Posty

Wyświetlanie postów z 2018

Chiński humor

Szczęśliwego Nowego! dla tych, którzy się tu przyplątają ;) Ja nie idę na żadną imprezę, choć byłem zaproszony. Wolę się wyspać, bo doświadczenie mnie uczy, że takie imprezy mają dla mnie więcej negatywów niż pozytywów. Pozytywy to takie, że można się pośmiać, potańczyć, jest się uznawanym za jakąś tam małą atrakcję, bo tu Niemcy, więc oni się aż tak do tańca nie garną, choć niektórzy tak. Wiem, że jutro byłbym zupełnie do tyłu, czego nie lubię, to negatyw, nie pozytyw. Rano byłem na zakupach, to znaczy i tak wychodzę codziennie, więc to tylko tak po drodze byłem w sklepie, biologicznym. Może dlatego nie było w nim tłoku. Potem poszedłem do parku, który też był przyjemnie pusty. Było paru biegaczy, parę osób z psami i parę wiewiórek. Tych ostatnich było jakoś sporo. Nie wiem, czy akurat dzisiaj takie aktywne, czy może to fakt, że rzadko jestem o 9.30 rano w parku. Na mojej ulicy też ich było parę, a może to była ta sama, która tak szybko biegała? Co do biegania, to miałem wczoraj zak...

Kolejka późnym wieczorem.

Powoli się budzę, pod wpływem kawy, choć się chyba uodporniłem. Mam zakwasy, spięte plecy, czyli normalka, bo wczoraj był ten trening w kółko. Znowu inny trener, a poza tym, to przez święta mało co robiłem, oprócz nabierania masy ciała. W środę byłem u znajomych na jedzeniu poświątecznym. Pośmialiśmy się, musiałem nawet coś na gitarze pograć do. kolęd i innych piosenek. Na to mnie jedna z gości na Sylwestra zaprosiła, na który cała ta grupa idzie do niej. To może też dlatego, że byłem w stanie na jednej strunie z nut jedną z piosenek Beatlesów grać. Nawet tańczyliśmy trochę, co ja zapoczątkowałem, bo fajna muzyka leciała, a mnie się już nie chciało przy stole siedzieć. W drodze powrotnej wsiadłem do kolejki, którą jeżdżę parę razy do roku, głównie wtedy, gdy jest dalej, albo gdy śniegu za dużo i nie da się rowerem. Wsiadam więc, wyluzowany, bardzo długi wagon. Siadam i naraz widzę i słyszę, że na drugim końcu wagonu jakaś awantura. Nie lubię czegoś takiego, bo potem w gazetach piszą,...

Wesołych świąt

życzę Wszystkim Wesołych, radosnych i słonecznych świąt!!! :) Mógłbym napisać "życzę wszystkim odwiedzającym", ale wiadomo, każdy kto tu zajrzy jest odwiedzającym ;) Siedzę sobie sam w domu, na parapecie miła lampka, koło małego drzewka. Nie, to nie choinka, ale jakieś badziewie, gwiazda betlejemska, czy jak się to nazywa, ma czerwone liście, czasami. Dostałem to dwa lata temu, jak wróciłem z Australii, od J. Myślałem, że te rośliny żyją tylko rok, czy coś, ale po tym jak mnie sąsiad w maju postraszył, że mnie zapoda do Związku Ochrony Roślin, wsadziłem to do większej doniczki. Od tego czasu rozrosło się toto. Ciekawe, jak się to człowiek do rośliny może przyzwyczaić, choć na głos do niej nie mówię, jeszcze. Z czwartku na piątek obudziłem się w nocy, drapało mnie w gardle, nos zatkany, czyli kontynuacja z wieczora. Chciałem iść na sport tego dnia, ale pomyślałem, że nici z tego. W każdym razie, to poćwiczyłem trochę świecę, bo to podobno dobra pozycja na przeziębienie, p...

Jak się czuję? Nie wiem.

Od poniedziałku mnie trochę gardło bolało, wczoraj wieczorem było gorzej. Chciałem sobie zrobić herbaty z imbiru, ale imbiru nie ma w domu. Więc zjadłem tylko miodu, objadłem się czym innym trochę, między innymi płatkami z miodem. Miód jest dobry na wszystko. Pooglądałem parę meczy, paletek, dodam, postałem trochę w świecy. Pozycje odwrotne jogi są dobre na przeziębienie, czy katar, mówią niektóre książki do jogi. Głowa, czy gardło, albo płuca, są wtedy bardziej ukrwione. Pozycja psa też jest dobra. Czy to tak działa, to nie wiem, ale coś tam to pomogło, bo dzisiaj gardło prawie wcale nie boli. Napiłem się jeszcze wczoraj herbaty z mięty i imbiru, bo znalazłem taką wśród wielu paczek niepitych herbat w szafce. Teraz jestem trochę dziwny, jakbym miał lekką głowę, ale lepiej mi. Po południu jadę zobaczyć co powie rzeczoznawca od wilgotnej ściany, albo może grzyba. Mam też swoje urządzenia pomiarowe w plecaku. Nawet nie wiem dokładnie jak się czuję teraz, niespokojny, ale trudno to okre...

Jak fale na morzu

Zwykłe zmęczenie, lekka wata w głowie, normalka. Raz jest w miarę spoko, czasami wszystko jest szare, jak niebo za oknami. Oddychanie jak zwykle trochę pomaga, na afty trochę pomaga olej z drzewa herbacianego, tyle, że tak do końca to nie usuwa wszystkich objawów zmęczenia i stresu. Podobnie jak kawa, która tylko na jakiś czas pomaga. Tyle, że wiem, że afty kiedyś przejdą, podobnie jak to psychiczne zmęczenie. Przejdą, przyjdą znowu, przejdą, jak długie fale na morzu.

Koniec tygodnia, śpiączka

Spać mi się chce, jak to pod koniec tygodnia, tym bardziej stresującego. W mieszkaniu które wynajmuję Porąbanej Bogatej coś podobno z kanalizacją nie tak, w piwnicy. Do grzyba na ścianie ma przyjść rzeczoznawca, żeby ocenić, czy ona źle wietrzy, czy może to coś jednak z budynkiem. Kupiłem sobie od razu dwa urządzenia do pomiaru wilgotności ściany. Wiadomo, nie są one profesjonalne, więc po iluś tam dniach, czy godzinach, zdecydowałem się na dwa różne, to znaczy, o różnych zasadach działania. Pożyjemy, zobaczymy. Jak rzeczoznawca powie, że Bogata źle wietrzy, to ja muszę za niego zapłacić, jak coś ze ścianą nie tak, to spółdzielnia. Tak się to nakłada do stresu jaki mam w robocie. Nie idę na sport, to znaczy, na ten w kółko, bo padam na pysk i mnie poza tym biodro boli, a na tym sporcie jest sporo takich ćwiczeń, że sieka. Więc idę tylko na paletki i do sauny. Przedtem napiję się herbaty i popiszę coś w kafejce. W głowie mam trochę matowo, jakby tam wata była, ale da się wytrzymać....

Kabaret

Coś mi się nic nie chce, niedziela, za oknami szaro, w mojej głowie podobnie. Piję herbatę, jem jakieś daktyle, przytyłem znowu, trochę. Zamiast pójść na spacer pojadę popatrzeć jak znajomi grają na zawodach. Też mógłbym grać, ale nie lubię ani stresu, ani przegrywania. Co do stresu, to mam go w robocie, oszołomy namotały, jak to bywa czasami, a ja się tym przejmuję. Byłem na polskim kabarecie. Stwierdziłem, że na tych politycznych aluzjach, to się nie znam. Nie wiem, dlaczego ludzie się teraz z Wałęsy śmieją, jak kiedyś mu u stóp leżeli. To pewnie ci sami, bo mnie to zawsze było rybka. Było parę skeczy na temat żuli, ale to ja zupełnie nie w temacie. Jakoś mnie to nie śmieszyło, ale widać to temat popularny w Polsce. Nagłośnienie było pewnie według tej nowej zasady "daj każdemu szansę", więc zaangażowali głuchego, tak, że cała hala chodziła, bo on pewnie tylko na drgania reaguje, nie na rzeczywistą głośność. W górnej części hali sprzedawali, oczywiście piwo, jakiś boczek z...

Zwykłe zebranie członków

Ale tydzień. Dobrze, że nie musiałem pracować w weekend, choć niewiele chyba brakowało. Zamieszanie w robocie. Poza tym, to byłem na zebraniu członków dużego klubu sportowego, ale tu już w zeszłym tygodniu. Myślę, że we wszystkich krajach to samo. Zawsze znajdzie się jedna, czy parę osób, które chętnie samych siebie słyszą. Była jedna Ruda, nic przeciwko rudym, bo sam miewałem rudawą brodę, ale ona potrafiła wypowiedzieć się do każdego tematu. Było nowocześnie, czyli z mikrofonem i zawsze ktoś musiał do niej z tym mikrofonem podejść, co zajmowało trochę czasu. Potem ktoś inny chciał coś  jeszcze dodać, czy ująć i mikrofon znowu wędrował. Jedynym urokiem tego wszystkiego było to, że miło było popatrzeć na dziewczynę która ten mikrofon z jednego końca sali na drugi transportowała. Z tym, że to raczej a pociechę było, bo obył bym się bez tego wszystkiego. Interesujący był wybór drugiej przewodniczącej. Dodam, że klub sportowy posiada parę tysięcy członków, z tego na to zebranie, raz...

Zakupy i zmiany

Okazało się, to znaczy, dowiedziałem się w zeszłym tygodniu, że w okolicy są kontenery do których można wyrzucać zużyty sprzęt elektroniczny, czyli kable i inne. Od lat zabierałem za to, nie przesadzam, żeby się trochę tego dziadostwa pozbyć. Nazbierało się pełno jakichś kabli, choćby takich do monitora, takiego, którego się od lat nie sprzedaje, jakieś zasilacze, stary telefon i inne. Wiadomo, nie wyrzucę tego do normalnych śmieci, bo nie powinno się, a na wysypisko, gdzie to odbierają, jakoś było mi za daleko, nawet jak jeszcze miałem samochód. Czasami odległość mierzona jest czymś tam w głowie, a nie realiami. Dzisiaj udało mi się tego pozbyć, przynajmniej części. Mimo lekkiej mżawki wrzuciłem to do torby rowerowej, wskoczyłem na siodełko i po 5 minutach byłem trochę bardziej wolny. Z czego jestem bardzo zadowolony. Wczoraj wieczorem przyszła wiadomość głosowa, na WhatsApp, od Głupiej Lokatorki, że ona już tak dalej nie może, bo znowu pleśń na ścianie. - Od kiedy - piszę. - Zaw...

Jak zwykle

No i jakoś się ciągnie, krok po kroku, dzień po dniu. Dzisiaj niebieskie niebo, całkiem przyjemnie, dużo lepsze to od szarej, nieprzenikliwej, masy chmur, zawieszonej pod pułapem nieba, takiej jak wczoraj. Wczoraj znowu lekki ból głowy, może to rzeczywiście dlatego, że za mało kawy wypiłem, organizm się przyzwyczaja? A może to stres siedzenia w domu, choć byłem obejrzeć gry ligi, bo z mojego klubu grali. Łapało mnie jakieś przeziębienie, ale zjadłem trochę, albo sporo, miodu z różnymi orzechami i dzisiaj nie czuję nic, oprócz lekkiego zmęczenia. Tyle, że to ostatnie zdarza się często. Walka z barierami w głowie, mniejszymi, czy większymi, kosztuje trochę energii.

Przepłynąć kawałek

No i tyle, wiele rzeczy jest relatywnych. Czasami myślę o tym pływaku, który codziennie, czasami 12 godzin dziennie, płynął, w zimnej wodzie, obcierając sobie skórę, znosząc jakieś meduzy ma twarzy, czy inne żyjątka. Płynął wkoło Anglii, przez około 150 dni. Przy tym nie schodził na ląd, tylko mieszkał na małej łódce. Skończył w listopadzie, więc pogodę miał nie zawsze jak na wyspach kanaryjskich. Potrafię sobie wyobrazić jak to jest, wchodzić do mokrej pianki, a potem do zimnej wody. Pamiętam to z surfu na Atlantyku. Tyle, żeby robić to codziennie i potem płynąć parę godzin dziennie, to jednak zupełnie inna półka. On często płynął 6 godzin, potem robił 6 godzin przerwy i znowu, 6 godzin pływania. Dzień, czy noc. Ross Edgley Co mnie zainteresowało, to jego podejście. W video blogach nie narzekał, bo powiedział parę razy otwarcie, że nikt go to tego nie zmusza, to jego dobrowolny wybór, może w każdym momencie przerwać, więc co mu tu narzekać. Szuka granic i je znajduje. Powiedział, ...

Gniazdo wiewiórki, a poza tym, nerwy.

W zeszły piątek byłem strasznie wkurzony, nawet jak poszedłem do klubu sportowego po robocie. Siedziałem tam, pisząc coś tam na laptopie i wszystko mnie po prostu wkur..iało. To, że ktoś coś do mnie czasami zagadał, że jakiś inny kumpel stał za moimi plecami i rozmawiał nad moją głową z innym, jakby nie mógł tych dwóch kroków zrobić i przestać się wydzierać. Nic im nie powiedziałem, bo wiedziałem, że moja reakcja była by przesadzona. Sam tam czasami głośniej coś zagadam, szczególnie, jak muzyka jest włączona. Jak jestem w jakimś szczególnym stanie psychicznym, na przykład podenerwowania, albo smutku, to staram się spojrzeć na moje emocje z lekkiego dystansu, nie dać im się wciągnąć w jakieś mało przemyślane akcje. W każdym razie, poszedłem zaraz potem na circle training, czyli trening w kółko, czy jak to zwał. Może widok dziewczyn w legginsach, albo fakt, że cały czas trzeba było tam podskakiwać, robić jakieś inne ćwiczenia, albo biegać, spowodował, że jakoś moje podenerwowanie przeszł...

Koszulka z dzurą

Właśnie wyrzuciłem podkoszulkę z małą dziurą. To moment, w którym żegnam się z częścią garderoby, gdy pojawia się prześwit na wylot. Nie mówię o tym, co noszę w domu, ale w czym pokazuję się na zewnątrz. W domu chodzę w spodniach, w których bym już na zewnątrz nie wyszedł, więc muszę sobie nowe kupić, żeby nie było przypału jak się zapomnę i w nich śmieci pójdę wynieść. Co najmniej dwóch sąsiadów gada ze mną, a jeszcze może ze dwóch mówi mi dzień dobry, to znaczy, rozpoznaje mnie. Nie chcę burzyć moich klatkowych struktur socjalnych. Wczoraj miałem wolne, więc spędziłem cały dzień na wlepianiu się w komputer, w poszukiwaniu perfekcyjnego monitora. Nie muszę dodawać, że takiego nie ma. To znaczy, gdy cena odgrywa jakąkolwiek rolę, bo tych za 4.000 złotych to już nie sprawdzałem. Myślę, że taki za 20.000 zł też pewnie nie jest zły, tyle, że po co mi taki super? Oczywiście, były lepsze monitory, z tej kategorii cenowej, w której się obracałem, ale niektóre  piszczały inne buczały,...

Niedzielny ból głowy

Wczoraj mnie coś kolano bolało, dobra wymówka, żeby siedzieć w domu. Więc nie wystawiłem nosa za drzwi, tyle, że mnie pod wieczór głowa zaczęła boleć. Myślę, że to coś w rodzaju migreny, takie, że jak człowiek zacznie się szybciej ruszać, czyli ciśnienie podskoczy, to jest gorzej i zaczyna trochę mdlić. Więc starałem się specjalnie nie podskakiwać, raczej siedzieć, niż leżeć. Nie wiem skąd się te bóle głowy biorą, ale zdarzają się one raczej tylko w niedzielę. Nie wiem, czy to stres, czy może za mało płynu wypiłem, bo w sobotę byłem na sporcie i w saunie. Przypomniało mi się, że takie bóle miewałem jak chodziłem do liceum. Bieganie wtedy pomagało, więc może to jednak stres? Czytałem trochę tą książkę o PTSD, to też czasami działa, bo odzywają się jakieś wspomnienia. Na wszelki wypadek wypiłem z litr wody i poszedłem normalnie spać. Rano obudziłem się trochę do tyłu, bo w nocy mój organizm stwierdził, że to jednak za dużo płynu i parę razy mnie do łazienki pokierował. Ciekawe w sumi...

świnka morska, to ja.

To w sumie interesujące, bo obserwuję siebie jak świnkę morską i zastanawiam się, dlaczego coś dzieje się tak, a nie inaczej. Przydała by mi się lupa, żebym mógł swój mózg zobaczyć, dokładniej mówiąc, to jakiś scan komputerowy. W sobotę nie byłem na sporcie, ale wbrew własnych oczekiwań nie przeleżałem całego dnia na łóżku, oglądając jakieś głupoty na YT, ale robiłem porządki z komputerem i papierami. Podobnie w niedzielę. Nie czułem się zmęczony, ale już od rana cieszyłem się, że mogę coś tam zrobić. Interesujące. Dokładniej mówiąc, to po części porządkowałem kopie różnych dokumentów, backupy. Moje backupy polegają na tym, że kopiuję cały bałagan na jakiś zewnętrzny twardy dysk, co jakiś czas, najczęściej rok, czy pół roku. Potem kopiuję to znowu, bo nie ma miejsca na filmy, czy muzykę. Na koniec mam masę pen drivów, twardych dysków, większych i mniejszych, i tak dalej. Mniejsza z tym. Zmęczenie przyszło w poniedziałek. Wtedy, jak należy, oglądałem coś tam na YT, nie idąc nawet na ...

Mała paranoja

Od paru dni nie byłem na sporcie. W poniedziałek mnie zginacz biodra i kolano wkurzało, w środą było święto, więc ustaliliśmy z tym prowadzącym w środy, że nie robimy nic, bo i tak nie przyjdzie. Hala do której chodzę w piątek i sobotę jest zamknięta, bo jest są tam jakieś targi sportowe. Nie wiem, czy chce mi się tam pojechać, zobaczyć co to jest, pewnie nie. Byłem za to wczoraj w saunie. Zrobiłem sobie 3 sesje, po których o mało nie padłem, bo długo siedziałem. Normalnie, to siedzę tylko jeden raz, ale że nie było sportu, to wykorzystałem to. To ciekawe uczucie, jak krople potu po prostu kapią z człowieka, w szybkim tempie. Było tam też dwóch innych facetów, czekałem aż wyjdą. Zauważyłem, że ich obecność mnie stresuje, może dlatego, że ich nie znam? - Pewnie ci zostało, z przeszłości - pomyślałem sobie - nie panikuj. No właśnie, to była taka mała paranoja, bo co mi mogą zrobić. Nigdy się tam nic nie zdarzyło, a poza tym, to nie jestem bezbronny. Ale, na tym to polega, moja Amyg...

Ludzie, to czasami...

Lekki uśmiech rozrzewnienia wywołał na mnie tytuł artykułu, mówiący jakoś o traumie, bo komuś w wieku 18 lat zginął ojciec w wypadku. Fakt, po Mamie długo byłem w żałobie. Ale po Starym? Po pierwsze, to zmarł on niedawno, a moja osiemnastka leży w odległej przeszłości, po drugie, to raczej wątpię, żebym miał traumę po jego śmierci. Jako dzieciak marzyłem o tym, że ktoś pewnego pięknego dnia zapuka do drzwi naszego mieszkania i powie grobowym głosem - Bardzo mi przykro, ale Wasz ojciec nie żyje, zginął w wypadku. Wiem, że umiałbym ukryć moją radość, tak jak umiałem maskować inne moje emocje. Wiem, jak się zachować w takiej sytuacji. Tak mi się to tylko skojarzyło. Myślę, że może rzeczywiście mam niektóre kawałki mózgu zakręcone w drugą stronę. Nie uważam tego za nienormalne, po prostu wyuczone reakcje, trochę inaczej. Myślę, że jak ktoś nie wychował się w nieco odmiennych warunkach, to może mieć trudności z wczuciem się w sytuację. To raczej oczywiste.  Ja na przykład z moim st...

Energia kosmiczna

Niebo jest szare. Ciekawe jak to działa z tłumieniem emocji. Gdy jestem spokojny, to znaczy, że tłumię emocje, czy że po prostu jestem spokojny? Dzisiaj rano gdy brałem prysznic przypomniało mi się, że Stary nas kiedyś wywlókł z łóżek, bo któreś z nas nie zakręciło butelki szamponu, jednej z tych stojących na brzegu wanny. Wiem, że niektórzy mieli, czy mają rodziców, którzy po pijaku robili awantury. Mój stary to na trzeźwo. Gdy coś wypił, to dało się chyba lepiej z nim wytrzymać. - Wstawać, do łazienki - zakomenderował zapalając światło w naszym pokoju. - Kto nie zakręcił szamponu? - zapytał wskazując na butelkę. Już nawet nie wiem, czy chodziło mu o zasadę, ale pewnie o to, że "procenta", czyli jakieś ważne substancje z szamponu uciekają, jak się go nie zakręci. Energia kosmiczna, pewnikiem, w szamponie za parę złotych.

Popatrzeć w niebo

Za oknami słońce, jeszcze z godzinę temu były chmury, przedtem znowu słońce, a jeszcze przedtem padało. Zupełnie jak w mojej głowie. Rano obudziłem się do niczego. Ciekawe od czego to zależy, że czasami człowiek budzi się pełny energii, w miarę lekko na duszy, a czasami to jakby ważyło się z pół tony. Jeszcze czwartek i piątek i będzie znowu weekend. Miło jest popatrzeć na chmury, nawet nie wiem dlaczego, może dlatego, że są takie kudłate na niebieskim niebie? Przyjemniej patrzeć na niebo z tymi kudłatymi szaro białym stworami, niż na jakiś ładny obrazek na ścianie. Przeciwnicy szczepionek pewnie by się ucieszyli, że do niektórych szczepionek nikt nie zmusza, a co lepsze, to nawet ma do nich dostępu, dla zwykłych cywili, jak do tej przeciwko jednemu z wirusów, adenovirus 7. https://www.abc.net.au/news/2018-10-24/six-children-dead-and-12-sick-in-viral-outbreak/10424316 

Takie sobie postrzeganie siebie i świata

Niedziela, piję kawę, to znaczy espresso z małej maszynki, którą stawia się na płycie pieca. Mam dosyć stary piec, taki zwykły elektryczny, nie jakiś ceramiczny, cza jak one się nazywają. W hali niedaleko gra dzisiaj nasza pierwsza, czy druga drużyna. To nie pierwsza liga, bo trzecia licząc od góry, ale miło jest popatrzeć, tym bardziej, że znam ich. Ja to cienki Bolek, muszę jak zwykle dodać, jakbym grał, to raczej w drugiej, czy trzeciej lidze od dołu. Gdybym więcej ćwiczył, to bym pewnie niektóre rzeczy poprawił. Niby ćwiczę, ale to trochę jak z moją nauką Chińskiego, coś tam liznę, jakiś serial obejrzę, ale tak naprawdę, to mało co robię w tym kierunku. Wyjątkiem są czasami wyrzuty, które sobie robię, w stylu - Już dawno powinieneś był się nauczyć. Wiem, że brak motywacji, to jeden z objawów dołka psychicznego, bo po co się wysilać, jak nic z tego nie wyjdzie, mówi jakiś tam zwój neuronów w głowie. - Mówiłem Ci, nic z ciebie nie będzie - słyszę w głowie głos Starego. - Miał ra...

Po prostu oddychanie

Dzisiaj już piątek. Na niebie trochę podkolorowane chmurki, mój humor, lepszy niż w środę rano. Plecy mnie mniej bolą, kolano też trochę mniej. Byłem na sporcie, w środę, mimo, że nie byłem w formie. Pograłem trochę z jednym, udało mi się nawet wygrać, choć w drugim secie prowadził. Szczerze mówiąc, to zawsze z mi wygrywam, ale w środę rzeczywiście czułem niektóre stawy. W drugim secie, gdy było blisko końca i on prowadził, powiedziałem sobie - Oddychaj i graj spokojnie. Już sama świadomość tego, że nie zapomniałem o oddychaniu, to znaczy, o pomyśleniu o tym, poprawiła mi humor. Jak mówię, gra, to dla mnie poletko eksperymentalne dla psychiki. Poza tym, to uśmiałem się do rozpuku, jak trenowałem z Surferem. Z nim przeważnie jest zabawa. Przedtem jeszcze ćwiczyłem z jedną młodą, też było całkiem miło. Mimo, że mnie potem wszystko bolało, to neurony w głowie były bardziej wyluzowane. Wyczytałem wczoraj, to znaczy, przeczytałem to jeszcze raz, że wdychając przyśpiesza się pracę serc...

Różne nastroje

Coś jestem do tyłu, od paru dni. Może dlatego, że od niedzieli sportu nie uprawiałem, bo 25 minutowej jazdy na rowerze do pracy jako sport nie liczę. Czuję jakoś parę stawów, choć wiem, że to może związane ze sportem. Takie życie. Dziś rano obudziłem się ciężki jak worek kartofli. Jakbym nie musiał do roboty, to bym pewnie znowu cały dzień w łóżku spędził, choć i tak, jak mam wolny dzień, to zawsze gdzieś choćby na chwilę wychodzę. To interesujące, jak bardzo nastrój zależy od tego, gdzie się człowiek znajduje, co robi. Nie chce mi się wyjść na spacer, czy pobiegać, na przykład w niedzielę, ale jak już jestem w drodze, to jest całkiem przyjemnie i myślę bardziej pozytywnie. Dlatego też zawsze wychodzę, czy mi się chce, czy nie. Zastanawiam się, czy czytanie tej książki jakoś tak na mnie nie działa, negatywnie. Kto wie. Trudno wyczuć. Równie dobrze może to być zbyt dużo kawy, albo fakt, że przez bolące kolano mniej się ruszam. Ciekawe.

Poranne wychodzenie z bezsensu.

B się odezwała. Nawet nie wiem, czy jest w moim mieście, to znaczy u siebie w domu, czy może tam, gdzie pracuje. Odpowiedziała na moje pytanie z niedzieli, czy ma zakwasy, po wspinaczce w sobotę. W każdym razie, to ma "odwiedziny" w weekend, napisała. Ona jest dosyć cichociemna. Takie "odwiedziny", to może być ktoś z rodziny, albo jakiś kumpel, którego dawno nie widziała. Nawet nie wiem, czy się tego dowiem, bo ostatnio nawet przez telefon nie rozmawiamy. Z nią jest dziwnie. Czasami spotykamy się częściej, czasami na noc, a czasami nie mamy kontaktu przez miesiąc, nie licząc jakichś tam paru wiadomości tekstowych. Wczoraj grałem z Tajlandką. Coś tam wygraliśmy, coś tam przegraliśmy, mnie boli kolano. W radiu akurat jedna z ulubionych piosenek "Crazy". Napiłem się kawy, idę zaraz na targ. Powoli emocje wychodzą z dołka bezsensu i bezradności. - Czym się tak przejmujesz? - pytam sam siebie - dlaczego jesteś zdołowany? Myślę, że część, to z powodu samotn...

Tłumienie emocji

Byłem się powspinać, w sobotę. ładna pogoda była. Z B byłem, ona mi już na samym początku powiedziała, że następne weekendy chyba nie przyjeżdża do miasta, a potem ma gościa, A, u którego jakiś czas mieszkała w Kanadzie. Nawet nie pytałem jaka jest ich znajomość, może po prostu nie chcę wiedzieć. Wiem, że była z nim na nartach, parę razy, mieszkała u niego. W sumie, to może dużo i mało znaczyć. Myślę, że po prostu wolę o tym nie myśleć. Tak sobie czytałem tą książkę o problemach z traumami, Kolka. Niby wiem o tym, ale jak ktoś o tym napisze, tak dosłownie, to łatwiej mi to poukładać w głowie. Problem nie jest w tym, że miało się jakieś tam przeżycia traumatyczne, bo to się zdarza. Każdy jakoś tam inaczej reaguje, w zależności od przeszłości i genów. Chodzi jednak o to, że potem może być trudno utrzymać emocje w ryzach. Człowiek nie jest tego nauczony, po prostu. Tłumienie emocji w sobie nie jest nauką obchodzenia się z nimi, ale nauką duszenia ich. Trudno jest też potem utrzymać bal...

Bezpiecznik, w głowie by mi się też przydał

Pięknie się duszę, czyli po prostu trudniej mi się oddycha, bo coś mi ściska klatkę piersiową. To trochę tak, jakbym był parą metrów pod wodą, z butlą, czy czymś. Zaczerpnięcie głębszego oddechu kosztuje trochę wysiłku. Nie jest to przyjemne, ale trochę mi się z tego śmiać chce, bo wiem, że w sumie, to odzywa się nadwrażliwość, łatwo się stresuję w pewnych sytuacjach. Robię sobie herbatę. To podobno jeszcze bardziej pobudza, ale stawia mój system nerwowy na głowie, więc pobudzenie herbatą przebija trochę zwykłe emocje spowodowane lękami. Dzisiaj tu wolne, dzień zjednoczenia Niemiec, więc siedzę w domu, potem idę na sport. Za drzwiami balkonu słońce, ale też ciemne chmury, więc walnę się może na krzesełko na balkon. Zestresowała mnie dodatkowo pokopana L, z mieszkania które wynajmuję. Jak wspomniałem, był tam elektryk, w piątek. Ona brała wolne, z tego powodu, podkreślała to parę razy. Na koniec to był tam jej syn, gdzie ona była, nie mam pojęcia. Co to ma do rzeczy? To, że pół go...

Jazda na rowerze.

Lekki tik nerwowy w oku. Ciekawe skąd się on bierze. Wczoraj skorzystałem z paru minut słońca na balkonie i poczytałem jeszcze o problemach jakie mają ludzie z porąbanym dzieciństwem. Gdy się o tym czyta, to wcale nie wydaje się to być takie skomplikowane. Wiadomo, nie jest to proste, ale pewne rzeczy wydają się być zrozumiałe. Nie znaczy to, że samo zrozumienie pewnych rzeczy od razu je zmienia. Jak to się dzieje, że niektórzy ludzie są bardziej, niektórzy mniej pewnie siebie, czy to, że wierzy się, że coś wyjdzie z tego, co się robi. Naszą opinię budujemy na tym co wiemy, na naszych doświadczeniach, na tym też, czego się z różnych źródeł nauczyliśmy. Nie zawsze jest ta wiedza świadoma. To jak z jazdą na rowerze. Jak się człek tego nauczy, to potem to umie. Trudno komuś to tak przekazać "musisz pedałować i utrzymywać równowagę". Trudno jest się też "oduczyć", zapomnieć jak się jeździ. Elektryk pomajstrował w mieszkaniu, stwierdził, że jest trochę bez sensu, ale...

Obcy na ziemi

Budzę się w sobotę. Mógłbym się jeszcze wylegiwać, ale jakoś nie mam ochoty. Nie dlatego, żebym był taki pracowity, czy miał wielkie plany na weekend. Powód jest bardziej prozaiczny. Gdy tak sobie leżę w łóżku, o 6.30 nad ranem, zauważam, że czuję niepokój. - Mhmm, czujesz niepokój - mówię sobie. Puszczam sobie jakąś muzykę, to może trochę pomaga, przynajmniej w obserwacji tego uczucia. Oddycham głęboko, ale coś w mojej głowie nie lubi tego. Najchętniej bym się pewnie jakoś schował w sobie, uciekł, gdzieś tam daleko. Nie robię tego, bo niby jak, oznaczało by to, żebym znowu oglądał jakieś głupoty na YT, tylko po to, by nic nie czuć, albo czuć mniej. Oddycham więc, głęboko i powoli, starając się poczuć swoje ciało. Mindfulness, to popularne ostatnio słówko. Kiedyś, to chyba jakaś forma Zen może była, albo medytacji, ale, wiadomo, Zen nikogo nie rusza, a mindfulness, to lekarstwo na wszystko. Reality, Lost Frequencies - Ch.j z tym wszystkim - myślę sobie często w takich momentach -...

Różnica zdań

Piję trzecią kawę, choć dopiero koło 10 nad ranem. Tak się to zbiera, poczynając od poniedziałku, gdy wystarcza półtorej kawy, kończąc na piątku. Zwykły stres tygodnia. Dzisiaj ma przyjść elektryk, do mieszkania które komuś wynajmuję. Z wynajmującą musiałbym walczyć, bo ona ciągle szuka wymówki, żeby mniej płacić. Nie wspomnę o tym, że kaucji od paru lat nie zapłaciła, choć parę razy obiecywała. Nie trzeba dodawać, że do kaucji zobowiązana jest umową. Wczoraj wieczorem wiadomość od niej, bo byli okna oglądać, bo te jej zdaniem zupełnie nieszczelne. To znaczy, powiedziałem w spółdzielni, że mają je zobaczyć. W każdym razie, wiadomość od niej. Interesujące było obserwowanie mojego niepokoju. Coś mnie od razu zaczyna lekko dusić, robię się jakiś pospinany. - Czym ty się tak przejmujesz - mówię sobie. Nawet nie wiem już, czy próbowałem głęboko oddychać, bo wiem, że to normalnie pomaga. Tego się chcę nauczyć, automatycznie to robić, gdy jestem zestresowany. Ona nie pisze wiadomości, al...

Znana klatka

Taki zwykły lekki smutek, może dlatego, że jestem sam, a może dlatego, że B się nie odzywa, czy czasami tęsknię za NB (narkotyk-B). Być może, że to po prostu takie przyzwyczajenie, żeby się wszystkim martwić i przejmować, w tym rzeczywistym świecie? Byłem na treningu, wiele tam nie grałem, coś tam trenowaliśmy, mało ludzi było, bo grali ligę w weekend. W robocie dało się przeżyć, nawet coś tam ostatnio zrobiłem, co mi sprawiło jakąś tam satysfakcję. Co bym robił, gdybym nie czuł lęków? Pojechałbym do Australii? Cały świat stoi w sumie otworem. A może bym posprzątał mój pokój roboczy, kupił kanapę? Kto to wie. Tak mi to dzisiaj przyszło do głowy, akurat przed chwilą. Co robić, gdy się nie ucieka? W sumie, to prościej jest się chować, bo wtedy człowiek czuje się jakoś ta bezpieczny w swojej klatce, w której mu przeważnie nie jest zbyt dobrze, ale którą zna.

Codzienne ćwiczenie na lęki

Już prawie 16, niedziela, byłem nawet pobiegać, bo mnie trochę po herbacie roznosiło. Zrobiłem nawet parę ćwiczeń po bieganiu. Za oknami pełno wiewiórek, co chwilę jaką widać, jak podejdę do okna. Tu wzdłuż całej ulicy drzewa leszczyny, czyli orzechy laskowe. Pełno tych orzechów, choć są one raczej małe. Raczej się po nie nawet nie schylam, bo pewnie albo puste, albo już przegryzione, przez te rude stwory. B się odezwała, wczoraj. Zapytała co u mnie. Coś tam odpisałem, ale już nie odpisała. Ona zawsze była taka trochę cichociemna. Tajemniczy Don Pedro. Nie przejmuję się tym aż tak bardzo, takie życie. Miło było i tyle. Staram się szukać własnego życia. Oglądam jakiś Chiński serial, o wojsku, brygadzie specjalnej. Mają teraz dostać kobiecy oddział. Póki co, to adeptki walczą z gniazdem os. Przedtem to ci specjaliści walczyli z jakimiś z mafii, czy coś. Wkoło zabudowań mafiozo stało może z 50 strażników, oczywiście, z maskami na twarzy, bo wartownicy mafii zawsze się maskują, żeby ich ...

Oddychanie po raz któryś.

B nie zgłasza się. Nie dziwi mnie to, bo już ostatnio dziwną minę robiła, jak się spotkaliśmy i dorzuciła, że za bardzo się do niej przyzwyczajam. - Ch.j z tym - myślę sobie. To ostatnio jedno z moich ulubionych powiedzonek, w głowie, ułatwia mi chyba nabranie dystansu. Tak do końca, to oczywiście nie wiem, czy to działa. Jestem trochę zestresowany, bo mam jakieś urzędowo-prywatne rzeczy do załatwienia. Ja to się lubię wszystkim stresować. Tyle, że wczoraj udało mi się nawet posłuchać muzyki, przez pół godziny, przy zgaszonym świetle. Trochę wyciszyć rozdygotany mózg. W środę grałem z jednym. Wygrałem chyba ze 4 sety, nawet dokładnie nie wiem ile. Niektórych o mało nie przegrałem, niektóre wygrałem spokojnie. Byłem zadowolony z tego, że udało mi się na koniec, jak już prawie, że miałem przegrać, jakoś jednak wyluzować emocjonalnie i włączyć trochę logiki. Zamiast walić jak wściekły, co nic nie przynosiło, użyłem trochę dokładności. Uderzanie z całą siłą, na dziko, jest dosyć emocj...

Czasami smutek

Taki sobie lekko podduszający smutek. Może dlatego, że B się nie odezwała, nie mylić z NB (narkotyk-B), a może dlatego, że na treningu przegrałem, grając podwójną. Prowadziliśmy wysoko, a przechlapaliśmy. Dwa sety. Czuję się potem znowu bezradny. - Te całe treningi nic nie dają, po co się w ogóle wysilasz, jak i tak na koniec sam sobie podstawisz nogę, nieudaczniku - mówią mi moje emocje i jakieś tam myśli w głowie. Pozostaje smutek. - To tylko smutek - mówię sobie - przynajmniej coś czujesz. To takie rozdwojenie jaźni. Z jednej strony wiem, że jakoś sobie tam radzę, ale z drugiej, gdy coś nie wychodzi, to od razu przypomina mi się wszystko, co nie wychodzi. To, że jestem sam, że nie wiem co ze sobą zrobić. Inne rzeczy jakoś się nie liczą. Fakt, że mam jakiś dach nad głową i jakoś sobie tam jednak radzę, o tym nie myślę. Nie pasuje to do obrazka. Oczywiście, potrafię o tym myśleć, ale to wymaga energii, jak przestawienie jakiejś zardzewiałej zwrotnicy. Zacina się ona i skrzypi. -...

Z dwóch stron.

Wczoraj niedziela, obeszło się nawet bez bólu głowy. Siedziałem nawet na balkonie, z herbatką i książką w ręce. Czytam tą książkę powoli, bo jest to na temat PTSD, "Ciało zapamiętuje wynik", czy coś w tym rodzaju, w tłumaczeniu na nasz. Chodzi o to, że to, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci, albo czego Jaś się nauczył, to Jan będzie umiał. Jak się człek nauczył, że jest do du..y, bo tak mu to otoczenie wbiło do głowy, to trudno to potem zmienić, choć w sumie, to się da. Pytanie tylko, jak przeprogramować swoją głowę, żeby nie zachowywać się teraz tak, jak by się człowiek zachowywał, gdyby to było to traumatyczne "kiedyś". Istnieje wiele różnych sposobów, jedne pomagają mniej, inne więcej, w zależności od przypadku. Samo gadanie pomaga podobno najmniej. W związku z tym, że z emocjami tak dobrze się nie pogada, bo są one trochę jak pies, nie rozumieją za dobrze języka, ale reagują na ton głosu, na głaskanie, czy na bicie. Normalną reakcją jes...

Niewidomy na Mont Everest.

W radiu akurat wywiad z niewidomym, który wszedł na Mont Everest. Po zapowiedzi tego wywiadu pomyślałem sobie "Czego to ludzie nie wymyślą, po co on się tam pchał". Teraz jednak słysząc pewny siebie głos alpinisty dziwię się jakoś mniej. Ten niewidomy jest zawodowym alpinistą, tak go przynajmniej zaprezentowali, czy tak to zrozumiałem. - Mhmm, niewidomy profesjonalny alpinista? - dziwię się. Fakt, od urodzenia nic nie widzi, ale nawet widzącym trudno jest zostać zawodowym wspinaczem. Sprawdzam w internecie, fakt, przedstawiają go tam jako zawodowca. Andy Holzer. - Każdy krok, to krok w nieznane - mówi Andy. On nie widzi, gdzie nogę stawia, musi to dopiero wyczuć. Wiadomo, jak o tym marzył i to marzenie spełnił, to fajnie. Ale też od lat, czy dziesiątek lat chodzi po górach. W dodatku, to musiał do tego wejścia nieźle trenować, więcej, niż widzący, bo widzący wie, gdzie stawia nogę, więc mu niejako łatwiej. Gdzie są w sumie granice tego, co da się zrobić, co można? Tyl...

Czasami coś działa, czasami emocje mówią, że nie.

Dzisiaj coś się duszę, jakiś taki nerwowy dzień, gdy wiele rzeczy wychodzi nie tak, jakby się chciało. Jem za to jakieś słodycze, choć w małych ilościach. W nocy budziłem się, ze dwa razy, choć nie piłem kawy wieczorem. Czyli, może lepiej napić się kawy, jak i tak mam się obudzić? Idę zaraz na sport, to pomaga, bo nie można o niczym innym myśleć, tylko o ćwiczeniach. Mimo złego humoru, czy chandry, zdaję sobie z tego sprawę, że jak niektóre rzeczy ćwiczę, to one oczywiście czasami wychodzą, choć długo trzeba na to czekać. Chodzi mi tu o sport. Łatwiej ocenić jest coś w sporcie, bo to słychać i widać, niż coś, co dzieje się w głowie. Dlaczego więc ludzie czasami tak szybko się poddają, uciekając w alkohol, albo w siedzenie na kanapie z coca-colą i paczką czipsów? Może dlatego, że droga do celu jest czasami daleka, schowana we mgle, za jakimiś tam zakrętami. Kto wie, czy warto się wysilać, jak emocje mówią co innego.

Własny mózg, robi w ...

Czasami czuję smutek, tym bardziej, że mi B powiedziała, że za bardzo się do niej przywiązuję. - Ch.j z tym - pomyślałem sobie. Wiem, że jej mniej zależy na naszym wspólnym byciu razem, niż mnie, ale ja też bez niej przeżyję. Smutek, nie jest taki straszny, ból, bezradność, pustka, są wiele gorsze, przynajmniej dla mnie. Ludzie by nie czuć tego co czują, uciekają w alkohol, czy miłości. To znaczy, od swoich emocji, starają się je odurzyć. Tak sobie czytam powoli książkę tego v.d. Kolk. Mózg ludzki składa się z trzech obszarów, pod względem ich wieku. To z przodu, w co się człowiek dłonią wali, jak popełni głupotę, czy mu się coś przypomni, to część związana ze świadomością, logiką. Gdzieś tam w środku, to jak u większości ssaków, układ odpowiedzialny za unikanie niebezpieczeństwa. Także, utrzymywanie kontaktów z innymi, szukanie miłości. O ile z logiką człowiek sobie pogada, to z emocjami trudniej, choć można się do kogoś przytulić, i jest lepiej. Trzecia część, to ta, na która mam...

Logika a emocje, monologi.

Bywają dni, że nic nie ma sensu, ale też takie, gdy coś mi się udaje zrobić. Jak dwa dni temu, nawet nie wiem jaki to był dzień. Wróciłem do domu, napiłem się kawy i wyprałem nawet zasłony. Coś tam poćwiczyłem, zamiast spędzić całe popołudnie leżąc na łóżku i oglądając coś na YT. Na czym to polega, czym jest to spowodowane, że czasami mi łatwiej, a czasami trudniej? Wiem, że to nie tylko kawa tak działa, bo czasami się jej napiję i nic. Obserwuję to w każdym razie, by lepiej poznać mechanizm działania tych impulsów. Problem z traumami polega na tym, że istnieją one w rzeczywistości i umieszczone są w części mózgu, do której nie ma bezpośredniego logicznego dostępu. Na tej samej zasadzie, na której nie można sobie "wmówić", że się kogoś lubi, czy choćby lubi słuchać jakiegoś kawałka muzycznego, tak i nie można sobie powiedzieć, że trauma, to tylko "reakcja z przeszłości", albo "złe wspomnienie". Istnieje ona w postaci połączeń nerwowych, jak i inne wyuc...

Inna rzeczywistość

Obudziłem się rano i nic nie miało sensu. Czułem się staro, bez jakiegoś celu, zmęczony. - Masz niski poziom dopaminy - pomyślałem sobie. - Pewnie Ci w ciągu dnia przejdzie. Staram się takie dołki zapamiętywać, by wiedzieć, że się zdarzają. Teraz piję kawę i czuję się lepiej. Gdyby nie to, że muszę do roboty, to bym pewnie leżał pół dnia w łóżku, oglądając coś tam na internecie, aż głód mnie wygoni. Wiem, że mam takie dołki. Nie są one przyjemne, wiadomo, kto lubi uczucie, że jego życie jest bez sensu. Nie miałem jednak myśli samobójczych. Zawsze coś. Zauważyłem, że nie oddycham głęboko, co w sumie też jest normalne, jak człowiek jest w dołku. Czym był ten dołek spowodowany? Może tym, że się z B nie spotkałem, wczoraj po południu, może tym, że mnie kumpel wkurzył na paletkach w sobotę? A może też tym, że nie mam planu na życie? Kiedyś nie planowałem swojego życia, bo po co, jak człowiek chce się zabić, a jak coś zaplanuje, to i tak z tego nic nie wychodzi? To znaczy, z niektórych...

Balast

Coś mam afty, ale to nic nadzwyczajnego u mnie. Łykam witaminę B-komplex, jak pelikan i smaruję to sobie czasami olejkiem drzewa herbacianego, czy jak mu tam jest. Da się wytrzymać, bywało gorzej. Stres jest często powodem takich autoimmunologicznych problemów, czy co to jest. Kiedyś to w sumie było normalne, że dziecko obrywało. Teraz też nie jest to niczym nadzwyczajnym. Co jakiś czas czyta się, że ojciec czy matka swoje dziecko jakoś tam zatłukli, czy udusili. Wiadomo, faceci zabijają swoje dzieci może bardziej brutalnie, matki je może częściej uduszą, albo zabiją przez potrząsanie. Nie wiem, nie interesowałem się tym aż tak. W każdym razie, między normalnym traktowaniem dzieci, a morderstwem, czy zabójstwem, istnieje cała skala różnorodnych metod używanych prze mniej, czy bardziej umysłowo rozwiniętych rodziców, czy opiekunów. Nie jest to nic nowego. Kopciuszek też nie miał chyba zbyt dobrego życia, a bajki są czasami jakimiś tam mądrościami ludowymi. Ojczym to zgwałci, a macocha...

Dać odpocząć

Sobota wieczór, piję czarną herbatę, zagryzając herbatnikami z czekoladą. Ciekawe jak się to skończy. Coś wczoraj słabowity byłem, nawet do sauny nie poszedłem, dzisiaj odpuściłem sobie paletki. To znaczy, poszedłem na ten circle training, a potem na paletki, ale na tych ostatnich specjalnie się nie wysilałem. ćwiczyłem sobie z jedną Chinką, które jest na akademii sztuk pięknych, na pół roku. Od pięciu lat studiuje podobno w Rzymie, czy gdzieś tam. Przedtem gadałem z jedną Filipinką, z tego circle kursu. Dobrowolnie się do mnie do stolika przysiadła. Zawsze to miło. Ta Chinka to nie wiem ile ma lat, ale nosi jeszcze tą uprząż w zębach, nawet nie wiem jak się to nazywa. Tyle, że jest dosyć radosna i sama ze mną chce ćwiczyć, bo jej coś tam pokazuję. Ostatnio starałem się nie obżerać, co czasami powoduje, że tracę z pół kilograma, czy ileś tam. Bywa, że się wtedy łatwiej przeziębiam, jak teraz, bo mnie coś gardło zaczęło lekko drapać. Z Chinką się fajnie ćwiczy, bo mogę coś czasami po...

Trening neuronów

No i jakoś się przędzie, plując sobie prawie codziennie w brodę, że nic nie robię. Pracuję, pracuję oczywiście, przynajmniej od ponad roku znowu, ale mojej głowie to nie wystarcza. Słucham sobie v.d. Kolk, jego prelekcji na temat traumy i takich. W sumie, to powtarza się on, ale w każdym wykładzie jest coś tam innego. Wczoraj było bardziej na temat wpływu dzieciństwa na poczucie własnej nicości. Dzieci, którym łopatą wbijano rozum do głowy, czy kopniakami, czy innymi pomocnymi metodami, często, o dziwno, uważają, że nie są specjalnie nic warte. Już nawet jako dorosłe, bo większość dożywa do tego okresu życia. Dlatego wiem, że mam błąd matrycy w głowie i staram się brać na to poprawkę, jak przy obliczaniu kursu statku, też trzeba wziąć prądy morskie pod uwagę. Ważne jest podobno, żeby nie dać się za bardzo, jak dołek przychodzi. Ja sobie ćwiczę obchodzenie się z moimi dołkami, czy lękami, pisząc sobie coś tam codziennie, co jest związane ze stresem. Wiem już, że jestem w stanie prz...

Denerwuje mnie moja skóra

Czuję się nieswojo w swojej skórze, drażni mnie ona. Piję kawę, żeby się jakoś uspokoić, albo z przyzwyczajenia. Staram się powoli oddychać, jak mi się to przypomni, denerwują mnie pajączki w prawym oku. - Oddychaj - mówię sobie. To pomaga, trochę. Wczoraj słuchałem znowu prelekcji tego Kolka. Słucham sobie jej, robiąc równocześnie jakieś ćwiczenia. - Jak dziecko nauczy się, że ludzie go lubią, to mu to pozostaje w dorosłym życiu, nawet, jak coś nie wychodzi - mówi, coś w tym stylu. - Ale też bywa odwrotnie, jak matka stanie się narkomanką, czy alkoholikiem, to dzieciak uważa, że to jego wina. To w sumie oczywiste, tyle, że trudno to odnieść do samego siebie, szczególnie, jak jest się w dołku. Przypomina mi się, co Bosonogi powtarza, że jest "gównem". To w pewnym sensie smutne, że on sobie nie zdaje z tego, że powtarzając to, po prostu kopiuje to co kiedyś usłyszał, czy poczuł. - Trauma, to nie wydarzenie z przeszłości - mówi Kolk - bo to było kiedyś. To odcisk tego c...