Posty

Wyświetlanie postów z 2023

Wesołych Świąt

Życzę wszystkim spokojnych, słonecznych i wesołych Świąt! Coś dawno mnie tu nie było. Mam trochę rozwalone ramię, więc nie chodzę na bouldering. Z drugiej strony, to używam tego czasu, by popracować nad książką. Pisarz to ja nie jestem. Muszę poskracać i skończyć wreszcie. Tu cudna pogoda była dzisiaj, przez to fajny spacer w parku.

Jesienne słońce i ciasteczka

 Nawet ładna pogoda dzisiaj była, choć teraz pochmurnie. Spadam zaraz ze ścianki do domu, tym bardziej że się chmurzy. Ciekawe, że mogę tworzyć nowe notki tutaj, ale nie mogę komentować własnych notatek jako "ja", nie mówiąc już o komentowaniu innych. Muszę posprawdzać w ustawieniach, co się tam pozmieniało. Może chodzi o "ciasteczka". Z tymi słodyczami to zawsze jakiś kłopot, niezależnie od tego, czy do jedzenia, czy elektroniczne jakieś.

Jesień

 Ale ten czas leci. Ramię mnie boli, temu na sporcie dzisiaj nie byłem. Za to tyję, ale nie mam siły równocześnie pracować nad książką i męczyć się z ograniczaniem kalorii, szczególnie wtedy, gdy mnie ramię boli. Obejrzałem parę programów na temat Izraela i Palestyny. Interesujące. Ludzie zawsze znajdą powód, żeby sobie łby rozwalać. Za to mam nowe opony w rowerze, co nie jest głupie, bo opadłe liście robią się śliskie, a stare opony łyse były.

Silny wiatr

 Ciekawe, coś nie jestem w stanie pisać komentarzy na innych kontach. Coś mam chyba nie tak z ustawieniem konta. Nie chce mi się szukać. Dzisiaj miałem wrażenie, że mentalnie ruszyło coś z książką. Wczoraj myślałem, że chyba kogoś ugryzę, taki miałem humor. Ramię mnie bolało jeszcze bardziej niż dzisiaj, ale pojechałem do kafejki na ściankę. Tak po prostu, żeby się na rowerze przejechać, świeżego powietrza zaczerpnąć. Tam też trochę z ludźmi pogadałem. Tu silny wiatr. Na wybrzeżu podobno tak silny, czy takie ruchy wody, jakich nie było od 100 lat. Podobno. Może mną tak wczoraj nosiło, bo halny czułem?

Zmienna pogoda

 Poniedziałek: Poszedłem na ściankę, po to, żeby trochę wyjść z domu. Fajnie, było, pogadałem trochę z paroma ludźmi. powsipinałem sią ze dwadzieścia minut, wystarczy. Teraz czekam, aż przestanie padać. Radar deszczu mówi, że ma zaraz przejść. Głośno tu jest, moje myśli trochę się gubią, choć mam słuchawki tłumiące hałas.

Pisanie i obżeranie się

Sobota: Coś mi się poluzowało w lewym kolanie, to tak pewnie dla odmiany. Nie poszedłem przez to na żaden sport, nie licząc boulderingu. Zobaczymy, jak się to rozwinie, może się jakoś zagoi. W kolanie pewnie znowu coś z łękotką, którą i tak miałem już kiedyś operowaną. Takie życie. Nie chce mi się chodzić po lekarzach. Nawet nie wiem, kiedy mi się to z kolanem stało, bo w sumie robię wiele rzeczy. Poczułem to w poniedziałek, że coś strzyka. Teraz jest niby lepiej, ale dobrze jeszcze nie jest. Obżarłem się wczoraj do rozpuku. Ciągle liczę kalorie, ale to nie pomogło, bo jak przekroczyłem dzienny limit, to olałem limity. Interesujące jest obserwowanie tego procesu. Taki byłem dziwny, że poszedłem nawet wieczorem do sklepu na zakupy, bo od paru dni chodziła za mną kiełbasa. Nie jadłem kiełbasy chyba od roku, czy dłużej. Ogólnie, to czerwonego mięsa już dawno nie jadłem. Pomyślałem, że jak to za mną tak chodzi, to może potrzebuję czegoś, co kiełbasa zawiera. Może też być, że mi po prostu ...

Bez sauny i obżarstwo

 Sobota Będę też opisywał według dni, jak Tomek, cały tydzień, czy jak mi się przypomni, bo tak może ciekawiej.  Coś ostatnio nie mam ochoty na saunę. Wolę pojechać do domu, siąść sobie tam na balkonie, poczytać książkę. Interesujące, że straciłem coś ochotę na saunę i ciekawe kiedy to wróci. Może jestem po prostu zmęczony? Zastanawiałem się wczoraj nad tym moim obżarstwem, ale też innymi "głodami". Można być "uzależnionym" od wielu rzeczy. Mechanizm działania takiego uzależnienia widać po reakcjach. Przypomina to trochę zwykły głód. Człowiek jak jest głodny, to myśli o jedzeniu, czasami trudno jest się skoncentrować, co wynika nie tylko z obniżonego poziomu cukru we krwi. Uczuciem głodu i myślami o potrzebie jego zaspokojenia kieruje inny układ niż ten związany z emocjami. Wydaje się, że ludzie zależni od narkotyków biorą je, bo im to sprawia przyjemność. Badania naukowe wskazują jednak na to, że chodzi o "wewnętrzny przymus", podobny do tego związanego z...

Raz się chudnie, raz się tyje

 Przytyłem znowu, bo nie wiem, czy to ze stresu, czy jakoś inaczej, ale zacząłem się objadać orzechami z miodem. Miodów mam tyle różnych, lipowy, akacjowy, leśny i jeszcze parę. Trudno jest nie kosztować ich regularnie. Poza tym to jak zacznę czasami jeść, to nie umiem tego zastopować. Obserwuję to, bo to ciekawy proces, jakby uzależnienie od narkotyków. Człowiek chce przestać, jest napchany, a nie może. Wiem mniej więcej, jak to działa, przynajmniej z kokainą, papierosami, czy innymi substancjami uzależniającymi. To znaczy, wiem teoretycznie. Potrafię to też u mnie zaobserwować, ten proces, tyle że miód z orzechami nie jest tak szkodliwy dla zdrowia jak papierosy, o ile się nie przesadzi. Istnieją badania naukowe pokazujące, że mieszanka cukru i tłuszczu powoduje, że trudno jest przerwać jej spożywanie. Dlatego część ludzi ma problem z zamknięciem raz otwartej paczki chipsów. Z tym akurat nie mam problemów, u mnie to raczej orzechy i miód.

Lubię miód

 Padam na pysk, bo mało śpię. Byłem na ściance, jestem tu jeszcze w kafejce, ale nie wysilałem się specjalnie. Spadam do domu, zrobię sobie tam jeszcze kawy. Kupiłem znowu miodu. Mam już całą kolekcję, różnych, kupionych na targu. Ten ostatni, to z drzew na podwórku sprzedających. Lubię taki swojski w miarę miód.

Za oknami słońce

 Byłem znowu na ściance, jak to w soboty. Nie przemęczam się, po prostu staram się skoncentrować na tym, co czują moje stopy. To jakby forma medytacji. Wczoraj sprzedałem jeszcze jakąś część z samochodu, którego nie mam od lat. To znaczy, nie była to nawet część z tego samochodu, bo nie pasowała, dlatego pewnie leżała latami. Ciekawe, dlaczego tak trudno mi się czasami zabrać za pewne rzeczy, a ostatnio łatwiej, co uważam, że jest pozytywne. Za oknami słońce, ma tak jeszcze być do jutra. Można się do tego przyzwyczaić. Coś źle spałem w nocy, bo obudziłem się krótko przed czwartą, czyli po mniej więcej 5,5 godzinach snu. Może mój organizm czasami nie potrzebuje więcej, choć czuję się zmęczony. Może to ekscytacja, bo wczoraj udało mi się zrobić parę rzeczy?

Ładna pogoda

 Tu ma być ładna pogoda w tym tygodniu. Aż przyjemniej, bo ostatnio było dosyć zimno. Ja sobie spokojnie na rowerku, nie trzeba nic przeciwdeszczowego zakładać.

Czas na regenerację i dobry nastrój

 Jestem w kafejce na ściance. Stół coś czuć piwem, nie przepadam za tym akurat zapachem. Jak wracam do domu, rowerem, to przejeżdżam przez park, gdzie ostro czuć trawką. Wolę taki zapach, choć nie używam tego typu narkotyków. Moją główną substancją psychoaktywną jest kawa. Nawet ładna pogoda dzisiaj, to pojadę i kupię sobie ręcznik, taki na sport, mały, którego używam na jodze. Ostatnim razem zapomniałem i zniknął. Gościu z recepcji, z którym często gadam, powiedział, że ludzie "zabierają" nawet buty sportowe, jak ktoś zapomni. Mój ręcznik pewnie wyrzucili. I tak, jak chodzę na jogę i saunę, to mam 3 ręczniki, temu nie chcę mieć zbyt dużego, tego trzeciego.  Coś jestem ostatnio w fazie, że łatwiej mi się siedzi przy pisaniu książki. Zrobiłem sobie też limit, że piszę w miarę tylko 3 godziny dziennie, czasami trochę więcej, jak się złoży. To znaczy, minimalnie 3h, ale potem nie więcej, bo nawet jak pisałem ponad 4h, to plułem sobie w brodę, że tak mało, że powinienem był pisać...

Znowu trochę słońca

 Byłem wczoraj na paletkach, w sumie, to żeby się uspołecznić. Z książką jakby łatwiej teraz, z pisaniem. Byłem na ściance, ale robię lekkie drogi, po prostu dla relaksu, potem trochę na desce do ćwiczeń, styknie. Za to słońce takie, że można bez polara na rowerze. Weekend się zbliża.

Koniec jeżyn i liczenie kalorii

 Mam niedługo urodziny, nakupiłem już orzeszków całą masę, będę się futrował. Nadal liczę kalorie. W sumie to chciałem dojść poniżej 70 kilo, co w sumie przy wzroście 176 w miarę mi wystarczy. Chcę tak pozostać. Nie mam żadnego 6-packu, tylko jakiś 2-pack, ale to mi wystarczy. Lepiej się z taką wagą czuję. Chcę tak pozostać pomiędzy 68 i 70 kilo. Nie chodzi mi o samą wagę, ale o kontrolę swoich emocji, bo ze stresu jem za dużo. Już teraz zauważam, że odzwyczaiłem się trochę od tego refleksu, żeby jeść, gdy jestem zmęczony, albo zestresowany. Pracuję ciągle nad tym. Jem czekoladę, ale taką 99-100%. Ta nie wciąga. Poza tym to mam swoje recepty na gotowanie, czy robienie sałatek. Zmieniłem trochę styl odżywiania, jem chyba więcej warzyw, bo reszta zawiera masą kalorii.  Nie znaczy to, że nie jem nic słodkiego. Wczoraj jadłem chudy serek z miodem i cynamonem, albo owocami. Smakował super. Skończył się sezon jeżyn. Jadłem je tak prost z krzaka, nie wiem, czy to było zdrowe, bo różn...

Słońce i jeżyny

 Nie mam już problemów z żołądkiem i jeżyny chyba dojrzały, bo  było dwa dni więcej słońca, to może poskubię ich trochę dzisiaj w drodze do domu.

Liczenie kalorii i ręcznik do sauny

 Coś mnie za żołądek czy ogólnie złapało lekko, ale powoli przechodzi. Zwiększam trochę ilość dziennych kalorii, bo zszedłem poniżej 69 kilo, styknie. Starczy mi jak będę ważył między 69-70 kilo, czy coś koło tego. Słońca dzisiaj więcej, to może jeżyny dojrzeją, bo ostatnio to cienko z tym było, same kwasieliny. Jadę zaraz kupić drugi ręcznik na saunę, żebym nie musiał prania robić tylko dlatego, że ręcznika nie mam. To znaczy, chodzi mi o bardzo duży i bardzo lekki ręcznik, żeby mi się do plecaka zmieścił.

Lekka mania? Kreatywność, albo jej brak

 Mam wrażenie, że jestem w lekko maniakalnej fazie, to znaczy, myślę dużo o pisaniu książki i wcale nie jest mi źle. Jak jest mi za dobrze, to zaczynam podejrzewać, że coś jest ze mną nie tak, może jakiś guz na mózgu, czy kto wie co. Śpię mniej i budzę się w nocy. Za to wstaję koło 5 nad ranem. I tak już nie mogę spać, choć jestem trochę zmęczony, ciągnie mnie trochę do tego, żeby siąść przy kawie do biurka? W każdym razie to jestem w tym momencie na tym etapie pisanie, że nie mam pojęcia kiedy skończę i robi mi się to obojętne. Nie wiem, po co w sumie piszę, mam taką potrzebę. Kosztuje mnie to kasę, bo nie pracuję i energię, ale z drugiej strony to daje mi to jakiś cel w życiu. Poza tym to zauważyłem, że coś w mojej głowie się zmienia, poprzez pisanie, czy rozumienie pewnych zależności, które istnieją w mózgu. Łatwiej umiem sobie wyobrazić, jak działa trauma, czy na jakiej zasadzie niektóre myśli przychodzą mi do głowy. Obserwacja myśli jest interesująca, gdy zacznie się to robić....

Dobry humor i myśli

 Jak mam zbyt dobry humor, to zaczynam się obawiać, że coś ze mną jest nie tak, że to może jakiś rak mózgu, czy coś. Interesujące. W każdym razie pisanie trochę znowu ruszyło. Ciekawe jest, jak zmienia się mój nastrój. Rano byłem może nie pełen zwątpienia, ale dosyć sfrustrowany, że nic nie idzie do przodu, potem udało mi się jakoś poukładać myśli i ruszyłem trochę do przodu. To mi poprawia humor. Piszę akurat na temat myśli. Chodzi mi o to, że są one, przynajmniej po części, wynikiem połączeń neuronów. Gdy poczuje się zapach kawy, to człowiek pomyśli może "o, pachnie kawą". To wydaje się oczywiste, ale wynika z reakcji na impuls, zapach kawy. Połączeń neuronów powodują, że budzi się skojarzenie tego zapachu z kawą. Gdyby chodziło o nieznany zapach, to nie kojarzyłby się on z czymś określonym. To znaczy, nie istniałoby jednoznaczne przyporządkowanie, które jest realizowane w mózgu za pomocą grup neuronów.

Myśli i relaks na rowerze.

 Coś zacząłem wcześniej wstawać, bo już koło 5 nad ranem. Nie wiem od czego to zależy, może od tego, że już około 22 kończę dzień? A może bierze się to z tego, że za oknami zaczyna się robić jasno przed 5. Trudno wyczuć. Byłem na ściance, ale na spokojnie. W tym momencie robię tylko lżejsze rzeczy, nie mam głowy do trudniejszych. To może przez to, że wcześniej wstaję i przez liczenie kalorii padam trochę na twarz, trudno wyczuć. Nie mam dużego deficytu tych kalorii, więc to może raczej przez to, że myślami koncentruję się na pisaniu książki. Akurat jestem przy myślach, to w sumie ciekawy temat. Zadaję sobie pytanie, po co w ogóle piszę tę książkę, ale z drugiej strony, mam taką potrzebę, więc to robię. Co mógłbym robić zamiast tego, co miałem zaplanowane? Książka to może jakiś cel, skończenie jej. To w sumie interesujące, bo w procesie pisania odkrywam wiele rzeczy o sobie samym, na przykład o tym, jak działają myśli i dlaczego czasami trudno wyjść poza własne przekonania. Czy tak ...

Cukinia zamiast miodu

 Zastanawiam się nad życiem, to też przez to pisanie książki, które to zmienia coś w mojej głowie. Wydaje mi się, że w dobrą stronę, bo może lepiej rozumiem, co się w moim mózgu dzieje. Akurat zajmowałem się myślami, jeszcze przy nich jestem. Doszedłem do wniosku, że jestem po prostu podróżnikiem, wędruję teraz po moim mentalnym życiu i odkrywam różne rzeczy. Wczoraj padałem na pysk, bo wstałem przed 5 rano, a po ściance poszedłem jeszcze spotkać byłą Sąsiadkę. Potem czułem głód, co jest mało praktyczne, bo staram się nie objadać, przez liczenie kalorii. Normalnie, jakbym ich nie liczył, to objadł bym się orzechami z miodem, czy czymś w tym rodzaju. Pewnie by to nie pomogło, ale jadłbym i jadł. Teraz objadam się multiwitaminami, bo one nie mają kalorii. Przyjrzałem się też temu, jak się to czuje, jak człowiek jest głodny. Doszedłem do wniosku, że w sumie, to jestem niespokojny, bo żeby się obudzić wypiłem podwójne espresso na spacerze, a krótko przedtem też jeszcze jedno. To po pro...

Ciasto i liczenie kalorii

 Nadal liczę kalorie. To w sumie interesujące doświadczenie. Staram się nie jeść wiele w ciągu dnia, żeby nie być zbyt głodny wieczorem.  Książka też jakby lepiej szła. Jestem teraz przy rozdziale o myślach. Coś nie umiałem znaleźć struktury tego, co chcę napisać, mieszało mi się to w głowie. Tyle że jak zwykle, jak się nad czymś pracuje, to jakoś to idzie do przodu. W sumie to przez to pisanie sam lepiej rozumiem co się ze mną dzieje. Wiadomo, ogólnie, to nie wiem, po co piszę tę książkę. To taka potrzeba, jak inna. Jestem na ściance, ale na spokojnie Nie starałem się robić trudnych dróg, bo wstałem wcześnie i jestem zmęczony. Porobiłem trochę na kondycję, czyli do góry i na dół.  Mam wrażenie, że mój organizm przystosował się trochę do mniejszych ilości cukru, bo zmniejszyłem ilość spożywanych potraw zawierających skrobię, czy jak się to nazywa. Prawie że nie jem chleba. To taki mały eksperyment, ale mi się podoba, bo jem za to więcej warzyw. Jem za to ciasto, które mi ...

Zwykły rytm dnia

 Dalej liczę kalorię, ale moja waga coś chyba stanęła. Trudno, ale liczenie kalorii daje mi lepszą kontrolę nad tym co jem. Czasami jadłem po prostu dlatego, że byłem zmęczony.  Coś źle spałem w nocy. Zastanawiam się nad rozdziałem z książki, trochę mam bałagan w głowie. Z drugiej strony jestem w stanie dłużej siedzieć przy pisaniu, zawsze coś. Staram się trzymać rytmu dnia, to mi pomaga. Mam wrażenie, że bardziej w to wierzę, że skończę to pisanie kiedyś. Oglądam wypowiedzi na temat wojna na Ukrainie. Masakra, jak mogą się tak ludzie w XXI wieku wyżynać, w Europie.

Czas malin

 Ale czas leci, już lipiec się zaczął. W radiu mówią, że zaczęła się druga połowa roku. Na szczęście nie mówią jeszcze o świętach.  Byłem na ściance, kończę kawę, ale jeszcze pada, to napiszę tu parą zdać. Samochód by się przydał, bo nie chce mi się moknąć.  Coś sobie naciągnąłem mięsień klatki piersiowej, nie mogłem zrobić moich ulubionych ćwiczeń na desce treningowej. Wczoraj byłem na fitnessie, potem w saunie. To pozwala się zrelaksować. To za każdym razem interesujące, jak sport pozwala się odprężyć. Na początku mi się nie chce ruszać, ale potem czuję się bardziej wyluzowany, mentalnie. Nadal liczę kalorie. Chcę jeszcze trochę stracić na wadze i potem będę bardziej obserwował. Uważam, że liczenie kalorii jest dobre, żeby się zorientować, ile jaka potrawa ma energii. Banany i orzechy, to małe bomby, za to ogórki i rzodkiewki można jeść w dowolnych ilościach. Kupiłem sobie świeżych malin. Pachną niesamowicie. Wiadomo, nie tak, jak z własnego ogródka, czy z lasu, ale i t...

Kasłacze, chińska kapusta i ładna pogoda

 Coś się budzę w nocy, pewnie za dużo kawy, bo wypijam jej ze cztery, czy pięć, to znaczy, espresso. Staram się przynajmniej nie pić żadnej po 15. W czwartek strzeliłem sobie jedną mocną koło 16 i budziłem się częściej. Jak na ściance piję, to tak się dzieje, bo jest ona mocna, jest jej dużo, a ja piję bardzo powoli, więc kończę koło 17.  Dzisiaj rano obudziłem się krótko po czwartej. Nie byłem już specjalnie zmęczony, bo poszedłem spać przed 23. Wstałem, przeszedłem się nawet wkoło bloków, bo mnie jakoś tak wzięło. I tak wyszedłem z mieszkania, bo ostatnio zacząłem sprawdzać stan licznika prądu. Wydawało mi się, że strasznie dużo zużywam, ale chyba nie. W każdym razie to eksperymentuję z moim zużyciem. Kupiłem sobie nawet "inteligentne" wtyczki, które mierzą mi zużycie prądu. Już wiem, że jeden monitor przy komputerze, ten starszy, mniejszy, pożera więcej energii, niż ten większy, ale nowszy.  Zamówiłem sobie dwie nowe inteligentne wtyczki. Muszę je zaraz odebrać z paczk...

Znowu na ściance

Jestem znowu na ściance. W domu jakoś nie mam głowy do pisania bloga, nie wiem dlaczego. Co do liczenia kalorii, to uważam, że to dobrze robi, od czasu do czasu. Przypomina się, ile niektóre produkty mają energii. Olej jest na przykład bombą kaloryczną. Ja go używałem do wszystkiego, w dużych ilościach. Za to ogórków można jeść tonami, bo to sama woda. Żeby się dopchać na obiad, wkrajam więcej marchewek. Ogólnie, to zacząłem częściej gotować, czy w ogóle. Już kiedyś tak robiłem, za czasów korony i też straciłem na wadze.  Niższa waga jest dobra, jak chce się robić  bardziej przewieszone drogi na boulderingu. W zeszłą sobotę byłem się wspinać, ale w hali, czyli na jej zewnętrznych ścianach. Fajnie było, znowu coś innego. Poza tym to mogłem wykorzystać moje umiejętności z boulderingu. Bouldering i wspinaczka to dwie różne dyscypliny, nawet teraz na olimpiadzie.  Z książką zaczyna coś tam minimalnie lepiej wychodzić, jakoś lżej mi się pisze, a równocześnie coś się tam krysta...

Liczenie kalorii

 Stwierdziłem, że nie wiem, od czego tyję, zacząłem więc liczyć kalorie. Znalazłem w internecie parę programów na komórkę. Już kiedyś kontrolowałem, ile energii spożywam, tyle że było to przez PC. Teraz mam trzy programy na telefonie komórkowym. Zacząłem od "Lifesum", dodałem do tego "YAZIO", a teraz mam jeszcze FDDB. Z nich wszystkich, to FDDB ma najsłabszą szatę graficzną, przynajmniej w porównaniu do tych dwóch pozostałych. Poza tym to jej skaner kodów QR najgorzej funkcjonuje, bo wielu produktów nie znajduje. Ma jeszcze parę innych wad. Mimo wszystko to podoba mi się pod tym względem, że można jej używać też na PC, na przykład z użyciem przez Firefoxa. Nie wiem, czy mi to do szczęścia potrzebne, ale chyba lubię tak, bo dużo siedzę przy komputerze.  Poza tym to można samemu wprowadzać produkty, razem ze zdjęciem, jeżeli czegoś nie ma w bazie danych. Zastanowię się jeszcze, czy nie wykupić abonamentu, bo wtedy są jakieś mikroelementy lepiej liczone. Używanie tych ...

Ze ścianki, ładna pogoda

 Czas leci, wreszcie trochę cieplej i słońce. Byłem na ściance, ale się nie przemęczałem. Próbowałem dwie drogi treningowe, potem parę rzeczy na desce do ćwiczeń, takiej z kulami, bo to lubię. Książka jakoś tam idzie. Stwierdziłem, że trzeba ją skończyć. Niech ma choćby 30 stron, ale nadszedł czas, żeby ją sfinalizować. Postaram się poukładać wszystko, tak, żebym miał do końca miesiąca w miarę wszystko popisane. Potem zajmę się korektą i wydaniem. Nie ma co cudować. Byłem na spacerze z Sąsiadką. Kiedy to było, w zeszłym tygodniu jakoś? Z nią się fajnie gada, tym bardziej że mamy wspólne zainteresowania, choćby psychologię. Jakby była starsza i nie miała chłopaka, to kto wie, czy czegoś by między nami nie było. Tak, to jest dobrą przyjaciółką, z czego się cieszę. Nawet przeczytała kawałek rozdziału książki, który ChatGPT przetłumaczył. Oglądałem wywiad z żołnierzem Azowa, który bronił Mariupola. Przegięte. On opowiadał o rzeczach, o których nie piszą w gazetach. Nie obejrzałem jeszc...

Zalety Chatu

Ja znowu w kafejce hali bouderingu. Nawet fajnie było, bo pogadałem z ludźmi. Staram się nie przeginać, mam przez to więcej zabawy. Na koniec ćwiczę coś tam na desce campusowej. Ciekawe jak różnie się ludzie wspinają. To, co dla jednego łatwe, dla innego trudne.  Zacząłem używać ChatGPT, do robienia poprawek w tym co piszę. To znaczy, nie tutaj, ale w książce. Nie chodzi mi o to, żeby ten generował coś, ale poprzez jego korekturę tekstu łatwiej zauważam, co jest niezrozumiała. To znaczy, niezrozumiałe dla jakiegoś programu komputerowego. Jeżeli on ma z tym problemy, to mogę się zastanowić, co właściwie chcę powiedzieć. To mi ułatwia pracę nad tekstem.

Słońce

Tu wreszcie słońce, już wczoraj jechałem na rowerze bez czapki. Zawsze coś. Byłem na ściance, ale dużo nie zrobiłem, to gadałem z Chinkami. Pokazywałem im parę rzeczy, bo one się jeszcze mniej efektywnie wspinają niż ja. Przypomniała mi się przez nie V, z Australii. To były czasy, ta jedna mogłaby być jej młodszą siostrą.  Spać mi się chce, bo wstałem krótko po piątej. Chodzę wcześnie spać, przed jedenastą, to już mi się nie opłaca zasypiać, jak obudzę się koło piątej nad ranem.  Zrobiłem sobie wczoraj zupy, z ciecierzycy, z ziemniakami, ostrą papryką, ryżem i temu podobnymi składnikami. Mnie to smakuje. Ciekawe kiedy skończę tą książkę.

Samokrytyka

 Siedzę znowu w kafejce hali boulderingowej. Myślę, że to nie takie istotne, co się robi, bo podobne mechanizmy występują w różnych sytuacjach. Ja mam tendencję do ignorowania sukcesów, a podkreślania porażek. Ostatnio słuchałem psychiatry, Paula Conti. On powiedział, że ważna jest introspekcja, gdy ma się jakieś problemy emocjonalne. To może być także związane z postrzeganiem świata. Ja mam tendencję do negowania swoich osiągnięć. Niby się z nich cieszę, ale nie zawsze jest to tak do końca. Powstaje jakaś mieszanka. Gdy nie dam razy zrobić piątki, to mówię sobie, że nic nie daję rady zrobić, nie robię żadnych postępów. Kiedy zrobię jakąś szóstkę, dodam, że szóstki są trudniejsze od piątek, to uważam, że ta akurat szóstka była łatwa, dlatego tak dobrze mi poszło. Dzisiaj męczyłem jedną szóstkę, która była w miarę trudna, bo nawet taki jeden Rusek nie dał jej przejść od razu. Poćwiczyłem ją i na koniec jakoś wyszła. Okazała się łatwiejsza, niż myślałem. Oczywiście, nie byłem do końc...

Następne święta

 Życzę wszystkim wesołego i słonecznego zajączka :)  Siedzę sobie w kafejce, zaraz spadam do domu. Za oknami szaro, choć wczoraj było ładne słońce. Jak ostatnio wracałem do domu, na rowerze, to zobaczyłem, jak jakaś kobieta potknęła się i przewróciła, przy przechodzeniu przez jezdnię. Okazało się, że to jakaś starsza pani. To była boczna uliczka, więc na szczęście mało co tam jeździ. Miała na nosie okulary przeciwsłoneczne. Wiedziałem, że leżą połamane na drodze. Zapytałem się, czy nic się jej nie stało, czy wszystko w porządku. Powiedziała, że nie, że chyba sobie nadgarstek złamał. Z okolic brwi, nad prawym kącikiem oka sączyła jej się krew, kapiąc na szalik i elegancki w miarę płaszcz. Podszedł zaraz jakiś gościu i coś tam pytał, już nie wiem co. Powiedziałem mu, żeby zadzwonił po pogotowie, co też zrobił. Ja rozmawiałem z tą kobietą, chociażby po to, żeby wiedzieć, czy nie ma jakiegoś wstrząsu mózgu, ale odpowiadała normalnie. Dobrze, że miałem w plecaku paczkę chusteczek h...

Ogórek, czy winogrono

 Kiedyś przeprowadzono doświadczenie na małpach. Dwie klatki, w każdej jakaś tam małpa, która mogła widzieć tą obok. Eksperymentator grał z nimi w grę. Małpy miały kamyki w klatce. Małpa dała kamyk eksperymentatorowi, ten dał jej za niego ogórka. Małpy lubią ogórki. Wszyscy byli zadowoleni. W pewnym momencie małpa w klatce, powiedzmy sobie tej z prawej strony, dała kamień i dostała za niego winogrono, zamiast ogórka. Małpy wolą winogrona od ogórków. Druga małpa to widziała. Ona też dała kamień, za niego dostała ogórka. Nie wiem, czy już teraz, czy dopiero za drugim razem, jak jej sąsiadka dostała winogrono, a ona "tylko" ogórka, zaczęła się afera. Małpa zaczęła się miotać, nawet rzucać kamieniami w eksperymentatora.  Ten eksperyment przeprowadzano w różnych laboratoriach, z różnymi małpami, z tego co wiem. Dlaczego o nim piszę? Wczoraj byłem na ściance i zrobiłem jedną drogę, taką piątkową. Piątka, to stopień trudności, średnio zaawansowany. Próbuję za każdym razie zrobić jed...

Raz słońce raz deszcz

 Czwartek, czyli ja znowu na ściance. Już po dwudziestym, czas leci, wiosna się zaczęła. Akurat wyszło słońce, po tym jak lało, zobaczymy, jak długo się to utrzyma, bo widzę ciężkie chmury na horyzoncie. Ja rowerem, siedzę w kafejce. Postanowiłem, że skrócę książkę, radykalnie, bo inaczej to nigdy jej nie skończę. Ulżyło mi przez to. Po prostu spiszę najważniejsze rzeczy, myślę sobie i tyle. Trzeba zakończyć temat. Myślę, że nauczyłem się przy okazji paru rzeczy, bo trochę musiałem sprawdzić, żeby nie wypisywać zupełnych głupot, choć mogę sobie na to pozwolić, bo ekspertem nie jestem. Coś mnie bolą ramiona. Może od szerokich pompek, które zacząłem robić, a może od ćwiczeń na tym campus board. Trudno wyczuć.  Na rowerze jeżdżę już czasami bez czapki, a na pewno bez szalika.

Śnieg i słońce

Siedzę znowu w kafejce na ściance. Muzyka jest bardziej agresywna. Dowiedziałem się, że zależy ona od tego, kto tu jest na wejściu, to znaczy, kto obsługuje. To i tak w większości studenci, którzy sobie dorabiają. Nie wszyscy z nich uprawiają bouldering, ale większość raczej tak.  Za oknami słońce, rano było pełno śniegu. Trudno było przejechać po uliczkach będących w cieniu, gdy jechałem koło 10 na rowerze. Dróżki w słońcu były bezproblemowe.  Zastanawiam się nad kupnem samochodu, w dalszej przyszłości. Chyba też sobie strzelę takiego hybryda, Toyotę Yaris, bo Corolla jest mi za dużo. Poczekam może, czy się ceny samochodów uspokoją, ale na to nie wygląda. Teraz i tak nie mam głowy do tego, bo zajęty jestem pisaniem, które jakoś lepiej idzie. Jakiś czas temu pisałem po prostu, powtarzając się, próbując złapać jakąś strukturę, teraz używam "mapy", za pomocą które dosyć komfortowo można układać sobie pomysły, przesuwać je, chować. Bywa, że wcale nie piszę nic, tylko układam myś...

Spojrzenie na świat

 Byłem na ściance, nawet zrobiłem trzy nowe piątki, ale one się nie do końca liczą, bo były na innym piętrze. Chociaż, mimo wszystko coś tam uciechy jest, że coś się dało radę zrobić.  Staram się nie dać frustrować tym, że puzzle szachowe mi słabo idą. Kiedyś chciałem mieć w puzzlach 1500 punktów, teraz mam ponad 2000 i ciągle jestem niezadowolony. Zastanawiam się nad tym, dlaczego trudno było mi rozpoznać, kiedyś, że moje spojrzenie na świat jest błędne. Piszę o tym podrozdział. Interesujące, choć w gruncie rzeczy, to oczywiste, bo ludzie nie lubią zmieniać zdania. Przyjemniej jest wierzyć w to, że własne spojrzenie na świat jest poprawne.

Unowocześnili

 Ale ten czas pędzi, już znowu tydzień minął, czy jakoś tak.  Szachy coś dzisiaj stanęły, bo nie chcę się poddać głupim puzzlom, a są na tyle trudne, że nie umiem ich rozwiązać, to znaczy, bez siedzenia przy nich krócej niż pół godziny, choć tyle nie siedzę nigdy w kawałku.  Muszę sobie kupić książkę do nauki japońskiego, bo używam Duoliguo i zauważam, że to dobre jak się coś umie. Kiedyś była tam gramatyka, teraz "unowocześnili", więc zniknęła. Bez książki do gramatyki, to cienko to widzę. Mógłbym w internecie coś znaleźć, ale lubię mieć czasami książkę w ręce.

Znowu ścianka i Sąsiadka

Wczoraj jadłem ciasto u byłej Sąsiadki. Dosyć zjadliwe było, sernik, do tego kawa. Ja jem bardzo rzadko ciasto, raczej się obżeram suszonymi i nie suszonymi owocami. Byłem znowu na ściance, dzisiaj. Postanowiłem za każdym razem robić trudniejszą drogę, czyli piątkę. Zrobiłem, w miarą za trzecim podejściem chyba. Powoli mi się te piątki kończą, zostają trudniejsze. Za to może uda mi się zrobić jaką szóstkę. Nie byłem zadowolony, bo kumpel zrobił siódemkę, swoją pierwszą w życiu, a ja nie umiałem jej wystartować. Tak to jest. Zazdrość, choć żaden z nas nie jest profesjonalistą. Kumpel, to może za dużo powiedziane, ale po jakimś czasie zna się tam trochę ludzi i wymienia informacjami na temat tego, jak co zrobić. Każdy się trochę inaczej wspina, ale jest zabawa, to najważniejsze. Na koniec dosiadłem się do jakiejś młodej dziewczyny, które też tam chyba pracuje, bo nie chciałem zajmować sam jednego z trzech stolików. Ona powiedziała, na moje pytanie, czy mogę się dosiąść, że jakby chciała ...

Co kraj to inny pogląd

Czytam sobie regularnie wiadomości australijskie, ABC, przeglądam także trochę tutejszą gazetę internetową, trochę feministyczno nie wiadomo jaką. Kiedyś nie były taka. W każdym razie, to doszło do tej tragedii w Turcji. Wszędzie podają jakie to straszne i jak udaje się ludzi ratować, ile ich zginęło. Australijska gazeta też o tym pisze, ale nie omieszka wspomnieć, że po pierwsze, w 1999 też do takiej katastrofy doszło, gdzie zginęło 17 tysięcy ludzi, czy coś koło tego. Wprowadzono ostrzejsze przepisy, jak należy budować domy, żeby się tak szybko nie zawaliły. Niedawno, tak napisali w tej australijskiej gazecie, była jednak amnestia, polegająca na tym, że nie trzeba wprowadzać poprawek, jak była fuszerka i użyto niewłaściwych materiałów. Taka mała zachęta, żeby dalej odstawiać byle jaką robotę przy budowie domów, byle tanio, bo to napędza gospodarkę. Teraz się te domy zawaliły, ale wiadomo, to wina natury. Trochę mi to przypomina powodzie, gdzie zalewane są domy, bo wybudowano je na by...

Znowu ścianka i Sąsiadka

 Byłem znowu na ściance, to mi dobrze robi, bo pogadam sobie z ludźmi. Nie starałem się wysilać, zrobiłem jedną nową 5, to wystarczy. Przedtem powisiałem trochę na desce w domu. Zobaczymy, czy będą jakie postępy w tym wiszenie. Jakieś tam widzę, ale powolne.  Wczoraj byłem zobaczyć jak była Sąsiadka pracuje. Ona nakleja coś tam na kubki, czy inne talerzyki i wypala to w piecu, dla gościa, dla którego pracuje. Tyle że oni też powoli mniej będą robić, bo wszystko tak podrożało, że się po prostu nie opłaca. To znaczy kubki, na które coś tam naklejają podrożały. Teraz będą sprzedawać tylko te, które gościu sam robi. Nie wszystkie kubki do herbaty, czy kawy, pochodzą z Chin, z tego co widać.  Rano miałem taki sobie humor, ale poprawił się on, już trochę po wypiciu pierwszej kawy. Poza tym to udało mi się rozwiązać parę puzzli szachowych. Mówię o tych trochę trudniejszych.  Robienie dróg na ściance to też jak rozwiązywanie puzzli, jak już wspominałem, tyle, że trzeba do te...

Cholerne zagadki szachowe

Zagadki szachowe są frustrujące, tym bardziej, że staram się mieć coraz więcej punktów. Im więcej ich mam, tym trudniejsze są one. Dzisiaj siedziałem chyba z godzinę nad jednym puzzlem, z przerwami oczywiście, na koniec obrałem zły ruch i znowu jestem 9 punktów do tyłu. Na chess.com i lichess.org są różne zagadki. Nie tyle chodzi mi o te zagadki, ale o sam problem rozwiązywania jakiegoś zagadnienia. Na ile jestem ślepy na pewne rzeczy. Człowiek patrzy na rozwiązanie i mówi sobie "jak mogłem tego nie widzieć". No właśnie. Jest to dla mnie dosyć niepokojące, bo mam te swoje lęki PTSD. Dużo lepiej, jakby dało się wszystko kontrolować i przewidzieć. Za to byłoby pewnie nudno. Podobnie jest z boudlering.  Jak z tą drogą w sobotę. Siedziałem, próbowałem, kombinowałem w te i wewte, na koniec znalazłem właściwe ułożenie ciała i właściwe ułożenie palców na chwycie. To chyba czyni tą dziedzinę sportu taką ciekawą, chociaż kiedyś lubiłem sobie pobiegać, co znowu pomaga w przewietrzeniu ...

Nie ma śniegu

 W sumie, to nic nowego się nie dzieje. Śniegu nie ma, książka się sama nie pisze. Idę się jutro powspinać, to znaczy z liną, zobaczymy jak to będzie, bo już nie byłem z parę miesięcy.  W sobotę na boulderingu uwziąłem się na jedną drogę i na koniec udało mi się ją zrobić, co zawsze dodaje energii.

Łydka

 Już od paru dni jestem trochę połamany, bo codziennie trochę sportu uprawiam, chociaż, we wtorek była to tylko joga, więc nie sport. Wczoraj byłem na paletkach, gdzie więcej ćwiczyłem, więc poszło mi trochę w nogi. Dzisiaj ćwiczyłem sobie jedną drogę, na ściance, gdzie trzeba było dojść do ściany na jednej nodze, stojąc oczywiście na palcach, na jakimś takim poziomym, okrągłym, dosyć gładkim stopniu. Po tym, jak spróbowałem to może z 10 razy, coś mnie nagle zabolało w łydce. No i tyle, zobaczymy, ile to potrwa. Tyle że z pisaniem książki idzie jakoś minimalnie lepiej. Chciałbym już to skończyć albo znaleźć robotę, bo widok niknącej kasy z konta wcale mi się nie podoba. Z drugiej strony to traktuję pisanie jako formę walki, może nawet terapii, bo od lat chciałem coś napisać, ale nie umiałem się zebrać. Zobaczymy, ile to jeszcze potrwa.  Podwyżki cen dosłownie wszędzie, od czynszu, przez kluby sportowe, nawet w sklepach chyba migdały i orzechy laskowe podrożały. Reszty nie wiem...

Szary poniedziałek

Powoli zaczyna działać poranna kawa. Za oknami szaro, taki sobie jesienno zimowy poranek. Mnie ścigają rzeczy, papierkowe, za które muszę się wreszcie zabrać, chociaż powoli coś tam robię. Pisanie książki idzie jak krew z nosa. Obejrzałem wczoraj video gościa, która naprawia samochody i który chciał mieć Lamborghini. Trzeba przyznać, że fajnie opowiada. Lamborghini się już dorobił, poprzez YT i przez ciężką pracę, bo pracował na dwa etaty. Jak pomyślę, że jak jestem zmęczony, jak popiszę książkę trzy godziny, gdy gościu zasuwał paręnaście godzin dziennie.  W sumie, to dużo zależy od wewnętrznego nastawienia, wiary we własne możliwości. Ja walczę chyba z tym, że mi powtarzano, że się do niczego nie nadaję. Ciekawe jak to w głowie zostaje. Wczoraj Sąsiadka chciała żebym się dołączył do spaceru, ale ja nie umiałem się podnieść, bo zadzwoniła po obiedzie. Wymęczyłem się w piątek, myślę sobie, bo byłem na fitnessie, jedną godzinę, potem poszedłem na drugą, potem sauna. W sobotę ścianka,...

Za powoli i dobra sauna

 Coś dzisiaj dzień do tyłu. Już po nowym roku, czyli Sylwestrze. Siedziałem w domu, bo nigdzie mi się nie chciało iść. Wczoraj byłem na paletkach, masakra, grałem z kumplem i przegraliśmy prawie wszystko. Zamiast trochę uderzenia poćwiczyć, to graliśmy jak ćmoki. Tym bardziej, że on wczoraj po raz pierwszy od dwóch miesięcy był wingen, czyli z takim skrzydłem na "foil" surfował. Robił to na morzu północnym, upału tam nie było. Wiem jak jest, jak się czegoś przez dwa miesiące nie robiło. Do tego wingen trzeba też trochę wysiłku. Wiadomo, koordynacja mu siadała, ale i tak strasznie mnie to sfrustrowało, taka młocka bez sensu. Lubię sobie poćwiczyć, ale dałem się wciągnąć w te gry. Czym się człowiek nie przejmuje. Tu słońce wyszło, idę niedługo do sklepu, bo nie chce mi się pisać, tym bardziej, że to pisanie strasznie powoli idzie i wydaje się być bez sensu. Tyle, że tak sobie postanowiłem i tak to ciągnę, już od roku, z mniejszym niż większym sukcesem.  W zeszłym roku byłem w s...