Bywa
Ja dalej zmęczony, już tak, od paru dni, a może tygodni. Powoli wiosna idzie. Jeżdżę już na rowerze w kamizelce i krótkim rękawku. Na głowie czapka, na rękach grube rękawice narciarskie. Wczoraj coś się poderwałem do lotu, po tym jak fachowiec mi klęczał przed lodówką i pojechałem kupić buty, wodoodporne. Nie chodziłem po sklepach. Pojechałem do jednego, sporego, sportowego. Zobaczyłem parę, wybrałem jedne do przymierzenia. To znaczy, był jeden, lewy, o dwa numery za mały, mimo wszystko w desperacji akcjonizmu chciałem go na nogę założyć, co mi się połowicznie udało, to znaczy, do połowy już go miałem... W końcu rozsądek przemówił i poprosiłem jednego kudłatego z obsługi, żeby mi przyniósł inną parę, większą, jak jest. Nie dość, że była, to była jeszcze o pół numeru większa. Popróbowałem więc jeszcze na zmianę, tak z pół godziny, obie pary, w różnych kombinacjach, na jednej nodze większy, na drugiej mniejszy i tak dalej. Nawet poskakałem jak kózka po specjalnych platformach, bo to spor...