Posty

Wyświetlanie postów z 2024

Wesołych Świąt!

 Życzę wszystkim odwiedzającym wesołych, słonecznych i spokojnych Świąt! Siedzę sobie w domu, środa, pierwszy dzień świąt. Obudziłem się koło czwartej nad ranem i stwierdziłem, że wstanę. Bo albo bym się miał wysilać, żeby zasnąć, albo mogę siąść przy biurku, popracować trochę nad książką. Kiedyś bałem się siadać do biurka. Teraz jest inaczej. Wiem mniej więcej dlaczego tak się to zmienia. Wygląda na to, że moja autoterapia działa, to znaczy, wykorzystuję uzależnienie od kawy. Za oknami ciemno, ale jakieś ptaki ćwierkają. Myślę, że to sikorki, sprawdzałem kiedyś. Idę potem na ściankę. Tu mało kto się świętami przejmuje, to znaczy, ludzie się spotykają z rodzinami, ale nie ma świętobliwej atmosfery. Idę dzisiaj na ściankę, bo pewnie będzie mniej ludzi. Jutro się chyba wszyscy zwalą. Nawet sporo osób złożyło mi życzenia świąteczne, co mnie oczywiście miło zaskoczyło.

Szukanie terapeuty i kawa

 Nie wiem, czy wspominałem, ale znalazłem redaktora do mojej książki, czy może redaktorkę, wsio ryba. W każdym razie, jest to ktoś, kto wydaje się w miarą konkretny i pracuje dla czasopisma popularno-naukowego. Rozmawiałem z innymi redaktorami i ten miał od razu jakieś uwagi do tego, jak można by poprawić mieszankę autobiograficzno-popularnonaukową. Ja siedzę nad wstępem do książki, bo mi się nie podoba. Zostawiłem resztę tekstu, bo kręcę się w kółko, takie mam wrażenie. Zadzwoniłem do Australii, żeby zamrozić swoje ubezpieczenie zdrowotne, za które ciągle coś tam płaciłem. Niewiele, ale zawsze coś. Kosztowało mnie trochę wysiłku, mentalnego, żeby to zrobić. Staram się poukładać niektóre rzeczy w głowie. Chciałem odpisać tej PT (psychoterapeutce), która mnie nie chciała. To znaczy, nie chciała pracować ze mną. Ona mi odpisała całkiem miło, więc też na zakończenie chciałem jej coś napisać, coś więcej, ale nie mam do tego dzisiaj zdrowia. Zacząłem pisać już chyba w poniedziałek, czy ...

Trza szukać dalej

 Byłem na psychoterapii. Pogadaliśmy, w sumie, to bardziej o moich lękach, szczególnie o tych z dzieciństwa. Na koniec się pożegnaliśmy i ona powiedziała, że zadzwoni w piątek, bo chce się zastanowić nad naszą współpracą. To była środa. Zadzwoniła w piątek, że nie do końca to widzi. Czyli, że nie będzie ze mną współpracować. Nie zapytałem o powód. Życzyliśmy sobie miłej niedzieli, czy jakoś tak. Po rozmowie z moimi kumpelkami stwierdziłem, że napiszę do niej jednak i zapytam o powód, czy to osobisty, czy zawodowy. Nie chce mi się wiele o tym pisać, ale ugryzło mnie to. Z tym że wygadałem się z kumpelką i potem poszedłem na sport. Po sporcie sauna. Gdzieś po drodze emocje zniknęły. Warto się trochę poruszać.

Wkurzyłem się na swoje pisanie.

 Jutro idę do psychoterapeuty, ciekawe jak to będzie. Zobaczymy, czy się dogadamy i czy będzie miała terminy dla mnie. Wkurzyłem się na pisanie mojej książki. Stwierdziłem, że wydam tak, jak jest, bo zmieniam co chwilę. To nie jest książka dla każdego, nie wiem, czy ktoś ją przeczyta. Dla mnie ważne, że ją napisałem. Chcą ją wydać, bo mam taką potrzebę i tyle chyba. Taki projekt. Poszukam redaktora, żeby pomógł ją trochę ogarnąć, a potem dam ją wydać. Myślę, że mam tak niepoukładane myśli, że trudno jest mi napisać coś do porządku, tak, żeby ludziom się podobało. W czasie pisania nauczyłem się sporo, uważam. Myślę, że moje podejście jest też trochę mało pasujące. To znaczy, podejście do emocji, rozumu i ich modelu. Trudno się sprzedaje. Takie życie. Na koniec, to wsio ryba, chcę wydać i tyle. Jest tyle książek, których nikt nie czyta. Moja będzie jedną z nich. Dla mnie jest ona czymś w rodzaju struktury, która jest ciągle żywa. Może powinienem był namalować obraz, zamiast pisać. Kt...

Termin u PT

 Mam na przyszłą środę termin u psychoterapeutki. Ciekawe jak to będzie. Układam sobie w myślach, co chcę powiedzieć, o co chcę zapytać. Zapisuję sobie to wszystko, rzecz jasna. Byłem dzisiaj na ściance, ale robią same proste rzeczy, bo nie mam ochoty na stres z trudniejszymi. Problem z trudniejszymi jest taki, że można się czasami podrapać. ściany są tak szorstkie, że wystarczy nieuważnie przejechać częścią ciała po nich, a ma się obtartą skórę. Są trochę jak papier ścierny, o ile nawet nie same ściany, to niektóre chywyty. Stwierdziłem, że dtrastycznie uproszczę książkę, bo nawet mnie samemu się ją trudno czyta. Poza tym, to jest ona za długo, nie chce mi się jej całej poprawiać. Mam wrażenie, że tracę kontrolę nad materiałem. Poza tym, to piszę w ksiąpce o osobistych rzeczach. To pewnie myśl o tym, że chcę to komuś pokazać, powoduje spory stres. Jak uproszczę, to będzie mniej stresu.  Poza tym, to jest w książce zbyt wiele niepotrzebnych detali, uważam. Pogoda tu taka sobie...

Realtywnie szybki AliExpress i szukanie psychoterapeuty.

 Tydzień temu, czyli 22.10 zamówiłem parę kabli w AliExpress, przyszły już wczoraj, czyli 29.10. Uważam, że to całkiem spokojny czas, bo na początku pokazywało mi, że przesyłka ma przyjść dopiero 3.11. W dodatku przyszło wszystko na raz, dwa krótkie kabelki i wtyczki, więc całkiem praktycznie. Kupuję najczęściej w Amazon, ale tutaj było to chyba 5 razy taniej, tyle że chodziło tu też o zwykłe cienkie kabelki. Polutuję je dzisiaj, albo jutro, żeby mieć bardziej wygodne zasilanie do EEG. Dalej się zastanawiam nad książką, chyba ją jednak przerobię. Napisałem ją w sumie dla siebie, z nadzieją, że się komuś spodoba. Pewnie by się jednej osobie na 100 może spodobała, ale do takiej trzeba najpierw dotrzeć. Dlatego może prościej to tak przerobić, żeby było bardziej komunikatywne. Możliwe, że wstawiłem część autobiograficzną na koniec książki dlatego, że nie chcę, żeby to ktoś przeczytał. To jednak nie ma chyba sensu, więc w ramach walki z własnymi barierami wstawię to na początek. Szukam ...

EEG i AliExpress

 Po raz pierwszy w życiu zamówiłem coś w AliExpress. To dlatego, że tam wtyczki były dosyć tanie, takie, które mi się przydają do mojego małego urządzenia do EEG (elektroencefalograf). Jest on zasilany bateriami, a kabelek od baterii do urządzenia, czyli opaski na głowę, jest za krótki, więc mi te baterie dyndają na głowie. Wziąłem się za to EEG, bo jak już tyle wspominałem o neurobiologii, to mogę popatrzeć trochę na moje fale mózgowe. Jak na razie, to odstawiłem poprawianie książki na bok, zastanawiam się, jak ją przekonstruować. Nie poszedłem też na sport, ani wczoraj, a nie dzisiaj, bo mi się po prostu nie chce. Nie mam ochoty, bo mnie ciągle palec serdeczny boli, dlatego mnie coś na ściankę nie ciągnie. Chyba nie mam ochoty też na jogę. Jutro może pójdą na ściankę, bo ma być ładna pogoda, tak jak dzisiaj.

Co dalej z książką i koncert.

Zastanawiam się cały czas, czy zmienić coś w książce, czy nie. W sumie, to ile zmienić. Póki co, to dałem sobie spokój z jej poprawianiem, czy nawet czytaniem. Muszę odpocząć. Byłem w czwartek na koncercie muzyki klasycznej, można by powiedzieć, współczesnej. Tematem była Guernica, w sumie, chodziło po części o ten obraz Picasso, który przedstawia zniszczenie miasta o tej samej nazwie. To była muzyka eksperymentalna, czyli współczesna. Tak mi się to z moją książką skojarzyło, która też jest po części eksperymentalna. W sumie to napisałem ją dla kogoś takiego jak ja, więc czego mogę się spodziewać, ludzie się na nią nie rzucają, podobnie jak na ten rodzaj muzyki. Co interesujące, wiele dzieł artystycznych nie było uznane na początku przez szeroką publikę, choć teraz należą do głównego nurtu. Albo ktoś umiał się dobrze sprzedać, albo nie był lubiany. Każdy zna przykład z Van Goghiem, choć Kafka też nie był popularny w swoim czasie. Nawet działa Strawińskiego i chyba Satie, były uznawane ...

Odpowiedź fachowca.

 Fachowiec przeczytał na koniec moją książkę, albo przynajmniej jej kawałki, zrobił coś w rodzaju recenzji. Jego zdaniem, to wymaga ona głębokiej redakcji i korektury językowej. Poza tym do wspomniał o paru konkretnych punktach. Jego zdaniem powinienem pozostać przy tej części autobiograficznej, a w miarę usunąć te informacje co do budowy i działania mózgu. Rozumiem, że jego zdaniem lepiej byłoby, ciekawiej dla czytelnika, jakby to była książka autobiograficzna, o tym, jak komuś udało się wyjść z problemów mentalnych. Moim zdaniem, takich opowieści, jak ktoś wyszedł z alkoholizmu, czy problemów psychicznych, albo i nie, jest mnóstwo. Przeczytałem ich trochę i niespecjalnie mi one pomogły. Mnie pomogła w dużym stopniu wiedza o tym, co dzieje się w mojej głowie i dlaczego. To było powodem, że te informacje umieściłem. Wiem, że mój styl pisania pozostawia wiele do życzenia, z tym że nie mam już siły, czy ochoty, żeby dużo zmieniać. Ja bym swoją książkę przeczytał. Wygląda na to, że ni...

Przerwa od pisania i amygdala.

 Nie byłem na sporcie cały tydzień, to znaczy, byłem w zeszły czwartek. Chciałem oszczędzać palec serdeczny, który mnie dosyć boli, więc robiłem wykroki, z dodatkowym obciążeniem 20 kg. To nie jest dużo, ale wystarczyło, żeby mi kolano spuchło. Robiłem te wykroki już w zeszły poniedziałek, ale z mniejszym obciążeniem. Temu nawet na jogę nie poszedłem, bo tam się dużo klęczy, czy coś w tym rodzaju. Wczoraj byłem na paletkach, ale też bez zapału. Odpisał mi jeden z beta-czytelników, który jest też redaktorem. Napisał, że moja książka to taka trochę mieszanka, bo powinienem się zdecydować na autobiografię, żeby wzbudzić zainteresowanie czytelnika, a te naukowe rzeczy sobie podarować.  Dla mnie nie ma w tej książce nic naukowego, jest tylko popularnonaukowe. Nie miałem siły już argumentować, bo on mi tam jeszcze coś pisał, bo byłem po paletkach. Dzisiaj też mentalnie zmęczony jestem, pozbywałem się za to zbędnych papierów. Temu beta-czytelnikowi coś tam odpiszę jeszcze, ale na raz...

Bez boulderingu i wydawcy.

 Jestem na ściance, to znaczy, w tej kafejce. Póki co, to robię sobie przerwę z boulderingiem, bo mój palec serdeczny coś się nie goi. Nie boli mnie tak na co dzień, ale jak go obciążam, to ostro go czuję. Temu chodzę na małą siłownię tutaj. Wysłałem propozycję mojej książki do dwudziestu wydawców. Nie dlatego, żebym uważał, że ją ktoś wyda, choć miło by było, oczywiście. Myślę, że książka jest jak ten blog, tematycznie pomieszana. Nie pasuje do żadnej rubryczki, bo jest autobiograficznie, popularnonaukowa. Z tym że umieściłem w niej mniej więcej to, co sam chciałbym kiedyś wiedzieć. Myślę, że nie uda mi się doprowadzić tej książki do takiego stanu, żeby ktoś ją chciał wydać, to znaczy, żeby wydawcy się spodobała, to znaczy, istniała dobra szansa, żeby kliencie chcieli ją kupić. Z tym że nie to było celem mojego pisania. Uważam, że jeśli znajdzie się pięć osób, którym ona się spodoba, to znaczy, coś pozytywnego wniesie, to jeden z moich celów będzie spełniony. Posłałem też do tylu ...

Koniec pisania

 Stwierdziłem, że doczytam do końca to co napisałem i zakończę na tym proces twórczy. Nie, żebym uważał, że książka jest dobra, ale po prostu nie mam już więcej siły, ani ochoty.  Prawdopodobnie dam to wydać w Novae Res, czy innym wydawnictwie, któremu się płaci kasą za to, żeby to wydali. Nie chce mi się szukać jakichś tradycyjnych wydawnictw, bo nie wydaje mi się, że któreś z nich się moją książką zainteresuje.  W sumie, to napisałem to, co sam chciałem, żebym mógł kiedyś przeczytać, w przeszłości. Nie wydaje mi się, żeby to wiele osób zainteresowało, choć oczywiście, trudno powiedzieć. Ta książka jest taka, popularno-naukowa, autobiograficzna, lekko jakby filozoficzna może. W każdym razie, dam ją wydać, bo na tym mój projekt, mój eksperyment polega. Teraz padam na twarz, bo tak to jest, że jak się coś skończy, to potem człowiek wpada w lekki dołek.

Samotność i rozgadanie

Jestem znowu na ściance, w kafejce. Napiłem się kawy i mam wrażenie, że zagadałem na śmierć dwóch kumpli, którzy się do mnie dosiedli. Czasami mam tak, szczególnie po kofeinie, że trudno mi przestać gadać. Muszę się nauczyć to lepiej kontrolować, bo nie chcę wyjść na wariata, który gada jak wodospad, zalewając ludzi potokiem słów. Idą jutro na spotkanie członków założycielskich klubu, bo kumpel, ten muzyk, chce założyć klub muzyczny. To znaczy, taki, który wspiera jego duet. Jak się ma klub, to łatwiej o kasę z państwa i tak dalej, a do założenia potrzeba siedem osób. Siedmiu muszkieterów ;) Dalej poprawiam książkę, ale teraz w sumie już bardziej czytam. Chcę dojść do takiego momentu, że nie będę już wiele zmieniał. W sumie to obojętne, jak ludzie na tę książkę zareagują. Nie spodziewam się popularności, choć wiadomo, miło by było. Ogólnie, to myślę, że temat jest trudny, a też ilość potencjalnych czytelników ograniczona. Z tym że chodzi głównie o to, żeby mnie samemu się to podobało, ...

Perspektywy

 Coś mnie przystopowało przy poprawianiu książki. Akurat jestem przy "granicach" i coś mnie zablokowało. Może to też zmęczenie, bo od czwartej nad ranem nie śpię.  Idę wieczorem na koncert, kumpel ma grać. Mam nadzieję, że nie zasnę. Nie wiem, jak się ubrać, ale nie chce mi się stroić, to w jakiejś galerii. Wyszalałem się trochę na ściance, na tej nowej zabawce. Póki mi się nie znudzi, to na niej dużo ćwiczę. Martwię się, że mi się kasa powoli zaczyna kończyć, a tu nie widać końca książki, choć w sumie, to i tak już poprawiam tylko, choć niektóre kawałki muszę sporo zmienić, jak to o granicach. W sumie to książka jest raczej dla mnie, bo nie wiem, czy dużo osób ją w ogóle przeczyta. Mnie ona pomaga zrozumieć samego siebie. To dziwne uczucie, gdy spojrzy się na swoje życie jakby z oddali, albo innej perspektywy. Dzisiaj chyba idealna pogoda na rower. W sumie to przyjechałem na ściankę głównie po to, żeby się na rowerze przejechać i zmienić trochę tok myśli.

Zęby i zasypany

 Dowiedziałem się, do dentystki, że potrzebuję korony na zęby, bo moje plomby puściły. Poszedłem nawet do innego dentysty, żeby się dowiedzieć, czy naprawdę. Nie podoba mi się ten pomysł, ale dentysta potwierdził, że zwykła plomba nie wystarczy. W takich reakcjach reaguję jak zwykle, mentalnym załamaniem. Mam wrażenie, że zaczynam się zupełnie sypać, tak, jak moje zęby. Obudziłem się już dwie noce pod rząd i przejmowałem się tym wszystkim. Wiem, że tak samo było, jak mi biodro wymieniali. To znaczy, szok był dużo większy. Zastanawiam się, czy nie dać sobie tych zębów u dentysty zrobić, który mi to wczoraj jeszcze raz obejrzał. Jestem u dentystki, ale ona jakaś trudna w komunikacji, tak mi się wydaje. To znaczy, wie wszystko i ma rację, takie odnoszę wrażenie. Ciekawe. Piszę o tych koronach, bo interesujące jest dla mnie, jak coś takiego wpływa na mój stan psychiczny, który okazuje się być labilny. Wczoraj przeczytałem o gościu, który spędził 16 dni przysypany na kopalni. To znaczy,...

Powoli

 Powoli łatwiej mi się czyta to, co napisałem. Jadę teraz od początku do końca i poprawiam. Chcę dojść do takiego momentu, żebym już nie poprawiał. Wiadomo, perfekcyjnie nie będzie nigdy, ale chodzi o to, żebym sam był w stanie to przeczytać i rozumiał, o co chodzi. Dzisiaj na ściance na luzie, bo mam coś słabe palce, czy jakoś tak i skóra trochę podrapana. Spadam, bo chyba zaraz deszcz ma padać. Samochód by się przydał.

Nowa zabawka na ściance

Obraz
 Od paru tygodni mamy nową deskę na ściance, kilterboard. To w miarę znormalizowane chwyty na płycie. Fajnie jest to, że takie deski są na całym świecie i ludzie mogą robić nowe drogi, gdzieś tam w USA, albo w Australii i można je potem w Europie powtarzać, albo na odwrót. Chwyty, których należy użyć są oznaczane światełkami. Można zmieniać kąt pochylenia, zazwyczaj ma on koło 40 stopni. Dzisiaj próbowałem krótko na 60 stopni, to dobre na technikę nóg. Ja to jestem cienki Bolek, ale uciecha jest spora.    

Poprawianie książki

 Ja znowu na ściance. Stwierdziłem, że będę powoli tę książkę poprawiał, choć już dawno temu chciałem skończyć. Z tym że jak za długo nad tekstem siedzę, to nie umiem poskładać myśli w głowie. Takie życie. Nie ma więc chyba sensu siedzieć nad nią godzinami, bo się zapętlam. Jak na razie, to jestem przy trzech godzinach dziennie, z tego część w kafejce na ściance, bo tu dobra kawa.

Kokaina dobra na wszystko?

 Ale ten czas leci. Może pójdą na paletki do hali, gdzie już dawno nie byłem. Idę tam, bo sąsiadka się tam wybiera. Ona nie może grać, bo bierze udział w teście kremu. Tak sobie dorabia czasami. Powiedziała, że może trenować, ale nie może grać. Pewnie jej chodzi o to, że nie może się spocić, czy jakoś tak, ze względu na ten krem. Mnie to wsio ryba, chciałem do tej hali, żeby zobaczyć trochę dawno nie widzianych twarzy. Sąsiadka to i tak cienki Bolek, więc dużo z nią nie będę trenował. Mam poza tym trochę zjechaną skórę na palcach, od boulderingu. Opowiadałem dzisiaj kumplom o helikopterze na marsie. Lata sobie tam, oni o tym nawet nie wiedzieli. To pierwszy helikopter, to znaczy, zrobiony przez człowieka, który lata na obcej planecie. Z drugiej strony, ludzie rozwalają sobie głowy, ze względu na fundamentalistyczne podejście do religii. Poza tym to ze względu na inne rzeczy. Z punktu widzenia neurobiologii lepiej rozumiem takie ludzkie zachowanie, lepiej niż kiedyś. Sam dostrzegam ...

Powiązane cząstki i emocje

 Istnieje coś takiego, jak powiązane cząstki (entangled particles). Oznaczy to, że dwie cząstki, wytworzone w określony sposób, albo po zderzeniu ze sobą, są ze sobą w pewien sposób skorelowane. Gdy zmienia się coś na jednej z nich, to zmienia się też prawdopodobieństwo zmiany pewnego element w tej drugiej cząstce, w tym samym czasie, nawet gdy jest ona oddalona o tysiące kilometrów. Fizyka kwantowa przychodzi mi do głowy, gdy myślę o zrozumieniu procesów zachodzących w głowie. Nie jest to intuitywne, że emocje wpływają na proces myślenia, choć z drugiej strony każdy to zna. Humor zmienia podejście do wielu rzeczy, alkohol czy narkotyki zresztą też. Pod wpływem substancji zmienia się tak zwane "racjonalne myślenie". Nie inaczej jest z jakimś czynem popełnionym w afekcie, czy okresem, gdy ktoś jest ciężko zakochany. Wtedy nie widzi się obiektu westchnień w zupełnie racjonalny sposób.

Porządkowanie w głowie

 Stwierdziłem, że muszę sobie trochę odpuścić, to znaczy, mniej się stresować. W sumie to stresuje mnie brak pracy, ale chcę skończyć pisanie książki. Jestem na etapie poprawiania. Myślę, że będę musiał po prostu zapłacić jakiemuś wydawnictwu, żeby ją wydali. Wątpię, żeby któreś się zainteresowało, choć na wszelki wypadek poślę do paru. Głównie, to chodzi mi o to, żebym ja mógł przeczytać to, co sam napisałem. Zawsze tak miałem, że trudno było mi czytać własne teksty. Podobnie może jak z tym, co kiedyś grałem, jak chodziłem do szkoły muzycznej. Teraz już nie wyćwiczę palców do takiego poziomu jak kiedyś, więc nie mogę pracować nad tym, to znaczy, mogę, ale jakoś mi się nie chce. Paznokcie łamię regularnie na ściance, więc to też utrudnia sprawę. Mimo wszystko może coś kiedyś poćwiczę. W głowie mam spory bałagan, który staram się uporządkować. Myślę, że na tym też polega jeden z problemów pisania. Za dużo myśli mam na myśli, te są w dodatku nieuporządkowane. Jestem na ściance. Jest ...

Struktura myśli

 To dziwne uczucie, gdy przekroczy się pewną granicę postrzegania pewnych spraw. Jak wspomniałem kiedyś, to jak w tym filmie, o gościu, który żył w udawanym świecie. Takich filmów jest więcej. Wiem, że wiele ludzi tak czuje, że rzeczywistość jest czymś w rodzaju gry. Każdy z nas żyje w jakiejś tam bańce wyobrażeń o sobie samym i świecie. Nie jest to moje stwierdzenie, K.G. Jung też tak twierdził, inni zresztą też. Z punktu widzenia logiki jest to oczywiste stwierdzenie, bo w głowie mamy tylko jakąś reprezentację tego, co nas otacza, jakiś model świata. Jak każdy model, jest on tylko pewnym uproszczeniem, przedstawianych przez niego zjawisk. Dlatego nie jest bezbłędny.  Z jednej strony rozumujemy logicznie, z innej odczuwamy coś, albo mamy motywację, by coś zrobić. Obawiamy się pewnych rzeczy, mniej lub bardziej. Dążymy do przyjemności i staramy się unikać tego, co odczuwamy jako nieprzyjemne. Jestem jeszcze w kafejce na ściance. Jadę zaraz do domu, mam nadzieję, że mnie jakiś ...

Po ściance, lepszy humor

 Na ściance lepiej mi idzie, bo mnie ramię już tak nie boli. Wygląda na to, że rozciąganie, a także codzienne ćwiczenia z gumą dają rezultaty. Mogę się bardziej wyszaleć na kondycję, na łatwych drogach w dachu, czy temu podobnych. Rano miałem taki sobie humor, poprzez pobyt na ściance, może też widok ładnych dziewczyn, uległ on poprawie. Myślę, że to jednak w dużej mierze fakt, że mniej mnie to ramię boli.

Taki sobie humor

Możliwe, że spotkanie z Blondi, a także problemy z zębami, gdzie trzeba wymienić plomby, wywołały u mnie taki sobie humor. W sumie to odechciało mi się trochę żyć. To taki refleks, bo nie mam zamiaru się zabić. Interesujące, jak coś takiego działa. Teraz mogę poczytać w tym, co napisałem, co mam robić w takiej sytuacji, czyli po prostu robić swoje. Myślę, że przydałoby mi się towarzystwo, jakaś dziewczyna. Jestem na ściance. Spoko, bo pogadam trochę z ludźmi. Ramię ma się lepiej, co też się liczy. Nie umiem zrobić prostej zagadki szachowej, takiej na 1300. Dochodzę czasami do 2500 w zagadkach, ale niektóre jest trudno ugryźć, bo albo czegoś nie widzę, albo nie wiem, co jest oczekiwane. Mam ostro namieszane w głowie. Poprawiam dalej książkę, ale bardziej na luzie. Nie chcę już nic dodawać, ale skorygować tekst, przykłady tak, żeby były bardziej czytelne i zrozumiałe. Pisarz ze mnie raczej nie będzie, ale udało i się jakoś to poskładać, z czego się cieszę. Parę godzin później: zrobiłem t...

Układanie myśli

 Byłem na ściance z Blondi, które już jest dzieciata, niezależnie od tego, że zamężna. Znam ją od paru dobrych lat, więc uważam, że szkoda zrywać znajomość. Dobre jest to, że można trochę pogadać, a trochę się poruszać. Ona jeszcze nie ubezpiecza, bo dopiero parę miesięcy po porodzie, ale robiliśmy drogi na samo-ubezpieczaniu. To znaczy, lina jest uwieszona od góry na mechanizmie blokującym. Jak się wchodzi, to wciąga linę, a jak się zaczyna spadać, to blokuje. Te mechanizmy są statystycznie bardzo niezawodne. Dzisiaj jestem sam na ściance, wiadomo, parę osób tu znam. Zrobiłem dwie nowe piątki, ale nie jestem zadowolony, bo jedna za łatwa, a drugą zrobiłem, więc też co za sukces. Czasami jestem zadowolony, nawet nie wiem kiedy. Ogólnie, to ramię mnie mniej boli, więc lepiej mi idzie i zaczynam trochę trenować na "campus board". Stwierdziłem, że książka pomaga mi uporządkować myśli w głowie. Piszę ją pod wpływem kawy i uczę się przy tym pewnych rzeczy. Mimo wszystko nadal mam ...

Poprawianie myśli i demony

 Jestem znowu na ściance, moje prawe ramię ma się trochę lepiej, więc próbuję trudniejszych dróg bez obawy, że zaraz mnie coś sieknie. Powoli kończę tę książkę, poprawiam, choć coraz mniej może. Ogólnie, to staram się część rzeczy powyrzucać, albo uprościć pewne opisy.  Ciepło tu dzisiaj, prawdziwe lato. Ludziom trauma kojarzy się z czymś strasznym. Fakt, samo przeżycie było przeważnie straszne, inaczej nie byłaby to trauma. Niektórzy ludzie boją się jednak wracać do przeszłości, tego, co tam się wydarzyło. Interesujące jest, gdy spojrzeć na to bardziej neurobiologicznie. Wracając do tego co było, przywołuje się pewne emocje. Mogą być one radosne, jak z urlopu, ale też związane z lękami, jak na przykład po wypadku samochodowym. W praktyce jakaś sytuacja, czy obiekt, aktywuje określony zbiór emocji. Nie ma w głowie żadnych "demonów przeszłości", choć czasami ma się wrażenie, że coś takiego siedzi w głowie.

Szukanie redaktora

 Stwierdzam powoli, że nie chce mi się już książki pisać, zmęczyło mnie to. Napisałem ten ostatni rozdział, teraz w sumie, to porządkuję. Ostatnie rozdziały są autobiograficzne, więc zastanawiam się, co w nich zostawić. Myślałem, że nie dokonuje się już operacji polegających na wycinaniu części mózgu, to znaczy, po to, żeby padaczka ustąpiła, czy coś. Wiadomo, przy raku, czy innych schorzeniach dokonuje się operacji neurologicznych. Doczytałem się jednak, że nadal się operuje, próbując leczyć zarówno padaczkę, taką, która nie reaguje na leki, jak i zaburzenia kompulsywne, na przykład różnego rodzaju przymusy, które mogą doprowadzić do groźnych sytuacji zdrowotnych.  Miałem wybranego redaktora, faceta, ale on nie ma czasu. Pomyślałem sobie, że poszukam jakiegoś faceta, redaktora, ale z drugiej strony, to chyba wsio ryba.

Szukanie odpowiedzi

 Coś nie znalazłem jeszcze terapeuty, ale też długo nie szukałem, jeden dzień. Póki co, to uczę się pisać bez stresu. Zastanawiam się też nad życiem, bo trzeba znaleźć robotę, albo zdecydować, co dalej. Dalej się bawię zagadkami szachowymi. Interesujący jest proces uczenia się tych schematów, ruchów. Trzeba skończyć tę książkę, bo czas zająć się może sztuczną inteligencją, czy sieciami neuronowymi, albo po prostu zarabianiem pieniędzy.

Zagadki szachowe i szukanie terapeuty

 Stwierdziłem, że poszukam psychoterapeuty, bo mi to już dawno chodzi po głowie. To chyba jednak nie takie proste, tym bardziej, że wolałbym iść do faceta. Tyle, że mało jest mężczyzn, którzy się tym zajmują. O tym feministki nie śpiewają, że za mało mężczyzn w tym zawodzie, a ma być niby po równo. Zacząłem rozwiązywać znowu zagadki szachowe, bo stwierdziłem, że mam ochotę, a poza tym, to mnie to chyba uspakaja. To znaczy, zaprowadza więcej ładu w głowie.  Ogólnie, to staram się poukładać więcej w głowie. Myślę, że pisanie książki mi w tym pomogło, tym bardziej, że musiałem walczyć z własną psychiką. Nauczyłem się też lepiej obserwować własne myśli i uczucie, chociażby po to, żeby lepiej sobie z nimi radzić.

PTSD i książka

 Zastanawiam się nad pierwszym rozdziałem do książki. Równocześnie nad życiem. Będę szukał psychoterapeuty, nie dlatego, że oczekuję specjalnych efektów, ale żeby mieć to skreślone z listy. Napisałem książkę, w sumie, to dla siebie. Teraz chcę ją tak zmodyfikować, żeby ktoś inny ją przeczytał.

Obserwacja myśli i emocji

 Ładna pogoda, a ja znowu na ściance. Obserwuję swoje emocje, co dzieje się z nimi w różnych sytuacjach. Mam taki odruch, że robię się smutny i bezradny, gdy stwierdzam, że coś mi nie wychodzi, albo czegoś tam nie osiągnąłem. Interesująca jest dla mnie pytanie, jak się to dzieje, że zaczynam coś takiego odczuwać. Ciekawe jestem też tego, jak taki mechanizm powstał. Gdy rozpatrywać swoje emocje i racjonalne myślenie jako wynik działania różnych systemów, to łatwiej zrozumieć, dlaczego odczuwa się pewne rzeczy. Także prościej wywnioskować, dlaczego się pewne rzeczy myśli, ma określone zdanie na pewien temat.  Uważam, że interesująca jest obserwacja własnych myśli, tego, co mózg produkuje i co się potem z tym dzieje.  Zastanawiam się nad tym, co napisać w tym pierwszym rozdziale książki. Na pewno to, że system nerwowy, poszczególne jego elementy, jak na przykład siłę woli, można trenować tak, jak trenuje się mięśnie. Problem w tym, że nie mamy aparatury do mierzenia postępów...

Nowy rozdział

Stwierdziłem, że muszę napisać rozdział "motywacyjny" do mojej książki, po to, żeby stanowiła jakąś całość. Wynika to z tego, że w pierwszej części opisuję dosyć detalicznie działanie systemu nerwowego. Zauważyłem, że osoby studiujące psychologię też tego się nie uczą, co mnie trochę dziwi, bo nie schodzę wcale na poziom wewnątrzneuronowy, choć mógłbym. Moim zdaniem znajomość pewnych podstaw działania systemu nerwowego ułatwia pracę nad sobą samym, szczególnie, gdy robi się to bez psychoterapeuty. To dotyczy wielu mężczyzn, którzy mają problemy z traumą, często o tym nawet nie wiedząc, ale topiąc to na przykład w alkoholu.  Także podejście do wrażliwości na stres, czy stany depresyjne uwarunkowane jest wiedzą na ten temat. Wydaje mi się, że część osób uważa, że jak są "wrażliwe", to mają unikać stresu. Nie do końca jest to poprawne. Badania naukowe wskazują na to, że przezwyciężanie stresu, zakończone sukcesem, wzmacnia system nerwowy. Połączenia nerwowe można treno...

Wiedza, czy niewiedza.

Poniedziałek, ja znowu na ściance. Poszedłem wcześniej, bo nie umiałem się w domu skupić. Jedna z osób, której dałem do czytania draft mojej książki, skomentowała to, co przeczytała. W książce opisuję zarówno działanie mózgu, podstawy, jak i własne problemy. Osoba ta twierdzi, że miała podobne dzieciństwo jak moje. Tyle że nie interesuje ją, jak działa jej głowa, ale co ma robić, żeby było lepiej. Nie dziwi mnie to, bo ogólny poziom wiedzy na temat budowy mózgu odbiega znacznie od tego, co nauka już odkryła. Dla mnie to trochę tak, jakby ktoś nie wiedział, co to jest serce, albo śledziona. Sam nie wiem, co to śledziona, tyle że nie mam z nią problemów. Jakbym miał, to bym się pewnie zainteresował. Myślę sobie o tym, że jakichś 30 lat temu mało kto interesował się ochroną środowiska. Wiem, bo byłem w różnych grupach, które organizowały nawet jakieś stoliki informacyjne na ten temat. Teraz, jak oceany zaśmiecone, lasów coraz mniej, tych amazońskich, ludzie zaczynają się tym zajmować. Jes...

Chińskie zawody?

 Muszę się zastanowić co w sumie chcę powiedzieć w tej książce, bo już nawet wstęp mi się nie podoba. Może też być, że to po prostu jakiś objaw stresu, czy lęku, który mi w tej decyzji przeszkadza. Jestem znowu na ściance. Ramię ma się powoli lepiej. Jak mi się będzie chciało, to pójdę w sobotę popatrzeć na zawody organizowane przez chińskie towarzystwo kulturalne. To znaczy, jak nie będzie padało. Może będą tam mieli coś ciekawego do jedzenia.

Poprawki i szyfrowanie

 Czytam to co napisałem w tej mojej książce, to znaczy, poprawiam. Stwierdzam przy tym, że rozumiem moje myśli, ale tekst jest niepoukładany. Jestem dzisiaj na ściance, chociażby po to, żeby się na rowerze przejechać. Przedtem siedziałem tutaj próbując się zmusić do pisania, teraz nie muszę, bo łatwiej jest mi robić coś w domu. Nie piszę już tyle, ale mierzę się z myślą, żeby zacząć szukać pracy, to znaczy, aktywnie. Staram się też realizować punkty, które mam na liście do zrobienia. Jednym z nich było zakodowanie notebooka, przynajmniej tego, który mam ze sobą w kafejce. Jakby mi go kto ukradł, to szkoda by było, jakby sobie mógł moje dane odczytać. Wczoraj siadłem i włączyłem to szyfrowanie. Jak kiedyś stwierdzę, że książka nadaje się do czytania, to wyślę ją do większej ilości wydawców. Jestem w jakiejś grupie na FB, ale tam są głównie kobiety i tematy są przeważnie emocjonalne, kryminały, albo fantasy. Chodzi mi tu o treść ich książek.

Na wattpadzie i van Gogh

 Założyłem sobie konto na wattpadzie. Uważam, że to dobry pomysł, bo będę mógł się tam wyżyć trochę, gdy chodzi o pisanie. Oglądałem dalszą część wywiadu z magikiem. Co ciekawe, to powiedział on, że zaczął malować i dzięki temu inaczej patrzy na malarstwo teraz. Poza tym to czytał on listy van Gogha do brata i to mu też umożliwiło inne spojrzenie na jego malarstwo. Ja też czytałem część tych listów, już chyba z rok temu i uważam, że są super interesujące. Widać w nich trochę świat emocjonalny tego malarze, niedocenionego za jego życia.

Znów na ściance

 Znowu na ściance, mimo że deszcze padał po drodze. Wypróbowałem moje ochraniacze na buty, bardzo praktyczne. Teraz chyba przestało padać, to może będę spadał. Siedzę sobie tu przy kawie, zawsze się ktoś zjawi, żeby sobie pogadać. W sumie to nie robię ciężkich dróg, ale jest to raczej coś w rodzaju mindfulness, czyli treningu mentalnego, w czasie którego można się skupić na tym co się czuje, czy jak się utrzymuje balans. Ramię boli mnie mimo wszystko.

Neurobiologia i iluzjonista

 Nic mi się nie chce. Nie zaglądam do książki, chcę jej dać odpocząć, to znaczy, mojej głowie dać odpocząć. Powoli dochodzę do siebie.  Wczoraj oglądałem wywiad A.Hubermana (prof. neurobiologii) z iluzjonistą. Ten ostatni powiedział, że na początku był rozczarowany tym, że triki magiczne to po prostu sztuczki. To po tym, jak mu ktoś wyjaśnił jeden z trików. Wiadomo, każdy wie, że to tylko zręczność rąk i odwrócenia uwagi, ale jakaś część umysłu chce wierzyć w tą magię. To jak oglądanie jakiegoś filmu, człowiek się wczuwa w atmosferę, nawet jeśli to film fantasy. Ten magik powiedział, że nie da się "odwidzieć" tego, jak jakiś trik działa, dlatego on nie może się tym już tak cieszyć. Odkrył za to wiele innych elementów magii, czyli tego, co robią iluzjoniści. To go wciągnęło na koniec, tak, że robi to profesjonalnie. Trochę mi to przypomina spojrzenie na działanie umysłu z punktu widzenia neurobiologii. Traci się trochę magii, ale zyskuje wiele innych rzeczy, budzi się ciekawoś...

Wesołych świąt!

Życzę wszystkim wesołych, spokojnych i słonecznych świąt!  Znowu jestem na ściance, ramię ma się powoli lepiej, choć jeszcze uważam. Jednym z powodów, że tu się zjawiam, to jazda na rowerze, bo mi to dobrze robi. Poza tym to zawsze się tu z ludźmi pośmieję. Nad książką muszę jeszcze popracować, ale póki co, to zostawię ją przynajmniej na tydzień, żeby móc na spokojnie na nią spojrzeć, z innej perspektywy, bo mi się niektóre teksty nie podobają. Zobaczymy, czy mi coś beta-czytelnicy powiedzą. Powoli dochodzę też psychicznie do siebie, bo mnie to pisanie wykończyło. Tu wiosna, ma być koło 20 stopni.

Beta czytelnicy

 Posłałem moją książkę do czytelników beta, czyli takich, którzy to mają przetestować. W sumie, to odczekam chyba z miesiąc i wezmę się jeszcze raz za poprawianie. Tak się podobno powinno robić, żeby nabrać dystansu. Wiem o tym, ale jakoś nie zrobiłem tego. Jutro znowu na ściankę, bo to i człowiek się rowerem przejedzie i trochę pogada i pośmieje się z ludźmi tam. Tu dzisiaj wolne, jutro ma być ładna pogoda, to może będzie mało osób na ściance.

Zakończony pierwszy etap pisania książki

 W sumie to napisałem już to, co chciałem, gdy chodzi o książkę, mniej więcej. Tematyką jest zaburzenie stresowo pourazowe, widziane przez własne doświadczenia. Mógłbym tak jeszcze latami pisać, ale na dzisiaj wystarczy, to znaczy, wysłałem do chyba trzech wydawnictw i próbuję się zorientować, o co w tym wszystkim chodzi. W sumie to jest to interesujący proces. Nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiałem, ale teraz rozumiem lepiej, na czym to polega.  Człowiek myślał, znaczy ja, że ktoś napisze książkę, a wydawnictwo ją potem wyda, tak jeden do jednego, tyle że sformatuje tekst. Wygląda na to, że redaktorzy mają coś do powiedzenia, więc w zależności od redaktora tekst może ulec zmianie.   Ogólnie mówiąc, to czeka się na odpowiedź wydawnictwa od dwóch miesięcy do roku. Jak im się nie podoba, to nic nie powiedzą, to znaczy, nie odpowiedzą. Istnieją też wydawnictwa "vanity", czyli "próżność". Tym płaci się za korekturę i druk, więc nie jest się uzależnionym od nikog...

Tu już wiosna

 Tu już wiosna. Ja poszedłem znowu na ściankę, gdzie mogłem się pośmiać z jedną młodą. Z nią się dobrze pogada. Poza tym to przejechałem się rowerem z pół godziny, to znaczy, jeszcze muszę wrócić do domu. Słońce wyszło, to będzie się przyjemniej jechało niż w tę stronę. Interesujące jest takie pisanie książki, bo to trochę inny świat, w który się wchodzi, szczególnie gdy stara się zrozumieć działanie umysłu.  Tu wiosna, coraz więcej liści na drzewach, coraz więcej badziewia kwitnie, całkiem przyjemnie. Wczoraj byłem na spacerze i zaczął padać wiosenny deszcz, co mi wcale nie przeszkadzało.

Znowu na ściance

 Już dawno tu nie byłem, to znaczy, na ściance. Ciągle mam jeszcze problem z ramieniem, z jednym ścięgnem. Przylazłem tu, porobiłem trochę, a potem spotkałem jedną Koniczynę, bo taki ma tatuaż, czy coś w tym rodzaju. Ona ma ten sam problem co ja z ramieniem. Jednakże głównym powodem, że tu nie przychodziłem, była zmiana rytmu dnia, bo zajmowałem się więcej książką. Muszę ją kiedyś skończyć.

Co z tego, że jestem głupi

 Ale ten czas leci. Już dawno tu nic nie pisałem, ale nie byłem od 3 miesięcy w kafejce na ściance, bo mnie ramię boli i poza tym, to zajmowałem się książką. Po prostu chcę ją skończyć. Już nie piszę nic nowego, po prostu porządkuję i poprawiam.  Pisanie książki porównuję do wchodzenia na K2, czy Annapurnę, czy coś w tym stylu. Człowiek się przygotowuje do tego, pracuje nad tym, ale robi to dla siebie samego, bo ma taką potrzebę. Mogę sobie wyjaśnić dlaczego coś robię, ale na koniec to jest to tylko wytłumaczenie tej konieczności wejścia na jaką górę, albo napisania książki. Ktoś inny musi coś namalować, bo tak go to coś w środku do tego nakłania. I tyle. Nie miałem też głowy do ścianki, dlatego też nie poszedłem na przykład dzisiaj. Nie mam ochoty może widzieć ludzi, czy wejść w jakiś inny świat, może potrzebuję spokoju, nie wiem.  To pisanie jest trochę jak w tym filmie, Truman Show, gdzie żyje się w jakimś świecie, a potem okazuje się, że była to inscenizacja. Myślę, ż...

Nowy Rok

Szczęśliwego Nowego Roku! Ja przespałem Sylwestra, no i dobrze. Siedzę dużo nad książką, ale ostatnio jestem w stanie dłużej pisać, choć potem padam na pysk, zarówno psychicznie jak fizycznie. Muszę iść do lekarza z tym ramieniem, ale póki co, to chcę skończyć z pisaniem, dojść do momentu, gdzie tylko będę poprawiał. Ramię mnie boli, stopa mnie zaczęła boleć, to znaczy, staw skokowy, bo przy naciąganiu coś przesadziłem i potem przez dwa dni nie wychodziłem z domu, bo ledwie mogłem chodzić. Teraz już lepiej, jutro powinno być ok. Wczoraj wieczorem, czyli w poniedziałek, byłem nieprzytomny trochę. Mało spałem, bo mnie jednak fajerwerki obudziły, a w dodatku wstałem przed 6 rano. "Czyli nic się nie zmieniło", jak to skomentowała moja była Sąsiadka. Uważam, że pisanie książki jest interesujące, ale cholernie mnie męczy. Tyle, że takie życie, mam nadzieję, że niedługo skończę pisać, a potem będę poprawiał tylko. Muszę znaleźć jakiego redaktory, czy kogoś, kto mi to poprawi. Pewnie...