Posty

Zmiany

Rano czułem po prostu lęk. Znam go, to mój stary kumpel. Jeden ma bolące gardło, drugi coś z plecami, trzeci nic, a ja mam lęk. Przychodzi do mnie, znienacka, zalewa mnie falą ciepła, powoduje, że czuję drobne dreszczyki w dłoniach, trudniej mi się oddycha, jestem jakby bezwolny i bezwładny. Tyle, że teraz wiem, że to On, mówię mu "Hallo", czy coś w tym rodzaju i staram się poczuć, co się ze mną dzieje. Z drugiej strony próbuję poczuć to, co mam pod stopami. W tym momencie przyszło mi do głowy, oznacza to "grunt pod nogami"? Czułem to i pomyślałem, że chętnie napił bym się kawy, ale zrobiło mi się jakby szkoda. Szkoda, że muszę się oszałamiać, żeby nie czuć czegoś, co czuję. I jakoś wziąłem się do roboty, dla kumpla kompozytora coś potłumaczyłem. Może bez sensu, ale lepiej niż oglądać seriale. Siedziałem przy komputerze, przy odsłoniętych żaluzjach. Normalnie, to opuszczam je, bo mam uczucie, że mnie ktoś obserwuje, gdy siedzę przy komputerze. Pewnie, naprzeciwko je...

Z życia

Coś mnie w tym boku uciska. Albo mam kamienie żółciowe, albo coś z wątrobą, albo coś innego. Może kiedyś pójdę do lekarza. Byłem się powspinać, w sumie, to wspinałem się z 2-ma, czy 3-ma dziewczynami, żadna z nich nie ma chłopaka, a wszystkie mnie dosyć lubią, inaczej by się ze mną nie wspinały. No i co z tego? Napisałem maila do NB, że ma mi powiedzieć, napisać, co ma na myśli, a nie tylko narzekać, że ja się w mailach powtarzam. Nawet bym nie napisał, bo ona nie pisała tyle czasu, ale ona sama zadzwoniła, i poza tym, co byłem pod wrażeniem czegoś. Siedzieliśmy sobie z Lilą na balkonie, Lila to moja współmieszkanka z przypadku. Ona sobie paliła fajkę, słoneczko świeciło, my pod kołdrami, każdy na swoim krzesełku. Było cicho i spokojnie, pogodnie. Coś sobie tam opowiadaliśmy, jak nagle usłyszeliśmy, jak ktoś coś tam woła, gdzieś jakby za rogiem domu. że tu sporo młodzieży, to się nikt z nas tym nie przejął, myśleliśmy, że rzucają się śnieżkami, czy coś w tym stylu. Nieźle się bawią, po...

Zapomniane sny

Coś się duszę, mam coś zrobić, to znaczy poprawić mój profil. Gdy dostanę tą robotę, której chyba nie chcę, za bardzo, to nie będę mógł hipotetycznie pojechać do NB. Co nie jest prawdą, bo z roboty zawsze mogę zrezygnować, czy coś, a NB i tak mnie nie chce, więc o co chodzi? Czuję lęk, to trochę śmieszne. Poczytałem, co można robić, na przykład wolniej oddychać, czy koncentrować się na tym, żeby oddech przez każdy kawałek ciała przechodził. To coś w rodzaju buddyjskiego podejścia, czy jak to nazwali. Mnie zalewają fale gorąca, szczególnie po gorącej kąpieli. Zastanawiałem się, czy nie zadzwonić do mojego starego, mu trochę wygarnąć, ale co mu powiem? Tym bardziej, że to typowa reakcja, coś w rodzaju zemsty, która nie daje satysfakcji. Mógłbym mu wygarnąć, ale to już kiedyś zrobiłem. Może jeszcze kiedyś zrobię, albo z nim po prostu pogadam, żeby się o sobie samym czegoś dowiedzieć. Kumpel zapija się, żeby nie myśleć o swoich problemach. Kumpelka myśli o tym, żeby sobie popijać. A ja co?...

Cosik nie tak

Głowa mnie boli, mam spieczone wargi, w głowie albo za dużo myśli, albo pustkę, w boku coś mnie boli, nie wiem, czy to woreczek żółciowy, czy wątroba, ale boli od 2 lat, więc dlaczego miałbym iść do lekarza. Noga w pachwinie mnie jeszcze bardziej rano bolała, po tym, jak byłem wczoraj pobiegać a potem na basenie. To trzeba być porąbanym, ale słońce tak fajnie świeciło. Napisałem odpowiedź na zapytanie o zlecenie, i nawet coś odpisali, ale ja nie chcę tego zlecenia. Nie chcę znowu jak chomik w kółku biegać. Fakt, trochę kasy się przyda, ale skończy się basen i zaczną się jazdy do roboty, bo to nie tutaj pod nosem, na rowerku 5 minut. Co mnie tak rozwaliło? Nie wiem, coś się w mojej głowie dzieje. Chcę napisać jakąś krótką książkę, bo parę rzeczy wiem. Napisałem z tego wszystkiego smsa do NB, czyli Narkotyku-B. Nie wiem, co mnie tak wzięło, ogólne osłabienie organizmu i spięcia na zwojach mózgowych? Nie spodziewałem się odpowiedzi, a ona wzięła i zadzwoniła. Z komórki z innego kraju. Mam...

Ataki

Coś jestem jakby nieprzytomny. Wczoraj było gorzej, afty mnie wykańczały, a może świadomość tego, że jestem tak zestresowany, że je mam. O ile przedwczoraj coś jeszcze zrobiłem, to wczoraj byłem po prostu do tyłu. Musiał bym na zapytanie o zlecenie odpowiedzieć, ale nie wiem co napisać, nie wiem nawet, czy chcę znowu siedzieć w biurze, nie chodzić regularnie na basen, który tu jest czynny tylko do 18.00. Wiadomo, jest inny basen na mieście, ale to wszystko oznacza zmiany, na które teraz może nie mam ochoty. Może ich teraz wcale nie chcę, choć też wcale nie chcę tego, jak teraz jest. Przeczytałem jeszcze raz kawałki z "Wyuczonej bezradności", czy jak to zwał. Doczytałem się dokładniej o co tam chodziło z tymi psami. Jedną grupę psów przymocowali do uprzęży i dostawała ona jakiś czas szok elektryczny, na który nic nie mogła poradzić. Niezależnie od tego, co by robiły, to i tak im się obrywało (prądem). To znaczy, psom z tej grupy, bo testowali je osobno. Druga grupa, to po pros...

Sterta siana

Tu już powoli wiosna. śnieg nagle stopniał, nawet z kanału odwadniającego przed domem. I teraz kaczki pływają po nim, zamiast chodzi, czy ślizgać się, w zależności od temperatury. --> Leżymy na stercie siana, stary wyrzucił nas z domu. Widzę czasami, gdy odwrócę głowę, czarne paszcze domu, jak okna jakiegoś potwora. Już układam sobie trochę w głowie, jak by to było fajnie, mieszkać gdzie indziej. Mama ma na wieczorną zmianę, dlatego mógł nas wieczorem wyrzucić, chociaż ciemno było. Przy niej by chyba tego nie zrobił. „Ubierajcie się i wynoście się”, powiedział, jak żadne z nas nie chciało się przyznać, kto zrobił plamy na sedesie. Ja odpowiadałem jak zwykle „To nie ja”, siostra też pewnie coś w tym stylu. Nie kapowaliśmy jeden na drugiego. Ale tu, na tej stercie siana, w ogrodzie przed domem, mając za plecami krzewy porzeczek, a przed sobą agrest i płot sąsiada, leżymy i patrzymy w niebo, nie mówiąc wiele. Mógłbym tak leżeć do końca życia, ale nagle słyszę odgłos otwieranego na pię...

Wieczór

Tu już wieczór, za szybami oblodzone drogi. Ja siedzę tutaj, w moim grubym swetrze z kapturem, z grubej wełny. Jakoś bez muzyki tu dzisiaj, trochę jak na hali dworcowej, w drugim kącie siedzi ktoś z komputerem, tym razem, jakby młodsza wersja tego, który siedział tu przed tygodniem. Czasami słychać trzeszczenie głośników, bo obsłudze nie chcę się muzyki włączyć. Słychać, jak czyści coś, zbiera się powoli do zamykania, choć w soboty, przed 12 raczej nie zamykają. Na moim stole świeca, czasami jej płomień zachybocze. Gdyby to było 500 lat temu, to stoły pewnie by były toporne, pewnie by bardziej czuć było wszystkim, było chłodniej, bo nie było podwójnych okien, gdzieś może palenisko, czy coś w rodzaju kominka. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, żeby obsługa, z dużym dekoltem, jak w niektórych grach komputerowych, czy filmach, klientów obsługiwała. Raczej może mała, trochę pokurczona, zmęczona, ale, kto wie. Tu w każdym razie obsługuje student nauk społecznych, czy czegoś, może politologii....