Posty

Dlaczego amygala wie, a ja nie?

Obraz
Moje lęki czasami mnie przyduszają, a ja nie do końca wiem dlaczego. Próbuję sobie to wytłumaczyć, korzystając z informacji z neuronauk.  Poniżej bardzo uproszczony model tego zjawiska -- odczuwanie lęku, którego powodów nie znam, bo wydarzenia związanego z jego powstaniem nie pamiętam. Użyję czwórki aktorów:  Osa: zwierzę, którego się boję, choć może być to zupełnie coś innego Amygdala: to "centrum" lęku, czyli powoduje wydzielenie hormonów stresu PFC (racjonalne myślenie): czyli moja logika, potocznie mówiąc Hipokamp (HPC): obszar mózgu istotny dla zapamiętywania faktów, ale też miejsc Użyłem tu tych części mózgu, żeby zademonstrować jeden z możliwych mechanizmów zapamiętywania lęków.  Nie twierdzę, że hipokamp zapamiętuje na przykład obraz osy, ale może zapamiętywać miejsce, gdzie się ją spotkało. To hipotetyczna sytuacja z osą, ale łatwa do narysowania :) Jak mogłem nauczyć bać się osy i nie pamiętać o tym?  1. W dzieciństwie, jako parolatek, chodziłem na bosaka ...

Straszne wspomnienia?

Obraz
Bywa, że siedzę przy biurku i odczuwam lęk – może być to ten z przeszłości. Kiedyś lęki były u mnie ciemne. Coś strasznego kryło się za nimi. Trudno było powiedzieć dokładnie co. I tak nie chciałem się do nich zbliżyć. Czasami jest to metoda, wrzucanie niechcianych wątków przeszłości do dębowej szafy, dobrze zamkniętej, dla bezpieczeństwa może zabitej gwoździami. Z tym że trzeba wtedy uważać, żeby nikt inny się do niej nie zbliżył, bo może próbować  ją otworzyć, to coś uwolni ć , jakieś bezgłowe zjawy. Mnie ta metoda z szafą nie do końca pomogła. No i w sumie – to chyba dobrze. Teraz wiem – to, co gryzie mnie czasami od środka, to nie jakieś niepojęte mrówki – lecz lęki. To złe przeżycia – teraz przywoływane. Zbyt dobrze są utrwalone i czasami nadchodzą – trudno się wtedy z nich otrząsnąć. Lęk – czyli emocja – potrafi nieźle zamieszać w głowie. Trudniej mi się oddycha, nie umiem znaleźć sobie miejsca,  najchętniej zaszyłbym się gdzieś w kąt albo schował ...

A może co ćwiczyć? Czyli AMCC.

Obraz
Chciałbym być rozsądny, w miarę, ale nie zawsze mi to wychodzi. Wczoraj rano mnie noga w kostce bolała, bo sobie ją przez głupotę trochę naciągnąłem. Co zrobiłem -- poszedłem do sauny i potem na paletki. Tak, w tej kolejności. Na paletki do klubu gdzie dawno nie byłem. Chciałem popykać trochę z początkującymi, żeby nie nadwyrężać kostki, bo o nią chodziło. Na koniec nie chciałem przegrać żadnego seta, więc wysilałem się i za dużo biegałem. To nie poprawiło sytuacji mojej kończyny, ale znam to. Kuśtykam teraz ostro, ale tak bywa. Jutro, albo pojutrze będzie lepiej. I tak, że przerwałem grać, po ponad godzinie -- siła woli -- bo bez niej to bym chyba ze dwie godziny tam walczył. Tak między nami, to ostatniego seta przegraliśmy, a było 1:1 w setach, więc stwierdziłem, że dobry wynik, raz mogą przeciwnicy wygrać. Nie trzeba grać rozstrzygającego, by bym nie chciał go przegrać i pewnie zbytnio bym się wysilał. Więc dałem sobie spokój. Zdrowie ważniejsze. Wczoraj ruszyłem się z domu...

Amygdala i nietoperze demony

Obraz
Siedziałem przy stole. Śmigła wentylatora łopotały rytmicznie, a przez otwarte drzwi balkonu docierały odgłosy skrzydlatych stworzeń, zagłuszane czasami przez warkot kosiarki. Było gorąco. Po plecach spływały mi krople potu, jedna po drugiej. Myśli rozlatywały się w różne strony, kawa – rozpuszczalna – tylko pogarszała sprawę. Miałem wrażenie, że w powietrzu unoszą się demony, te przeszłości. Jak niewidzialne nietoperze fruwały pod sufitem, zręcznie omijając wentylator. To one burzyły moje myśli, przez nie trudno było mi się skupić. Siedziałem nieruchomo. Najchętniej wybiegłbym z mieszkania i biegł przed siebie, ignorując ból, aż do upadłego – byle dalej, jakby coś mnie goniło. Było to parę lat temu. Dziś wciąż zdarzają mi się podobne emocje, ale nie są już one tak przytłaczające. Wiem też, że to lęki, a nie żadne demony. Nie znaczy to, żebym w nie kiedykolwiek wierzył. Czułem jednak jakąś niepokojącą siłę, która próbowała zawładnąć moim życiem, więc nazwa – demony przeszłości ...

Ścianka i poranny dołek

Obraz
Jestem na ściance. Nie chciało mi się wstać, ale jak się już pozbierałem, to było spoko. Tutaj pogadam sobie z różnymi ludźmi, poruszam się też trochę, jadąc rowerem. Na czym polega to, że rano nie chce mi się wstać, wszystko jest szare? Tak do końca to nie wiem, ale zdaję sobie wtedy sprawę z tego, że jak wstanę i napiję się kawy, to mój nastrój ulegnie zmianie. Na czym polega taka zamiana nastroju?  Mogę się najpierw zastanowić, na czym polega mój zły nastrój. Można powiedzieć, że wiele rzeczy widzę negatywnie, bo na nich się właśnie koncentruję. Na przykład na moich rozwalonych kolanach. Także na tym, że jestem sam, nie mam dziewczyny. I w ogóle świat jest jakiś szary. Czym różni się ten nastrój od tego, jaki mam teraz, siedząc przy kawie w kafejce? Za oknami słońce, tu trochę fajnych ludzi, pogadałem z nimi, poćwiczyłem, pośmialiśmy się.  Czy moje kolana mają się lepiej, czy świat na zewnątrz uległ zmianie? Nie. Ale widzę bardziej pozytywne strony życia. Mogą tyle rze...

Niby alkohol i witaminy dobre dla umysłu?

Obraz
Akurat obejrzałem na YT program o płynie mającym działać podobnie jak alkohol, ale nie zawierającym alkoholu, czyli bez jego skutków ubocznych. Ma on podobno zwiększać ilość neuroprzekaźnika GABA, czyli jakoś tam symulować alkohol. "Sentia" się ten środek nazywa. "Sentię" testowała na sobie i koleżance redaktorka bawarskiej stacji TV. Testowała to prosto. Poszła z koleżanką dwa razy do znanego im baru. Pierwszego dnia piły alkohol, mierząc sobie co jakiś czas jego poziom i przeprowadzając jakieś inne testy, jak chodzenie po sznurku leżącym na ziemi. W drugi dzień testu piły w barze tylko tę "Sentię", zamiast alkoholu. Na koniec doszły do wniosku, że alkohol działa bardziej pozytywnie na kontakty społeczne niż "Sentia". Potwierdził to też ten znajomy barman. Podsumowując, zachwycone tym środkiem nie były. Ta "Sentia" jakoś tam działa, ale trudno powiedzieć jak, nie licząc tego, że wyciąga pieniądze z kieszeni, bo jest droga.  Tu link do ...

Przełączanie schematu myślenia

Obraz
Coś mnie przeziębienie wzięło, choć tylko lekko. Podejrzewam, że to przez moje mentalne powroty do przeszłości, więc na jakiś czas dam sobie z tym spokój. Metodę, której używam do tego, czyli IRRT opiszę kiedyś indziej. Napisałem książkę, chodzę na psychoterapię. Czyli jakieś tam punkty z mojego planu na życie wypełniam. Samo pisanie książki było trochę abstrakcyjną pracą - ani nie było źródłem stałej satysfakcji, ani nie przynosiło pieniędzy. Było jak wchodzenie na jakiś odległy szczyt górski. Człowiek się umęczy, czasami podziwia widoki, czasami tylko przeklina głęboki śnieg, zimno i lód. Na koniec gdzieś się tam wdrapie, potem zejdzie na dół i chwali się zdjęciami. Ja przynajmniej siedziałem w cieple, w procesie moich zmagań. Teraz książka napisana - czas się więc skupić na bardziej prozaicznych czynnościach - choćby na zarabianiu pieniędzy. Z czegoś trzeba żyć. Przestawiam się więc. Opuszczam myśli o abstrakcyjnym świecie neuronów, zaczynam za to przeglądać ogłoszenia o pracy. Moją...