„Leczące Dźwięki” (Healing Sounds)

Moja książka Dobre i złe dni. O traumie dla wędrowców powędrowała wczoraj aż do Hamburga — na koncert „Healing Sounds” („Leczące Dźwięki”), zorganizowany w Instituto Cervantes w historycznym Chilehaus.



W prezentowanych utworach chodziło nie tylko o estetykę brzmienia, ale też o jego potencjał leczniczy. Nawiązywały one do tradycji szamańskich różnych części świata: Ameryki Południowej (Peru), Europy oraz Azji (Chiny). Artyści z brawurą przekazywali muzyczne pejzaże, przenosząc słuchaczy w magiczny świat dźwięków akordeonu, gitary i skrzypiec. Mimo że nie zawsze jest to łatwe zadanie, gdy chodzi o współczesną muzykę klasyczną, z punktu widzenia książki wyszło to bardzo dobrze.

Lux Nova Duo (Jorge Paz i Lydia Schmidl)

Dodatkową atrakcją była obecność kompozytorów – to oni sami przedstawiali ideę swoich utworów. Dla nich koncert również miał szczególne znaczenie, ponieważ były to prawykonania, czyli pierwsze publiczne prezentacje tych dzieł. 

Daniel Molina i Helena Knapp

Po występie można było porozmawiać z twórcami, stąd nazwa całego cyklu koncertów: „Dialogi”. 
 
Wykonawcy i kompozytorzy

Cytat z programu koncertu:
Czy muzyka może leczyć? To pytanie znajduje się w centrum naszego tegorocznego cyklu koncertów, który powstaje na styku sztuki i nauki. W centrum uwagi stoją najnowsze odkrycia epigenetyki oraz tradycje szamańskie. Epigenetyka bada, w jaki sposób czynniki zewnętrzne — takie jak muzyka — wpływają na nasze geny, natomiast szamani od dawna wykorzystują śpiewy i dźwięki, by harmonizować ciało i umysł. Oba podejścia łączą się w naszych koncertach, tworząc wyjątkowe doświadczenie.”

Wystąpili artyści z Lux Nova Duo, którzy niedawno wrócili z krótkiego tournée w Chinach, a także Daniel Molina i Helena Knapp.

Oryginalny tekst programu i więcej informacji o koncercie znajduje się pod linkiem: https://hamburg-dialogues.com/hamburg-dialogues-vi-2025/

A jeśli te tematy — muzyki, emocji i powolnej wędrówki przez własne doświadczenia — są Ci bliskie, więcej znajdziesz tu na moim blogu i w książce Dobre i złe dni. O traumie dla wędrowców.
Czasem warto zatrzymać się przy takim dźwięku, który coś w nas porusza — nawet jeśli tylko na chwilę.

A książka wędruje dalej — nie wiem, gdzie się odnajdzie następnym razem, ale zaczynam się zastanawiać, czy nie podróżuje więcej ode mnie. 😉

Komentarze

  1. Cześć!

    Koncerty są genialne, możliwość przeżywania emocji wraz z artystami w każdym takcie 😀 Chętnie zerknąłbym na ten nuty 👍

    Ja słucham tego jaki mam akurat nastrój, ale czasem to trochę smutne utwory, wtedy na pewno nie leczą 😁

    Przyjemnego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, ze względu na artystów, kompozytorów i czasami ciekawą publiczność.

      Z nutami to może być problem, bo jeszcze pewnie nigdzie nie są opublikowane, jak to było prawykonanie.

      Dzięki, przyjemnego weekendu!

      Usuń
    2. Zgadza się, zapomniałem o publiczności. Tu - w małym miasteczku - bywa różnie, często ludzie nie bardzo wiedzą jak się zachować na koncercie. I nie mam na myśli tylko braw po jakiejś solówce, ale ostatnio ktoś rząd za mną rozpakowywał cukierka. Długo. I nie jeden raz.😳

      Usuń
    3. Tak, choć zazwyczaj ludzie idą się wykaszleć.
      Tyle, że na koncerty muzyki współczesnej, w tej salce, rzadko trafiają przypadkowi ludzie, więc cukierków pewnie nie ma, a jakby były, to chyba ktoś zwróciłby uwagę, myślę.

      To taka trochę ekskluzywna publiczność, tym bardziej, że mało kto pewnie wiedział o tym koncercie :P
      Ale salka była pełna, trzeba było krzesła dostawiać.

      Usuń
    4. No widzisz, bo jak jest publika która wie na co idzie, to jest już inny poziom, a nie przypadek. Ale trochę zeszliśmy z tematu 😜

      Świetne zdjęcie to z książką i nutami (zapomniałem wcześniej o tym napisać).

      Usuń
    5. Ano, coś w tym jest z tą publiką, bo też już różne rzeczy przeżyłem ;)

      Dziękuję. Jak mi się uda, to może zdobędę jakie zdjęcia tych nut, zobaczę.

      Usuń
  2. Odsłuchałam sobie przykładowy utwór Lux Nova Duo "Luz Negro", ale niestety był dla mnie bardzo irytujący i szybko go wyłączyłam. Niestety, większość dźwięków nie działa na mnie terapeutycznie. Irytują mnie albo zmiennością, albo monotonią. Jedyne co jest ok, to tylko muzyka klasyczna albo jakieś soundtracki.
    U mnie niestety bardzo łatwo o przebodźcowanie.

    Lubię za to słuchać piosenek. Ale nie lubię jak teksty są o niczym - lubię jakieś kawałki tekstu, których się mogę zaczepić i podążać za nimi. Stąd u mnie sympatia do Kaczmarskiego i niektórych raperów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, te współczesne kawałki to są czasami ciężkie do słuchania.
      Oni mają też klasyczne kawałki: https://www.youtube.com/watch?v=pS6LYQc_KFc
      Przynajmniej początek jest klasyczny.

      Te współczesne, to są fajne, jak chce się czegoś innego posłuchać, w dodatku na żywo.
      Uspakajające to one są tylko czasami, pewnie zależy też od kompozytora.;)
      Jak z lekarstwem, czasami to gorzkie jest najbardziej skuteczne, ale czy dotyczy to muzyki, to nie wiem ;)

      Ja na uspokojenie to słucham sobie jakichś kawałków afrykańskich albo Bacha, czy czegoś, albo na co mam akurat ochotę.

      Piosenki też lubię, nierzadko na rozruszanie się :) Tak, teksty są dla mnie też ważne, choć nie zawsze.

      Usuń

Prześlij komentarz