Znowu na ściance, koncert i dach
Chyba z tydzień nie byłem na ściance. W sobotę mi się nie chciało, bo zimno było i w ogóle. Poza tym to miałem jakieś urzędowe sprawy do załatwienia, nad którymi musiałem się zastanowić. Nie wspomnę już o dentyście.
Ogólnie, to zimno mi nie przeszkadza, jak mam jechać na ściankę, ale jak mi się nie chce, to powoduje, że mi się jeszcze bardziej nie chce. Dzisiaj było powyżej zera, więc w rękawicach do snowboardu dało się wytrzymać.
Jak będę w domu, to wstawię te zdjęcia. Wreszcie sobie jakiś program zainstalowałem, za pomocą którego łatwiej mi kopiować i przesuwać zdjęcia, także usuwać te meta-dane.
Mam małe mieszkanie, w którym sam nie mieszkam, ale co nieistotne tutaj. Lokatorka jest Polką i strasznie gadatliwa. Dałem to mieszkanie wyremontować, bo był grzyb. Nie wiadomo w sumie, skąd się brał. W zeszłą środę wróciłem wymęczony od dentysty, czyli z obolałą i na wpół znieczuloną gębą. Telefon dzwoni. "Grzyb jest znowu" - mówi ta Lokatorka.
Myślałem, że się poskładam. Pojechałem tam na drugi dzień, zobaczyłem w mieszkaniu. Faktycznie, ciemne miejsca się zaczynają robić. Poszedłem na poddasze, bo kiedyś tam jakiś pijak zostawiał okno w dachu otwarte, to się lało. Okno było zamknięte, ale w drugim końcu poddasza zobaczyłem jasny punkt. Okazało się, że podwójnej dachówki brakuje, a papa, która pod nią była, jest zupełnie dziurawa. Zatkałem to czymś tam. Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Na drugi dzień pojechałem tam jeszcze raz i porządnie to zatkałem. Oczywiście, ma przyjść dekarz. "Za parę dni" - powiedział gościu ze spółdzielni.
Poniżej to filharmonia, usytuowana nad rzeką.
To garderoba dla artystów, z fajnym uważam widokiem.
A to duet, Lux Nova Duo, w czasie prób na małej sali koncertowej.
Komentarze
Prześlij komentarz