Takie sobie życie
Siedzę sobie w kafejce, cappuccino, za oknem w miarę ładna pogoda. Piszę sobie, rozmawiam z różnymi ludźmi. --> Mój ojciec bije mnie na trzeźwo. Ojciec znajomej bije ją po pijanemu. „Jego oczy robią się inne, jakby dzikie”, mówi ona. Kładzie pas na stole i każe jej mówić tabliczkę mnożenia. Mój ojciec inaczej, gdy trochę wypije, staje się nawet jowialny. Czasami przychodzi znajoma para na brydża. Wtedy macha tylko ręką, żebym szedł, gdy wchodzę do zadymionej papierosami kuchni, gdzie grają z mamą i gośćmi w karty, by się odmeldować, bo idę spać. „Melduję posłusznie, że umyłem ręce, nogi, uszy, zęby, szyję”. Gdy grają w karty słyszę ich głośne głosy i wiem, że to spokojny wieczór, bo nie przyjdzie do mojego pokoju, dlatego, że mu się coś przypomniało. Dlatego, że któreś z nas nie zakręciło szamponu, albo zrobiło czymś plamy na klapie sedesu. W sumie, to ciekawe, że oprawcy potrzebują jakiegoś usprawiedliwienia, żeby dokonywać przemocy. Oznacza to dla mnie, że za ich przemocą kryje si...