Nauka samoobrony

Poczytałem sobie zapiski, z 2008 roku. Już wtedy mi NB (narkotyk-B) nieźle po głowie chodził. Potem wyszła ona za mąż, urodziła dziecko, rozstała się, a ja ciągle za nią tęsknię.
Myślę, że jest parę powodów, które się na to złożyły. Jednym z nich jest fakt, że NB miała różne przeżycia, znam ją, jak jeszcze była nastolatką i może odzywa się we mnie jakiś "obrońca". Nie potrafiłem obronić mojej Mamy przed starym, to chociaż NB obronię?
Niezależnie od faktu, że to nie moja mama obrywała, ale ja. Jej nie bił, za to na mnie się wyżywał. Mama jeszcze czasami przychodziła, mówiąc "przeproś tatusia". Myślę, że podkładała mu się jak dywanik. Mam bardzo mieszane uczucia z tym związane.
Niestety moja siostra, która jest starsza, bardzo niechętnie o tym mówi, więc nie wiem, jak ona to widziała. To znaczy, siostra wspomnie coś może parę razy do roku, rzucając jednym zdaniem. Ją stary w miarę lubił, może dlatego, że była dziewczyną. Ale jej też się obrywało.
Innym z powodów jest może fakt, że NB jest niejako "idealna". Gdyby tylko chciała ze mną być, mimo, że ma dziecko z innym. Co w tym idealnego? Fakt, że nie mogę skonfrontować moich marzeń z rzeczywistością. Ona po pierwsze, to raczej nie ma ochoty, żeby być ze mną, tym bardziej, nawet przeciwnie, raczej nie szuka kontaktu, po drugie, jest ona raczej bardzo daleko. Dwa musiał tam jechać. Wygodne. Mogę sobie pomarzyć, a moje lęki mają wytłumaczenie, dlaczego nikogo innego nie znajduję. Fakt, chyba się żadna dziewczyna, kobieta, tutaj do mnie nie dobierała, jeszcze. Z tego co pamiętam.
Akurat mi się przypomniała jeszcze inna, z którą nie chciałem mieć nic bliższego, choć się do mnie trochę kleiła. Ale to się nie liczy, bo to była dosyć młoda siostra mojego dobrego kumpla. A może i szkoda.

Wiem, że mam niepoukładane w głowie. Robiłem różne dziwne rzeczy w przeszłości. Nie wiem tylko, na ile nadal tak jest. Zmniejszyła się chyba ilość bólu, który odczuwam. Dlatego może, że uciekam od głębszych relacji, nie jestem tak raniony. Kiedyś byłem cały czas, najczęściej nieszczęśliwie zakochany, teraz, raczej rzadko. Nie licząc NB, która jest, kto by to mógł przewidzieć, cholernie daleko i nic ode mnie nie chce.
Kiedyś samo napisanie "nic ode mnie nie chce", powodowało by jakiś ból, czy może smutek. Teraz sobie myślę "ch.j jej ...".

Możliwe, że uczę się lepiej bronić samego siebie. Pożyjemy, zobaczymy. Myślę, że pisanie o dzieciństwie mi pomaga.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!