Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2015

Jaka była Mama?

Moje wspomnienia z dzieciństwa wydają mi się dziwne. Pamiętam niektóre rzeczy, niektóre mi się przypominają. Gdy wracam do nich, to coraz więcej. Ale jest to jakieś niepoukładane. Nie wiem, czy coś się wydarzyło, czy nie. Jak na przykład to, co moja siostra opowiadała, że musieliśmy klęczeć na grochu, albo że mi Stary lewą rękę na plecach przywiązywał, żebym jej nie używał. Mnie się wydaje, że stary tylko o tym opowiadał, że tak kiedyś robili. Wiem, że obrywałem, jak używałem lewej ręki. Siostra jest niby starsze, powinna lepiej pamiętać, ale kto ją tam wie. Ona też jest trochę zakręcona. Ale chodzi mi o moją Mamę. Jak to w sumie było? Kochająca, ale pozwalająca, żeby Stary nas lał. Gdy raz w podstawówce dostałem tymczasową plombę i potem jakoś to olałem, bo dentystka na zwolnieniu, bo wakacje były. Jak przyszedłem po wakacjach, bo mnie naprawdę bolał, to musiała mi wyrwać zęba, bo się przez wakacje zepsuł. Tymczasowa plomba chyba wyleciała. Czy to normalne, że rodzice się tym nie inte

Ruch, a myśli.

Byłem na siłowni, to znaczy, poćwiczyć trochę kroki. Zaczynam też odbijać o ścianę, palec ma się trochę lepiej. Ruch jednak pomaga. To niby takie proste i wiem o tym, ale często trudno mi się ruszyć z domu. Rano udaje mi się zrobić parę rzeczy. Ustawiam timer na 15 minut. Tyle dam wytrzymać, zanim mnie lęki przegonią. Gdy ćwiczę, szczególnie jak dzisiaj, gdy coś mam słaby dzień, albo coś, to zaczyna mnie mdlić. Może to też późne drugie śniadanie. Gdyby to był lęk, który mnie mdli, to może bym się temu poddał. Gdy ćwiczę, to nie robi to na mnie wrażenie,  po prostu robię dalej. Jakiś Szwed koło mnie pociąga przez rurkę z plastikowego pojemnika. Robi to mniej więcej co 30 sekund. Ma tam resztkę lodu i może jakiegoś brunatnego kremu. Siorbie. Nie ma to większego sensu, bo lód i tak się tak szybko nie rozpuszcza. On może lubi siorbać siedząc w kafejce. W dodatku tak jak jego przyjaciółka, kładzie nogę w bucie na wyściełanym materiałem siedzeniu. Widać nie wszyscy Szwedzi są kulturalni. Cza

Jak magnes

Dzisiaj rano znowu - Dzień dobry - od NB, czyli narkotyku B. Ona jak zwykle zmęczona, usypiała swoją małą, sama przy tym przysypiając. Coś tam odpisałem. Wymieniliśmy parę zdań. - Idę z psem - napisała w końcu. - Miłego dnia. Bo to jak w piosence Dido, gdy u mnie noc, to u niej dzień, mniej więcej. Potem wymieniliśmy jednak parę zdań. Ona wskakiwała do wanny. Potem wyskoczyła, znowu jakieś zdanie. Nie wiem, czy ona taka uprzejma, czy może tak dla zabawy pisze. Też tak robię, z A na przykład. W każdym razie to napisałem NB, że ktoś kiedyś powiedział "goń mnie, ale mnie nie dasz rady złapać", w sensie o Niej. Ciekawe, co mi odpisze, pewnie to zignoruje, a może się obrazi. Da mi po uszach, zobaczymy. Wątpię, żeby jej to dało do myślenia. Bo nie ma nad czym myśleć. Moje urojenia, nie tylko moje, ale urojenia. Wczoraj w nocy, obudziła się, gdy akurat pisałem do niej. Zrobiła wtedy referencję do swojego życia seksualnego. Wspomniałem o tym dzisiaj, że jak tak dalej będzie pisać, to

Lepiej niż w domu

Dlaczego potrafię tu siedzieć, w kafejce i sobie coś robić, to znaczy pisać, pijąc kawę, a w domu mam z tym takie trudności? Ze względu na to, że dom mi się kojarzy z czymś, co wzbudza lęk? Coś w tym pewnie jest. Siłownia jednak dobrze mi robi, choć miałem dzisiaj jakieś miękkie nogi i najwyraźniej zmęczone jeszcze łydki. Strasznie trudno było mi się z domu wyrwać. Miałem ataki senności, czułem się jakiś ociężały, niespokojny. Spakowanie torby sportowej kosztowało mnie trochę wysiłki.

Trudno się zabrać za cokolwiek.

Wczoraj coś dzień do niczego. W niedzielę surfowałem sporo, po raz pierwszy od dłuższego czasu, więc byłem trochę sieknięty. Poza tym, to spaliło mnie trochę. Wziąłem jednego kumpla ze sobą, w sumie, to jedna moja dobra przyjaciółka tego chciała. Myślałem, że ten kumpel podzieli się kosztami benzyny, ale on nic nie wspomniał, mnie głupio było zagadywać. On to chyba większa sknera niż ja. Nawet nie ma własnego samochodu, bo nie lubi jeździć, boi się trochę, więc pewnie mu do głowy nie przyszło, że benzyna kosztuje. To taki Anglik, pracuje tu już od jakiegoś czasu. że byliśmy większą grupą, potem jeszcze dołączyła się ta kumpelka z mężem, to wypadłem z mojej rutyny surfingowej. Tym, bardziej, że jedna grupa chciała spróbować jak to się surfuje. Więc nie posmarowałem się zbyt dobrze. Wszystko na szybko. Tłok, niedziela po świętach. Normalnie, to jadę w ciągu tygodnia, jest spokój. W każdym razie, podobało im się, mimo, że próbowali tylko na mojej desce, która jest za mała dla początkujący

Dopamina, a poszukiwanie miłości lub wolności.

Jem czekoladę, z orzechami. To w końcu święta, pierwszy dzień się kończy. NB (narkotyk-B) nie odezwała się dzisiaj. Za to poczytałem i pooglądałem trochę o uzależnieniu od narkotyków, dopaminie i innych takich neuroreceptorach. Aha, dowiedziałem się, że człowiek się nie uzależnia od kawy, bo nie aktywuje ona pętli nagradzania się, za robienie czegoś. Ale z powrotem do moich narkotyków. Szczególnie spodobało mi się jedno zdanie: "Miłością-uzależniona osoba jest w stanie zaprzeczenia, wierząc, że jest ciągle w relacji, albo że może przekonać tą inną osobę do powrotu do związku, albo jego kontynuacji." To w sumie prawie, że zabawne, obserwowanie, co się z moją głową dzieje. Wydaje mi się, że rozumiem pewne rzeczy lepiej, niż 10 lat temu. Możliwe, że dlatego jest mi teraz też trochę łatwiej się z tym obchodzić. Niezależnie od tego, że jestem, poprzez PTSD, do tego przyzwyczajony, że rzeczywistość i emocje to czasami dwie różne rzeczy. Na przykład lęki. Ktoś powiedział, że w PTSD

Uścisk Skośnookiej, a Friendzone.

Tu się powoli ciemno zaczyna robić . Cykady rozpoczęły swój wieczorny śpiew, ten tuż przed zapadnięciem zmroku. Tak się zastanawiałem trochę, jak spędzę święta, chciałem iść do kafejki po siłowni. "A" do mnie napisała, że jedzie do centrum handlowego koło mnie, możemy się tam spotkać. A jest zamężna, z S, też z paletek. Razem z nią prowadziłem treningi. Razem tez często trenujemy, tak, że znamy się dobrze. Ciekawe, co robiła po drugiej stronie miasta, w tym centrum koło mnie. Coś wspominała o nowej pracy, pewnie to było powodem. Nie zapytałem. Jak zwykle, nigdy o takie coś nie pytam. Poszliśmy najpierw na krótkie zakupy do jednego sklepu, żywność, pięć minut nam zajęło.  Potem coś przekąsić, to znaczy, każdy sobie coś tam zamówił. Ja z jednego stoiska coś indyjskiego, ona z innego coś pewnie taiwańskiego. Siedzieliśmy przy metalowym okrągłym stoliku i tak sobie gadaliśmy. Zeszliśmy na święta, taniec. Na to, że Azjaci nigdy się na powitanie, czy pożegnanie nie obejmują. - Ale

You are my sunshine

Właśnie wymieniłem parę zdań z NB (narkotyk-B). Naprawili jej samochód, nawet pewnie tanio, bo coś tam posztukowali. Nie musiała płacić całej ceny. Była na spacerze z psem. - Co robisz na święta - zapytała. - Kupiłem sobie marcepanu - odpowiedziałem. - Pewnie pójdę do kafejki. Tu nie obchodzą 24, ale 25 - dodałem. - Zapraszam na ciasto - zabrzmiała odpowiedź. Nie czuję tu świąt. Ostatnie święta spędziliśmy na werandzie, z grupą ludzi z Polski. Na drugi dzień na osiedlowym basenie. W każdym razie posłałem jej zdjęcie, widok z balkonu, czy tarasu, jak zwał tak zwał. Wszystko zielone. Po sekundzie widzę, że NB dzwoni do mnie, ale zaraz przerwała połączenie. - Nacisnęła zły przycisk - pomyślałem. - Może też zadzwonię - powiedział głos w mojej głowie. Jak pomyślał tak zrobił. - śpię z małą w łóżku- usłyszałem jej miękki szept. - Myślałem, że jesteś na spacerze z psem - automatycznie zniżyłem głos. - Nie słyszę Cię. Możesz zrobić jakiś hałas? - dotarło do mnie. - Halo, halo - kreatywny jaki

Lepsze momenty

Czasami się zastanawiam, jak to jest, budzić się bez lęku, bez wiecznego zastanawiania, co będzie dalej, a potem tak przeżyć cały dzień. Dzisiaj siedziałem sobie w kafejce i pomyślałem, że pójdę do sklepu, aldi, żeby kupić parę rzeczy. Zapisałem sobie to. Czasami sobie takie coś zapiszę, ale "coś" mi przeszkodzi w realizowaniu tego. Dla kogoś to może śmieszne, bo jak można odczuwać lęk przed pójściem do sklepu? Ano, można. Więc poszedłem i było spoko. Był okres, że miałem takie jakieś niskie ciśnienie, czy coś, że bałem się, że stracę przytomność, mimo, że przedtem kawę wypiłem. Nigdy nie straciłem. W sumie, to w tym momencie mi przyszło do głowy, że może to też był lęk. Teraz, przed chwilą, postanowiłem zadzwonić do ubezpieczenia. Kumpel w Niemczech miał oddać mój samochód na złom. Nie zgłasza się on od dłuższego czasu, więc już myślałem, że będę samochód musiał zgłosić jako skradziony. Bo jak coś z tym samochodem nie tak, ktoś nim jeździ i spowoduje wypadek? Zadzwoniłem. Na

Inny świat

Dotykam czubkami palców zasłony lęku, tak, jakbym miał dotknąć parzących macek meduzy. Czuję, gdzieś w środku mózgu, włączające się sygnały alarmowe. - Nie rób tego - dają mi znać, bezgłośnie. One są nieme. Ich myśli odczuwam tylko po reakcjach mojego ciała. - To nie ma sensu, to zbyt męczące. Jesteś zmęczony - mówi coś niemymi ustami. Czuję jak zalewa mnie fala gorąca. Nacisk na skroniach potęguje się, aż do lekkiego ćmienia. Zaczyna mnie mdlić. - Po co to wszystko - to głos Logiki. Ona potrafi mówić, używając słów. Pocieram twarz obiema dłońmi. Czuję, że jestem trochę spocony. Biorę głęboki wdech, potem drugi. - Nie słuchaj tego głosu - jeszcze inny głos się odzywa. Nie potrafię tych głosów rozróżnić. - Rób swoje, wiesz, że one Ci zawsze przeszkadzają. Po prostu dalej - dodaje ten ostatni głos. Zawsze wracam do jednego pokoju, z dzieciństwa. Ostatnio wróciłem do innego. Gdy byłem młodszy. Leżałem wtedy często, z wysoką gorączką, wymiotując do małego wiaderka stojącego koło łóżka. Mam

Dopóki stare nie pójdzie...

旧的不去,新的不来。Dopóki stare nie pójdzie, to nowe nie przyjdzie. Myślę, że podobnie jak z NB (narkotyk-B). Dopóki gdzieś tam o niej będę myślał, czy chcę, czy nie, to raczej mi to będzie przeszkadzało, w jakimś nowym związku. Choć to pewnie też wymówka, bo mógłbym mieć jakieś afery, chociażby. Dzisiaj na korcie, ćwiczyłem sobie. Na początku, jak zwykle, pytałem się po co to robię. - To przecież nie ma sensu. - mówił mi głos w głowie. Ale potem się jakoś rozkręciłem, tak, że trudno mi było przestać. Przestałem po prawie dwóch godzinach, bo jak jestem zbyt zmęczony, to mi jakość siada. Poza tym, mam jeszcze rozwalony palec, to wielu rzeczy nie robię. Na koniec 15 minut pływania. Gdy jestem w domu, to się pocę, trudno mi cokolwiek zrobić. NB jeszcze nie odpisała. Czego się w sumie spodziewałem, że coś się nagle zmieni? Niby dlaczego? Myślę, że chcę się od tego wyzwolić. Mam dosyć samotności. Oglądam regularnie wywiady, czy prelekcje psychoterapeutów, czy psychiatrów. Tu szaleństwo przedświątecz

Balans, coś się zmienia?

- Czy Ty się kiedyś zastanawiałaś, dlaczego utrzymujesz ze mną kontakt? - Zapytałem NB (narkotyk-B) na WA. Wyłączyłem potem głos telefonu, bo noc. Rano budzę się i sprawdzam telefon. - Nie zastanawiałem się. To brzmi jak zarzut. - Czytam rano to, co NB napisała parę godzin wcześniej. - Uraziłam Cię? - widzę, że dopisała to rano. Z tego wszystkiego wytworzyło się coś w rodzaju dyskusji. NB po raz pierwszy chyba powiedziała o swoich lękach. Ja potem oczywiście napisałem za dużo, gdy ona była w pracy i nie odpisywała. Dzisiaj rano, znowu pod wpływem jakiegoś filmiku na YT, napisałem jej coś miłego. Wysłałem to, ale po chwili doszedłem do wniosku, że to chyba nie za dobry pomysł. - Ty mi nigdy takich miłych rzeczy nie napisałaś, z tego co pamiętam. - dorzuciłem więc. A po dziesięciu minutach - Więc pewnie nie chcesz, żebym Ci coś takiego pisał. Logicznie myśląc. - dodałem. Myślę, że zaczyna mi przeszkadzać brak balansu w naszym kontakcie. Czuję się, jakbym tylko dawał i dawał, a nic nie wr

Przychodzi stres, wtedy inteligencja mi siada.

Posłałem wczoraj na WhatsApp kwiatka NB (narkotyk-B). Po jaką cholerę? Nie wiem, tak do końca. Po części dlatego, że mnie coś emocje ruszyły, jak obejrzałem prelekcję faceta opowiadającego o problemach z lękami. NB też ma problemy z lękami. Tyle, że ona się mną tak nie przejmuje, jak ja nią. Muszę nad tym popracować, jak nad innymi uzależnieniami. Przyszło mi do głowy, żeby sobie trochę pieniędzy tutaj przekazać, czyli wymienić, używając Forexu, czy jak się to nazywa. Wszystko pięknie i dobrze, ale to zawsze stres dla mnie. Normalka. W Forexie zamówiłem wymianę, dali mi ID wymiany, teraz tylko przekaz do nich. Przekaz zrobiłem. Czyli załatwione. W tym samym czasie piłem mocną herbatę, czarną, jak noc. Sprawdzam jeszcze raz i nagle widzę, że nie napisałem wpisałem tego ID wymiany, który jest dosyć potrzebny. Bo skąd niby będą wiedzieli, że to ode mnie ta kasa? Co tu zrobić? Przez internet nie da się tego ID dodać do przekazu, mimo, że przekaz jeszcze chyba nie poszedł. - Dobra, może się

Ucieczka przed lękami, paradoks i sport.

Pooglądałem trochę na YT, o lękach, poczytałem parę komentarzy. Każdy przeżywa to trochę inaczej, niektórzy częściej, niektórzy rzadziej. Jednym wydaje się, że umierają, inni spinają się. W sumie, to wyuczona reakcja mózgu, na to, co dzieje się teraz. Wyuczona, to trochę, jakby ktoś wrzucił śrubokręt na obwody mózgowe. Czasami nie szkodzi to, gdy te połączenia nie są używane. Czasem jednak powstają iskry i system może się jeszcze bardziej zepsuć. Te szkodliwe połączenia, to coś, co może wywołać wspomnienie z przeszłości. Takie wspomnienie, które jest związane z silnym lękiem. Czasami się nawet o tych połączeniach nie wie, czasami, nawet gdy się wie, to się od takich sytuacji z przyszłości ucieka, albo chce uciec. Sport mnie jednak uspakaja, szczególnie chyba pływanie, albo może po prostu bezstresowy wysiłek. Gdy uprawiam sport, to w pewnym sensie wykorzystuję reakcję związaną z lękiem, "uciekaj" albo "walcz". Na co dzień, szczególnie w domu, jest to raczej reakcja &

Samotny wilk

Jak zwykle pospinany z rana. Ale dałem radę popisać przez 15 minut. Mam ochotę napisać do NB (narkotyk-B). Za oknem szare chmury, ale jest koło 27C. Idę zaraz na siłownię. Zamiast robić coś konkretnego oglądałem filmy o pływaniu. Gdy się rano budzę, zadaję sobie pytanie "Co dalej". W sumie, to żyję jak włóczykij, w tym kraju trochę, w innym kraju trochę. Jestem jak wilk samotnik. Cały czas sam. Tęsknię za kimś, za seksem, bliskością, przytuleniem. Ale nie umiem sobie nikogo znaleźć. Wolę tęsknić za NB. Z drugiej strony, będąc samemu nie muszę się stresować, że nie jestem taki, jaki mam być. To znaczy, nie muszę się dodatkowo stresować. Nie chce mi się szukać kogoś, kto by mnie "zaakceptował". I znowu mi przychodzi NB do głowy. Zabawa w chowanego. Znam parę dziewczyn, które by mnie pewnie chciały. Nawet nie wiem dlaczego. Ale one są daleko, a ja nic od nich nie chcę. Muszę się ogolić i idę na ten kort. Albo się nie golić, albo się ogolić? Wczoraj na spotkaniu z palet

Wszystko mnie wkurza, oprócz Bacha.

Znowu dzisiaj rano nic nie zrobiłem. żeby to wszystko. To znaczy, powiedziałem sobie, że coś tam w moim pamiętniku napiszę, co mi się udało. Chcę obserwować co się ze mną dzieje. Jestem dla siebie samego jak mysz laboratoryjna. Obserwuję jak reaguję na różne rzeczy i jak to się dzieje, że lęk potrafi mną kierować. Nie poszedłem na siłownię, bo czuję jeszcze łydki, ale pójdę zaraz, chwilę popływać i się ponaciągać. Nie chce mi się. Coś mi w tym przeszkadza. Mój palec ciągle jeszcze spuchnięty, nie chcę nic trenować używając go, czyli żadnych paletek. Lubię Bacha, uspakaja mnie on czasami. Wieczorem spotykamy się z grupą z paletek. Zebrało się tego z 15 osób. Azjaci lubią się spotykać przy jedzeniu, bo to głównie Azjaci. Miło będzie ich znowu zobaczyć. Wkurza mnie ten palec, wkurza mnie, że NB się nie odzywa, wszystko mnie wkurza. Oprócz Bacha, koncertu w wykonaniu Richtera. https://www.youtube.com/watch?v=2kHXLd-aqpM

Zaplątany w niewidzialną sieć.

Rano obserwowałem jak mnie lęki duszą. Budzę się dosyć wcześnie, koło 5.30, albo czasami wcześniej, bo ptaki zaczynają chyba już koło 4.30 rozrabiać. O 5.30 wstaje współmieszkaniec, bo go złapało na trening i rano albo chodzi biegać, albo na siłownię, ale inną, tam, gdzie się wspina. W każdym razie, pozbierałem się jakoś koło 7.30, tym bardziej, że w pokoju ciepło się robi, bo to na poddaszu. Na parterze z otwartą kuchnią i dużym tarasem robię sobie kawy, jem banana z orzechami i czuję, jak coś mnie zaczyna łapać. Jakiś taki lekki niepokój. Zamiast robić coś konkretnego, czytam w internecie, komentarze, w niemieckiej gazecie. Coś tam czasami napiszę, to znaczy, jakoś komentarz, choć ostatnio mi się nie chce. Myślę, że Niemcom odbija, z tymi uchodźcami, wojennymi i ekonomicznymi. I czuję, jak mnie niepokój ogarnia. Trudno mi się na czymś skoncentrować. Niby przeglądam jakieś słówka, ale nie ma mowy o pisaniu pamiętnika. Zaczynam się pocić, czy przynajmniej robi mi się gorąco. Jem coś sł

Balans energetyczny z NB

Myślę, że jeśli chcę utrzymać kontakt z NB (narkotyk-B), to tylko na takich zasadach, przy których się będę dobrze czuł. Inaczej to nie ma to sensu. Co mam do stracenia, chyba nic? Ciekawe dlaczego chciała być ze mną przez krótki czas, może się inaczej zachowywałem? To może nie takie ważne, jak się kiedyś zachowywałem, bo teraz jestem inny. Ważniejsze, żebym nie tracił przez Nią energii, co robię od lat. żeby coś takiego osiągnąć, muszę panować nad swoimi emocjami, nie dać im się ponosić. Uciekam w myśli o NB, jak w alkohol. To jedna z form ucieczki od moich lęków, czasami pustki, którą czuję w sobie.

Głęboki oddech, kontra lęk.

Znowu poszedłem późno na siłownię. Nie umiałem sobie miejsca w domu znaleźć. W końcu wziąłem się za coś z mojej listy "todo", za deklarację podatkową. Musiałem do tego zadzwonić do jakiegoś urzędu, żeby dostać linka, żebym mógł internetowe konto podatkowe zaktywować. Trochę się spociłem, jak to zwykle, gdy mam do nieznajomych dzwonić, coś załatwiać. Na koniec to wiele mi to chyba nie dało, bo podatki, to jednak skomplikowana sprawa, szczególnie, jak się człowiek z kraju do kraju przenosi, i sam nie wie, na jak długo. Nie napisałem jeszcze do NB (narkotyk-B). Jak ona mnie tak olewa i nawet do mnie zdania nie napisze, mimo, że ja ją o coś pytam, czy się wywnętrzam, to jest to niezdrowe, żebym do Niej pisał. Tracę energię, przejmuję się nią, a Ona co? Jak jej się zachce, to coś napisze, czasami opieprzy, jak coś nie tak odpiszę. Jakby się z 16-latką korespondowało. I co najciekawsze, to daję się w to wciągać. Nie mam ochoty być sam, ale, bycie z kimś wydaje mi się w tym momencie

Nauka samoobrony

Poczytałem sobie zapiski, z 2008 roku. Już wtedy mi NB (narkotyk-B) nieźle po głowie chodził. Potem wyszła ona za mąż, urodziła dziecko, rozstała się, a ja ciągle za nią tęsknię. Myślę, że jest parę powodów, które się na to złożyły. Jednym z nich jest fakt, że NB miała różne przeżycia, znam ją, jak jeszcze była nastolatką i może odzywa się we mnie jakiś "obrońca". Nie potrafiłem obronić mojej Mamy przed starym, to chociaż NB obronię? Niezależnie od faktu, że to nie moja mama obrywała, ale ja. Jej nie bił, za to na mnie się wyżywał. Mama jeszcze czasami przychodziła, mówiąc "przeproś tatusia". Myślę, że podkładała mu się jak dywanik. Mam bardzo mieszane uczucia z tym związane. Niestety moja siostra, która jest starsza, bardzo niechętnie o tym mówi, więc nie wiem, jak ona to widziała. To znaczy, siostra wspomnie coś może parę razy do roku, rzucając jednym zdaniem. Ją stary w miarę lubił, może dlatego, że była dziewczyną. Ale jej też się obrywało. Innym z powodów jest

Może lepiej samemu?

Powoli robi się tu spokojnie, oprócz mnie tylko jeden facet. Za barierką kafejki przechodzą ludzie, dziewczyny, kobiety, młodsze, starsze. Co będę robił za pół roku? Nie wiem. Nie mam pojęcia, co będę robił za rok, gdzie będę. Dokąd mnie moje życie, moje emocje zaniosą. Może już nie będę żył? W sumie, to szkody było by nie żyć, póki mam jeszcze jakieś oszczędności. Kiedyś chciałem umrzeć, było mi tak źle, teraz jest mi to w sumie obojętne. Może nie czuję tyle bólu, bo unikam bliskości? Nie mam ochoty zwijać się w kłębek, czując zimną pięść ściskającą mnie w środku. To pewnie wystarczający powód, by być samemu. Bez wielkich wzlotów, ale też bez lądowania w ciemnej jaskini, zimnej, bez światła, gdzie nie wiadomo, czy się znajdzie wyjście. A mimo wszystko, to czuję akurat pustkę. Więc idę dalej, krok po kroku, nie zastanawiając się przy każdym kroku, czy ten następny ma sens. Nawet jeśli nie ma, to co z tego.

Podlizywainie się NB

Zagadnąłem dzisiaj rano tekstem do NB (narkotyk-B), u niej było to jeszcze wczoraj, inna strefa czasowa. Przedwczoraj wspomniała, że będzie miała trudny dzień, więc zapytałem. - "Przeżyłaś jakoś ten dzień?" Nie uzyskałem odpowiedzi. Napisałem więc coś dalej, tak po prostu, o tych problemach, jej problemach, o których wspominała, o coś się zapytałem. - "Jestem w pracy", odpowiedziała. Po jakimś czasie przyszło. - "Już po pracy, padam". Coś tam zagadałem, ona coś tam jednym zdaniem odpisała, źle się potem czułem, jak idiota. Teraz sobie myślę, że pewnie ona wcale nie chce rozmawiać o pewnych rzeczach, czasami coś wspomni, bo jej się akurat zwidzi. Ja wchodzę w rolę "rycerza obrońcy", zamiast sobie pomyśleć "ch.j Ci w ...", skoro ona mnie tak olewa? Ale to też, jakbym wisiał na jakimś haczyku, trzepotał się jak ryba, zamiast przegryźć linkę jak rekin i olać sprawę, albo przeciąć ją kombinerkami, jak jakiś ludź. Muszę nad tym popracować. A

Stado owiec

Tak sobie czytam niemiecką gazetę internetową, taka ucieczka od tego, co mam robić. Piszę tam komentarze w forum, przeważnie na temat tak zwanych uciekinierów. Tak się zastanawiam, czy ci ludzie są naprawdę tak psychicznie ograniczeni, czy może tak kierowani przez emocje. Wiem, że ta gazeta nie należy do brukowców i jest uznawana w Niemczech jako gazeta na poziomie. Ale z częścią ludzi nie da się podyskutować. Dla części z nich istnieje tylko "mamy obowiązek pomóc uchodźcom", powtarzane w kółko, w różnym kontekście. Merkel, czyli szefowa Niemiec, powiedział po raz któryś, że "nie ma granicy na liczbę przyjmowanych uchodźców" (keine Obergrenze). To przyjmują ludzi, z Syrii, z obozów wkoło Syrii, z krajów afrykańskich. Są artykuły, że za 1000 EUR można kupić paszport syryjski, w Grecji. 75% tych "uchodźców" to młodzi mężczyźni. Im się pomaga. A co z chorymi, dziećmi, kobietami, w tych obozach wkoło Syrii? Tym obcięto finansowanie, bo mniej ludzi się tym inte

Dziwny jest ten umysł.

Tu prawie 30C, choć w domu jest pewnie jeszcze cieplej, bo wiatru nie ma, choć akurat się odezwał. Nie poszedłem dzisiaj do kafejki, więc nic nie popisałem. Nawet nie wiem co robiłem, poszedłem na basen na pół godziny. To znaczy, pojechałem rowerem. Jak wróciłem, to ze mnie kapało, bo wjeżdża się pod sporą górkę w drodze powrotnej. Potekstowaliśmy trochę z NB (narkotyk-B). Na koniec jej napisałem, - "I znowu wyszedłem na idiotę", piszę jej, bo ona więcej popisałem, bo ona ma problemy, a ona nic. W sumie, to co ja się nią tak przejmuję, myślałem sobie. "ona się moimi problemami tak nie przejmuje. - "Ani znowu, ani ani na idiotę", przyszła po jakimś czasie odpowiedź. - "To trudny temat", dodała. Idę zaraz na trening, dalej mam palec rozwalony, ale pobiegam sobie trochę z nimi. Ma przyjść para Chińczyków, oboje pilnie studiują jakąś tam biotechologię. Zastanawiałem się wczoraj, jak to będzie, z dzwonieniem, bo miałem parę telefonów do załatwienia. Ale po

Muszę zadzwonić, boję się.

Siedzę w kafejce. Robię się śpiący. Może to na myśl o tym, że muszę zadzwonić do architekta, czy jak go zwał, w sprawie remontu. Jak to się przejawia? Lekkie ciśnienie w głowie, trudniej mi się oddycha, robię się śpiący na myśl o tym. Czuję niepokój. Ale nic na to nie poradzę, muszę zadzwonić, żeby coś poprawili? Dlaczego sprawia mi to taki kłopot? Nie lubię konfliktów, nie lubię kłócić się o "swoje", może mam jakiś kompleks niższości? Pewnie wszystko na raz. Do tego dochodzi może lęk przed popełnieniem błędu? że zrobię coś nie tak, powiem coś nie tak. W dzieciństwie za to obrywałem, tresowano mnie tak latami. Nigdy nie było wiadomo, za co można było dostać w pysk, lub trzeba było się zgłosić wieczorem z pasem. "Zgłosisz się z pasem", mówił stary. Co z tego, że to przeszłość, jak mózg się tego nauczył, jak jazdy na rowerze? Spróbuj zapomnieć jak się jeździ. Ale nie czekam, aż ktoś do mnie zadzwoni, napisze coś tam, coś się zmieni. Wiem, że ja muszę zadzwonić i tyle.

Jednak inaczej.

Pływnie, to czasami inny świat. Oddycham co czwarte uderzenie rąk, starają się wytwarzać jak najmniej bąbelków. Oddech w tym przeszkadza. Po jakimś czasie przypomina mi się, że mam się wyciągać, rozciągać. Wtedy mam wrażenie, że płynę w powietrzu. Ktoś to nazwał metodą na Supermena. Nie wiem, jak szybko płynę, może wolno, ale nie śpieszy mi się. Myślę o NB (narkotyk-B), zauważam to nagle. "Po co o niej tyle myślisz", mówię sobie. Zaczynam się bardziej koncentrować na tym, co moje ciało czuje, przesuwając się między cząsteczkami wody, jaki opór czują dłonie i przedramiona. Nawet nie mam czasu, żeby się koncentrować na nogach. Po 45 minutach takiego pływania, z przerwami, jestem jakby wypłukany ze stresu. Rozpuścił się on. Problem w tym, że czasami trudno mi jest wybrać się na sport. Tak sobie myślę, może w przyszłym roku więcej czasu spędzę w Polsce? Trzeba będzie znaleźć jakąś pracę w Niemczech. Popracować. Zobaczymy, co przyszłość przyniesie. Staram się często pisać sobie pa

Bez pamiątki

Dzisiaj rano wiadomość od siostry, na WA "Ojciec jednak nie żyje". Przeczytałem poprzednią wiadomość. "Mamy jechać do starego, bo jest w ciężkim stanie, ..., żeby mu się lepiej umierało", pisze siostra, "ciotka tak napisała". No tak, ale my, to wyrodne dzieci. To znaczy, ja to może jeszcze trochę lepszy, choć mnie gorzej traktował. Ja chyba raz, czy dwa razy z nim w tym roku przez telefon rozmawiałem. Siostra chyba już znowu od lat nie miała z nim kontaktu. Napisałem o tym do NB (Narkotyk-B), bo jakoś szukam z nią kontaktu, a akurat wczoraj mieliśmy. Poza tym, to może dlatego, że głupio by było, gdybym o czymś takim jej nie napisał, skoro akurat mamy kontakt. Znamy się od lat. Odpisała mi: "Czujesz ulgę?" W sumie, to nie wiem, co czuję. Trochę smutku, bo jakoś mi się to z Mamą kojarzy. Dziwne uczucie. Czasami gdzieś tam, jakiś kawałek myśli bał się, że stary jednak przyjedzie i mnie zabije. Nie wiem, skąd mi się to wzięło. Fakt, w dzieciństwie ch

Koncentracja i emocje. Deska.

Muszę się skoncentrować na tym, co robię. Nie dawać się tak tym lękom. Mam napisać ważny list, do firmy która spartaczyła remont. To mieszkanie, jak przeklęte. Grzyb, lokatorka nie płaci, co chwilę jakoś remont. A ja tutaj. Kumpel który miał mi pomóc przestał się ozywać. On ma też nierówno pod sufitem. Od roku mi paczkę posyła, a posłać nie może. Miał już wszystko gotowe w lutym. Już nie wiem, czemu nie posłał. Aha, czekał, aż będzie wiadomo z samochodem, bo chciał paczkę samochodem podwieźć na pocztę. Z samochodem stało się jasne dopiero po pół roku, choć do dzisiaj nie mam papierów, że go oddał na złom. Jego nie potrafię złapać, komunikuję się przez jego partnerkę do paletek. Ale ona, Japonka, to raczej przebojowa nie jest. Już to widzę, jak cichym głosem pyta: "A.., wysłałeś tą paczkę?". On jej na to jej na to odburkuje: "No przecież zrobię to". I temat na miesiąc zakończony, aż ja się znowu nie odezwę. Jak się ma takich przyjaciół, to i wrogów nie trzeba. W każd

Myśli jak motyle

Mam wrażenie, że kręcę się w kółko, w moim życiu i w moich myślach. Wyjechałem wprawdzie znowu do innego kraju, coś tam się niby przez to zmienia, ale ciągle jest to jakieś bezkierunkowe. Tak, jakbym odczekiwał. A może uciekał? Czy starczy życia, żeby parę rzeczy wyprostować? Może nie starczy, ale z definicji nie o to chodzi. Postanowiłem coś z tym zrobić, więc walczę. Gdy jestem w domu, to mam wrażenie, że jestem powiązany niewidoczną pajęczyną. Czasami wydaje mi się, że zaciska się ona coraz bardziej. Może oczekuję też jakiegoś pająka, tego z mojego dzieciństwa, starego? Stary był w sumie tchórzem. Jak są damscy bokserzy, tak on był dziecięcym bokserem. Gdy miałem już paręnaście lat, to mu się kiedyś postawiłem, w sumie, to była to tylko walka na słowa i spojrzenia, bo już mnie wtedy nie uderzył. Bał się może, że mu oddam? A tyle mi się obrywało za dziecka. Właśnie przez tego poj.ba chyba, mam teraz te lęki. Nic dziwnego, tresował mnie latami. Siostra też nie wyszła z tego obronną rę

Wyspany

Dzisiaj nawet lepiej się czuję. Palec dalej spuchnięty, co mnie trochę wkurza, ale, co na to poradzę, trzeba mi było od razu przerwę zrobić, jak sobie go uszkodziłem, a nie czekać 5 tygodni. Poszedłem na siłownię. Biegałem najpierw przez 35 minut. Ustawiłem sobie tempo mniej więcej jak ostatnim razem, tak, że nie dałem rady przebiec bez zatrzymywania. Normalnie, gdy biegam na zewnątrz, to nie muszę się zatrzymywać, po prostu zwalniam. Tutaj nie chciałem zwolnić, wolałem biec aż do momentu, gdy coś w mojej głowie powie "dosyć". Interesujące jak to działa, że człowiek się "musi" zatrzymać. Pewnie gdybym miał więcej motywacji, to bym się nie zatrzymał. W każdym razie będę to ćwiczył dalej, pewnie za jakiś czas nie będę się musiał zatrzymać, znając życie. Potem poćwiczyłem trochą na barki i poszedłem ćwiczyć bieganie do paletek. Chyba mi coraz lepiej wychodzi. Mam wrażenie, że płynniej. Czy ma to jakieś znaczenie? Pewnie nie takie wielkie, po prostu projektuję na życie

Jak wyzwolić energię?

Mam wrażenie, że moje emocje są jak pod pokrywką. Trzymam je pod kontrolą, na ile się da. Czy jest mi z tym lepiej niż kiedyś? Nie wiem. Mniej boli. Niewątpliwie kosztuje to też sporo energii, myślę sobie od lat. Jak wyzwolić tą energię, jest to możliwe? Uciekam chyba przed związkami, bo to sporo kłopotu i bólu. Balans może się nie zgadza, a może nie umiem znaleźć nic o pozytywnym balansie?

Słaby dzień z tikiem w oku.

Dzisiaj słaby dzień. Rano obudziłem się śpiący, może koło 6.30 nad ranem  i nie umiałem znowu zasnąć. Coś ostatnio budzę się zmęczony rano. Nie poszedłem na kort, bo mam wrażenie, że moje mięśnie potrzebują odpoczynku, szczególnie łydki, które wczoraj doprowadziłem do granicy skurczu. W prawym oku mam lekki tik, czasami pojawia się też w lewym oku. To oznaka zmęczenia. Przyszedłem do kafejki popisać tutaj i popatrzeć na dziewczyny. Lato jest, to większość jest raczej lekko ubrana, niezależnie od figury jaką mają. Poza tym, to gdybym tu nie przyszedł, to nie miałbym z nikim kontaktu, oprócz współmieszkańca. Co za nudne życie. O ile sobie nie znajdę do tego czasu jakiejś dziewczyny, to raczej na pewno zmywam się na jakiś czas stąd. Ale miło będzie mieć świadomość, że mogę wrócić. Może to takie moje życie, obieżyświata. Może rzeczywiście jest mi tak lepiej, niż siedzenie w domu, jednym domu? Rozmawiałem z Siostrą, to znaczy, tekstem. Ona też, cały czas się zastanawia, czy by nie wrócić do

Sport przeważnie mi pomaga

Wygrzebałem się jakoś na kort. Gdy na nim stałem, to coś mi mówiło "to nie ma sensu, po co się starasz, co tu robisz". Gdy teraz o tym pomyślę, to wydaje mi się to zadziwiające. Bo skąd się taki głos bierze? Wiadomo, z mojej głowy. Z tej samej, która mi mówi "nie przejmuj się tym innym głosem, wiesz, że Ci zaraz będzie lepiej". Dlaczego niby ten jeden głos uważa, że "nie ma to sensu", a drugi mi mówi "rób swoje, zaraz się lepiej poczujesz. Miałeś już tak parę razy"? Z drugiej strony, to niezależnie od tych głosów, to byłem już na tym korcie, więc co miałem zrobić, pojechać do domu? Zacząłem robić rozgrzewkę i po jakimś czasie te wątpliwości, wyrażane przez pierwszy głos, one gdzieś zniknęły. Koło mnie siedzi jakaś ładna. Ale, nie moja liga. Nawet niczego nie zamówiła, czeka na coś. Gdyby tu był D, to by ją podrywał, ale ja to nie D. Poza tym, to on już nie żyje. Niektórzy ludzie żyją krótko, ale intensywnie. Staram się mówić do siebie samego używ

Moment spokoju

Rano jak zwykle niespokojny. Obudziłem się może koło 4.30, bo spałem przy otwartych drzwiach balkonu. Przyglądam się sobie, co powoduje moje zmiany nastroju. Akurat tu siedziała jedna ładna skośnooka, przy stoliku obok. Poprawiała sobie włosy, to spojrzałem na nią. Spojrzała mi w oczy. Trzeba mi się było uśmiechnąć, ale tego oczywiście nie zrobiłem. Wystraszyłem się, "co ktoś sobie pomyśli, taki stary, a zaczepia młode". Chociaż ona taka młoda to może nie była. To mi coś tam humor zepsuło. Ale nie o to mi chodzi. Poszedłem popływać. Basen w miarę pusty i dobrze, bo są tylko dwa tory, dokładniej mówiąc, to jeden, przedzielony wzdłuż. Był jakiś facet, który się kiedyś zmył. Pływałem sobie koncentrując się na tym, żeby nie stwarzać bąbelków, czy zawirować. Gdy pływam powoli crawlem, to oddycham co 4 ruch, czasami rzadziej. Dlatego fajnie widać i słychać na ile się stwarza jakieś zawirowania w wodzie. Koncentrowałem się na tym, co czuję, jak wodę czuję, na tym, z jaką szybkością

Coś się zmienia, albo i nie.

Napisałem wczoraj do NB (narkotyk-B) nawet nie wiem dlaczego. Tak po prostu zagadnąłem, bez specjalnego tekstu. Jeszcze nie odpisała. Widzę jednak, że zmienia się moje podejście do niej. Już nawet nie chodzi o to, czy boję się, że bym się może fatalnie czuł po kontakcie z nią, gdybyśmy się spotkali kiedyś osobiście. To po prostu raczej kwestia sensu moich wyobrażeń, "co by było gdyby". Może się jednak coś w moim myśleniu zmienia? Wczoraj nawet coś załatwiłem, zadzwoniłem do ubezpieczalni w Niemczech. Trudno mi się było za to zabrać, ale sami do mnie napisali, że nie mogli się ze mną skontaktować. Coś tam robię z mojej listy "todo". Nie wiem, czy to jakiś moment, czy może coś się zmienia. Może potem przyjdzie znowu dołek, w sumie, to tego się spodziewam, ale, pożyjemy zobaczymy. Poszedłem dzisiaj na kort i ćwiczyłem tylko kroki,  bieganie, do takiego momentu, że bałem się, że dostanę skurczu. Ale fajnie było. Potem lekkie rozciąganie się. To mnie rozluźnia. Teraz pij