Nie wiem jeszcze, czy pojadę do Polski na święta. Raczej więcej rzeczy przemawia za tym, żeby nie. W Polsce wszystko pozamykane, ja mam kłopoty z chodzeniem, Dobra Kumpelka jeszcze w szpitalu. Myślę, że lepiej byłoby pojechać na Wielkanoc. Już wiem, co mi na balkonie rozrabia. Sikorki. Włożyłem teraz "kulkę dla sikorek" do tej miseczki z ziarnem, bo jak leżała obok, to jej nie ruszyły. Albo nie są nauczone, albo ta "kulka dla sikorek" im po prostu nie pasuje. Rano, leżąc w łóżku, mam wrażenie, że nic nie ma sensu. Czuję nacisk na klatce piersiowej, wiem, że to stres, bo tu operacja, w przyszłym roku, to samotność, tu wyjazd do Polski, czy Australii. Mógłbym żyć "normalnie", mieć stałą robotę, bo mi ją już parę razy w moim życiu proponowano, w ostatniej robocie też. Tyle, że coś mi "robota na stałe" nie pasuje. Chyba, że byłoby to coś naprawdę ciekawego i z sensem, czyli coś związane z robieniem nowych rzeczy dla świata, czy ludzi, czy ogólnie,...