Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2018

Zimowa wiosna znowu

Za oknami śnieg, wiosna. Nie pojechałem dzisiaj rowerem, bo parę centymetrów tego śniegu napadło i tera ciaplyta się zrobiła. Zmęczenie. Od paru dni mam afty, to objaw zmęczenia i stresu. Zwalczam je witaminą B-forte. Ciekawe, czy ona pomaga, czy nie, trudno wyczuć, ale człek nie czuje się tak bezradny. W nocy budziłem się chyba dosyć często. Wczoraj byłem na paletkach, od początku miałem coś słabe nogi. Przegrałem z jednym oszołomem, grając też byle jak i serwując dla ćwiczenia tylko jednym rodzajem serwu. Mimo wszystko pozostała złość, smutek i frustracja. Zniknęła na chwilę, jak ćwiczyłem z kumplem. Jak się człowiek porusza to nie ma czasu na zbyt wiele emocji. Gdy wracałem do domu, zaczynał śnieg padać. Przypomniała mi się przegrana, upokorzenie, frustracja. - Co się tak tym przejmujesz - powiedziałem sobie - przejdzie ci. Faktycznie, dzisiaj rano nie było już nic z tego wczorajszego uczucia. To może przez zmęczenie, bo mnie w nocy tak mięsień nogi bolał, że się chyba przez to b

Łowca lub ofiara

Wczoraj i przedwczoraj miałem lekki tik w oku, ale jakoś przeszedł. Dzisiaj jestem jakoś spokojniejszy, może dlatego, że wczoraj pogadałem z Blondi, a może to po prostu takie normalne wahania nastroju. W niedzielę oglądałem znowu filmy dokumentalne o Legii Cudzoziemskiej. Dosyć ciekawe. Trochę tam Polaków służy, bo czasami latały kur..y. Oni tam mówią po francusku, czasami wrzucą tylko "kur..a". Niektórzy odczuwają te ćwiczenia jako piekło, szczególnie te w dżungli, ale na koniec wytrenowani są wszyscy, z tych, którzy wytrwają do końca. Niektórym się to w sumie podoba, inaczej by tego nie robili. Do Legii Cudzoziemskiej idzie się na ochotnika. Sporo jest tam ludzi, którzy odnajdują jakiś tam sens życia dla siebie. Wiadomo, część robi to po części dla pieniędzy, ale aż takich kokosów tam nie zarabiają, w stosunku do wysiłku. Tak to przynajmniej wynika z tych filmów. Ciekawe są wywiady z wyjadaczami. Oni twierdzą, że jak komuś się w życiu cywilnym nie wiedzie, to w Legii moż

Codzienna dawka

Oglądałem sobie znowu jakieś filmy dokumentarne na temat Legii Cudzoziemskiej, ale także niektórych służb specjalnych, między innymi niemieckich. Kiedyś myślałem, że im przez ćwiczenia robią wodę z mózgu, żeby nie zastanawiali się jak do kogoś mają strzelać. Możliwe, że coś w tym jest. Z drugiej strony, to raczej interesowało mnie podchodzenie do granic własnych możliwości. W legionach, jak to w legionach, trzeba robić co każą, ale kandydaci do niemieckich służb specjalnych robią to z własnej woli. Dostają wycisk musząc maszerować, czy biegać w pełnym wyposażeniu przez dwa dni, dochodząc do momentu, że wydaje im się, że dalej się nie da. Mimo wszystko, robią następny krok i następny. W sumie, to chodzi też o to, żeby nauczyć się dochodzić do granic swoich możliwości, a także je poznać. Czasami człowiekowi wydaje się, że doszedł do jakiejś granicy, dalej się już nie da, ale potem okazuje się, że się jednak da. Wiadomo, dla wojskowych to ważne, bo jak trzeba nieść kumpla przez parę kil

Trochę świeżego powietrza

Wczoraj, w niedzielę, oglądałem sobie niewinnie coś tam na komputerze, zawody w paletki. Nagle przychodzi wiadomość głosowa od popieprzonej Lokatorki. Ogrzewanie nie działa. To znaczy, od piątku, ale ona mi dopiero o tym o 10 rano w niedzielę mówi. Wiadomo, dla mnie to od razu stres, bo tak mam pokręcone neurony w głowie. Zadzwoniłem do niej na koniec i wyszło, że zadzwonię do instalatora, tego, który je zakładał, w poniedziałek. Nie działa, bo wody nie ma w zbiorniku. P-Lokatorka powiedziała, że normalnie, to wskaźnik ma być na 50%, ale teraz jest na samym dole. I to oczywiście wina instalatora, bo on powinien o to dbać. Ona, oczywiście, chodząca niewinność, dlaczego niby ma patrzeć na jakieś wskaźniki na frontowej ścianie ogrzewania. Ja też zawaliłem, bo powinienem mieć umowę z jakimś instalatorem, ale przy tym poprzednim to piec nie działał jak się należy. Wyszło na to, że on się niespecjalnie zna, w czym za to był dobry, to w odbijaniu piłeczki. W każdym razie spokojnie zaplano

Trening w "kółko".

Wczoraj udało mi się pójść wcześniej spać, jak na weekend, to znaczy, koło 23. To mi dobrze robi, że zamiast wisieć przed komputerem walnę się w kimono. Budzę się wprawdzie za wcześnie, bo coś czasami niespokojnie śpię, ale nie czuję się jak skacowany. Idę niedługo na paletki. Ma być Japonka i Porąbany, może z nimi coś poćwiczę. Za oknem słońce, widzę nawet kawałek niebieskiego nieba, bo resztę zasłaniają mi bloki. Musiałbym wstać od stołu, albo wyjść na balkon, żeby więcej zobaczyć. Nie mam zasłon w oknach, w kuchni. Kiedyś bym tak nie umiał, myślę sobie. Teraz to jakoś olewam, myślę, że tyle się zmieniło. Ostatnio słucham sobie francuskiej piosenki: Moi Lolita Piosenkarka dość fajnie się rusza, doczytałem się, że w sumie, to ona jest chyba tancerką, czy coś. Napisałem wiadomość do kumpelki w Australii, która też gra w paletki i do mojego trenera. On rzadko pisze. Nie muszę wspominać, że jest on porąbany, trochę, ma zdiagnozowaną psychikę, choć ja uważam, że to skutki jego prze

Chwile lęku

W sumie, to czasami po prostu mnie coś dusi. Wiem, że to lęk. - Oddychaj - mówię sobie wtedy. - Oddychaj regularnie. Więc biorę głęboki wdech, licząc do pięciu, czy ile mi to czasu zajmie, potem staram się wstrzymać oddech i przez tą samą jednostkę czasu go wypuszczać. Na koniec wstrzymać go na bezdechu. Tej metody używają też adepci służb specjalnych USA, Navy Seals, przed trudnymi egzaminami w basenie. Myślę, że mnie ona też pomaga, choćby sam fakt, że nie jestem zupełnie bezradny wobec tego uczucia, jakbym miał na sobie gumową kamizelkę, które się zaciska na mojej klatce piersiowej. Ogólnie, to chyba nauczyłem się trochę patrzeć z dystansu na moje emocje. Dzisiaj rano byłem smutny. " - Smutek, pewnie brakuje Ci z rana serotoniny i dopaminy - powiedziałem sobie. - Ano - odpowiedział inny głos w głowie. - Tak już po prostu masz. Smutek pewnie nie zniknął, ale człowiek się nim tak nie przejmował. Po prostu czasami tak mam, jak z lękami. Wracając do domu czuję lęk, po drodz

Dobry morderca

Akurat przeczytałem o tym jak ojczym zabił swoją pasierbicę. Przywiązywał ją do łóżka i bił, czasami wpychając jej skarpetkę do ust, żeby za bardzo niepotrzebnie nie hałasowała. Przed jej śmiercią bił ją przez trzy dni. Nie był to pierwszy raz, gdy się na niej wyżywał, bo robił to przez jakieś 4 lata. Piszą, że lubił sobie wypić, do 8 litrów wina dziennie, mówił podobno adwokat. Pasierbica w momencie śmierci miała prawie 13 lat. Ojczym napisał list do sądu, w którym żałował tego co zrobił i oczekiwał pełnego wymiaru kary. W sumie, to ciekawe, czy on tak dla picu napisał, żeby zmniejszyć wymiar kary, czy rzeczywiście tak czuł. Jak się kogoś regularnie bije, przez parę lat, to raczej nie robi się tego przypadkowo, ale ma się w tym jakiś cel. Najczęściej jakiś poje..ny. Morderca jak morderca, nie pierwszy nie ostatni. Co mnie jednak w takiej sytuacji wkurza, to reakcja otoczenia. Jej siostra wiedziała o tym, była czwórka dzieci. O matce nic nie napisali, widziałem tylko na zdjęciu, że

Kawa i głębokie oddychanie pomaga

Duszę się nie tylko w domu, ale także w robocie, czy jak jadę na rowerze. To taki stan, jakby gumowa taśma obejmowała moją pierś. W pracy kawa pomaga, po prostu mnie pobudza, może dlatego pod koniec tygodnia padam trochę na nos, kto wie. W domu też mi kofeina pomaga, ale nie zastępuje oczywiście kopnięcia się w tyłek i jakiejś muzyki, która by mi pomagała. Czasami robię sobie kawę i już sam jej zapach mnie jakoś pobudziła. Czasami napiję się kawy i tylko się po prostu gorzej czuję, jeśli nie uda mi się przeskoczyć tej bariery bezradności. - Nie ma sensu nic robić, to nic nie pomoże - to schemat, przyzwyczajenie, które mam. Bezgłośne, bo inaczej, to może było by za łatwo. Mimo wszystko, poprzez kontrolowane oddychanie jest mi łatwiej, to na pewno pomaga, raz lepiej, raz gorzej, raz może wcale.