Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2020

GABA, B-6 i słońce

No i już znowu czwartek wieczór. Jakoś ten tydzień przeleciał, choć jeszcze nie całkiem. Wczoraj byłem pobiegać, ale tylko dwadzieścia minut, czy coś, bo ciągle czuję to biodro. Staram się je jakoś rozciągać, ale bez większego zapału. Za to powisiałem znowu na desce, która się oficjalnie "chwytodeska" nazywa, tak to było gdzieś w internecie. Ostatnim razem fatalnie mi poszło, tym razem nawet udało mi się spokojnie zrobić moją dawkę. Mnie to zawsze ciekawi, jak człowiek się uczy. Wiem, że nawet jak się specjalnie nie poprawię w wiszeniu na tej desce, bo mało co innego na niej robię, to przynajmniej poznam lepiej moje palce, bo mam czas, żeby się na nich skupić. Gdy człek się wspina, to tyle jest wkoło, nogi, następny chwyt, może ktoś tam jeszcze patrzy, człek się może boi, że się walnie w coś kolanem i tak dalej. A na tej desce, to spoko. Tak se wiszę i mam czas, na oddychanie, na wyczuwanie co moje poszczególne palce czują. Dzisiaj ładna pogoda, to siedziałem na balkonie i

Słońce i nogi przez szyby

Akurat w radiu znowu mówią o trudnych czasach. Wiem, że niektórym jest trudno, że część ludzi jest bez pracy. Nie podoba mi się, że inni mają takie utrudnienia, i że idąc do sklepu trzeba uważać, żeby czego nie roznieść, czy nie złapać. Ale poza tym, to nie mam nic przeciwko. Mogę iść pobiegać, mam czas, żeby się trochę wyluzować, nie muszę chodzić gdzieś na sport, ani jeździć do pracy, by znosić tam zamieszanie, bo ludzie coś tam gadają, czegoś tam chcą, czasami bez sensu.  Dzisiaj siedziałem sobie na balkonie, słońce świeciło, czytałem fajną książkę, popijając dobrą kawą, miałem nawet kawałek ciasta. Było dobrze. W dodatku, to wzięło mnie przedtem na umycie szyb. Wiadomo, wygoda, jak są brudne, bo sąsiedzi mniej zaglądają, ale trochą mi już głupio było. A może to ładne nogi lokatorki z piętra wyżej, która przed tymi oknami przeszła, one spowodowały, że jakaś energia zebrała się we mnie. Mieszkanka piętra wyżej, jakaś murzynka,  choć nie wiem, czy tak można mówić. Nogi ma jak gazel

Dlaczego chili pali

Obraz
To zdjęcie z zeszłego tygodnia, czy jakoś tak, ale dzisiaj też tak siedziałem, bo mam przeważnie jakiś kawałek ciasta na niedzielę, czy święta. Coś mnie zaczęło w gardle drapać, to znaczy, jakiś mały kaszel. Nie wiem, czy to dlatego, że z mokrymi włosami na balkon wyszedłem, albo może dlatego, że przy temperaturze koło zera pobiegać byłem, już koło siódmej rano. Wolałem tak wcześniej, żeby nie musieć potem biegać zygzakiem między ludźmi. Jedni się widać przejmują tym co się dzieje, a inni biegną, czy truchtają, prawie że środkiem drogi. Było coś o maseczkach na twarz w gazecie, tej trochę socjalistyczno porządnej, Die Zeit. Od razu były głosy, że maski na twarz ten komentujący nie założy, nie będzie w czymś takim chodził. Ano. W każdym razie, to w parku było bardzo fajnie, jeszcze trochą szronu na trawie w niektórych miejscach. Ciekawe nawet niektóre rzeczy w tej książce. Akurat czytam o przesyłaniu sygnałów i komunikacji między połączeniami nerwowymi. Niektóre aparaty,

Policja w parku

Ciepło się robi, zabiłem pierwszego komara w sypialni. Jutro tu też wolne. Jak byłem wczoraj pobiegać w parku to widziałem jadący powoli, szeroką dróżką dla pieszych, radiowóz. Nikt się nim specjalnie nie przejmował. Tu wolno chodzić na spacery, nawet we dwójkę, biegać. Rodziny bawią się z dziećmi, na zielonych już trawnikach. Dzisiaj mnie biodro trochę siekało, czyli coś tam z tym wiązadłem iliosoa, czy może coś jest zepsute. Poza tym, to miałem lekkie zakwasy i nie chciało mi się. Jutro pójdę. Normalnie, to trzeba mnie raczej przywiązać, jak jest ładna pogoda, ale mnie coś boli, to nie chce mi się iść pobiegać, bo boję się, że może być gorzej. W niedzielę, czy kiedy to było, ledwie wlazłem po schodach, w poniedziałek i wtorek było dużo lepiej. To ta "pso", czyli coś ze zginaczem biodra. Za to uczę się podciągać, to znaczy, nie podciągać, ale wisieć na rękach. Mam takie taśmy do pomocy, tak, że biorą one większość mojego ciężaru. Postaram się ćwiczyć to co drugi dzień, zoba

świetna pogoda

Jestem jakiś zmęczony dzisiaj, trochę waty w głowie, a tu do piątku jeszcze parę dni. Ah, sprawdziłem, piątek jest wolny. Miło. Byłem wczoraj pobiegać, ale także w sobotę i niedzielę. Biegam tylko 20-25 minut, bo mnie sieka zginacz biodra. To znaczy, w sobotę ledwie wlazłem po schodach, w niedzielę było o dziwo lepiej, a wczoraj jeszcze lepiej. Więc może pójdę się też dzisiaj przelecieć. Zobaczę, choć wolałbym dać moim mięśniom wypocząć. Tyle, że jak słońce świecie to trochę nie potrafię usiedzieć. Wkurzył mnie trochę Nowy, ten z roboty, choć przyznam, że sam się w to wrąbałem, bo mam taką chyba profesorską metodę tłumaczenia. Tyle, że jemu można coś parę razy tłumaczyć, on pokiwa głową, powie, oje, jak mogłem tego nie zauważyć, by po paru dniach na ten sam temat tyle samo wiedzieć. Jego pamięć albo szybko się kasuje, albo ma on takie podejście, trochę luzackie, w stylu, pokażcie mi jak to zrobić, a najlepiej zróbcie to za mnie. Ale może mi się tylko tak wydaje. W każdym razie dzisia

Taiwan sobie radzi

Nic mi się dzisiaj nie chce, dlatego akurat pewnie piszę tutaj. Tyle, że widzę przez ponad domami niebieskie niebo. Mam afty, co mnie wkurza, to objaw stresu, te afty. Czy wkurzanie się, z ich powodu, przyczynia się do tego, że mam je dłużej? Na szczęście mam też olejek z drzew herbacianego. Tu uśmierza ból powodowany tym dziadostwem. Idę dzisiaj na zakupy. Nie mam maseczki ochronnej na twarz, może sobie zrobię, choćby z filtra do odkurzacza, czy czegokolwiek, ale znając mnie, to pewnie dzisiaj nie wezmę się za to. Oficjalnie, to jestem w miarę w pracy, bo jak większość pracuję z domu. W sumie, to w domu pracuję więcej niż jak siedziałem bezpośrednio w robocie. Może dlatego, że nie ma tego momentu wejścia i wyjścia z budynku. A może też dlatego, że jestem w nowym projekcie? Wczoraj gadałem z kumpelą z innego kontynentu. Ciekawe kiedy tam pojadę, ciekawe, czy tam kiedy zostanę. życie toczy się dalej.  Niemcy nie noszą raczej masek, Azjaci przeciwnie. Wiadomo, maski coś tam chronią, jak