Posty

I tak dalej, pisk w uchu

Kurcze, w uchu mi jeszcze piszczy od Sylwestra, raz głośniej, raz ciszej, na dosyć wysokiej częstotliwości, ale, trochę denerwuje. Ogólnie, to słyszę dużo gorzej na lewe ucho, stwierdziłem właśnie. 10kHz prawe a lewe tylko 9kHz. Grrr.... Za to odkryłem, jak się pisze duże i małe polskie literki pod :) J wróciła. Myślałem, że się od soboty nie odzywa, bo posłałem smsa, a tu nic. Niedziela, 16.00, a tu nic. Jakiś poskładany w ogóle jestem, bo mnie jeszcze urząd finansowy testuje. Myślę też o NB (narkotyk B), trochę mnie stopa boli, to nie byłem nawet pobiegać. Na koniec zadzwoniłem do J i okazało się, że właśnie niedawno przyjechała. Bo fakt, wylecieli w sobotę, ale z Am.Płd, z drugiego końca, to kawałek jest. Tyle jest ładnych dziewczyn na ściance. Ale w sumie, to najbardziej mnie ciągnie do J, nawet nie wiem dlaczego, może dlatego, że można z nią fajnie pożartować? Mam taki bałagan w głowie jak w moim niby biurze. Dlaczego tak myślę o NB, dlaczego nie napisałem jeszcze książki? Ale łat...

Dzisiaj

Moje nastroje zmieniają się, może nie z godziny na godzinę, ale ze dwa razy na dzień, jak pogoda tutaj, na północy. Gdy wracałem z pracy, to czułem jak mi przebiegają dreszczyki po ramionach, trudniej mi się oddycha, nagle mi się chce strasznie spać, na promie rozbijającymi fale. Ale potem, jakoś to przeszło, może przez jazdę na rowerze, pod wiatr, pod szaro czarnym niebem, z małymi dziurami na coś jaśniejszego. Deszcz mnie nie złapał, zawsze coś. Praca mnie odciąga od problemów, choć kawa już nie pomaga. Jestem "caffein-junkie". Czasami mam wrażenie, że cały świat wali mi się na głowę, a czasami jest mi to wszystko obojętne. Gdy napiję się kawy, to jestem jak naćpany, nakręcony. Dlatego dozuję ją, mam małą filiżankę, bo inaczej bym chyba za dużo na raz wypił i potem miał doła. J się nie odezwała, kij z tym.

Dołek po raz xxx

Coś mi się nie chce żyć. J się nie odezwała, choć wiem, że odebrała mojego smsa. NB się nie odzywa, a choćby się nawet odezwała, to co z tego. Kiedyś żyłem we własnym świecie, tęsknotą za jakąś dziewczyną, z którą akurat nie byłem. Goniony lękami, których nie rozumiałem, nawet nie wiedziałem, że to lęki. Teraz sobie analizuję. Chciałbym po prostu nie być, albo być w jakiejś białej kuli, może nawet przezroczystej i po prostu nie czuć nic. Tak sobie mogę niebo wyobrazić, gdybym je sobie wyobrażał. Po prostu być i nic nie czuć, to znaczy, w głowie. Grałem w paletki przez trzy godziny. Graliśmy prawie bez przerwy, prawie, że do upadłego. Hindus, młoda dziewczyna, jeden wariat z burn outem i ja. Ładna kolekcja, na pozór zupełnie normalna. Ale jutro rzucę się w wir pracy, bo akurat jest jakiś problem do rozwiązania. Wierzę, że będzie lepiej, tak naprawdę, to trudno mi w to uwierzyć, ale widzę, że jest trochę lepiej, niż kiedyś. Choć czas ucieka. Z moją wizą mogę chyba zostać w Australii na z...

A co w mojej glowie?

Cos sie obudzilem o 4-tej nad ranem i jakos nie moglem juz zasnac, zreszta nie oplacalo sie, bo i tak chcialem wstac kolo piatej. Ktos by pomyslal, ze to straszne wstawac o piatek, ale ja lubie tak, bo przynajmniej jest miejsce na parkingu i spokoj na ulicach, w miare. J sie nie odezwala. Moze to mi przeszkadza spac, a moze fakt, ze mam kontrole z urzedu finansowego? Bylem tam wczoraj, pogadac sobie pogadalismy, ze mna sie chyba latwo gada, jak mi zalezy. Oni sie sami gubia w tych ich rachunkach, czasami mam wrazenie, ze nie wiedza, co robia. Ciekawe jak to bedzie, jak J juz wroci, czy sie dalej razem bedziemy wspinac. Tak patrze na niektore moje kumpelki. Czasami jest tak, ze szukaja meza, prawie, ze na sile, potez znajduja go, tego wybranca. Ze mna jest cos nie tak. Moze dopiero teraz dorastam do tego, zeby z kims na powaznie byc, w Australii? Jakis kabarecista powiedzial, ze jakby kazdy byl dorosly do malzenstwa, to nie bylo by 50% rozwodow. Ale lubie sie tak w nocy obudzic, wtedy j...

Tak po prostu walka

Mozliwe, ze cos sie zmienia, mozliwe, ze nie. Udalo mi sie cos zrobic w sobote i niedziele, cos sensownego, czy bardziej sensownego, niz lezenie na lozku i ogladanie seriali, dla usprawiedliwienia dodam, ze po angielsku. Zawsze niby sie cos z jezyka skubnie. Poza tym, to bylem sie wspinac i biegac. Niebieskie niebo, slonce, troche gladko w cieniu, bo zimno. Ale chyba latwiej mi sie poruszac w tym labiryncie lekow. Zrobilem sobie szlaban na lezenie na lozku. Teraz ogladam seriale siedzac na podlodze, co my ta zalete, ze cos najczesciej w miedzyczasie jeszcze robie. Ciekawe jak to bedzie, jak J wroci. Ale ogolnie, to mysle wiecej o Australii. I po prostu staram sie jakos w miare normalnie zyc, nie definiujac za bardzo slowa "normalnosc".

Wiewiorki

J odzewala sie wczoraj, mailem oczywiscie. Pisze tak mniej wiecej raz na tydzien, albo rzadziej. Moze wyleca dopiero 17-go, bo im lot znowu przesuneli, a kajakiem sie stamtad nie doplynie ;) NB chodzi mi po glowie, ale powoli mi to cos przechodzi. Bylem sie wspinac wczoraj. W sumie, to z ostatnich trzech dziewczyn znam wszystkie ze wspinaczki. Myslalem sobie o wiewiorkach, siedzac sobie na hali. Moze po to, zeby nie myslec o wysportowanych dziewczynach w cienkich dresach, zbudowanych jak sie nalezy. A moze dlatego, ze czasami tak sobie, po prostu cos tam mysle. Wiewiorki nie maja chyba celu w zyciu, oprocz przezycia i stworzenia paru nowych wiewiorek. Nie probuja gromadzic wiecej, niz potrzebuja, a moze probuja? Nie potrzebuja jachtu, ani jezdzic na nartach, czy desce. Chyba tez nie maja boga. Czym sie od nich roznia milionerzy, czy milarderzy, ktorzy do konca zycia pracuja, by miec wiecej, wladzy, pieniedzy? To troche tak, jakby mieli zepsuty program, ten w glowie. Tyle wysilku, by na...

Jakoś idzie

J się nie odzywa od tygodnia, S, moja kumpelka, mówi, że pewnie J kogoś tam znalazła, na tej wysepce. Wymieniłem smsy na temat pogody z NB. I nic. Nawet byłem pobiegać, a wczoraj wspinać się z jedną super seksy. W sumie, zacząłem z jedną, ale potem przyszła druga, więc skończyłem z drugą. Już mi parę osób mówiło, że ja to się tylko z ładnymi laskami wspinam, ale co z tego. Nic. Za to udało mi się parę rzeczy zrobić w domu, nawet bez większych stanów lękowych. Ciekawe, może rzeczywiście moja praca nad problemami zaczyna owocować? Mam wrażenie, że jak moja mama zmarła, to coś sobie we mnie pomyślało, że nic nie ma sensu, bo i tak się umrze. A teraz powoli myślę, że obojętnie co nie robię, to chcę się wydostać z tego dołka. Ano, ale kobita by się przydała, dla relaksu ;)