Posty

Wyświetlam posty z etykietą wewnętrzne zimno

Czego się boję?

Coś się za nic nie umiem dzisiaj zabrać, tyle, że poszedłem na siłownię, to dobrze mi zrobiło. Są takie dni, że wszystko wydaje się być jakieś, trudno to określić, szare i puste? Może to też dlatego, że akurat zimno się zrobiło, mieszkanie bez ogrzewania, w nocy 8C na zewnątrz. Ale, myślę, że to nie o to chodzi. Drugie zawody, wczoraj, też mnie trochę zmęczyły. Mogłem grać dużo lepiej, ale się stresowałem, jak zwykle, tyle, że mniej, niż parę miesięcy temu, ale i tak daleko, od jakiegoś strategicznego myślenia w czasie gry. Może były jakieś namiastki, ale nie za dużo. Kumpel, z dorosłymi już córkami, napisał mi, że ma już 5 letniego syna. Też się tu kiedyś chciał wybierać, ale pojawiły się córki. Najdalsza przeprowadzka dla niego, to 100 kilometrów. Może dokucza mi też samotność, pewnie wszystko na raz. Trudno wygrzebać się z tego dołka, takiego jak dzisiaj, z lekkim ćmieniem głowy. Coś tam zrobiłem, ale nic z książką, za duża ściana lęku. W sumie, to czego się boję?

Lodowata ściana nienawiści

Zastanawiam się rano, czy tak już do końca życia będę rano smutny, czy niespokojny. Może tak, może nie, trudno wyczuć. Kiedyś wiem, że zastanawiałem się, czy ból mi przejdzie. Też mi się wtedy nie wydawało to możliwe, że coś, co mnie po prostu zginało wpół, ściskając jakby przeponę, czy boląc, w sumie, to nie wiadomo gdzie, może przejść. Teraz wiem, to znaczy, wyczytałem, że ból nie odróżnia, czy to ciało boli, czy, że tak powiem, dusza,czyli emocje. Nawet nie wiem, kiedy tak ostatnio bolało. Pamiętam, jak czasami siedziałem na kanapie, starając się pracować nad sobą i po prostu trudno mi było wytrzymać. Strzelałem sobie kawę, puszczałem muzykę i siedziałem tak po prostu z godzinę, starając się wrócić do przeszłości. Czasami, gdzieś tam w środku głowy, bolała może ta daleka przeszłość, dzieciństwo, a czasami ta bliższa, czyli jakieś nieszczęśliwe zakochanie. Zauważyłem kiedyś, pisząc sobie o moim dzieciństwie, że to jakieś płaskie. Długo się nad tym zastanawiałem, o co chodzi, dlaczego

Wygodne myśli, czyli o zasypianiu w śniegu

Myśl o samobójstwie jest jednak wygodna, stwierdzam. Bo gdy coś mi jest, coś jest nie tak, jakiś smutek łapie, bo jestem sam, a w koło tyle dziewczyn, albo gdy coś nie wychodzi, to przychodzi ta myśl. Otula mnie jak ciepłym kocykiem i obiecuje spokój. Przypominają mi się opowiadania podróżników, gdy wędrowali przez śnieg, przebijając się, nie wiedząc jak jeszcze daleko, do zakopanej gdzieś w śniegu chałupy. Nie wiedząc, czy jednak nie zabłądzili. Każdy krok kosztuje sporo wysiłku, nawet oddychanie, bo jest cholernie zimno i nos zaczyna zamarzać, od środka, gdy się przez niego próbuje oddychać, albo pali w płuchach. Wtedy tak prosto jest usiąść, tak na chwilkę, na chwileczkę, by zebrać sił. Tyle, że wiedzą oni, że nie chodzi tu o chwilkę. Znają niebezpieczeństwo takich myśli. Gdyby usiedli, to prawdopodobnie znajdą ich dopiero na wiosnę, o ile ich jakieś wilki, czy rosomaki nie rozszarpią. Więc może znajdą po nich tylko sanie, o ile rzeczywiście są oni nadal gdzieś przy szlaku, a nie za

śmierć za zakrętem

Aktor Robin Williams nie żyje. Lubiłem go nawet. Podobno popełnił samobójstwo. Jak tu w telewizji mówili, męczyły go demony, od środka, ciemna strona jego życia. Był wywiad w porannej telewizji, z facetem, który z nim przeprowadzał wywiady. Nie chodzi mi tu, w tym komentarzu o Williamsa. Po prostu myślę sobie, w takich momentach, że psychologia, czy psychoterapia czasami nie potrafi pomóc. Mimo, że facet miał kasę i stać go pewnie było na wielu specjalistów, to nie potrafili mu oni pomóc. Jak widać na załączonym obrazku. Depresja jest śmiertelną chorobą, podobnie jak PTSD, czy inne takie. W sumie, to cieszę się, że się nie zabiłem i że raczej nie mam myśli samobójczych. Wiem, że kiedyś niewiele brakowało, skręcenie kierownicy samochodu, czy wypłynięcie gdzieś daleko w morze. Czasami leżałem na plaży, gdy jeszcze gdzieniegdzie były płachty śniegu. Przemarzłem, ale nie czułem zimna, nie czułem niczego, po wstrząsie spotkania z jakąś ex. Nie byłem po tym nawet chory. Planowałem sobie, jak

Kroki w nieznane

Leciałem najpierw Boingiem, a potem A380, czyli tym największym pasażerskim Airbusa. Mam do niego sentyment, bo coś tam, minimalnie, przy nim też robiłem, choć oczywiście nic konstrukcyjnego. Bardzo cichy samolot. Z moimi słuchawkami do wyciszania dźwięku nie słyszało się prawie nic. Gdy byłem na lotnisku, to zastanawiałem się, po co tu przyjechałem. Nawet jak mnie już X, razem ze swoją z siostrą odebrała, to miałem ochotę wracać. Ale potem pomyślałem, że nie mam się co od nich uzależniać jakoś. I pojechałem na miasto, przedtem jeszcze parę drobiazgów zrobiłem. Takie mam wrażenie, że mniej czuję lęku niż ostatnim razem. Zaczynam przysypiać na siedząco. Dwie kawy nie pomogły. Nie wiem, ile tu zostanę, myślę, że nie o to, w tym wszystkim chodzi. Chyba chodzi raczej o to, żeby po prostu coś robić, nie uciekać cały czas. Na lotnisku w Australii przglądałem się parce, przy okienku celnika. On, normalnie, ona z welonem na twarzy.

W sumie, to najtrudniej jest uwierzyć, że można coś zmienić.

Czasami czuję zimno od środka, wtedy wiem, że lęki się zbliżają. Przyłapuję się na tym, że leżę na łóżku i oglądam jakiś serial, zamiast robić, no właśnie, to co może bym chciał robić. Ale gdy czuję to zimno, to po prostu uciekam. Łatwiej uciec w jakiś serial, wtedy żyje się czyimś życiem. Nie czuję wtedy tęsknoty, za kimś, czy nacisku na klatce piersiowej, czy tego zimna, jakiegoś, takiego trudnego do zdefiniowania. W robocie udało mi się zrobić coś, co sprawia mi satysfakcję. Myślę dużo o tym wyjeździe do Australii. Nie wiem, czy chcę tam jechać. Coś we mnie chce, coś nie chce. Ale jestem świadom tego, że moje lęki, moje emocje, często kierują moimi myślami. Widzę to po czasie. Myślę, że przydała by się jakaś dziewczyna w moim życiu. Pies sąsiada szczeka, trochę wyje. To jeden młody. Były trzy młode, matka, ich właścicielka, uzależniona od narkotyków, główny lokator i smród z ich mieszkania. Teraz jej nie ma, na to wygląda. Głównego lokatora nie rozpoznałem na ulicy, a może to nie by

Ale, tak już jest. Ice Pilots.

Blog co chwilę coś tam zmienia. Pewnie chcą zwiększyć liczbę użytkowników, by mieć lepsze wpływy, a potem go sprzedać. Pożyjemy, zobaczymy. Nie ma im się co dziwić. Byłem na ściance, z ładną C, ale, ani dalej, ani bliżej z nią nie jestem. Po prostu wspólna ścianka. Bardzo ładne dziewczyny często są trudniejsze w obsłudze, niż te mniej śliczne. Po prostu bardziej rozbestwione. Wiem, że nawet dziewczyny jej komplementy robią, jak ładnie wygląda. O facetach nie wspomnę. Nadal mnie moje lęki denerwują. Tak, jakby gdzieś we mnie istniał obszar, którego unikam. To znaczy, coś w mojej głowie unika, powodując, że robi mi się zimno, albo chce mi się spać, albo po prostu, mnie trochę blokując. Tak się nad tym zastanawiałem, wracając ze ścianki rowerem. Boję się, że przegram tą walkę, ale w sumie, to przegrywam niektóre bitwy. Myślę, że chodzi o to, żeby poznać przeciwnika i teren walki. żeby wiedzieć co się da, czego się nie da, albo do czego trzeba wiele pracy, czy tricków. Łatwiej powiedzieć,

Wewnętrzne dziecko a PTSD, "to się zabiję"

W sobotę były zawody w paletki, w grze podwójnej. Z 12 gier połowę wygraliśmy, połowę przegraliśmy, czy coś koło tego. Ciężko mi się gra z moim partnerem, bo on trochę zakuty łeb, ale wiedziałem o tym od początku ;) Gram z nim, bo go lubię :) Gdy źle gram, to od razu wpadam w ten schemat "po co trenuję, jak i tak nie wychodzi, jak jestem zestresowany", projektuję to ogólnie na moje życiu "i tak mi nic nie wychodzi". Więc odpuszczam sobie następnego dnia, gdy padam na pysk. Staram się zebrać siły i iść po prostu dalej, w pewnym sensie ignorując te negatywne schematy. Wiadomo, nie ma co przebijać muru głową, ale wiem, że często po prostu brak mi wiary w siebie. Odzywa się to latami wpajane mi przez mojego starego "do niczego się nie nadajesz", "z niego to nic nie będzie".  Niezależnie od tego, czy mówił to po prostu dlatego, że mnie nie lubił, czy nienawidził, albo dlatego, żeby mnie zmotywować. Albo po prostu, żeby się samemu odreagować ;) Więc po

Być z kimś i nie móc być sobą

Coś padam na nos. Na paletkach byłem coś słabowity, choć dało się wytrzymać. Jak wracałem z roboty, to czułem znajomy nacisk na piersiach. Dlaczego chcę do tej Australii? Dla zasady. Nauczyłem się, że muszę czasami zmieniać otoczenie, w momencie, gdy zaczynam stać w miejscu, co się chyba w pewnym sensie dzieje. Pojechać tam na jakiś czas, przeskoczyć jakieś tam bariery lęku, a innych nie. Czasami odczuwam stan, że jest mi po prostu dobrze. Ile on trwa, godzinę, dwie, parę godzin? Po prostu taka moja konstrukcja i próbuję ją świadomie zmienić. Mógłbym się obrazić na cały świat, albo zrezygnować i popełnić samobójstwo, gdy jest mi źle. Ale nie mam na to ochoty. Wolę próbować zmienić coś w sobie, skoro świata i tak raczej nie zmienię. Zamiast siedzieć i obrywać po głowie, próbuję coś robić, uczyć się uników. Nie żyć, jak kobiety bite prze mężów, jak mężowie, upokarzani przez żony. W sumie, to o tych ostatnich tak często się nie mówi, ludzie się tylko dziwią, że ktoś taki się zabił. "

Nie lubię aftów

Dlaczego wyjeżdżać do innego kraju? Coś ostatnio przytyłem znowu. Z lewej strony pleców, okolicach łopatki jakieś spięcie. Czasami budzę się zlany potem. Martwi mnie, że obniżają mi się dziąsła. Nie lubię mieć aftów, bo to po prostu piecze. Afty mam często. Ale, że to po prostu boli, to trudno się do nich przyzwyczaić. Kiedyś miewałem większe. Ciekawe w sumie, dlaczego nie myślę już o samobójstwie. Może dlatego, że nastawiłem się na walkę. Wiadomo, gdy mnie wciśnie do jakiegoś kąta, to co innego. Ale póki mam nadzieję, dopóki coś się jeszcze zmienia, to próbuję iść do przodu. Byłem na ściance. Tyle tam ładnych dziewczyn, dla mnie za młodych. W sumie, to może nie wszystkie są za młode. Jakiś głos w mojej głowie mi mówi "jak byłeś z kimś, to nie było lepiej, a nawet gorzej". Nie wiem. Wsłuchiwałem się trochę w to uczucie pustki, we mnie. Bo uciekam przed tą pustką, przed jakimś zimnem. Nie zawsze mam siłę, żeby być blisko wewnętrznego dziecka. Gdy pomyślę o niektórych rzeczach,

Nie zastanawiać się co chwilę

Kumpel z klubu narzeka, że mu powoli idzie nauka techniki, że mu się miesza, bo dwadzieścia nowych rzeczy na raz, których się tydzień temu, przynajmniej teorii do tego, nauczył. Mówię mu, żeby brał na spokojnie, bo do tego czasu trzeba. Trochę go to może uspokoiło. Ja sobie dużo ćwiczę, to znaczy, jak się gra w paletki, to nie tylko trzeba lotkę trafić, ale też do niej sensownie dobiec. Mało kto, w tym jednym klubie, ćwiczy samo bieganie na boisku. W tym innym klubie jest to w pewnym sensie oczywiste, że tak się ćwiczy. Więc ja sobie też ćwiczę, sam dla siebie i zauważyłem, że lepiej mi się przez to gra. Coś mam lekki tik na policzku, czasami, ostatnio i lekko serce czuję. Tak, jakby się w mojej głowie jakiś schemat włączał, w stylu "bój się". Wczoraj byłem na ściance, w słońcu. Można było sobie fajnie z ludźmi pogadać, nawet się niektóre dziewczyny do mnie uśmiechnęły. W sobotę paletki. Myślę, że stresuje mnie ten wyjazd do Australii. Ale to nic nowego, zmiany mnie stresują.

Przyzwyczaić się do walki

Dzisiaj musiałem coś zrobić przy biurku, z papierami. Wracając z paletek myślałem o tym. W sumie, to przeważnie muszę się napić herbaty, żeby sobie "dodać odwagi". Herbata pomaga w lękach. Ale nie chciałem, bo już późno. Więc zrobiłem sobie jakiejś ziołowej. W sumie, to myślałem o tym, że pewnie znowu mnie będzie ściskało w żołądku i będę czuł ciężar na klatce piersiowej. Teraz przyszło mi do głowy, że kiedyś robiło mi się jeszcze gorąco. To zdarza mi się chyba rzadziej. Zastanawiałem się skąd się to bierze. Wiadomo, lęki z dzieciństwa. Do dzisiaj mam ataki senności, gdy jestem w stresie. Jedyna forma ucieczki, kiedyś. Ale ćwiczoną latami, trudno odstawić z dnia na dzień. Może dlatego też jestem zainteresowany uczeniem się. Na paletkach uczę się nowych rzeczy, bo wtedy mniej mi daje w stawy. Im lepsza technika, tym lżej się gra ;) Podobnie jak na ściance. Czasami rano się budzę, i wszystko jest bez sensu. To znaczy, przeważnie tak jest rano. Ale mówię sobie "to po prostu

Zimna fala

Wgryzam się w moje lęki, jak zły pies, albo może, lepiej, wilk. Gryzę czasami po omacku, najczęściej chyba sam siebie. Gdy czuję niepokój, to myślę sobie teraz, że to wewnętrzne dziecko ze mną chce gadać, znaleźć kontakt, bo to ono się boi. Wiem, że "wewnętrzne dziecko", to tylko pewien model. Dla mnie, to parę sytuacji z przeszłości, mój pokój, w którym siedziałem, praktycznie uwięziony, bo niebezpiecznie było z niego wyjść, gdy stary był w domu, albo w tym samym mieście, bo w każdym momencie mógł wrócić do domu. Niby wiem o tym, ale co jakiś czas odkrywam to na nowo, coraz lepiej. W sumie, to byłem karany za to, że nie byłem mechanicznym robotem i za to, że po prostu byłem. Ktoś może powiedzieć "nasz stary bił nas po pijaku". Mnie mój stary bił na trzeźwo i trudno było powiedzieć kiedy się oberwie. Chyba obrywałem za to, że istniałem. To znaczy, jakiś powód zawsze się znalazł. Niedokładnie wyczyszczone buty, źle uczesany, że coś zrobiłem, niezależnie nawet od tego

A życie płynie dalej, trochę jak rodzaj gry

Coś śpiący jestem. Wczoraj musiałem zostać dłużej na paletkach, bo mnie jeszcze prowadzący o zastępstwo poprosił. Potem, w domu, chciałem jeszcze obejrzeć relację z mistrzostw w szachach. Nie, żeby mnie szachy tak specjalnie interesowały, ale facet fajnie opowiada. Rano o 6.30, wpadł kawałek rodziny, bo akurat jest przejazdem. Wiedziałem, może dlatego też, trochę niespokojnie spałem. Zresztą, znowu się coś pociłem. Tak bywa. Dzisiaj ścianka. Czasami myślę o NB (narkotyk-B), nie wiem dlaczego. Wczoraj było mi smutno, rano też. Może dlatego, że jedna ex napisała, że spodziewa się drugiego dziecka, może dlatego, że na paletkach cienko mi szło, może dlatego, że moje życie jest w miarę puste, bo nie udaje mi się tak żyć, jakbym chciał. Nie, żebym dokładnie wiedział, jak chcę żyć, ale czasami mam trudności z prostymi rzeczami, co jest wkurzające. Do dzisiaj nie zrobiłem porządku z drugą lodówką, którą mam w kuchni, albo nie wyrzuciłem starej elektroniki. W dodatku stresuje mnie myśl, że za p

Dom, niebezpieczne miejsce

Wczoraj byłem na treningu, coś sobie lekko naciągnąłem w udzie, bo jak zwykle przesadziłem. W sumie, to wszystkich coś tam bolało, bo jesteśmy cienko wytrenowani, w niektórych rzeczach. Na koniec graliśmy podwójną i przegraliśmy, to znaczy ja, z tym, z którym grałem. W sumie, to powinniśmy byli wygrać. Złości mnie jak gram bez sensu. Nie wiem, czy brakuje mi doświadczenia, czy gram za nerwowo, ale trafiam niedokładnie i w ogóle. To promieniuje trochę na moje samopoczucie, bo czuję się znowu trochę bezradny. Bezradny, to znaczy, znowu w klatce bez wyjścia. Myślę sobie wtedy, że i tak nie dam rady, po co to wszystko. Czasami trudno mi iść do przodu, ale jakoś idę. Czasami mam wrażenie, że stoję, albo, że się cofam. Jestem sam i jakoś nic nie idzie do przodu. Choć bywało gorzej, byłem sam i bolały mnie moje stare miłości, albo nowe miłości, albo po prostu świat bolał, czasami tak, że się zginałem w pół. W niedzielę byłem na ściance, wspinałem się z B. Potem brałem gorący prysznic, bo są t

Szukanie wyjścia z klatki i weekendowe depresje

Czasami rano, gdy się budzę, to czuję, jak coś we mnie chce uciec, może przed rzeczywistością, czy cholera wie, może to przeszłość znowu przychodzi. Wtedy trudno się poderwać, coś zrobić, szczególnie w weekend. A jednocześnie, nie mam ochoty tak leżeć, pozwolić, żeby czas i życie przepływało, bez mojego wpływu na nie. Czasami pomaga herbata, czasami muszę na ściankę, bo jestem umówiony. Możliwe, że po prostu brakuje mi kogoś bliskiego, ale z drugiej strony wiem, że czasami to wcale nie pomagało, a nawet było gorzej. Bo ile można się tulić do kogoś, ucieczka, to ucieczka. Niepokoi mnie myśl o Australii, zastanawiam się, po co tam chcę iść i na jak długo. Zostawić to tu wszystko i iść w nieznane? A z drugiej strony, to jeśli jest mi tu przez większość czasu źle, to dlaczego nie spróbować czegoś innego. Zawsze miałem w sobie te dwie siły, jedna, by uciec, by zostać tam, gdzie jestem i druga, by szukać czegoś nowego, może po prostu wyjścia z tej klatki, choćby czasami na oślep.

Skala niepokoju?

No właśnie. Miałem dzisiaj dać wymienić koła, z letnich na zimowe. Wczoraj wracając z treningu mogłem obserwować, jak wzrasta we mnie lęk. Czułem zimno i niepokój, gdy pomyślałem, że mam wyjąć zimowe koła z piwnicy, wsadzić je do samochodu, a rano pojechać do mechanika. Coś we mnie zaczynało zastygać, na myśl o tym. Ta zmiana mojego rytmu życie wydawała się być niepokojąc. Jadąc rowerem pomyślałem, że w sumie, to nie istnieje jakiś realny, rzeczywisty powód, bym nie włożył tych kół do samochodu. Pomyślałem, że będę się potem lepiej czuł, jak to zrobię. I wsadziłem te koła do samochodu. Rano pojechałem do warsztatu. Po południu, mając odebrać samochód czułem znowu ten niepokój. Niepokój czuję często, ale nie zawsze taki silny. W sumie, to mógłbym pewnie zrobić skalę niepokoju i jego objawów. Może tak zrobię. I tak lepiej mi chyba niż kiedyś, a kto wie, czy ten niepokój kiedykolwiek zniknie z mojego życia, więc równie dobrze mogę zrobić skalę. Idę na paletki do innej hali, gdzie jeszcze

Nie uciekać przed lękiem.

W sobotę ścianka, między innymi z C. Jedna z grupy obchodziła urodziny, które były parę dni wcześniej, ale było ciasto i jakiś sekt, którego mi się nawet nie chciało spróbować. C trudno wyczuć, mieliśmy się może spotkać w niedzielę, ale na koniec najpierw nie odbierała telefonu, a potem już nawet do niej nie dzwoniłem, jak odpisała "dziękuję", za życzenia urodzinowe, bo miała urodziny. Nie wiem, może nie miała ochoty ze mną gadać, może była z kimś. Z nią nigdy nic nie wiadomo. Ładna jest, to sobie trochę pozwala i ludzie jej to przepuszczają. Ma chyba kłopoty ze wspólnym mieszkaniem z kimś, bo już drugi raz, od kiedy ją znam, odpuściła sobie mieszkanie z facetem. Za pierwszym razem znaleźli już nowe mieszkanie i wypowiedzieli stare mieszkania, każde z osobna, chodzili ze sobą już chyba parę lat. Zanim się wprowadzili ona powiedziała chyba, że nie chce, z tego co wiem, rozstali się chyba, i na szybko szukało każde z osobna mieszania. Teraz też, mieszkała z facetem, ale wyprowa

Iść dalej

Chłodno tu w cieniu. Za szybę pewnie będę musiał zapłacić, to znaczy, za wymianę, bo naprawić się nie da. To w sumie dobre ćwiczenie, podzwonić po warsztatach, pojechać, obgadać. Wczoraj ścianka z B, jakoś poszło. Jak zapłacę, to będę się tylko denerwował, że się tak przejmowałem. Ostatnio mam trochę podejście "jutro może mnie już nie będzie". Nie przesadzam z tym, bo może jeszcze pożyję z 20 lat, trzeba jakoś wypośrodkować. Przydała by się jakaś dziewczyna do przytulenia. Gdy czułem zdenerwowanie, to starałem się łączyć z sobą samym, z tym, który przeżył tyle stresu i którego lęki wychodzą. To chyba naprawdę pomaga, takie mam wrażenie. Lęki powodują u mnie zmęczenie. Wtedy robię się jakiś ociężały i ciężki. Jem, ale tak, jakbym nic nie zjadł, tak, jakby moje ciało nie należało do mnie. Dlatego staram się nie objadać, choć czasami o tym zapominam. Z prawej strony mam las, czy park, nie wiem nawet , jaki jest on duży. W sumie, to nie park, bo nie da się przejść w poprzek, bo d

Dwa kroki do przodu, jeden do tyłu, mniej więcej.

Coś mnie wczoraj goniły trochę lęki. Nie poszedłem biegać, bo grałem w paletki 6 godzin w sobotę. W sumie, to nie robiłem wczoraj nic. Chciałem się zabrać, ale gdy pomyślałem o tym, że by siąść przy biurku, to robiło mi się jakoś zimno w środku, coś mnie zaczynało lekko dusić. Wiem, że to lęki, a nie astma, ale co z tego. Tyle, że teraz czasami sobie po prostu odpuszczam. Gdy się nie da, to się nie da. Przegrana bitwa, to nie przegrana walka. Oglądałem zawody wspinaczkowe. Były też para-zawody, trzech niewidomych, którzy się wspinali. I jak tu narzekać, że jest mi źle i nie chce mi się walczyć. Wiadomo, że mogło by być lepiej, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby po prostu walczyć dalej, nie poddawać się gdy coś nie wychodzi. Czasami coś wyjdzie, czasami nie. Fakt, że coś nie wychodzi, że nie potrafię się za wiele rzeczy zabrać wywołuje we mnie refleks bezradności. Jak u tych psów z wyuczoną bezradnością. Gdy jestem na paletkach, albo na ściance, to staram się połączyć z moim wewnętr