Posty

Realtywnie szybki AliExpress i szukanie psychoterapeuty.

 Tydzień temu, czyli 22.10 zamówiłem parę kabli w AliExpress, przyszły już wczoraj, czyli 29.10. Uważam, że to całkiem spokojny czas, bo na początku pokazywało mi, że przesyłka ma przyjść dopiero 3.11. W dodatku przyszło wszystko na raz, dwa krótkie kabelki i wtyczki, więc całkiem praktycznie. Kupuję najczęściej w Amazon, ale tutaj było to chyba 5 razy taniej, tyle że chodziło tu też o zwykłe cienkie kabelki. Polutuję je dzisiaj, albo jutro, żeby mieć bardziej wygodne zasilanie do EEG. Dalej się zastanawiam nad książką, chyba ją jednak przerobię. Napisałem ją w sumie dla siebie, z nadzieją, że się komuś spodoba. Pewnie by się jednej osobie na 100 może spodobała, ale do takiej trzeba najpierw dotrzeć. Dlatego może prościej to tak przerobić, żeby było bardziej komunikatywne. Możliwe, że wstawiłem część autobiograficzną na koniec książki dlatego, że nie chcę, żeby to ktoś przeczytał. To jednak nie ma chyba sensu, więc w ramach walki z własnymi barierami wstawię to na początek. Szukam tera

EEG i AliExpress

 Po raz pierwszy w życiu zamówiłem coś w AliExpress. To dlatego, że tam wtyczki były dosyć tanie, takie, które mi się przydają do mojego małego urządzenia do EEG (elektroencefalograf). Jest on zasilany bateriami, a kabelek od baterii do urządzenia, czyli opaski na głowę, jest za krótki, więc mi te baterie dyndają na głowie. Wziąłem się za to EEG, bo jak już tyle wspominałem o neurobiologii, to mogę popatrzeć trochę na moje fale mózgowe. Jak na razie, to odstawiłem poprawianie książki na bok, zastanawiam się, jak ją przekonstruować. Nie poszedłem też na sport, ani wczoraj, a nie dzisiaj, bo mi się po prostu nie chce. Nie mam ochoty, bo mnie ciągle palec serdeczny boli, dlatego mnie coś na ściankę nie ciągnie. Chyba nie mam ochoty też na jogę. Jutro może pójdą na ściankę, bo ma być ładna pogoda, tak jak dzisiaj.

Co dalej z książką i koncert.

Zastanawiam się cały czas, czy zmienić coś w książce, czy nie. W sumie, to ile zmienić. Póki co, to dałem sobie spokój z jej poprawianiem, czy nawet czytaniem. Muszę odpocząć. Byłem w czwartek na koncercie muzyki klasycznej, można by powiedzieć, współczesnej. Tematem była Guernica, w sumie, chodziło po części o ten obraz Picasso, który przedstawia zniszczenie miasta o tej samej nazwie. To była muzyka eksperymentalna, czyli współczesna. Tak mi się to z moją książką skojarzyło, która też jest po części eksperymentalna. W sumie to napisałem ją dla kogoś takiego jak ja, więc czego mogę się spodziewać, ludzie się na nią nie rzucają, podobnie jak na ten rodzaj muzyki. Co interesujące, wiele dzieł artystycznych nie było uznane na początku przez szeroką publikę, choć teraz należą do głównego nurtu. Albo ktoś umiał się dobrze sprzedać, albo nie był lubiany. Każdy zna przykład z Van Goghiem, choć Kafka też nie był popularny w swoim czasie. Nawet działa Strawińskiego i chyba Satie, były uznawane

Odpowiedź fachowca.

 Fachowiec przeczytał na koniec moją książkę, albo przynajmniej jej kawałki, zrobił coś w rodzaju recenzji. Jego zdaniem, to wymaga ona głębokiej redakcji i korektury językowej. Poza tym do wspomniał o paru konkretnych punktach. Jego zdaniem powinienem pozostać przy tej części autobiograficznej, a w miarę usunąć te informacje co do budowy i działania mózgu. Rozumiem, że jego zdaniem lepiej byłoby, ciekawiej dla czytelnika, jakby to była książka autobiograficzna, o tym, jak komuś udało się wyjść z problemów mentalnych. Moim zdaniem, takich opowieści, jak ktoś wyszedł z alkoholizmu, czy problemów psychicznych, albo i nie, jest mnóstwo. Przeczytałem ich trochę i niespecjalnie mi one pomogły. Mnie pomogła w dużym stopniu wiedza o tym, co dzieje się w mojej głowie i dlaczego. To było powodem, że te informacje umieściłem. Wiem, że mój styl pisania pozostawia wiele do życzenia, z tym że nie mam już siły, czy ochoty, żeby dużo zmieniać. Ja bym swoją książkę przeczytał. Wygląda na to, że niewie

Przerwa od pisania i amygdala.

 Nie byłem na sporcie cały tydzień, to znaczy, byłem w zeszły czwartek. Chciałem oszczędzać palec serdeczny, który mnie dosyć boli, więc robiłem wykroki, z dodatkowym obciążeniem 20 kg. To nie jest dużo, ale wystarczyło, żeby mi kolano spuchło. Robiłem te wykroki już w zeszły poniedziałek, ale z mniejszym obciążeniem. Temu nawet na jogę nie poszedłem, bo tam się dużo klęczy, czy coś w tym rodzaju. Wczoraj byłem na paletkach, ale też bez zapału. Odpisał mi jeden z beta-czytelników, który jest też redaktorem. Napisał, że moja książka to taka trochę mieszanka, bo powinienem się zdecydować na autobiografię, żeby wzbudzić zainteresowanie czytelnika, a te naukowe rzeczy sobie podarować.  Dla mnie nie ma w tej książce nic naukowego, jest tylko popularnonaukowe. Nie miałem siły już argumentować, bo on mi tam jeszcze coś pisał, bo byłem po paletkach. Dzisiaj też mentalnie zmęczony jestem, pozbywałem się za to zbędnych papierów. Temu beta-czytelnikowi coś tam odpiszę jeszcze, ale na razie, to mi

Bez boulderingu i wydawcy.

 Jestem na ściance, to znaczy, w tej kafejce. Póki co, to robię sobie przerwę z boulderingiem, bo mój palec serdeczny coś się nie goi. Nie boli mnie tak na co dzień, ale jak go obciążam, to ostro go czuję. Temu chodzę na małą siłownię tutaj. Wysłałem propozycję mojej książki do dwudziestu wydawców. Nie dlatego, żebym uważał, że ją ktoś wyda, choć miło by było, oczywiście. Myślę, że książka jest jak ten blog, tematycznie pomieszana. Nie pasuje do żadnej rubryczki, bo jest autobiograficznie, popularnonaukowa. Z tym że umieściłem w niej mniej więcej to, co sam chciałbym kiedyś wiedzieć. Myślę, że nie uda mi się doprowadzić tej książki do takiego stanu, żeby ktoś ją chciał wydać, to znaczy, żeby wydawcy się spodobała, to znaczy, istniała dobra szansa, żeby kliencie chcieli ją kupić. Z tym że nie to było celem mojego pisania. Uważam, że jeśli znajdzie się pięć osób, którym ona się spodoba, to znaczy, coś pozytywnego wniesie, to jeden z moich celów będzie spełniony. Posłałem też do tylu wyda

Koniec pisania

 Stwierdziłem, że doczytam do końca to co napisałem i zakończę na tym proces twórczy. Nie, żebym uważał, że książka jest dobra, ale po prostu nie mam już więcej siły, ani ochoty.  Prawdopodobnie dam to wydać w Novae Res, czy innym wydawnictwie, któremu się płaci kasą za to, żeby to wydali. Nie chce mi się szukać jakichś tradycyjnych wydawnictw, bo nie wydaje mi się, że któreś z nich się moją książką zainteresuje.  W sumie, to napisałem to, co sam chciałem, żebym mógł kiedyś przeczytać, w przeszłości. Nie wydaje mi się, żeby to wiele osób zainteresowało, choć oczywiście, trudno powiedzieć. Ta książka jest taka, popularno-naukowa, autobiograficzna, lekko jakby filozoficzna może. W każdym razie, dam ją wydać, bo na tym mój projekt, mój eksperyment polega. Teraz padam na twarz, bo tak to jest, że jak się coś skończy, to potem człowiek wpada w lekki dołek.