Pełno turystów
A teraz jestem na lotnisku w Guangzhou. W sumie, to trochę jak w kafejkach w niektórych dzielnicach Australii, tyle, że więcej białych, przynajmniej w porównaniu do kafejek do których chodzę. żadnych nowych przemyśleń, tylko lekki ból głowy, bo chyba za dużo filmów oglądałem w samolocie. Przede mną jeszcze ten dłuższy kawałek, 12, czy 13 godzin, czy coś koło tego. Kelnerki trochę chyba jak w Polsce, niezbyt zachwycone swoją rolą, a może jestem rozbestwiony po Australii, bo tam się zawsze uśmiechały. Za to pogadałem z jedną z Hondurasu, wyglądało na to, że nie ma ochoty opuszczać mojego towarzystwa, ale miała samolot, na szczęście. Dzieci tu grają super głośno na swoich tabletach, czy jak się to nazywa. Rodzice leżą trochę jak śledzie, pewnie zadowoleni, że mają spokój. Technika jest wszędzie podobna, nawet się mogę podłączyć moją europejską wtyczką do słupka do ładowania tutaj, mimo, że to Chiny W ogóle się tego jakoś nie czuje. Bardziej się czuję w Chinach jak jestem, no właśnie, w je...