Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2015

Niezdecydowanie, czyli jak zwykle.

Mam ochotę napisać do NB (narkotyk-B). Nic dziwnego, to forma ucieczki, gdy czuję się zagubiony. A zagubiony jestem przez większą część mojego życia. Boję się bliskości, a równocześnie tęsknię za nią. Chciałbym być bliżej jakiejś dziewczyny, wiadomo, jedna z najsilniejszych emocji do seks. A z drugiej strony coś mnie przed tym blokuje. Zawsze sobie coś takiego znajdę, żeby nie musieć z nikim być. A jak z kimś jestem, to mam tej osoby dosyć szybko "dosyć", czyli powrót do punktu pierwszego. Więc tak siedzę tutaj. Powoli mam wrażenie, że zmarnowałem kupę czasu, bo siedzę tu już 1,5 roku. Ale ten czas leci. Tyle chciałem zrobić. Z drugiej strony, to bałem się przyjazdu tutaj, nie wiedziałem, czy nie skończy on się samotnym siedzeniem na plaży, połączonym z myślami samobójczymi. Myślę, że sport, paletki, mi sporo pomogły, bo mam dużo kontaktu z tymi ludźmi i nie jest on tak obciążony balastem emocjonalnym. Tu spokojne piosenki, po części świąteczne. Przez moment jakieś akordy na

Czy coś się zmieni?

Siedzę na balkonie, zaraz zacznie pewnie lać, bo ostro grzmi po prawej stronie, błyskawice. Facet w domu przede mną kosi jeszcze szybko trawę. Niedziela, dałby sobie spokój. Ptaki się drą, pewnie przed burzą. Byłem na treningu. Biegałem tylko, ale też się spociłem. Na przedramionach powstawały kropelki, jak krople rosy. Ciepło było. Teraz pochmurnie, chłodniej. Coś mnie koło szyi sieknęło, może to po siłowni wczoraj, a może coś krzywo spałem. Mam ochotę do NB (narkotk-B) napisać. Ale w sumie, to po co. Wymienimy parę zdawkowych zdań i potem się będę gorzej czuł? Staram się poukładać sobie jakoś w głowie. Za pół roku będę stąd wyjeżdżał, czy coś się do tego czasu zmieni, czy coś się zmieniło w mojej głowie? Manga mają prawie, że wielkość kurzych jaj, niektóre przynajmniej. Ale, i tak nie zdążą nigdy dojrzeć, bo je wielkie nietoperze zjadają, albo jakieś inne oposy. Te ostatnie szeleszczą w liściach nocą, w ciągu dnia śpią, podobnie jak nietoperze. Sport ogólnie pomaga, widać to nie tylk

Szukanie innej perspektywy

Siedziałem dzisiaj pół dnia w domu, nawet robiłem coś tam z mojej listy "todo". Poza tym to jadłem za dużo czekolady, co ma zgubne skutki, bo mało się ostatnio ruszam, nie gram, przez ten rozwalony palec. Udało mi się wyjść na siłownię, chociaż coś mi mówiło, że "po co pójdę". Fajnie było, bo mają nowe maszyny do biegania. Ustawiłem sobie taką na  program "spalanie kalorii", czy coś takiego. Dużo było pod górkę, nawet do 9%  pochylenia bieżni. Biegłem tak 10 km/h, ale ostatnich 12 minut, to 12 km/h. Widać było, jaką mam słabą kondycję, bo dwa razy musiałem się zatrzymać, jak było ostro pod górkę. W sumie, to cały czas było pod górkę, bo bieżnia ustawia się pod kątem, a  po płaskim nie było ani razu. Dobrze mi robi na psychikę, jak sobie na jakieś dziewczyny popatrzę. Budzą się pewnie we mnie jakieś instynkty. Staram się jakoś opanowywać moje emocje, nawet jak często przegrywam z lękami. Próbują popatrzeć na to co chcę z innej perspektywy. Nie bardzo mi się

Codzienne ucieczki

Spaliło się tu ponad 80 domostw. Z pożarami buszu nie ma żartów. życie przepływa mi przez palce. Ale czy innym też to nie robi? Może po prostu muszę poszukać, czy szukać spokoju w sobie i z tej perspektywy patrzeć dalej, nie dać się tak ponosić emocjom cały czas. Mógłbym napisać do NB (narkotyk-B), ale po co brać dodatkowo narkotyki, jak i tak się miotam? Kawa coś mniej działa, przynajmniej ta rozpuszczalna w domu. Usiadłem sobie na podłodze, wpółleżąc, opierając się plecami o kanapę. Przed sobą miałem balkon, za nim drzewo mangowe. Ptaki skrzeczały jak zwykle, niektóre nawet śpiewały. Trochę przysypiałem, czułem, jaki jestem pospinany. Nie poszedłem na sport dzisiaj, trochę mam jeszcze zmęczone łydki, ten bolący palec, a trochę mi się nie chciało. Uciekam w kawę i jedzenie, na przykład czekolady z orzechami. Przez ten palec nie mogę chodzić na paletki. W sumie, to wtedy nie mam kontaktu z ludźmi. Czy mi na tym zależy? Nie wiem. Nawet na surf przez ten palec nie idę, choć ciepło się zr

Raz w dołku, raz nie

Tu koło 16.30, a ciągle jeszcze koło 30C. Siedziałem w domu i trochę się ze mnie lało, koszulka robi się lekko wilgotna. Po części to z powodu tego upału, ale może też trochę z powodu lęku? Lęki też potrafią spowodować, że robi mi się gorąco, zaczynam się pocić. Robiłem coś tam przy komputerze, po części czytając komentarze o tym, co się dzieje w Niemczech i tak dalej. Wymówka, żeby nic nie robić. W każdym razie udało mi się wyjść z domu. Mało brakowało, żebym tam został. "Nie ma sensu nigdzie iść", mówiło mi coś w głowi. Ale teraz, gdy tu siedzę, w klimatyzowanym centrum, w kafejce, to cieszę się, że wyszedłem z domu. Najpierw poszedłem na basen i nawet był wolny, bo ma tylko dwa pasy i kawałek dla dzieci. Popływałem z pół godziny, potem się jakieś rodzinki zwaliły, więc się zmyłem. Pływanie mi chyba dobrze robi. Ogólnie, to sport mi chyba dobrze robi. Trudno mi się tylko na niego wygrać, choć w sumie, to udaje mi się to prawie codziennie. "Moje problemy są głównie w mo

Ale w tym momencie jest miło

Siedzę tu w kafejce, piję mocną kawę, ale chce mi się spać, może po pływaniu. Przyglądam się kształtom przechodzących dziewczyn i czuję nawet coś w rodzaju spokoju ducha. Wiem, że to przejdzie, ale w tym momencie jest miło.

Mieszanka w głowie

Gdy wróciłem do domu ze sportu, siedziałem sobie, tak sobie, bo nie było prądu. Coś w rodzaju medytacji. "Tyle odgrywa się w mojej głowie, lęki, inne emocji, logika, mieszanka", myślałem sobie. "Gdyby mi się udało nad tym jakoś zapanować, nad tym, żeby lęki tak mną nie kierowały". Pracuję nad tym, zobaczymy dokąd dojdę, to znaczy, do jakiego etapu. Piję kawę i spać mi się zachciało, może to od tych wszystkich myśli. Przed kafejką przechodzą ludzie. Tu lato, więc lekko ubrani Kiedyś ktoś by to może określił, że niektórzy są "półnadzy". Zastanawiam się i próbuję wyczuć w jaki sposób lęki mną kierują. Chcę się skupić bardziej na łagodzeniu ich fizycznych objawów, jak duszenie się, czy ociężałość. Ale do tego warto by było umieć to lepiej rozpoznawać, to co się ze mną dzieje.

A busz sobie płonie

Busz się pali, pokazywali w TV. To znaczy, pali się gdzieś na południu. W zeszły tygodniu zginęło 3 Europejczyków którzy dorabiali na farmie. Podobno im się droga pomyliła, gdy jechali ratować konie. Dzisiaj pokazywali inny pożar. Pasmo ognia, długie nie wiadomo na ile, bo reszta w dymie. Co jakiś czas się w takim pożarze jakiś dom spali, takie życie. Rano niewiele zrobiłem, w sumie, to chyba nic konkretnego, choć nawet się nie dusiłem. Potem poszedłem poćwiczyć trochę bieganie na korcie, to mi dobrze robi. Prądu nie było parę godzin, ale zapowiedź tego była w skrzynce już miesiąc temu. Nie miało być między 8 rano, a 15.30, ale wyłączyli dopiero koło 9.30, a jak wróciłem do domu koło 13.30, to już znowu był. I co ja robię tu? Nie wiem, czyli jak zwykle. Gdy nic nie ma sensu, to mówię sobie, że to taki moment, że mi przejdzie, że muszę robić swoje. Zaczyna się okres mango, muszę kupić ich trochę na targu, bo w sklepie są w miarę drogie. Jem za dużo ciemnej czekolady z orzechami i brzuch

Metody na lęki, imię smoka

Obejrzałem jakiś wykład, czy prelekcję na internecie. Facet coś tam nawijał, o dobrych metodach na lęki. Jedną z nich jest medytacja. "Dobra, dobra", pomyślałem sobie, choć mogłem to powiedzieć na głos, bo nikogo w domu oprócz mnie nie było. Pewnie bym dalej nie słuchaj, ale w pewnym momencie zaczął odpowiadać na pytania publiczności, czy jakoś tak. Mówił o różnych metodach i dodał, że niestety, nie istnieje "jedyna" metoda dla wszystkich. Medytacja może pomóc, czy konfrontacja. Ale konfrontacja w wielu przypadkach, jak na przykład PTSD, może też zaszkodzić. To już zabrzmiało w moich uszach rozsądniej. Inną metodą jest na przykład koncentrowanie się na jakiejś części ciała, czy na nazywaniu swoich lęków. To znam już od dawna, o werbalizacji emocji. Jest to w wielu bajkach. Gdy zna się prawdziwe imię czarodzieja, smoka, czy jakiegoś demona, to często ma się nad nim władzę. Parka tu dalej siedzi. Ona puka go po plecach, bo siedzą blisko, twarzami do siebie, co jakiś c

Raz w hinduskim barze

Siedzieliśmy grupką w hinduskiej knajpce, czy raczej hinduskim barze. Jeden coś tam o kimś opowiedział, że ten nie jest dobrym ojcem, że traktuje swoje dzieci z góry. Przy tej okazji A, z Tajlandii, powiedziała mi, że w szkole ich nauczyciel karał różdżką, tak, aż ślady na nogach pozostawały. Muszę się ją jeszcze dokładniej wypytać. W Polsce to już dawno chyba tak nie leją. W Niemczech, to za to by do więzienia poszedł. Kupiłem sobie nowy twardy dysk i miałem zajęcie, kopiowanie jakichś tam seriali i filmów na ten nowy dysk. Jakaś parka tu się całuje. Azjaci to raczej nie są, bo ci, to się chyba nigdy publicznie nie całują, z tego, co widzę. Parka taka obłapiona, może jacyś kochankowie, którzy się wyrwali od męża, czy żony, bo niby dlaczego mieli by siedzieć w kafejce i się "lizać", jakby to moja babcia nazwała. "Znowu się liżą", mówiła, widząc w jakimś filmie całującą się parę. Podobno nie wyszła za tego, który jej się podobał, ale za jakiegoś innego, siostra mi ki

Odrabianie dzieciństwa

Moje życie nie ma dla mnie większego sensu, to znaczy, nie mam jakiegoś logicznego wytłumaczenia dla mojej egzystencji. Po prostu jestem. "Nie zabiję się, bo nie jest mi tak źle", żeby się zabić. To znaczy, instynkt samozachowawczy utrzymuje mnie przy życiu. Kiedyś było gorzej, bo myślałem wiele o samobójstwie. Teraz mi się to już nie opłaca. Za dobrze mi, żebym się musiał zabić. Nie znaczy to, że jest mi ogólnie dobrze. Nie mam się co porównywać z innymi, czyli z "normalnymi" ludźmi. Do takich zaliczyłbym tych, którzy mają w miarę jakąś rodzinę, dzieci. Dzieci wypełniają część ich życia. Myślę, że część ludzi żyje "dla dzieci". Część dla jakiegoś hobby, czy kogoś innego. Jakiś procent społeczeństwa żyje pewnie jak ja, bez posiadania jakiegoś konkretnego wytłumaczenia dla swojej egzystencji. Ile ludzi się nad tym zastanawia? Ile ludzie zastanawia się, czy wszechświat ma granicę? Siedzę w kafejce. Jednak najczęściej dobrze mi robi przychodzenie tutaj. Poogl

Wychodzić z dołka

Znajoma przez internet Chinka, z którą robiłem trochę wymianę językową, opowiadała mi, że kłóci się ze swoim mężem, a w sumie, to tęskni za innym, byłym, który mieszka w Niemczech, ale nic od niej już nie chce, po tym, jak ona go kiedyś rzuciła. Nawet chciała się z nim spotkać, ale facet ją chyba olał. Marzył jej się coś ostatnio strasznie. W każdym razie, dzisiaj pisze mi ona, że jest znowu w ciąży. Znowu, bo jedno dziecko już mają. Myślę, że u kobiet to czasami tak działa. Po prostu chcą mieć dziecko, niezależnie od tego, jak jest w partnerstwie. Nie pierwszy to taki przypadek. Potem pewnie będzie narzekała, że miało być inaczej, ale teraz mi napisała, że mają już jedno dziecko, wyszli przecież za mąż i będą oczywiście razem, czy coś w tym rodzaju. Nie mam zamiaru z nią na ten temat dyskutować, ani logiki w tym szukać. Szukać w emocjach logiki, to lekka strata czasu. Chyba, że człowiek chce zrozumieć, dlaczego w ogóle pewne emocje istnieją, ale to już inny poziom abstrakcji. Na treni

Gorąco i unikanie

Gorąco dzisiaj. Podobno koło 30C. Współmieszkaniec pojechał na obozowisko świąteczne. Tu się ludzi spotykają na coś takiego zamiast świąt Bożego Narodzenia. Wiem, dopiero koniec listopada, ale tu to nie odgrywa takiej roli, śnieg raczej nie spadnie, co najwyżej grad, jak strusie jaja. Napisałem nawet jakieś dwa półoficjalne maile. Nie chciało mi się iść do kafejki, bo pomyślałem, że zatłoczona, a poza tym, to nie chciało mi się brać prysznica. A może to mnie po prostu lęki blokowały? żeby to było takie proste. Jem dużo czekolady i piję dużo kawy. Wczoraj na treningu byłem sam, to sobie pobiegałem na korcie. Nawet fajnie było. Obejrzałem w tv jakiś reportaż o mantach, pokazali przy tym jedną z wysp na Polinezji. Jakoś takie miłe dziewczyny, przyszło mi do głowy, że fajnie było by tam pojechać i zostać, przytulony do jednej z nich. Boję się, że sobie nie dam rady. życie się skończy, a ja ciągle będę się tego pewnie bał.

Ciągle jestem pokręcony?

Poszedłem dzisiaj na kort. Jak zwykle, nie chciało mi się rano, ale koło 11 zaczynało mi się chcieć, wybrałem się po 12. Potem powrót do domu, pod cholerną górkę rowerem. Myślałem, że będę musiał pojemnik na śmieci wciągać na górę, wtedy nie muszę pedałować ale idę sobie. Ale współmieszkaniec zapomniał wczoraj o tym pojemniku. On zwozi go na dół, ja na drugi dzień do góry. Temu musiałem pedałować. Nie lubię tej górki. Zaczyna się robić gorąco. Ma być koło 30C jutro, dzisiaj też już jest coś koło tego. W innych regionach temperatury dochodzą do 45C i busz się pali, razem z nim czasami jakiś dom, czy samochód. Kiedyś byłem nieźle porąbany. Widzę to po tym, jak sobie przypomnę jak się zachowywałem, co myślałem. Wtedy tak sobie z tego nie zdawałem sprawy. To znaczy, wiedziałem, że jestem inny, ale wiele detali mi uciekało. Więc teraz, logicznie myśląc, nadal pewnie jestem nieźle porąbany. Ani rodziny, ani na stałe nigdzie nie mieszkam przez dłuższy czas, ani nawet dziewczyny, czy pracy.  B

Nic to

Nie poszedłem dzisiaj do kafejki, za to na chwilę na basen. Za oknem się ciemno robi. Powoli owoce mango rosną. Poćwiczyłem trochę nogi, poza tym to palec mnie dalej boli, co za cholerstwo. Nic to.

Stado pawianów

W Paryżu jacyś terroryści rozwalili ze 160 osób. Cały świat się tym przejmuje, to znaczy, zachodni. Jak rozwalili dwa samoloty, ten na Ukrainie, i ten ruski ostatnio, to mało kto się tym przejął. A tak, to masowa histeria. Na niemieckich stronach ciągle można spotkać komentarze, że to zachód temu winny, bo ich bombarduje, albo religia. Wiadomo, bombardują ich ze względu na ropę naftową.Ale oni sami sobie głowy rozwalają, o demokracji, czy wykształceniu nawet nie wspomnę. Wydają chyba tylko ze 100 książek rocznie, z literatury pięknej. Po co im to, jak wiadomo, mają swój koran. Oświecenie, tyle, że nie z żarówką, ale pochodnią. Ale komórki tam używają, mimo, że w koranie o tym nic nie ma. Jakby nie było ropy, to by ich już dawno olali, jak to się dzieje większością państw na przykład w Afryce. W Ruandzie wyrżnęło się z 500 tysięcy, to nikt nawet palcem w bucie nie ruszył. To cało UN to spieprzało, aż się za nimi kurzyło . Oczywiście, przesadzam, bo UN ewakuowało się samolotami, więc spe

Uczyć się żyć

Coś ostatnio bardziej przeklinam w głowie. Odpuszczam sobie też może więcej, albo staram się mniej przejmować? Rano dusiłem się. Byłem śpiący, mimo dwóch kaw. "To lęk", pomyślałem sobie, "to jak choroba, po prostu jest. Nie ma co przed nim uciekać, trzeba tu kombinować, jakby tu iść dalej." Pooglądałem trochę serialu, żeby się pouczyć Chińskiego. Po którejś tam kawie poszedłem do garażu, żeby poćwiczyć kroki do paletek, bo mam spore braki. Poruszanie się pomaga. Po jakimś czasie senność i bezwład przeszły, to znaczy, zamieniły się w zmęczenie i ból mięśni. Wolę ten fizyczny ból, niż tą moją bezradność. Często uciekam w oglądanie TV, ale dzisiaj nie miałem na to ochoty. Wiedziałem, że będę się przez to jeszcze gorzej czuł. Mój mózg jakby to pojął, bo nawet specjalnie nie oponował. To znaczy, ta część mózgu, która mi sprawia problemy. Teraz siedzę w kafejce. Nie chciało mi się tu przyjeżdżać, ale wiedziałem, że jak pozostanę w domu, to się jeszcze gorzej będę czuł. Cz

Małe bitwy

Siedzę w kafejce. Jakiś Azjata przy sąsiednim stoliku pokasłuje, nie zasłaniając ust. Niektórzy z nich mają obyczaje dzikie. Co kraj to obyczaj. Część Niemców cieszy się na przykład, jak im się głośno odbija. Nie wiem, czy robią to też w ekskluzywnych restauracjach, ale w jakich knajpach, czy w domu, to nie jest to czymś niezwykłym. Znałem też na przykład Portugalczyka, który jadł z otwartymi ustami. Polacy, to nawet nie wiem. Polacy, to chodzą bez butów w domu. Australijczycy też. Tyle, że ci ostatni, to chodzą latem w klapkach, ale nie wszyscy. W domu rano czułem zmęczenie. Coś tam poskakałem i się rozbudziłem. Mój współmieszkaniec coś zmienia rytm życia. wstaje rano, przed 6, idzie na spacer, pod taką niezłą górkę. Budzę się przez to koło 5.30. W każdym razie, chciało mi się spać, coś mi mówiło "siądź na kanapie, nie idę nigdzie". Ale inny głos wiedział, że to bez sensu, bo po pierwsze, to i tak muszą do sklepu, a po drugie, to dlaczego mam siedzieć w domu i mieć wrażenie,

Czasami sobie odpuścić

Czym ja się tak przejmuję, jutro może nie będę żył, czy może za rok, tego nikt nie wie, wiadomo. Muszę sobie trochę odpuścić i skoncentrować się na tym, co chcę robić, na mojej liście "todo". Skończyć to co piszę i parę innych rzeczy. Wczoraj wypiłem sporo kawy, nie byłem na żadnym sporcie. Idą zaraz na trening. Zobaczymy jak będzie. Na ostatnim grałem przeciwko jednemu "open", czyli dwie, czy trzy klasy wyżej. Przegrałem, ale nie miał ze mną łatwo. Nie chodzi mi nawet o wygrywanie, choć to też ważne, ale o to, żebym to co robię robił płynnie. Po prostu walczyć, ćwiczyć, uczyć się obchodzić ze stresem. NB (narkotyk-B) się nie odzywa. W duchu przeklinam sobie. Kiedyś w ogóle nie kląłem. Może za bardzo jestem w klatce swoich lęków, tak, że inne emocje też się jakoś gubią? Wczoraj piłem tą kawę i obżerałem się czekoladą z orzechami. "Czym ja się tak cały czas k... przejmuję", myślałem sobie. To mi trochę pomogło. W każdym razie ciemna czekolada z orzechami i

Marcepan na śniadanie

Siedzę w kafejce. Gdy jestem w domu, to coś nic nie napiszę. Nie wiem, tak do końca, jak to się dzieje, w jaki sposób mnie mój własny mózg robi w konia. W każdym razie potrafię pisać gdzieś na jakichś forach, ale nie potrafię pisać pamiętnika. To znaczy, potrafię, ale kosztuje mnie to wiele wysiłku. Poza tym, to w domu jestem śpiący. Tak, jakby coś wyłączało mi część wewnętrznej baterii, albo wprowadzało w tryb oszczędzania energii, w którym muszę przymknąć oczy, albo w którym wszystko płynie wolniej, nawet moje myśli. B, mój współmieszkaniec, coś ostatnio szaleje, znowu wstał o 5.30. Nie wiem, czy poszedł na jakąś fizjoterapię, czy coś, bo wrócił po jakiejś godzinie, a potem wyszedł do pracy. Też jest trochę połamany, ale nie ma zamiaru ze sportu rezygnować. Był za granicą, przez 3 tygodnie się wspinać. Zauważyłem, że niektóre ćwiczenia, te energiczne, z paletek, te potrafią mnie rozruszać. Tylko jak się za nie zabrać? Przynajmniej potrafię poćwiczyć trochę serwis w garażu. Zobaczymy

Może garść marzeń?

Nie chciało mi się wybrać do kafejki dzisiaj. Zwlokłem się z kanapy koło 16.30. Oglądałem jakiś głupi serial i skorzystałem z reklamy, żeby się od niego oderwać. "A co będziesz siedział w domu", powiedział mi jeden z wewnętrznych głosów. "Potem będziesz się źle czuł. że cały dzień przesiedziałeś w domu", dodaje. Byłem wprawdzie na korcie, alt trudno to nazwać byciem wśród ludzi. Chciałem zacząć chodzić pływać, ale po dwóch godzinach na korcie padam na pysk. Tak to za każdym razem. Palec ciągle mam jeszcze spuchnięty, ale owijam go jakimś plastrem, znaczy, razem z drugim palcem, żeby go wzmocnić gdy jestem na korcie i tyle. Może by sobie tak pomarzyć? Choćby o dziewczynie? Lata lecą, te, które tu w kafejkach siedzą jakby coraz młodsze. Czy mam myśleć o NB (narkotyk-B), czy skasować ją z pamięci. Już dawno nie marzyłem. Bo i po co, jak moje lęki i tak mi nie pozwalają wielu rzeczy zrealizować. A może boję się rozczarować, może to jakiś mechanizm obronny? Lepiej żyć sz

Bieganie dobrze mi robi.

Rano byłem do niczego, choć lepiej niż wczoraj. Koło 14 wygmerałem się na siłownię. To mi jednak dobrze zrobiło. Najpierw pół godziny biegania po okolicy, z górki, pod górkę, potem na korcie z godzinę. Czułem się potem jakoś odnowiony. Muszę to zapamiętać, jak mam dołek. Dołek, jest nie tylko dlatego, że jestem zmęczony, ale dlatego, że mnie lęki duszą. Więc dobrze wtedy wyjść i poruszać się.

Przegrany dzień

Do niczego jestem dzisiaj. Nic nie zrobiłem. Może dlatego, że źle w nocy spałem? Rano kawa nie pomogła. Zmarnowany dzień, wyrzuty sumienia. Na zawodach zajęliśmy 6 miejsce. Wszystkie podwójne mieszane przegrałem. Gorąco było, lało się z nas, pot kapał, trzeba go było wycierać ręcznikiem, żeby nie powstała kałuża. Ale nie grałem aż tak źle, mogło być gorzej. Chyba jestem spokojniejszy na zawodach. Może przez te zawody jestem taki zmęczony? Wczoraj urodziny, roczek jednego kumpla z paletek. Byli w sumie prawie, że tylko ludzie z klubu. Mały dostał dwa samochody, w których może siedzieć, zdalnie sterowane. Kiedyś, to dzieciaki mogły by tylko o czymś takim pomarzyć. Czytam co się dzieje w Niemczech, zalewanych falą uchodźców, w dużej mierze migrantów ekonomicznych. Tak przynajmniej wynika z niemieckiego reportażu, bo w gazetach nadal cenzura. Chociaż, dzisiaj dużo mniej komentarzy skasowali, powoli nawet do dziennikarzy dociera, że coś jest jednak nie tak. Porąbało ich wszystkich. Dlaczego

Mysz i ryż

Sadło mi na brzuchu rośnie i gdziekolwiek, a ja się objadam czekoladą. Nic dzisiaj nie robiłem sportowego, bo jutro zawody, czy jak to zwał. Turniej, o, tak się to nazywa. Drużynowy w dodatku, a ja z tym bolącym palcem. Kiedyś się bardziej takim turniejem przejmowałem, teraz, jakoś mniej. Ogólnie, coś jakby mnie serce trochę dzisiaj siekało, przez moment. Wtedy mam wrażenie, że mi dłoń w niektórych pozycjach drży. Dlatego nie przejmuję się, że jem czekoladę, raz się żyje. Lęki powodują dzisiaj, że trochę bardziej przysypiam, a może mnie coś łapie, bo mnie ucho boli. Nie wiem, czy po basenie w piątek, czy kiedy to było, bo mi woda w nim chlupała przez parę godzin. Przeważnie robi mi się gorąco, gdy mnie lęki gonią, odpędzają od robienia czegoś. Znudziła mi się coś chińska muzyka dzisiaj. Właśnie puściłem sobie Bacha, Preludium C-moll jest jakoś mroźno odświeżające. Powoli chyba lepiej rozumiem coś z tego serialu do nauki chińskiego. NB (narkotyk-B) nie odezwała się dzisiaj. Jakaś część

Deszcz pada

Brzuch mi rośnie, to znaczy, sadło na brzuchu, za dużo czekolady. Trudno, właśnie wziąłem sobie znowu kawałek. Za oknami leje. Tak potrafi czasami godzinami, coś w rodzaju tropikalnej ulewy, a potem deszcz. Lubię jego stukot po dachu. NB (narkotyk-B) się dzisiaj nie odezwała. Czyżbym znowu na to czekał? Pewnie jakiś kawałem mojej głowy na to czeka. Na treningu grałem do kitu. Może dlatego, że mi jeszcze palec siada, a może dlatego, że już rano sobie też poćwiczyłem, a może po prostu dlatego, że słabo grałem.

Lęk bez słów. Nie lubię zakupów.

Moje lęki często nic do mnie nie mówią. Robi mi się gorąco, albo robię się nagle zmęczony. Czasami jednak odzywają się, w stylu "zrobisz to później". Dzisiaj chciałem sobie kupić taśmę, na ten rozwalony palec. "Pojadę po siłowni do sklepu", powtarzałem sobie. A lęk w ostatnim momencie na to "jedź najpierw do kafejki, potem pojedziesz do sklepu". Sklep był po drodze. Nie było logicznego powodu, żeby nie kupić tej taśmy. Fakt, miałem inną, którą dostałem w prezencie, ale ta inna się nie nadawała, bo jest elastyczna. Mimo wszystko używałem jej przez ponad dwa tygodnie. Wygoda i nie trzeba uciekać przed lękiem, lub walczyć z nim, nie trzeba iść do sklepu. Dlaczego mam takie problemy z pójściem do sklepu, by sobie kupić jakąś taśmę, czy plaster? Boję się decyzji, ludzi, błędu, kupowania czegoś?

NB znowu.

Budzę się wcześnie. Możliwe, że mnie ptaki budzą, bo ich tu pełno, a drą się czasami niemożebnie. Wczoraj napisałem do NB (Narkotyk-B), odpisała dzisiaj, nawiązała się krótka rozmowa na chacie. Zadawała dziwne pytania, w stylu "czy spotkałeś kiedyś bratnią duszę", albo "Kochasz kogoś". Nie wiem po co wchodzę z Nią w takie tematy. Na koniec wyszło, że jakiś jej kolega z dzieciństwa popełnił samobójstwo. Ona szuka miłości i zauważyła, że żyje jakby w dwóch światach, świecie marzeń i i rzeczywistym. Wkurza mnie coś, że facet pije co 30 sekund z kubka, choć jest on pusty, tylko lód w nim szeleści. Idiota. W kapucy siedzi w kafejce, z dziewczyną, oglądają coś tam, jakiś film, czy coś. Przeważnie jestem wkurzony jak jestem odwodniony. Chyba mu zaraz wezmę ten kubek :) Odwodniony może trochę jestem po tym jak biegałem z pół godziny. Parę razy pod ostrą górkę. Wprawdzie tylko pół godziny, ale na zewnątrz koło 30C, tyle, że przyjemny wiaterek. Nie byłem sam, w drodze powrotn

Słabszy dzień.

Codziennie chyba zadaję sobie pytanie "co ja tutaj robię". Tyle, że w Niemczech też sobie to pytanie zadawałem, z tą różnicą, że tam najczęściej gdy byłem w pracy. Teraz wypróbowałem jak to jest, być tutaj. Nawet nie myślałem, że tak długo tu zostanę. Początkowy plan to 3 miesiące, a jestem tu już prawie, że półtora roku. "I co ja tu robię, i co ja robię tu", jak w piosence Elektrycznych Gitar. Myślę czasami o NB (narkotyk-B), tak, jakby ona tam na mnie gdzieś czekała. Wymarzona, prawie, że idealna dziewczyna. Nie licząc tego, że ona w tym czasie zdążyła być matką i rozwódką, nie ze mną oczywiście. Ale, logika i emocje, one się czasami nie umieją dogadać, czy spotkać, nie tylko u mnie. Kobieta by mi się przydała, myślę sobie. Gdy widzę, co się dzieje w Europie, to wcale mi się nie chce wracać, albo jechać tam znowu na jakiś czas. Ale siedzieć tutaj tak jak siedzę, bez sensu, też nie mam ochoty. Do lipca jeszcze posiedzę, chyba, że się zdecyduję pojechać teraz do Nie

Głowa, a rzeczywistość.

Dla Australijczyków niedziela to raczej dzień zakupów. Centrum handlowe pełne, o 4 po południu. Rano budzę się i powtarzam sobie "nic Ci nie zagraża, jesteś bezpieczny". Ciekawe, czy to do mojego mózgu, to znaczy, tego wystraszonego kawałka dociera. Zanim nie wypiję pierwszej kawy wszystko wydaje się być bez sensu. Potem jest jakoś lepiej, przeważnie, choć nie zawsze. Wczoraj w domu jakiś bezsens. Dzisiaj poszedłem potrenować na paletki. Przegrałem wszystkie mecze, ale mimo wszystko fajnie było. Szukam jakiegoś rytmu, czy sensu w życiu. Wczoraj na tych zawodach dzieciaków była jedna z trenerek. Gdyby nie była taka młoda, bo zaraz po liceum, to bym się pewnie w niej zakochał. Ma coś w sobie, uśmiech, spojrzenie, może tą skośnooką urodę? Interesujące jest obserwowanie moich emocji. Biorą się one skądś, napełniają mnie smutkiem, złością, bezradnością, albo bezsensem. Moja logika często im ulega. Niech mi nikt nie mówi, że mam się "poddać emocjom". Gdybym im się poddał,