Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2011

Miły dzień

Byłem w Polsce przez jeden dzień, po prostu zabrałem się z J i B do fryzjera, to znaczy, one jechały do fryzjera, a ja stwierdziłem, że co mam w sobotę w domu siedzieć, albo iść na nudną imprezę, jak mogę miło czas spędzić. Jak wracaliśmy, to mgła była niezła i J nie za bardzo wiedziała, jak włączyć przeciwmgielne, więc dwa razy przypadkowo całkiem wyłączyła światła, jadąc ponad 100 na godzinę ;) Mam dosyć dobrą herbatę, i jeszcze trochę ciacha z Polski i w robocie jakoś lekko było, bo na czterech szefów było tylko dwóch, z tego jeden chory. Byłem się wczoraj powspinać i zamiast z D wspinałem się z chłopakiem K. Nawet zacząłem wchodzić w jakąś 8-kę. Naprawdę polubiłem chodzenie pod sufitem, to znaczy, na tyle, na ile mi sił starczy. Myślę czasami o NB, ale, takie życie. Czasami myślę sobie po co żyję, czasami piję za dużo kawy i miesza mi się od tego w głowie. Teraz napisała do mnie jakaś, która jest ponad 10 lat młodsza ode mnie, bo dostała mojego maila od fryzjera, bo J chciała, żeby

Pisk opon

Dzisiaj usłyszałem chyba znowu lekki pisk opon na zakręcie, czyli znowu zaczynam szybciej jeździć, po tym, jak przed miesiącem wpadłem do rowu, na szklance. Byłem na imprezie u J, czyli po prostu jedzenie i tort i tyle. Napisała jedna ze ścianki, ale ..., może ją zapytać, czy byśmy potem nie poszli gdzie na kawę, ale podejrzewam, że znam odpowiedź, bo już parę innych pytałem. A jak mnie jaka próbuje obejmować, to przeważnie ta, która mi się niespecjalnie podoba. I znowu przyglądałem się normalnej rodzinie. Dla mnie to w pewnym sensie dziwne, że można się tak z dziećmi bawić, czuję się czasami nieswojo. Kurcze, skasowałem sobie poprzednią notkę i musiałem ją odtworzyć.

Poczta

Poczta nie dostarczyła mi zawiadomienia, że paczka przyszła, i paczka wróciła do adresata, chyba. Co jest ważne w moim życiu. Oglądałem sobie samochody na youtube, taki Lamborghini byłby niezły. Dlaczego mi przy niektórych dziewczynach tak dziwnie? Coś mnie zaczyna dusić, z lekka, serce mi się dziwniej kołacze, robi mi się smutno. A z innymi nie. I myślę, że lepiej się zadawać z tymi innymi, niż męczyć widokiem tych pierwszych. Z tym, że mnie do tych pierwszych coś mnie nie ciągnie. Wyżyłem się trochę na ściance, bo na końcu trochę na kondycję porobiliśmy, czyli tą samą drogę parę razy bez przerwy pod rząd. Polubiłem chodzić pod dachem, i wieszać się na czubkach palców, trzymając się jednego chwytu na wszelki wypadek. Akurat tu w kafejce obsługuje jedna taka, przez którą mi trochę dech zapiera w piersiach. Może mi po prostu brakuje kogoś do łóżka? Ale nie mam ochoty z każdą iść, to też problem. Ładna jest i sympatyczna i stoi tutaj, oparta o maszynkę do krojenia sera, czy innej kiełbas

Wstrzasy

Napisał do mnie ojciec NB, którego tez zna, tak pozdrowił i napisał jeszcze, że NB ma mieć córkę w kwietniu. Nie wiem, ale poczułem bardzo nieprzyjemne uczucie, cos, jakby mnie ktoś poraził prądem, przepłynęły przeze mnie małe bolesne strumyczki, unieruchamiając na moment mój mozg, powodując bezradność i smutek, cholera wie, trudno to opisać, ale nie bylo to przyjemne. Mam dosyć tej całej historii, powoduje ona, ze mam dosyć całego świata. Nie jest to nic nowego, ale nie musi tak być. --- W sumie, to coś taki sobie dzień. Za dużo kawy wypiłem i zamiast pójść się wspinać poszedłem na jakiś work-shop. Coś mam zły humor ostatnio, to znaczy, smutny i przygnębiony. Może sobie za dużo pytań zadaję, może mi po prostu samotność doskwiera, może mam depresję, może chciałbym po prostu umrzeć. Ale czasami to myślę sobie, że chciałbym po prostu pokazać, jak jest mi źle. Ale czy jest mi źle? Czy jest mi dużo gorzej niż wielu innym? Wiem, że na niektóre rzeczy bardzo reaguję, bardziej niż inni, na ni

Tak sobie, czyli pocałunek śmierci ;)

Spora część moich notek ma chyba tytuł "tak sobie". Ale, czy jest tak sobie, to nie wiem. Obudziłem się dzisiaj rano, i pomyślałem, że fajnie było by umrzeć. Wiem, dużo ludzi jakoś negatywnie kojarzy sobie śmierć i myślę, że utrata kogoś jest dla większości bardzo bolesna, chyba że jakiś wróg się przekręci, czy coś. Mnie też bardzo bolało, jak ktoś z moich bliskich umarł, a parę ich było. Albo jak ktoś odszedł. Ale z drugiej strony, to myślę, że umrzeć było by po prostu smutno, tyle, że mogło by to przynieść spokój, ciszę, brak wiecznego niepokoju. W sumie, to ciekawe co tam jest, po drugiej stronie, myślę, że po prostu nic nie ma. Kto to wie, poruszamy się w kosmosie z szybkością około 107000 km/godzinę, nie mówiąc już o tym, z jaką szybkością się nasz układ słoneczny porusza. Nie wiemy jak się świat zaczął i jak się skończy. I nie wiemy, co jest po tej drugiej stronie. Ale rano budząc się usłyszałem dzieciaka sąsiada i pomyślałem, że jestem sam. Nie mam nikogo bliskiego. Je

Samochód

I w sumie, to naprawiałem dzisiaj samochód. Kupiłem sobie wczoraj klucze i mam nadzieję, że dzisiaj nic nie popsułem..., choć i tak chodziło tylko o to, że słabo ogrzewanie działało ;) Chciałem iść do kafejki, coś popisać, albo po prostu ludzi zobaczyć, ale w sumie, to nie wychodziłem z domu, nie licząc grzebania przy samochodzie i jazdy na stację benzynową. Mogłem iść pobiegać, ale mi się nie chciało, więc znowu będę się czuł za gruby, bo podejrzewam, że nadrobiłem już podwójnie straty energetyczne z wczoraj, jak byłem się 5 godzin wspinać. Moja częsta partnerka od wspinaczki coś zniknęła, bo odwiedził ją jej były, czyli "ex", który ma kłopoty. Napisała, że wie, rozsądne to nie jest, że znowu sobie w życiu namiesza, i tyle. Nie wiem, jak to tam było z jej byłym, ale ... Ja staram się o NB zapomnieć i zastanawiam się jakby się tu poderwać, żeby do tej Australii tak na pół roku, czy coś pojechać. Pieniądze, to akurat nie problem, ale moje lęki i fakt, że chcę się lepiej czuć,

Ciężar

Coś mi leży na piersiach, ciężar. Wiem, muszę coś zrobić, co odwlekam, nawet nie wiem dlaczego tego jeszcze nie zrobiłem, po prostu jakiś papier wypełnić i posłać. Ale gorąco mi się robi na myśl o tym. Zalewają mnie fale ciepła, zaczynające się gdzieś w przedramionach, przebiegające przez plecy, dochodzą do skroni i miesza mi się od tego w głowie. W sumie, to ciekawe, jestem sam dla siebie obiektem obserwacji. Wiem, że to lęk, wszystko na to wskazuje. Chciałem coś zrobić przy samochodzie, ale zostawiłem narzędzia parę miesięcy temu u siostry, kupię sobie może nowe dzisiaj. Napiję się herbaty, czy kawy, i zrobię to z tym papierem, choć zaczyna mnie głowa boleć i robi mi się trochę niedobrze. Za to wczoraj siedziałem 13 godzin w pracy. W sumie, to mógłbym jeszcze dłużej zostać, ale nie chciałem wrażenia dzikusa sprawiać, który siedzi na okrągło w robocie.

Szaro

Tak się czasami zastanawiam, jak tu się wyrwać z tego kółka, życia bez rodziny, w sumie tak trochę jakby na walizkach. Wiem, że jest mi lepiej, i że w sumie, to jakoś żyję, ale radości życia to chyba mam mało w sobie. Z drugiej strony, to nigdy jej jako tako, jako czegoś normalnego nie miałem. Ale jak się wspinam, czy surfuję, czy wsiądę w samolot lecąc gdzieś daleko, to wtedy jest mi dobrze, albo jak tańczę i zapomnę o bożym świecie. Albo jak ostatnio grałem na gitarze z tą trupą. Ale moje lęki mnie wpieprzają i uczucie ciężaru na piersiach, gdy widzę ładną dziewczynę, który nie jest moja, i moje myśli o NB. Ale kiedyś budziłem się i chciałem, żeby to był sen, a nie moja rzeczywistość. Teraz, po prostu się budzę i czasami jestem smutny, albo, przeważnie czuję jakiś tam smutek, czy złość, cholera wie co. I walczę z moimi lękami, z tym smutkiem, wot, takie moje życie.

Zanikające lęki, czyli relatywność

W momencie, gdy mnie ogarnia lęk chciałbym wstać z krzesła, i zacząć krzyczeć. Albo po prostu wyjść na ulicę i zacząć biec, przed siebie, uciekając, jak Rain Man, albo jak jeden z surfistów z syndromem Aspergera, po prostu iść surfować i nie wychodzić z morza, jak długo tylko się da. Dlatego też czasami biegam, a jak mieszkałem nad Atlantykiem, to siedziałem godzinami w wodzie, nawet zimą, aż już się stóp prawie nie czuło i trudno było na desce ustać. Ale czasami to po prostu chciałbym się schować, bo nie mam tu teraz morza i nie mam ochoty wychodzić na zimno, czy chlapę. Myślę często o NB, ale wiem, że kiedyś będę mniej myślał, zakocham się znowu, zapomnę w jakiś tam sposób. Staram się po prostu, by nie czuć tyle bólu. To takie dziwne, w sumie, to zawsze było dziwne, że dużo ludzi żyło i żyje po prostu inaczej. Już za dziecka wiedziałem, że inne dzieci żyją inaczej, mają coś w rodzaju spokojnego domu. Nie rozumiałem tego, ale też się nad tym tak nie zastanawiałem, po prostu tak było.

Spokój, smutek, niepokój

Sobota, nawet jakoś przeleciała, nie tylko na oglądaniu seriali. Przeczytałem parę innych blogów, zanim się zalogowałem. Raczej tak z rozpędu. Ludzie mają problemy, bo mają dziecko, za mało kasy, albo ktoś tam kogoś na coś tam nie zaprosił. Ja się cieszę, że nie czuję lęku, albo czuję go mniej. Mam takie momenty, że nic mi nie leży na piersi, że potrafię zrobić to, co sobie postanowiłem, albo co akurat powinienem zrobić. To znaczy, jakoś robię te rzeczy, ale kosztuje mnie to dużo siły. Muszę się napić kawy, czy herbaty i uciekam w samotność mojego mieszkania, dzieloną ulubionymi serialami ściąganymi z netu. Po prostu by uciec od czegoś, co mam w głowie. Nie idę wtedy na miasto, bo nie potrafię się do ludzi zbliżyć, to znaczy, to ładnych dziewczyn, co powoduje jeszcze większą bezradność i smutek. Ale teraz siedzę akurat w kafejce, przyleźli inni i musiałem z nimi gadać chwilę, Niemiec, Amerykanin i Finka. Ale przez to, że dużo do miasta jeżdżę, w sumie codziennie, to lepiej mi jakoś je

Ech to życie

Tak jakoś czas leci. Dzisiaj praca, potem wspinaczka, jutro praca, potem fitness z J, który mi wolny wstęp na tydzień zorganizowała. We dwójkę jest więcej uciechy. Szkoda tylko, że ma dwójkę dzieci i faceta ;) Coś mi się nie układa z dziewczynami, ale cały w tym ambaras, żeby dwoje chciało na raz. W sumie, to najbardziej przeszkadza mi to uczucie, że zaczynam się dusić, że muszę coś zjeść, albo obejrzeć jakiś głupi serial. Wiem, że to lęk, że uciekam od rzeczywistości. Ale dzisiaj słońce świeciło, i było nawet miło się powspinać, choć nie dałem rady jednej drogi zrobić, którą zrobiłem kiedyś. Ale za to fajnie wisi się pod sufitem, zawieszonym na palcach stóp, jak nietoperz. Coś mi ostatnio znowu Australia po głowie chodzi. Fajnie tam było, gdyby nie moje lęki, to pojechał bym na jakie pół roku. Zobaczę.

Raz w te, raz we wte

Byłem na imprezie w Polsce, nie jestem najmłodszy, ale nasza grupa zaniżyła średnią ;) Ale bawiliśmy się fajnie, jak zwykle, przejmowałem się co ludzie powiedzą i nie zaprosiłem do naszego stolika dziewczyny, która się ze swoim chłopakiem nudziła, a parę razy chętnie ze mną zatańczyło. W pewnym momencie pomyślało mi się o NB (narkotyk B) i zrobiło mi się dziwnie, smutno, jakoś tak bez sensu. Więc przysiadłem do mojej dobrej kumpelki, mówiąc "to strzelmy sobie do dna", co ją bardzo ucieszyło, bo mnie trudno namówić do wypicia całego kieliszka na raz. I taka 50-ka nawet dobrze funkcjonuje, nie była ona zresztą jedyna tego wieczoru. Przez moment poczułem potem, jak wszystko się oddala, pozostają kolory palm, bo impreza była w ogrodzie botanicznym, kolorowych baloników. Tańczący ludzie oddalili się gdzieś, podobnie jak muzyka. Na raz wyłoniły się liście różnych roślin, na które nie zwracałem przedtem takiej uwagi, kopuła wysokiego szklanego dachu przecinała kratkami niebo, a ja,