Duszę się trochę w robocie. Wiem, to nie jest kwestia firmy, bo "zawsze" tak miałem. Kiedyś tylko nie wiedziałem o co chodzi. Leżałem na łóżku, czytając książki, albo je połykając, wiedząc, że mam się za coś wziąć i nie umiałem, najczęściej. Robiło mi się gorąco, czy zimno, mieszało mi się w głowie, ale nic nie pomagało. Teraz jest mi gorąco, czy zimno, wtedy wstaję, chodzę trochę i staram się wyobrazić, czasami, że rozwalam ten niewidoczny mur, który jest wkoło mnie. Czuję się wtedy jak schwytany, jak wtedy, w domu rodzinnym, gdy bałem się wyjść ze swojego pokoju. Paręnaście lat takiej tresury zostawiło widać ślady, nie da się ukryć. Ale mniej jest bólu. Wracam do przeszłości, staram się rozmawiać z moim wewnętrznym dzieckiem, czasami go może pogłaskać po głowie. Wiadomo, jako dziecko człowiek blokuje wiele, ucieka od tego świata. Teraz muszę wrócić, do przeszłości, nie jest to przyjemne. Ale chyba pomaga. Pojechać do Australii, po co, żeby przeżyć coś innego, mieć trochę in...
chciałabym usłyszeć jak jeszcze potrafią wydzierać się ptaki :) to dobrze, że nie masz czasu pisać na blogu, bo to znaczy, że w życiu tyyyyle się dzieje :) domek i miniaturowy basenik w Australii... marzenie...
OdpowiedzUsuńAno, nie było kiedy co napisać. Fajnie tam mają, ogólnie, to muszę przyznać, że zima tutaj jest dosyć przyjemna, temperatury trochę jak między wiosną i latem w Polsce, czy gdzie. Ptaki tu mordy drą, bo nie powiem, żeby śpiewały, choć niektóre próbują ;) A taki domek, to fajny, tylko trochę na końcu świata, i basenik też fajny. Też mi się to podobało :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)