Stres z okładką i psychoterapia

 Męczyła mnie myśl o okładce, że jest ponura i w ogóle. Napisałem do grafika, żeby przerobił ją na bardziej pozytywną. Komunikacja z nim nie jest prosta, bo odpowiada on przeważnie jednym zdaniem, w stylu: "Tu zrobione poprawki", "Albo czekam na tekst". Nie wiedziałem poza tym, ile poprawek mogę zażądać i czy on się na koniec nie obrazi i nie rzuci wszystkim, mimo że mu płacę. Fakt, płacę przez agencję wydawniczą, więc nie wiadomo, ile on z tego ma.

Grafik projekt okładki trochę zmieniła, na pozytywniejszą. Z tym że ta wersja nie do końca mi się podobała. Znowu męczyła mnie myśl, jakby to dać zmienić. Wpadłem wreszcie na pomysł, żeby samemu pewne rzeczy dopasować i posłać mu tę wersję tak, żeby to uwzględnił. Myślałem, że potrwa to parę dni, ale o dziwo, przysłał mi już za parę godzin poprawioną wersję. Nie jest ona idealna, ale da się z nią żyć. Taka więc pozostanie.

Była jeszcze kwestia zdjęcia, na ostatnią stronę okładki. Dałem sobie zrobić zdjęcia do profili, które mam w internecie, po to, by znaleźć zlecenie. Pomyślałem, że mogę ich użyć na okładkę. Agentka powiedziała jednak, że są zbyt oficjalne i potrzebuję bardziej "pisarskich". Jak będę miał wenę, to dam sobie zrobić, jak nie, to nie.

W piątek byłem po raz drugi u psychoterapeutki. Jest ona sensowna i ma doświadczenie. Ta, u której byłem w grudniu, była młodsza i seksowniejsza. Cieszę się jednak teraz, że nie chciała ze mną współpracować. Z panią Anną, czyli nową terapeutką, dużo lepiej się dogaduję.

 

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Francuzka

Chciałem