żyje, mimo stresu. Na zawodach połowę gier wygrałem, połowę przegrałem. Tyle, że jak wygrałem, to często z dużą przewagą, jak przegrałem, to z niewielką przewagą. Zauważyłem, że się spinam. Stosowałem parę technik, żeby się rozluźnić, ale o części z nich zapominałem. W każdym razie, to o części z nich pa...

Lost in Translation

Jest taki film "Lost in Translation", z Murray i Scarlett Johanson, czy jak oni się tam nazywają. Zgadałem się z jedną Japonką, Na, że gramy razem na jednych zawodach tutaj. -- Dobra -- mówię, to nie zapomnij się zgłosić na te zawody. Każdy z nas musi się zgłosić osobno. Dowiaduję się, przez SMSa, bo ja nie mam facebooka, że coś jest nie tak. Ona zgłosiła się najpierw z kumpelką, z którą gra, ze mną nie. Potem chciała się zgłosić, ale coś nie działało. To wszystko trwa dniami, bo ona nie pisze zbyt często. Jakoś, skończyło się na tym, że przez telefon pomogłem jej się zgłosić. Tak przynajmniej myślałem. Ona coś tam klikała, na swojej komórce, coś wychodziło, coś nie, coś tam mruczała, w tym jej bardzo łamanym angielskim. -- Zapłaciłaś -- pytam na koniec. -- Tak, zapłaciłam -- mówi. -- Ale teraz muszę już iść. -- Dobra -- myślę sobie -- jak zapłaciła, to spoko, bo to ostatni krok, więc wszystko ok. -- Czy muszą coś jeszcze zrobić? -- pyta Na w SMSsie. -- Nie, wszystko ok -- od...

Próba obserwacji.

Jeszcze tylko jakieś dwa miesiąc tu posiedzę i spadam. Już teraz za dużo się nad tym zastanawiam, jak to zrobić, jak i kiedy sprzedać samochód, co z rzeczami, kiedy tu wrócę. Nie wiem, myślę, że wrócę. Zobaczymy jak będzie w Niemczech. W każdym razie, bo nie mogę sobie zarzucić, że nie zmieniam krajów, choć tutaj nie podróżuję, choć mógłbym. -- Taka okazja, możesz tyle zwiedzić, zobaczyć -- mógłby ktoś powiedzieć, a mnie się nie chce, poza tym, to pewnie bym się bardziej dusił gdzieś indziej, niż w domu, to znaczy, w wynajętym pokoju, choć oczywiście używam też wspólnego pokoju, mieszkalnego. Ten pokój ma ładny widok, mój pokój też, bo okolica tu pagórkowata nie ma piętrowych domów, dużo ogrodów i zieleni. Poprzednim razem bywało, że sypiałem na plaży, czy gdzieś w lesie, w samochodzie. Teraz jestem akurat w rytmie treningu, choć wiadomo, sam siebie pytam, po co to robię. Ale, to moje hobby, jeden ma takie, drugi inne. Ciekawe jak to będzie po powrocie do Niemiec, czy znajdę pracę, czy...

Codzienna walka

Dzisiaj dzień zaczął się bez sensu. W sumie, to już wczoraj wieczorem było jakoś do niczego. -- To moje emocje -- pomyślałem sobie. -- Mówią mi, że nie daję sobie rady, że nic nie ma sensu. -- Ode mnie zależy, na ile im się poddam -- pomyślałem sobie. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Teraz siedzę w kafejce, choć nie miałem siły to przyjechać. Jak widać, siłę jakoś znalazłem, mimo, że nie wierzyłem, będąc w domu, że przyjazd tutaj ma sens. -- Jestem zmęczony -- mówiło mi wszystko w domu. -- W domu i tak nie wypoczniesz, a w kafejce może coś popiszesz. -- Do niczego, to moje pisanie -- odpowiadałem sam sobie. -- Nieważne, spadaj do kafejki -- powiedziałem sobie na koniec. "Bić się z myślami"; czy "bić się w myślach?".

Czasami coś wychodzi, czasami nie.

Byłem na korcie, odbijałem sobie o ścianę, ćwiczyłem trochę kroki. To mnie uspakaja. I jak zwykle, trudno było mi wyjść z domu. W mieszkaniu czułem senność, zmęczenie, bolały mnie mięśnie. -- Po co pójdziesz -- mówiłem sobie -- odpuść sobie dzisiaj. -- Taa, ale potem, gdy się wybiorę na kort, to będę żałował, że znowu tak późno -- odpowiedział inny głos. W sumie, to może bym został w domu, bo to mi moje zmęczenie mówiło, ale pomyślałem sobie, że pewnie i tak wcale nie wypocznę. Będę siedział na internecie, albo oglądał jakieś głupie seriale. Na koniec, po paru godzinach będę zły i sfrustrowany, może jeszcze bardziej zmęczony. To w sumie interesujące, jak to działa. To jak uczenie się nowych schematów, czy poprawa starych. Te ostatnie mówią mi -- nic nie ma sensu, co się będziesz wysilał. Tak to przynajmniej interpretuję, bo wiadomo, zmęczenie, czy uczucie senności nie używa słów. Podobnie z tym wrażeniem, że się trochę duszę, że coś mi przeponę ściska. Próbuję pić wodę, oddychać głębok...

Zrobić emocje w konia

Emocje i rozsądek. Ja ciągle w kółko to samo, ale akurat był artykuł w gazecie o tym, że emocje, to najstarsza część mózgu. Nie doczytałem, przeleciałem tylko, nic tam pewnie nowego, ale dobrze, że się o tym pisze. Jak komuś odbija, to najczęściej nie kapuje, że mieszają mu się pewne systemy w głowie. Jeden jest odpowiedzialny za logikę, inny na przykład za emocje. Gdy się to wie, to łatwiej jakoś uczyć się panować nad tym, a przynajmniej wie się, co jest grane. Mózg to nie mieszanka nerwów, ale zbiór różnych center, które czasami współpracują, a czasami sobie przeszkadzają. Jak na przykład emocje na egzaminach. Emocje mówią "uciekaj stąd, bo tu coś groźnie", a logika mówi "rozwiązuj kurna to zadanie, jaki to był wzór na to". W związku z tym, że emocje chcą uciekać i koncentrują się na niebezpieczeństwie, to zajmują część pamięci operacyjnej, potrzebnej do rozwiązywania zadania, na przykład z matematyki. Dodam tylko, że emocje są silniejsze, z natury, niż logika. I ...

Czy istnieją drzwiczki?

Czasami mam wrażenie, że istnieją jakieś drzwiczki. Gdy uda mi się je znaleźć, to wszystko jakoś nagle pójdzie łatwiej. Nie znajduję ich. Zamiast tego wspinam się pod górę, czasami po mokrym, gliniastym podłożu. Gdy się poślizgnę, to mogę się nieźle uderzyć. Na ile to tylko moja interpretacja, a na ile w miarę obiektywne spojrzenie na rzeczywistość? W chwilach dobrego humoru wiele staje się nagle prostsze, gdy jestem w dołku, to prawie wszystko staje się trudne, nie widzę żadnych postępów w tym co robię. Jak tu wywołać ten stan w którym udaje mi się pokonywać przynajmniej część lęków, czyli blokad?

Ucieczka od emocji

Spać mi się chce. Może dlatego, że na parterze kumpelka B nocowała? Jeśli ktoś myśli, że Australijczycy są bardzo otwarci, to może się pomylić. Są na pewno bardzo mili, przynajmniej ci, których ja spotkałem, choć niektórzy z security, czy policja, to wiadomo, jak się trafi. Cudów nie ma. A może chce mi się też spać, bo źle spałem. Nie jadłem normalnej kolacji, bo ta kumpelka na dole nocowała. W dodatku dzisiaj rano jeszcze coś w rodzaju treningu, przyglądałem się też trochę ludziom, którzy dobrze grają. Wiem, że moje emocje zależą od stanu mojego mózgu. To znaczy, nie zawsze odzwierciedlają stan rzeczywisty, w jakim się znajduję. Chodzi o to, żeby się nie poddawać, szukać jakichś dróg. Mam wrażenie, że nie posuwam się do przodu, choćby nawet w paletkach, tak, jakbym nie umiał przezwyciężyć jakichś barier. Te bariery znowu, czy blokady, są wkurzające. Znowu ta sama piosenka, "Dziewczyna z Ipanemy". No właśnie, jestem sam. B, mój współlokator też jest sam. Dlaczego on jest sam?...

Blokady, czyli nic nowego.

Siedzę w kafejce, sączę kawę, jak ktoś inny może sączy whisky. W czasie pobytu tutaj nie czuję tego nacisku na klatce piersiowej. Może to z powodu kawy, a może z powodu obecności ładnych dziewczyn, czy może ogólnie, ludzi? Dlaczego się nad tym zastanawiam? Bo przeszkadza mi to duszenie się w domu, to uczucie zmęczenia. Przy stoliku, bo siedzę przy takim dużym, siedzą też jakieś młode dziewczyny, odstrzelone. Są tu akurat dwutygodniowe ferie letnie. Gadają z jakimś chłopakiem. Trudno ocenić ich wiek, bo takie są wytapetowane, choć ładnie zrobione. Azjatki. Pisanie książki idzie pod górę. Zastanawiam się dlaczego. Byłem na korcie. Odbijanie o ścianę, czy ćwiczenie kroków uspakaja mnie. To trochę jak medytacja. Wiem, że w teoretyczni powinienem grać lepiej, ale tu się rozmija teoria z praktyką. To trochę jak z książką. Wiem, że potrafią jakoś tam pisać, nie uważając się za specjalnie uzdolnionego, z drugiej strony coś mi w tym przeszkadza. Idę zaraz na trening. Najpierw trochę może pomaga...

Tu wiosna.

Dzisiaj rozmawiałem z sąsiadką mieszkającą dwa wejścia dalej. Ładna dziewczyna z Tajlandii. Myślałem, że ona może jakaś imigrantka, pracująca gdzieś w restauracji, czy coś, a ona doktorat robi, z dziennikarstwa. Sporo Azjatów tutaj doktoraty robi, to może też daje im szansę by pozostać dłużej? Nie wiem, w każdym razie mało co o niej wiem. Mieszka chyba ze swoim chłopakiem i jest oczywiście za młoda na mnie. Ja to już stary jednak jestem, stwierdzam. Po tej krótkiej rozmowie miałem trochę namieszane w głowie, włączyły się różne małe reakcje, wywołujące niepokój. Bo wiadomo, miło było by być z kimś takim jak N, czyli ta Tajlandka, ale, pomarzyć sobie można. Zamiast marzyć i dołować się, że sobie nie daję rady, poszedłem na siłownię. To znaczy, słońce świeciło, więc wbiłem się w buty do biegania i pobiegałem przez 20 minut, na rozgrzewkę. Za dwa tygodnie znowu jakie zawody. Odezwała się wreszcie Japonka, Na, może z nią zagram. Ona mało co mówi po angielsku, ale jest bardzo miła, nie wspom...

Takie sobie myśli

Siedzę w kafejce. Zastanawiam się, jak tu się dobrać do skończenia tej książki. Przedtem byłem na siłowni, to mnie uspakaja. Wczoraj grałem cztery gry pod rząd, z czterema różnymi ludźmi. Wygrałem wszystkie, nawet pierwszą, z kolesiem, z którym jeszcze nigdy nie wygrałem. Czy się cieszę z tego powodu? Współmieszkaniec powiedział "postęp". -- Przypadek, miałem dobry dzień -- myślę sobie. Stresuję się tym, że następnym razem też będę może musiał wygrać. Nie wiadomo dlaczego "musiał". Oczywiście, zakładam, że pewnie mi się nie uda. W ten sposób funkcjonują pewne schematy w mojej głowie. -- Nie uda się -- ta myśl wpada mi często do głowy, przy wielu rzeczach. Trudno było mi się z domu wyrwać. Wiem, że dobrze mi robi wyjście, na siłownię, jak i wiem, że zawsze myślę sobie "dlaczego tak późno wyszedłem z domu". -- Jestem zmęczony, spać mi się chce -- myślałem jednak będąc w mieszkaniu. Jak człowiek jest zmęczony, to nie chce mu się nigdzie wychodzić. -- Tak mój ...

Wiosna i senność

Spać mi się chce. Wczoraj wieczorem grałem do późna, potem siedziałem bez sensu, jak zwykle, do późna przed komputerem, a rano obudziłem się przed 6. Wcześnie się już jasno robi. No właśnie, nie mam ochoty na to, żeby emocje mną za bardzo kierowały, te małe  programiki, włączające się gdzieś w mojej głowie. Wiadomo, emocje są potrzebne, ale jak ich za dużo i są zbyt chaotyczne, to nic z tego dobrego raczej nie wyniknie. Tu pachnie wiosną, więc w mojej głowie budzą się też wiosenne uczucia. Smutek, że jestem sam. Nie chce mi się stąd wyjeżdżać, a może boję się, bo znowu się coś zmienia? Myślę, że lepiej czuję się tutaj, niż w Niemczech, może dlatego, że nie muszę pracować i robię choć po części coś, co chcę?

Jak emocje kierują moim myśleniem.

Może bym się tak nad tym wszystkim nie zastanawiał, gdyby nie te sprzeczności w mojej głowie, o które się potykam. Chciałbym się przytulić do jakiejś dziewczyny, ale jestem sam. Wiem, nie jestem w tym sam. To po części różnego rodzaju lęki, które powodują, że człowiek nie odważa się pewnych rzeczy robić. W moim przypadku moje lęki przeszkadzają mi też w innych rzeczach, najchętniej, to chyba by mnie unieruchomiły, takie mam wrażeni. Wiem skąd się to bierze, to znaczy, przypuszczam. Tyle, że to nie wyjaśnia ich metod działania. Bo przecież emocje, jak lęki, czy miłość, ból, zakochanie, smutek i inne, jakoś wpływają na nasze myślenie. Przynajmniej na moje. Gdy jestem zdołowany, to nie wierzę w to, że coś ma sens, że próby zmiany mojej sytuacji mogą zakończyć się sukcesem. -- Po co się męczyć i wysilać - myślę sobie wtedy -- jak to i tak nic nie przyniesie. Z drugiej strony, gdy jestem zakochany, albo po mocnej kawie, to czasami mógłbym góry przenosić. To znaczy, zakochanie bije na głową ...

Fala gniewu

Jeden kumpel działa mi czasami na nerwy. W sobotę zdarzyło się, że coś powiedział, co mnie strasznie wkurzyło. A może był to jego uśmieszek? Czasami mnie on wkurza, bo jego dowcipy są dziwne. Często mówi, że jest out, gdy wcale tak nie jest. Nie, że jeden raz, ale częściej. Każdy widzi, że nie jest out, to oczywiste, ale on uważa, że to dobry żart, takie kłamstwa na niby. Jest Hindusem, dodam, może to w ich kulturze tak, choć inni Hindusi tak wcale nie robią. W każdym razie, to straciłem z moją partnerką, czy partnerem punkt, coś mu tam powiedziałem, on coś mi odpowiedział i poczułem, jak mnie zalewa jakby fala emocji. Podałem mu lotkę na siłę, zbyt mocno, uderzając nią w dodatku w siatkę. To uczucie fali jest trudne do zdefiniowania. To po prostu jakaś taka wściekłość, która powoduje, że człowiek przestaje myśleć racjonalnie. Trwało to niestety zbyt krótko, żebym się mógł temu przyjrzeć. -- Ja mu k..wa pokażę -- można by to ująć w te słowa. Czułem, jak w środku coś mi chodziło. Zaczął...

Senność, lęk, czy nie lęk

Coś mnie ostatnio jakieś przeziębienie złapało, dzień wcześniej mojego współmieszkańca, jeszcze dzień wcześniej kumpelkę. Powoli mi przechodzi, ale czułem wczoraj na treningu, że jestem do niczego. Po prostu zaczęło mi oddechu brakować, po bardzo krótkim czasie. To inny rodzaj uczucia braku tlenu, w porównaniu z tym z powodu lęków. Widzę, jak choroba zmienia u mnie sposób spojrzenia na świat, człowiek robi się bardziej oklapciały, trudno mu się za coś zabrać. Teraz na przykład czuję senność, ale nie wiem, czy to lęk, czy zmęczenie przeziębieniem. No właśnie, trudno wyczuć. Jak to jest z chorobami psychicznymi, to znaczy, czymś w rodzaju przeziębienia w głowie. Nie jest to śmiertelne, ale powoduje, że człowiek inaczej się czuje i zachowuje. Tak mi się wydaje. Więc gdy wiem, że mnie lęki gonią, to mój rodzaj przeziębienia w głowie, to muszę brać poprawkę na to, gdy analizuję moje zachowanie i próbuję coś z tym zrobić. Jestem śpiący, ale idę zaraz pograć, bo nie chce mi się w domu siedzie...

Worek wymówek.

Coś mnie przeziębienie łapie. Muszę sobie miodu kupić. Piję herbatę. Coś myślę za dużo o NB (narkotyk-B). To znaczy, nie myślę o niej, ale przychodzi mi ona na myśl. Myślę, że jakbym miał jaką dziewczynę, to bym o NB już raczej nie myślał, choć to oczywiście zależy od tego, jaka dziewczyna to by była. Naciągnąłem sobie trochę nogę w kostce, od wewnętrznej strony nogi. Tak, że teraz od zewnętrznej strony jest spuchnięta, to "stara" kontuzja, od wewnętrznej trochę boli. Trudno, dzisiaj mamy jakieś rozgrywki, zobaczymy jak to będzie. Idę zaraz do kafejki, może tam coś popiszę. Piję herbatę, wyjadłem resztki miodu. Nie mam na nic specjalnej ochoty. Czyli, nic nowego. Słucham sobie coś tam tych chińskich piosenek. Jak przeczytam tekst, to coś tam rozumiem. No właśnie, bez sensu jest próbować być przyjacielem NB, jak od niej więcej chcę, a ona. Każdy to powie. Po co się męczyć. Przez długi czas trudno mi było jednak zerwać ten niewidoczny łańcuch. Rzucam się na nim do dzisiaj, choć...

Stres a pamięć, czy reakcje

˛Byłem u fryzjera. Musiałem długo czekać, bo przede mną była trójka dzieci. Oczywiście, nikt już nie przykłada garnka do głowy i nie strzyże ich. Mieli takie stylowe fryzury, że robienie ich trwało chyba dwa razy dłużej niż strzyżenie mnie. Nie, to chyba nie była jakaś specjalna okazja, bo pytałem fryzjera. Myślę sobie, że to rodzicom tak odbija, bo byli z tymi dzieciakami. Cholera wie. W każdym razie na koniec płaciłem kartą. Nie, to nie było u fryzjera, to jak kupowałem nowe opony do samochodu. Dwie tylko, dodam. Płaciłem kartą i tym razem musiałem podać kod. Ze stresu pierwszy raz wbiłem chyba zły. Potem za słabo nacisnąłem jeden przycisk i trzeba było transakcję powtórzyć, dopiero za trzecim razem mi się udało. Czym się stresowałem? Kupowaniem opon? Gdy nie staram się trzymać moich emocji w ryzach, to czasami w stresie uciekają. Tym bardziej, że pin mam zapamiętany w innym języku niż angielski, a po takiemu rozmawiałem ze sprzedawcą. Tą oponę też rozwaliłem w stresie, przed zawodam...

Tak po prostu

Nawet coś tam zrobiłem rano, choć mi czas przepływał przez palce. Niewiele zrobię, a tu nagle już południe. Nawet nie czułem specjalnie lęku, może dlatego, że aż tak bardzo się z nim nie konfrontowałem? Potem z godzina na korcie, co mi w sumie poprawia humor. Nie muszę dodawać, że nie jest on najlepszy rano. Rano walczę z motywacją, do robienia czegokolwiek. Potrafię siedzieć w internecie, tym bardziej, że zawsze się coś na świecie dzieje. Rozwaliły mi się stare okulary, do reszty, gdy byłem na tym korcie. Kiedyś może bym się bardziej tym przejął, ale już je kleiłem. Wyjąłem więc z torby inne, nowe i tyle. Wiadomo, nie lubię chodzić do optyka, ale to mam już za sobą. śniła mi się NB (narkotyk-B). Przytuliła się do mnie i nie chciała puścić. Kiedyś bym pomyślał, że to może jakiś znak, czy coś, że może ona mnie potrzebuje, czy coś. -- Ta, to po prostu coś w Twojej głowie -- powiedziałem sobie. -- Kontakt z Nią jest destrukcyjny, wiesz o tym -- dodał ten sam głos w głowie. Nie było się co...