Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2020

śpiew ptaków

Coś jestem do tyłu, już wczoraj byłem. Mimo wszystko poszedłem pobiegać i powisiałem na desce. Dzisiaj rano ciągle jakiś do niczego. Wiadomo, każdy jest inaczej to niczego, trudno porównywać. Nawet w kwestii bólu, czy innych rzeczy, możemy tylko sobie wyobrazić jak ludzie, czy zwierzęta pewne rzeczy odczuwają. Już sam ból jest czymś relatywnym. Jak w tej książce napisali, mówi się o matrycy bólu, czyli złożonym systemie, w którym różne czynniki odgrywają jakąś rolę. Jak człek jest w szoku, czy ma dużo adrenaliny, to nie czuje tak bólu. Wiem, bo sam kiedyś byłem na zawodach z pękniętą kością, która nieźle bolała, koniec łokcia, a w czasie zawodów złamał mi przeciwnik obojczyk, ale mimo wszystko walczyłem dalej w parterze, bo można jeszcze dziesięć sekund walczyć. Jak wstałem, to od razu poszedłem do sędzi, żeby mu powiedzieć, że mam rozwalony obojczyk. Mówię, że mi go przeciwnik rozwalił, bo to był początkujący, jak ja i przewrócił się ramieniem na mój obojczyk. Ale, nie o tym chciałem

Otwierają halę do bouldern

Tu powoli otwierają hale sportowe. Tej do paletek jeszcze nie, ale otworzyli już w środę halę do bouldern, czyli tego wspinania się na małych ściankach, bez liny. Póki co, to członkowie mogą, ci z abonamentem, ale od niedzieli wszyscy. W sumie, to mógłbym dzisiaj tam pójść, ale nie wiem, czy mi się chce. Mam ciągle jeszcze robotę w głowie i poza tym, to są obostrzenia. Zobaczę jeszcze. Jako członek można sobie czas zarezerwować, do dwóch godzin, bo jest ograniczona ilość miejsc. Inne osoby muszą w razie czego czekać, choć na stronie internetowej widać ile jest jeszcze wolnych miejsc. Nie szkoda mi pieniędzy które wydałem, bo członkostwo jest dosyć drogie, bo takie życie, to jeden z moich klubów sportowych, więc go wspieram, bo go lubię i nie chcę też, żeby splajtował. Dostanę za to koszulkę, z tego co na stronie pisali. Ciekawe, emocje odgrywają nawet w takim momencie rolę, bo człowiek się z takiej koszulki cieszy, jakiej by inaczej może nie założył. Jestem zmęczony, mam lekkie afty

ABS w głowie

Nic mi się nie chce, z rana, akurat, temu tu siedzę i piszę, zamiast robić coś konkretnego. Czekam, aż kawa zacznie działać. Robotę mam na niecałe dwa tygodnie, potem kończy mi się u tego klienta. Już mi rok temu powiedzieli, że koniec, ale teraz to naprawdę koniec, bo w Niemczech są takie przepisy, że nie można kogoś za długo na zlecenie zatrudniać. Jak się to za długo robi, to przychodzi rząd i każe płacić ichniejszy ZUS za tego człowieka, za parę lat wstecz i podobne rzeczy. W każdym razie, to co robię teraz trochę się dłuży, bo straszna dłubanina i mam wrażenie, że oni oczekiwali, że już dawno będę gotowy, to znaczy, ten szef grupy. Ale on to i tak trochę fantasta, czasami opowiada rzeczy, sprzedając je jako coś super pewne. Nie da się z nim na ten temat pogadać, bo to przecież "pewniak", czego człowiek od niego chce. Po fakcie też nie ma co o tych rzeczach gadać, bo nie. Trochę to moją Siostrę przypomina, tyle, że u niej to trochę bardziej drastyczne. Przez ten cały c

Poranny Autopilot

Dzisiaj idę po raz pierwszy w tym roku na ściankę, wolno się wspinać, członkom, na zewnętrznych ścianach. To w pewnym sensie zabawne, że mam taki niski poziom serotoniny, czy dopaminy rano. Jeszcze nie doczytałem do tego rozdziału na temat hormonów i ich działania, więc nie wiem, który to tak dokładniej w grę wchodzi, może oba, a pewnie jest ich więcej. Więc rano przeważnie świat nie ma sensu, nie chce mi się wstać, nic robić, wiadomo, jak z "Dzień świra", czy jak temu było. I tak sobie myślę - nie chce mi się, ciekawe jak to działa z tymi hormonami, po południu będziesz miał lepszy humor. Chociaż, nawet nie wiem, czy mówię do siebie w pierwszej, czy drugiej osobie. Muszą się temu przyjrzeć. Robię więc parę ćwiczeń w łóżku, potem wstaję. - Dzisiaj zrobię tylko te dwa podstawowe ćwiczenia - mówię sobie, bo nic mi się nie chce. Z drugiej strony coś mi w głowie mówi - i tak zrobisz więcej. Nie wysilam się rano z ćwiczeniami, ale robię coś tam, przez pięć, czy dziesięć min

Zmiany nastroju w ciągu dnia

Obraz
Napiszę parę zdań, bo tak to przekładam i przekładam. Ciekawe jak to będzie, jak mi się już robota skończy, to znaczy, z początkiem czerwca. Trochę wolnego się przyda, czy to będą miesiące, czy lata, tego jeszcze nie wiem. Ja tak żyję trochę, jak na żaglówce, jak wiatr zawieje, tam płynę. Wiadomo, steruję jakoś tam, ale nie mam żadnego stałego portu do którego zawinąłem na zawsze. Wczoraj i przedwczoraj byłem jakiś do niczego, najgorzej było w poniedziałek. Nie wiem, skąd się to bierze, pewnie stres, który sobie sam po części robię, a pewnie za dużo sportu na raz, do którego nie jestem przyzwyczajony. Bo w niedzielę byłem pobiegać, potem rozciąganie, potem wiszenie na desce, a dopiero gdzieś po południu śniadanie, czy jakoś tak. Ogólnie, to nie przytyłem od tego siedzenia w domu, raczej straciłem na wadze, ale niewiele, może tak kilo, czy dwa. Zabawne jest obserwowanie swoich własnych nastrojów. Rano często szaro, czy ciemno, nic nie ma sensu, choć za oknami słońce. Na autopilocie

Poranna deprecha

Interesujące jest obserwowanie zmiany nastroju. Rano, gdy się obudzę, to często nic nie ma sensu, tu mnie coś boli, włosy wypadają, jestem sam, robota mi się kończy. Taka normalna litania negatywnych myśli. Najchętniej to bym leżał tak, rozkoszując się tą niewidoczną siłą ściskającą klatkę piersiową, dającą do zrozumienia, że i tak nie ma sensu walczyć, bo już zawsze tak będzie. Z drugiej strony, jakieś inne zwoje w głowie mówią mi - normalka, po południu będziesz miał lepszy humor. W sumie, to wiem, że tak jest. Może dlatego, albo z siły przyzwyczajenia, robię parę ćwiczeń w łóżku, jeszcze zanim zaktywuję komórkę. Przedtem jeszcze dziesięć minut medytacji. Potem wstaję, po krótki, czy dłuższym czasie. Robię parę pompek, tak z rozpędu, jak co dzień. Autopilot włącza się i ćwiczę sobie dalej. Nie, żebym uważał, że ma to sens, to raczej obawa przed tym, że będę sobie po południu pluł w brodę, że rano się poddałem. A może to po prostu przyzwyczajenie. Mamy dzisiaj z kumplem prezentację

Niebieskie niebo i targ

Tak piszę w sumie na szybko, bo już dawno nie pisałem. Zrobiłem nawet parę zdjęć, telefonem, więc może coś wrzucę. Tutaj powoli zaczyna się rozluźniać z koroną. Ja po raz pierwszy maskę nosiłem. Oczywiście, odkładałem zrobienie jej, do ostatniego momentu. Na koniec skombinowałem sobie coś z chustki do nosa i gumek aptekarskich. Na wyjście do dwóch sklepów wystarczy. Znowu zapomniałem zrobić zdjęcie z targu, jak ludzie grzecznie stoją przed budami, czyli straganami, utrzymując dystans. Tutaj, w odróżnieniu od Polski, nie trzeba nosić maseczek cały czas, tylko w sklepie i środkach komunikacji miejskiej. Na targu, uznawanym widocznie jako sklep, wszyscy je mieli. Zapytałem chłopa, który jaja sprzedaje, jak to jest w maseczce. - Przerąbane - odpowiedział, choć użył może lekko dosadniejszego stwierdzenia. - Ja trzeba cały dzień w tym pracować... - dokończył po krótkiej pauzie. On sprzedaje nie tylko jaja, bo także mięso i takie. Pomaga mu żona, która ma półtora centymetrowej dł