Obiad w grupie.
Wczoraj byłem pograć, dzisiaj, czyli jak zwykle. Wczoraj jak zwykle do jakiejś knajpki, z grupą, to znaczy, grzecznie coś zjemy, najwyżej A, czy ktoś tam sobie jakieś wino strzeli, czy może piwo. Potem grzecznie na kawę, czy ciastko. Głównie, to chodzi o to, żebyśmy sobie razem posiedzieli, pogadali. Jak w innych krajach. Dzisiaj po treningu pytam się, czy ktoś idzie coś zjeść. A nie idzie V mi się pyta dokąd. Reszta jakaś niewyraźna. Na koniec poleźliśmy nawet daleko, to znaczy, pojechaliśmy. V poszła do domu, uczyć się, bo w sumie, to nie ma czasu. Jak jej jednak powiedziałem, że ją odbiorę, to się zgodziła. Na koniec spędziliśmy ze sobą wszyscy parę godzin jeszcze. No właśnie, zastanawiałem się, czy by nie jechać po treningu do domu. -- Po co pojedziesz, co tam będziesz robił -- zapytał mnie jakiś głos w mojej głowie. -- No nie wiem, odpocznę -- odpowiedziałem sobie. -- To znaczy, będziesz siedział na kanapie, źle się czuł, próbował coś zrobić i pewnie nic nie zrobisz? -- zapytał zn...