Posty

No worries

Tak się po prostu lekko duszę, czyli trudniej mi się oddycha, czuję niepokój, czasami mnie coś w okolicy splotu słonecznego ściska. Wiadomo, lęk. Co z nim zrobić? Tak do końca, to oczywiście nie wiem, ale szukam różnych dróg. Staram się robić to, co muszę zrobić, choć czasami mi się to nie udaje. Czasami mi się udaje. W sumie, to jakoś to idzie do przodu, ale bardzo powoli. Staram się żyć spokojniej, nie uciekać tak. Ucieczka, to leżenie na łóżku i oglądanie jakichś filmów, czy seriali, czy czytanie czegoś. Kiedyś bardziej mnie złościło, że oglądam jakieś głupie seriale, bo chciałem coś innego robić, ale nie umiałem się zabrać. Teraz, widzę, że jakoś to i tak idzie. Równocześnie, gdy za dużo stresu sam sobie robię, to robię się dziwny, tak, jakbym miał stan gorączkowy. Łapią mnie też bardziej afty. Dlatego staram się robić swoje, ale też odpuszczać, w stylu "no worries". Coś mi ostatnio znowu NB (narkotyk-B) chodzi po głowie. Nie, żebym za nią tęsknił, ale czasami przychodzi ...

A w niedzielę nic

Wczoraj, czyli w niedzielę, nie robiłem nic. To znaczy, oglądałem jakieś kawałki filmów i spałem. Pewnie, chciałem trochę rzeczy zrobić, ale jakoś nie udało mi się za nic zabrać. Nawet nie poszedłem do parku zobaczyć, jak kumpelka biegnie 5 km. Bo w sumie po co. Coś mi się ostatnio nie chciało pisać. Nawet nie wiem dlaczego. W sobotę byłem na urodzinach, dało się wytrzymać. Myślę, że może kontakt z jaką dziewczyną by mi się przydał. A z drugiej strony, to mam święty spokój. Nie wiem, co lepsze. Przeczytałem wczoraj, że chyba Hiszpanie, czy inni Portugalczycy, czy może Anglicy, mieli kolonię, gdzie używali niewolników. A żołnierze, którzy tam stacjonowali, musieli udowodnić, że kul nie marnowali, i że każdą wystrzeloną kogoś zabili. żeby to udowodnić, obcinali zabitym dłoń. Całymi koszami później te dłonie zwożono. A jak nie zabili, a potrzebowali dłoni, to ucinali jakim czarnym. Dzieciom, czy dorosłym, to chyba nie odgrywało znaczenia. Było parę zdjęć, ale nie będę ich tu załączał, bo ...

W sumie, to nic nowego

Ta strona blogowa staje się coraz bardziej "nowoczesna", czyli zaśmiecona kolorowymi poruszającymi się zdjęciami i obrazkami. Tak, jakby człowiek miał szansę to wszystko na raz objąć, a przynajmniej ja. Raczej specjalizuję się w szybkim przechodzeniu na konkretne linki, które potrzebuję. Dobrze, że tu mi nie miga coś cały czas. Jakiś czas temu była moda na flash, wtedy wszystko było jak filmik, nie wiadomo było, co gdzie i jak, ale filmik jako "intro" i dużo, dużo animacji. Ale, tak to jest z modą, nie szukaj logiki. Czasami ludzie noszą super modne "rurki", teraz spodnie z krokiem na wysokości kolan, czasami nawet dziewczyny. Wygląda to super seksy. Przypominają mi się wtedy czasami żule, takie spod spożywczego, albo z parku. Ale wiadomo, idąc za modą pokazuje się, że jest się osobnikiem socjalnie dopasowanym i zdrowym, czyli dobrym do prokreacji, przynajmniej teoretycznie. Nieźle też wyglądają ludzie w spodniach z dresu, nie z tych poliestrowych dresów, ...

Wyuczone baździajstwo

Mam parę rzeczy do zrobienia, które muszę zrobić, papiery. Zwlekam, już do mnie dzwonili, żebym posłał. Zwlekam. Rano budzę się i myślę "wstanę i zrobię", ale ogarnia mnie zmęczenie. Denerwuje mnie aft na języku, piekący cały czas, czasami mniej, czasami więcej. Poszedłem do sklepu i na targ, to mi trochę poprawiło humor. Przedtem zadzwoniła jedna znajoma, muszę coś załatwić. Czasami wszystko wydaje się jakieś trudne i nie do przeskoczenia. To Amygdala i wyuczone schematy, wspomnienia, które mówią "nie dasz rady, uciekaj". Więc często uciekam, jak rano, w serial, w kawałek filmu. Ale napiłem się herbaty, zamknąłem laptopa, przy którym oglądam, czy czytam, leżąc na łóżku. To niebezpieczne, to można tak cały dzień. Przez chwilę zastanawiałem się, czy iść na paletki, ale KJ (K-Japonka) ma przyjść i wariat kumpel A, więc będzie wesoło. Może znowu cały dzień sportu, czyli 13-16 paletki, potem przerwa, potem znowu paletki. Takie ucieczki, w sport, tyle, że będą tam jacyś ...

Przynajmniej

Coś znowu przytyłem. Po powrocie z Australii nie wróciłem jeszcze do swojego rytmu. Dawno też już nie byłem biegać, czuję to po nogach, które zaczynają trochę wypychać nogawki spodni. Wczoraj byłem na ściance, z I, równie dobrze mogłem być z jakim facetem, tyle, że jakbym był z facetem, to mógłbym uwagi na temat dziewczyn robić ;) Muszę chyba jeść mniej miodu z orzechami laskowymi, czy orzechów laskowych z miodem, jak zwał, tak zwał. Coś mi idzie pod górkę. Spotykam się zaraz na kawę z J, nie widziałem jej już ze trzy miesiące. Muszę iść pobiegać w weekend, bo mam jakiś bieg za miesiąc, 12 km, to nie daleko, ale chciałbym w jakimś rozsądnym czasie przebiec. W domu przygniatają mnie lęki, w pracy duszą mnie lęki. Robi mi się gorąco, teraz mnie moje grube nogi denerwują. Fakt, ludzie nie uważają, że jestem gruby, bo też nie jestem, ale jestem po prostu za tłusty. Denerwują mnie moje lęku, wkurzają mnie. Czy jest lepiej niż kiedyś? Pamiętam momenty, że było mi naprawdę źle. Teraz, jest mi...

Przed siebie

Coś mam od wczoraj zły humor. Jakoś wszystko idzie pod górkę. Z drugiej strony, to śmiać mi się z niektórych rzeczy chce, którymi się tak przejmuję. Mój kumpel A zaczyna grać lepiej ode mnie w paletki, a przynajmniej ścinać. Ja mam wrażenie, że cofam się w rozwoju. W dodatku mam to rozwalone ramię, które mnie czasami boli, w czasie gry. Dobra, rozwalone jest od paru lat. Coś w mojej głowie znowu przeskoczyło. Może to brak dziewczyny, może pogoda, może stres, może nieczyste sumienie, że nic nie robię. Lęki mnie trochę duszą. Gdybym nie wiedział, że to lęki, to bym pomyślał, że to astma, albo jakaś nerwica. Wczoraj wypiłem za dużo kawy, czyli jak zwykle, bo kawę potrzebuję, żeby się odurzyć, by wytrzymać w robocie. A potem miałem trochę czasu i leżałem na ławce przed halą sportową, wpatrując się w niebo. Przypomniało mi się, jak na jednym filmie mistrz odpowiedział na pytanie ucznia, czy to wiatr się porusza, czy liście drzew (w sumie pytanie bez sensu), ale odpowiedź była "to się w...

Senność indukowana lękiem

Za oknami szaro, chmury, które wyglądają po prostu jak szara masa, bez konturów.  Wczoraj musiałem gadać przez telefon, z kumplem z pracy. Czułem, jak mi kropelki potu po klatce piersiowej spływają. Stres, choć nie była to jakaś poważna rozmowa, czy coś. Wieczorem też musiałem do kogoś nieznajomego zadzwonić, żeby jakiś tam problem zacząć załatwiać. Zwlekałem z tym, ale wiedziałem, że w sumie muszę. Przez to wszystko byłem chyba zmęczony, ciężki, coś mnie w gardle drapało. Teraz też mi się trochę oczy zamykają, choć piję sporo kawy. To trochę tak, jakby mi ktoś worek z piaskiem na głowę zakładał. Wszystko robi się jakieś ciężkie, chce mi się spać, kawa przestaje pomagać. Kiedyś bywało gorzej, miałem coś zrobić i nie umiałem się skoncentrować. Co robię teraz? Po prostu próbuję coś robić, cokolwiek. Czasami czytam, że ktoś znany "miał nawet myśli samobójcze, między 17 i 19 rokiem życie", jak jeden znany karykaturzysta. Wtedy myślę, że ja miałem myśli samobójcze od 12 czy 13 rok...