Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2017

Bywa

Ja dalej zmęczony, już tak, od paru dni, a może tygodni. Powoli wiosna idzie. Jeżdżę już na rowerze w kamizelce i krótkim rękawku. Na głowie czapka, na rękach grube rękawice narciarskie. Wczoraj coś się poderwałem do lotu, po tym jak fachowiec mi klęczał przed lodówką i pojechałem kupić buty, wodoodporne. Nie chodziłem po sklepach. Pojechałem do jednego, sporego, sportowego. Zobaczyłem parę, wybrałem jedne do przymierzenia. To znaczy, był jeden, lewy, o dwa numery za mały, mimo wszystko w desperacji akcjonizmu chciałem go na nogę założyć, co mi się połowicznie udało, to znaczy, do połowy już go miałem... W końcu rozsądek przemówił i poprosiłem jednego kudłatego z obsługi, żeby mi przyniósł inną parę, większą, jak jest. Nie dość, że była, to była jeszcze o pół numeru większa. Popróbowałem więc jeszcze na zmianę, tak z pół godziny, obie pary, w różnych kombinacjach, na jednej nodze większy, na drugiej mniejszy i tak dalej. Nawet poskakałem jak kózka po specjalnych platformach, bo to spor

Szuranie i lęki.

Jestem jakiś połamany, tak, jakby mnie coś brało. W nocy obudził mnie znowu sąsiad, koło 4 nad ranem, czy coś. Czymś tam szurał. Obmyślałem cały ranek, cały dzień, co bym mu nie powiedział, jak poprzednim razem. Nie poszedłem na sport, bo padam jakoś na pysk, lodówka hałasuje, tyle rzeczy do zrobienia, choćby pozmywać. Tyle rzeczy, za które bym się musiał zabrać. Nie poszedłem też na ten sport, żeby się całkiem nie załatwić. W paletki ciągle nie mogę grać, bo mnie ten mięsień boli. W niedzielę świeciło słońce, wyszedłem przed dom, chciałem iść pobiegać, ale mnie zaczęło boleć. Odwróciłem się więc na pięcie, by wrócić do mieszkania. -- Choć się trochę przejdź -- przeszło mi przez głowę. Więc trochę pokuśtykałem, trochę potruchtałem. Potem się to jakoś rozruszało, stwierdziłem, że da się biec, jak kolana wyżej podnoszę. Nawet poskakałem na skakance. Nie muszę dodawać, że w poniedziałek mnie o wiele bardziej bolało. I tak dobrze, że do roboty chodzę, zawsze się trochę kasy przyda. Pojadę

Jak w grze

Jakoś mi się nic nie chce pisać, ostatnio. W każdym razie, to lodówka dzisiaj rano przyszła, więc będę mógł kupować mleko ;) BL jest daleko, więc nie mam się z kim chodzić wspinać, albo inaczej, bez niej mi się nie chce. Noga dalej rozwalona, więc nie gram w paletki. Dzisiaj panowie dostarczyli lodówkę. Wtachali ją na moje pierwsze piętro, zabrali starą. Z niepokojem śledziłem na mapce ich trasę, zanim przyjechali. Zawsze się czymś takim stresuję, wiadomo. Jeszcze dwóch klientów, jeszcze jeden, a potem widzę, że już są pod drzwiami. Przedtem jeszcze zadzwonił jeden, ten, który mówił czysty po niemiecku, że będą za godzinę. I byli. Dostali napiwek, bo przeważnie daję, gdy ktoś mi coś wtacha na piętro. W nocy śniła mi się NB (narkotyk-B). Może dlatego, że przypadkowo zobaczyłem jej zdjęcia, jak robiłem porządek na moich kartach i twardych dyskach. -- Może by do Niej zadzwonić -- pomyślałem sobie -- znaczy się, napisać jaką wiadomość? -- A po co Ci to -- odpowiedział głos w mojej głowie -

Jak zwykle, obserwacja siebie samego.

Rozwaliłem sobie trochę mięsień, graliśmy w jakąś grę ze sprintami, na treningu. Coś mi tam piknęło, w tylnej części nogi i tyle. Ale dzisiaj, po paru dniach, jest już lepiej, więc znowu na paletki, ale nie chcę grać, tylko powoli sprawdzać, jaki jest stan, bo jeszcze trochę ciągnie. Mało co piszę, bo albo padam na nos po robocie, albo sprzątałem, bo wpadła do mnie Blondi. Ona teraz pojechała precz, bo pracuje na wyjeździe, takie życie. Z tym mięśniem, to było to trochę zaprogramowane, mało piłem tego dnia, przemęczenie, niedospanie. W sumie, to idąc na trening myślałem, że strzeli mi coś w łydce. W każdym razie, to miałem więcej czasu i wczoraj wieczorem, napiwszy się kawy, koło 8 wieczorem, spojrzałem znowu na lodówki. Zamówiłem jedną koło 23 godziny. Od razu tego trochę pożałowałem, ale, jak taki już jestem. Oczywiście, że boję się pewnych rzeczy zamawiać, innych nie, nie szukajmy tu logiki. Idę dzisiaj do sauny, trochę się wyluzować. Już dawno nie byłem. W domu dalej, walka z lękam