Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2016

Niewątpliwie pozytywne.

Siedzę sobie w kafejce, koło mnie jakaś młoda skośnooka para dyskutuje na temat swojego życia. Czy chcę czy nie, to tego słucham. Ona ma chyba 18 lat, czy coś, on 22. Ona uważa, że on jest za stary dla niej, bo ona chce wyjść za mąż w wieku 25 lat, czy coś takiego. Ładna jest ta skośnooka, po prostu miło czasami na nią zerknąć. Mam wrażenie, że moja "krótka" lista mi pomaga. To znaczy, mam parę rzeczy, które chcę robić przez ileś tam minut, w ciągu dnia. Gdy mam coś "dużego" do zrobienia, to trudno mi się za to zabrać. Jakąś małą rzecz, ograniczoną czasowo łatwiej mi zrobić. Gdy już zacznę, to robię ją czasami dłużej. Ale nie o to chodzi, chodzi o robienie czegoś. Obserwuję się też, jak mi czas gdzieś ucieka. Będę próbował szukać nowych tricków, by ten przeciek trochę zatkać. Nie oczekuję cudów. Myślę, że poranna medytacja pomaga. Człowiek nabiera dystansu do siebie samego, swoich myśli i problemów. Nie powoduje to, że one znikają, ale to chyba jakiś dobry start. Za

Szukanie drogi, czy schematu

Nie chodzę do pracy, ludzie pytają mi się, że jestem już na emeryturze, czy coś. Dzisiaj fryzjer mnie o to zapytał, gdy płaciłem. Pytał raczej oczekując zaprzeczenia, pewnie mają jakieś specjalne akcje, czy cholera wie co, dla rencistów, czy emerytów, czy co. W każdym razie, to pomyślałem sobie, że jestem już stary i do niczego. Po co jeszcze coś tam trenuję, jak to nie ma sensu. Przyzwyczaiłem się do tego, żeby obserwować moje myśli i emocje. Dziecko skośnookie tu skacze na stole, na bosaka, ale go szybko zdjęli. W każdym razie, to zainteresował mnie ta automatyczna myśl - Do niczego się nie nadajesz, to śmieszne i bez sensu co robisz, co sobie ludzie pomyślą. To - Nic z ciebie nie będzie - chodzi chyba za mną całe życie. Czy próbuję sobie udowodnić, że mam rację bytu? Przez całe dzieciństwo stary mi powtarzał, że nie jestem nic wart. To gdzieś w mojej głowie siedzi, myślę sobie. Co za bezsens. Emocja, gdy mam wrażenie, że jestem do niczego, że się do niczego nie nadaję, jest dosyć si

Negatywne myśli

Staram się robić codziennie coś z mojej "krótkiej" listy. Akurat rozmawiam sobie na necie z A, ona akurat w Taiwanie. Planujemy wycieczkę do mojego ulubionego parku. To trochę odciąga moje myśli od NB (narkotyk-B). Czasami zauważam, jak bezsensowne są te moje myśli o NB. Zastanawiam się, skąd się to bierze. Znam parę powodów, ale, niezależnie od tego, chyba nadchodzi powoli czas, żeby to jakoś wyjaśnić, zakończyć, myślę sobie. Trochę mi się gorąco robi. Zastanawiam się oczywiście cały czas, jak tu sobie radzić z moimi lękami. Jak raz wspominałem, psy nauczono, żeby nie uciekały, gdy są rażone prądem, choć mogły. Myślę, że to często problem tego typu. Istnieje jakieś rozwiązanie, ale nie jesteśmy w stanie go zobaczyć, dlatego, że nas tego w dzieciństwie nauczono, to znaczy, jakiegoś schematu reakcji. Trudno potem przeskoczyć ten schemat, bo emocje i logika są jednak powiązane. Logika "racjonalizuje", to znaczy, tłumaczy jakiś rodzaj zachowania. Wtedy jest to w pewnym

Cholerne emocje

Wczoraj grałem dużo, bo mało ludzi było na pogrywaniu. Potem poszliśmy na kolację i kawę. Gadałem trochę z D i SH, parą z Chin. Krytykowali oni brak wolności dostępu do informacji w Chinach. Dzisiaj trenowałem z SH. On jest jednak szybszy i lepiej gra ode mnie. Gdy oglądam moje nagrania z treningu, to mam wrażenie, że moje ruchy są jakieś niezgrabne, sztywne. Ale pracuję nad tym. Powoli zaczynam się pewniej czuć na boisku, choć jeszcze mi do płynności dużo brakuje. NB (narkotyk-B) się odezwała. Napisała, że miała romans, ale udało się jej z niego wyplątać. - Nigdy więcej romansów - napisała. - Co rozumiesz, pod pojęciem romans? - zapytałem. - Afera z żonatym facetem - przyszła odpowiedź po jakimś czasie, nie wiem, czy godzinach, czy coś. Jakby było mało, to dodała. - Ale spotkała mnie niespodzianka - napisała - jadę z tą niespodzianką na weekend. Jestem szczęśliwa. Nic jeszcze nie odpisałem, bo mi po głowie chodzi "ch.j Ci w d..". Nie wiem, czy wspomniałem, że ostatnio sporo

Małe rzeczy

Gorąco tu dzisiaj. Nie wiem, czy zdążę przed treningiem na siłownię. Nawet mi się znowu udało z mojej listy codziennej wszystko zrobić, to znaczy, z tych krótkich rzeczy, które staram się robić codziennie. To jednak dodaje zaufania do samego siebie. Nawet nie czułem fal lęku, czyli gorąca. Może dlatego, że i tak jest gorąco. Nawet, jak jest włączony wentylator, a ja bez koszulki, to i tak ciepło. A zmęczenia może nie czuję, bo już trzecią kawę piję. W każdym razie, postaram się utrzymać ten rytm robienia czegoś, bez zastanawiania się, czy to ma sens. To znaczy, zastanawiam się głównie, zanim się za coś nie zabiorę. Potem też, ale zastanawianie się potem ma trochę inny charakter. Wiem, że wtedy to nie lęk moimi myślami i emocjami kieruje, a przynajmniej mniej. NB (narkotyk-B) poszła chyba w zaparte, nie zgłasza się. Ja nie mam zamiaru się odezwać, to ona nie odpisała.

Nie chce mi się

Ostatnio coś nawet robię, ale nie chce mi się tu coś nic pisać, nie wiem dlaczego.

Trochę ruchu

Wczoraj nawet coś zrobiłem. Na przeszkodzie miałem tylko uczucie gorąca i coś nieokreślonego. Ale dlatego, że postanawiam sobie robić coś tylko przez określony czas, to łatwiej mi się za to zabrać. Łatwiej mi pomyśleć sobie "popiszę tylko 20" minut, niż "popiszę", nie określając limitu. Podobnie z innymi rzeczami do zrobienia. Wiem, że wytrzymam uczucie lęku przez krótki czas. I tak, gdy się już za coś zabiorę, to lęk trochę znika, często. Wiadomo, nie zawsze. Wczoraj paletki. Jak widzę ładne dziewczyny, to szkoda mi, że jestem sam, a z drugiej strony, to daje mi to trochę więcej spokoju, myślę sobie, więc nie rozpaczam. Idę zaraz na targ, kupić trochę owoców i jajek, od starszego farmera, któremu pomaga czasami jakaś młoda, pewnie wnuczka, często jakiś Aborygeni, który mówi "hi brother". Dzisiaj pewnie będzie gorąco, pożyjemy, zobaczymy. Po targu trening. Trochę ruchu dobrze mi zrobi.

Zardzewiałe myśli

Pokopany świat, delikatnie to ujmując. Siedzę bez koszulki, bo coś się znowu gorąco robi. Patrzę na mój tłusty brzuch. Wiem, ludzie mi mówią, że jestem szczupły, ale to oni mają brzuchy. Brzucha jako tako nie mam, ale tłuszcz. Nie wiem, czemu się tym tak przejmuję. W każdym razie, wczoraj byłem coś do tyłu. Może dlatego, że źle spałem. Wypiłem dwie kawy i herbatę, potem siłownia i z powrotem do domu. Przed pójściem spać wypiłem pół kawy. A potem się dziwię, że się w nocy budzę. Dzisiaj mam jakby watę w głowie, jakby labirynt. Moje myśli gubią się gdzieś tam. Trochę się przespałem, obejrzałem parę głupot w TV, nie wiem dlaczego. W każdym razie, to wiem, że jak wypiję dwie kawy i herbatę, to lepiej uważać, bo kończy się to aftami i jakimś otępieniem. To takie dziwne uczucie, gdy ma się bawełnę w głowie. - Nic nie ma sensu. Bo wszystko jest do kitu - to mówią mi Emocje. - Ma sens, jesteś w dołku - mówi Logika. Ale te jej słowa zgrzytają tylko w mojej głowie. Wleką się jak lokomotywa parow

Na korcie nie ma rekinów

Tak sobie piszę. Pisałem tą książkę i zacząłem czegoś szukać wśród moich dokumentów. Znalazłem też list, tekst, niewysłany, pisany raczej do mnie samego. Musiałem się przez chwilę zastanowić, do kogo to było, aż doczytałem do miejsca z nazwą kraju, gdzie ta dziewczyna była. Oprócz NB (narkotyk-B), to mi moje inne miłości w miarę przeszły. Nie licząc jakiegoś sentymentu do tych, z którymi nigdy nie byłem bliżej. Nie poszedłem do kafejki, nie miałem ochoty na ludzi, głodny byłem i zmęczony po korcie. Na korcie potrafię się dobrze wyluzować, to jak medytacja. Wczoraj obejrzałem krótki reportaż o surfiście, którego rekin zaatakował, to znaczy, zabił jego kumpla przy nim. facet mówi, że to dziwne uczucie. Kiedyś, jak coś na lądzie nie wychodziło, coś go stresowało, to szedł na deskę, do wody. A teraz stres kojarzy mu się z surfowaniem. Na szczęście, na korcie nie ma rekinów. Można się wprawdzie kontuzji nabawić, ale da się przeżyć. Piję kawę, bez kawy trudno mi pisać. Kawa, czy herbata, to

Przegrana silniejsza niż wygrana.

Dzisiaj rano coś bardziej się dusiłem niż ostatnimi dniami.  Po części zaczyna mi się jakoś przykrzyć siedzenie tutaj. "Przykrzyć się", tak by to moja babcia może powiedziała. Muszę skończyć tą moją książkę. Nie mam zamiaru jej publikować, a jeśli, to tylko po to, żeby wiedzieć, że to zrobiłem. Ale, jeszcze sporo mam do tego, żeby skończyć. W piątek na treningu przegrałem z S, parę gier. Pierwszą wygrałem, ale potem było jakoś pod górkę, bardzo. Za to w sobotę i w niedzielę grałem sporo singli. Wygrałem wszystkie, oprócz jednego, bo mi się ewidentnie nie chciało. Radość z wygranej była mniejsza niż złość z przegranej w piątek. Co ciekawe, to grałem z jednym, w niedzielę, o którym myślałem, że mnie ogra. Przyłapałem się na tej myśli - i tak nie wygrasz, on jest lepszy. - Dlaczego masz nie wygrać - powiedziałem sobie - myśl, że chcesz wygrać. Na koniec wygrałem, choć graliśmy tylko jedną grę. Stres, gdy muszę coś wygrywać. Jak wróciłem do domu, to sprawdziłem, że on w zeszłym r

Uciekaj, mówią niektóre wspomnienia z przeszłości.

W domu męczyłem się rano, przysypiałem, miotałem się jakoś trochę. Zrobiłem coś, ale potem dopadła mnie ta moja bezwładność. Na koniec zrobiłem tak, jak sobie wczoraj zaplanowałem, poszedłem do centrum handlowego, do kafejki. Zanim wyszedłem z domu zastanawiałem się, czy mi to coś da, czy się lepiej poczuję. - Wiesz i zapisałeś sobie, że lepiej się czujesz, gdy wyjdziesz z domu, pójdziesz do kafejki - mówiło mi coś. Popatrzyłem do notatek, mimo, że wiem, co tam jest. Rzeczywiście, wyjście z domu dobrze mi robi. - Tam tyle ludzi - padło jako odpowiedź. - Fakt, ludzi jest sporo, ale chciałeś jeszcze do sklepu, przez treningiem. - Jestem zmęczony, jeszcze się pochoruję - odpowiada mi ten głos. - Tro, czy kiedyś pójdę. - No właśnie, jutro nie pójdziesz, a kiedyś, to wiadomo, typowa wymówka - dyskutuję sam z sobą. Teraz, gdy tu siedzę, wydaje mi się to tak oczywiste, że warto było tutaj przyjść. Lepiej się czuję, po kawie zmęczenie prawie, że całkowicie zniknęło. Tyle ładnych dziewczyn, czy

Przewietrzyć komórki

Siedzę w kafejce, tu klimatyzacja. Rano coś tam medytowałem, potem mnie ciepło wygoniło z łóżka na pierwszym piętrze, czyli na poddaszu. Mimo, że jest nowa izolacja i włączony wentylator, to czuję wtedy jak krople potu spływają mi po szyi. Byłem na korcie, nawet fajnie było. Coś ostatnio olewam zastanawianie się, po co niektóre rzeczy robię. Ch.j z tym, mówię sobie. Sklepy już pozamykane, więc kafejka prawie, że pusta. Dzisiaj rano byłem jakoś spokojny. Nie czułem fal gorąca siedząc w domu, nawet próbując robić coś z mojej listy "todo". Może to przez duży wentylator dmuchający na mnie, może przez medytację rano, może przez kawę. Ale przez samą kawę raczej nie. Jutro mamy mieć trening z trenerem, godzinę tylko. Pożyjemy, zobaczymy, czy warte te to tej kasy. Będąc na korcie nie zastanawiam się już tak po co to robię. Po prostu żeby się wyluzować, trochę przewietrzyć komórki. Lepiej się potem czuję.

Stres, nagłe zmęczenie.

Próbuję coś tam pisać, codziennie. W takim tempie, to skończę to za jakichś 20 lat myślę. Ale może lepsze tyle, niż nic. Wolę cokolwiek robić, niż nic nie robić. Oczywiście, mógłbym poszukać pracy, ale nie wiem, czy mam ochotę. Wolę jeszcze próbować powalczyć trochę z lękami. Nie wiem, czy coś się w mojej głowie zmienia, ale przynajmniej żyję trochę bardziej na luzie. Choć tak do końca, to nie wiem. W każdym razie, wiem, że jestem w stanie pewne rzeczy zrobić, jak pojechać do innego kraju i zostać tam na jakiś czas. Chociaż, to już któryś tam z tych krajów. NB (narkotyk-B) nadal się nie odzywa, ciekawe, czy się odezwie. Za to piszę sobie trochę z AM, która jest teraz w domu, w Taiwanie. Wczoraj na treningu było dosyć gorąco. W pewnym momencie poszedłem do toalety i wykręciłem sobie koszulkę, z której się woda polała, choć nie była ona bawełniana. Zauważyłem, że znowu sobie odpuszczam, jak gram na paletkach. "Eksperymentuję", albo "nie zależy mi", mówię sobie. Dobra