Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2018

Ludzie, to czasami...

Lekki uśmiech rozrzewnienia wywołał na mnie tytuł artykułu, mówiący jakoś o traumie, bo komuś w wieku 18 lat zginął ojciec w wypadku. Fakt, po Mamie długo byłem w żałobie. Ale po Starym? Po pierwsze, to zmarł on niedawno, a moja osiemnastka leży w odległej przeszłości, po drugie, to raczej wątpię, żebym miał traumę po jego śmierci. Jako dzieciak marzyłem o tym, że ktoś pewnego pięknego dnia zapuka do drzwi naszego mieszkania i powie grobowym głosem - Bardzo mi przykro, ale Wasz ojciec nie żyje, zginął w wypadku. Wiem, że umiałbym ukryć moją radość, tak jak umiałem maskować inne moje emocje. Wiem, jak się zachować w takiej sytuacji. Tak mi się to tylko skojarzyło. Myślę, że może rzeczywiście mam niektóre kawałki mózgu zakręcone w drugą stronę. Nie uważam tego za nienormalne, po prostu wyuczone reakcje, trochę inaczej. Myślę, że jak ktoś nie wychował się w nieco odmiennych warunkach, to może mieć trudności z wczuciem się w sytuację. To raczej oczywiste.  Ja na przykład z moim starym

Energia kosmiczna

Niebo jest szare. Ciekawe jak to działa z tłumieniem emocji. Gdy jestem spokojny, to znaczy, że tłumię emocje, czy że po prostu jestem spokojny? Dzisiaj rano gdy brałem prysznic przypomniało mi się, że Stary nas kiedyś wywlókł z łóżek, bo któreś z nas nie zakręciło butelki szamponu, jednej z tych stojących na brzegu wanny. Wiem, że niektórzy mieli, czy mają rodziców, którzy po pijaku robili awantury. Mój stary to na trzeźwo. Gdy coś wypił, to dało się chyba lepiej z nim wytrzymać. - Wstawać, do łazienki - zakomenderował zapalając światło w naszym pokoju. - Kto nie zakręcił szamponu? - zapytał wskazując na butelkę. Już nawet nie wiem, czy chodziło mu o zasadę, ale pewnie o to, że "procenta", czyli jakieś ważne substancje z szamponu uciekają, jak się go nie zakręci. Energia kosmiczna, pewnikiem, w szamponie za parę złotych.

Popatrzeć w niebo

Za oknami słońce, jeszcze z godzinę temu były chmury, przedtem znowu słońce, a jeszcze przedtem padało. Zupełnie jak w mojej głowie. Rano obudziłem się do niczego. Ciekawe od czego to zależy, że czasami człowiek budzi się pełny energii, w miarę lekko na duszy, a czasami to jakby ważyło się z pół tony. Jeszcze czwartek i piątek i będzie znowu weekend. Miło jest popatrzeć na chmury, nawet nie wiem dlaczego, może dlatego, że są takie kudłate na niebieskim niebie? Przyjemniej patrzeć na niebo z tymi kudłatymi szaro białym stworami, niż na jakiś ładny obrazek na ścianie. Przeciwnicy szczepionek pewnie by się ucieszyli, że do niektórych szczepionek nikt nie zmusza, a co lepsze, to nawet ma do nich dostępu, dla zwykłych cywili, jak do tej przeciwko jednemu z wirusów, adenovirus 7. https://www.abc.net.au/news/2018-10-24/six-children-dead-and-12-sick-in-viral-outbreak/10424316 

Takie sobie postrzeganie siebie i świata

Niedziela, piję kawę, to znaczy espresso z małej maszynki, którą stawia się na płycie pieca. Mam dosyć stary piec, taki zwykły elektryczny, nie jakiś ceramiczny, cza jak one się nazywają. W hali niedaleko gra dzisiaj nasza pierwsza, czy druga drużyna. To nie pierwsza liga, bo trzecia licząc od góry, ale miło jest popatrzeć, tym bardziej, że znam ich. Ja to cienki Bolek, muszę jak zwykle dodać, jakbym grał, to raczej w drugiej, czy trzeciej lidze od dołu. Gdybym więcej ćwiczył, to bym pewnie niektóre rzeczy poprawił. Niby ćwiczę, ale to trochę jak z moją nauką Chińskiego, coś tam liznę, jakiś serial obejrzę, ale tak naprawdę, to mało co robię w tym kierunku. Wyjątkiem są czasami wyrzuty, które sobie robię, w stylu - Już dawno powinieneś był się nauczyć. Wiem, że brak motywacji, to jeden z objawów dołka psychicznego, bo po co się wysilać, jak nic z tego nie wyjdzie, mówi jakiś tam zwój neuronów w głowie. - Mówiłem Ci, nic z ciebie nie będzie - słyszę w głowie głos Starego. - Miał ra

Po prostu oddychanie

Dzisiaj już piątek. Na niebie trochę podkolorowane chmurki, mój humor, lepszy niż w środę rano. Plecy mnie mniej bolą, kolano też trochę mniej. Byłem na sporcie, w środę, mimo, że nie byłem w formie. Pograłem trochę z jednym, udało mi się nawet wygrać, choć w drugim secie prowadził. Szczerze mówiąc, to zawsze z mi wygrywam, ale w środę rzeczywiście czułem niektóre stawy. W drugim secie, gdy było blisko końca i on prowadził, powiedziałem sobie - Oddychaj i graj spokojnie. Już sama świadomość tego, że nie zapomniałem o oddychaniu, to znaczy, o pomyśleniu o tym, poprawiła mi humor. Jak mówię, gra, to dla mnie poletko eksperymentalne dla psychiki. Poza tym, to uśmiałem się do rozpuku, jak trenowałem z Surferem. Z nim przeważnie jest zabawa. Przedtem jeszcze ćwiczyłem z jedną młodą, też było całkiem miło. Mimo, że mnie potem wszystko bolało, to neurony w głowie były bardziej wyluzowane. Wyczytałem wczoraj, to znaczy, przeczytałem to jeszcze raz, że wdychając przyśpiesza się pracę serc

Różne nastroje

Coś jestem do tyłu, od paru dni. Może dlatego, że od niedzieli sportu nie uprawiałem, bo 25 minutowej jazdy na rowerze do pracy jako sport nie liczę. Czuję jakoś parę stawów, choć wiem, że to może związane ze sportem. Takie życie. Dziś rano obudziłem się ciężki jak worek kartofli. Jakbym nie musiał do roboty, to bym pewnie znowu cały dzień w łóżku spędził, choć i tak, jak mam wolny dzień, to zawsze gdzieś choćby na chwilę wychodzę. To interesujące, jak bardzo nastrój zależy od tego, gdzie się człowiek znajduje, co robi. Nie chce mi się wyjść na spacer, czy pobiegać, na przykład w niedzielę, ale jak już jestem w drodze, to jest całkiem przyjemnie i myślę bardziej pozytywnie. Dlatego też zawsze wychodzę, czy mi się chce, czy nie. Zastanawiam się, czy czytanie tej książki jakoś tak na mnie nie działa, negatywnie. Kto wie. Trudno wyczuć. Równie dobrze może to być zbyt dużo kawy, albo fakt, że przez bolące kolano mniej się ruszam. Ciekawe.

Poranne wychodzenie z bezsensu.

B się odezwała. Nawet nie wiem, czy jest w moim mieście, to znaczy u siebie w domu, czy może tam, gdzie pracuje. Odpowiedziała na moje pytanie z niedzieli, czy ma zakwasy, po wspinaczce w sobotę. W każdym razie, to ma "odwiedziny" w weekend, napisała. Ona jest dosyć cichociemna. Takie "odwiedziny", to może być ktoś z rodziny, albo jakiś kumpel, którego dawno nie widziała. Nawet nie wiem, czy się tego dowiem, bo ostatnio nawet przez telefon nie rozmawiamy. Z nią jest dziwnie. Czasami spotykamy się częściej, czasami na noc, a czasami nie mamy kontaktu przez miesiąc, nie licząc jakichś tam paru wiadomości tekstowych. Wczoraj grałem z Tajlandką. Coś tam wygraliśmy, coś tam przegraliśmy, mnie boli kolano. W radiu akurat jedna z ulubionych piosenek "Crazy". Napiłem się kawy, idę zaraz na targ. Powoli emocje wychodzą z dołka bezsensu i bezradności. - Czym się tak przejmujesz? - pytam sam siebie - dlaczego jesteś zdołowany? Myślę, że część, to z powodu samotn

Tłumienie emocji

Byłem się powspinać, w sobotę. ładna pogoda była. Z B byłem, ona mi już na samym początku powiedziała, że następne weekendy chyba nie przyjeżdża do miasta, a potem ma gościa, A, u którego jakiś czas mieszkała w Kanadzie. Nawet nie pytałem jaka jest ich znajomość, może po prostu nie chcę wiedzieć. Wiem, że była z nim na nartach, parę razy, mieszkała u niego. W sumie, to może dużo i mało znaczyć. Myślę, że po prostu wolę o tym nie myśleć. Tak sobie czytałem tą książkę o problemach z traumami, Kolka. Niby wiem o tym, ale jak ktoś o tym napisze, tak dosłownie, to łatwiej mi to poukładać w głowie. Problem nie jest w tym, że miało się jakieś tam przeżycia traumatyczne, bo to się zdarza. Każdy jakoś tam inaczej reaguje, w zależności od przeszłości i genów. Chodzi jednak o to, że potem może być trudno utrzymać emocje w ryzach. Człowiek nie jest tego nauczony, po prostu. Tłumienie emocji w sobie nie jest nauką obchodzenia się z nimi, ale nauką duszenia ich. Trudno jest też potem utrzymać bal

Bezpiecznik, w głowie by mi się też przydał

Pięknie się duszę, czyli po prostu trudniej mi się oddycha, bo coś mi ściska klatkę piersiową. To trochę tak, jakbym był parą metrów pod wodą, z butlą, czy czymś. Zaczerpnięcie głębszego oddechu kosztuje trochę wysiłku. Nie jest to przyjemne, ale trochę mi się z tego śmiać chce, bo wiem, że w sumie, to odzywa się nadwrażliwość, łatwo się stresuję w pewnych sytuacjach. Robię sobie herbatę. To podobno jeszcze bardziej pobudza, ale stawia mój system nerwowy na głowie, więc pobudzenie herbatą przebija trochę zwykłe emocje spowodowane lękami. Dzisiaj tu wolne, dzień zjednoczenia Niemiec, więc siedzę w domu, potem idę na sport. Za drzwiami balkonu słońce, ale też ciemne chmury, więc walnę się może na krzesełko na balkon. Zestresowała mnie dodatkowo pokopana L, z mieszkania które wynajmuję. Jak wspomniałem, był tam elektryk, w piątek. Ona brała wolne, z tego powodu, podkreślała to parę razy. Na koniec to był tam jej syn, gdzie ona była, nie mam pojęcia. Co to ma do rzeczy? To, że pół go

Jazda na rowerze.

Lekki tik nerwowy w oku. Ciekawe skąd się on bierze. Wczoraj skorzystałem z paru minut słońca na balkonie i poczytałem jeszcze o problemach jakie mają ludzie z porąbanym dzieciństwem. Gdy się o tym czyta, to wcale nie wydaje się to być takie skomplikowane. Wiadomo, nie jest to proste, ale pewne rzeczy wydają się być zrozumiałe. Nie znaczy to, że samo zrozumienie pewnych rzeczy od razu je zmienia. Jak to się dzieje, że niektórzy ludzie są bardziej, niektórzy mniej pewnie siebie, czy to, że wierzy się, że coś wyjdzie z tego, co się robi. Naszą opinię budujemy na tym co wiemy, na naszych doświadczeniach, na tym też, czego się z różnych źródeł nauczyliśmy. Nie zawsze jest ta wiedza świadoma. To jak z jazdą na rowerze. Jak się człek tego nauczy, to potem to umie. Trudno komuś to tak przekazać "musisz pedałować i utrzymywać równowagę". Trudno jest się też "oduczyć", zapomnieć jak się jeździ. Elektryk pomajstrował w mieszkaniu, stwierdził, że jest trochę bez sensu, ale