Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2011

Klatka

Tak sobie siedzę w tej mojej klatce emocji, ograniczeń. Zagaduję dziewczyny, ale jakoś nic z tego nie wychodzi. Niektóre powodują, że coś się we mnie dziwnego dzieje, nawet nie wiem co, to jakiś dziwny stan, muszę mu się przyjrzeć. Ale zaczynam za nimi tęsknić, za tym rodzajem opium. Ale nie odważam się zaprosić ich na kawę. No, może oprócz J, ale ona pojechała za granicę, na parę tygodni. Jest mi potem smutno i czuję się samotny. Znam to od lat. Jak przeskoczyć tą barierkę. Gwiazdka, bo tak ją nazywam, lubi tulić się do mnie. Ma wytatuowaną gwiazdkę na plecach. Tyle, że ona mi się nie za bardzo podoba. Napisać coś do NB? Albo nic nie pisać? Zdrowy rozsądek mówi, żeby nie pisać. Ale czym on jest? Dokąd mnie zaprowadził? Gdy wspinam się z D, to jest fajnie, rozglądam się za innymi dziewczynami, a na koniec urządzamy sobie trening kondycyjny, czyli wchodzi się jakąś drogę parę razy pod rząd, aż się nie da więcej. Ciekawe, czy D jest zazdrosna? Tyle jest ładnych dziewczyn na hali, ale wię

Mały, przeciętny człowieczek

Tak sobie żyję, w sumie, to bez planu. Ale dzisiaj pomyślałem, że jakiś plan to muszę jednak zrobić, plan na życie, a chociażby na jego część związaną z finansami, czy coś. Już mi parę razy jedna dziewczyna, z którą kiedyś byłem, zarzucała, że nie wiem, czego chcę. Mhmm, w sumie, przyszło mi teraz do głowy, przede wszystkim, to wiem, czego nie chcę. A nie chcę moich lęków i tego poczucia bezradności. Jakieś Lamborghini też by się pewnie przydało, ale nie jest ono jako pierwsze na liście ;) Bo budzę się dzisiaj rano, i co czuję? Jak coś mnie unieruchamia, jakieś niewidzialne więzy, coś leży mi ciężko na klatce piersiowej. Czuję się jakiś odrętwiały, niezdolny do ruchu. Chciałbym wstać, coś zrobić, ale po co, i tak nie potrafię? Tęsknię za tym, jak było z NB, myślę, że do niczego nie doszedłem. Tak sobie myślę "może się jednak zabić". Bo przecież i tak nie dam rady niczego zmienić, i będę tak leżał w tym łóżku do wieczora, z notebookiem, surfując po internecie, oglądając głu

Lęk wysokości

Tak sobie pomyślałem wczoraj, wisząc z 8 czy 10 metrów nad podłoga, w hali, w uprzęży na linie, ze w sumie powinienem się może bać. I przez chwile poczułem lek, może przez ułamek sekundy, ale potem wepchnąłem go gdzieś do jakiegoś kąta, albo może zniknął on sam. Nie boje się chodzić pod dachem, ale nie lubię spadać, bo można się czasami uszkodzić, jak się uderzy o sciane. Bo i tak wisi sie w linie. Ale pare wypadkow juz widzialem. Miedzy innymi, jak facet polecial i sobie przy tym polowe palca urwal, moze probowal sie czegos zlapac, albo polecial, jak go mial w karabinku, kto wie. Krew sikala z jego reki malym strumykiem, jak go partner na dol spuszczal. Kiedys wspinalem sie czasami bez ubezpieczenia. Jechalem rowerem w skalki, jak jeszcze niedaleko skalek mieszkalem i wlazilem gdzies, probojac najpierw z gory i z dolu ocenic, czy wejde. Ale mi przeszlo, jak raz o malo nie odpadlem, gdy bylem sam. Wisialem tak, moze nie za wyskoko, ale pode mna szpiczaste kamienie. Gdybym na nie plecam

Z zewnatrz

Denerwuje mnie fakt, ze tyle mysle o NB (narkotyk B) ostatnio, na przyklad dzisiaj. Patrzac na to z zewnatrz wiem, ze to nie ma sensu, myslenie o niej. I wcale tego nie chce. Ale cos mi sie zakodowalo w glowie, pomieszalo pewnie z jakimis wspomnieniami z dziecinstwa i zyje dalej w tym schemacie. Za oknem slonce, mnie cos dusi, lekki lek, czyli jak zwykle, i chodzi mi po glowie NB. Nawet nie wiem dokladnie co mi po tej glowie chodzi. Moze wspomnienia z czasu, jak bylismy nad jeziorem. Momenty z nia byly jakies niezwykle, jakby docierala bezposrednio do mojego serca, czyli do niektorych polaczen mozgowych, bo sercem raczej sie nie czuje. Serce po prostu szybicej bije, lub podchodzi do gardla. Nie chce juz tego bolu, tesknoty. Ale i tak tesknie za czyms, czego nie ma, tak mnie wychowano, mowi literatura fachowa. I tak sobie filozofuje. Za oknem slonce swieci, a ja siedze tutaj, zamiast rzucic sie w fali i surfowac, zapominajac o wszystkim. Ale ide sie powispinac, wiec tez przez moment zap

Słońce

Wreszcie trochę słońca wyszło. Ramię mnie boli, może po wczorajszej ściance? Jutro znowu idę się wspinać. Płynąłem dzisiaj promem, dosyć muzealnym, myślałem, że się rozpadnie. Następny, czyli ten 15 minut później, dogonił nas po drodze, ta, i musiał czekać. Zastanawiałem się rano po co żyję, nie doszedłem do nowych wniosków, czyli nadal nie wiem, po co żyję. Chociaż, wieczorem, jak wracałem promem, ale tym szybszym, przyszło mi do głowy, że mimo wszystko to żyję też dlatego, że wierzę, że może być lepiej. Albo może żyję dlatego, że nie opłaca mi się umrzeć, teraz. Albo może żyję z ciekawości?

Staram się, czy nie...

Może za mało dzisiaj płynu wypiłem, ale boli mnie głowa. Nie tak, żebym się nie mógł wspinać, ale wystarczająco, żebym to czuł, żeby mi to przeszkadzało i powodowało, że zastanawiam się, dlaczego i co to z moimi komórkami mózgowymi robi. Gdy przymykam oczy, ból trochę przechodzi. Siedzę w kafejce, pełno było tu znajomych, jest nawet dziewczyna, którą znam z widzenia, ze ścianki. Ale za młoda i nie zwraca chyba na mnie uwagi, ładna. Nie lubię tego uczucia smutku, który mnie ogarnia, gdy widzę jakąś dziewczynę, nie każdą, nawet nie wiem jakie, może ładne, może mają coś w oczach, może seksy? Nie lubię tego uczucia, przenikającego mnie całego, moje kości, jak zimny wiatr. Nie wiem, co wtedy zrobić, przecież nie zacznę płakać, lub krzyczeć. W ciągu dnia mógłbym iść pobiegać, uciec przed tym wszystkim, nawet nie wiedząc, że uciekam. Coś mnie wtedy pcha, ciągnie, do tego, żeby pobiec ścieżką wśród domów, potem wśród pól. Po jakiś czasie wszystko znika, zmęczenie i adrenalina zastępują wszystk

Staram się, czy nie...

Może za mało dzisiaj płynu wypiłem, ale boli mnie głowa. Nie tak, żebym się nie mógł wspinać, ale wystarczająco, żebym to czuł, żeby mi to przeszkadzało i powodowało, że zastanawiam się, dlaczego i co to z moimi komórkami mózgowymi robi. Gdy przymykam oczy, ból trochę przechodzi. Siedzę w kafejce, pełno było tu znajomych, jest nawet dziewczyna, którą znam z widzenia, ze ścianki. Ale za młoda i nie zwraca chyba na mnie uwagi, ładna. Nie lubię tego uczucia smutku, który mnie ogarnia, gdy widzę jakąś dziewczynę, nie każdą, nawet nie wiem jakie, może ładne, może mają coś w oczach, może seksy? Nie lubię tego uczucia, przenikającego mnie całego, moje kości, jak zimny wiatr. Nie wiem, co wtedy zrobić, przecież nie zacznę płakać, lub krzyczeć. W ciągu dnia mógłbym iść pobiegać, uciec przed tym wszystkim, nawet nie wiedząc, że uciekam. Coś mnie wtedy pcha, ciągnie, do tego, żeby pobiec ścieżką wśród domów, potem wśród pól. Po jakiś czasie wszystko znika, zmęczenie i adrenalina zastępują wszystk

Crazy

Czasami, gdy słucham tej piosenki "Crazy", albo "living on the edge", myślę o moim przyjacielu. W końcu zmarł on, w USA, z w sumie niewiadomego powodu. Jeśli mi kogoś brakuje, to chyba właśnie najbardziej jego. NB, czyli narkotyk B, nie wiem, jak by to było, gdybym był z nią, dłużej, jak byliśmy krócej, to też nie było całkiem różowo. Teraz, ona spodziewa się urodzin swojego dziecka, jest ze swoim facetem, prawdopodobnie się pobrali, a jak mam tyle uczuć w głowie, do innych dziewczyn, do świata. Jak to poustawiać, co zrobić z moją tęsknotą, za kimś bliskim, i z lękiem, chyba przed ludźmi, lub tą bliskością. Nie mam ochoty na ten cholerny ból, który za każdym razem, prawie, przeżywam. Wolę ten smutek, czasami po prostu głęboki, taki, że jedynym pocieszeniem jest, że mogę z tym wszystkim skończyć. Dzisiaj wspinaczka z K, ale nie odważę się jej zaprosić na kawą, choćby dlatego, że nie wiem, co bym czuł, jakby odmówiła, nie mam w tym momencie ochoty na odmowy, na ten c

Wolne

Słucham sobie "Bad day", i innych, jak "Green Day", R.E.M., kiedyś wymawiałem to "rem" ;). Poszedłem w piątek pograć w biliarda, sam. Kupiłem sobie nawet miesięczną kartę, taniej, bo wiem, że mnie coś na granie wzięło. Nie wiem, co się w mojej głowie dzieje, ale nie miotam się tak od piątku. Chwila przerwy od lęków, nagle ogarniającej senności. Fakt, w piątek byłem tak zmęczony, że piłem kawę po kawie. Ale cieszę się na biliard, na wspinanie się na ściance, na rozrywkowy badminton. Nawet się trochę tego nowego języka znowu uczę. http://www.youtube.com/watch?v=R0UT2MpdWnc Uważam, żeby sobie palców nie rozwalić, jak się wspinam, staram się nie pchać w za trudne rzeczy, ale coraz lepiej mi w suficie idzie. Grając w biliarda zamykam się gdzieś w swoim świecie, ignorując to, co się dzieje na zewnątrz, piję moje cappuccino i sok jabłkowy i po prostu bawię się. Czasami myślę o NB, to znaczy, codziennie, ale coraz mniej mnie łapie ten smutek, tęsknota. Staram się

Poranki i wpieprzenie

Jak mi się cholernie rano wstać nie chciało. Chyba po raz pierwszy zrozumiałem, co ludzie mają na myśli, gdy mówią, że im się wstać nie chce. Ja normalnie budzę się za szybko, i nie jestem nawet specjalnie półsenny. Wiem, że u mnie w domu nie było wylegiwania się. Eh, szkoda gadać. Teraz jestem naładowany jak pershing, wszystko mnie wpieprza, to, że jeden mój komputer nie działa, to, że tyle czasami myślę o NB, że po prostu mnie wszystko wp...a. W nocy spałem na ręczniku, bo lało się po prostu ze mnie. Czułem kropelki potu spływające z mojego brzucha, czoła, łydek. Ale znam to, więc po prostu kładę się wtedy na ręczniku, przykrywam czymś i mam w zapasie śpiwór, jak kołdra mokra się zrobi. Taka gorączka nocna, i tyle. Ale za to samochód mi przez przegląd przeszedł, będzie spokój na jakiś czas, chyba, że go rozwalę. Ciekawe, czy w przyszłym roku do Australii pojadę. Próbuję coś w moim życiu zmienić, pozbyć się tego bałaganu, wyjść z klatki. Czasami jak wczoraj, widzę tylko ścianę, czasam

Gorączka znowu

Dlaczego tu piszę? Bo kiedyś wyczytałem, że to pomaga, a teraz, to przyzwyczajenie. Właśnie wyczytałem, że Ronny O Sullivan ma depresję. To znaczy, od kiedyś tam. Facet jest genialnym graczem Snookera http://www.youtube.com/watch?v=btmB-p_0QFg Mnie gonię moje lęki, nie jestem geniuszem, nawet nie wiem, czy mam depresję. Zastanawiałem się wczoraj, czy dzisiaj rano, czy dalsze życie ma sens. Mam chyba znowu gorączkę, ale to raczej jakiś stres. Udało mi się wykręcić od odwiedzin u kogoś. Tak sobie żyję, z dnia na dzień, czując czasami nacisk na skroniach, uciekając od czegoś, zatrzymując się i próbując walczyć. Czasami każdy krok jest trudny, samotność mnie przytłacza, czuję się zamknięty w klatce. Mam wrażenie, że za dużo jem, bo jestem na granicy otyłości, według BMI. Za to wczoraj dobrze mi się wspinało, choć byłem nie całkiem w formie. Ostatnio zaczynam wchodzić w 7-ki. Ciekawe w sumie, jaki wpływ miało moje dzieciństwo na moje życie. Wiem, czasami mam dołek, trochę gorączki, może dla

Gorączka

Już w robocie mnie coś łapało, zjadłem parę snickersów, popiłem herbatą i kawą i poszedłem na Badmintona z J. Najpierw miałem zimne dreszcze, a teraz mi gorąco, ale fajnie się pograło, choć anie razu nie ścinałem, bo to amatorzy i można komuś krzywdę zrobić, bo nie umieją się zasłonić do porządku. Ale i tak było fajnie, J jest fajna, ja z gorączką. Ciekawe, jak jutro będzie. Jak całkiem źle, to sobie chyba robotę odpuszczę.

Zmęczenie wiosenne?

Ale mi się dzisiaj w robocie spać chciało. Wypiłem ileś tam kawy i herbaty i nic. Myślę, że to jakiś wewnętrzny stres, bo obudziłem się zlany potem dzisiaj rano. Eh, ciekawe, jak to jest, mieć normalne dzieciństwo i potem normalne życie. Może to nawet nudne? Trudno wyczuć.