Posty

Przypadki

Budziłem się parę razy w nocy, no dobra, może dwa razy, ale za to spocony. Czasami lubię się w nocy budzić, bo można sobie w spokoju, po cichu poleżeć. Ale rano, koło szóstej czułem silny niepokój. Zasnąłem, ale jak obudziłem się znowu, to niepokój wrócił, nawet silniejszy. Skorzystałem z tego, że ludzie ze ścianki mieli się na brunch w kafejce spotkać i pojechałem do miasta. Jak dotarłem na miejsce, to nikogo nie było, oprócz kucharza i ładnej kelnerki. Rozczarowany i pogubiony zadzwoniłem do C, czyli DN (dziewczyny z namiotu), która też tam miała być. Ona mi na to, że mieliśmy się o jedenastej, a nie o dziesiątej spotkać. Czyli, że przyszedłem pół godziny za wcześnie. Poczekałem przy cappuccino, przyszła najpierw ona, bardzo ładna blondynka, o niebieskich oczach. Stwierdziłem, że jest dzień przytulania się i siedzieliśmy blisko siebie, czasami się trochę obejmując, w stylu, zagubione dzieci na pustyni, albo brat z siostrą, patrząc na to z jej strony pewnie. Potem przyszła L, nie blo...

Skakanie przez murek

Poszedłem dzisiaj na badmintona, bo mam na razie szlaban ze wspinaczką, palec. Zobaczyłem tam nawet ładną dziewczynę o dużych niebieskich oczach, który miała coś w swoim uśmiechu, czy spojrzeniu. Coś, czego nie potrafię określić. Jakoś się tak złożyło, że graliśmy potem razem i mieliśmy sporo uciechy, bo fajnie nam się żartowało a też wygrywaliśmy, bo ja kiedyś pykałem w paletki. Na koniec gadała ona z kimś tam, a ja stałem przed ścianą, przy której się naciągałem i starałem się po prostu nie uciec. Nie zakochać się w niej, ani też nie uciec, nie stracić nad tym wszystkim kontroli. Wyszliśmy razem z hali "może usiądziemy na chwilę", zaproponowałem. Zgodziła się nawet chętnie. Ale po chwili powiedziała, że jest umówiona z siostrą i kumplami na squash i saunę. Więc pojechaliśmy tam razem, przy okazji zapytała mnie o wiek i w tym momencie zaczęły się schody, bo ona okazała się starsza niż myślałem, ale ja też okazałem się dużo starszy niż ona myślała. Jakoś się to wszystko rozes...

Locura

Hay locos por el dinero, hay locos por el amor, hay locos, que son locos, para tener la vida mejor... Słucham sobie hiszpańskiej muzyki, przypomniała mi się Kolumbijka, którą poznałem na Florydzie. Idę zaraz grać w biliarda, bo co będę w domu siedział, jak i tak za nic nie umiem się wziąć, goniony niepokojem, który mnie gdzieś od środka ugniata, rozpala, gasi, unieruchamia przed ekranem monitora. Więc zamiast grać symulację biliarda na komputerze idę sobie pograć. O tej porze jest tam raczej pusto, a nie mogę iść się wspinać, bo mnie palec boli, to znaczy, jest trochę krzywy i spuchnięty, a nie pomaga, o dziwo, jak dalej się wspinam ;) (ironia sportowca). Ale powoli mi coś ten inny język wchodzi, ale strasznie powoli... Kobita by się przydała, albo i nie, bo wolę głęboki smutek, od głębokiego bólu. Za oknem rodziny z dziećmi, ja, nadawał bym się raczej na wilka morskiego ;) Poszedłem potem na biliard, pograłem ze 3 godziny i powoli, bardzo powoli zaczyna mi coś wychodzić. Na końcu posz...

Wiosna

Płynąłem dzisiaj promem. Byłem zziajany i wściekły, jak wsiadałem na ten mały stateczek, bo wiadomo, podły humor, z powodu NB, z powodu mojego życia, dlatego, że jechałem jak głupek za szybko rowerem, przez ten diabelski wiatr, który mi mroził twarz. Robiło mi się gorąco na rowerze, ale kurtki nie rozpiąłem, bo byłem już na granicy jakiego choróbska, a na zewnątrz poniżej zera. Mogłem oczywiście pedałować wolniej, wtedy bym się nie spocił, tyle, że czekał na następny prom 15 minut, czy mniej. Ale, zajechałem, mrucząc przekleństwa pod nosem, usiadłem przy stoliku koło okna i w środkowym rzędzie zobaczyłem blondynkę o niebieskich oczach. Widziałem ją już kiedyś, nawet siedziałem raz naprzeciwko niej. Wtedy wstając od stolika uśmiechnęła się i powiedziała "cześć", na pożegnanie, albo z grzeczności. Dzisiaj siedziała jak zwykle, wyprostowana jak świeca, czytając, grubą książkę. Ja w samym podkoszulku, zziajany jak pies starałem się w nią nie wlepiać, wlepiając się poza tym w note...

Klatka

Tak sobie siedzę w tej mojej klatce emocji, ograniczeń. Zagaduję dziewczyny, ale jakoś nic z tego nie wychodzi. Niektóre powodują, że coś się we mnie dziwnego dzieje, nawet nie wiem co, to jakiś dziwny stan, muszę mu się przyjrzeć. Ale zaczynam za nimi tęsknić, za tym rodzajem opium. Ale nie odważam się zaprosić ich na kawę. No, może oprócz J, ale ona pojechała za granicę, na parę tygodni. Jest mi potem smutno i czuję się samotny. Znam to od lat. Jak przeskoczyć tą barierkę. Gwiazdka, bo tak ją nazywam, lubi tulić się do mnie. Ma wytatuowaną gwiazdkę na plecach. Tyle, że ona mi się nie za bardzo podoba. Napisać coś do NB? Albo nic nie pisać? Zdrowy rozsądek mówi, żeby nie pisać. Ale czym on jest? Dokąd mnie zaprowadził? Gdy wspinam się z D, to jest fajnie, rozglądam się za innymi dziewczynami, a na koniec urządzamy sobie trening kondycyjny, czyli wchodzi się jakąś drogę parę razy pod rząd, aż się nie da więcej. Ciekawe, czy D jest zazdrosna? Tyle jest ładnych dziewczyn na hali, ale wię...

Mały, przeciętny człowieczek

Tak sobie żyję, w sumie, to bez planu. Ale dzisiaj pomyślałem, że jakiś plan to muszę jednak zrobić, plan na życie, a chociażby na jego część związaną z finansami, czy coś. Już mi parę razy jedna dziewczyna, z którą kiedyś byłem, zarzucała, że nie wiem, czego chcę. Mhmm, w sumie, przyszło mi teraz do głowy, przede wszystkim, to wiem, czego nie chcę. A nie chcę moich lęków i tego poczucia bezradności. Jakieś Lamborghini też by się pewnie przydało, ale nie jest ono jako pierwsze na liście ;) Bo budzę się dzisiaj rano, i co czuję? Jak coś mnie unieruchamia, jakieś niewidzialne więzy, coś leży mi ciężko na klatce piersiowej. Czuję się jakiś odrętwiały, niezdolny do ruchu. Chciałbym wstać, coś zrobić, ale po co, i tak nie potrafię? Tęsknię za tym, jak było z NB, myślę, że do niczego nie doszedłem. Tak sobie myślę "może się jednak zabić". Bo przecież i tak nie dam rady niczego zmienić, i będę tak leżał w tym łóżku do wieczora, z notebookiem, surfując po internecie, oglądając głu...

Lęk wysokości

Tak sobie pomyślałem wczoraj, wisząc z 8 czy 10 metrów nad podłoga, w hali, w uprzęży na linie, ze w sumie powinienem się może bać. I przez chwile poczułem lek, może przez ułamek sekundy, ale potem wepchnąłem go gdzieś do jakiegoś kąta, albo może zniknął on sam. Nie boje się chodzić pod dachem, ale nie lubię spadać, bo można się czasami uszkodzić, jak się uderzy o sciane. Bo i tak wisi sie w linie. Ale pare wypadkow juz widzialem. Miedzy innymi, jak facet polecial i sobie przy tym polowe palca urwal, moze probowal sie czegos zlapac, albo polecial, jak go mial w karabinku, kto wie. Krew sikala z jego reki malym strumykiem, jak go partner na dol spuszczal. Kiedys wspinalem sie czasami bez ubezpieczenia. Jechalem rowerem w skalki, jak jeszcze niedaleko skalek mieszkalem i wlazilem gdzies, probojac najpierw z gory i z dolu ocenic, czy wejde. Ale mi przeszlo, jak raz o malo nie odpadlem, gdy bylem sam. Wisialem tak, moze nie za wyskoko, ale pode mna szpiczaste kamienie. Gdybym na nie plecam...