Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2022

Bilet lotniczy

 Kupiłem sobie bilet na samolot do AU, ale taki, który mogę w każdym momencie oddać. Mogę się jeszcze przez miesiąc zastanawiać, czy jechać, czy nie. W sumie to jak już pisałem, sam nie wiem.  Mogę pojechać, tak sobie, jak na urlop, ale nie wiem, czy mi się chce, to znaczy, szkoda mi kasy. Mnie zawsze szkoda kasy. Nie wiem jeszcze. W domu Australijki ma mieszkać dwóch siostrzeńców Długiego, czyli męża Australijki. Nawet ich nie znam. Szkoda mi tego prawa pobytu. Gdy tam pojadę, to musiałbym z 1,5 roku posiedzieć, żeby dostać przedłużenie wizy na 5 lat. To działa w ten sposób, że tam mogę zostać, jak długo chcę, ale bez wizy nie wolno mi wyjechać, bo stracę prawo bezterminowego pobytu.To coś w rodzaju więzienia. Mogę tam siedzieć ile chcę, ale żeby wyjechać, potrzebuję zezwolenia, czyli "wizy powrotnej". RRV, czyli wizy powrotnej rezydenta.. Odwrotnie niż w innych krajach, gdzie trzeba wizę na wjazd. Z drugiej strony, to fajnie być rezydentem Australii. Tyle że jestem już rezy

Porządki

Od trzech dni nie pracuję nad książką, bo mam jakąś watę w głowie. Muszę się zdecydować z Australią, ale póki nie ma decyzji, to kupię sobie bilet. Taki bilet, żebym mógł go zwrócić. Wątpię jednak, żebym się wybrał, szkoda mi mojego prawa pobytu, ale chyba wyjazd nie ma sensu. Musiałbym tam prawie dwa lata pozostać. Z jednej strony mogłoby to być ciekawe, poszedłbym tam gdzieś do pracy, a z drugiej strony to mi się nie chce. Pogadam z Australijką, którą spotkam za tydzień. Ona jest z dzieciakiem w Polsce.W każdym razie to bilet chcę dzisiaj kupić.  Budzę się w nocy, koło 2, czy 3. Nie wiem, czy jakoś sąsiad mnie budzi, albo po prostu stres. Robię za to z papierami, porządkuję sterty w domu. Byłem właśnie na ściance, ale zdarłem sobie trochę skórę z palca, bo dosyć szorstkie chwyty były, a wisiało się na nich całym ciężarem ciała, bo trzeba było trochę dynamicznie. Tyle że krew się nie leje, to się szybko zagoi. To w sumie normalka, że coś takiego się robi.

Pisanie jest męczące

 Pisanie książki mnie zmęczyło. Tyle, że wiem już co chcę napisać i mam materiał poukładany. Tyle, że pisanie o własnej traumie działa na system nerwowy. Miałem to już też kiedyś, przed laty. Gdy zacząłem pisać o dzieciństwie to dostałem silnych bóli w okolicach splotu słonecznego. Interesujące, jak to jest ze sobą powiązane. Dlatego zrobię sobie przerwę. Tym bardziej, że wczoraj zaczęło mi piszczeć w prawym uchu, na szczęście przestało. Wiem, że takie coś ze stresu się zdarza. Ładna pogoda, spotykam się z Byłą Sąsiadką. Ona studiuje teraz psychoterapię, będę służył jako obiekt treningowy, mam zabrać ze sobą szachy. Przypadkowo mam szachy. Ona uczy się terapii systemicznej, czy jak się to nazywa.

Wewnętrzna walka

 Byłem wczoraj na ściance, z Byłą Sąsiadką, udało mi się nawet zrobić dwie drogi, które coś tam ćwiczyłem. Pogadaliśmy sobie jeszcze przy kawie. Ciekawe, że czasami coś się poćwiczy i potem wychodzi. Pod wieczór pojechałem na paletki, żeby się trochę usocjalnić, nawet coś pograłem, bo jakoś mnie tak wena wzięła. Książkę muszę napisać bardziej byle jak, bo inaczej to nigdy jej nie skończę, myślę sobie. Dzisiaj byłem znowu na jodze. Wyjście do ludzi dobrze mi robi, ale trudno mi wyjść z domu. To często taka wewnętrzna walka.

Na skróty

 Muszę skrócić tą książkę, bo tak, to nigdy nie skończę. Za oknami deszcz, co mi nie przeszkadza, bo noc. Ciągle nie wiem, czy nie pojechać do tej Australii, czas ucieka.  Chciałem dzisiaj na koncert, to znaczy, główna próba, na której grają jedni ze znajomych. Tyle, że trzeba prawie godzinę w jedną stronę, bo nie mam samochodu, a kolejka nie działa dobrze, bo roboty, trzeba inną i kawałek na koniec autobusem, ale tam jakaś demonstracja kibiców, czy coś, więc radzili, żeby korzystać z szyn. W drodze powrotnej też nie wiadomo jakby to było, bo mają być strajki ostrzegawcze.  To pisanie książki wprowadza mnie w jakiś taki dziwny nastrój. Znalazłem sobie już jakie wydawnictwo, to znaczy, jak im płacę, oni wydają, więc w sumie obojętne co napiszę, i tak to wydadzą. Mnie musi się to podobać, a to chyba największy problem. Chyba, że napiszę porządnie, to może poślę do jakich normalnych wydawnictw, ale nie jestem pisarzem, więc cudów nie oczekuję. Problem w tym, że mnie to pisanie sporo energ

Przedni hamulec

 Jeżdżę codziennie na rowerze, krótkie odcinki, czasami kilometr, czasami pięć w jedną stronę, ale przez miasto. Dlatego było to trochę niewygodne, gdy przedni hamulec, zamiast spełniać swoją funkcję, zaczął wydawać odgłos podobny do szmerania. Coś tam hamował, ale nie wiem, czy jego skuteczność nie była porównywalna z utratą szybkości powodowaną przez tarcie opon o asfalt. Na koniec kupiłem sobie nowy od razu przedni i tylny. Założyłem ten przedni, z czego jestem strasznie dumny. To znaczy, wymieniłem zarówno rączkę, czy jak się to nazywa, ale też część przy kole. To hydrauliczny mechanizm, więc musiałem też przyciąć rurkę. Nie wyszło to wszystko perfekcyjnie, bo straciłem trochę płynu hamulcowego, ale działa.  Ciągle się zastanawiam nad wyjazdem do Australii, czy jest sens jechać tam znowu, na jakieś 1,5 roku, po to, żeby przedłużyć tę wizę? Nie wiem. Niektórzy ludzie żyją w jednym miejscu, jednym mieście całe życie, ja żyłem już w paru krajach.  Pisanie książki pozwala mi lepiej zro