Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2018

Biologiczny chleb

Spotkałem się w niedzielę z kumpelką, z którą razem chodziliśmy na kursy Shiatsu. Zeszło trochę na temat różnych wiar, niezależnie od tego w co się wierzy. Mieliśmy koleżanki, które za ciężką kasę kupowały lewoskrętną, butelkowaną wodę. Lewoskrętną, czy coś w tym rodzaju. To podobnie jak z solą ekologiczną, która sobie leżała przez miliony lat, gdzieś tam, potem ją wygrzebali i ostała się nośnikiem zdrowia, sama o tym nie wiedząc. Ja jem chleb biologiczny, czyli ekologiczny, choć tak naprawdę, to jest to chleb ze sklepu z ekologiczną żywnością. To w miarę ciemny chleb, podobny do polskiego żytniego, tyle, że ma w środku trochę grubych ziarenek, które da się jednak pogryźć. Pewnie je trochę dla picu nawrzucali, a może to rzeczywiście trochę zdrowsze. Niektóre ciemne chleby robione są z jasnej mąki i dorzuca się do tego trochę jakiegoś barwnika, marchewkowego, żeby "zdrowiej" wyglądały, bo są "ciemne". Dlaczego używa się jasnej mąki? Prosta piłka. To ciemne na ziarn

Zmęczenie czy lęk?

Zrobiłem sobie mocnej herbaty. To czasami pomaga, żeby się obudzić. To znaczy, wcześniej, po śniadaniu napiłem się kawy, nie pomogło. Byłem zmęczony. Polazłem na targ. Co sobotę chodzę na targ, kupuję tam głównie jajka, czasami może jabłka, czy co mi się tam zwidzi. Potem kupuję chleb, biologiczny dodam. Nie, żebym tak wierzył, że on taki super zdrowy, ale, po prostu zwiększam prawdopodobieństwo tego, że może zjem coś mniej szkodliwego. W każdym razie, zimne powietrze rozbudziło mnie trochę. Piję tą herbatę, jest już 11 rano. Już, albo dopiero. Wczoraj byłem na imprezie, ale zmyłem się trochę po 23. Temu może jestem w miarę wyspany. No właśnie. Lęk, to znaczy, dosyć normalny stan u mnie, powoduje, że czuję się zmęczony. Najchętniej położyłbym się na łóżku i oglądał jakieś głupoty na YT. Oczywiście, denerwował bym się przy tym, że leżę na łóżku i tak dalej, zamiast robić coś konkretnego. Wcale bym specjalnie przez to wszystko nie wypoczął, więc wolę iść na sport, pooglądać ładne dzie

Nie pokręcony?

Tak sobie piszę mój pamiętnik, także książkę, od lat, czy co to tam piszę. Jest tam trochę wspomnień, analiz. Wracam do tego co było i zdaję sobie sprawę jak pokręcony kiedyś byłem. Wiedziałem, że jestem inny, ale nie wiedziałem na ile i na jakich obszarach. Coś tam zdawałem sobie sprawę, ale uważałem, że tak jest, jestem pokręcony. Teraz jest oczywiście inaczej. Zmieniłem się, fale emocji nie rzucają mną tak o ściany, łatwiej mi rozpoznać decyzje powodowany ucieczką przed falami gorąca i niepokoju, przed lękiem. Wiem, że uciekam przed pustką, czasami łatwiej mi coś z tym zrobić. Doświadczenie mówi mi oczywiście, że pewnie dalej jestem pokręcony. Nauczyłem się może lepiej obserwować samego siebie. Ludzie mówią, że jak ktoś jest pokręcony, to nie zdaje sobie z tego sprawy. Myślę, że wiele osób wie o tym, ale nie przyznaje się do tego. Dlaczego? Bo wtedy trzeba by się obnażyć, pokazać czułe miejsce, które często boli. Trzeba by zbliżyć się do rzeczy, od których na co dzień się ucieka.

Uciekła krowa

Akurat wyczytałem na demotywatorze, że krowa, która miała być dostarczona do rzeźni, jak przystało, wzięła i uciekła. Wolała przepłynąć na wyspę, zimą, niż dać się złapać właścicielowi. Może samo to mówi już coś o jej stosunkach z właścicielem, ale może nie mówi nic. Tak mi się to skojarzyło z tym, co wczoraj wyczytałem, na australijskich wiadomościach. Jakiś Chińczyk opowiadał, jaka to tragedia była, jak pierwszy raz musiał jeść mięso psa. Nie przeczytałem tego artykułu dokładnie, ani do końca, bo mi się nie chciało. Coś tam chyba też było o tych różnych organizacjach, które ratowały te psy, w Chinach. No właśnie, krowa, to nie pies, więc mało się kto nią przejmuje. Wiadomo, tą uciekinierką teraz trochę, bo stała się popularna. W pewnym sensie interesujące jest obserwowanie tego, co ludzie na demotywatorach na temat wegan, czy wegetarian wypisują. Myślę, że część osób nie zna różnicy między tymi dwoma preferencjami dietetycznymi. Nie wspomnę już o tym, że parędziesiąt milionów Hind

Następna. Świadome oddychanie

Znowu jakaś kumpelka chce się rozstać ze swoim mężem. Nie, żeby ją bił, czy coś, albo ją zdradzał. Po prostu często go nie ma w domu. Dlaczego? Bo jest na delegacji. Czy on robi to dla swobody, czy dla pieniędzy? Mają domek, czy pół domku, stać ich na parę rzeczy. Ale co z tego, jak jej jest źle. Może się po prostu źle dopasowali, odkrywając to po prawie 20 latach bycia razem? Posłałem kumplowi filmik o wronie, robiącej w konia kobietę. Kumpel oczekiwał tego z wroną zjeżdżającego po śniegu z dachu, więc uznał, że to wideo jest nudne. https://www.youtube.com/watch?v=vPDmZzErems A tu wrona zamiast uciec ze spinką do włosów, prawie, że pozwala się złapać. Mogła by odlecieć, ale nie, kręci się w kółko pod krzesłem, w pewnym momencie rzucając tą spinkę na ziemię. Kobieta już ją prawie łapie, ale wrona jest szybsza, oczywiście. To jak dryblowanie w piłkę nożną. O wiele ciekawsze, gdy można robić przeciwnika w konia. Podobnie robią psy z patykiem, którego nie chcą oddać. Też go czasami up

Krótki smutek po śnie

W niedzielę śniło mi się, że otrzymałem wiadomość, że mam się dobrze bawić, czy coś, w stylu "mój dobry przyjacielu", od dziewczyny na której mi zależało. Nawet nie wiem już o kogo tu chodziło, ale pamiętam, że oczywiście źle się poczułem. To znaczy, w tym śnie mnie to jakoś zabolało. Obudziłem się i smutno mi było. Przynajmniej przez moment. Przeszło mi chyba dlatego, że doszedłem szybko do wniosku, że to pewnie jakiś tam odruch się znowu obudził. No właśnie, wygląda na to, że smutek ze snu przeniósł się do rzeczywistości. Nic dziwnego, bo smutek jest powodowany hormonami, to znaczy, zbyt mało serotoniny, czy dopaminy. Gdy miałem ich za mało w czasie snu, to niby dlaczego miałbym ich naraz mieć więcej, gdy się obudziłem. Tak sobie po prostu kombinuję. Wczoraj na treningu graliśmy podwójne, pod koniec. Zauważyłem, że wcale nie jestem jakoś specjalnie podenerwowany. Przyłapałem się oczywiście na tym, że mam płytki oddech. Powoli przyzwyczajam się do głębszych oddechów, to p

Dobra herbata wieczorem

W czwartek wieczorem wpadłem na wspaniały pomysł. Chcę się napić herbaty, czarnej, ale tylko trochę, bo potem nie będę spał, dobrze. No i zrobiłem sobie. Chciałem mało, wyszło więcej. Potem posprzątałem w kuchni, poćwiczyłem coś tam do paletek i nawet punktualnie poszedłem spać. Budziłem się mniej więcej co godzinę, choć wiadomo, z dokładnością do kwadransa. Rano byłem jaki byłem. Jechałem sobie rowerkiem do pracy. Jakiś samochód stoi, z włączonymi światłami na drodze rowerowej. Nie wiem, czy to nie karetka, ciemno. Chcę wyminąć wielkim kręgiem i w ostatnim momencie zauważam, że jeszcze się krawężnik przy drodze rowerowej nie skończył. W sumie, to udało mi się przelecieć, zeskoczyć z tego roweru, lądując miękko na rękach i kolanach. Nowych spodni sobie nie rozwaliłem, to znaczy, nie ma dziury, choć kolana są trochę poharatane. Mimo wszystko poszedłem na paletki, odkrywając, że mnie trochę jednak skok stawowy boli. To jednak nie powód, żeby nie ćwiczyć i nie grać. Udało mi się wygrać

Myślimy logicznie?

No i znowu przegrałem, na treningu. Fakt, że przedtem trochę poćwiczyłem, też na nogi, ale to nie tłumaczy przegranej. Nie lubię przegrywać, przygnębia mnie to trochę, frustruje, ale nie tak jak kiedyś. - Oddychaj - mówiłem sobie w czasie gry. Zauważyłem, że zbyt często wstrzymuję oddech. Trochę jak może życie, jakbym żył na wstrzymanym oddechu, nie tak do końca. Jak z nauką chińskiego. Poszedłbym na jakiś kurs, albo pouczył się regularnie w domu, ale nie robię tego. Uczę się trochę słówek i słucham w drodze do pracy jakichś tam lekcji. Potem mogę sobie pluć w brodę, że tak powoli mi idzie. Podobnie jak w paletkach. Mógłbym w domu nawet pewne rzeczy potrenować, coś tam robię, ale nie do końca. - Oni też nie trenują - mówię sobie - więc dlaczego przegrywam. Konkluzja? Jestem do niczego. W tym klubie używam tylko jednego rodzaju serwu, tak, że jest mi trudniej, bo przeciwnicy w miarę wiedzą jak zaserwuję, ale robię to specjalnie. Chcę pewne rzeczy wyćwiczyć. Grałem nawet z jakimś m