Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2011

Krawędzie

No i nie przyszła na badmintona, ta ładna A. Szkoda, a z drugiej strony ominąłem może trochę chwil bólu. Nie mówię tu o zwykłym, bo zwykły to czasami pestka. Przynajmniej wiadomo, o co chodzi. Zdarzyło mi się raz, że miałem niewykryte pęknięcie wyrostka łokcia. Normalnie, to trzeba to blachą łatać, jak się idzie do lekarza. Nie poszedłem, za to pojechałem na zawody, mimo, że jedną ręką nie umiałem porządnie nic trzymać, ani nic. Może dlatego złamał mi jeden ciućma obojczyk. Na pogotowiu powiedziałem, że mnie boli, to oni od razu, "od kiedy", "a przecież mieliście badania lekarskie przed zawodami". Badania były, jeden z nas poleciał z listą do lekarza, ten ją podbił, wiadomo jak jest. To się nie przyznałem, że mnie jeszcze mocno boli. Wyszło to po dwóch tygodniach, na wizycie kontrolnej, jak powiedziałem, że mnie jeszcze boli. "To niech pan zegnie", miła pani doktor zażyczyła sobie, bez pytania o badania przed zawodami. Coś strzyknęło, to mnie na rentgena

Rozterki

ciekawe,czy bedzie dzisiaj na badmintonie ta dziewczyn, z ktora bylem ostatnio w saunie... W sumie, to nie wiem, czy wolalbym, zeby byla, czy nie. Ale to i tak ode mnie nie zalezy... Moje "ataki" leku, czy zlosci sa ciekawe, a zarazem trudne do opisania. Probuje je jakos uchwycic i latwiej mi moze nad nimi zapoanowac. Zlosc jest moze prostsza, czlowiek sie po prostu zlosci, cos go denerwuje, kogos by puknal. Z lekiem jest inaczej. Wtedy mam ochote po prostu pobiec przed siebie, uciec. Od czego, to znaczy od jakiego uczucia. Jakby to opisac, kazdy to zna, to jakby drobniutkie szpileczki wbijaly sie w cale cialo. Trudniej jest mi oddychac, a gdy oddycham swiadomie, glebiej, to czuje jakby lekkie pieczenie. Musze popatrzec kiedy sie to pojawia. Czesto w porze obiadowej. Fakt, obiady w domu byly niezle. Tresowanie dzieci. Ale, to bylo kiedys, tyle, ze reakcje gdzies pozostaly, to znaczy, gdzies w cialku migdalkowatym, czy innym thalamusie. Taka jest przynajmniej hipoteza robocza

Przypadki

Budziłem się parę razy w nocy, no dobra, może dwa razy, ale za to spocony. Czasami lubię się w nocy budzić, bo można sobie w spokoju, po cichu poleżeć. Ale rano, koło szóstej czułem silny niepokój. Zasnąłem, ale jak obudziłem się znowu, to niepokój wrócił, nawet silniejszy. Skorzystałem z tego, że ludzie ze ścianki mieli się na brunch w kafejce spotkać i pojechałem do miasta. Jak dotarłem na miejsce, to nikogo nie było, oprócz kucharza i ładnej kelnerki. Rozczarowany i pogubiony zadzwoniłem do C, czyli DN (dziewczyny z namiotu), która też tam miała być. Ona mi na to, że mieliśmy się o jedenastej, a nie o dziesiątej spotkać. Czyli, że przyszedłem pół godziny za wcześnie. Poczekałem przy cappuccino, przyszła najpierw ona, bardzo ładna blondynka, o niebieskich oczach. Stwierdziłem, że jest dzień przytulania się i siedzieliśmy blisko siebie, czasami się trochę obejmując, w stylu, zagubione dzieci na pustyni, albo brat z siostrą, patrząc na to z jej strony pewnie. Potem przyszła L, nie blo

Skakanie przez murek

Poszedłem dzisiaj na badmintona, bo mam na razie szlaban ze wspinaczką, palec. Zobaczyłem tam nawet ładną dziewczynę o dużych niebieskich oczach, który miała coś w swoim uśmiechu, czy spojrzeniu. Coś, czego nie potrafię określić. Jakoś się tak złożyło, że graliśmy potem razem i mieliśmy sporo uciechy, bo fajnie nam się żartowało a też wygrywaliśmy, bo ja kiedyś pykałem w paletki. Na koniec gadała ona z kimś tam, a ja stałem przed ścianą, przy której się naciągałem i starałem się po prostu nie uciec. Nie zakochać się w niej, ani też nie uciec, nie stracić nad tym wszystkim kontroli. Wyszliśmy razem z hali "może usiądziemy na chwilę", zaproponowałem. Zgodziła się nawet chętnie. Ale po chwili powiedziała, że jest umówiona z siostrą i kumplami na squash i saunę. Więc pojechaliśmy tam razem, przy okazji zapytała mnie o wiek i w tym momencie zaczęły się schody, bo ona okazała się starsza niż myślałem, ale ja też okazałem się dużo starszy niż ona myślała. Jakoś się to wszystko rozes

Locura

Hay locos por el dinero, hay locos por el amor, hay locos, que son locos, para tener la vida mejor... Słucham sobie hiszpańskiej muzyki, przypomniała mi się Kolumbijka, którą poznałem na Florydzie. Idę zaraz grać w biliarda, bo co będę w domu siedział, jak i tak za nic nie umiem się wziąć, goniony niepokojem, który mnie gdzieś od środka ugniata, rozpala, gasi, unieruchamia przed ekranem monitora. Więc zamiast grać symulację biliarda na komputerze idę sobie pograć. O tej porze jest tam raczej pusto, a nie mogę iść się wspinać, bo mnie palec boli, to znaczy, jest trochę krzywy i spuchnięty, a nie pomaga, o dziwo, jak dalej się wspinam ;) (ironia sportowca). Ale powoli mi coś ten inny język wchodzi, ale strasznie powoli... Kobita by się przydała, albo i nie, bo wolę głęboki smutek, od głębokiego bólu. Za oknem rodziny z dziećmi, ja, nadawał bym się raczej na wilka morskiego ;) Poszedłem potem na biliard, pograłem ze 3 godziny i powoli, bardzo powoli zaczyna mi coś wychodzić. Na końcu posz

Wiosna

Płynąłem dzisiaj promem. Byłem zziajany i wściekły, jak wsiadałem na ten mały stateczek, bo wiadomo, podły humor, z powodu NB, z powodu mojego życia, dlatego, że jechałem jak głupek za szybko rowerem, przez ten diabelski wiatr, który mi mroził twarz. Robiło mi się gorąco na rowerze, ale kurtki nie rozpiąłem, bo byłem już na granicy jakiego choróbska, a na zewnątrz poniżej zera. Mogłem oczywiście pedałować wolniej, wtedy bym się nie spocił, tyle, że czekał na następny prom 15 minut, czy mniej. Ale, zajechałem, mrucząc przekleństwa pod nosem, usiadłem przy stoliku koło okna i w środkowym rzędzie zobaczyłem blondynkę o niebieskich oczach. Widziałem ją już kiedyś, nawet siedziałem raz naprzeciwko niej. Wtedy wstając od stolika uśmiechnęła się i powiedziała "cześć", na pożegnanie, albo z grzeczności. Dzisiaj siedziała jak zwykle, wyprostowana jak świeca, czytając, grubą książkę. Ja w samym podkoszulku, zziajany jak pies starałem się w nią nie wlepiać, wlepiając się poza tym w note