Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2018

Obcy na ziemi

Budzę się w sobotę. Mógłbym się jeszcze wylegiwać, ale jakoś nie mam ochoty. Nie dlatego, żebym był taki pracowity, czy miał wielkie plany na weekend. Powód jest bardziej prozaiczny. Gdy tak sobie leżę w łóżku, o 6.30 nad ranem, zauważam, że czuję niepokój. - Mhmm, czujesz niepokój - mówię sobie. Puszczam sobie jakąś muzykę, to może trochę pomaga, przynajmniej w obserwacji tego uczucia. Oddycham głęboko, ale coś w mojej głowie nie lubi tego. Najchętniej bym się pewnie jakoś schował w sobie, uciekł, gdzieś tam daleko. Nie robię tego, bo niby jak, oznaczało by to, żebym znowu oglądał jakieś głupoty na YT, tylko po to, by nic nie czuć, albo czuć mniej. Oddycham więc, głęboko i powoli, starając się poczuć swoje ciało. Mindfulness, to popularne ostatnio słówko. Kiedyś, to chyba jakaś forma Zen może była, albo medytacji, ale, wiadomo, Zen nikogo nie rusza, a mindfulness, to lekarstwo na wszystko. Reality, Lost Frequencies - Ch.j z tym wszystkim - myślę sobie często w takich momentach -

Różnica zdań

Piję trzecią kawę, choć dopiero koło 10 nad ranem. Tak się to zbiera, poczynając od poniedziałku, gdy wystarcza półtorej kawy, kończąc na piątku. Zwykły stres tygodnia. Dzisiaj ma przyjść elektryk, do mieszkania które komuś wynajmuję. Z wynajmującą musiałbym walczyć, bo ona ciągle szuka wymówki, żeby mniej płacić. Nie wspomnę o tym, że kaucji od paru lat nie zapłaciła, choć parę razy obiecywała. Nie trzeba dodawać, że do kaucji zobowiązana jest umową. Wczoraj wieczorem wiadomość od niej, bo byli okna oglądać, bo te jej zdaniem zupełnie nieszczelne. To znaczy, powiedziałem w spółdzielni, że mają je zobaczyć. W każdym razie, wiadomość od niej. Interesujące było obserwowanie mojego niepokoju. Coś mnie od razu zaczyna lekko dusić, robię się jakiś pospinany. - Czym ty się tak przejmujesz - mówię sobie. Nawet nie wiem już, czy próbowałem głęboko oddychać, bo wiem, że to normalnie pomaga. Tego się chcę nauczyć, automatycznie to robić, gdy jestem zestresowany. Ona nie pisze wiadomości, al

Znana klatka

Taki zwykły lekki smutek, może dlatego, że jestem sam, a może dlatego, że B się nie odzywa, czy czasami tęsknię za NB (narkotyk-B). Być może, że to po prostu takie przyzwyczajenie, żeby się wszystkim martwić i przejmować, w tym rzeczywistym świecie? Byłem na treningu, wiele tam nie grałem, coś tam trenowaliśmy, mało ludzi było, bo grali ligę w weekend. W robocie dało się przeżyć, nawet coś tam ostatnio zrobiłem, co mi sprawiło jakąś tam satysfakcję. Co bym robił, gdybym nie czuł lęków? Pojechałbym do Australii? Cały świat stoi w sumie otworem. A może bym posprzątał mój pokój roboczy, kupił kanapę? Kto to wie. Tak mi to dzisiaj przyszło do głowy, akurat przed chwilą. Co robić, gdy się nie ucieka? W sumie, to prościej jest się chować, bo wtedy człowiek czuje się jakoś ta bezpieczny w swojej klatce, w której mu przeważnie nie jest zbyt dobrze, ale którą zna.

Codzienne ćwiczenie na lęki

Już prawie 16, niedziela, byłem nawet pobiegać, bo mnie trochę po herbacie roznosiło. Zrobiłem nawet parę ćwiczeń po bieganiu. Za oknami pełno wiewiórek, co chwilę jaką widać, jak podejdę do okna. Tu wzdłuż całej ulicy drzewa leszczyny, czyli orzechy laskowe. Pełno tych orzechów, choć są one raczej małe. Raczej się po nie nawet nie schylam, bo pewnie albo puste, albo już przegryzione, przez te rude stwory. B się odezwała, wczoraj. Zapytała co u mnie. Coś tam odpisałem, ale już nie odpisała. Ona zawsze była taka trochę cichociemna. Tajemniczy Don Pedro. Nie przejmuję się tym aż tak bardzo, takie życie. Miło było i tyle. Staram się szukać własnego życia. Oglądam jakiś Chiński serial, o wojsku, brygadzie specjalnej. Mają teraz dostać kobiecy oddział. Póki co, to adeptki walczą z gniazdem os. Przedtem to ci specjaliści walczyli z jakimiś z mafii, czy coś. Wkoło zabudowań mafiozo stało może z 50 strażników, oczywiście, z maskami na twarzy, bo wartownicy mafii zawsze się maskują, żeby ich

Oddychanie po raz któryś.

B nie zgłasza się. Nie dziwi mnie to, bo już ostatnio dziwną minę robiła, jak się spotkaliśmy i dorzuciła, że za bardzo się do niej przyzwyczajam. - Ch.j z tym - myślę sobie. To ostatnio jedno z moich ulubionych powiedzonek, w głowie, ułatwia mi chyba nabranie dystansu. Tak do końca, to oczywiście nie wiem, czy to działa. Jestem trochę zestresowany, bo mam jakieś urzędowo-prywatne rzeczy do załatwienia. Ja to się lubię wszystkim stresować. Tyle, że wczoraj udało mi się nawet posłuchać muzyki, przez pół godziny, przy zgaszonym świetle. Trochę wyciszyć rozdygotany mózg. W środę grałem z jednym. Wygrałem chyba ze 4 sety, nawet dokładnie nie wiem ile. Niektórych o mało nie przegrałem, niektóre wygrałem spokojnie. Byłem zadowolony z tego, że udało mi się na koniec, jak już prawie, że miałem przegrać, jakoś jednak wyluzować emocjonalnie i włączyć trochę logiki. Zamiast walić jak wściekły, co nic nie przynosiło, użyłem trochę dokładności. Uderzanie z całą siłą, na dziko, jest dosyć emocj

Czasami smutek

Taki sobie lekko podduszający smutek. Może dlatego, że B się nie odezwała, nie mylić z NB (narkotyk-B), a może dlatego, że na treningu przegrałem, grając podwójną. Prowadziliśmy wysoko, a przechlapaliśmy. Dwa sety. Czuję się potem znowu bezradny. - Te całe treningi nic nie dają, po co się w ogóle wysilasz, jak i tak na koniec sam sobie podstawisz nogę, nieudaczniku - mówią mi moje emocje i jakieś tam myśli w głowie. Pozostaje smutek. - To tylko smutek - mówię sobie - przynajmniej coś czujesz. To takie rozdwojenie jaźni. Z jednej strony wiem, że jakoś sobie tam radzę, ale z drugiej, gdy coś nie wychodzi, to od razu przypomina mi się wszystko, co nie wychodzi. To, że jestem sam, że nie wiem co ze sobą zrobić. Inne rzeczy jakoś się nie liczą. Fakt, że mam jakiś dach nad głową i jakoś sobie tam jednak radzę, o tym nie myślę. Nie pasuje to do obrazka. Oczywiście, potrafię o tym myśleć, ale to wymaga energii, jak przestawienie jakiejś zardzewiałej zwrotnicy. Zacina się ona i skrzypi. -

Z dwóch stron.

Wczoraj niedziela, obeszło się nawet bez bólu głowy. Siedziałem nawet na balkonie, z herbatką i książką w ręce. Czytam tą książkę powoli, bo jest to na temat PTSD, "Ciało zapamiętuje wynik", czy coś w tym rodzaju, w tłumaczeniu na nasz. Chodzi o to, że to, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci, albo czego Jaś się nauczył, to Jan będzie umiał. Jak się człek nauczył, że jest do du..y, bo tak mu to otoczenie wbiło do głowy, to trudno to potem zmienić, choć w sumie, to się da. Pytanie tylko, jak przeprogramować swoją głowę, żeby nie zachowywać się teraz tak, jak by się człowiek zachowywał, gdyby to było to traumatyczne "kiedyś". Istnieje wiele różnych sposobów, jedne pomagają mniej, inne więcej, w zależności od przypadku. Samo gadanie pomaga podobno najmniej. W związku z tym, że z emocjami tak dobrze się nie pogada, bo są one trochę jak pies, nie rozumieją za dobrze języka, ale reagują na ton głosu, na głaskanie, czy na bicie. Normalną reakcją jes

Niewidomy na Mont Everest.

W radiu akurat wywiad z niewidomym, który wszedł na Mont Everest. Po zapowiedzi tego wywiadu pomyślałem sobie "Czego to ludzie nie wymyślą, po co on się tam pchał". Teraz jednak słysząc pewny siebie głos alpinisty dziwię się jakoś mniej. Ten niewidomy jest zawodowym alpinistą, tak go przynajmniej zaprezentowali, czy tak to zrozumiałem. - Mhmm, niewidomy profesjonalny alpinista? - dziwię się. Fakt, od urodzenia nic nie widzi, ale nawet widzącym trudno jest zostać zawodowym wspinaczem. Sprawdzam w internecie, fakt, przedstawiają go tam jako zawodowca. Andy Holzer. - Każdy krok, to krok w nieznane - mówi Andy. On nie widzi, gdzie nogę stawia, musi to dopiero wyczuć. Wiadomo, jak o tym marzył i to marzenie spełnił, to fajnie. Ale też od lat, czy dziesiątek lat chodzi po górach. W dodatku, to musiał do tego wejścia nieźle trenować, więcej, niż widzący, bo widzący wie, gdzie stawia nogę, więc mu niejako łatwiej. Gdzie są w sumie granice tego, co da się zrobić, co można? Tyl

Czasami coś działa, czasami emocje mówią, że nie.

Dzisiaj coś się duszę, jakiś taki nerwowy dzień, gdy wiele rzeczy wychodzi nie tak, jakby się chciało. Jem za to jakieś słodycze, choć w małych ilościach. W nocy budziłem się, ze dwa razy, choć nie piłem kawy wieczorem. Czyli, może lepiej napić się kawy, jak i tak mam się obudzić? Idę zaraz na sport, to pomaga, bo nie można o niczym innym myśleć, tylko o ćwiczeniach. Mimo złego humoru, czy chandry, zdaję sobie z tego sprawę, że jak niektóre rzeczy ćwiczę, to one oczywiście czasami wychodzą, choć długo trzeba na to czekać. Chodzi mi tu o sport. Łatwiej ocenić jest coś w sporcie, bo to słychać i widać, niż coś, co dzieje się w głowie. Dlaczego więc ludzie czasami tak szybko się poddają, uciekając w alkohol, albo w siedzenie na kanapie z coca-colą i paczką czipsów? Może dlatego, że droga do celu jest czasami daleka, schowana we mgle, za jakimiś tam zakrętami. Kto wie, czy warto się wysilać, jak emocje mówią co innego.

Własny mózg, robi w ...

Czasami czuję smutek, tym bardziej, że mi B powiedziała, że za bardzo się do niej przywiązuję. - Ch.j z tym - pomyślałem sobie. Wiem, że jej mniej zależy na naszym wspólnym byciu razem, niż mnie, ale ja też bez niej przeżyję. Smutek, nie jest taki straszny, ból, bezradność, pustka, są wiele gorsze, przynajmniej dla mnie. Ludzie by nie czuć tego co czują, uciekają w alkohol, czy miłości. To znaczy, od swoich emocji, starają się je odurzyć. Tak sobie czytam powoli książkę tego v.d. Kolk. Mózg ludzki składa się z trzech obszarów, pod względem ich wieku. To z przodu, w co się człowiek dłonią wali, jak popełni głupotę, czy mu się coś przypomni, to część związana ze świadomością, logiką. Gdzieś tam w środku, to jak u większości ssaków, układ odpowiedzialny za unikanie niebezpieczeństwa. Także, utrzymywanie kontaktów z innymi, szukanie miłości. O ile z logiką człowiek sobie pogada, to z emocjami trudniej, choć można się do kogoś przytulić, i jest lepiej. Trzecia część, to ta, na która mam

Logika a emocje, monologi.

Bywają dni, że nic nie ma sensu, ale też takie, gdy coś mi się udaje zrobić. Jak dwa dni temu, nawet nie wiem jaki to był dzień. Wróciłem do domu, napiłem się kawy i wyprałem nawet zasłony. Coś tam poćwiczyłem, zamiast spędzić całe popołudnie leżąc na łóżku i oglądając coś na YT. Na czym to polega, czym jest to spowodowane, że czasami mi łatwiej, a czasami trudniej? Wiem, że to nie tylko kawa tak działa, bo czasami się jej napiję i nic. Obserwuję to w każdym razie, by lepiej poznać mechanizm działania tych impulsów. Problem z traumami polega na tym, że istnieją one w rzeczywistości i umieszczone są w części mózgu, do której nie ma bezpośredniego logicznego dostępu. Na tej samej zasadzie, na której nie można sobie "wmówić", że się kogoś lubi, czy choćby lubi słuchać jakiegoś kawałka muzycznego, tak i nie można sobie powiedzieć, że trauma, to tylko "reakcja z przeszłości", albo "złe wspomnienie". Istnieje ona w postaci połączeń nerwowych, jak i inne wyuc

Inna rzeczywistość

Obudziłem się rano i nic nie miało sensu. Czułem się staro, bez jakiegoś celu, zmęczony. - Masz niski poziom dopaminy - pomyślałem sobie. - Pewnie Ci w ciągu dnia przejdzie. Staram się takie dołki zapamiętywać, by wiedzieć, że się zdarzają. Teraz piję kawę i czuję się lepiej. Gdyby nie to, że muszę do roboty, to bym pewnie leżał pół dnia w łóżku, oglądając coś tam na internecie, aż głód mnie wygoni. Wiem, że mam takie dołki. Nie są one przyjemne, wiadomo, kto lubi uczucie, że jego życie jest bez sensu. Nie miałem jednak myśli samobójczych. Zawsze coś. Zauważyłem, że nie oddycham głęboko, co w sumie też jest normalne, jak człowiek jest w dołku. Czym był ten dołek spowodowany? Może tym, że się z B nie spotkałem, wczoraj po południu, może tym, że mnie kumpel wkurzył na paletkach w sobotę? A może też tym, że nie mam planu na życie? Kiedyś nie planowałem swojego życia, bo po co, jak człowiek chce się zabić, a jak coś zaplanuje, to i tak z tego nic nie wychodzi? To znaczy, z niektórych