Posty

Wyświetlam posty z etykietą toksyczni rodzice

Obserwacja lęków

Obserwuję moje lęki. Najczęściej zaczynają się one od jakiegoś uczucia napięcia w okolicach splotu słonecznego. Czasami jest to po prostu wrażenie, że nie ma sensu się wysilać, no, bo nic nie ma sensu. Dlaczego tak to obserwuję? - Nie zajmuj się tak sobą samym, po prostu żyj - słyszałem nieraz, najczęściej od przedstawicielek płci piękniej. - Taa - myślę sobie - łatwo powiedzieć. Faceci zabijają się chyba ze 3 razy częściej niż kobiety, za to kobiety częściej próbują. Wiem jak niebezpieczna jest frustracja i depresja, pomieszane ze sobą, z dodatkiem PTSD, dlatego już nie słucham takich rad. Wolę się raczej zajmować moim problemem, niż skończyć gdzieś na belce, czy grubej gałęzi. A może mam uraz, bo moja Mama ignorowała, przynajmniej po części, nasze lęki? Jej stary nie bił. Ale na koniec ona i tak zaczęła pić, przynajmniej przez jakiś czas, więc co taka gadka. Patologiczna rodzina i tyle :P Myślę, że łatwiej jest mi obchodzić się z moimi lękami gdy wiem jak działają. Gdy je czuję, to w

Ptasi móżdżek

Nie wiem, czy mój Stary mi kiedyś powiedział, że mam ptasi móżdżek. Coś takiego chodzi mi po głowie, ale, jak człowiek był wyzywany od gówniarzy, darmozjadów, tłumoków, czy innych, to pewnie na ptasi móżdżek nie zwróciłbym większej uwagi. To jak z obrywaniem w twarz. Gdy ktoś raz oberwie, to może sobie to zapamięta, kiedy, gdzie, gdy się obrywa co jakiś czas, to pamięta się tylko niektóre razy chyba, reszta, to jak biały szum, jak przechodzenie przez ulicę na czerwonym świetle, kto by to spamiętał. Ale, tak mi się to tylko skojarzyło. Czytałem dzisiaj artykuł o budowie mózgu ptaków. Niektóre ptaki, jak kruki, czy podobne, są dosyć cwane. Potrafią robić proste narzędzia, reagować też na to, gdy im się coś palcem wskazuje. Nie wszystkie małpy to potrafią. Podobnie, dużo gatunków małp nie potrafi się uczyć nowych technik robienia czegoś. Te kruki, czy inne papugi, to potrafią. No właśnie, jak to jest możliwe, mają przecież takie małe głowy? Odpowiedź jest w miarę prosta. Mózg ptaków jest

Rodzice niszczący swoje dzieci

Spać mi się chce, ale napiłem się mocnej kawy, w kafejce. Wczoraj siadały mi nogi na treningu, za dużo tego dobrego. Muszę uważać, bo zbliżam się do momentu w którym mogę nabawić się kontuzji. Sport też bywa formą ucieczki. Uciekam przed pustką w moim wnętrzu, a także przed tym uczuciem niepokoju, czy duszenia się. Coś mi ściska splot słoneczny i takie. Wiem, że to lęki, bo astmy raczej nie mam. No właśnie, to w sumie zabawne, jak bardzo nasze emocje potrafią nami kierować. Przecież wiem, że nic mi nie zagraża, ale moje emocje mówią mi coś innego. Nic dziwnego, uczyłem się tego całe dzieciństwo, mieć się na baczności, nasłuchiwać, reagować na najmniejszy odgłos, czy to samochodu w oddali, czy skrzypnięcia podłogi w przedpokoju. Nic takiego się ze mną nie działo, obrywałem tylko i grożono mi, że mnie zatłuką, jak psa. Dlaczego mówię "nic takiego"? Bo akurat przeczytałem w wiadomościach, że ojciec znęcał się przez piętnaście lat nad swoimi córkami. Zaczął gdy jedna z nich miała

Czasami coś wychodzi, czasami nie.

Byłem na korcie, odbijałem sobie o ścianę, ćwiczyłem trochę kroki. To mnie uspakaja. I jak zwykle, trudno było mi wyjść z domu. W mieszkaniu czułem senność, zmęczenie, bolały mnie mięśnie. -- Po co pójdziesz -- mówiłem sobie -- odpuść sobie dzisiaj. -- Taa, ale potem, gdy się wybiorę na kort, to będę żałował, że znowu tak późno -- odpowiedział inny głos. W sumie, to może bym został w domu, bo to mi moje zmęczenie mówiło, ale pomyślałem sobie, że pewnie i tak wcale nie wypocznę. Będę siedział na internecie, albo oglądał jakieś głupie seriale. Na koniec, po paru godzinach będę zły i sfrustrowany, może jeszcze bardziej zmęczony. To w sumie interesujące, jak to działa. To jak uczenie się nowych schematów, czy poprawa starych. Te ostatnie mówią mi -- nic nie ma sensu, co się będziesz wysilał. Tak to przynajmniej interpretuję, bo wiadomo, zmęczenie, czy uczucie senności nie używa słów. Podobnie z tym wrażeniem, że się trochę duszę, że coś mi przeponę ściska. Próbuję pić wodę, oddychać głębok

Kosmici i papierosy

Tu leje, tak naprawdę, w niektórych okolicach ma spaść do 200 mm deszczu. Tak mi się skojarzyło. Gdyby ktoś nam powiedział, że kosmici nam wszczepili jakiś chip, taki, który nam każe mówić, czy myśleć o sobie "jestem do niczego, do d..y, najlepiej się zabiję", to byśmy mu nie uwierzyli, oczywiście. Ale gdyby to wyszło na zdjęciu rentgenowskim, czy skanie z tomografu, to oczywiście chcieli byśmy, żeby nam to usunięto z głowy. Co za bezczelność ze strony kosmitów, coś takiego nam wszczepić do głowy, by nas kontrolować. Co innego, oczywiście, gdy mamy poje..., znaczy się, toksycznych, rodziców, którzy nam implantowali takie myśli, przez paręnaście lat. Nie mówili, "najlepiej się zabij", zamiast tego "po co Ty jesteś na tym świecie", "do niczego się nie nadajesz". Wtedy nam nie przyjdzie do głowy, że to coś obcego, obce myśli. Bo to nasze myśli, to JA. - Przecież to ja tak myślę, nikt inny - można sobie powiedzieć. - Aha, a wiesz, jak Twój mózg dział

Emocje nie są niezmienne

Im dłużej się nad tym zastanawiam, im więcej sobie o tym piszę, tym bardziej wyraźny jest obraz tego wszystkiego, emocji, reakcji, bólu, lęku, smutku. Większości oczywiście nie rozumiem, o wielu rzeczach na pewno nie mam pojęcia, ale moje podejście niewątpliwie się zmieniło. To co się ze mną dzieje, było dla mnie kiedyś zupełnie niezrozumiałe. Coś mnie bolało, nie wiedziałem co, czułem głęboki smutek, chciałem się zabić, czułem się bezradny. Robiłem różne zwariowane rzeczy, narażając swoje życie i zdrowie. Emocje, te które miałem, były jakie były, bo jestem popieprzony, uważałem. Owszem, nadal mam ich wiele, lęku, bezradności, tyle, że teraz wiem, że to wyuczone, w dużej mierze, schematy reakcji. Reakcje emocjonalne nie różnią się wiele od jazdy na rowerze. Zostały one zapamiętane, w Amygdali, Hipokampusie, Thalamusie. Ktoś wspomina starą miłość, dlatego, że tak mu się to w głowie utrwaliło, pogłębia się, poprzez powtarzanie. Jest się nagradzanym dopaminą za wspominanie. Jak alkoholik

W kółko to samo, nie znudzi mi się chyba

Nie znudzi mi się powtarzanie tego, że wiele rzeczy odbywa się w naszej głowie automatycznie, pod wpływem impulsu budzi się cały schemat, program, zachowań obronnych. Słyszę odgłos telefonu, spodziewam się, że odezwie się syn lokatorki. Mam z nimi konflikt, za bardzo jej chyba odpuszczałem, widzę to po tym, że do dzisiaj, od dwóch lat, kaucji nie zapłaciła, choć sama ma parę mieszkań w Polsce. I co ja się tłumaczę. W każdym razie, sygnał telefonu, to znaczy Whatsapp. Amygdala rusza do akcji. Ma zapamiętane, że to oznacza kłopoty. Powoduje więc ona, że robię się niespokojny. To znaczy, powoduje, że wydzielane są hormony, które zwiększają moją wrażliwość, wrażliwość mojej skóry, mój oddech staje się automatycznie płytszy, zwężają się naczynia krwionośne. Przygotowuję się do walki, albo do udawania martwego. No, chyba, że do ucieczki, ale raczej, do udawania martwego. Z niechęcią sprawdzam telefon. Nie, to moja dobra kumpelka A. Miła wiadomość, ale Amygdala już odpaliła swoje rakiety. Org

Jaka była Mama?

Moje wspomnienia z dzieciństwa wydają mi się dziwne. Pamiętam niektóre rzeczy, niektóre mi się przypominają. Gdy wracam do nich, to coraz więcej. Ale jest to jakieś niepoukładane. Nie wiem, czy coś się wydarzyło, czy nie. Jak na przykład to, co moja siostra opowiadała, że musieliśmy klęczeć na grochu, albo że mi Stary lewą rękę na plecach przywiązywał, żebym jej nie używał. Mnie się wydaje, że stary tylko o tym opowiadał, że tak kiedyś robili. Wiem, że obrywałem, jak używałem lewej ręki. Siostra jest niby starsze, powinna lepiej pamiętać, ale kto ją tam wie. Ona też jest trochę zakręcona. Ale chodzi mi o moją Mamę. Jak to w sumie było? Kochająca, ale pozwalająca, żeby Stary nas lał. Gdy raz w podstawówce dostałem tymczasową plombę i potem jakoś to olałem, bo dentystka na zwolnieniu, bo wakacje były. Jak przyszedłem po wakacjach, bo mnie naprawdę bolał, to musiała mi wyrwać zęba, bo się przez wakacje zepsuł. Tymczasowa plomba chyba wyleciała. Czy to normalne, że rodzice się tym nie inte

Dopóki stare nie pójdzie...

旧的不去,新的不来。Dopóki stare nie pójdzie, to nowe nie przyjdzie. Myślę, że podobnie jak z NB (narkotyk-B). Dopóki gdzieś tam o niej będę myślał, czy chcę, czy nie, to raczej mi to będzie przeszkadzało, w jakimś nowym związku. Choć to pewnie też wymówka, bo mógłbym mieć jakieś afery, chociażby. Dzisiaj na korcie, ćwiczyłem sobie. Na początku, jak zwykle, pytałem się po co to robię. - To przecież nie ma sensu. - mówił mi głos w głowie. Ale potem się jakoś rozkręciłem, tak, że trudno mi było przestać. Przestałem po prawie dwóch godzinach, bo jak jestem zbyt zmęczony, to mi jakość siada. Poza tym, mam jeszcze rozwalony palec, to wielu rzeczy nie robię. Na koniec 15 minut pływania. Gdy jestem w domu, to się pocę, trudno mi cokolwiek zrobić. NB jeszcze nie odpisała. Czego się w sumie spodziewałem, że coś się nagle zmieni? Niby dlaczego? Myślę, że chcę się od tego wyzwolić. Mam dosyć samotności. Oglądam regularnie wywiady, czy prelekcje psychoterapeutów, czy psychiatrów. Tu szaleństwo przedświątecz

Muszę zadzwonić, boję się.

Siedzę w kafejce. Robię się śpiący. Może to na myśl o tym, że muszę zadzwonić do architekta, czy jak go zwał, w sprawie remontu. Jak to się przejawia? Lekkie ciśnienie w głowie, trudniej mi się oddycha, robię się śpiący na myśl o tym. Czuję niepokój. Ale nic na to nie poradzę, muszę zadzwonić, żeby coś poprawili? Dlaczego sprawia mi to taki kłopot? Nie lubię konfliktów, nie lubię kłócić się o "swoje", może mam jakiś kompleks niższości? Pewnie wszystko na raz. Do tego dochodzi może lęk przed popełnieniem błędu? że zrobię coś nie tak, powiem coś nie tak. W dzieciństwie za to obrywałem, tresowano mnie tak latami. Nigdy nie było wiadomo, za co można było dostać w pysk, lub trzeba było się zgłosić wieczorem z pasem. "Zgłosisz się z pasem", mówił stary. Co z tego, że to przeszłość, jak mózg się tego nauczył, jak jazdy na rowerze? Spróbuj zapomnieć jak się jeździ. Ale nie czekam, aż ktoś do mnie zadzwoni, napisze coś tam, coś się zmieni. Wiem, że ja muszę zadzwonić i tyle.

Gdy czuję niepokój

Siedzę sobie w kafejce, piję kawę z mlekiem "flat white". Lało dzisiaj, prawie, że jak w Europie, choć może jednak bardziej tropikalnie. Brakuje mi pary ciepłych piersi, do przytulenia się, myślę sobie rano. żyję trochę jak dzikus, w wynajętym pokoju. Fakt, korzystam z całego mieszkania i garażu, ale jak miałbym tam dziewczynę przyprowadzić? Wiem, zawsze szukam sobie przeszkód. "Poza tym, to i tak tu nie zostajesz", dodaje coś w mojej głowie. To samo było powodem, że w Niemczech nie miałem dziewczyny. "Bo i tak wyjeżdżam", mówiłem sobie. Każda wymówka jest dobra, żeby nie musieć się nad tym wszystkim zastanawiać. Od lat jestem sam, z krótkimi przerwami. Dowlokłem się na kort, znaczy się, samochodem. Chciałem poćwiczyć z godzinę, posiedziałem prawie, że dwie, bo się rozkręciłem. To też forma ucieczki. Myślę, że przytulenie się do kogoś mogło by mi dodać trochę energii. "Albo i nie", coś od razu dodaje w mojej głowie. Bywało tak i tak. Ale bywało t

Czasami dobrze, czasami źle.

Z zębem jakoś przeszło, pewnie było to przez zgrzytanie zębami nocą, czy zaciskaniem szczęki. Nawet nie obudziłem się tak zlany potem. Byłem wczoraj na kolacji z ludźmi z paletek, przedwczoraj z AM i jej mężem. Trochę kasy kolacje kosztują, ale, na co mam oszczędzać. Dostanę jakiegoś raka, czy coś i życie i tak się skończy. W piątek trenowałem z AM i S, czyli jej mężem. Oboje byli lepsi ode mnie, podliczając wszystkie punkty na koniec. Ale, ja i tak dalej ćwiczę swoje. Ludzie mi mówią ostatnio, że się moja gra poprawiła. Zawsze to cieszy. Kumpel z Niemiec dalej się nie zgłasza, ale poprosiłem J o pomoc i jakoś dalej to idzie. Czasami są takie dni, gdy wszystko wydaje się do niczego, gdy ząb boli, bezsens i samotność gryzie. Wtedy logika mi mówi "to po prostu deszcz pada, kiedyś znowu oczywiście słońce wyjdzie". Emocje nie chcą temu wierzyć, jęczą i płaczą. Wtedy próbuję sobie przypomnieć słoneczne momenty. Czasami to pomaga, bardziej lub mniej. Ale myślę, że dobrze jest wiedz

Klnę pisząc

Jutro będę musiał mój bilet na powrót do Europy albo skasować, albo przedłużyć o miesiąc, co i tak kasę kosztuje. Ale skoro się tam w najbliższym czasie nie wybieram, to po co go po raz któryś przedłużać? Wprawdzie ten kumpel się nie zgłasza, ten który mi miał w pewnych rzeczach w Europie pomóc, ale trudno, jakoś sobie poradzę, inni też obiecali pomóc. Byłem dzisiaj na paletkach, ale nie poszedłem potem z nimi na kolację, bo przeważnie chodzimy razem w soboty po sporcie na kolację. Nie chciałem im przy stole kasłać, poza tym, to mi się nie chciało, wolę w domu wyzdrowieć. Na paletkach nawet fajnie było, brałem wiele rzeczy na luzie, może się mniej denerwowałem. Piszą sobie o dzieciństwie, prawie codziennie. Ostatnio coś klnę, pisząc, jak mi się przypomina jak było, jaki cyrk na kółkach.  

Kiedyś i dzisiaj

Gdy tak sobie piszę o moim dzieciństwie, to zauważam, że dużo rzeczy było innych, niż to widzę w innych rodzinach. Nie biegaliśmy w piżamach po mieszkaniu, bo można było usłyszeć "co ty jeszcze w piżamie". Sam jego głos, zapach, czy obecność powodowały momenty grozy. O czymś takim, żeby w słoneczny, niedzielny poranek wejść do łóżka rodziców, by z nimi czas spędzić? Równie dobrze można sobie wyobrazić, że o własnych siłach lecę na Marsa, co bym oczywiście preferował. Bo czego bym też miał szukać w łóżku rodziców, odbicia ręki starego na policzku, czyli na pysku darmozjada? ;) Ta myśl jest niejako śmieszna. Rano musieliśmy się od razu ubierać w ubrania domowe i siedzieć w swoich pokojach, jak myszy pod miotłą. O bieganiu po mieszkaniu i tak nie było mowy "bo jak Cię gruchnę", słyszę od razu jakiś głos w głowie, "to się nogami nakryjesz". Wspólne śniadanie? Jak się dało, to wolałem nic nie jeść, mówiąc, że nie jestem głodny, czy coś. Niektórzy ludzie mówią,

Walnąć i uciekać

Siedzę w centrum handlowym, więcej tu Azjatów niż białych. Z głośników piosenka francuska, "zupełnie zwariowany", śpiewają. To zabawne, umieć rozumieć tyle języków. Czasami czuję się jak doktor Doolittle, tyle, że od ludzi. Pracuję dalej nad rozumieniem Chińskiego. Niektóre zdania już rozumiem, nawet zaczynam więcej z tego serialu do nauki rozumieć. Powtarzam sobie pojedyncze zdania, starając się rozpoznać co mówią. Znam najczęściej znaki, czy jak się to po polsku nazywa, ale najczęściej nie wyłapuję ich słuchając. Gdy na paletkach coś mówią, to łapię pojedyncze zwroty, czasami jakieś krótkie zdanie, ale ciągle nie łapię rozmów. Chociaż, i tak to lepiej niż kiedyś, gdy myślałem, że nie jestem w stanie w ogóle nic zrozumieć. Byłem u fryzjera. Facet z Bośni. Jego jakiś krewny, o tym samym nazwisku, gra w drużynie z Dortmundu, nawet znałem nazwisko. Rano budzę się i czuję, jak powoli zakrada się niepokój. Wiem, że mogę sobie na to pozwolić, żeby jeszcze parę miesięcy nie pracowa

Letnia jesień.

Siedzę w kafejce. Coś ostatnio mi się nie chciało pisać, tutaj. Samochód w Niemczech nie przeszedł przez przegląd techniczny, nie wiem, czy warto w niego ładować, tym bardziej, że nie wiem, kiedy wrócę. Tu mam inny samochód. Tamten, na złom? Razem ze wspomnieniami? Może i lepiej. Po co trzymać balasty u nogi i tak mam ich za wiele w głowie. Skończyłem te lekcje chińskiego, które sobie kupiłem. Teraz będę je jeszcze raz przerabiał. Na każdych paletkach staram się coś po ichnemu, czyli chińsku powiedzieć. Jest parą miłych osób, które mnie poprawia. Z rozumieniem nadal spory kłopot, ale pracuję nad tym. Strasznie wolni mi ten język idzie. Dzisiaj nie poszedłem na siłownię, bo jestem trochę połamany, a nie chcę dostać kontuzji. Wczoraj wieczorem grałem jeszcze do 9, wiadomo, z przerwami, ale trzeba było się wysilać i nabiegać. Rano też biegałem na siłowni, to znaczy, ćwiczyłem kroki. Stwierdziłem, że muszę nauczyć się wygrywać, by nie mieć uczucia, że jestem bezradny. Grałem z A na trening

Szukanie metod do walki z lękami

Dzisiaj obudziłem się coś smutny. "Co z tego", pomyślałem, pozbierałem się i powlokłem się koło 7 na siłownię. "Powlokłem się", to odzwierciedla raczej stan mojego ducha, bo pierwszych paręset metrów jest ostro z górki, a ja na rowerze. Nie lubię powrotów, bo trzeba się wdrapywać. Poćwiczyłem coś na paletki. Mam ochotę trochę poprawić moją technikę, kroków i uderzenia. Potem trudno mi było wyjść z domu. Senność, zacząłem się objadać orzeszkami. Jakoś się jednak wybrałem, ale samochodem, bo tu już znowu ze 27C. Nie chodzi mi o zmęczenie, ale o to, że się potem ze mnie leje, gdy w słońcu po tych górkach tutaj pojadę. Szukam dróg jak tu ugryźć moje lęki. Czasami coś mnie zaczyna blokować. to wyuczona reakcja "freeze", czyli udawaj martwego. Moje ciało robi się ciężkie, myśli, jakby otulone w watę, czy mgłę, gubią się gdzieś co chwilę. Jednym ze sposobów są głębokie oddechy, lub po prostu poruszanie się, robienie czegokolwiek. Pomaga mi też, gdy pójdę do kafej

Ignorowanie duszności

Powoli zaczynam rozumieć niektóre zdania z Chińskiego, albo choćby ich kawałki. To zawsze fascynujące, jak z jakiegoś "blabla xiaociao" człowiek nagle wychwytuje znane słówka. Jakoś mi lepiej po tych zawodach, może dlatego, że udało mi się chociaż w jednym meczu, na którym mi zależało, lęk pokonać. Wczoraj też, zamiast do kafejki, siedziałem w domu, robiąc coś z papierami, co miałem do roboty. Wypiłem sporo herbaty, to fakt, ale coś konkretnego zrobiłem. Wczoraj przez ponad 4 godziny na paletkach. Powoli mi trochę forma wraca. Nawet mnie wzięli do grania ci z lepszych, w tym klubie, to znaczy, nie ci najlepsi. I tak było mało ludzi, relatywnie mało. Jeszcze mnie mięśnie bolą po tym weekendzie. Gdy mam coś zrobić, to czuję napięcie, trudniej mi się oddycha, ale w pewnym sensie ignoruję to, na ile się da. Na zawodach starałem się w czasie gry, czy przynajmniej na początku, świadomie bardzo głęboko oddychać. To chyba też pomagało. Szkoda, nie pomyślałem, ale, jakbym się postarał

Po zawodach

Siedzę w kafejce. Kawa coś nie pomaga, choć zamówiłem dzisiaj dużą. Te zawody mnie chyba coś  z rytmu wybiły. Przed zawodami postanowiłem sobie, że chcę wygrać przynajmniej 3 gry, bo jadę na 3 konkurencje. Pierwszego dnia grałem 5 gier, z tego wygraliśmy tylko 2, bo grałem podwójną, mieszaną i z facetem. Mało brakowało, a byśmy wygrali jeszcze jedną, w mieszanej, ale popełniłem dwa błędy na koniec, pod rząd. Trudno. W podwójnej, którą grałem najpierw, byłem niewątpliwie zdenerwowany. Przegraliśmy pierwszą, a potem w rundzie pocieszenia o mało nie zaczęliśmy przegrywać ze słabym przeciwnikiem. Mój partner dostał kopa energii i zaczął popełniać błędy. Czyli, jak ja się stresuję, to nieruchomieję, w pewnym sensie i popełniam błędy, on znowu biega jak oszalały, popełniając błędy. W niedzielę grałem pojedynczą. Pierwszą grę przegrałem, stres, grałem tylko na przeciwnika, albo w siatkę, czy out. Potem czekałem dosyć długo na drugą grę, w rundzie pocieszenia. Miałem dosyć dużego przeciwnika.

Deszcz, miła odmiana

Dzisiaj tu święta, większość kafejek chyba zamknięta. Siedzę w domu, przez drzwi balkonu widzę poręcz tarasu, bo balkon jest prawie jak taras. Potem zielone liście drzew przesłaniające resztę świata. Napiłem się kawy, z trochę skwaśniałym mlekiem. Pójdę chyba na siłownię, ponaciągać się, może będzie wolny kort, żeby z paletkami trochę poćwiczyć. Rana na nodze goi się bardzo powoli, mimo antybiotyku. Wiadomo, może lepiej, jakbym niej skakał, ale, bez poruszania się, to nudno. Przyzwyczajam się do tego uczucia duszności, gdy mnie lęki łapią. Kawa mi pomaga, dodaje jakby odwagi. Daje mi lekkiego kopa, tak, że łatwiej mi coś zrobić, mimo niepokoju. Ale, mimo wszystko kosztuje mnie to sporo energii. Wracam dużo do przeszłości, do mojego wewnętrznego dziecka. Mam wrażenie, że czuje się ono przez to mniej samotne, a przez to ja, dorosły, też czuję się lepiej. Wiadomo "wewnętrzne dziecko" to tylko pewien model, wspomnienia i emocje z przeszłości, ale najwidoczniej mi to pomaga. Więc