Posty

Wyświetlanie postów z 2019

Mnisi budyjscy, spokój i tomograf

Czytałem wczoraj w książce o tym jak badano mnichów buddyjskich, to znaczy aktywność ich mózgu. Używano do tego głównie tomografii komputerowej. Mnisi mieli wchodzić w stan medytacji, na minutę, czy dwie, a potem się znowu wyluzować. Istnieją różne formy medytacji. Jest taka, żeby o niczym niejako nie myśleć, ale też taka, żeby myśleć o innych istotach, albo koncentrować się na jednej rzeczy. W każdym razie, to naukowcy zainteresowani byli różnicą między przeciętnymi ludźmi, a takimi mnichami, którzy spędzili tysiące godzin na medytacji.W dodatku mieli do dyspozycji takich mnichów, którzy medytowali tylko koło 10 tysięcy godzin w swoim życiu, ale też takimi, którzy robili to przez 30, albo 50 tysięcy godzin. Robiono z nimi małe eksperymenty, żeby stwierdzić jak ich mózg reaguje, bo fakt, że oni łatwiej wchodzą w stan "gamma", czyli ten spokojny, nie jest niczym zaskakującym. żeby nie wchodzić w szczegóły, tym bardziej, że nie doczytałem jeszcze do końca, to łatwiej jest im ...

Znowu na ściance i co dalej?

Siedzę tu znowu w kafejce i dumam sobie. Muzyczka, jedna z moich byłych, posłała mi zdjęcia swoich dzieci, męża, siebie też Kupili sobie dom. Sam do niej napisałem, tak mnie jakoś wzięło, bo w sumie to ona dosyć fajna jest, mieliśmy dobry kontakt po rozstaniu. Wiadomo, jakoś ta żałuję, że to nie ja z Nią jestem i nie ja mam z nią dwójkę dzieci. Obserwuję tak sobie swoje myśli, emocje. Rozstaliśmy się, bo nie działało. Po części pewnie dlatego, że ja byłem jeszcze bardziej emocjonalnie zdestabilizowany niż teraz. Nie mówię, że teraz jestem bardzo stabilny, ale myślę, że w pewnym sensie jest lepiej. Nie mam takich ciemnych momentów, gdy czuję się, jakbym w pustkę spadał. NB (narkotyk-B) jest u swojego ojca, w innym kraju. Mógłbym tam teoretycznie pojechać, czy nawet tak ją odwiedzić, ale nie mam ochoty na tą huśtawkę emocjonalną. - Po co mi to? - pyta coś w mojej głowie. Pamiętam czas, gdy nie wiedziałem co ze sobą zrobić, emocje potrafią boleć, każdy to zna. Mnie prawie całe życie bo...

Ładna ruda i plastyczność mózgu

Siedzę sobie znowu w kafejce do bouldern. Dosyć pusto tu dzisiaj. O mało co nie zostałem w domu, bo pomyślałem, że będzie pełno, że przyjdą może rodziny z dziećmi, bo mają wolne. Jak mi jednak ten w kafejce powiedział, nie spodziewali się tłoku, bo większość ludzi wyjechała. Coś w tym jest, bo dużo ludzi tutaj to jednak młodzież, studenci, czy jacyś inni tacy. Takich w moim wieku to procentualnie mniej. W każdym razie, to tłoku nie było. Zgadałem się trochę z jedną parką, może dlatego, że ona była wyjątkowo urodziwa, pod każdym względem, a może dlatego, że próbowali zrobić jedną z moich ulubionych dróg, a ja byłem dwa metry dalej, próbując zwalczyć inna, taką z mini skokiem. Chyba drzwi wejściowe są otwarte, bo tu coś ciągnie, ostatnio mnie gardło bolało. W każdym razie to pokazałem im jak ja robię tą drogę, a ten chłopak jak robi się tą, z którą ja się męczyłem. Nie znaczy, że ja ją wymęczyłem. Za to dziewczyna też ją próbowała i od razu wpadła na pomysł, żeby łatwiejszy wariant ćwi...

Wesołych świąt i zupa z ciecierzycy

Życzę wszystkim zdrowych, radosnych i słonecznych świąt! :) Ja sam odpaliłem odkurzacz i siedzę w kuchni. Wygoda z tym automatycznym odkurzaczem, fakt, trzeba mu pomóc wejść do łazienki, czy zainstalować zbiornik na wodę, jak ma robić coś na mokro, ale za to mam odkurzone. Już dawno coś takiego chciałem mieć, bo pod łóżkiem często gnieździły się myszy z kurzu. Teraz jest tam czysto. Wiadomo, muszę wszystko z podłogi pozbierać, żeby miał wszędzie dostęp, to znaczy, małe stoliki, matę i takie, ale poza tym, to on sobie jeździ, według jakiegoś algorytmu i czyści. Nie robi tego przypadkowo, tylko po prostu pasek po pasku ogarnia, a wkoło nóg mebli robi dodatkową rundkę. Teraz puściłem go na "mokro", żeby resztę kurzu starł, czy to jaką różnicę robi, to nie wiem, może trochę. Muszę kiedyś "normalnie" odkurzyć, bo wiadomo, to jednak nie to samo i na listwy przy ścianie się jeszcze nie wspina. Myślę, że za jakiś czas coś takiego też będzie. Robię sobie zupę, z ciecierz...

Zakup książek, zdjęcia

Obraz
Wrzucę wreszcie zdjęcia nowych książek.

Plastyczny mózg

Jestem na kawie w hali wspinaczkowej, to znaczy, tej do bouldern. Jest na czym oko zawiesić, muszę powiedzieć, choć przeważnie to młode niewiasty, w sumie, to ja się starzeję, w szybkim tempie, rok po roku. Po dwóch godzinach tego bouldern, bo tego się wspinaczką nie nazywa, mam tak ściorane opuszki palców, że moja komórka nie rozpoznaje moich linii papilarnych, muszę kod wrzucić. Czytam dalej tą książkę, o mózgu. W sumie, to wiem o tym, ale często muszę sobie to przypominać, że mózg ludzki jest dosyć plastyczny. To znaczy, pewne "wyuczone" rzeczy mogą się zmienić, albo możne próbować je samemu zmienić. To nie takie abstrakcyjne. Wiadomo, że ludzie się zmieniają, "on był kiedyś inny". Można się zmienić w bardziej radosną, albo ponurą stronę. Jakie to ma znaczenie, gdy świat jest do niczego, a ludzie to już w ogóle? Kiedyś przyszło mi do głowy, że chciałbym być ekstrawertykiem, bo tacy mają łatwiej. Po co to robić, jak świat jest do niczego? żeby było łatwiej. Co ...

Bez zmian i bojaźliwe szczury

Muszę sobie notebooka do pokoju stołowego kupić, bo nie mam telewizora, więc dużo czasu spędzam na łóżku, oglądając coś na YT. Blondi miała przyjść do kafejki, ale na koniec nie przyszła, bo nie widziała mojej ostatniej wiadomości i miała coś tam do roboty. Poszłaby tutaj wieczorem, napisała. Tak z Nią ciągle. Komunikacja do kitu, czym ja się przejmuję? Wiadomo, emocje jakoś tam się jej trzymają, nie ma cudów, póki kogoś innego nie znajdę, to znaczy, poznam. Frustracja, rodząca się z bezradności, braku wiary w siebie i przyszłość. Nawet szczury już tak mają, że są różne, niektóre bardziej bojaźliwe, niektóre odważne. To się może u ludzi zmienić, w zależności od warunków zewnętrznych, tego, co przeżywają. U szczurów pewnie też. Taka bojaźliwość, czy brak wiary, czy jak to tam zwał, jest zależne od uwarunkowań genetycznych Nie każdy gen jest jednak aktywowany. Niektóre są pasywne, albo ich wpływ na zachowanie się zmienia. Jak się postawi szczura na otwartej przestrzeni, to niektóre zasty...

Różne charaktery

To już chyba drugi tydzień bez wiadomości od Blondi. Ja nie mam ochoty do Niej pisać, bo myślę, że kiedyś trzeba postawić kreskę. W sumie, to hamowała mnie ona w poszukiwaniach kogoś innego, choć z drugiej strony to czasami było bardzo miło. Więc nie żałuję specjalnie, że ta znajomość była, wydaje mi się, że miała ona pozytywny balans W chwilach wolnych czytam książkę o mózgu. Facet opisuje doświadczenia jakimi doszedł do swojej teorii sześciu Charakterów Emocjonalnych. To znaczy, najpierw prowadził badania, na początku z EEG, potem za pomocą tomografii komputerowej, a potem wpadł na to, że te różne "Charaktery" istniej. Według niego to odporność psychiczna (resilience), wrażliwość na kontekst (społeczny), samoodczuwanie (siebie samego, swoich emocji, ciała), optymizm/pesymizm (outlook). Dwa były podobne, więc nie pamiętam dokładnie, jedno z nich zapomniałem. Ocenia się występowanie danego charakteru w skali 1-10. Jak ktoś ma koło 1, to ma najmniej. Autyści mają małą wrażli...

Koniec z Blondi i zmęczenie

Tydzień temu, czy w sumie, to już będę dwa, Blondi zaprosiła mnie na kolację. W sumie, to mieliśmy się spotkać na kawie, gdzieś tam, ale wyszło, że u Niej i ona coś tam upichci. Zastanawiałem się już, jak się ten wieczór skończy, bo z Nią to nigdy nic nie wiadomo. Mogą zostać na noc, ale też mogę po prostu iść do domu, po zjedzeniu kolacji, jak dobry kolega. Kolacja była dobra, coś tam gadaliśmy. Na koniec, przy kieliszku wina, które ona wyciągnęła, powiedziała, że poznała kogoś. Jeszcze tam parę detali dodała. Nawet nie wiem, czy mnie to bardzo zabolało, ale do przyjemności taka wypowiedź nie należy, bo Blondi mi na pewno bliska. Pożegnałem się i popedałowałem rowerem do domu, ciemnymi uliczkami. Wiadomo, ugryzło mnie to i gryzie nadal, z drugiej strony było to z Nią poplątane. Na ściance byliśmy dobrymi przyjaciółmi, tak samo, jak gdzieś jechaliśmy się wspinać, na dwa dni, ale jak ona gdzieś dłużej jechała, to raczej beze mnie. Jak ostatnio do Grecji. Nawet mi powiedziała, że nie ...

Zmiany w głowie

Rano budzę się i nikt koło mnie nie leży, to stan normalny, w sumie. Przez większą część mojego życia jestem sam. Tak trochę wyszło. Nie, żebym nigdy z nikim nie był, bo miałem związki, które nawet parę lat trwały. Wszystko się zmienia, w mojej głowie, może nie wszystko, ale pewne rzeczy. Dlatego może niewykluczone, że znowu z kimś będą, ale nie szukam nikogo aktywnie. To może bierze się z tego, że nie jestem przekonany, że mam pozytywny bilans ze związków. Z jednej strony było fajnie, z drugiej boleśnie i męcząco. To ostatnie może dlatego, że musiałem kimś tam być, jakiś tam być, albo tak mi się wydawało. Na jedno wychodzi. Kiedyś chciałem się zabić i nawet bycie w związku mnie od tej myśli jakoś nie odwodziło. Było to jakoś w mojej głowie zakodowane. Teraz jest inaczej. Myślę, że byłoby mi nawet szkoda teraz umierać, nie ze względu na to, że mi tak dobrze, ale nie jest mi też tak źle. Nie mam chyba aż takich dołków jak kiedyś, gdy sama egzystencja bolała, prawie, że fizycznie, gdy c...

Kierowanie emocjami

Wiadomo, emocje są subiektywne, to to, co się czuje, w sumie. Tyle, że ich powód, na przykład powód do smutku, czy radości, często bierze się z zewnątrz. Po prostu reaguję na to, co się dzieje i odpowiednio to interpretuję. Jak moja ulubiona zawodniczka, czy zawodnik przegra, to się tym trochę zasmucę, mniej lub bardziej, choć ich nigdy nie spotkałem, nie znam osobiście. Wiadomo, to nie odkrycie ameryki. Był powód, to się smucę. Czasami jednak budzę się rano i nic nie ma sensu. Czasami budzę się i jestem pozytywnie nastawiony do świata. Skąd się bierze to jedno, albo to drugie? Co się wydarzyło, że tak się akurat czuję? Często nie mam pojęcia, co było powodem. Czyli wiem, że czasami jest jakoś, jakoś mi się tak wydaje, że słońce świeci, albo że noc kompletna. Dlatego próbuję to jakoś kontrolować, bo wiem, że moja głowa nie zawsze jest konkretna. Dzisiaj rano budzę się i nic nie ma sensu. Wiadomo, wstaję jakoś, po tym, jak coś tam na komputerze w łóżku pooglądałem. Chcę iść na ściank...

Znowu w hali

Blondi napisała mi, że ma wiadomości. Przez głowę przeleciało mi od razu mnóstwo myśli. Pewnie poznała kogoś, myślę sobie, albo przeprowadza się do innego miasta. Z Blondi znamy się od lat, byliśmy nawet krótko razem, nie muszę dodawać, że ona zerwała, pisząc mi wiadomość z jakiegoś statku, bo pojechała na ekspedycję. Ktoś by powiedział, że to zły styl, zrywanie wiadomością. Może mi to wtedy przyszło do głowy, jakoś o tym zapomniałem. Teraz, gdy o tym piszę przypomniało mi się to jakoś. W każdym razie to wiadomość była taka, że Blondi ma pracować dwa tygodnie, gdzieś tam na wybrzeżu, a potem miała by dwa tygodnie wolnego. Moglibyśmy się wtedy gdzieś wybrać, znaczy, razem. Po jakimś czasie, godzinach czy dniach, zrelatywizowała, mówiąc, że weekendy ma zajęte. Nie skonkretyzowała. Teraz wychodzi na to, że może te wolne dni jako urlop na przyszły rok przenieść, więc ja niejako wypadłem z grafika. Siedzę znowu w kafejce hali wspinaczkowej. Nie wyrwałem nic nowego, znaczy, nowej drogi, cho...

Lekki ból głowy

Niedziela, czyli jak zwykle, lekkie ćmienie w skroniach, takie z minimalnym uczuciem mdłości, od czasu do czasu. Tak się zastanawiam skąd mi się to bierze. Już jako nastolatek miewałem silne bóle głowy i przechodziły one, jak poszedłem biegać, z tego co pamiętam, a może mi się tak wydaje? Teraz też miewam bóle głowy, w niedziele. Poza tym, to raczej mi się to nigdy nie zdarza. Może to dlatego, że w piątek uprawiam sport, potem idę do sauny i następnego dnia mało piję? Może być. W robocie, w ciągu tygodnia, mam termos z gorącą wodą, poza tym, to piję sporo kawy. Już się zastanawiałem czy to nie przez brak kofeiny. Myślę, że to jednak przez brak płynu, bo jednak w domu chyba mniej piję. Przez ponad trzy godziny wcale nie byłem w toalecie, a normalnie, to chodzę częściej. Tak się po prostu głośno zastanawiam, co  się w mojej głowie dzieje. Na ściance, tej do bouldern, ćwiczyłem sobie parę dróg przed którymi czułem respekt. Choćby dlatego, że nie mam ochoty się poślizgnąć i polecieć ...

Lądowanie na masce

Tak sobie wracałem w piątek po sporcie, wyluzowany, bo w dodatku po saunie. Kropił lekki deszczyk, było już ciemno. Jak skręcałem na główną drogę w stronę domu to zjechałem w lewo z drogi rowerowej, wjeżdżając na główną drogę, dwupasmówkę, by potem znowu wjechać na rowerową. Na podporządkowanej zatrzymał się samochód, czarny. Pokazałem mu, że skręcam w prawo. - Widzi mnie, dlatego się zatrzymał - przeszło mi przez głowę. Gdy byłem na wysokości jego maski ruszył on jednak nagle. Zobaczyłem maskę zbliżającą się do mnie, więc odruchowo po prostu się jakoś na niej położyłem, wypuszczając rower z rąk. Samochód zatrzymał się gwałtownie, ja stałem już jakoś na nogach, w lekkim szoku. - Wszystko w porządku - zapytał kierowca, który wyskoczył z samochodu. - Ze mną w porządku - mówię. Zeszliśmy na chodnik, ja, wlokąc mój rower. On jeszcze raz zapytał, czy wszystko ok. Potwierdzam, że tak, ale że rower oberwał. - Podjadę kawałek do przodu, na parking - mówi w końcu. Podjechał więc może z 10 metr...

Trudno powiedzieć

Dzisiaj tu wolne, dzień zjednoczenia Niemiec. Siedzę w kafejce hali do bouldern. Blondi ma przyjść, ciekawe czy przyjdzie. Czasami odwołuje takie wizyty. Teraz jest gdzieś na śniadaniu, nawet nie wiem z kim i gdzie, jest koło 11.30. Wczoraj gadałem z Gitarzystą. On z południowej ameryki, byłem na jego weselu w sobotę. ćwiczymy razem w środy. Rozciągaliśmy się po treningu, rozgadał się. Choć on często lubi pogadać. Na weselu byłem z Blondi, jako "partnerką od wspinaczki". Gitarzysta trochę się zachwycał, jaka ona ładna, pytał, czy jesteśmy razem. Powiedziałem mu, że nie. Skomplikowane, myślę sobie, czy chciałbym być z nią, jakby ona chciała być ze mną? W każdym razie to było mi smutno, gdy wracałem do domu, pedałując na moim stalowym rumaku. - Po prostu emocja - pomyślałem sobie - smutek. Jakie ona ma znaczenie? Takie jak lęki. Myślę, że dlatego że mam pomieszane emocje, lęki, czy kiedyś szarpała mnie tęsknota za dziewczynami, to nie umiem się w nich do końca połapać. Jakieś t...

Długa notatka, sterowany emocjami

Siedzę sobie w kafejce hali do bouldern. Kawa mi dosyć smakuje, ma sporo pianki. Nie jest mi źle, to już coś. Trochę się wspinałem, coś tam udało mi się zrobić, co już Blondi dała radę, coś nowego próbowałem. Mówię o tych trudniejszych rzeczach. Skończyłem dosyć o czasie, bo była grupa dzieciaków, które miały skończyć koło 13, a ja chciałem mieć wolne miejsce przy stoliku, bo tak sobie to zaplanowałem. Więcej się rozciągam ostatnio, powoli są jakieś tego efekty, choć mogło by być lepiej. Obserwuję moje zachowanie, to znaczy, nie cały czas, ale praktycznie często, parę razy dziennie, czy wtedy, gdy akurat coś mnie zaczyna blokować. To ostatnie zdarza się często. Powoli udaje mi się wychwycić ten system sterowania, mną. Jestem, to znaczy, moja logika, zdalnie sterowana, przez emocje. Wiadomo, logika i emocje są połączone. To oczywiste więc, że mają na siebie wpływ. Moje zachowanie jest uzależnione od impulsów z zewnątrz, na przykład widoku jedzenia, czy krągłości tyłka jakiejś dziewczyn...

Lekki tik

Od paru dni mam lekki tik nerwowy, w lewym oku. Pojawia się i znika. Czym jestem tak zestresowany?

Brak wiary w siebie

Brak wiary w siebie. To chyba typowe dla mnie. Dlatego też staram się unikać zawodów, czy stresu? Jak byłem w Australii to grałem dużo na zawodach. Indywidualnie zająłem najwyżej drugie miejsce, raz, w mojej klasie. Grupowo chyba częściej coś tam zajmowałem, raz nawet wygraliśmy. Wiadomo, to takie zawody podwórkowe, to znaczy, druga klasa od dołu. Dlaczego mi to przyszło do głowy? Tak sobie po prostu myślę, dlaczego mi tak trudno pisać tą książkę. Jest to związane ze stresem. Bo muszę coś "zrobić"? Podobnie mam czasami w robocie, gdy mam coś zrobić. Tyle, że w robocie, to wiem, że raczej jestem w stanie większość rzeczy wykonać. W życiu prywatnym jest trochę inaczej. Byłem dzisiaj na bouldern, to znaczy, wspinaczka do wysokości odskoku, bez liny. To jakby to ktoś jeszcze czytał, choć czytelników mam niewielu, co mi jakoś nie przeszkadza. Wiadomo, fajnie by było, żeby ludzie czytali to, co napiszę, mówili "o, jakie fajne". Z drugiej strony oznacza to stres. Bo raz s...

Powolny wydech

Siedzę sobie w kafejce hali wspinaczkowej. Gdzieś po drugiej stronie tego wejścia, czy baru, dzieci mordy drą, jak to dzieci. Tam jest taka mała hala, w sumie, dla dzieci. Hala, pomieszczenie, powiedzmy sobie. Jestem tu sam, bo Blondi, z którą się normalnie wspinam, była na jakiejś nocnej imprezie. Niech zazdrości, że nie może się wspinać. Napisałem jej wiadomość na Whatsapp. W Polsce chyba nie tak wiele ludzi tego używa, takie mam wrażeni. Chociaż teraz, to może więcej niż kiedyś, nie wiem. W każdym razie, to jestem wyluzowany, bo wysiłek fizyczny, koncentracja na ruchu, powodują, że się odprężam. Poza tym to naciągałem się potem z pół godziny. Strasznie się zrobiłem nierozciągnięty. Mam zamiar znowu nad tym popracować, tak trochę regularniej, bo tragedia w jednym akcie. To też przez to biodro, które mnie boli, dokładniej, to chyba ten zginacz. Ostatnio próbowałem podnieść wyżej nogę i mnie zabolał, ostro. Bez sensu. Cała prawa strona biodra wydaje się być pospinana. Nic dziwnego, bo...

Nowa lina

Mieszkanie nadal w miarę odkurzone. Właśnie kupiłem sobie nową linę, bo na tej starej boję się wspinać, a byłem z Blondi w skałkach, pod namiotem. Fajnie było, tyle, że miałem potem zakwasy przez parę dni. Fajny był wiatr gdy szliśmy grzbietem skałek. Wiało naprawdę i wiatr rozbijał się o stromą ścianę po której wierzchu szliśmy. Huczało jak samolot odrzutowy, gdy powietrze skompresowane na skale uciekało w górę. W każdym razie to moja lina jest już trochę stara, niby jeszcze wytrzyma, też nie wspinam się ekstremalnie, ale boję się już trochę, nawet nie o siebie, ale o Blondi, bo głupio, jakby na mojej linie poleciała. Wiem, że jestem najczęściej zbyt ostrożny i lina by jeszcze długo wytrzymała, ale wszędzie radzą, żeby leciwą linę, czyli taką która ma więcej niż 6 lat i jest używana, kiedyś wymienić. Poza tym, to nic nowego.

Odkurzone mieszkanie

Mieszkanie mam teraz dosyć dobrze odkurzone, bo w czwartek wieczorem przyszedł odkurzacz. To znaczy, nie przyszedł sam, ale przyniósł go spocony kurier, bo czwartek był raczej gorący. Próbowałem go już trochę w piątek wieczorem, nie za bardzo, bo nie chciałem sąsiadowi z dołu hałasować. Tak do porządku odpaliłem go w sobotę, do tego musiałem trochę kabli uporządkować, żeby się nie zaplątał. Potem patrzyłem jak jeździł po mieszkaniu. Po pierwszym zwiedzeniu mieszkania odkurzacz zrobił mapę. Teraz mogę sobie wybrać pokój, który ma odkurzyć. W dodatku można podłączyć przystawkę do ścierania na mokro. Cudów nie ma, ale trochę kurzu z podłogi na mokro też zetrze. Sterowany jest on przez telefon komórkowy. Głośność jest całkiem spoko, tak, że mało co go słychać z pokoju obok. Można mu też ustawić strefy z zakazem wjazdu, albo dokładniej podzielić rozkład pokoi. W każdym razie, to mieszkanie jest teraz w miarę odkurzone i wygoda jest niezła. Muszę wstawić zdjęcie ;) To znaczy, odkurzacza, ...

Bouldern

Odkurzacz mógłbym zamówić, nie było go na Amazon, ale w innym sklepie, który znam. Dlaczego tego nie zrobiłem? Nie wiem. Nie jest to też takie ważne, myślę sobie. Miałem ochotę go zamówić, jak go nie można było kupić, teraz można, więc mi się tak nie pali. Byłem akurat na bouldern, podoba mi się ta hala, bo jest sporo różnych pomieszczeń i różnych dróg. Bouldern, dla niewtajemniczonych, to wspinanie się do wysokości tak może 3-4 metrów, tak, że można odskoczyć. Na podłodze są grube maty, tak, że nic się nie stanie, nawet jak człek dziwnie poleci. To znaczy, ja oczywiście nie lubię zeskakiwać z samej góry. Nie trzeba też tego robić, bo są specjalne chwyty, tak, że można po nich bez problemu zejść niżej. Teraz siedzę sobie tutaj i piję kawę, cappucino, z kubków jak za dzieciństwa, emaliowych. Nie będę robił zdjęcia, niech każdy sobie taki kubek wyobrazi, biały, z niebieskim rąbkiem, z trochę już wyszczerbioną emalią na brzegach. Poszedłem na do tej hali już o 10 rano, to znaczy, prze...

Czekanie na odkurzacz

Czekam na nowy odkurzacz, to znaczy, jeszcze go nie mają na magazynie, ciągle, znaczy się, białego, bo czarne są. To tylko przykład na to, jakie znaczenie mają jakieś głupoty, odkurzacz biały, czy czarny. Kiedyś to by się człowiek cieszył, że coś takiego jest w sklepie, niezależnie od koloru. W pewnym sensie życie było prostsze, bo nie trzeba się było zastanawiać co i jak, a przynajmniej trochę mniej.Tak mi przyszło do głowy, że coś podobnego mają uciekinierzy z Korei Północnej. Jakoś sobie tego nie umiałem wyobrazić jak to jest, bo czytałem, że jest im trudno podjąć decyzję, co do wieli rzeczy. W KP nie mieli wielkiego wyboru, nie musieli uczyć się priorytetów, co ważne, co mniej ważne. Wiadomo, to uproszczony obraz, ale coś w tym stylu. Gdy uciekli do Korei Południowej to stanęli przed ścianą zupełnie innych problemów niż wcześniej. Zamiast jednego swetra, który mogli kupić, mieli dwadzieścia. Tak pewnie z wieloma rzeczami. Nie wiem, czemu mi to tak do głowy przyszło. Mam wrażenie,...

Jak było kiedyś

Nagle jest mi jakoś gorąco, w dodatku mam uczucie, jakby mi brakowało powietrza. Wiem, że to objaw lęku. Jakiś impuls powoduje, że źle się czuję w swoim ciele. Chciałbym od tego uciec, więc piję kawę, to dlatego też, że jestem zmęczony. Wyczytałem po raz któryś niedawno, że ludzie się tną, żeby nie czuć tego uczucia. Jak człowiek się zrani, to czuje ból, nad którym ma niejako kontrolę. Poza tym, to może się za swoją słabość ukarać, to oczywiste. Wiadomo, to nie powoduje poprawy sytuacji, to znaczy, nie długofalowo, ale na chwilę pomaga. Mógłbym też zjeść coś słodkiego, popić kawą i poczuć się przez chwilę trochę euforycznie. Wiem, że mi to nie pomoże, będę się po tym jeszcze gorzej czuł, więc tego nie robię, tym bardziej, że nie mam nic słodkiego pod ręką, nie licząc 99% czekolady. Słodka to ona nie jest. Ktoś tu niedaleko miał urodziny, więc wszamałem jakieś małe ciasteczko, wielkości kokosanki. Może dlatego mi teraz tak gorąco? Normalnie, to po prostu czuję niepokój. Wczoraj był...

Chłodno

Coś mi dzisiaj chłodno w robocie, mimo, że mam na sobie gruby sweter. Możliwe, że to dlatego, że na zewnątrz chłodniej, a klimatyzacja się jeszcze nie przestawiła, tutaj. A może dlatego, że mnie wczoraj trochę przewiało, bo nie miałem żadnego polara, jak wracałem rowerem do domu, a kurtki przeciwdeszczowej nie chciałem zakładać, bo bym się mógł spocić. Byłem wczoraj na bouldern, pierwszy raz bez Blondi. Dlatego może bardziej na luzie, bo ona się jednak chyba trochę lepiej ode mnie wspina, ma lepszą technikę, więc próbuję ją dogonić. Wczoraj byłem sam, nawet dosłownie, bo jak się tam zawlokłem koło czwartej po południu to w jednej sali byłem sam. Nie chciało mi się tam jechać, bo byłem zmęczony, ale z drugiej strony to wiem, że jak uprawiam sport, to potem jestem bardziej wyluzowany. Ostatnio coś się znowu pociłem i chyba zęby zgryzałem, bo mnie coś bolały, niektóre. A może to od tych kwaśnych morel, które jadłem? W każdym razie, to dzisiaj piątek, za oknem słońce, trochę białych chm...

Odkurzacz

Jedna kumpelka kupiła sobie kosiarkę do trawy, automatyczną, bo ma ze 2.500 metrów kwadratowych, druga kupiła sobie naprawdę porządny rower. Ja może kierowany zazdrością, a może dosyć pozytywnymi recenzjami, postanowiłem sobie kupić odkurzacz. Wybrałem już jeden typ, tak mi się wydawało, póki nie zrozumiałem oznaczenia typów. Okazało się, że już jest nowszy, cichszy. Mnie zawsze wkurza, gdy coś jest głośne, to znaczy, ze sprzętów domowych, dlatego taki o 30-50% bardziej cichy, to by mi się bardziej podobał, choć droższy. Problem w tym, że jeszcze go nie ma w sprzedaży, to znaczy, w sklepach, które jakoś tam znam. Nie mam ochoty kupować go w jakimś mało znanym sklepie internetowym. W Amazon ma być podobno za 1-3 miesięcy. Niezależnie od tego wszystkiego, to drożeje. Już podrożał o 15%. Może dlatego, że nie nadążają z produkcją, bo podobno dobry? Aha, czy wspomniałem, że to automatyczny odkurzacz, czyli taki, który sobie sam jeździ? Wiem, mam problemy, ale one odciągają mnie trochę od i...

Marudzenie

Czas płynie, pogoda jest zmienna, choć ciepło. W niedzielę byłem na bouldern, czyli wchodzeniu na ściankę na niskich wysokościach. Polazłem tam razem z Blondi, było nawet fajnie, choć podrapałem sobie lekko podbródek, jak mi noga objechała. W drodze powrotnej Blondi opowiadała o swoich planach urlopowych, dwa tygodnie tam, dwa tygodnie tu, ze swoją grupą. Mnie nie ma w tym równaniu, bo "grupa byłaby za duża", czy coś. Z Blondi byliśmy się parę razy wspinać, nawet na parę dni, ale najwidoczniej nie należę do jej "grupy", bo to głównie ludzie, z którymi studiowała. Kiedyś bym się może tym przejął, teraz, też mnie to coś pewnie rusza, ale dużo mniej. Ja to i tak się potrafię różnymi rzeczami przejąć, niezależnie od tego, czy mają sens, czy nie. Lokatorka, porąbana, zapłaciła mi nagle 50 EUR mniej. Widzę to na wyciągu z konta. Piszę do niej. - Mniej zapłaciłam, bo policzyłam, że tyle wyszło na zużycie prądu, za suszarkę do powietrze - przyszła odpowiedź, głosowa oczywi...

Ogród

Nie wiem, czy nie chce mi się akurat tu pisać, czy to po prostu brak spokojnego czasu? W zeszły, przedłużony weekend, byłem się wspinać z Blondi. Mieszkaliśmy w małym mieszkanku, we wspaniałym ogrodzie, który upiększał jeden gościu, który tam mieszkał z żoną. Z rana zapalali patyczki zapachowe, na małej rabatce w której stały wysokie, granitowe kamienie. To była okolica kamieniołomów, więc to jeszcze to, co przytachał dziadek B, tego gościa. Odpadki z roboty, można by powiedzieć, takie, wysokości może jednego metra, dokładnie ich nie mierzyłem. Poza tym, to było oczywiście wiele innych rabatek z kwiatami, przynajmniej ze dwie małe sadzawki, z rybami, przynajmniej w jednej. Nie wspomnę już o poobcinanych drzewach, na kształt tych drzewek bonzai, tyle, że większych. Idę zaraz na targ, za oknem raz słońce, raz pochmurnie, jutro znowu gdzieś w skałki, dzisiaj trochę paletek.

życie innych

Zmęczony jestem coś, takie mam dni. W nocy słabo spałem, nawet nie wiem dlaczego, może brakuje mi sportu? W poniedziałek nie poszedłem na paletki, bo miałem spore zakwasy po tym bouldern w niedzielę. Byłem w tej hali do bouldern z Blondi. Ona się kurcze lepiej wspina ode mnie, takie życie, ma silniejsze palce i lepsze poczucie równowagi, nie wspomnę już o porozciąganiu. W każdym razie, to wczoraj też mi się nic nie chciało, ale poćwiczyłem krótko na desce do podciągania się. Powoli coś tam może wychodzi. Wymyślam sobie nowe ćwiczenia. To znaczy, nie są one nowe, bo cóż można nowego na desce z dziurami wymyślić, ale nowe dla mnie, bo nigdy ich nie robiłem. Staram się na przykład zmieniać uchwyt, bo jest ich parę na desce. Póki co, to robię tą najłatwiejszą wersję, gdy ręce są na tym samym poziomie. Poza tym, to wczoraj znowu oglądałem zawody w bouldern. Mówili po japońsku, bo to akurat jakieś finały w Japonii były, ale ich nazwiska często są zapisywane za pomocą chińskich znaków. Oni m...

Czy wiewiórki dramatyzują?

Za oknami szaro, powoli robi się już ciemno. Tu na północy jest dłużej jasno, wiosną, czy latem. Jestem jakiś zmęczony, może dlatego wciąłem właśnie małe Prince Polo, które jeszcze mam z Polski. Mam ich jeszcze parę, nie dlatego, że tyle kupiłem, ale staram się nimi nie objadać. W zeszły weekend byłem na "bouldern", w niedzielę. Dlatego nie poszedłem na paletki w poniedziałek. Byłem wczoraj, ciągle miałem jakieś zmęczone nogi. Po powrocie do domu piję kawę, bo nie mam ochoty po prostu paść na pysk. Może to też ta pogoda? Ciągle nie umiem utrzymać się na jednej ręce, choć to już od dwóch tygodni ćwiczę. W paletkach też nie jest specjalnie lepiej, choć pewne rzeczy chyba jakoś tam wychodzą. Nie, żebym tyle ćwiczył. W robocie zamieszanie. Wprowadzają jakiś nowy system, czy wprowadzili i teraz się wszyscy muszą dopasować. Tak czasami najprościej. W sumie, to zwalili robotę na nas, do czego się nikt nie chce przyznać, a może to ja się mylę? "Król jest nagi", póki co, ...

Raz w Polsce

Byłem przez parę dni w Polsce. Bardzo fajnie było, choć jak zwykle sporo biegania i odwiedzania ludzi, by byłem zbyt krótko na to, żeby to zrobić na spokojnie. Teraz siedzą tutaj i duszę się trochę, nawet nie wiem dlaczego. Powodów może być parę, bo akurat coś tam z jakimiś urzędowymi rzeczami robiłem. Z drugiej strony, to idę się zaraz wspinać z Blondi. Czy to się do tego uczucia ciężaru na piersiach przyczynia? Nie wiem. - Po prostu się trochę duszę, bo jestem zestresowane - mówię sobie. - Za jakiś czas mi to pewnie przejdzie, bo zawsze jakoś przechodzi. - Oddychaj głębiej - dodaję w głowie. Jak jestem w takim stanie, to wiem, że ważne jest ruszanie nogami, robienie czegoś. Wtedy coś tam mniej lub bardziej sensownego potrafię zrobić, choćby zebrać pranie z suszarki. Wszytko w mieszkaniu wydaje mi się nagle jakieś brudne i nieporządne. Po części to pewnie stan faktyczny, a po części wmawiam to sobie. Ciekawe, jak różne części mózgu się odzywają. Logika mówi, że nie jest tak źle, ...

Coś robić

Rano budzę się, koło szóstej, choć to sobota, a jak do do 24 jakieś głupoty oglądałem, na YT. W ciągu tygodni WLAN wyłącza mi się o 22 wieczorem, więc nie mogę tak długo siedzieć. Może muszę też tak w piątek zrobić. Nie wiem, coś mi się nie chce pisać, może po części dlatego, że jakoś zmęczony byłem ostatnio, albo nie było mnie tyle w domu. Najpierw w robocie zamieszanie, a potem święta wielkanocne. Na święta byłem na łonie natury, w drewnianej chatce pod lasem, a przynajmniej na łące koło lasu. Chodziliśmy się przez 3 dni wspinać z Blondi. Pierwszego dnia maszerowaliśmy chyba ze dwie godziny, głównie to raczej pod górkę, w słońcu. Potem udało nam się znaleźć krótszą drogę, bo tylko godzinną. Wspinaczka była fajny, choć ja to cienki Bolek, bo się mało ostatnio wspinam, czy przez ostatnie 4 lata, ale ten czas leci. Ostatnio znowu coś tam więcej, bo Blondi znowu ma ochotę na ściankę i jest w tym samym mieście i kraju. W każdym razie, to zacząłem więcej ćwiczyć na desce kampusowej, czy ...

Cisza

W zeszłym tygodniu, w czwartek, powiedziano mi, że zlecenie się kończy, bo mają kogoś na moje miejsce, kogoś na stałe. To znaczy, o tym to wiadomo od miesiąca, tyle, że zastanawiałem się kogo on zastąpi, jak przyjdzie z początkiem czerwca. W każdym razie, to miałem jeszcze zostać jakiś miesiąc, czyli w lipcu, żeby tamten zdążył się zapoznać z tematem. W sumie, to jest nas tam trzech, więc nie jestem aż taki konieczny, czy niezbędny, ale o niektórych rzeczach coś tam lepiej wiem. W każdym razie, we wtorek szef grupy mówi mi, że gadał z wyższym szefem i mam mieć zlecenie do końca sierpnia. To znaczy, nie powiedział mi tego, tylko napisał w mailu, bo akurat nie było mnie na miejscu pracy, a jemu się pewnie śpieszyło z wiadomością. Wsio ryba. Muszę powiedzieć, że nawet się trochę ucieszyłem. Ciekaw jestem, czy rzeczywiście mi się ta robota skończy w sierpniu. I tak planuję wypad do Australii, na który się już nawet trochę cieszę, mimo lekkiego wrażenie, że się duszę, gdy o tym pomyślę. Tyl...

Po prostu wyżej, "Free Solo"

Właśnie pogadałem z Blondi, która się lepiej ode mnie wspina. Nie wiem, czy to, czy może kawa, poprawiła mi humor. Kończy mi się zlecenie, już mi powiedzieli, że potrzebują mnie tylko do końca maj, może jeszcze potem z miesiąc, dwa, bo znaleźli zastępstwo dla mnie. Jestem więc lekko w szoku. Pierwszego dnia czułem silny niepokój, bo powiedziano mi to w czwartek. Teraz powoli wraca normalność. Rano jestem może zestresowany myślą, że koniec roboty, ale z drugiej strony, to na tym polega moja praca. Jestem wynajmowany na czas, w tej firmie byłem przez ponad dwa lata. Przedtem, zanim sam się nie zmyłem, też ponad dwa lata chyba. Zastępują freelancerów pracownikami na stałe. Głupio mi tylko, że mnie jako pierwszego wymieniają, z mojej grupy, ale, takie życie. Tak sobie myślę, że mój stres związany jest z tym, że nie wiem co ze sobą zrobić i pewnie z tym, że coś się znowu zmieni. Proponowali mi, że mnie zatrudnią na stałe, bo to z wymianą freelancerów mają odgórnie, ale nie chciałem. Gdyby ...

Błędy

Wkurzają mnie małe problemy, czy fakt, że czasami coś źle zrobię. Pewnie boję się konsekwencji. Ta obawa jest pewnie nie zawsze relatywna do popełnionego błędu, ale, jak sobie to w głowie poustawiać?

Dzień człeka

Wczoraj był dzień kobiet. Dostałem pod koniec dnia wiadomość od jednej kumpelki, ze zdjęciem pijaka, który leżał koło roweru, podpis - on śpieszy z kwiatami na dzień kobiet - czy coś takiego. Nie wiem, czy to miała być aluzja, że nie złożyłem życzeń, czy może po prostu śmieszny podpis. W każdym razie, to w Niemczech jest już wolny dzień, w Berlinie, dzień kobiet. Porąbało ich, myślę sobie. Socjalistyczne święto, uaktywnione jeszcze bardziej przez genderowych równorobistów. Chodzi im o to, wiadomo, żeby wszystko było równe, nie, żeby każdy miał takie same prawa, bo to co innego. Jak zrobić, żeby było tyle samo ministrów, żeńskich i męskich? Trzeba na siłę wprowadzić kwoty, czyli parytety. Ma być po równo, tam gdzie chodzi o władzę. To przyznają już feministki. Dlatego właśnie nie chodzi o wyrównanie zatrudnienia przy wywozie śmieci, typowym przykładzie braku równości. Badania naukowe mówią, że im większa równość, więcej praw, jak w krajach skandynawskich, tym bardziej kobiety garną...

Przyzwyczajenie

Wreszcie piątek, bo coś długi był ten tydzień. Wczoraj obżarałem się trochę, bo się słabowity czułem. Ostatnio nie jem kolacji po treningu, więc straciłem trochę na wadze. Niesamowite, człowiek parę razy kolacji nie zje, dodam, że po sporcie i od razu się chudnie. Staram się codziennie coś tam robić, z tych moich zaplanowanych rzeczy, to poprawia mi humor. Nie czuję się wtedy taki bezradny wobec moich blokad, które mi podstawiają nogę. Dzisiaj po robocie znowu trochę sportu i sauna, na którą się cieszę. Za oknami szaro, deszcz, na rowerze pod wiatr, ale do tego jestem przyzwyczajony. Jak i powoli do tego, że daję radę pewne rzeczy zrobić, codziennie.

Balety

W poniedziałek byłem na koncercie, takim małym, nawet nie wiem ile trwał. Był w kościele, o bardzo skromnym wnętrzu, choć katolickim. W sumie, to nic tam nie było, ławki, krzyż, ołtarz. Była też scena, którą albo specjalnie zbudowano, albo na stałe tam może była, bo tam co miesiąc coś się odbywa. Kumpel grał tam na gitarze, z dziewczyną. Poza tym to jakiś kawałek teatru i paru tancerzy. Nie na raz, ale tancerze i muzycy dwa razy, ten teatr tylko raz, na szczęście, choć było tam trochę ładnych dziewczyn. Gitarzysta grał fajnie, jego partnerka też. Przyszedłem wcześniej więc siedziałem w trzecim rzędzie, może ze 3 metry od tej sceny. Na niej pląsali tancerze. Najpierw jeden, a na koniec koncertu para. Wiedziałem, że są oni jakoś z grupy Neumeiera, Nazwisko coś mi mówiło. Myślałem, że to może jacyś z tej szkoły baletowej, nie znam się, ale tańczyli bardzo fajnie. Sprawdziłem, okazało się, że to jedni z lepszych. Ogólnie, to sprawdziłem, bo podobała mi się tancerka, Azjatka. Nie dość że ł...

Umyj zęby

Mam w pracy kolegów, którzy mi czasami w czymś pomagają, wiadomo, ja innym też pomagam. Tyle, że pomocy niektórych czasami trochę unikam, albo staram się skrócić czas ich pomocy. Nie wiem, czy ja taki wrażliwy jestem, ale mam ochotę im powiedzieć - idź najpierw zęby umyć. Nie wiem, czy oni rano nie myją zębów, czy robią to tylko raz na tydzień, tak jak ludzie przed laty, brali kąpiel raz na tydzień, czy kiedyś dwa razy do roku. Nic dziwnego, że Japończycy pierwszych Europejczyków barbarzyńcami nazwali, przynajmniej gdy chodzi o higienę osobistą. Wiadomo, Japończycy specjalnie delikatni nie są, gdy chodzi o traktowanie ludzi, na przykład różnego rodzaju jeńców wojennych. Gdy jednak chodzi o higienę, czy toalety, to są trochę do przodu. I tak w Niemczech jest czyściej niż w Australii, w Polsce już dawno nie byłem. Tak mi się to skojarzyło, bo trudno jest komuś powiedzieć - idź się umyć - nawet znajomemu. Jest tu też taki jeden, który oszczędza na proszku do prania, czy mydle, czy co ta...

Może to i już wiosna

Wiosna idzie, to znaczy, rano zimno, jak zasuwam na rowerku, ale całkiem przyjemnie, jak się wraca po południu, z roboty. To znaczy, nawet jak pada, to jest milej niż wtedy, gdy mróz. Temperatury poniżej zera mi jako tako nie przeszkadzają, o ile nie jest ślisko. Poza tym, to wolę jak jest zimno, bo mniej się spocę, niż jak tak jakoś tak, że jak człowiek kurtkę pod szyję zapnie to jest ok, tyle, że za gorąco, a jak się ją rozepnie, to człowieka nieźle przewiewa. I tak zima była lekka w tym roku, ani razu nie jechałem kolejką, mogłem spokojnie rowerkiem. Ani razu też się nie wywaliłem, z powodu lodu, czy czegoś. Tyle, że dopiero luty, więc wszystko jeszcze może się zdarzyć. Mam trochę stresu, trochę niedospany, bo budzę się w nocy, trochę aftów. Dzisiaj idę znowu na paletki, nawet jak mi się nie chce, bo mam klucz od hali. Muszę siedzieć aż do końca. Ostatnio przychodziły ładne dziewczyny, do drugiej, tej późniejszej grupy. Tyle, że one raczej sobą zainteresowane. Zabawne jest zawsze,...

Myślę, że coś robię

Sobota rano, piję kawę. Przyglądam się moim emocjom, które sobie jakoś tak trochę skaczą. Miałem trochę stresu w robocie, z tym co robiłem, ale udało mi się to w piątek jakoś rozwiązać. Mimo wszystko dostałem aftów. Wczoraj byłem na paletkach, przedtem na treningu w kółko. To pozwala na wyluzowanie się. Po treningu czytam wiadomość od B, żeby się spotkać w przerwie obiadowej, bo ona jeszcze w przyszłym tygodniu jest. Wiem, że jedzie na narty, kiedyś w lutym, czy odnosi się to do tego? A może przenosi się do innego miasta? Z nią nic nie wiadomo. Czasami po prostu się odetnie i nie odzywa. Nie jesteśmy razem, więc ma prawo do tego. Próbuję codziennie coś tam tą moją książkę pisać. Jak się pośpieszę, to w takim tempie będzie gotowa za mniej więcej 1000 lat, jak się pośpieszę. Czym się przejmować, tyle jest książek. Galaktyka drogi mlecznej ma wielkość ok. 100.000 lat świetlnych. Lat świetlnych, czyli dla tych, którzy na fizyce byli na wagarach, rok świetlny to odległość jaką przemierza...

Grubasy II

Gościu nie umiał zapiąć pasa bezpieczeństwa w samochodzie, bo miał taki brzuch, w sumie, młody chłopak, 26 lat, waga około 296 kilogramów. Nie, nie przestawiły mi się cyferki, czy nie brakuje przecinka. Od jakiegoś czasu nie mógł brać prysznica, bo się do kabiny nie mieścił. Praktycznie nie wychodził z domu. Niezależnie od tego jak to się stało, wylądował w takiej sytuacji. W sumie, to było już obojętne, czy i co jadł, bo się niejako poddał. Zaczął pisać, dla jaj, na forum dla kulturystów i tak się w sumie coś w jego życiu zmieniło. Ogólnie, to nie oczekiwał, że dłużej pożyje, więc posłał tam nawet swoje zdjęcia, otwierając posta "Zapytaj co chcesz najgrubszego faceta", czy coś w tym stylu. Tu jego historia: https://www.youtube.com/watch?v=8svuSIYQu74 Co mnie w takich przypadkach interesuje, to możliwość zmiany, z której ludzie często nie zdają sobie sprawy, bo prostu nie wiedzą, czy nie wierzą w jej istnienie, co na jedno wychodzi. To jak psy nauczone, że nie mogą ucie...