Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2012

Mieszanka w glowie

Rano budze sie i czuje na ten przyklad smutek, mam wrazenie, ze nic sie nie zmieni, ze tak zawsze bedzie. Wiec mowie sobie, ze to tylko jeden kawalek mojego mozgu, ktory tak czuje, bo racjonalnie, to wiem, ze sie to nie zgadza. Uczylem sie o tym juz przed laty, ze czasami trudno sobie wyobrazic, ze moze byc inaczej, gdy ma sie dola. Jestem zmeczony. Napisalem smsa do NB, odpisala na drugi dzien i poslala zdjecie swojej malej i swoje, ze swoja małą. Eh, emocje. Nie lubię tych moich lęków, smutków. Ale lepsze to od bólu. Walczę i tyle.

Bariery lęku, progi, threshold

Threshold, to w sumie próg. Musiałem się zastanowić, jak to jest po polskiemu ;) Lubię piosenkę, "The Stranglers - Golden Brown", przypomina mi ona NB (narkotyk B). Mam dni, jak dzisiaj, kiedy udaje mi się coś w domu zrobić. Tak, jakby lęk ustępował, na jakiś czas. A może się do niego przyzwyczajam? Może wierzę, że lepiej sobie z nim radzę. Brakuje mi kogoś bliskiego, ale z drugiej strony, jest mi chyba łatwiej, nie muszę być kimś, kim nie jestem, walczę ze sobą sam i nie muszę wysłuchiwać, czemu czegoś nie robię, przecież to "proste". Ten klawesyn z Golden Brown przypomina mi jedną, nie jak NB, ale taką z którą byłem parę lat. Wczoraj polazłem na ściankę. J nie mogła, więc byłem z D i B. B jest w sumie dosyć atrakcyjna, ale mnie ona nie rusza. Miałem lekką satysfakcję, bo przeszedłem znowu jedną lekką VII+, którą B nie dała rady, choć chodzi częściej niż ja. Potem polazłem na jedną VII-kę, która w sumie jest trudniejsza od tej VII, i tyle na temat stopni trudności.

Trening a ucieczka

Ano, szukam mieszkania, choć nie chce mi się przeprowadzać, to mnie nikt nie odwiedza, co jest niewątpliwie dobre, ale też złe, gdy mam doła. W każdym razie nie lubię czytać ogłoszeń o mieszkaniach. Wiem, ludzie wydają sporo kasy na mieszkania, a mnie się nie chce. A może to ucieczka? Stać mnie na porządne mieszkanie, ale uważam, że to wyrzucanie kasy, szukam czegoś normalnego, tyle, że normalne mają okna z widokiem na sąsiadów i mam wrażenie, że będę wtedy mieszkał jak w akwarium. Moje lęki są codziennie ze mną, gdy piję kawę, gdy rano się budzę. Myślę, że przyzwyczaiłem się do nich. Walczę z nimi, raz wygrywam, raz przegrywam. Na dłuższą metę, to nie wiem. Bo nie wiem, gdzie mogę być, co mogę wywalczyć. Akurat był jakiś artykuł o depresji, że w najgorszym razie ma się myśli samobójcze. Nie mam depresji, myślę sobie, a myśli samobójcze mam od dzieciństwa. Wiadomo, myśl o śmierci była pocieszeniem, w świecie bez wielu radości, ale z dużą ilością stresu. Byłem dzisiaj na sporcie, najpie

"The only easy day was yesterday..."

Tak przynajmniej twierdzą Navy-Seals na treningu. Ja wczoraj miałem dosyć prosty dzień, może dlatego, że od pewnych rzeczy uciekam? W każdym razie czułem lęk prawie cały dzień. To takie dreszczyki, jakieś napięcie, uczucie, że ma się ochotę uciec, z pracy, z biura. Wtedy piję kawę. Wiadomo, kawa nie pomaga, ale ogłusza trochę. Potem poszedłem oglądać mieszkania, żadne mi się nie podobało. Potem poszedłem na trening kondycyjny, na którym mogłem się wyżyć, bo facet dawał wycisk przez 1,5 godziny. Wiadomo, to nie to samo co trening z niektórych sztuk walki, ale, trochę porównywalny. A potem, w nagrodę, że taki dzielny byłem i pooglądałem te mieszkania i nie oszalałem w robocie, pograłem sobie z godzinkę w paletki. Trochę mi się śmiać chciało, bo jak zacząłem ścinać, to ten z którym grałem mnie trochę uspokoił, mówiąc, że przeciwnicy się zniechęcą. Więc dałem sobie spokój i tak sobie pykałem, tym bardziej, że miałem trochę miękkie kolana po tym kondycyjnym. Nie gram dobrze w paletki, ale c

"one evolution at a time"

Ogladalem pare filmow on "BUDs", czyli "BUDs- Basic Underwater Demolition Training", czyli trening Navy-Seals. W sumie, to dostawali oni taki wycisk, mimo, ze byli wytrenowani, ze na koncu dzialali automatycznie. Co chwile musieli wchodzic do wody o temperaturze 10-14 C i lezec tam. W ciagu 4 dni spia chyba tylko ze 4 godziny w sumie. Chodzi o to, po raz pierwszy to zalapalem, ze potem w przypadku jakiejs akcji bojowej, tez takie cos musza wytrzymac. Na treningu moga sie pomylic, w czasie akcji raczej nie, taki maja zawod, takie ryzyko. Czasami po prostu gina w pracy. Ale ogolnie, to pomyslalem sobie, ze jesli oni cos takiego potrafia wytrzymac, to ja tez musze po prostu walczyc. Takie moje zycie. Moge sie poddac, i zyc jakos, nie wiem, uciekajac, a moge probowac. Wiadomo, uciekam, ale nie poddaje sie, a przynajmniej nie za czesto. Trudno jest wyczuc, gdzie jest granica tego, co moge zrobic, a tego, czego nie dam rady, co mnie odrzuci do tylu. Teraz szukam mieszkani